Zacznę od anegdoty. Oto mam przed sobą uroczą zupełnie i grubą książkę z ilustracjami Mai Berezowskiej. Nosi ona tytuł „Anegdoty i sensacje obyczajowe wieku oświecenia w Polsce”. Wydano ją w roku 1958 w całkowitej nieświadomości nadchodzących czasów oraz ograniczeń towarzyszących nam dzisiaj. W podtytule tej grubej księgi mamy jeszcze coś fantastycznie znamiennego, słowo „facecje” mianowicie. Bo książka ta jest pełna facecji. Ja nie jestem dobrym facecjonistą, więc cytując fragment dzieła zrobię to pewnie koślawo, ale obiecuję, że się postaram. Rzucę tu jeszcze wcześniej myśl taką – styl polskich autorów piszących o dawnych czasach ma charakter dwojaki i niezmienny. Oni są albo facecjonistami, albo pokonanymi republikanami jęczącymi pod butem tyrana. Żadnych innych opcji na terenie naszego kraju, jeśli idzie o autorów historycznych nie uruchomiono. Dziś będzie trochę o jednych i trochę o drugich. A teraz anegdota, której autor jest niestety nieznany.
To co następuje, słyszałem z własnych ust księcia generała Czartoryskiego. W młodości swojej będąc w Londynie, wchodzi do sklepu Dekanda pomnażających i zbliżających szkieł. Zastaje tam dwóch polskich Żydów, z których starszy wiekiem targuje okulary; książę je płaci i daje mu mówiąc po polsku: „Masz Żydku!” Na te słowa Żyd mówi : „To waćpan Polak? A skąd wać jesteś?”Książę na to: „Z Jarosławia!” „Otóż i ja z Jarosławia – Żyd na to – czy wać nie pana Wapiaskiego syn albo pana Sławika?” Drugi Żyd, młodszy, patrząc w księcia jak w tęczę, mówi do starszego: „Ciszej głupi, to książę Adam!” Na to obadwa upadają mu do nóg, a książę w nogi. Rozeszła się wieść po Londynie, że ktoś przemówiwszy do polskich Żydów nieznanym językiem sprawił iż popadali przed nim na twarz.
Wielu pewnie sądzi, że anegdota ta dotyczy średniowiecznych stosunków panujących w jak najbardziej oświeconej Polsce, stosunków które karzą Żydom padać na twarz przed magnatem i od razu czynią ich gorszymi w stosunku do tegoż magnata oraz innych podobnych mu postaci. Nic bardziej błędnego. Ta historia świadczy o tym, że Żydzi w Polsce mieli taką samą pozycję finansową jak magnaci a do tego mogli, o czym książę Adam nawet nie myślał, targować się w drogich londyńskich sklepach. Ich wykluczenie było oczywiście widoczne, ale nie oznacza to wcale, że tęsknili oni do asymilacji. Niby dlaczego mieli tęsknić? Do ponoszenia kosztów takiej asymilacji i wydawania bez sensu pieniądze na reprezentację swojej nowej, pozycji i stanu? Nie po to przecież polski Żyd myślał o asymilacji, żeby zająć miejsce jakiegoś pana Wapiaskiego czy Sławika, mieszczan jarosławskich. On myślał o niej, bo miał szczery zamiar zająć pozycję księcia Adama. No, ale to przyszło później, bo najpierw należało się pozbyć księcia i jemu podobnych nierozsądnych ludzi, którzy w sercu Londynu fundowali przypadkowym Żydom okulary. Tę kwestię rozstrzygnął zaborca, a później liczne rewolucje z programem socjalnym w tle. Te okulary zapewne nie były małym wydatkiem i nie każdy polski Żyd mógł sobie nań pozwolić, ale wielu mogło. Ciekawe ilu polskich magnatów podróżowało do Londynu i odwiedzało sklep Dekanda z pomnażającymi i zbliżającymi szkłami? Myślę, że magnaci byli w mniejszości. Anegdota ta świadczy także o tym, że widok Żydów padających przed kimś na twarz, był w mieście Londynie absolutnym kuriozum, choć pewnie przed swoimi angielskimi panami na twarz padali Hindusi, Chińczycy i czarni służący. No, ale nie Żyd i nie w sklepie Dekanda, to są rzeczy niemożliwe do wyobrażenia. Świadom był ich książę Adam i zwiał z miejsca zdarzenia, żeby nie wzbudzać niezdrowej sensacji.
Rozmawialiśmy tu ostatnio o Julianie Klaczce, jego konwersji, a także niezwykłym życiu. Byli nawet tacy, którzy pisali, że ja pochopnie oceniam postawę Klaczki i jego misję. No, ale ktoś zalinkował tekst, gdzie Klaczce poświęcono znacznie więcej uwagi niż w wikipedii i tam właśnie, w tym linku odnajdujemy dwie opisane przeze mnie wyżej metody badawcze stosowane przez ludzi piszących o historii – facecję i żal po utraconej republice. Oto ten link http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje42/text30.htm
Ja jestem szczerze zdumiony łagodną reakcją komentatorów na treści w nim zawarte. Być może po prostu wszyscy są już znudzeni serwowanymi tu atrakcjami i mają ochotę na jakiś wieczorek taneczny, którego ja za nic nie chcę zorganizować. No, ale sami popatrzcie. Ojciec Juliana Klaczki mieszkał w Wilnie i był kupcem sukiennym mającym liczne interesy w Niemczech. Rodzina była po stronie Haskali i nie ukrywała swojej niechęci do chasydów. Klaczko urodził się więc w atmosferze renesansowej prawie otwartości i swobody. No, ale idźmy po kolei. Jak myślicie komu swoje towary sprzedawać mógł kupiec sukienny z Wilna, który dobrze prosperował i stać go było na wszystko? Może armii? Nie sądzicie? Ja jestem wręcz przekonany, że relacje Hersza Lejba z Niemcami polegały na tym, że on kontraktował duże ilości sukna w Grunbergu, dziś Zielona Góra, a następnie sprzedawał je hurtem gubernatorowi wileńskiemu i oficerom intendentury poszczególnych guberni. Sprzedać dobre sukno w Rosji jest niby łatwo, ale jak wiemy na świętej Rusi nic nie może się odbyć bez łapówki, te zaś bywają rozmaitej konsystencji. Wiadomo, że sukna potrzebują urzędnicy, a nie tylko wojskowi, potrzebują go uczniowie gimnazjów, a także studenci na swoje studenckie czapki i mundury. Jest rynek, ale jak się nań dostać żeby uprzedzić konkurencję? No trzeba się zaprzyjaźnić z tymi, którzy decydują kto zostanie dostawcą armii, ministerstwa oświaty i innych ministerstw. Byli zapewne tacy dostawcy, którzy rzecz całą załatwiali na poziomie dworu, ale Hersz do nich nie należał. On musiał tworzyć rzeczywistość na poziomie gubernialnego miasta pełnego chasydów, którzy pluli za takimi jak on. Nie było mu łatwo, całe szczęście otwarta atmosfera miasta i nowe prądy przenikające cesarstwo ułatwiały sprawę. Jego żona zaś, kobieta oświecona i przytomna prowadziła salon, w którym spotykali się wileńscy luminarze kultury, a także przedstawiciele władzy. Czyli konkretnie kto? No, jak to „Dziadów” nie czytaliście? Wszyscy oni: Nowosilcow, Pelikan, Becu i cała reszta zorganizowanej siatki szpiegów, żandarmów i tajniaków pousadzanych w różnych hierarchiach czyhających tylko na awans i łatwe pieniądze. To o nich zwolennicy republikańskiej narracji piszą – elita intelektualna miasta. Jawnie całkiem i, jak mniemam, za przyzwoleniem męża, matka Juliana Klaczki wdała się w romans z Wacławem Pelikanem. Kim był ten pan każdy miłośnik poezji romantycznej na pewno wie. To był rektor uniwersytetu wileńskiego, który wespół z Nowosilcowem, organizował tam spiski niepodległościowe, po to, by za ich wykrycie i aresztowanie zamieszanych w nie dzieci, awansować w hierarchii urzędniczej. Pan ten, jak nam piszą facecjoniści, był też znanym zdobywcą niewieścich serc. Któż to mógł być w przełożeniu na język ludzki? No szantażysta przecież, który w realiach nie dających kobietom zbyt wielu szans na realizację swoich pasji, zajmował się wymuszaniem usług seksualnych i coś tam w zamian oferował. Ja rozumiem, że Hersz miał na niego jakieś haki, a jego układ z żoną był tak otwarty, że nie miał nawet horyzontów, przez co prosperity ojca Klaczki była niezagrożona. Poza tym Hersz miał też zapewne jakieś inne niż sprzedaż sukna zadania do wykonania w mieście gubernialnym Wilnie i nie mógł sobie pozwolić na słabości związane z prostymi emocjami. Wypuścił żonę na tego durnia Pelikana, a sam zajął się montowaniem siatki szpiegowskiej, co w przeddzień wybuchu powstania listopadowego było raczej konieczne i wielce przydatne tym, którzy sprzedawali Herszowi sukno na mundury po korzystnych bardzo cenach. Plotki krążące po mieście, że młody Jehuda jest synem Pelikana, puszczał mimo uszu. Co go to w końcu obchodziło. Mógł w każdej chwili wyjechać do Londynu, pójść do sklepu Dekanda, kupić sobie okulary i zasiąść w jednym z klubów, żeby spokojnie poczytać gazetę.
Idźmy dalej. Młody Klaczko, jako 13 letnie pacholę został ogłoszony geniuszem, a jego wiersze przedrukowały pisma ukazujące się w Niemczech i we Francji. Ludzie, toż on był prawie tak zdolny jak Sierakowski, ten pojawił się nie wiadomo skąd i od razu został korespondentem New York Times, w dodatku najważniejszym w całej Polsce. Czy Wy kochani komentatorzy nie widzicie tych podobieństw? Potem mamy te studia w Królewcu w latach 1842-1847, lata, w których stary Hersz zbankrutował. Ciekawe czemu? Co takiego stało się wówczas w Rosji, w przeddzień Wiosny Ludów, że interes Hersza się położył. Rozumiem, że przyczyną nie była starzejąca się żona, ale coś innego, znacznie poważniejszego. Jehuda zaś, jego syn, nie mając na czesne zostaje przez profesorów szacownej królewieckiej uczelni uratowany. Nikt go nie pyta o forsę, nikt nie stawia mu żadnych warunków, dwie prace seminaryjne zaliczone zostają mu na poczet doktoratu! Ciekawe ilu studentów spotkały podobne ułatwienia? Władze uczelni wysyłają go do Heidelbergu, gdzie Jehuda spotyka Georga Gervinusa. To jest niemiecki liberał, czyli mówiąc po ludzku, szpieg Londynu, przez ten Londyn finansowany. Poznajemy to po tematach jego prac naukowych oraz po tak zwanych zainteresowaniach. Należą do nich – Szekspir i Haendel. Jeden był Anglikiem, a drugi w Anglii mieszkał i był przyjmowany u dworu. Razem z Gervinusem i innymi liberałami Klaczko ma robić rewolucję przeciwko tyranom. Jego samego rzucić chcą na odcinek polski, gdzie – jakież to jednak zaskoczenie – wybucha inspirowana przez niemieckich liberałów rewolucyjka polska. Kiedy jednak okazuje się, że to tylko takie żarty i pieniądze z Londynu przestają płynąć, pan Gervinus przechodzi na finansowanie króla Prus i nadal gada o tendencjach zjednoczeniowych, ale już z innym zaśpiewem, a polską rewolucyjkę się zwija odcinając ją od pieniędzy i dostaw. Pan Mierosławski wraca do Paryża, a młody Klaczko zostaje na lodzie, także w tym Paryżu. Tam wpada na pomysł, by konwertować na katolicyzm, a zwolennicy narracji republikańskiej piszą iż to przez poczucie wykluczenia. Jakie do cholery poczucie wykluczenia mógł mieć ten facet, już jako 13 latek lansowany na geniusza? Jakie poczucie wykluczenia mógł mieć jego ojciec, dostawca sukna dla armii i urzędników, albo jego matka, owijająca sobie wokół palca, tych wszystkich prowincjonalnych durniów w mundurach? Jeśli coś pchało Jehudę ku konwersji to mogła być to jedynie przemożna chęć zrobienia kariery u dworu w Wiedniu, gdzie nie było łatwo, było o wiele trudniej niż w Prusach i mowy nie mogło być o tym, by stanowisko rzeczywistego radcy dworu zajął jakiś Żyd.
W Paryżu odwiedza Jehudę wuj Grunberg. Ach cóż za zbieg okoliczności! On się nazywa tak samo, jak to miasto w Niemczech gdzie produkowano wielkie ilości sukna! Czy to nie jest niezwykłe? Wuj jest oburzony deklaracją Klaczki dotyczącą konwersji. On go chce za wszelką cenę przekonać, że lepiej pozostać przy judaizmie. Wuj podniósł z upadku Hersza, który został jego przedstawicielem handlowym w Wilnie, co tłumaczy się tak, że z agenta niemieckiego, zamienił się w agenta francuskiego, albowiem zabiegi o to, by zawiązać sojusz francusko-rosyjski przeciwko Niemcom, zaczęły się bardzo wcześnie. Oczywiście, możemy przyjąć za dobrą monetę deklarację Klaczki, że wuj go namawiał, ale on jednak się zdecydował, bo chciał być tym docenianym wreszcie i nie pogardzanym członkiem społeczeństwa. No, ale przecież był nim także wcześniej, jako Jehuda Lejb. Jako Jehuda Lejb konferował z Mierosławskim, jako Jehuda Lejb wkraczał na salony generała Dezyderego Chłapowskiego, jako Jehuda Lejb był protegowany przez katolickich księży, jeszcze w Wilnie. O jakim wykluczeniu więc mówimy? Ten facet powinien się raczej zapisać na kurs asertywności, tak był rozchwytywany, jako Żyd przecież. Myślę więc, że musimy wziąć poprawkę na wyznania Klaczki dotyczące jego relacji z wujem. Musimy powiedzieć wprost, że to gadanie o wykluczeniu, w świetle powyższej analizy, a także zacytowanej anegdoty, jest pewnym zabiegiem erystyczym gwarantującym deklarującemu absolutną czystość ocen. Kto się będzie czepiał żydowskiego chłopaka z Wilna, że chciał przejść na katolicyzm? Nie może być inaczej, bo Julian Klaczko nie był człowiekiem zabiegającym o cokolwiek. Jego zaś przejściowe, paryski kłopoty, wynikały z klęski pewnej koncepcji politycznej, której nie udało się przeprowadzić na terenach Królestwa Polskiego. No, ale w roku 1863 już się ją dało przeprowadzić i Julian Klaczko spełnił wówczas powierzone mu zadanie, jak należy, a potem został już tym radcą rzeczywistym dworu. Z czego więc wynikają istotne przyczyny konwersji Żydów na katolicyzm? W przypadku Klaczki były to zapewne polecenia organizacyjne. Jeśli zaś idzie o innych, niżej osadzonych w hierarchiach świata tego, skłaniała ich zapewne ku konwersji łatwość karier w świecie rzymskich katolików, nieporównywalna z brakiem ruchu góra dół wśród ortodoksyjnych Żydów. Społeczności, która była jak naczynie – przepełniała się od czasu do czasu. Gdyby nie wyjście w postaci konwersji, ludzie pochodzący stamtąd, zdolni i energiczni musieliby po prostu zginąć. A tak mogli się uratować i jeszcze osiągnąć sukces. Powtórzę jeszcze raz – łatwość i swoboda poruszania się wśród sobie podobnych, po przyjęciu chrztu, były najważniejszą przyczyną konwersji. Jeśli oczywiście nie liczyć misji politycznych, jak w przypadku Juliana Klaczki.
Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć.
Ciekawy wpis, także w kontekście konwersji masowej (frankiści). Ciekawe jak to wygląda dzisiaj, np. w 3 RP.
Orzeszkowa
=Meir Ezofowicz=
I topienie karaimów przez Żydów (memoria fragilis est) w sadzawce, tak, tak.
Takie teksty jak dzisiejszy dały panu popularność. Nie sprzedaje pan ukrytych archiwów, lecz przedstawia refleksje nad publikacją, niczym tajnym. wiąże się to z tym, co pan napisał na początku o dwóch rodzajach narratywistów, że trzeciego rodzaju „nie uruchomiono”. Uruchomić to można propagandystę, a tacy jak pan uruchamiają się sami (coś podobnego pisał pan o „szkoleniu elit”).
Dzisiaj w 3 RP coraz częściej mamy do czynienia z konwersją na judaizm.
nie tylko w Polsce
ludzie liczą
co się opłaca
Ale przyczyny te same.
Zapewne. Zastanawiam się, ilu z tych konwertytów to krety.
O, to, to. Neofici zawszeć najgorsi.
rozruszałeś mnie tym tekstem.
Ja bym tak nie potępiała neofitów w czambuł. Poza tym mogą to również być potomkowie żydokomuny.
zapomniałem dodać – co do zasady.
Casus Tomasza Turowskiego jak znalazł.
Trafione, zatopione. Dwa dni męczyło mnie, po co właściwie miałby Jehuda Lejb konwertować na katolicyzm w sytuacji, gdy wszystkie interesy społeczności żydowskiej dawnej I RP – przeorientowały się na zwycięskie państwa zaborcze. Po co mu były związki z reprezentantami „państwa upadłego”. W zaprezentowanej w notce układance – wszystko jest logiczne i zrozumiałe.
No, dobra, ale abstrahujac calkowicie od Jehudy i politykierow…
czesto konwersja nie ma nic wspolnego z pytaniem „po co?” (interesy)
Oczywiście, że są, ale wtedy także konwertyta ma ułatwiony awans w różnych hierarchiach.
dobil mnie Hospodin.
wczoraj dostalam miedzy oczy od Brauna:https://www.youtube.com/watch?v=60DPe72bKGE&t=4128s
a dzis Coryllus.
niezly poczatek nowego goda…:(
Dla chcącego – https://chidusz.com/14-krokow-ku-konwersji-na-dolnym-slasku/
ale musi mieć albo wyróżniający potencjał, albo pozycję wyrobioną, albo być zadaniowany. Same dobre chęci nie starczą.
No nie można wszystkich takich potępiać. Neofita którego „znam” i nie potępiam to Paweł z Tarsu. Na przykład. Bo jest wielu innych.
dlaczego – dobił?
jest ciekawie
Dziękuję za radość czytania i dodaję przyczynek do profilu psychologicznego.
Zawiedziony rewolucjonista i prawy demokrata
Tu nie chodzi o potępienie konwersji jako takiej – a o kontekst konkretnej osoby i okoliczności.
Nie chcę przekierowywać Waszej uwagi na to spotkanie, ale w wolnej chwili przesłuchajcie je sobie. Dialog katolicko-żydowski. Michael Schudrich i inni, których nazwisk nie pamiętam. Pytania zadają (lub nie mogą ich zadać) głównie Grzegorz Braun i Tomasz Gryguć (Pan Nikt). Momentami włos się jeży.
https://www.youtube.com/watch?v=KbCnIAgBbY4
Na początek wystarczy to: http://books.openedition.org/pulm/692?lang=fr
bo czasami czlowiek slucha i niby intelektualnie ogarnia i sie nawet zgadza. ale jak widze, ze wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazuja na realizacje tego co Braun juz od dawna nazywa „wyspowa instalacja panstwa zydowskiego w Polsce” to dopiero teraz pojmuje, ze niby go sluchalam, ale nie wierzylam. a teraz to juz, niestety, nie jest kwestia wiary…
Egoizm z godłem komunistycznego despotyzmu – czy ja dobrze widzę datę napisania tych słów: 1849? (Manifest Komunistyczny opublikowano 1848 w Londynie, aż sobie sprawdziłem).
musze sie ostatnio bardzo pilnowac, zeby nie przeklinac na ksiezy…straszne…
pokładam ufność w Bogu
„e) Esej – częścią pogłębiania swojej wiedzy z zakresu indywidualnego poznawania judaizmu będzie praca pisemna.”
„Dodatkowo, będziesz poproszony o napisanie drugiej pracy pisemnej zanim wyślemy Cię do Bejt Dinu.”
Wygląda na to, że chcącym nie może być byle kto. Im są potrzebni inteligentni, wykształceni, sprawni umysłowo. A zarazem dający się indoktrynować:
„8. Spotykaj się z rabinem
żeby było jasne, że te spotkania są bardzo istotne, należy im się osobny podpunkt. Rozmowy z innymi Żydami są również bardzo ważne. Spotkania z innymi rabinami mogą być pomocne. Jednakże elementem koniecznym jest stały kontakt z rabinem, który prowadzi kandydata przez cały proces konwersji.”
Ciekawe, co w zamian konwertyci dostają?
to jest o konwersji na co? Na judaizm rabiniczny, który wg wyjaśnień ks Chrostowskiego powstał ładnych parę lat po Chrystusie ?
(Nie napiszę ile lat po Chrystusie, żeby nie speszyć tych rabinicznych wyznawców, jeśli się okaże że właśnie o takie nawracanie chodzi).
może jak u mormonów – „obowiązek podatkowy”, a może etat ???
No nie wiem. Dla anonimowych osob, na tzw.Zachodzie, przejscie na katolicyzm wiaze sie jedynie z negatywnymi ocenami. W Szwajcarii romanskiej okreslenie „catho” nalezy do najbardziej pogardliwych.
Edyta Stein
Tikkun olam- zmieniaj swiat. Jedno z wezwan religii i cywilizacji zydowskiej moze byc zrodlem motywacji podejmowania roznych aktywnosci. Jehuda, jak czlowiek zdolny i energiczny z zamoznej warstwy Zydostwa, mogl dzialac z wielu pobudek, ale na pewno „zadaniowanie” nie bylo najmocniejszym tego zrodlem.
Dziekuję! I to wszystko Gazeta Polska, AD 1849!
Pacz Pan gdzie ten Sakiewicz nie był i czego nie napisał….
Dziękuję za linka. Wysłuchałem tylko wystąpienia ks. Rytla-Andrianika, w skrócie i rzeczowo opowiadał, czym się już wiele lat zajmuje. Kiedyś słuchałem o tym w RM.
Trzeba uwzględniać dynamikę w czasie – u nas jeszcze nie tak dawno dzisiejsi postępowcy szukali schronienia i opieki na plebaniach – nie można przenosić wprost wszystkiego w czasie i przestrzeni jako reguły absolutnej.
Głodówka w kościele św. Marcina w Warszawie
Proszę tylko zajrzeć pod link i zobaczyć zdjęcie po prawej stronie.
Plebania przy św. Brygidzie w Gdańsku też służyła za schronienie różnym osobom – czas się zmienił, to i ks. Prałat popadł w niełaskę.
To zobaczcie co piszą tu o Klaczce
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/julian-klaczko
Biedak nie chciał robić przykrości ojcu i dlatego po jego śmierci przeszedł na katolicyzm. A wszystko zaczeło się jak mieszkał u Chłapowskiego.
Dobry z niego agent. Natomiast elity okresu zaborów co najmniej naiwne.
Wacław Pelikan był synem Wacława i pochodził ze szlachty. Stąd to typowo szlacheckie nazwisko.
Dobrze, że zwróciłeś uwagę na te daty. Myślałbym, że Klaczko myśli o innym komuniźmie, np. o „agrarnym” w wydaniu carskim. Ale Wiosna Ludów, to zupenie inny kontekst, który czeka, aż Coryllus upora się z innymi herezjami.
Jest jeszcze kilka tytułów z 19. i pierwszej połowy 20. wieku, które nie zostały zawłaszczone. Najwyższy czas by zainwestować.
Efektem jest tak zwany goj, który jest „culturally Jewish”
Napisz proszę, czemu Tobie włos się jeży.
Bo mi się jeżył z formy, jaką przyjęli pytający. Dla mnie kompromitacja wobec szerokiej publiki.
I jakkolwiek mogę się z nimi ideologicznie zgadzać, to forma mi jeżyła włos.
Popieram.
Zdaje się, że o to właśnie chodzi, żeby występować w takich aranżacjach.
Pani Aldona Ciborowska o tekstyliach od 32.20
https://www.youtube.com/watch?v=4wrAdFYoDy8
Warto wysłuchać całości.
”Tikkun olam- zmieniaj swiat”.No, taki Marks,tow.Jagoda,Beria ,etc ,etc… Jakież zmiany!
Siła żydów, czyli z opowiadań Dziadka.
Wyszedł Dziadek przed chałupę i widząc, że przy furcie Babcia rozmawia z żydem-domokrążcą zawołał na parobka:
– A to psie krwie! To już trzeci dzisiaj bałamuci mi kobitę. Józek, poszczuj żyda psami!
Za jakiś czas ten sam domokrążca pojawia się w obejściu, co zdumiewa Dziadka, więc pyta:
– Znowu przychodzisz. A nie pamiętasz jak cię kazałem poszczuć psami.
– Pamiętam. A może ja dzisiaj pierwszy, albo drugi.
Przesłuchiwałem to nagranie robiąc inne rzeczy, więc może zbyt mało uważnie. Dodam także, że cenię i śledzę od dawna to, co robi Grzegorz Braun. On potrafi zaskakiwać in plus ale i in minus. Kiedy pojawia się sam wypada najlepiej, kiedy obok niego pojawia się ktoś jeszcze, zwykle mam poczucie straty. To tak w uproszczeniu, tytułem wstępu.
Co do samego spotkania w KAI to włos jeżył mi się na głowie z powodu Grygucia. Nie ma sensu się chyba rozpisywać na jego temat. Pytanie dlaczego Braun dobiera sobie takich kumpli? Obecność Brauna, to był jedyny powód mojego zainteresowania się tym spotkaniem. To w jaki sposób się zakończyło należy uznać za porażkę. I chodzi mi tu tylko i wyłącznie o złą strategię. Albo panowie się nie przygotowali, albo puściły im nerwy.
Czy mieli powody? Oczywiście, że tak. Ja pewnie wyszedłbym z takiego spotkania a panowie zamanifestowali swoją obecność i swoją niezgodę na taką formę dialogu. Co rozumiem po ludzku, bo to w końcu emocje. No ale jak się idzie na spotkanie gdzie ekumeniacy bratają się z żydami, to powinno być jasne, że niczego tam się nie wskóra i można będzie tylko manifestować swoją odrębność.
No ale żeby nie umknął główny sens tego spotkania. I tu pytanie Grygucia jest zasadne. Z kim katolicy prowadzą ten dialog? On to dobrze wypunktował. I tu się z nim zgadzam. Należało to tylko bez emocji wypowiedzieć, potraktować tych ludzi jako błądzących. Braun próbował to swoimi pytaniami robić na początku. Ale reakcje prowadzącego i samych wypowiadających się gości nie zachęcały do dialogu – sam bym się pewnie wkurzył. Więc „druga strona” również zjeżyła mi włos na głowie i to dużo bardziej. Zwolennicy dialogu z żydami próbują zrealizować jakąś utopię, co jest groźne. Ja sposobu nie widzę. Pytanie co mogą i czy o czymś decydują?
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Cenna była odpowiedzieć rabina na pytanie Grygucia o 100 mln zł na cmentarz żydowski. Ja takiego pytania bym nie zadał, bo przecież rabin ich (tych pieniędzy) sobie sam nie wziął, więc nie był właściwym adresatem pytania.
tu najnowsza rozmowa na ten temat:
https://www.youtube.com/watch?v=Vwp5zFkBc-s
Tyle, że to nie jest żaden dialog.
Nie chodzilo mi o ocene efektow dzialania pojedynczych przedstawicieli narodu zydowskiego, tylko o fakt posiadania przez ten narod waznego skladnika swiadomosci, ktory jest jednym z waznych czynnikow zwiekszajacych motywacje do podejmowania aktywnosci, wplywajacych na zmiane otaczajacego swiata. Kwestia skutkow takich aktywnosci jest czyms drugorzednym i moj wczesniejszy wpis jej nie dotyczyl.
Wezwanie do zmiany swiata wiaze sie nierozerwalnie z wybranstwem narodu zydowskiego, z postrzeganiem wlasnego jestestwa przez jego przedstawicieli, co nie powinno byc pominiete w ocenie dzialan Jehudy. Oczywiscie mozliwe jest, ze byl w niektorych momentach „zadaniowany”, ale nie tlumaczy calego kontekstu jego drogi zyciowej.
Lepiej by było ,gdyby nie podejmowali tej aktywnosci…po co się męczą.Czy to się opłaca?
Zmienianie swiata nie jest tu meczarnia, ani nie rozpatrywalbym go w kategoriach zyskow czy strat, tak jak przy ocenie wiekszosci czynnosci, ktore wykonujemy po cos i w jakims celu.
Aktywnosc zmierzajaca do zmiany swiata przewaznie jest wynikiem swiadomosci wynikajacej z tozsamosci jednostki. W tym wypadku, z tozsamosci zydowskiej.
Chodzi mi o to , że te zmiany od czasu Amalekitów po rewolucje ,aż do dzisiaj raczej niewiele dobrego przyniosły.
Niech zmiany zaczną od siebie. Poczekamy na efekty.
Jesli chodzi o polityke, to mozna tak to rozpatrywac w przypadku ruchow rewolucyjnych, ktore z samej swojej natury przynosily zasadnicze zmiany.
Ale zmiana swiata dokonuje sie takze w gospodarce, ekonomii, wynalazczosci i kulturze. Tutaj znalezlibysmy bardziej chlubne przyklady niz Beria i inni jemu podobni.
Gdybysmy od trzech tysiecy lat powtarzali w codziennej modlitwie, ze Bog nas wybral, bysmy zmieniali swiat, to na pewno wezwanie to staloby sie skladnikiem naszej tozsamosci.
Coś tu nie gra. Bóg stworzył świat,a my mamy go zmieniać?Że niby co-poprawiać błędy? Znasz jakiś docelowy plan tych zmian?
P.S. „A będą ostatki Izraela jak rosa cicho padająca i jak szczenię lwie między owcami”. Ten plan zmian?
Nie znam zadnego planu i nie uwazam, zeby jakikolwiek calosciowy plan dla postepowania jakiegokolwiek narodu istnial.
W kazdym wpisie odnosilem sie doczegos innego.
„On musiał tworzyć rzeczywistość na poziomie gubernialnego miasta pełnego chasydów, którzy pluli za takimi jak on. ” Wilno było głównym ośrodkiem przeciwników chasydyzmu, było pełne talmudystów.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.