mar 182023
 

W zasadzie tekst ten powinien nazywać się „ O molestowaniu i uzależnianiu księży i urzędników”, ale niech już tak zostanie. O co chodzi? O łatwość z jaką ludzie sprawujący pieczę nad organizacją oddają swoje prerogatywy w ręce nasłanych destruktorów. Obserwujemy to z zewnątrz i nie wiemy dokładnie jak prowadzony jest taki mechanizm, ale widzimy efekty jego działania. Oto księża, bo głównie o nich chodzi są uzależnieni od ludzi takich jak Terlikowski. Urzędnicy zaś i częściowo politycy uzależnieni są od ludzi takich jak Tokarczuk. Na decyzje urzędników Tokarczuk wpływa słabo, ale za to stanowi klucz do komunikacji pomiędzy nimi, a tak zwaną światlejszą częścią społeczeństwa. Do czego zaś służy Terlikowski wszyscy widzimy. On także jest traktowany poważnie, albowiem w czasie swojej kariery – jak przypuszczam – duchowni powierzyli mu wiele sekretów, z których on gotów jest zrobić jakiś użytek. Jak to w ogóle było możliwe, że ktoś taki znalazł się w tym miejscu, w którym jest? To moje osobiste zdanie i ono nie musi pokrywać się z prawdą – sądzę, że przyczyną jest lenistwo duchownych. Nie mogę wskazać konkretnie których, ale też trudno znaleźć inne wytłumaczenie. Terlikowski podobnie jak Tokarczuk w przypadku urzędników wysokich szczebli i polityków, jest elementem łącznikowym pomiędzy nimi, a tą częścią społeczeństwa, która rozumie i czuje więcej. Jak widzimy w opisanych tu transakcjach ważny jest schemat, a nie osoby. Te są elementem drugoplanowym, Terlikowskiego można by zastąpić stosunkowo prosto kimś innym, on jednak bardzo pragnie być tu gdzie jest i tam pozostaje. Ludzie posiadający w swoich rękach moc i władzę zdają się, w kwestii najważniejsze – komunikacji z ludem – na pośredników, o których nie wiedzą absolutnie nic, ponadto, co zostało spreparowane. Nawet jeśli się czegoś dowiedzą, przeważnie jest już za późno, albowiem charyzmaty zostały przekazane, a moc jest teraz w rękach owych pośredników, którzy występują w roli sędziów i prokuratorów, prowadzących całkiem bezpiecznie, niespiesznie w dodatku i bez stresu sprawy oskarżycielskie przeciwko nieżyjącym osobom, które stanowią najważniejszy element opisywanej tu komunikacji między ludem, a władzą kościelną i świecką. Można więc powiedzieć, że pośrednicy zastąpili lub próbują zastąpić tych zmarłych wobec których prowadzą swoje postępowanie. I można też rzec, że właśnie w tym celu zostali powołani. W celu przywłaszczenia sobie charyzmatu nieżyjących osób. To zaś oznacza po prostu realną władzę. Na razie jesteśmy na etapie polemik z Terlikowskim i księża toczą z nim jakieś dyskusje. On zaś robi swoje, bo wreszcie może. Nie jest już pokornym, oczernianym „pierwszym chrześcijaninem”, który czeka na męczeństwo w korytarzach TVP, bo nie chcą z nim rozmawiać w studio. Jest prokuratorem z nadania, a wkrótce zostanie sędzią. I w imię prawdy oraz sprawiedliwości zrobi tu taką rozpierduchę, o jakiej się nikomu jeszcze nie śniło. I wielu duchownych będzie klaskać, a także wskazywać swoim wiernym, że postawa, którą przyjął Terlikowski, a także jego metody są godne naśladowania. Nie da mu się już bowiem odebrać władzy. Została ona bowiem przejęta w powolnym bardzo, ale konsekwentnie prowadzonym procesie. Przebiegał on jawnie, ale jednak był ukryty. Wszyscy go widzieli, ale nikt mu nie zapobiegł, albowiem nikt nie domyślał się nawet jaki będzie jego finał. Nikt też nie sądził, że w ogóle chodzi o jakiś finał, wszyscy z ochotą uczestniczyli w dyskusjach prowadzonych przez Terlikowskiego i usiłowali odnieść się do stawianych przez niego problemów. A jego głównym uwierzytelnieniem, z którym nie dało się polemizować, była duża rodzina. Człowiek posiadający dużą rodzinę i oddany jej bez reszty, nie może mieć złych zamiarów, a jego dusza i myśli muszą być czyste – tak myślało wielu duchownych i w licznych przypadkach stan ten trwa nadal. Tak zostało skonstruowane to narzędzie, którego działanie dziś obserwujemy.

Dlaczego tak się stało? Moim zdaniem pakiet właściwości, jakimi opisywana jest właściwa postawa wiernych jest zbyt ubogi i prosty, a co za tym idzie nie gwarantuje bezpieczeństwa, ani samej konstrukcji, ani wiernym. Osiem błogosławieństw to szyfr, którego nikt z przychodzących do kościoła ludzi nie rozumie do końca, na ich podstawie nie są formułowane żaden postulaty wobec wiernych i nie ma zrozumiałych, współczesnych opisów postaw, które można by z błogosławieństwami porównać. A to jest dość istotne. Tak myślę. Problem bowiem, z którym się zmagamy dotyczy wiernych i komunikacji z nimi. Tę wielu duchownych scedowało na postaci wcale nieciekawe, takie jak Terlikowski uważając, że on sam starczy za wszystkie przykłady do naśladowania. Ma dzieci, jest wykształcony, czyta encykliki, omawia je i pokazuje się w mediach. Czegóż tu więcej chcieć? No właśnie – czego?

Może na początek tego, by ludzie wypowiadający się w imieniu wiernych nie sugerowali tym wiernym, że Kościół to organizacja kryjąca przestępców seksualnych? Może na początek zażądajmy, by duchowni nie tłumaczyli nam niczego przez pośredników, którzy swoją postawą ich obezwładniają lub wyręczają. Czy to w ogóle jest możliwe? Przy tej ilości powołań chyba nie, jesteśmy więc – my wierni – skazani na rozstrzyganie takich spraw jak te prowadzone przez Terlikowskiego, we własnych sumieniach. To zaś oznacza niezgodę wobec tych duchownych, którzy go promowali i promują. I oznacza także niezgodę na dyskusję w rejestrach, w które dialog Kościoła z wiernymi zepchnął Terlikowski. Nie chcemy tego, mówimy to wyraźnie, nie podoba nam się to. Kwestia czy to kogokolwiek obchodzi pozostaje otwarta. Moim zdaniem powinni obchodzić, albowiem tylko wierni mogą przeważyć szalę w tej prowokacji i dać wyraźnie znać Terlikowskiemu i jemu podobnym, że takie numery tu nie przejdą, obojętnie ile razy powoła się on na sprawiedliwość i inne wartości. Tylko wierni mogą obronić Jana Pawła II. I powinni to robić przy każdej możliwej okazji, najlepiej poprzez zakrycie uszu swoich dla argumentów używanych przez Terlikowskiego. I w żaden sposób nie powinni się z tym człowiekiem i jemu podobnymi komunikować, za to więcej uwagi poświęcić i czasu poświęcić swoim pasterzom. Oni bowiem także potrzebują wsparcia. Czy szukają go we właściwych miejscach? To już nie nam oceniać. My mamy trwać.

Na dziś to tyle.

  7 komentarzy do “O molestowaniu i uzależnianiu Kościoła i państwa”

  1. czyli po prawej stronie ..

    sytuacja jest  jak z tym sznurem sfinansowanym dla potrzeb rewolucji, zeby  potem rewolucja na tym sznurze powiesiła tych co jej utorowali drogę  do zwycięstwa ……..nie spostrzegliśmy /ufni/ że …. w życiu trudno jest przetrwać bez czujności rewolucyjnej

    jesteśmy ufni  katolicy i nierewolucyjni  i zasada miłosierdzia nakazuje nam przekazanie trudnych spraw na poziom boskiej instancji

    jednakże  w realu  nie wolno błędom pobłażać ,

  2. jeśli sa błędy w doborze kadr, nie czekajmy… , jeśli wypowiedzi osób pchających się do reprezentowania nas, odbiegają od  przyjętych przez nas norm, trzeba odsunąć  takie  postaci od zabierania głosu w naszym imieniu, … bo nas na tym /mój komentarz powyżej/ sznurze powiesza

  3. „… sądzę, że przyczyną jest lenistwo duchownych.” Może lenistwo, może naiwność. Ale pamiętajmy, że Kościół był  zinfiltrowany przez SB a lustracji (oficjalnej przynajmniej) nie przeprowadzono. Czy w Rywinlandzie tajne służby nie interesowały się Kościołem? Nie wiemy.

  4. Świat jest w kreowanej równowadze, której elementem rzeczywiście jest Terlikowski. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jest tam gdzie jest dzięki wybitnym talentom. Ale trzeba przyznać, że świadomie lub nie ustawia żagle pod wiatr.

    W swojej wrodzonej naiwności myślałem, że to wiatr znajduje człowieka, a jest dokładnie odwrotnie. W świecie, gdzie posada babci klozetowej była do niedawna (a może nadal jest?) z układu czekanie na rydwan z zaproszeniem do pierwszej klasy jest stratą czasu…

  5. Jozef Orzeł w klubie ronina do dyskusji z zaproszonym ks.Prof. Waldemarem Chrostowskim doprosił owego Terlikowskiego, jakiegos ” eunucha „i kogos tam  jeszcze. A w panelu na temat ” Izrael, Zydzi, Polacy” w tymże klubie do dyskusji tez byl doproszony Terlikowski.  Zobaczcie to panstwo, To skandaliczne lekcewazenie…. Ludzie ! telewizory  na smietnik,   cala naprzód do nauki – matematyki, geometrii, astronomii, muzyki, do czego tam kto ma talent , nie lekceważąc robót fizycznych, bo one sprzyjają mądrości

  6. W czasach przedPiSowskich widziałem w TVP program poświęcony problemom Polski i Polaków, a konkretnie rzekomym wadom Polski i Polaków, o których z wielkim zatroskaniem i zmartwieniem deliberowało trzech gości, tak prowadząc dysputę, żeby sobie jak najbardziej dowalić, z pozycji rzekomej samokrytyki. Rzekomej, bo wszyscy albo mieli, albo mogliby bez problemu mieć paszport zadziornego państwa znad Morza Śródziemnego. Jaka staranna aranżacja! Jaki doskonały dobór zawodników!

    A przecież nie chodziło i nie chodzi o jeden program! Gra szła i idzie o całe, dokładnie i wielowarstwowo, rozpisane przedstawienie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.