gru 102013
 

Dostałem niedawno esemes o treści mniej więcej takiej: dobrze by było, żeby Toyah przetłumaczył Baśń na angielski. Można by ją było wydać w USA i pan byłby przez to bezpieczniejszy. Tak tam było napisane, nic nie zmyślam. Ja z tego miejsca chciałem najserdeczniej podziękować nadawcy tego esemesa, bo troska zawsze bardzo mnie wzrusza, ale nie widzę doprawdy żadnego związku pomiędzy wydaniem Baśni w USA, a moim bezpieczeństwem. Nie wiem w ogóle skąd się w ludziach bierze to przekonanie, że jest niebezpiecznie i trzeba drżeć ze strachu na zapas, to może nam się uda przeżyć.
Opowiem teraz o kilku rozmowach, które odbyłem ostatnio, rozmowy te nie mają ze sobą pozornie wiele wspólnego, a jednak dla mnie połączone są czymś trwałym i szalenie ważnym. Zaczynamy.
Na targach warszawskich zjawił się przy moim stoisku Tomasz Parol, czyli Łażący Łazarz. Pogadaliśmy chwilę i doszliśmy do wniosku, że nie ma teraz w sieci dobrych autorów. Po prostu zniknęli. Zgodziliśmy się także co do tego, że winę za ten stan ponosi w znacznej mierze założyciel pierwszego poważnego blogowiska w Polsce czyli Igor Janke. To jego polityka doprowadziła do tego, że ludzie wrażliwi, posiadający warsztat i ambicje uciekli z sieci. To on wpuścił do blogosfery polityków i swoich kolegów z różnych redakcji, którzy mają tu specjalne fory i nawet nie próbują się z tego tłumaczyć. To Igor Janke doprowadził do tego, że wśród sieciowych autorów na powierzchni utrzymać się mogą tylko absolutne świry albo takie warany z Komodo jak ja czy Toyah. To on, to on, ale nie tylko on. Łażący Łazarz, który nad tym lamentował także jest tej sytuacji winien. Każde blogowisko bowiem zakładane było z nieczystą intencją. Od samego początku wszystkim tym imprezom towarzyszyła myśl, że oto gromada frajerów zrobi trochę szumu, powstaną jakieś hierarchie, całkiem nieistotne, a kiedy już wszystko okrzepnie, wpuści się na gotowe autorów prawdziwych, takich jak Artur Zawisza,. Janusz Korwin Mikke czy Paweł Lisicki. Finał tego projektu oglądamy dziś i dobrze wiemy jak się to skończy. Nowy Ekran padł już dawno, wypączkowały z niego dwie witryny, z których żadna nie ma siły na nic więcej poza bardzo powolnym oddychaniem, a naczelny jednej z nich narzeka, że nie ma autorów w sieci, bo ich Janke przegnał. To prawda, ale jak napisałem jedynie w części. Nowy Ekran, który dziś nazywa się Neon, rozsyła do dawnych blogerów zaproszenia do współpracy, ale nie wiem czy ktoś się na to zdecyduje. Na pewno nie ja. Salon zaś jako tako prosperuje udając, że nic się nie dzieje i umieszczając na samej górze pudła tekst Lisickiego, który po kilku godzinach uzyskuje oszałamiającą liczbę 188 odsłon. Tak to wyglądało wczoraj w ciągu dnia. Dla porównania moje teksty uzyskują tę samą liczbę odsłon po 15 minutach, choć prawie nigdy nie są pokazywane na pudle. Salon na pewno nie zwinie się szybko, co do tego nie można mieć wątpliwości. Politycy i ludzie tacy jak Lisicki traktują nas jak tło, na którym mogą się zaprezentować i nie bardzo wiadomo co mieliby robić, gdyby nie było takiego miejsca jak salon, w którym organizowane są ustawki dla poprawienia im nastroju. Musieliby chodzić na prawdziwą terapię grupową do jakiegoś ośrodka.
Ponoć nawet niepoprawni.pl padają, ale moim zdaniem oni padają z innego powodu. Niepoprawni, poza nieznanymi mi i ogółowi wewnętrznymi tarciami, położyli swój projekt przez doktrynerstwo. Tam się nie promowało nigdy autorów dobrych, tam się zawsze promowało autorów słusznych i po linii, a także takich, którzy akurat nie wkurzali jednego czy drugiego administratora i nie dewastowali swoimi tekstami jego ambicji i ambicyjek.
Na targach we Wrocławiu, co już opisał Toyah, rozmawiała z nami przemiła Pani Beata. Powiedziała, że zgadza się z nami zawsze właściwie w stu procentach, ale co do jednej kwestii zgodzić się nie może. Chodziło o FYM-a, który dla nas jest nędznym i tchórzliwym prowokatorem oraz manipulatorem, a dla niej kimś niesłychanie ważnym. Pani Beata przypomniała tekst Rolexa, w którym pisał on, że do jego domu przyszli jacyś ludzie w celu wiadomym, ale sprawa skończyła się dobrze. Dla Pani Beaty tekst ten był dowodem na to, że FYM i Rolex są obserwowani i ktoś usiłuje zamknąć im usta. Padło nawet – w nawiązaniu do tego co napisał Rolex – sformułowanie „seryjny samobójca”. U Tomasza Pernaka, autora książki „Kasyno” był po prostu seryjny samobójca, ale nic się na szczęście nie stało, bo zapomniał narzędzi.
Ja nie chcę tu bynajmniej szydzić z ludzi, którzy pokładają wiarę w ludziach takich jak FYM, chcę tylko byście zwrócili uwagę na to jak bardzo strach stymuluje emocje i jak ludzie mocno pragną, by tak się działo. Inni zaś ludzie wiedzą o tym doskonale i za pomocą półsłówek i niedomówień budują atmosferę grozy. Napięcie jakie się wtedy rodzi, a w mojej ocenie dotyczy ono szczególnie serc kobiecych, jest przemożne i nie da się tak po prostu o nim nie myśleć. Ja Kochani zdaję sobie z tego sprawę, ale patrzę na to z niechęcią, żeby nie powiedzieć odrazą, dochodzimy tu bowiem do szalenie ważnego momentu w relacjach międzyludzkich, czyli do bardzo delikatnego szantażu emocjonalnego, który narasta a potem kończy się jakimiś niesłychanymi erupcjami w mózgu. Otóż ja jestem głęboko przekonany, że emocje, nie tylko płytkie, ale także szczere i głębokie, należy bezwzględnie ukrywać, tym mocniej jeśli ujawnienie ich mogłoby wywołać jakiś ambaras, albo nie daj Bóg kompromitację. Czynić tak należy dlatego, że większość ludzi to osoby wrażliwe i bardzo inteligentne przed którymi nic się nie ukryje. Dopowiadanie więc, w dodatku nachalne, niektórych kwestii doprowadza nas nad skraj krateru wypełnionego wrzącą tandetą. Jeśli dla kogoś tekst ten jest zbyt zawiły to znaczy, że jeszcze nie dorósł do poruszanych tu problemów. Bardzo mi przykro.
Kiedy byłem we Wrocławiu nocowałem u Bożeny i Marcina. I tam usłyszałem niesamowitą historię o pewnym lanserze, którzy mając 20 lat zaczął opowiadać, że wyjedzie w Bieszczady i będzie tam hodował dzikie konie. Kiedy już za pomocą najgorszych i najbardziej paskudnych narzędzi, których wstydziłby się użyć nawet Lisicki zbudował właściwą atmosferę pojawił się w towarzystwie ubrany niczym jakiś przestylizowany wieśniak, włosy powiewały mu na wietrze, a u jego nogi kroczył prowadzony na sznurku, na takim zwykłym sznurku, pies rasy syberian husky. Z błękitnymi rzecz jasna tęczówkami w oczach.
Powiedziano mi także w mieście Wrocławiu, że Gowin, wiecie ten przystojniaczek, który będzie teraz ratował naszą ojczyznę w zastępstwie Zawiszy czy tam Tuska, to nieistotne, użył kiedyś sformułowania „nie dajmy się spuścić po brzytwie”.
Wróćmy jednak do Lisickiego. On w odróżnieniu od Fym-a robi w mężczyznach. To znaczy jego przekaz jest adresowany do mężczyzn. Możemy nawet doprecyzować do jakich mężczyzn. Otóż Lisickiemu chodzi o to, by czytali go mężczyźni stanowczy, pewni siebie i inteligentni. Dlatego właśnie jego teksty mają ten charakterystyczny sznyt, tę, przepraszam za wyrażenie, kulturkę. Na mężczyznach i ich emocjach Lisicki zna się bowiem świetnie. Na pewno zaś lepiej niż Igor Janke nasz gospodarz.
Widzicie tę reklamę, która pojawia się każdego ranka kiedy chcemy włączyć salon? Ja widzę. Igor Janke trzyma w ręku książkę wydaną przez wydawnictwo „Demart”. Uśmiecha się i wygląda jest spełnienie marzeń redaktora Lisickiego dotyczących inteligentnych i stanowczych mężczyzn. Nie do pomyślenia jest, by jemu, tak jak mi, ktoś bez przerwy zadawał pytanie: czy pan się nie boi? A powiem Wam, że mnie to pytanie zadają bardzo często. Średnio trzy razy w tygodniu. – Czy pan się nie boi panie Gabrielu – tak mówią. Ostatnio zaś, na targach, gdzie spotkałem moją koleżankę jeszcze z czasów kiedy pracowałem w wydawnictwie Bertelsmann Media pytanie to nabrało zupełnie nowego kolorytu. Koleżanka moja, kiedy już zorientowała się gdzie jestem i co robię zapytała – To znaczy Gabriel, że twoim targetem są te wszystkie prawicowe pojeby? – Tak właśnie – odpowiedziałem. – I co – ona na to – nie boisz się?
Toyah zastanawiał się ostatnio, na tych samych targach, jak to jest, że żadne z prawicowych pism nie zaproponowało nam jeszcze wywiadu. Oczywiście, nie można wykluczyć, że oni nas nie lubią, ponieważ ich przezywamy, ale moim zdaniem na pewnym poziomie biznesowego profesjonalizmu takie rzeczy są bez znaczenia. – Niech rozkwita tysiąc kwiatów – jak powiedział towarzysz Mao, a za nim, w mojej obecności powtórzył to Wojciech Reszczyński. Zaraz potem znajomy mój i jego zaproponował mu poprowadzenie wieczoru autorskiego ze mną w roli głównej, ale Reszczyński się nie odezwał. Było to jeszcze przed wydaniem jego książki pod tytułem „Zapiski mohera”.
Toyah zaś zastanawiał się, dlaczego też oni nie wstydzą się i nie obawiają utraty czytelników, kiedy zamieszczają na łamach wywiady z jakimiś aktorami z seriali, albo te felietony Semki o jedzeniu. Ja się zaś wcale nad tym nie zastanawiałem. Ja na targach zaprzyjaźniłem się z wydawnictwem „Czarne”, obejrzałem ich ofertę i pomyślałem, że nic by się nie stało gdybym niektóre tytuły umieścił u siebie w sklepie. Nie chodzi mi bynajmniej o książki Krzysztofa Vargi czy Andrzeja Stasiuka, który jest współwłaścicielem tego wydawnictwa, ale o coś innego. I pomyślałem sobie, że gdybym zrobił sprzedaż, a zrobiłbym na pewno, bo wybrałbym coś co bardzo pasowałoby do problemów, którymi się zajmujemy, taki Stasiuk nie miałby nic przeciwko jakiejś barterowej wymianie reklam. Nawet wtedy gdybym mu wprost powiedział, że uważam go za autora nędznego, pretensjonalnego i manipulowanego prze zgraję propagandystów. Ani nawet wtedy gdybym powiedział, że jego zaś kolegę Vargę musieliby mi przynieść do mieszkania na rękach, w wieńcu na głowie, żebym w ogóle zwrócił na jego książki uwagę.
Śpijcie jednak spokojnie, póki co nie zamierzam brać na skład książek wydawnictwa „Czarne”.
Popatrzmy jeszcze raz na tę reklamę z Igorem Janke. I na tę książkę wydaną przez wydawnictwo „Demart” . To jest to samo wydawnictwo, które od prawie roku nie chce zrealizować rachunku za książki wzięte ode mnie w listopadzie 2012. Jesteśmy już po sprawie sądowej, przegrali ją i dalej nie płacą. I ja mam teraz osobiste pytanie do Igora Janke. Czy Pan, Panie Igorze nie obawia się, że tak demonstracyjne obnoszenie się z produktem firmowanym przez ludzi nie realizujących płatności w terminie może rzutować na pańską reputację w środowisku dziennikarskim? Czy Pan się nie boi o swoje dobre imię po prostu? Albo – jak powiedział kiedyś Jarosław Gowin – że Pana spuszczą po brzytwie?

Książki, kwartalniki i koszulki są jak zawsze na stronie www.coryllus.pl Nie zapominajcie także o sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, o księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i o księgarni „Latarnik” przy Łódzkiej 8 w Częstochowie.

  8 komentarzy do “O nieudolności i zarażaniu strachem”

  1. Była „za komuny” audycja radiowa „Książki które na Was czekają”,na to Brat mój- A gdzie są książki na które my czekamy? Ot,cały problem.

  2. Z kim utożsaminiają się przeciętniacy??????????? A no z bohaterami . Jaka cecha charakteryzuje bohatera?????????????? Bohatera charakteryzuje ODWAGA

  3. Sa autorzy, ktorych chce sie czytac, filmy, ktore chce sie ogladac i ludzie, ktorych chce sie sluchac. Mysle, ze Pan jest takim autorem, a Grzegorz Braun takim rezyserem. Przyjdze jednak jeszcze poczekac na ksiazki, ktore pokaza historie Polski przez polskie okulary pisana. No i taka, ktora nie jest resumpcja codziennego biegu zdarzen, bo to jest teatr w sluzbie propagandy. „Basnie” pokazuja, ze historia jest o czym innym.
    Potrzeba czasu, zeby zobaczyc efekt, jaki panskie pisanie przynosi. Zeby to troche przyblizyc to powiem tak… ktos zamawia II tom „Basni”, ktory jedzie do Przemysla, a stamtad do Szwajcarii, albo trzy tomy „Basni” do Bytomia, ktore potem sa wyslane do Anglii. To jest „collateral effect”.
    Lisicki jest wytrenowany w pisaniu, ktorego cecha jest stale pozostawanie w reakcji do codziennych wydarzen. To sa teksty pozbawione mocy, bo szybka refleksja jest zazwyczaj plytka. Sami ludzie sobie buduja takie kregi-horyzonty i nie chce im sie glebiej kopac. W zwiazku z tym, po kilku takich tekstowych rewelacjach 200 hitow na blogu to szczyt marzen.
    Sa ksiazki na ktore warto czekac.

  4. sprawdzałam co z budową nowego pawilonu targów w Krakowie . To idzie szybko , ale… recepcja lobby restauracja , kilka salek konferencyjnych i …. dwie sale wielofunkcyjne , czyli nadające się na koncert . duże spotkanie , zawody sportowe typu brydż. … no i różne targi . Czyli będą zawijasy a nie przestrzeń ,, liniowa,, ….
    Wydawnictwo Czarne należy o ile pamiętma do żony a nie męża…. Przeglądałam trochę teksty Stasiuka …. ta fascynacja tym co jest na końcu najgorszej , dziurawej drogi ….. to mocno spycha czytelnika w dołek … mieszczucha w niemczech może sprowokować do westchnienia ,, jak dobrze że my tam nie żyjemy ….. Przypomina mi się opis takiego bezpiecznego domu rentierskiego w Germinalu …. młoda panienka przespała nocną zawieruchę , tak bezpiecznie się czuła w rodzinnym domu …. ale jak pamiętamy przyszli źli , głodni ludzie i zburzyli tę przystań…
    no i zrobili panience krzywdę….
    Tam się ukazał ostatnio jakiś facet … Springer ??? …. bardzo to pasuje do profilu Stasiuka …. Ja nie mam zdrowia tego czytać co się teraz wydaje . 2 lata temu przeczytałam kilka tomów ,, Gry o tron,, ekstremalne przeżycie .. podobno na motywach historii domu Tudorów …

    Nie , panie Gabrielu , proszę pisac swoje …

  5. Gorzka prawda przebija w twoich slowach. Ten caly oboz patriotyczny i „konserwatywne” srodowisko to tacy sami swoi ktorzy po garbach innych chca sie dopchac do zlobu zeby sie najesc, najlepiej w europarlamencie bo tam lepiej placa. Ziemkiewicz na przyklad, ktory skadinad jest utalentowanym publicysta i trafnie opisuje polska chora rzeczywistosc urosl juz do rangi celebrity. Powininen go ktos dla jaj spytac co sadzi o sytuacji w poludniowym Libanie.

  6. „. Ten caly oboz patriotyczny i „konserwatywne” srodowisko to tacy sami swoi ktorzy po garbach innych chca sie dopchac do zlobu zeby sie najesc, najlepiej w europarlamencie bo tam lepiej placa.”
    No,nie cały,nie cały,proszę nie uogólniać…

  7. „Nie lękajcie się „. JP2.
    Powszechny lęk to stan bardzo przez władze pożądany.Obywatel ma sie bać. M sie bać, biedy, utraty pracy, zasiłku, urzędu skarbowego, choroby, śmierci, katastrofy ekologicznej, wojny, w końcu śmierci. To dla tego właśnie terror stalinowski uderzał na ślepo. Żeby KAŻDY się bał. A papież mówi wyraźnie „Nie lękajcie się”. Zimbardo w książce „Efekt lucyfera” Pisze, że postawy bohaterskie mają u swej podstawy przekonanie o życiu po śmierci. O nieśmiertelności. Słowem bohaterstwo jest związane z przekonaniem o tym, że człowiek jest czymś więcej niż tylko inteligentnym zwierzęciem, którego istnienie kończy się w momencie śmierci. Człowiek mający silne poczucie swej transcendentnej istoty jest odważny. Nie boi się tak bardzo śmierci. I taki człowiek jest największym zagrożeniem dla systemu . Bo trudno z nim walczyć. Dlatego znacznie łatwiej zniszczyć wiarę w boga i wpędzić społeczeństwo w poczucie wszechobecnego leku, niż walczyć z tymi co się nie boją. Bo ludzie systemu boja się śmierci. Ze śmiercią sobie rady nie dają.Ich władza i pieniądze w obliczu śmierci znaczą bardzo niewiele. Mogą się zamrozić. W obliczu śmierci są bezsilni. A osoby wierzące w Boga, czy osoby, które maja głębokie przekonanie o swej transcendentnej istocie, które w obecnym czasie można zdobyć na drodze rozumowej spekulacji. Otóż my się śmierci tak bardzo nie boimy. Raczej boimy się, że nie dość dobrze wykorzystamy czas, jaki jest nam dany, niż śmierci samej w sobie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.