paź 212018
 

Po 10 latach prowadzenia bloga zaczynam się powtarzać, ale to nic, inni powtarzają swoje stare kawałki w zasadzie codziennie i wszyscy im to wybaczają, a wręcz nawet domagają się tego powtarzania. Może ja też zostanę potraktowany w ten sposób, kto wie….

Do rzeczy jednak. Kłopot z młodymi i zapalczywymi autorami jest taki, że oni biorą za materię twórczości swoje własne wzruszenia. A nawet mniej, oni chcą, żeby doceniony był sam fakt iż coś, jakiś tekst czy melodia wywołały w nich wzruszenie. Domagają się także, by podobnie do nich materię tę odbierali inni. To jest rzecz jasna idiotyzm prowadzący wprost na manowce, a nie dość, że idiotyzm to jeszcze pycha. Niedoświadczeni autorzy korzystający z mojej gościny i mojego dobrego humoru, muszą sobie przede wszystkim zapamiętać jedno – portal SN nie jest miejscem gdzie można zacząć jakąkolwiek karierę. Tu ją można co najwyżej skończyć, ale o zaczynaniu nie ma mowy. Ja oczywiście wiem, że nikomu tego nie wytłumaczę, bo każdemu się będzie zdawać, że jak ma pod tekstem 30 komentarzy to już jest coś. To jest nic. I dobrze to sobie zapamiętajcie. Pisanie zaś nie polega na manifestowaniu wzruszeń, ale na tworzeniu takiej atmosfery, żeby ludzie czuli się nią zainspirowani. Do tego zaś potrzebne są trzy rzeczy dość oczywiste, po pierwsze znajomość ludzi, po drugie znajomość atmosfer, po trzecie dyscyplina. Zacznę od ostatniego elementu. Sprawny i uparty autor z aspiracjami nie nauczy się dyscypliny w tak zwanej poważnej redakcji i ja to widzę po autorach z którymi umawiam się na terminy teraz – żaden nie został dotrzymany. Dyscypliny prawdziwej można nauczyć się tylko w redakcji kobiecego pisma i to wykonując tam czynności najgorsze i otoczone powszechną pogardą. Ja to piszę wprost dla tych, którym się zdaje, że będą tu się lansować na jakiś wzruszeniach. Wiadomo, że dziewczyny robiące kariery i żyjące tak zwaną pełnią życia nie ustąpią w niczym nawet na milimetr. To już łatwiej chyba przekonać ruskiego generała do zmiany planów ataku z udziałem żywych tarcz niż rozkwitającą naczelną do zmiany tytułu w rubryce poradnikowej. To są rzeczy niewykonalne i w ogóle utrzymanie się w takich okolicznościach przy życiu musi być uznane za wyczyn. Dziewczyny niczego nie rozumieją, ale chcą żeby było tak jak to sobie wyobraziły. Oczywiście nie zdradzą ani jednego szczegółu z tych swoich wizji i trzeba zgadywać, a jak ktoś nie zgadnie ten sobie poważnie nagrabi i zdobędzie minus. A wiadomo co będzie po trzech minusach. Żeby przeforsować swoją wizję dziewczyny gotowe są do wszelkich poświęceń i walki na śmierć i życie, a jeśli ktoś im będzie przeszkadzał lub choćby tylko nie dość energicznie pomagał, ten zostanie zmieciony przez huragan i nie przeżyje. Tylko w takich warunkach można nauczyć się dyscypliny pracy z tekstem. Biednym durniom zaś zdaje się, że jak będą wczytywać się w teksty filozofów i usiłować je zrozumieć, a do tego z offu będzie dobiegać jakaś przyjemna muzyka, to stworzą coś wartościowego z takiego zestawu. Nic nie stworzą, zostaną uznani za pretensjonalnych nudziarzy i tyle. Teraz o atmosferach. Amatorzy i grafomani mają przymus pisania o sprawach najważniejszych, bo im się zdaje, że hierarchia spraw ludzkich dostępna zmysłom, to jest właśnie to , co spowoduje, że staną się bardziej wartościowymi autorami. I tak każdy pretensjonalny filozof zabiera się od razu albo za naprawianie Kościoła, albo za naprawianie państwa. Ponieważ my mamy tu notorycznie do czynienia z naprawiaczami Kościoła, zacznę od nich. Hierarchia ważności spraw jest wśród wielu ludzi zajmujących się tymi kwestiami postawiona na głowie. Wysuwają oni postulat dochodzenia do prawdy, który sprowadza się w istocie do tego, by przyjąć wszystkie ich założenia, bo tak…Wydałem kilka książek poświęconych Kościołowi w Polsce i na świecie. Są to najgorzej sprzedające się pozycje w mojej ofercie. Wnoszę więc, że nie o dochodzenie do prawdy chodzi obecnym tu konserwatystom, okay, nie wszystkim, bo zaraz zacznie się kłapanie drzwiami obrażanie, nie o popularyzację właściwych postaw, ale o to by za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. To zaś można zrobić tylko poprzez – wyjęte z medialnego i szatańskiego – powiem wprost – panoptikum kawałki. Proszę Państwa jesteśmy tu już prawie 10 lat, wielu pamięta początki tego bloga, wszyscy widzą jak się całe to przedsięwzięcie rozrasta. Ani razu, podkreślam, ani razu, w swoich tekstach nie sięgnąłem po tak zwane topowe tematy, które mogłyby wywołać natychmiastową dyskusję. Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę – nie można tak robić, albowiem nie pracuje się wtedy na swój sukces, ale na sukces tego, kto aranżuje dyskusje w przestrzeni publicznej i buduje tam hierarchie, z mojego punktu widzenia, całkowicie fałszywe i zbędne. Jeśli zaś ktoś przychodzi tu i oznajmia nam, że wierzy w to iż porządek oglądany w monitorze, telewizorze czy gdzieś, jest powszechnie ważny i należy dyskutować w oparciu o obecne tam priorytety, ten mówi tyle jedynie, że chce rozwalić żywe i potrzebne dyskusje czynne tu cały czas i podporządkować je temuż ogólnemu- medialnemu porządkowi. Ja wiem, że się narażę wielu ludziom, ale w mojej ocenie spór pomiędzy tradycjonalistami a Kościołem ma wymiar jedynie medialny. Jest to spór z łatwością wykorzystywany przez różnych spryciarzy do zarobienia paru groszy i chwilowego lansu. Jest to także spór o dostępność i jakość charyzmatów. Ktoś tu niedawno wymienił jezuitów w Chinach, których misja została odwołana. Otóż ojcowie jezuici, żeby prowadzić misję w Chinach musieli mówić po chińsku, znać tamtejsze uwarunkowania i ryzykować wiele. Mam wrażenie, że wielu tradycjonalistom wydaje się iż wystarczy modlić się według określonych zasad, uczestniczyć w tradycyjnej mszy i mieć dużo dzieci, żeby czuć się lepszym katolikiem niż reszta. Ja zawsze mam ochotę zapytać tych wszystkich ojców licznych rodzin deklarujących konserwatyzm w każdym wymiarze życia, czy biorą zasiłki od państwa na te dzieci. Czy na przykład nie myśleli o tym, by założyć jakąś spółdzielnię jak ksiądz Bliziński i czy nie martwią się o swoje zbawienie uczestnicząc w przedsięwzięciach określanych czasem mianem szarej strefy. Bo jeśli biorą te zasiłki, a jednocześnie oszukują państwo w imię dobra swoich licznych dzieci, to moim zdaniem coś jest nie halo w tym układzie. Ja oczywiście wiem, że o wiele łatwiej jest dyskutować czy msza powinna być odprawiana według rytu trydenckiego, obojętnie co to mogłoby dziś znaczyć, czy też nie. No, ale według mnie to jest właśnie owo podporządkowywanie się narzuconej przez nie wiadomo kogo hierarchii medialnej. Ja to piszę ze spokojem, albowiem to zwykle tradycjonaliści są zatroskani o moje zbawienie i zbawienie tych, którzy nie uważają papieża Franciszka za zdrajcę i odszczepieńca. Zwykle nie zabieram głosu w takich sprawach, po części dlatego, że mnie to z istoty nie interesuje, modlę się tak jak wszyscy w Kościele i już. Po części dlatego, że wiem z całą pewnością iż podejmowanie takiej dyskusji nie spowoduje niczego dobrego. Dziś jednak postanowiłem na chwilę odłożyć swoje zasady na bok. Po części dlatego, że przeczytałem komentarze pod tekstem pantery. Szczególnie wkurzył mnie jeden dotyczący pochówku króla Ludwika XVII, którego nie można ruszyć ze zbiorowej mogiły, bo takie są najświętsze zasady. Gówno prawda, a nie najświętsze zasady. Nie można go ruszyć, bo to by oznaczało, że jeszcze jakaś poza brytyjską monarchia rości sobie prawa do zarządzania światem nadprzyrodzonym. I to jest clou, nie żadne zasady, nie żadne monarchistyczne, francuskie przesądy. Francuzi to banda tanich cwaniaków, mają w nosie swoją historię i swoich królów, a siły szukają nie w przeszłości, ale wprost w prostytuowaniu się za marne grosze i przyjmowaniu za swoje wszystkich oszukanych pomysłów, na swoją własną zgubę. Im grubszą politurą tradycjonalizmu i świętych zasad są te pomysły pokryte, tym lepiej, można bowiem bezpiecznie przed nimi czapkować i czuć się zupełnie wyjątkowo nie robiąc nic i nie podejmując ryzyka.

Co jest ważne? To, że stary, uniwersalny porządek katolicki został rozbity, zdewastowany, zbałkanizowany w wymiarze politycznym i zastąpiony mniejszymi porządkami. Odpowiedzialni za to personalnie są Brytyjczycy. W mniejszej części Francuzi i Niemcy. Rosjanie w ogóle nie są za nic odpowiedzialni, bo to jedynie narzędzia, dość przy tym tępe, nawet jeśli mają tytuły naukowe przed nazwiskiem. I nie ma doprawdy znaczenia czy ten lub inny Rosjanin świetnie gra w warcaby czy brydża. Ponieważ Kościół nadal istnieje i jest powszechny, najważniejszą kwestią dla jego wrogów jest utrzymywanie owej bałkanizacji w wymiarze politycznym. Jest jednak jeszcze jedna ważniejsza rzecz – moderowanie buntu przeciwko Kościołowi. I to się odbywa w dwóch wymiarach, takim jak nam pokazał Smarzowski – a przypomnę, że już przy filmie „Wołyń” ostrzegałem, żeby nie klaskać temu gnojowi – i poprzez zarzuty wobec papieża o sprzeniewierzenie się doktrynie. Mili Państwo, którzy zarzucacie tu różnym osobom, w tym mnie samemu, że nie dostrzegamy kryzysu w Kościele, zastanówcie się chwilę. Dostrzegamy go, ale receptą na kryzys nie jest wymiana papieża na lepszego, nie jest nią także uczestnictwo w moderowanych dyskusjach. Tą receptą jest wiara i dyscyplina. Ta zaś wyraża się w uporczywej pracy. I nie mówcie mi tu teraz o pracy nad sobą, bo to jest kolejna zabawka dla idiotów. Znam różnych co pracowali i pracują nad sobą tak intensywnie, że nie ma ani jednego efektu tej pracy. To znaczy sami zainteresowani twierdzą inaczej – efekty są, ale w środku i widzi je tylko Pan Bóg, on też będzie je oceniał, a nie my. Muszą być efekty pracy. Podkreślam efekty pracy. I nie pokazujcie mi teraz zdjęcia swoich siedmiorga dzieci, bo się wkurzę naprawdę. Jakie są efekty pracy…proszę bardzo, chętnie o nich posłucham.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  30 komentarzy do “O młodych autorach i tradycyjnym rycie”

  1. „Tą receptą jest wiara i dyscyplina wężykiem…

  2. Można też podświetlić

  3. Ci, którzy liczą na to, że msze odprawiane w rycie trydenckim są zbawieniem dla KRK podobni są pewnym panom, z tytułami naukowymi, którzy próbowali lansować JOWy jako cudowny lek na wszystkie polskie przypadłości.

  4. Takie spojrzenie na tradycjonalistów atakujących papieża jest słuszne,niestety mimo,że są to z całą pewnością porządni ludzi to chęć bycia jeszcze lepszym jeszcze bardziej prawdziwym wielu zaprowadziła na manowce,no ale pycha to najbardziej przebiegły i podstępny grzech,mi dużo dają do myślenia słowa Jezusa – celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do Królestwa niebieskiego.

  5. Inni z kolei mówią o obniżaniu podatków.

  6. Nigdy ponadto nie ma pewności, że z tradycjonalistów nie wydestyluje się jeszcze bardziej tradycyjnych tradycjonalistów, a nich już takich najbardziej prawdziwych kibiców i pankowców

  7. jest jeszcze jedna przyczyna powtarzania tego samego po dekadzie. Przyczyna i konieczność. Niektórym tyle czasu zajmuje zrozumienie. Pożegnałem się z pewnym forum na którym figurowałem pod dwucyfrowym identyfikatorem. Przewidując w Europie ruchawki, zamachy i quasi stany wyjątkowe. Przy okazji prób wywłaszczenia działkowców na rzecz gmin co według mnie miało przy ówczesnej patologii skutkować pozbawieniem miast elementów zieleni, emerytów jedynego ruchu jakiego zaznają a mnie osobiście owoców i warzyw uprawianych, a nie produkowanych.
    Oczywiście ludki przyzwyczajone do wróżb spełniających się natychmiast, żegnały mnie szyderczo. Gdy zaczęły się pierwsze kłopoty z nachodźcami, wstąpiłem na chwilkę, z pytaniem czy już zrozumieli, po paru zamachach ponownie spytałem. Nie nauczyli się niczego, dla nich rewolucja nie może być krocząca, musi eksplodować. Są jak żaba w gotującej powoli się wodzie, której jest mile cieplutko. Po krwawym zamachu w Paryżu, już się nie odezwał żaden.  Jestem niezdyscyplinowany, wiem że umiem pisać, a razie ralizuję się na innym polu, a do powieści wrócę, kiedy będziesz nosił siwe wąsy.

  8. Moje efekty pracy są żadne, póki co, niestety (lub bardzo niewielkie). Na razie pracuję, by się to zmieniło.

  9. „próbowali lansować JOWy jako cudowny lek na wszystkie polskie przypadłości”.

    Rozumiem że jesteś specjalnej troski ale nie mieszaj proszę sacrum z profanum.

  10. Efekty pracy? No, to się cosik pochwalę.

    Ksiądz Proboszcz odmawia po Mszy Świętej Modlitwę do Św. Michała Archanioła, zgodnie z zaleceniem Papieża Leona XIII. Nie kręci nosem na wyciąganie starych ornatów, alb i komż. Procesje, kiedy się tylko da są odprawiane, podobnie pokropienie wiernych, czy różne poświęcenia. Odprawia Msze Święte wotywne ku czci NMP ( z zapomnianych Świąt Maryjnych), czy Świętych Pańskich. Kadzidło jest częściej używane niż w okolicznych parafiach. Druga modlitwa eucharystyczna jest używana nie tak często jak dawniej. Zaakceptował kolor czarny szat liturgicznych na pogrzebach i w Dzień Zaduszny. Na razie tylko tyle przypomniałem sobie.

    Wiem, że to są sprawy drugorzędne, ale dobre i to. Byle metodycznie i spokojnie.

  11. >biorą za materię twórczości swoje własne wzruszenia…

    Młodzi muzykanci mają lepiej.

    Wierna publiczność

  12. Artykuł stawiający do pionu naprawiaczy wszelkiego rodzaju..dobre.

  13. No ale to papież przywrócił modlitwę do Michała Archanioła

  14. Ale proboszczowi musiał ktoś o tym podpowiedzieć.

  15. Stawiam na ustną podpowiedź od księdza infułata.

  16. to myślenie czysto ludzkie, no chyba że wiara i Bóg to tylko zjawiska socjologiczne.

  17. To jest standard w każdej redakcji, że co 10 mniej więcej lat wałkuje się to samo. A w kalendarzu liturgicznym nawet co rok i co trzy. Kwestia czy się od tego wałkowania głupieje, czy mądrzeje.

  18. Tak…

    … artykul  Gospodarza rewelacyjny  !!!

    Wiara i dyscyplina… w zasadzie to wszystko w temacie.

  19. Dyscyplina pisarza.

    Po pierwsze składam hołd dyscyplinie księży oraz … żon i matek. Od ich codziennej dyscypliny zależy dobro innych, za które rzadko otrzymują podziękowanie.

    Przy obiedzie obejrzałem dziś fragmenty rozmowy z angielskim miłośnikiem kultury francuskiej, a zwłaszcza Flauberta i jego Pani Bovary, którą on uważa za największą powieść. Spodobało mi się to co powiedział o dyscyplinie pisarza. Tekst dobrego pisarza jest jak wiersz. Nie można z niego wyjąć jednej linijki, by nie zniszczyć reszty. [Szkoda, że szkolne lektury wystarczy przelecieć opuszczając całe strony]. To spostrzeżenie odnosi się głównie do opowiadań. W powieściach pisarze gubią tę zasadę [może chodzi o płatną wierszówkę?].

  20. Fenomenalny wpis…

    … Panie Gabrielu,  po prostu  fenomenalny, a zwlaszcza ostatni akapit  !!!

    Moj efekt pracy i mojej rodziny… to to, ze wiazemy koniec z koncem  bez kredytow czy pozyczek bankowych,  bez grantow,  bez  korzystania z tzw.  znajomosci… tylko codzienna, konsekwentna, ciezka praca, bywa ze czasami ponad sily… zima troche lzejsza… bez wczasow, urlopow czy innych wyjazdow, bo szkoda przep******c  na glupoty tak ciezko zarobione pieniadze…

    … sadze, ze tym akurat po wielu latach moge sie pochwalic, bo dzisiaj uwazam to zrzadzenie za najwazniejsze w moim i mojej rodziny zyciu… i oby tak bylo dalej… choc jeszcze pare ladnych lat temu wcale tego nie bylam pewna… zaprawde niezbadane sa wyroki boskie  !!!

  21. Tak, tak, należy jeszcze podwyższać. Ech!

  22. Tak. Dyscyplina i praca. Paryżanko masz rację całość tekstu świetna a szczególnie podsumowujący ją ostatni akapit.

    Na moim urzędniczym osiedlu jest tradycyjnie, zakonnicy są lubiani, a Kościół zawsze pełen, to szczególnie widać choćby w procesji Bożego Ciała, w ilości ministrantów, liczebności chóru, i niech tak będzie. Życie toczy się jednakowo od lat od kiedy osiedle zbudowano, ludzie lubią stabilność a jako wierni lubią niezmienność zasad, które od zawsze odróżniają ziarno od plew.

  23. Dokladnie…

    … ludzie – wprost – kochaja stabilnosc… dyscypline i niezmiennosc zasad… moze nie zawsze tylko o tym wiedza, ale przyjdzie czas kiedy kazdy z nas sie o tym przekona… to naprawde tylko kwestia czasu i doswiadczenia…

    … i im szybciej sie o tym przekonamy tym lepiej dla nas samych i naszych bliskich…

    … tak… dyscyplina, praca… zrozumienie, harmonia to to czego potrzebujemy najbardziej… a bez tego nie sposob zyc i funkcjonowac  !!!

  24. Czytam większość tekstów gospodarza. Ten wydaje mi się wyjątkowo trafiony. Okazuje się że nie osiągnąłem wiele, nawet dzieci mam tylko dwójkę . Kurde.

  25. „Ja wiem, że się narażę wielu ludziom, ale w mojej ocenie spór pomiędzy tradycjonalistami a Kościołem ma wymiar jedynie medialny.”

    Czyli jaki? Dla picu? Dla zabawy? Dla zwrócenia uwagi na siebie? Raczej pudło… (czyli naraził się Pan – mi).

    „Mam wrażenie, że wielu tradycjonalistom wydaje się iż wystarczy modlić się według określonych zasad, uczestniczyć w tradycyjnej mszy i mieć dużo dzieci, żeby czuć się lepszym katolikiem niż reszta.”

    (pogrubienie powyżej – moje) Czy nie sądzi Pan, że skuteczna motywacja na poziomie uczuć, choć jest możliwa, ale jednak nie przez 40 z górą lat (tyle istnieje zorganizowany posoborowy ruch „tradycyjny”). W Polsce – dobrze ponad 20 lat… Same uczucia i chęć „sławy” medialnej nas napędzają? Piszę – nas, bo o sobie także. Proszę Pana – gdyby to na uczuciach stało – skończyłoby się dawno. I pewno w niejednej osobistej historii tak mogło być – wtedy po paru latach takich ludzi już w gronie tradycyjnym nie ma (znajdują sobie inne „hobby”).

    Ale zapewniam Pana, że są wśród nas (czyli po tradycyjnej stronie) ludzie, dla których cena nie gra roli. Nie wiem, czy jestem zrozumiały, o co mi chodzi z tą ceną. Otóż chodzi mi o przypowieść o perle. Czytamy tam: człowiek znalazł perłę. Poszedł – sprzedał wszystko co miał i kupił to pole z perłą. Jeżeli się płaci „wszystkim, co się ma” – to tego się nie robi dla picu, emocji i uczuć. Za duża cena na wygłupy. To się robi tylko i wyłącznie „na poważnie”.

    „Ponieważ Kościół nadal istnieje i jest powszechny, najważniejszą kwestią dla jego wrogów jest utrzymywanie owej bałkanizacji w wymiarze politycznym. Jest jednak jeszcze jedna ważniejsza rzecz – moderowanie buntu przeciwko Kościołowi. I to się odbywa w dwóch wymiarach, takim jak nam pokazał Smarzowski (…)– i poprzez zarzuty wobec papieża o sprzeniewierzenie się doktrynie.”

    Owszem – Kościół będzie istniał zawsze, ale nie jest wcale powiedziane, że przetrwa zawsze wielki, liczny, silny, mający realny wpływ na społeczeństwa. Może też przetrwać (istnieć) w katakumbach lub np. na innym kontynencie. A czy ewentualny upadek (w znaczeniu istotnych ran, a nie zgonu!) zgotują Mu bardziej gorszące skandale i prawdziwe odstępstwa od własnych zasad, czy też pytania o wierność doktrynie?

    Otóż Kościół z definicji musi być wierny doktrynie, bo po to istnieje – by zachować i przekazać depozyt, skarb, tajemnicę. Jeśli tego nie czyni – zamienia się w organizację. Ludzką, doczesną …

    Myślę, że ciągle Pan „tradycyjnych” ocenia po wierzchu, z okien przejeżdżającego pociągu. Jednak – nie ma to jak spotkać prawdziwego człowieka i  z nim pogadać. Może będzie okazja…

  26. Nie byłem jeszcze na mszy trydenckiej, ale Braun na około ją poleca.

    Całkiem możliwe, że zacznę na nią uczęszczać, bo mam już dość tych zmieniających się w trakcie mszy aranżacji, raz deklamujemy innym razem pół-śpiewany albo śpiewamy z organami albo jeszcze przy dźwięku bębenka. To jest dobre, ale dla jakiejś katakumbowej gawiedzi. Możliwe, że to są właśnie próby wstępne.

    Ja rozumiem Gospodarza, że ten tradycjonalizm wyprodukuje w rezultacie jakichś katolickich purytanów,  obsesyjnie szukających prostych (jak cięcie mieczem) rozwiązań problemu.

    Problem w tym, że tych prostych rozwiązań chyba nigdy nie dało i nie da się wprowadzić. Zawsze jest raczej na zasadzie, że „wiele się musi zmienić, aby wszystko zostało po staremu”. Robi się przedstawienie pt. transformacja, wszystko zaczyna być w kolorze, ludzie myślą, że nastąpił wielki przełom.

    Podobnie było z Reformacją, jedni mówią to, drudzy tamto, że Kościół już sam wyczuwał potrzebę reform itp. Na prawdę nie można się w tym odnaleźć przede wszystkim ludziom bardziej inteligentnym.

    Gospodarz ma rację, że Kościół został zbałkanizowany i całkiem możliwe że jesteśmy na równi pochyłej, która kończy się w katakumbach.

    Tradycjonaliści bajają o jakichś odsieczach wiedeńskich i krucjatach a jedyną krucjatę jaką są obecnie w stanie zmontować to ta bezbronna z udziałem dzieci (azymut Palmira).

    Jest ogólnie trochę burdel w Kościele tzn. każdy znajdzie coś miłego dla siebie, aby się ekscytować.

    Stanisław Lem, który z Kościołem miał niewiele wspólnego, ale powiedział kiedyś ważne słowa „jak już można wszystko to właściwie niczego robić nie warto”
    A na dodatek dr Jan Przybył nie wierzy w prywatne objawienia i w ogóle Kościół instytucjonalny mu nie leży a do tego ma ciągoty na wschód.

    Żaden z autorytetów których śledzę nie jest w stanie zdefiniować, jak ten Kościół po tych setkach lat ciężkich przejść powinien wyglądać. Jakie jest optimum? Wydaje się wszystkie warianty organizacji zostały już przetestowane. Więc w czym problem?
    Ale to co doświadczony w sprawach Anglii dr Jan Przybył sugeruje nie wydaje mi się aby było w stanie stawić czoła korporacjom z City.

    Pan-u Nikt też wydaje się, że wierzy w boską opaczność, bo większość czasu tylko pluje się na Żydów i papieży na przynajmniej 3 pokolenia wstecz włącznie z Janem Pawłem II.

    To co się po prostu dzieje to są przemiany, które zajmują więcej niż 5 pokoleń i każdy dostaje bzika, bo nie może się pogodzić z faktem, że nie ma na te przemiany większego wpływu, a podstawowym problemem jest jakość i postawa przeciętnego Europejczyka w tym Polaka, to jest po prostu AD408.
    https://www.youtube.com/watch?v=ltjH6HPs7vg

  27. Mnie tylko zastanawia, skoro to co powiedział profesor Kucharczyk, to dlaczego tymi barbarzyńcami, którzy wbili osikowy kołek Zachodniemu Imperium Rzymskiemu byli heretykami. Ja spodziewałbym się, że to katolicy będą po właściwej stronie muru obronnego. I wszystko wskazuje na to, że tym razem będzie podobnie a katolicy będą tylko tłem.

  28. Ciekawe intuicje. Z moich doświadczeń i obserwacji – jest dość powszechną postawą wśród tradycjonalistów choćby z FSSPX (Bractwo Kapłańskie św. Piusa X) taka kontestacja tzw. „nowej” Mszy, że posuwają się oni do rad, żeby wierni Bractwa w ogóle na nią nie uczęszczali. Niektórzy księża Bractwa, nawet swoich wiernych do tego zobowiązują, nakłaniając, by co niedziela jeździli po kilkadziesiąt kilometrów do kaplic Bractwa, albo nie chodzili do kościoła wtedy wcale. Poza problemem moralnym, widać poważne niebezpieczeństwo właśnie dla wiary. Wszystko to budzi mój najgłębszy sprzeciw.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.