Nie wiem czy obecni tu pamiętają tak odległą przeszłość, przypuszczam, że nie. Były jednak takie czasy, kiedy uważano i pisano o tym wprost, że blogosfera polityczna jest jedynie dodatkiem do blogosfery prawdziwej, w której normalni ludzie realizują swoją pasję. Były nawet całe rankingi tych „normalnych” blogerów, których wskazywano jako przykład dla tak zwanych „zwykłych ludzi”. Mieli oni ich naśladować, żeby osiągnąć sukces i zdobyć popularność w sieci. Straciłem mnóstwo czasu tłumacząc blogosferze politycznej, że tamci, to są po prostu sprzedawcy, zwani dziś influencerami, a cały ten ich ranking to ustawka. Nic nie pomagało, a wszystko przez to, że blogosfera polityczna została ustawiona i zorganizowana po to jedynie, by wzmocnić pozycję tamtych i ją uwiarygodnić. W tej naszej blogosferze także były gwiazdy, ale one, jak pamiętamy albo miały dobre koneksje rodzinne jak Wszołek, albo biznesowe jak Kataryna. No i był podział na segmenty – prawica, lewica, ku..ica. Ludzie z ostatniego segmentu stanowili tak zwane mięso blogosfery, niczego nie rozumieli, ale nadawali całemu przedsięwzięciu wiarygodność bo byli autentyczni w swojej wściekłości. Jak się odbywało uwiarygodnianie tych sprzedawców zwanych dziś influencerami? Bardzo prosto. Organizowano na przykład zloty blogerów z całej Polski. Jeden taki zlot był w Gdańsku, pojechali nań wszyscy najważniejsi influencerzy, a prócz nich także najważniejsi ludzie ówczesnej blogosfery politycznej czyli Leski, Wszołek i Krysztopa. Zdawali nawet z tego relację na bieżąco, a wszyscy się tą relacją ekscytowali, albowiem w tamtych zamierzchłych czasach blogosfera polityczna była jak jedna, wielka, solidnie pokłócona rodzina.
Jak niektórzy pamiętają najważniejszym i długo lansowanym przez media blogerem ze strefy „normalnej” był niejaki kominek. Gość zaliczał jakieś nieprawdopodobne ilości odsłon, do tego podróżował i był tak towarzyski, jak pół akademika przy Kickiego. Raz czy dwa zdarzyło mi się czytać teksty tego kominka i było to coś niesłychanego i tak słabego, że nawet Azrael był od tego lepszy. A jednak pisano o nim w sieci jako o absolutnym fenomenie. Kominek sprzedawał te zagraniczne wycieczki oczywiście i był ponoć w tym najlepszy. Dziś już, z nieznanych przyczyn wycofano go z pierwszej linii frontu. Być może influencer marketing wszedł w nową fazę, której my nie rozumiemy, być może stał się bardziej dyskretny, a być może – i to by było najlepsze – zdeprecjonował go nasz sukces. Tak się bowiem złożyło, że to my tutaj, nie mając bardziej szczegółowego rozeznania jeśli idzie o cele i metody influencer marketingu zrobiliśmy na nim sukces. No, a skoro tak, skoro ja się uparłem i pisałem tekst codziennie zaliczając te, nie małe, przecież ilości kliknięć, to trzeba było to czymś przykryć. Polityczną blogosferę przykryto politykami. Ktoś wpadł na pomysł dnia pewnego, że dość już tych harców, że trzeba dać się wypowiedzieć fachowcom. I tak w sieci pojawili się Migalski z tym drugim, którego nazwiska już nawet nie potrafię sobie przypomnieć. Tym co pisał Wejcherowo zamiast Wejherowo. Już wtedy było wiadomo, że jest po blogosferze i mniej więcej wtedy z sieci zaczęli znikać influencerzy udający blogerów zaangażowanych z pasją w promocję różnych branż. No, ale jakoś przetrwaliśmy, a myślę też, że udało nam się oddzielić raz na zawsze blogosferę polityczną od blogosfery sprzedażowej. Fakt, że ja tu sprzedaję książki, nie ma żadnego znaczenia. Wszyscy coś sprzedają i nikt się o to nie czepia. W salonie był kiedyś taki spryciarz, który podpisywał się frycz66, sprzedawał chyba szkolenia, czy jakieś inne cuda na kiju pomagające rozwinąć kreatywność czy coś podobnego i miał tam swoje stałe miejsce. Nikt go nie przepędzał. Istotne w naszym sukcesie jest to, że istnieje blog, wydawnictwo i autorzy, którzy mają twarze i nazwiska. No i to rzecz jasna, że nie korzystamy już z przestrzeni, którą udostępnia nam Igor Janke. To uważam za sukces największy. Wiem także, że zgon takich dinozaurów jak salon24 nie przychodzi nagle. Tego kominka też reanimowali kilkakrotnie i nawet w salonie ktoś o nim pisał. Żeby zdechło naprawdę trzeba poczekać i nie poddawać się. No więc my się tu nie poddajemy. Ja się nie poddaję i czekam ze spokojem, kiedy okaże się, że blogosfera jest już naprawdę, ale to naprawdę nikomu nie potrzebna, bo tyle jest wokoło wolności i możliwości swobodnego wypowiadania się, że doprawdy nie ma co szaleć. Niech się ludziska wyciszą. Jak to ogłoszą otworzę szampana.
Jedno mnie w tym wszystkim zdumiewa, to mianowicie, że oni, ci wszyscy spece od organizacji sprzedaży nie wpadli na pomysł, że ktoś może tę ich wiedzę sobie przywłaszczyć i wykorzystać w praktyce, że ktoś może mieć w sobie prawdziwą determinację i wolę zwycięstwa. No, ale z ludźmi zajmującymi się rynkiem już tak jest, nie widzą dalej niż koniec własnego nosa, a za błędy, które popełniają winią zwykle innych. Interesuje ich bowiem tylko dynamika sprzedaży, ta zaś jest w influencer marketingu sprawą wtórną. Co jest pierwszorzędne spytacie? Przetrwanie. Trzeba za wszelką cenę przetrwać, a to nie jest ani łatwe, a bywa też nieprzyjemne. Przetrwania nie gwarantuje nic poza osobistymi cechami autora, a i te mogą czasem zawieść. Nie gwarantują go wyniki sprzedaży ani ilość czytelników. Świat jest bowiem nieprzewidywalny. Najważniejsza jednak jest w tym wszystkim determinacja.
Od dłuższego już czasu umawiam się na rozmowę z parasolem, żeby obgadać sprawę promocji Szkoły nawigatorów, ale jakoś nie możemy się zgrać. Myślę, że nie ma się co spieszyć. Trzeba po prostu trwać i robić swoje. Nie oglądać się za siebie, nie myśleć za dużo, ale po prostu pisać. Nawet jeśli wszystkim wokoło zdaje się, że to nie ma sensu. Pisanie zawsze ma sens i dobrze, żeby wszyscy to sobie zapamiętali. O promocji i influencer marketingu zdążymy na pewno pogadać i coś w tej sprawie wymyślimy. Póki co chciałem tylko przypomnieć, że mamy jeszcze bardzo dużo egzemplarzy naszej darmowej gazety, którą trzeba komuś rozdać. Zeszło jej bardzo niewiele, więc jeśli ktoś chce kolportować to pismo, niech się odezwie, wyślemy mu tyle ile trzeba.
Pojutrze jadę do Gdyni, organizatorzy poinformowali mnie, że najprawdopodobniej ten cały handel rozpocznie się dopiero w czwartek i potrwa do soboty włącznie. Nie wiem jak będzie, mają jeszcze dzwonić. W następnym zaś tygodniu będę na targach jubilerskich w Warszawie. Wybieram się tam po to, by dotrzeć do innych nieco czytelników niż Ci, którzy nałogowo czytają prawicowy internet. Z tymi targami kłopot jest taki, że wolny wstęp jest tylko w niedzielę.
Jak pewnie już wszyscy wiedzą okoliczności zmuszają mnie do ogłoszenia tutaj pokornej prośby o wsparcie tego bloga. Jeśli ktoś uzna, że moja ośmioletnia, jakże intensywna działalność, warta jest jakiegoś zaangażowania, ponad wpisanie komentarza pod tekstem, będę mu nieskończenie wdzięczny za pomoc.
Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,
ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki
PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
PKOPPLPWXXX
Podaję też konto na pay palu:
Teraz inne ogłoszenia.
Oto musimy stanąć w prawdzie i ponieść odpowiedzialność za nieprzemyślane decyzje jakie stały się moim udziałem w tym i pod koniec zeszłego roku. Po sześciu latach prowadzenia wydawnictwa wiem już mniej więcej w jakich cyklach koniunkturalnych się poruszamy. Oczywiście nie potrafię tego opisać, ale biorę rzecz na wyczucie. I to wyczucie mówi mi, że jeśli nie zaczniemy już teraz opróżniać magazynu z książek, które na pewno nie będą się dynamicznie sprzedawać, położymy się na pewno. Nic nas nie uratuje. Zanim przejdę do rzeczy, chciałem coś jeszcze zaznaczyć. To mianowicie, że od dziś nie słucham nikogo. Nie biorę pod uwagę żadnych opinii, rad, cudownych przepisów na biznes i zwiększenie sprzedaży, nie robię też nic, co nie jest bezpośrednio związane z moją pracą. Słucham tylko siebie. Howgh. Weźcie to pod uwagę. Teraz clou. Nie sprzedamy nakładu wspomnień księdza Wacława Blizińskiego. To jest dla mnie już dziś jasne. Zajmują one poważną powierzchnię w magazynie i ona musi się zwolnić. Nie sprzedamy tego, bez względu na deklaracje jakie padają na temat tej książki oraz jej autora. Nie sprzedamy jej nawet wtedy jeśli obniżę cenę bardzo drastycznie, bo doświadczenia z obniżaniem cen książek mamy już za sobą i one nas o mały włos nie doprowadziły do katastrofy. Pomysł jest więc taki – wszystko co uzyskamy ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, pod odliczeniu podatków rzecz jasna, zostanie przekazane na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie proboszczem jest dziś nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek. To nie jest ekstrawagancja tak wielka jak „dżdżownica jest to:”, ale uważam, że trzyma jakiś standard. Nie mogę inaczej. Tak więc jeśli ktoś chce pomóc w remoncie kościoła i plebanii w Liskowie, niech kupi jeden egzemplarz książki księdza Blizińskiego i komuś go podaruje.
Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl Michał wrócił już z urlopu, więc FOTO MAG jest już czynny. Zapraszam także do Tarabuka, do księgarni Przy Agorze w Warszawie. Do antykwariatu Tradovium w Krakowie, do sklepu Gufuś w Bielsku Białej, do sklepu Hydro Gaz w Słupsku i do księgarni Konkret w Grodzisku Mazowieckim. Nasze książki są także dostępne w Prudniku w księgarni „Na zapleczu” przy ulicy Piastowskiej 33/2
influenca brzmi jak franca, a i konsekwencje dość podobne; może by 6.10. na konferencję rzucić trochę gazety; – to w kuluarach będzie intelektualny ferment a skutki ? pożyjemy, zobaczymy; zapraszam [koszty możemy pokryć, liczba uczestników ok. 200, ..] pzdr
Gdzie mam wysłać….
„Trzeba po prostu trwać i robić swoje” – zawsze i wszędzie!
Co tak cicho? Myślałem, że ktoś ma jakieś pomysły na promocję
Moje pomysłu na promocję portalu Szkoły Nawigatorów można obejrzeć pod tym linkiem http://stopfalszerom.blogspot.com/
Niewiele więcej da się wymyślić. Po prostu każdy na swoim blogu (stronie internetowej) niech zamieści baner z linkiem. Na pewno najwięcej można zrobić w samym portalu poprawiając jego funkcjonalność. Np tak żeby poszczególni blogerzy mieli przynajmniej podobną swobodę aranżacji struktury swojego bloga jak użytkownicy bloggera.
Może dotrzeć do młodych. Na przykład do Duszpasterstw Akademickich ?
50 do Michała na Ursynów. Odbierze Krzysztof. Przeznaczenie – Dominikanie Służew.
Jedno polskie miejsce już mam tutaj w Ashford, by zostawic trochę gazety, wlascicielka sie zgodzila. Planuje byc w Londynie w weekend, zapytam, co i jak w polskiej parafii. Kupie za chwile ksiazki, to poprosze cie o te gazete tez.
Mam takie jeszcze z wlasnej działalności i doświadczenia pomysly na promocję sprzedaży. U mnie zadziałały, w moim drugim biznesie (bo pierwszy, sprzedaz hurtowa, zadziałal moją i tylko praca własną, jeżdżąc po punktach sprzedaży) chociaz potem zrezygnowałem, bo sprzedaż ubezpieczen na zycie, potem ubezpieczeń kazdych i innych funduszy inwestycyjnych jednak musialem realizowac innymi sposobami, a zresztą potem rzucilem to w diabły, gdy zobaczylem, jaki kit ludziom chcę sprzedac, brr.
1. Ulotka informacyjna, zrobiona tak, by człowiek, jak ja dostanie do reki, zainteresowal sie produktem, czyli ksiegarnia basnjakniedzwiedz.pl i ksiazkami tam, tudziez portalami coryllus.pl i szkolanawigatorow.pl
Taka prawie wizytowka ułatwialaby tez rozmowę z wlascicielami punktów, gdzie właściwa gazeta ksiegarni bylaby wystawiana
2. Ta wizytowka, czy ulotka informacyjna, czy po prostu gazeta ksiegarni powinna byc dystrybuowana wprost do skrzynek pocztowych w miastach i wszędzie. Byl czas, ze zamieszczalem ogłoszenia o pracę w prasie lokalnej w Katowicach i zatrudnialem kolporterow tej mojej finansowej ulotki, o ktorej powyzej. I to naprawdę „żarlo”, mimo, iz ludziom, mlodym, pracowac sie nie chciało i miałem z nimi troche problem. Jednej mlodej damie sie chcialo i pracowala dla mnie, ba, nawet sie we mnie zakochala 🙂 Jestesmy razem juz ponad trzynaście lat.
Da się!
Stowarzyszenie Niepokonani2012, ul.Gliwicka 6, 59-220 Legnica
200 egz. detale pocztą na SN zaraz prześlę, będzie kolportowane 6.10.2017r. Warszawa Dom technika
Dla ludzi pierwszego kontaktu gazeta jest za trudna. Trzeba coś co się chce wziać za darmochę i jest małe ale efektowne. Bajerancka zakładka do książek z sugestywnym prostym tekstem. Bajerancka czyli ładna, albo z jakimś hologramem czy coś 3D. Można to dawać na stoisku targowym albo opylać jeśli chętnie biorą, plus ze dwie dorzucać do książek wliczając w cenę. Pewnie w Chinach trza by zamówić.
reszta danych na poczcie SN
Targi jubilerskie nie wydają mi się najlepszym pomysłem – ale obym się mylił. Łowić ryby trzeba tam gdzie one są. Zasmuciła mnie informacja, o znacznym ograniczeniu uczestnictwa w targach książki. A tam czytelnicy jednak są. Rozumiem, że w szumie informacyjnym dużych wydawnictw ciężko jest się przebić (potrzebna solidne inwestycje). Widzę dwa rodzaje odbiorców Pana książek – już ukierunkowani i znający Pana ofertę (ale nie kupujący) oraz nowi czytelnicy. Pierwsi z definicji „łatwiejsi”. Nie widziałem gazetki, a na nią mają zareagować ci nowi jak sądzę. Nie ma tu miejsca na obszerne pisanie – postaram się być na targach jubilerskich, zobaczę gazetkę, może uda się zamienić kilka słów, może coś sensownego wniosę do sprawy.
To jest info o taktyce. Ale przed tym trzeba przeanalizować jaki jest przekaz.
To są niestety koszty, może nie jakieś wielkie, ale zawsze koszty, które nijak się nie przekładają na sprzedaż. IMHO oczywiście…
Zrozumialam, ze chodzi wlasnie o kolportaz darmowej gazety o ksiazkach…To przeciez chyba nie za trudne „dla ludzi pierwszego kontaktu”.
Ktoś kiedyś powiedział – Książka jest towarem luksusowym. Zaraz przecież to Ty powiedziałeś.
To jest niestety bardzo czasochłonne, wiem, ale Twoje „zajawki” o książkach Kliniki Języka to był bardzo dobry pomysł na promocję z naciskiem na odpowiednie zaprezentowanie „towaru” czyli świetnie wydanej książki z interesującą zawartością.
Niech pan założy własne wydawnictwo i spróbuje coś sprzedać, dobrze….
Słyszałem, że wyczerpał się nakład pierwszego tomu wspomnień E.Woyniłłowicza. Dobra okazja żeby poprosić Radio Maryja o profesjonalne nagranie audio-booka, w celu jego emisji i dołączenia go na płytce do pierwszego wznowienia. Jak zostanie miejsca na płytce można dołączyć parę kazań JPII albo Ks T. Guza. Trzeba żeby w obiegu istniało jak najwięcej kanonicznych treści Zwłaszcza kiedy już zamkną dla nich internety.
Niech pan da spokój, dobrze…poprosić Radio Maryja o profesjonalne nagranie audiobooka….To już prędzej Lejb Fogelman by się tego podjął niż Radio Maryja
pocztą na SN podałem dodatkowe informacje NIP, wyślij tak aby doszło przed 3.10.2017r. koszty pokrywamy
Targi Jubilerskie:
05.10.2017 r. w godz. 10:00-18:00 – DZIEŃ BRANŻOWY
06.10.2017 r. w godz. 10:00-18:00 – DZIEŃ BRANŻOWY
07.10.2017 r. w godz. 10:00-17:00 – DZIEŃ OTWARTY DLA ZWIEDZAJĄCYCH
Sobota, a nie niedziela.
Rzeczywiście, wszystko mi się pochrzaniło
RM ma codziennie stałą pozycję o 14,30 czytanie fragmentu książki. Myślę że nie ma sprzeczności w misji więc do czytania Woyniłłowicza na antenie nie trzeba będzie Ojca Dyrektora długo przekonywać. Ale może ja czegoś nie wiem?
Co do Lejba… Też by można spróbować 🙂 A co! A niech tam…
Jubilerzy są dosyć rozpolitykowani, i czytują różne rzeczy. Pewnie na te targi pojedzie mój kuzyn z Gdyni opylać swoje „brylanty”.
z czasów PRL-u pamiętam, że PHU „Jubiler” to było środowisko całkowicie opanowane przez ludzi „gorszego resortu”. Całkowicie. Podobnie jak np. Totalizator Sportowy oraz kilka innych.
W III RP tego rodzaju instytucje były już dobrze obwarowanymi dziedzicznymi twierdzami nomenklatury.
Jubiler się „sprywatyzował”, ale w mojej ocenie nadal wszystko pozostało w rodzinie.
Cos jak w rodzinie Corleone.
Główne interesy faktycznie pozostały w rodzinie, ale kupa luda robi tam na własną rękę interesy siłą rzeczy niewielkie. Wolno już na małą skalę trzepać różne ozdoby. Nawet na eksport, ale nie za duży.
od października wezmę z FOTO MAG ze 100 egz. i zostawię w 10 bibliotekach po 10 egz.
Swietny wpis, Panie Gabrielu…
… i najwazniejsze trzeba wlasnie przetrwac… wbrew wszystkiemu, trzeba przetrwac… i trzeba wielkiej determinacji.
We Francji nedza coraz wieksza, wszystko stoi jak… wryte !!!
W ubieglym tygodniu widzialam wstrzasajacy reportaz o traktowaniu starych ludzi w domach opieki… brak personelu… na noce czesto pozbawieni sa jakiejkolwiek obecnosci, gdyby cos sie stalo to praktycznie czesto-gesto niemialby kto zadzwonic po karetke czy policje…
… a dzis byl w telewizorze reportaz o studentach, ktorzy po ukonczeniu studiow… juz drugi rok… nie moga NIGDZIE odbyc stazu zawodowego !!! Tak wiec mysle, ze juz niebawem skonczy sie ta sciema w telewizorach… i te „slupki poparcia” dla DZ czy „naszystuf” zaczna zdychac na dobre… i wrocimy do normalnosci i do tego co juz bylo… nie bedzie innego wyjscia !!!
Nie wyrobie sie na te targi jubilerskie… ale w przyszly piatek „wyekspediowuje” moj bagaz do Polski… moja mama z siostra jak zobacza ile tego jest – to zlapia sie za glowe… polowa „mojego bagazu” to rzeczy do sprzedania. Mam zamiar zaczac je sprzedawac juz nawet w koncu listopada… tuz przed swietami… bo rzeczy sa wyjatkowe, dobrej jakosci, ladne i idealne na prezenty…
… wiec zycze Panu dobrych klientow i dobrego handlu w Gdyni, a potem na targach jubilerskich.
🙂 Nareszcie! Powrócisz tu Paris. Moja rada, szczególnie na początku nerwy w konserwy, bo życie jest nam obrzydzane na każdym kroku. Cierpliwości i sprytu potrzeba.
https://youtu.be/N1fXQfF2wrQ 4:04
Tak, juz wszystko mam „obcykane”…
… nie bede opisywac tego na blogu, ale mialam i mam duzo szczescia… znaczy sie Opatrznosc ciagle nade mna czuwa i prowadzi…
… sadze, ze poslucham Twojej rady, tym bardziej, ze bede dosc mocno zaangazowana w ponowne organizowanie mojego zycia… przyjade z przyjacielem – i to tez bedzie „wyzwanie”… dla mnie i mojej rodziny 😉 (mam nadzieje, ze to jakos przezyje)
Tak wiec, Rozalio mila od dzis odliczam juz czas… zostalo tylko 5 tygodni !!!
Amerykański król influencerów czyli ile kosztowała legislacja w Ameryce 1907 (niestety tylko w wersji językowej angielskiej)
Nathaniel McKay nie tylko wydawał dla legislatorów bankiety, ale wybudował specjalnie dla zaprzyjaźnionych kongresmenów mały hotel, gdzie mogli „wypocząć”. Na słynnym „bankiecie obrusowym”, który go kosztował $2500, o czym nie omieszkał poinformować gości, przy każdym nakryciu był wyhaftowany herb stanu, a na zakończenie goście dostali nożyczki, by sobie to wyciąć na pamiątkę.
Można przez Twittera zamieszczać co jakiś czas linki do księgarni lub poszczególnych książek.
Tzn. Mówię o nad czytelnikach.
nad=nas
>Myślałem, że ktoś ma jakieś pomysły na promocję…
Gdy będzie gotowy drugi tom baśni socjalistycznej, to najwyższy czas byś zainwestował w promocję obydwu tomów zapraszając na tę promocję ludzi, którzy Cię bardzo lubią lub bardzo nie lubią, ale mają przełożenie na media/internet. Służę dalszymi sugestiami.
Nie ma w okolicy czegoś podobnego.
Spróbujemy.
Frycz był spoko ziomek. Owszem, prowadził te szkolenia ale jego działalność blogowa nie służyła napędzaniu klientów. Znam go z dwóch innych miejsc, skupiających hobbystów o bardzo wąskiej specjalizacji i tam się też nie lansował. Ostatnio wspominal o zamknięciu tego szkoleniowego geszeftu na skobel, bo, zdaje się w Polsce wszyscy już do cna wyszkoleni. Zdaje się że miał w planach powrót do wyrębu lasu w Danii, gdzie zaczął swoje życie zawodowe. Macie więc panowie coś wspólnego ze sobą.
Dosyć proste, aczkolwiek nie widzę efektów szczególnych – mamy ograniczony krąg followersów i to są „nasi”. Ale proste i bezkosztowe, a jest nas dużo, więc warto spróbować.
Z tego wniosek, że influenca to coś innego niż ten influencer
pochrzanilo, pochrzanilo …
no przeciez najslawniejszym blogerem byl niewolnik!
Ja tutaj zastosowałem ironię w tym tekście…
ok ok 🙂
ale nie zaszkodzi przypomniec …
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.