lis 282020
 

Tak, jak nadmieniłem muszę sprzedać do świąt, albo do końca roku maksymalnie dużo kompletów biografii króla. I będę Was zachęcał do kupna, takimi oto tekstami.

 

Król był człowiekiem pełnym łagodnych sprzeczności, przznaczony do wojny i panowania, był jednocześnie mężczyzną raczej wątłej i delikatnej budowy, o bardzo jasnej skórze. Świadom tego ograniczenia, które bardzo wyróżniało go na tle braci, szczególnie Karola, nigdy nie unikał ani walki ani ćwiczeń fizycznych. Nigdy nie pozwolił sobie na, jakże częste nie tylko w przypadku królów, sklasyfikowanie siebie, jako człowieka stworzonego do innych zadań. Do polityki gabinetowej na przykład, albo do życia dworskiego. Ludwik walczył zawsze z ochotą, wiarą i poczuciem obowiązku i zawsze był tam, gdzie go najbardziej potrzebowano. Miał wiele słabości, nie tylko fizycznych. Bardzo kochał swojego brata Roberta, hrabiego Artois, (trzeciego w kolejności wśród rodzeństwa, sam był drugi, najstarszy brat Filip zmarł) zdarzało się też, że – w przeciwieństwie do Karola, który miał nań nikły wpływ – ulegał jego sugestiom.

Jeśli idzie o stanowisko polityczne, jakie król zajął wobec okoliczności, które postawiło przed nim stulecie XIII, odznaczało się ono dojrzałością. Król był bardzo pobożny i miał wiele szacunku dla hierarchii, a także papieża. Był też jednak świadom siły domu szwabskiego i cesarza Fryderyka. Nigdy otwarcie nie opowiedział się po żadnej ze zwalczających się stron. Przypomnijmy jednak, że w czasie kiedy w Niemczech było dwóch cesarzy, dziadek Ludwika, Filip August, poparł Fryderyka, przeciwko Ottonowi.

Kiedy Fryderyk wygnał Innocentego IV, który przez ziemie genueńskie, uciekł do Lyonu, w którym zwołał sobór, Ludwik udzielił ojcu świętemu poparcia i ochrony. Kiedy Fryderyk II zadeklarował, że chce ostatecznie skończyć z papieżem i zamierza przypuścić atak na Lyon i zamordować Innocentego, Ludwik napomniał najpierw cesarza, a potem otwarcie stanął po stronie Ojca Świętego i zagroził Fryderykowi wojną. Cesarz zmitygował się i odstąpił od swoich zamiarów.

Ludwik przysiągł, w czasie kiedy zapadł na malarię, że jeśli Bóg go ocali, wyruszy na kolejną krucjatę. Tak, jak zwykle nie odkładał żadnych decyzji na później. Gdy tylko wyzdrowiał natychmiast rozpoczął przygotowania do krucjaty. Przede wszystkim nałożył nowe podatki. W porozumieniu z papieżem, opodatkował także duchowieństwo, co wywołało straszliwe wrzenie we Francji, ale król mało na to zważał. Był bowiem stanowczy i stały w swoich postanowieniach. Nigdy nie pozwolił, by umniejszono jego rolę arbitra w wielkich sporach politycznych. Nigdy też z tej roli dobrowolnie nie zrezygnował. Krucjata nie mogła odbyć się bez zgody cesarza, którego syn – Konrad był legalnym królem Jerozolimy. Król mając pozwolenie i błogosławieństwo papieża, zwrócił się do Hohenstaufów o zgodę na wyruszenie do Królestwa Jerozolimskiego. Kidy ją otrzymał, wyruszył na Cypr. Towarzyszyła mu ciężarna małżonka i bracia –   Robert, Alfons i Karol. Celem krucjaty był Egipt, ów cel doprowadził z miejsca właściwie do rozłamu w polityce Europejskiej. Jasne było bowiem, że Arabowie są ukrytymi sojusznikami Hohenstaufów, a więc pod znakiem zapytania stanęła szczerość ich intencji, kiedy zgodzili na krucjatę. Egipt był też najważniejszym partnerem handlowym Wenecji. Ta zaś widząc, że król i jego armia przeprawiają się przez morze na statkach genueńskich i pizańskich, odmówiła udziału w wyprawie, tak orężnego, jak i finansowego.

Kluczem do Egiptu i delty Nilu było miasto Damietta, położone w niewielkiej odległości od wybrzeża. Dogodny port i dobry przyczółek do dalszych działań. Wojska królewskie, korzystając z dobrych warunków, także politycznych, albowiem sułtan Egiptu umierał właśnie na gruźlicę, zdobyły Damiettę, która od dawna stanowiła kartę przetargową w negocjacjach pomiędzy krzyżowcami, a Arabami. Damiettę można było wymienić na Jerozolimę, tak ważne było to miasto dla gospodarki Egiptu i całego Bliskiego Wschodu. Król jednak nie chciał słyszeć o negocjacjach. Prowadzono je zaś za jego plecami usilnie, a brali w tym udział ludzie dość znaczący dla rozwoju wypadków w regionie czyli templariusze. Król zakazał paktów z niewiernymi i po zajęciu Damietty, planował wyruszyć na Aleksandrię. Zdobycie tego miasta dawałoby krzyżowcom władzę nad całą deltą, muzułmanie zostaliby zepchnięci w głąb lądu i odcięci od morza. Król jednak tym razem, co nieczęsto mu się zdarzało, wykazał się słabością przy podejmowaniu decyzji. Mimo wszystkich argumentów wskazujących na to, że marsz na Aleksandrię jest strategicznie najlepszy, posłuchał swojego młodszego brata Roberta i zgodził się, wbrew wszystkim właściwie, maszerować na Kair, którego strzegła zbudowana jeszcze przez sułtana Al Kamila twierdza Al Mansura.

Musimy pamiętać, że armia operowała w delcie. Dookoła były rozlewiska i trzeba było mieć przewodnika, który znał brody, albo mieć do dyspozycji saperów budujących mosty. Przewodnik znalazł się sam, a saperzy byli na miejscu i rekrutowali się spośród Genueńczyków. Przeprawiono się przez Nil pod Al Mansurą, ale wbrew rozkazom króla jego brat, człowiek który dawno temu był pobożnym i dobrym młodzieńcem, wykazał się niezwykłą lekkomyślnością. To się czasem zdarza mężczyznom, którzy dobrze się zapowiadają. Nie wszyscy dobrze kończą, część poprzez zgubną pychę i lekkomyślność doprowadza siebie samych i swoich najbliższych do katastrofy.

Robert, hrabia Artois, szedł w awangardzie, ale nie był jej dowódcą, wraz z nim znajdowali się tam templariusze i oddział Anglików dowodzony przez Johna z Salisbury. Po przeprawieniu się przez rzekę Robert samowolnie zaatakował obóz muzułmanów znajdujący się po drugiej stronie. Znajdowała się w nim armia, która miała stawić czoło armii królewskiej. Uderzenie jazdy frankijskiej zmiotło obóz wraz z ludźmi, niewielkiej części Egipcjan udało się uciec do Al Mansury. Robert, królewski brat, uważał się w tamtym momencie za dziecko szczęścia i próbował namówić templariuszy do natychmiastowego ataku na Al Mansurę. Próbowano go od tego pomysłu odwieść, ale nie słuchał. Wobec oporu Anglików i templariuszy ruszył sam ze swoim oddziałem wprost do miasta. Reszta awangardy, nie wiedząc co robić, świadoma, że jest to jednak królewski brat, popędziła za nim. Krzyżowcy wpadli do miasta nieświadomi tego, że wpędzono ich w pułapkę. Zatrzaśnięto bramy i zaczęła się rzeź. Zginęli wszyscy templariusze, wszyscy Anglicy, zginęli też John Sulisbury i królewski brat Robert.

W tym czasie armia królewska kończyła przeprawę. Arabowie, świadomi tego, że wieść o klęsce jeszcze do króla nie dotarła, wyruszyli z miasta z zamiarem zniszczenia armii nagłym uderzeniem. Król jednak stojąc zawsze tam, gdzie było najciężej, uratował sytuację. Ludwik był świadom przewagi taktycznej muzułmanów, którzy walczyli na odległość, zasypując szeregi krzyżowców dziesiątkami tysięcy strzał. Zakazał podejmowania jakichkolwiek akcji, za nim kołczany jazdy mameluckiej nie zostaną opróżnione. Kiedy to nastąpiło, dał rozkaz do kontrataku. Ten manewr oczywiście przyniósł oczekiwany skutek. Egipcjanie zostali odrzuceni, uciekli do twierdzy, a armia zaczęła szykować się do oblężenia. Dopiero wtedy powiedziano królowi, że jego brat Robert zginął walcząc w Al Mansurze. Ludwik rozpłakał się.

CDN

  10 komentarzy do “O naśladowaniu św. Ludwika”

  1. Bardzo  jasna skóra Ludwika wzięła się stąd że nie oglądała słońca 😉

  2. o genezie ludzkich poczynań…

    jak widać z powyższego opisu genezy krucjaty /uzdrowienie króla/, decyzja o krucjacie wynikała z uczuć wyższych, wynikała  z realizacji królewskiego przyrzeczenia ,  jednakże jak pokazuje historia,  zawsze decyzje podyktowane uczuciami wyższymi psują czyjś ułożony bardzo ziemski interes,

    za tym co widać czyli krucjatą , pozostaje prawdziwa scena powiązań finansowo – towarzyskich , powiązań różnistych, tym razem weneckich – niemieckich- arabskich … chyba tak jest zawsze

  3. Szkoda, że nie poszedł na Aleksandrię. Akcja Ludwika przypomina wyprawę Napoleona. Śmierć jego brata przypomina, powierzchownie, śmierć Sułkowskiego. Oczywiście wszelkie podobieństwo jest przypadkowe.

  4. >Egipt był też najważniejszym partnerem handlowym Wenecji. Ta zaś widząc, że król i jego armia przeprawiają się przez morze na statkach genueńskich i pizańskich, odmówiła udziału w wyprawie, tak orężnego, jak i finansowego…Dookoła były rozlewiska i trzeba było mieć przewodnika, który znał brody, albo mieć do dyspozycji saperów budujących mosty

    Wenecja wolała zarabiać na handlu niż na transporcie krzyżowców do swego partnera:

    Damietta – egipska Wenecja

  5. czy chodzi o kupno w księgarni Gospodarza czy także np na allegro -bo przyznam, że nie jestem w stanie odebrać od poczty przesyłki

  6. Niema ruchu wiec pozwolę sobie do odniesienia się do poprzedniego Ludwikowego wpisu , fragmentu opowiadającego o wyrzuceniu Tryktraka do morza.

    Koleżanka wyrzuciła do morza telefon komórkowy syna, w tym momencie pojawił się Szatan we własnej osobie i ,,chwale”, biedna rzuciła się w wodne odmęty , wyłowiła co trzeba i w zębach oddała dziecku.

    Jak myślimy o przyszłości to być może Trykrtrak jest największym problemem?

  7. A dlaczego nie oglądała można dowiedzieć się z tłumaczenia:

    https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/swiety-ludwik-jacques-le-goff/

    lub z oryginału ☺

  8. W we wstępie do opisu Wielkiej Krucjaty Ludwika Świętego w literaturze angielskiej napotkałem na trzy słowa kluczowe definiujące etos rycerski i sens krucjat: Religion, Honor i Courtesy czyli Religia, Honor i Szlachetność. Wikipedia wywodzi etos rycerski od hiszpańskich Maurów, a średniowieczni pisarze chrześcijańscy uznawali rycerskość Saladyna. Ciekawe więc skąd się wziął obraz Saracenów, którzy mieli paszcze jak węże pożerające dzieci w całości?

  9. A mój szwagier zabrał telefon synowi, nowy telefon, i udał się do pniaka z telefonem. Następnie siekierę ujął w garść i zapytał czy będzie pisał wypracowanie. Syn powiefział ze nie bedzie. Więc telefon został porąbany. A teraz idziemy na piętro i wywalę twój komputer przez okno, chyba że zaczniesz pisać to wypracowanie. I poskutkowało zaczął pisać wypracowanie. A dziś studiuje na politechnice. Siekiera nie jedno ma imię.

  10. sens mają zachowania stanowcze, a ja o godz. 23,00 , dowiadywałam się, że z języka polskiego są tylko 2 wyrazy do napisania i głosem stanowczym mówiłam, marsz do łóżka o 6,00 rano … przepisujesz…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.