sie 192024
 

Ludzie są w swojej masie idiotami i nabierają się ciągle na te same rzeczy. Nikt nie jest od tego wolny, ja także, ale dobrze jest uświadomić sobie te sprawy i wymyślić jakąś linię obrony. Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli coś okazało się nie tym czym się zdawało, należy odciąć się od tego i więcej – no chyba, że szydząc – do takiej kwestii nie powracać.

No, ale zacznijmy teraz krótki przegląd metod kuszenia. Mnie zawsze najbardziej zdumiewały koleżanki o przeskalowanych ambicjach intelektualnych, rozglądające się za kimś odpowiednim dla nich. To się zawsze kończyło w jeden i ten sam sposób – przyprowadzały w pewnym momencie jakiegoś piździelca, któremu nikt nie podawał ręki, bo jak się gość odezwał i wypełnił przestrzeń produktami swojego umysłu, to nie wiadomo było gdzie zwiewać. No, ale takie rzeczy to jest przedszkole i nie ma sensu nawet o nich wspominać. Valser napisał dziś intersujący tekst o wyobrażeniach diabła. Ja się z nim nie do końca zgadzam, ale jedna rzecz jest istotna w jego spostrzeżeniach – towarem, na który zawsze mamy popyt jest moralna czystość i wyższość istot moralnie czystych nad innymi istotami. No to lu…zaglądamy do Ewangelii i kogo tam mamy? Św. Mateusza na przykład, celnika, osobnika powszechnie pogardzanego, moralnie podejrzanego i nie wyróżniającego się niczym. No i parę innych istot, których tu nie wymienię, albowiem byłby to już początek polemiki ze złym, a jak dziś napisałem w komentarzu u valsera, diabeł polemizuje tylko na swoich zasadach.

Moralna wyższość, tak, jak ją rozumieją ludzie powierzchowni i do powierzchownych sądów przywykli, o czym na tym blogu pisaliśmy wielokrotnie, manifestuje się w odzieniu. Ileż to już razy na ulicy pojawiały się istoty przemawiające językiem ewangelicznym i odziane jak ciocia Miecia na pierwszą komunię swojego drugiego wnuka, który to – o czym nie możemy pamiętać – przystępował do niej w roku 1932? Wszyscy wiemy, że sporo. I to nie były kpiny bynajmniej, ale próba wciągnięcia do polemiki na swoich zasadach, w dodatku na chama. Bo wiadomo, że jak ktoś potraktował serio taką prowokację, albo ze szczerego serca chciał coś wyjaśniać, był już ugotowany. Takie rzeczy można tylko ignorować, ale żeby to czynić trzeba mieć jakieś argumenty spoza diabelskiego spektrum wyobrażeń. Ludzie w większości ich nie mają, dlatego, każde, pardon, gówno, które pojawi się na ich drodze, traktują jak złotą podkowę. I nawet do głowy im nie przyjdzie zastanowić się kto i z jaką intencją położył ją na ich drodze. Bo w kusicielskim pakiecie zawsze jest zawarowana opcja – przypadek. Przypadkiem więc niektórzy trafiają na atrybuty wyższości moralnej, w które natychmiast się przyodziewają lub tylko je wskazują jako godne naśladowania.

Nie chciałbym tu dziś omawiać metod kuszenia o profilu indywidualnym, ale skupić się na masówce. Bo ta jest najlepiej widoczna, formuły zaś osobniczych pokus wyczerpane zostały w zestawie wymyślonym gdzieś hen, hen, w zamierzchłej przeszłości, a podniesionym po wojnie przez aparat komunistyczny i znanym wszystkim. Chodzi mi o sławne zestawienie trzech słów: korek, worek i rozporek.

Masówka jest moim zdaniem ciekawsza, albowiem do pakietów masowego kuszenia włączone są różne subtelności, których w indywidualnych zestawach nie ma. Ogólnie można je nazwać fascynacjami. Jak wiecie ja od zawsze zwalczam fascynacje. Jak ktoś mi zaczyna mówić, że się czymś fascynuje, zatykam uszy swoje i odchodzę w siną dal, bez jednego słowa. Fascynacje są bowiem, w znanych mi przypadkach, wstępem do utwierdzenia się w oczywistym błędzie, czyli zamknięciem się na inną polemikę niż ta, którą wskazuje zły. Ktoś czymś zafascynowany to osoba półślepa, a wyraz fascynacja, wziął się zestawu emocjonalnego dotyczącego spraw damsko-męskich. Nie można się więc fascynować, dajmy na to, historią żaglowców, bo jak ktoś się tym interesuje serio, to albo skleja te żaglowce, albo na nich pływa. Fascynacja to niechęć do uczestnictwa, ale wielka chęć do pouczania bliźnich, w kwestiach które fascynację wywołują.

Skoncentrujmy się teraz na polemice. Ona jest pułapką, a ujawniamy to, poprzez próbę narzucenia swoich zasad w wymianie poglądów, te zaś muszą być oparte na doświadczeniu praktycznym. Ja sam jestem tu najlepszym przykładem. Od 15 lat prowadzę wydawnictwo. Czyniąc to, codziennie dowiaduję się czegoś nowego i codziennie moje doświadczenia poszerzają spektrum zjawisk istotnych dla prowadzenia wydawnictwa. Piszę też książki i mam jakieś pojęcie o sprzedaży. Ponieważ nie korzystam z żadnych ułatwień, które podsuwa wprost zły, nie dorobię się nigdy majątku na tej działalności, ale przynosi mi ona wiele satysfakcji. Tak wiele, że będąc człowiekiem w pewnym już wieku, zasypiam jak dziecko – pełen niepokoju i radości – nie mogąc doczekać się kolejnego dnia, kiedy znów dobry Bóg pozwoli mi coś napisać, wysłać do drukarni jakieś pliki, sprzedać coś, albo zamówić. Będąc w posiadaniu unikalnej, przeważnie nieprzekazywalnej wiedzy, muszę – bo mam ciągle otwarty Internet – czytać zestawy bredni  o tym czym jest, a czym nie jest rynek książki. I patrzeć, z jaką niechęcią ludzie odnoszą się do prawdy wynikającej z doświadczeń praktycznych, a jak chętnie pochłaniają różne „fascynujące” brednie na temat książek. I mowy nie ma, żeby cokolwiek komukolwiek wyjaśnić. Wiem bo próbowałem. Wszyscy bowiem opanowani przez zło czytelnicy, chcą uczestniczyć w jakimś niezwykłym misterium, którego finałem – za każdym razem – jest ściągnięcie gaci przez jakąś istotę tej czy tamtej płci, względnie przez transwestytę. To wszystko. Ostatnie doświadczenia sprzedażowe utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie ma sensu handlować żadnymi produktami zachęcającymi do jakichś polemik. Należy sprzedawać tylko i wyłącznie bezdyskusyjną jakość. To skutecznie odstręczy różnych „zafascynowanych historią”. Obserwowałem ludzi kręcących się wokół naszego stoiska w Gniewie. Prócz tych, którzy byli zdecydowani coś zakupić, wyróżniała się grupa „milczących znawców”. Podchodzili oni, rzucali okiem na książki, potem na prace Huberta, kiwali w zamyśleniu głowami, ale niczego nie kupowali. Co jakiś czas ktoś mruknął coś w rodzaju – dobrze narysowane. A jak ma być narysowane? Źle?! Niczego nie kupowali, albowiem to mogłoby zaburzyć ich równowagę wewnętrzną i równowagę towarzyską, w której tkwili, jak zając w pułapce. Znawstwo wynikające z fascynacji nie wymaga niczego poza oddawaniem mu hołdów, a to jest wprost oddawanie hołdów złemu. Neguje się bowiem w ten sposób istnienie świata i zjawisk stworzonych ręką człowieka, a oddaje się cześć wyobrażeniom podsuwanym przez siły nierozpoznane. A nie dość, że zaprzecza się istnieniu tych rzeczy, to jeszcze otwiera się drogę do ich zwalczania. Narzędzia do tego już są przygotowywane, ale my jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy. Człowiek bowiem potrafi zaskoczyć swoim dziełem innego człowieka, a zły może co najwyżej wywołać zawiść i niechęć do tego dzieła.

Zostawmy książki, a przejdźmy do publicystyki, pozostając cały czas przy kwestiach dotyczących wymuszonych polemik, odbywanych na zasadach narzuconych. Mamy oto program Stanowskiego, który wielu ludzi ogląda, bo uważa, że to jest coś, co ubogaca ich intelektualnie. Ja nie patrzę nawet w tę stronę, tak jak nie patrzę w stronę Roberta Mazurka i jego demaskacji i wiców. Nie interesują mnie one. I oto, jakie zaskoczenie…Stanowski oznajmił, że jego program to platforma służąca do prezentacji różnych poglądów. I zaprosił do uczestnictwa w tym przedstawieniu jakiegoś lewaka z wąsem a la Hitler. Czym pachnie prezentacja różnych poglądów, w mediach, gdzie wszystko jest preparowane i nikt nie ma zamiaru mówić prawdy, każdy może się domyślić. To zalatuje z daleka śniadaniem mistrzów. A do tego ostatniego zaangażowany został już znany krakowski, prawicowy hipster, Wojciech Mucha. Ktoś z miejscowych mnie zaraz zapyta – ale o kim ty gadasz bracie? Kim są ci ludzie? No właśnie, wy ich nie znacie, a ja mam ich przed oczami codziennie. To jest zestaw krewetek, które zły układa na talerzu, żeby poprawić nasze estetyczne wrażenia związane z funkcjonowaniem mediów. Polemika bowiem odbywa się zawsze na jego zasadach. I kiedy już, już wydaje się wszystkim, że oto będziemy mieli możliwość powiedzenia czegoś od siebie, bo pojawił się format w sam raz pasujący do naszych wyobrażeń, ktoś włącza opcję „pluralizm dyskusji” i przed naszymi oczami ukazuje się wytatuowana od stóp do głów wnuczka premiera Milera. Ja tylko czekam teraz, aż Stanowski zaprosi do siebie Masłowską i rozpocznie się dyskusja o rynku książki. Taka wiecie, prawdziwa, krwista dyskusja o kwestiach rudymentarnych…

Na dziś to tyle, jak co dzień proszę o wsparcie mojej zrzutki na dom dla Saszy i Ani

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

Jak co dzień też prezentuję zestaw kilku książek ściągniętych z rynku

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/27938/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/starozytna-arabia-w-swietle-zrodel-greckich/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/drugie-oko-europy-bizancjum-w-sredniowieczu/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/od-grunwaldu-do-bzury-bitwy-i-boje-polskie-na-przestrzeni-dziejow/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/grecka-wojna-domowa-w-swietle-polskiej-prasy-krajowej-lat-1944-1949/

No i przypominam o naszych promocjach, które trwają tylko do 1 września.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sanctum-regnum/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jan-kapistran-biografia/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ojciec-dreadnoughta-admiral-john-fisher-1841-1920/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-34-numer-o-zlocie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-35-o-cukrze-i-weglowodanach-w-ujeciu-medycznym-i-historycznym/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-36-poswiecony-morzu-i-zwiazkom-rzeczpospolitej-obojga-narodow-z-morzem/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/sprawa-macocha-w-swietle-prasy-1909-1916/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/polskie-kresy-w-niebezpieczenstwie-pod-wozem-i-na-wozie/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-proznia-a-metafizyka-czyli-histerie-starozytnych-grekow-gabriel-maciejewski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-polskich-tradycjach-w-wychowaniu-stanislaw-szczepanowski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-sybiraka-edward-czapski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/prawda-i-pamiec/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-4/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/smierc-bale-i-skandale-cz-5/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/okraina-krolestwa-polskiego-krach-koncepcji-miedzymorza/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/leon-cahun-niebieski-sztandar-powiesc-o-przygodach-chrzescijanina-muzulmanina-i-poganina-w-czasach-wypraw-krzyzowych/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gabriel-ronay-anglik-tatarskiego-chana-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wielki-zywoplot-indyjski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/katastrofa-kaliska-1914/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/plan-marshalla-w-gospodarce-dwoch-kontynentow/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/o-ujscie-wisly-wielka-wojna-pruska-adam-szelagowski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wzrost-panstwa-polskiego-w-xv-i-xvi-wieku-adam-szelagowski/

  3 komentarze do “O metodach kuszenia”

  1. Na aspirując artystki to nie ma lekarstwa. Jest problem:
    Jak uratować jagnię, które samo wilka pragnie 😉

  2. Nie ratować, kopnąć w zadek jeszcze

  3. Dzięki za poradę 😉

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.