Na początek ogłoszenie. Wygląda na to, że spotkanie w Gdańsku się nie odbędzie, bo jestem chory. Lekarza mam dziś umówionego na popołudnie. Bardzo wszystkich przepraszam. Spróbujemy przesunąć termin, ale nie wiem czy się uda i na kiedy. Dam znać jutro.
Pomyślałem sobie, że napiszę dziś znowu o tym samym. Wczoraj przez cały wieczór siedziałem tu z gorączką i słuchałem różnych wersji kozackiej pieśni zatytułowanej „Nie dla mienia”, co po polsku można przetłumaczyć na „Nie dla mnie już”, ale zaśpiewać ją będzie raczej trudno. W pewnym momencie trafiłem na nagranie, w którym na tle chóru kubańskawo kazaczestwa stoi nie kto inny jak sam reżyser Michałkow i zachęcany przed dyrygenta próbuje śpiewać ten niełatwy utwór. Oczywiście wszystko jest tak zorganizowane, żeby Michałkow miał fun, żeby się poczuł jak Duke Ellington, albo ktoś podobny. Niestety nie wyszło, nawet mimo tego, że kozacy się bardzo starali. Oto okazało się bowiem, że Nikita Michałkow reprezentuje ten sam typ człowieka, co afrykański wokalista Afric Simon. Tamten jest jedynym na świecie czarnym, który nie ma za grosz poczucia rytmu i tylko tak lata bez sensu po scenie, albo się kiwa, a Michałkow jest jedynym na świecie Rosjaninem, który nie potrafi zaśpiewać ludowej pieśni. A jak próbuje wychodzi to po prostu fatalnie. I ja sobie myślę, że to jest zemsta Pana Boga na komunistach. Jak on w ogóle może, ten farbowany list przymierzać się do tego utworu? Ja nie wiem. Ojciec napisał hymn ZSRR, rodzina przez cały sojuz żyła jak pączki w maśle, po tym tak zwanym końcu komunizmu Michałkow został narodowym artystą Rosji. I co? I pstro. Sami zobaczcie.
Kozacy co stoją za Michałkowem, też nie wyglądają zbyt autentycznie. Już raczej jak jakieś farbowane listy w niedobranych kostiumach teatralnych, wyszukanych gdzieś na prowincji. No, ale przynajmniej potrafią śpiewać. Nie to co główny bohater tej hucpy. Po co ja o tym piszę? Otóż mamy tu przed sobą ludzi, których przodkowie byli osobiście odpowiedzialni za wymordowanie tych, o których teraz śpiewają pieśni. I niech Michałkow lepiej nie ściemnia, że jego rodzina nie miała z tym nic wspólnego. On nawet w scenariuszach pisze sobie takie role, żeby tę całą potworność jakoś rozwałkować i ją usprawiedliwić. Mieliśmy tu ostatnio tę całą „Cytadelę”, gdzie to wyraźnie i dokładnie widać. Teraz zaś całe to towarzycho pożywia się ich trupami i płacze jeszcze na ich losem. Taki Jaruzelski nie chodził przynajmniej na mogiłę Ognia, a chór ludowego wojska nie śpiewał piosenki „Moja mała dziewczynko z AK”. Tym tutaj wszystko się popieprzyło. Jak myślicie dlaczego? Otóż dlatego, że ich czerwone imperium było projektem sterowanym zdalnie, który się urwał z uwięzi i przez parę dekad dryfował samotnie przez kosmos. A tym co się tam w środku nawzajem zjadali wydawało się, że lecą do jakiejś zasobnej planety. Wylądowali tymczasem na jakiejś plaży i okazało się, że jedyne co im zostało wartościowego, to zawszona papacha i jakaś dawno zapomniana melodia. Michałkowowi groziło bezrobocie, ale całe szczęście ktoś w Hollywood sobie o nim przypomniał i nieco go podpompowali. Bo tam niestety, nic nie dzieje się samo z siebie, musi być stymulowane z zewnątrz. A jak brakuje paliwa to dochodzi do przypadków kanibalizmu, jak ten który widzimy na nagraniu w wykonaniu Nikity Michałkowa.
Dlaczego towarzysz Lenin wydał rozkaz, by wymordować Kozaków? Otóż była to struktura bezwzględnie lojalna wobec siebie nawzajem. Mamy na myśli Kozaków nad Donem i na Kubaniu i nad Uralem i nad Ussuri i wszędzie gdzie oni tam mieszkali. To były rozrodzone rodziny, w których każdy mężczyzna służył wojskowo i potrafił obchodzić się z koniem i kilkoma rodzajami broni. Nie znam sposobów, za pomocą których władza radziecka przekabaciła część z nich, ale myślę, że w grę wchodził wyłącznie terror i wymiana dowódców na przywiezionych z zewnątrz. No i ta niezwykle korzystna okoliczność, która pozwoliła bolszewikom odetchnąć kiedy polski front się zatrzymał. Aha, byłbym zapomniał o tak zwanym zachodzie, który skazał ich wszystkich na śmierć, a ich kraj na ruinę. Nam się powiedziało, że to dobrze, bo z białą Rosją zachód by się porozumiał w mig naszym kosztem, a czerwonej się obawiał i przez to musiał stawiać na nas. Ja nie wiem czy w całej polskiej postpolityce, w całej historii łgarstw z jakimi mieliśmy do czynienia, było coś gorszego niż ta brednia. Jak tylko czerwoni załatwili swoje sprawy z białymi od razu zaczęli sprzedawać ukradzione ludziom zboże do Niemiec i Wielkiej Brytanii. Polska zaś od nikogo nie dostała ani złamanego szeląga, nie mogła też zaciągać nigdzie kredytów, a stało się tak ponieważ prawdziwe, nie oszukane imperium, nie miało Polski w zaistniałym kształcie w swoich planach. Zanim przejdę do omówienia tej struktury, posłuchajcie jak piosenka „Nie dla mienia” brzmi w wykonaniu artystów prawdziwych:
Ktoś się może oburzyć, że ja tu lansuję jakąś wrogą niepodległości Polski ideę, jakichś pretorianów systemu opresji, którzy eskortowali zesłańców na sybir. Otóż najważniejszymi wrogami Polski, byli socjaliści, którzy przez swą pychę i skłonność do zdrad oraz łatwych pieniędzy, doprowadzili kraj do serii katastrof. I tych socjalistów polskie hrabianki wykupywały z więzień za srebrne ruble. A niechby tam zdechli w tych więzieniach, albo niechby ich stamtąd wykupił Rotszyld, albo król Jerzy V.
Teraz pora na imperium prawdziwe i żywe, takie które nie umiera nigdy. Podobnie jak jutro, w kretyńskim tytule filmu o agencie 007. Ono nie żywi się trupami, ono podłącza nieboszczyków do prądu i reanimuje, dorysowuje im wąsy i każe śpiewać w chórze, albo grać na dudach. A w miarę jak technologie stają się doskonalsze nieboszczycy wyglądają coraz lepiej, jak żywi normalnie, a repertuar pieśni ciągle się zmienia, podobnie jak narracja, która nawet jeśli imperium przyznaje się do jakichś nieprawidłowości w działaniu, zawsze główną winą obarcza kogoś innego. Tak wygląda prezentacja imperium żywego:
Cała gromada fałszywych Szkotów, irlandzki skrzypek i saksofonista, który mógłby spokojnie zagrać z najlepszymi. A jeśli zaszłaby taka okoliczność to także do kotleta, ale tam chyba nie podają kotletów. Piosenka nie jest stara, a jej charakter jedynie nawiązuje do tradycji. Wszystko jest nowe, lśniące i prawdziwe. No, prawie….Szkotów bowiem już nie ma, jak sądzę, obojętnie co o tym myśli Sean Connery. Nie możemy ich też obejrzeć w archiwalnych filmach, jak kozaków, których udało się jeszcze utrwalić na taśmie filmowej. To co nam zostało, to rekonstrukcje, takie jak ten film. Jest trochę długi, ale obejrzyjcie chociaż fragmenty.
Film ten jest pełen fałszywego współczucia dla pokonanych, a głównymi winowajcami całej sytuacji czyni francuskich i irlandzkich katolików, którzy przybyli wraz z księciem Karolem Stuartem, by walczyć o tron w Londynie. Można posłuchać co mówią w 12 i 13 minucie filmu. Mają najgorsze gęby, czemu się nie należy dziwić.
Ze Szkotami rozprawiono się bezwzględnie, dokładnie tak samo jak później z Kozakami. Byli oni bowiem dokładnie taką samą strukturą, lojalną wobec siebie i obeznaną z bronią. Zabrano im domy, zniszczono zagrody, wymordowano lub zmuszono do emigracji. Tych co przeżyli przesiedlono, a na ich pastwiska przypędzono stada owiec, bo korona jak dawniej budowała swoją potęgę na wełnie. Kiedy Anglicy schwytali Szkota z kordelasem przy boku wieszali go na miejscu, terror był naprawdę równy bolszewickiemu.
Potem przyszedł Walter Scott, pretensjonalny pisarz i mason współpracujący z królem Jerzym i wymyślił całą Szkocję i historię walk z Anglikami od nowa. Jednym słowem wprzągł tych zabitych i wyrzuconych do Kanady i Australii w imperialną narrację. Zrobił to tak dobrze jak mógł, a że za dobrze nie mógł, wyszło jak wyszło. Po nim jednak przyszli inni, lepsi i my dziś ekscytować się możemy referendum w sprawie niepodległości Szkocji. Już to kiedyś pisałem, ale jeszcze powtórzę, równie dobrze można by się było podniecać możliwością powstania kozackiego państwa nad Donem.
I popatrzcie teraz w jakiej my się znajdujemy jednak komfortowej sytuacji. Oni od nas nic bezpośrednio nie chcą. Jedni nie przerobią nas na swoje kopyto, bo Michałkow nie umie śpiewać, a ci drudzy są zainteresowani wyłącznie mieleniem tamtych. Do nas się nawet nie zbliżają. Możemy więc póki co śpiewać pieśń swoją swobodnie, żeby się tylko komuś chciało….Myślę, że z tego marudzenia, z tej niechęci zostaniemy kiedyś rozliczeni, Pan Bóg dokona na nas pomsty i przyjdzie taki dzień kiedy narodowi polscy artyści – Małgośka Szumowska, Zygmunt Miłoszewski i Sylwia Chutnik, przy wspomaganiu ze strony Kamila Sipowicza i Kukiza, staną razem na scenie i zawyją – myyyyy pierwsza brygadaaaaaaa…..!!!! I nie mówcie mi potem, że Was nie ostrzegałem.
Tak jak napisałem na początku, spotkania w Gdańsku w czwartek najprawdopodobniej nie będzie, bo muszę się wychorować, ale zapraszam na 7 marca do Niespodzianki przy Marszałkowskiej, na godzinę 17.00. Gdańsk przełożymy, no chyba, że stanie się cud i wydobrzeję do jutra.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl
Doczytałem do końca i Kukiza sie doczekałem, chociaż na dudach póki co nie gra 😉
Poczekaj do maja…
Po kliknięciu w „Biełym kazakom poswieszczaju” w okienku filmu komunikat:
Ten film zawiera treść pochodzącą od partnera MOSFILM, który zablokował jej wyświetlanie w tej witrynie.
Zdążyłeś już postawić na nogi moskiewskie kinostudio, no, no 😉
A ten Michałkow to taki tamtejszy Wajda, z tą różnicą, że bardziej Dawaj niż Wajda 🙂
Nieźle, rano jeszcze działało. Zagadki same sie zgadują…ścierwojady jedne….
Ale jednego możesz być pewien: byle kto Cię czyta! No, przyznasz, że i smieszno, i straszno… 🙂
Brak uczestnictwa, a nawet słyszalnego głosu, Londynu w sprawie Doniecka i okolic jest według mnie charakterystyczny od samego początku tej ruchawki.
No właśnie. Tu mówi Londyn wnimanije wnimanije….
Białym tu, ale ja ich nie żałuję, przelali naszej polskiej krwi niemało:
https://www.youtube.com/watch?v=lwQY8z8hJ7w
Wiesz, co, to jest tekst polityczny, więc postaraj się do niego dorosnąć.
Jeśli to do mnie, to chyba za późno, nad grobem stoję…
Nie bój się. Oni tacy są. Opowiadał mi Rosjanin, że jeden na drugiego donosili, potem – wiadomo,a gdy ten podkablowany wracał po latach Magadanu czy innej Komi, to spotykał się z tym, który na niego doniósł i pili wódkę, biadoląc nad swoim losem. Rosjanin to nie jest narodowość, to los. Sami tak mawiają.
No, ale ktoś im ten kręgosłup przetrącił kiedyś, nie? A nasi nie kapowali? Wczoraj obejrzałem sobie Nocną zmianę.
Nie wiem, co ci odpowiedź na ten przetrącony kręgosłup Rosjan. Skoro bowiem Bóg do tego dopuścił, to może wiesz dlaczego?
A dlaczego nam przetrącił? Cośmy zawinili? Czy chodziło może o niedolę chłopów czy nie nie szanowanie pracy robotników w fabrykach?
A tak przy okazji o kozakach – nasz człowiek tam był – gdzieś mam w domu wspomnienia Grąbczewskiego z tego czasu jak pracował dla cara, był on w zastępstwie carewicza (chorującego nieustannie) takim p/o atamanem wszystkich kozaków, bo taki tytuł nosił carewicz. Grąbczewski wizytował w imieniu carewicza te zbiorowiska kozackie. Kontrolował, je spotykał się z kozakami, sprawozdawał do dworu carskiego o tym co tam zobaczył. Grąbczewski wymienia dużą listę tych zbiorowości kozackich, nie zdawałam sobie sprawy że tak dużo tego było, ciekawa jestem którzy to kozacy ubierali się w takie czerwone płaszcze jak ten chór co towarzyszy Michałkowowi, a być może to jest jakiś płaszcz tzw paradny .
Nasi pradziadkowie, dziadkowie, nasi rodzice i my jesteśmy świadkami wielu zdarzeń i nie zdajemy sobie sprawy że 99% z nich jest specjalnie wyprodukowanych.
Jeśli chcesz Coryllusie zobaczyć tą plażę, na której wylądowali to polecam na YT film „Nowa Ziemia”. Niby SF ale tak jakby z rzeczywistości wzięte. No i Mosfilm w nim podaje sobie rękę z Hollywoodem.
Czerwoni Kozacy też byli. Głównie rabunkowe bandy, takie jak Czapajewa, do których tow. Lenin przysyłał politruka i na stronę rewolucji przekabacał. Największa taką zbieraniną była Armia Konna Budionnego rodem z nad Donu. Dziś też restytuowano Kozaczyznę. Walczą w Doniecku i nad Azowem. Mają charakterystyczne, obszyte barankiem – karakułem okrągłe „biezkozyrki” (czapki bez daszka).
Po kliknięciu na podkreślone w tekście słowo youtube film rusza.
Z powodu grzechów. Nie ma innej przyczyny.
Ale u Coryllusa zablokowany…
W Nocnej Zmianie nie ma naszych.
Coryllusie
Czy interesuje Cię angielska mapa Rosji z XVI w.?
Są „nasi”, a nie nasi.
Było 12 wojsk kozackich.
To nie są kozacy tylko atrapy, w dodatku gorsze niż ci szkoccy dudziarze.
Tak. Badzo mnie interesuje.
Czy Anglicy podmienili Iwana Grożnego czy nie to sprawa już tak dawna że prawie nieistotna .Dla nas tu żyjących ważne jest to że Rosjanie nie chcą być normalni .Od 400 lat się nie zmieniają .Ich obsesją jest podbicie nas i zrobienie z nas niewolników.Czy są biali czy czerwoni oni się nie zmieniają .Kręgosłup moralny zaczęli im zmieniać Mongołowie .To jeszcze starsze dzieje niż iwanowe.Oni są jak dzieci tego Austriaka Fritzla .Mogą im dać psychologów i psychiatrów .Mogą im dać najlepsze leki ale one normalne już nie będą .
Artykuł o mapie Jenkinsona z 1562 jest tu:
http://belgeo.revues.org/8827
mapa zaś powinna być we Wrocławiu 🙂
Nie tylko sprzedawali zboze na Zachod, ale rowniez pozwolili Rockefelerom na wydobycie niektorych rosyjskich zloz ropy naftowej ( Co ciekawe Rosja carska krotko przed rewolucja zblizyla sie wydobyciem ropy do USA).
Wydaje sie, ze rewolucja miala wielu sponsorow.
Istotny jednak pozostaje wpływ, jakiemu Rosja z zewnątrz ulega. Niby mocarstwo – czytaj organizm samodzielny – a gdy chodzi o sprawy istotne, nic sam z siebie nie może. I to jest teraźniejszość.
Ale chóralne pieśni znają wszystkie. A te czerwone kabaty to czerkieski. Po wojnach kaukaskich im się spodobały kiedy wykańczali Czerkiesów i innych. Z wierną służbę, po deportacji 0,5 mln Czerkiesów, dostali do zasiedlenia Kubań. A teraz mówią o nich – kozacy kubańscy, tak jakby stamtąd byli!
Może jeszcze to:
https://depts.washington.edu/silkroad/texts/jenkinson/bukhara.html
No i sam W. Szekspir, którego tak nie lubisz, a który pojawia się w jego biografii.
I może jeszcze o tym wybrakowanym liście Elżbiety do Iwana Groźnego:
http://www.textualambassadors.org/?p=610
Przepraszam, jeśli podrzucam rzeczy które znasz.
i jeszcze to:
https://archive.org/details/earlyvoyagesand00jenkgoog
Może ktoś znajdzie Ci lepsza kopię, dzis nie dam rady więcej, a ta jest niechlujnie zeskanowana.
Stalin podczas II wojny światowej amerykańskiemu ambasadorowi przyznał się w chwili szczerości , że sowiecki przemysł co najmniej w 2/3 zbudowali i finansowali przemysłowcy z Ameryki. Tylko na początku całe złoto zrabowane przez czerwonych i CzeKa przez Archangielsk poszło do Wuja Sama….zresztą jak złoto europejskie z nazistowskich Niemiec podczas II Światowej….
„Open edition temporary down” ?
Będę wkrótce we Wrocławiu.
Gdzie szukać?
No, a którędy miało popłynąć? Biełomorkanału jeszcze wtedy nie było… Czepliwy jesteś, jak każdy grek 😉
Biblioteka uniwersytecka.
Mapa Jenkinsona jest już dostępna:
http://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/docmetadata?id=40845&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI=
jest tam scena kiedy zamachowcy złażą się na spotkanie z wałęsą . w drzwiach wita ich mnietek i zamiast dzień dobry mówi zdrastwujcie.
Ciekawostka, pozwolisz Coryllusie:
Переговоры длились почти всю зиму. В результате Иван Грозный дал англичанам большие привилегии. Купцам Московской компании разрешалась торговля на всей территории Руси. Для них построили палаты в Китай-городе, рядом с Кремлем. На территории этих палат действовали только английские законы. Обратно в Англию вместе с Ченслером отправился посол русского царя Осип Непея, приближенный Ивана Грозного, «муж ученый и весьма разумный». Но по пути корабль попал в шторм, и Ченслер погиб. Осип Непея чудом спасся, долго скитался по Европе, но все-таки сумел добраться до Британских островов. А на берегу Белого моря в 1998 году установили памятный камень с надписью: «Ричарду Ченслеру, капитану “Эдуарда Бонавентуры”, Лондон, с чьим приходом сюда 24 августа 1553 года начались регулярные отношения России с Англией».
W 1998 (!) Rosja upamiętniła tę wielką przyjaźń brytyjsko-rosyjską. Tu jest zdjęcie tej kotwicy przyjaźni na „wiki wików”, co to jej żadna ludzka siła wyrwać nie ma prawa:
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A7%D0%B5%D0%BD%D1%81%D0%BB%D0%BE%D1%80,_%D0%A0%D0%B8%D1%87%D0%B0%D1%80%D0%B4#mediaviewer/File:%D0%9F%D0%B0%D0%BC%D1%8F%D1%82%D0%BD%D1%8B%D0%B9_%D0%B7%D0%BD%D0%B0%D0%BA_%D1%8D%D0%BA%D1%81%D0%BF%D0%B5%D0%B4%D0%B8%D1%86%D0%B8%D0%B8_%D0%A7%D0%B5%D0%BD%D1%81%D0%BB%D0%B5%D1%80%D0%B0.JPG
A tu coś specjalnego – tekstylia, o których zamierzasz pisać na starość.
Praca turecka, ale po angielsku, gdzie można doczytać, jaki to staratiel” był z tego Jenkinsona w handlu… bawełną:
Jenkinson’s privilege was granted to him alone as a result he was protected
against taxes when he was trading in the Ottoman ports. Jenkinson did not try to benefit
from this privilege because at that time Muscovy Company was founded which granted
to English merchants immense trade privileges in Russia and suitable land for English
cotton trade.
całość:
http://openaccess.bilgi.edu.tr:8080/xmlui/bitstream/handle/11411/68/celiktemel_A%20Study%20of_2012.pdf?sequence=1
Anglicy nie tylko rozprawili się ze Szkotami, ale również z kozakami z nad Donu walczącymi podczas II wojny światowej nie tylko z sowietami. Zostali zdradzeni przez nieskazitelnych gentelmenów ręczących słowem honoru, którzy wydali 60 tys. kozaków Sowietom skazując ich na śmierć lub w najlepszym przypadku zsyłkę do łagru. To był szczyt politycznego cynizmu i bezwzględności.
Układ z aliantami zamiast upragnionej wolności przyniósł niechciany powrót do Związku Sowieckiego. Te tragiczne losy zostały przedstawione w świetnej powieści Józefa Mackiewicza „Kontra”
Dlatego również współcześnie należy z dużą rezerwą podchodzić do wszelkich tzw. gwarancji bezpieczeństwa. Mieliśmy okazję przekonać się o tym na własnej skórze w 1939 roku ,a później doświadczyli tego również Finowie.
No i Richard Hakluyt, o którym nawet wiki pisze bez ogródek: „Podstawowe źródło o angielskiej ekspansji kolonialnej za dynastii Tudorów (1485-1603)”.
Chyba znalazłem zdalnie:
http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/40845/9590_IV_C.htm#
Ale jaja…
Nigdy w całości nie przetłumaczone na język polski….
Wydawałoby się, że Gospodarz zawsze o tym samym, a tu okazuje się, że mimo iż wątek się powtarza to sposobów realizacji jest sporo i ci obrabiani nie zawsze wyczuwają zbliżające się zagrożenie, a kiedy dochodzi już do realizacji zamierzeń jest za późno i trzeba płacić daninę agresorowi, nierzadko życiem.
Tak przy okazji chciałem wrócić pośrednio do Normana Daviesa i dróżek, którymi tacy jak on poruszają się.
Poznałem na przełomie lat 70/80 Anglika, który mieszkał w Krakowie i był ożeniony z Polką. Uczył języka angielskiego. Przez przypadek wydało się, że bardzo dobrze mówi po polsku. A poźniej jeszcze, że był na slawistyce, ze specjalnościa jezyk rosyjski. Po skończeniu studiów miał wyjechać do Moskwy i „przejeżdżając” przez Polskę pozostał tutaj i jak wspominałem wyżej wżenił się i osiadł na stałe.
Ten element „przejeżdżania” + zauroczenia naszym krajem spotkałem w wypowiedziech rezydentów innych nacji. 🙂
Teraz są szkoły językowe pewnej odmiany protestantów. Z native speaker.
O takich native speaker tez mówił G. Braun przy okazji przyczyn wybuchu Powstania Listopadowego.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.