lis 062021
 

Całe życie polityczne w Polsce, przeznaczone dla medialnej ludożerki rozgrywane jest w formatach, których źródło tkwi w pojęciach sformułowanych i zbudowanych realnie w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Propaganda rządzi, a jej skuteczność uzależniona jest od stałego upraszczania komunikatów, które – co jakiś czas – prowadzi do rozwiązań drastycznych. Kiedy te następują rozpoczyna się taki montaż przekazu, który wbrew faktom, intencji zamachowca lub grupy robiącej rozróbę na ulicy, używany jest jako pakiet oskarżeń politycznych. Przeważnie – podkreślam – bez związku z faktami. Tak ostatnio postąpił Donald Tusk, któremu już najwyraźniej brakuje koncepcji na dalsze formatowanie propagandy i czeka jak na zbawienie, na marsz niepodległości, bo może coś się stanie.

Na tym marszu, od wielu już lat odbywają się demonstracje pokojowe, przeplatane policyjnymi prowokacjami – za Tuska – i wygłupami pijanych, którzy zawsze się znajdą i zawsze coś tam zmalują. Media popierające opozycję robią z tego, za każdym razem, krwawe wystąpienia bojówek, choć Robert Bąkiewicz nie dowodzi bojówkami, a skuteczność jego organizacji, że się tak wyrażę, poza-demonstracyjna, jest trudna do zdefiniowania. To nie są żadne bojówki, ale opozycja marzy o tym, żeby tym właśnie się stały i przedstawia Roberta Bąkiewicza, jako kogoś w rodzaju Himmlera. To jest nadużycie, ale ono chyba wszystkich zadowala, albowiem powoduje, że część męskiej populacji identyfikująca się z przymiotami mężczyzny rozumianymi tradycyjnie, chcąc nie chcąc popiera rząd. Gdybyśmy mieli nieco to przejaskrawić i opisać według formatów, które chce nam narzucić lewica i opozycja razem wzięte, rzecz wyglądała by następująco. Każdy konsument piwa, w cenie poniżej 6 zł za butelkę jest faszystą lub potencjalnym faszystą. Każdy młodzieniec ze wsi, który poproszony przez matkę, zarzyna kurę na niedzielny rosół, to zbrodniarz wojenny. Uczniowie zaś strzelający papierkami w ładne koleżanki z tylnych szkolnych ławek, to uczestnicy zbiorowych gwałtów, dokonywanych na polecenie partyjne przychodzące z samej góry. Skracając – PiS w lewicowych formatach ma być partią wyposażoną w bojówki. Tych bojówek nie ma, ale one istnieją w wyobraźni, a to pomaga PiS-owi. Pojawia się więc problem, co zrobić z tą częścią męskiej populacji, która nie ma pomysłu na siebie, a chce bardzo gdzieś wyładować swoją energię? Trzeba im wskazać winnych. Winnymi są Niedzielski i Kalkstein, obojętnie kogo by się pod tymi nazwiskami nie umieściło. Młodzieńcy w wieku 20-30 lat i tak nie rozumieją o co w tym chodzi. Człowiek, który wymyślił ten format bazował na pewnym schemacie emocjonalnym, który opiszę następująco – trzeba zawłaszczyć memy i skojarzenia łączące się z dobrem, a napiętnować postawy kojarzące się źle. Jeśli ktoś tego nie kupi, puści mu się pogadankę o wieszaniu, depopulacji, nadchodzącym Armageddonie i temu podobnych rzeczach. Czy to przyniosło efekt? Częściowy i bardzo słaby. Lewica bowiem i jej wystąpienia bez mediów, które pompują tę całą trupiarnię, nie zostałaby w ogóle zauważona. Demonstracje pani Lempart muszą być agresywne, żeby w ogóle zaistnieć w świadomości. Zamiast agresywnych rzeźników mordujących kury, mamy agresywne babska, wyjące wniebogłosy, z kudłami potarganymi przez lodowate wichry. Czy to kogoś przekonuje? Moim zdaniem nie. Wszystkim zaś młodzieńcom kojarzy się to z dysfunkcyjnymi nauczycielkami ze szkoły podstawowej. No i widząc to uciekaja jak najdalej.

Jak wyglądają mężczyźni w lewicowej narracji sprzedawanej w myśl zasady – trzeba zawłaszczyć memy i skojarzenia łączące się z dobrem. Otóż oni wyglądają jak Hołownia, albowiem ludziom tym wydaje się, że dobro to słabość. Kazali więc temu bałwanowi płakać. Za kreacją tych postaw nie stoi żadna myśl, a jedynie przypuszczenie, że może ten system zadziała. No, a co będzie jeśli nie zadziała? Pewnie prowokacja, za którą obarczy się winą Niedzielskiego i Kalksteina, obojętnie kogo by się tymi nazwiskami nie określiło.

Kolejna ważna kwestia dotyczy tak zwanej milczącej większości. Czy ona zostanie przekonana przez tych co uczestniczyć będą w marszu niepodległości, czy tych, którzy tego marszu zakazują i przeklinają na ulicy? No nie wiem. Moim zdaniem dzieciarnia wkraczająca w życie, chce mieć przede wszystkim poukładane sprawy światopoglądowe, a hierarchia oraz możliwość wkraczania w jej strukturę interesuje ją bardzo. Co w tej kwestii ma do zaproponowania lewica i KOD? Bilet wstępu na gejowską imprezę? Lewica sprzedaje tak zwaną wolność, no, ale tego towaru jest wokół tyle, że trudno przypuścić, by ktoś chciał za to przepłacać, na przykład poświęcając swój czas.

Jedyną przewagą jaką ma opozycja jest przewaga medialna. Ona nie jest duża, ale zauważalna. No, ale co tam jest w tych portalach? Przecież nie można wszystkiego poświęcić na opisywanie polskich faszystów. Trzeba jeszcze reklamować produkty, filmy, celebrytów, którzy potem będą wykrzykiwać antyrządowe hasła i bohatersko cierpieć na twitterze, przekonując, że w rzece na Podlasiu, nie wymienionej z nazwy, utonęło kilkudziesięciu imigrantów. W tym – co oczywiste – kobiety i dzieci. Media nie są z gumy, poza tym podlegają jednej ważnej zasadzie – żeby kłamstwo powtórzone tysiąc razy stało się prawdą, nie może być konkurencji. No, a tu jest konkurencja, która emituje swoje memy, swoje skojarzenia i swoją propagandę. Tak więc kłamstwo powtórzone tysiąca razy nie stanie się prawdą. Zamieni się w szyderstwo.

Cechą główną tych poczynań jest wiara kierujących nimi ludzi w to, że prostactwo może zwyciężyć, albowiem większość ludzi to osoby niespecjalnie skomplikowane i racze oczekujące komunikatów oczywistych. Towarzyszy temu przekonanie, że sami rozgrywający są niezwykle inteligentnymi ludźmi, którzy kontrolują sytuację.

Tak mogą myśleć tylko idioci. Piszę to z głębokim zadowoleniem, wcale nie z żalem czy przykrością. Tak myślą debile, skazani na klęskę.

Porównajmy tę sytuację do nielegalnych polowań na dzikie zwierzęta. Jeśli ktoś nie był kłusownikiem i nie jest w tym fachu zawodowcem, może sobie do woli wymyślać konstrukcje pułapek, na prymitywne przecież i nieobdarzone rozumem zwierzęta. Może je ustawiać tam gdzie mu się wydaje, że sukces będzie pewny. Wszyscy wiemy, że to tak nie działa. Łatwo za to wdepnąć we wnyki przez siebie samego zmontowane. W kłusownictwie bowiem nie ma miejsca na amatorszczyznę. No, a w propagandzie politycznej, jak widać jest.

  7 komentarzy do “O narzuconych i dobrowolnie przyjętych formatach propagandowych czyli kłusownictwo polityczne”

  1. Rzeczywistość jest silniejsza niż propaganda. Natura się przeciw temu buntuje i dąży do przywrócenia ładu, który propaganda burzy: https://kresy24.pl/w-witebsku-scigaja-bobry-zniszczyly-upamietnienie-z-okazji-wyzwolenia-bialorusi-od-polskich-okupantow/

  2. Książe Witold Kiejstutowicz, przewraca się w grobie, kiedy czyta o wyższości Białorusi nad  Wielkim Księstwem Litewskim , no ale jak w tytule dzisiejszego tekstu – kłusownictwo polityczne jest propagowane ale … ma krótkie nogi

  3. Kapitalne! A mogli posadzić opuncje.

  4. Kiedyś, dawno temu, Witebsk był ważną twierdzą Bramy Smoleńskiej…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.