Przyjechał nakład. Nie cały rzecz jasna, bo to ponad 6 palet, ale część już jest. Rozładowałem go właśnie, a w międzyczasie wygłosiłem przez telefon krótką pogadankę dla Radia Wnet. Trochę ruchu o poranku dobrze mi zrobiło. Jutro od 9.30 jestem na jarmarku Wnet w starym liceum Hoffmanowej. Zabiorę, prócz Baśni, tylko trochę nowości, ale naprawdę niedużo i może jeszcze ze dwie paczki pierwszego, przecenionego tomu.
Nie lubię podsumowań i łatwych syntez, bo nie taki sobie zawód wybrałem. Chodzi o to, by opowiadać ciekawe historie pełne zaskakujących szczegółów, a nie wygłaszać kazania. Od tego są duchowni, prorocy, oraz oszuści żerujący na naiwnych. Wczoraj jednak dokonałem mimowolnie pewnego podsumowania. Nie ma go w książce, ale też nie powinno być, więc może podzielę się tą myślą z Wami tutaj. Do czego służy socjalizm? Tak jak każda herezja służy on do niszczenia konkurencji gospodarczej, która połączona jest z misją Kościoła. Dlaczego socjalizm odniósł sukces w XX wieku, a nie mógł go odnieść wcześniej? Ponieważ nie było półpięterka pomiędzy organizacją państwową legitymizowaną przez bożego pomazańca, a piekłem herezji. Takie ustrojstwo wymyślono dopiero niedawno i nosi ono nazwę „demokracja”. To jest trampolina z której socjalizm i komunizm wybiły się w górę, by dolecieć do stratosfery i zawładnąć połową świata. Demokracja, czyli rządy tajne, rządy trustów i gangów posługując się starą, heretycką retoryką, dążyły do zlikwidowania ostatnich śladów sakralizacji władzy. Polacy, jako demokraci z urodzenia i miłośnicy wolności pomagali w tym dzielnie, albowiem tak się złożyło, że ostatnie legitymizowane przez organizacje religijne monarchie to były monarchie zaborcze. Kiedy już demokracji wspólnie z Polakami udało się je zniszczyć, ta sama demokracja lekką ręką chciała wtrącić Polaków do piekła komunizmu. Całe szczęście coś się w mechanizmie popieprzyło i dostaliśmy, jak mawiał kiedyś Łysiak, 20 lat urlopu od historii. Niestety był to urlop bezpłatny, a my go wykorzystaliśmy całkiem źle.
Co takiego uwodzicielskiego jest w wyprodukowanym przez demokratyczne gangi socjalizmie, że ludzie słysząc o nim głupieją. Oto – mawiają zwolennicy demokracji i socjalizmu, a także wolnych wyborów, gdzie wyborcami koniecznie muszą być pozbawieni wszystkiego i zadłużeni nędzarze – kiedy jest dziki kapitalizm to przepaść pomiędzy bogactwem a biedą ogromnieje i jest nie do zasypania. Człowiek zaś wolny i uczciwy, a także wrażliwy nie może na to spokojnie patrzeć. Musi działać i odbierać bogatym, by dawać biednym ( a dziś musi ratować uchodźców). Teraz rzecz najważniejsza. Taka przepaść pomiędzy bogatymi, a biednymi rzeczywiście rośnie, ale tylko w jednym ustroju – w demokracji. Nie wierzycie chyba w to, że w wilhelmińskich Niemczech robotnikowi żyło się źle. A biograf Waryńskiego, Andrzej Notkowski, pisze nam bez zbędnych ceregieli, że kapitalista w Królestwie Polskim obowiązany był dać robotnikowi mieszkanie i opał na zimę. W demokracji, która bez ceregieli korzystała z taniego, importowanego z Rosji i Niemiec robotnika nędza pojawiała się cyklicznie, po okresie prosperity następował krach i kryzys, a ludzie gotowi byli mordować dla kawałka chleba. Mam tu na myśli USA i wielki kryzys światowy, a także to co nastąpiło po nim czyli new deal. Czasy te poprzedził okres niespotykanej prosperity budowanej rękami robotników cudzoziemskich zwożonych z Włoch, Irlandii, Niemiec i Polski. Jeśli potem nastąpił kryzys, to może jego przyczyną było to, że ci robotnicy, którzy przyjechali do USA w wielkiej masie nie mieli gdzie wrócić, bo ich kraje rodzinne były zdewastowane wojną i rewolucją? A jakby tego było mało, zniknął olbrzymi rynek zbytu w Europie wschodniej. Cała bowiem Europa Wschodnia została, dzięki socjalizmowi zamieniona w obóz pracy, gdzie tania siła robocza dogorywała harując jak zwierzęta. I trudno wątpić, że ta zmiana o charakterze globalnym, to był ten prawdziwy new deal, który urządziła dla siebie finansjera.
Chodzi o to, że kiedy nie ma demokracji, nie ma także dziury pomiędzy biednymi i bogatymi, a to z tego względu, że działają rynki wewnętrzne, które zazębiają się o siebie i dają każdemu utrzymanie. Oczywiście, jak ktoś jest łajdusem i pijakiem, a do tego jest agresywny, nie znajdzie sobie miejsca ani utrzymania, ale dla takich osobników nie warto chyba dewastować połowy globu, tak myślę.
Monarchie łagodzą kryzysy uruchamiając rynki wewnętrzne – taka hipoteza mi się nasunęła. Być może nie jest ona prawdziwa, ale coś w tym musi być. My oczywiście nic o tym nie wiemy, ale w Polsce, nad Wisłą, było sporo przykładów działania małych rynków lokalnych, które dawały ludziom chleb i zatrudnienie. Kłopot z nimi był taki, że one koncentrowały się wokół dworu i kościoła, a do tego – przy dobrej organizacji wszystko co produkował folwark przetwarzane było na miejscu. Potem zaś sprzedawane w sieci sklepów należących do dworu. Ho, ho, tak, tak…bywały takie rzeczy, ale ja na razie nie zdradzę gdzie, bo to będzie w II tomie Baśni. No więc jeśli tak było i chłop z takiego folwarku nie miał ochoty wyjeżdżać, bo nie dość, że dostawał wypłatę w srebrze, to jeszcze miał darmowy opał, nie mógł być przydatny wielkim fabrykom rozwijającym się w państwach demokratycznych. Nie był też dobrym klientem. No bo jak mu sprzedać papierosy jak on sam pracuje na plantacji tytoniu, a po zbiorach może sobie za psi grosz kupić tego tytoniu na całą zimę od właściciela. Jak takiemu sprzedać piwo, jak właściciel zbudował browar i sprzedaje swoje piwo po okolicy, a pracownicy browaru mają rabat 10 proc. na butelce. Taki człowiek się do niczego nie nadaje, trzeba go wyrwać ze środowiska, w którym żyje, wykorzenić, ograbić i złożyć kilka propozycji nie do odrzucenia. Nie było to takie trudne. Każdy bowiem chce mieć więcej, a socjaliści chcą mieć najwięcej. Można było więc jednemu z drugim wyklarować, że jak się plantacje tytoniu podpali, browar okradnie, dziedzica powiesi, to wtedy wszystkim będzie się żyło lepiej, a do tego będzie można pojechać niemieckim statkiem do Nowego Jorku po dolary. Żyć nie umierać. Złudzenie to trwało do I wojny. Potem była euforia niepodległości, a potem korekta socjalistycznego planu naprawy świata, a której końcówkę załapaliśmy się prawie wszyscy, z wyjątkiem najmłodszych.
Powtórzmy więc jeszcze raz na koniec – w monarchii, gdzie rządzi pomazaniec i działają organizacje kościelne nie ma kryzysów. Jedyny kryzys jaki może nastąpić to wojna czyli atak z zewnątrz. No i rewolucja, czyli atak od wewnątrz, poprzedzony propagandowym przygotowaniem artyleryjskim, dzięki któremu robotnik otrzymujący od kapitalisty mieszkanie i opał dowiaduje się, że jest nędzarzem i musi koniecznie pozbawić kapitalistę życia i majątku, by trochę mu się poprawiło. Zwróćmy teraz uwagę na coś jeszcze istotniejszego – nie istnieje żadna korekta planów socjalistycznych. To znaczy zmiany są nieodwracalne, a jak ktoś zaczyna przypominać młodzieży, jak drzewiej bywało, jest karcony przez średnie pokolenie albo wprost przez policję polityczną. Bo gasi ducha i chce powrotu „złych czasów”. Tak to niestety działa. Możemy jedynie wybierać przyszłość, która jest coraz bardziej upiorna. Z krótkimi przerwami na eksploatację taniego, cudzoziemskiego robotnika, które nazywane są okresami prosperity. Taki okres mamy właśnie teraz. Nie wiem ile on potrwa, ale wiem czym się zakończy – wojną i rewolucją. Tym razem islamską. I tak w koło Macieju….
Na papugu dałem taki tekst
http://papug.pl/herbert-g-welles-kontra-detektyw-rutkowski/
Teraz ogłoszenia. Mamy już nowy sklep https://basnjakniedzwiedz.pl/ wszystkie nowe książki będą wrzucane tylko tam, ale sklep na coryllus.pl będzie jeszcze przez jakiś czas czynny, żeby wszyscy mieli czas się przyzwyczaić. Proszę jednak by odważni i zdeterminowani zamawiali książki na nowej stronie. Dzięki temu będziemy ją mogli ulepszyć i przetestować. Wkrótce mam nadzieję uruchomimy blogowisko. Wszelkie uwagi dotyczące funkcjonowania strony proszę zgłaszać do MrWhite czyli do Wieśka, ale radzę nie przeginać, bo jak się wkurzy, to będzie źle. Niebawem wydamy także gazetę targową i naszą gazetę służącą promocji książek. Będzie je można za darmo odebrać w punktach sprzedaży, a także u tych osób, które zdecydują się je kolportować. Umieścimy na stronie listę punktów kolportażu.
Ja najbardziej cieszę się z naszego logo widocznego na stronie basnjakniedzwiedz.pl, chodzi o tego siedzącego na ziemi orła. Uważam, że to fantastyczny symbol, nie taki wyrazisty jak przykuty do ziemi geniusz, spoglądający w gwiazdy, którym opieczętował swoje książki Żeromski, żeby się przekonać czy wydawca nie rąbie go na nadbitkach, ale też niezły.
Nasze książki dostępne będą w Słupsku, w sklepie Hydro-Gaz przy ul. Słowackiego 46, wejście od ul. Jaracza
Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach
Kurski zablokował reklamę Naszego Dziennika o gender w szkole. Socjalizm to coś więcej niż śmierć.
https://youtu.be/hHm82Ce_G_g
I tak wkoło Macieju. Aczkolwiek monarchie też stosowały narzędzie wojny i rewolucji (przewrót). Problem bowiem w tym, że pomazaniec Boży jest nim w sposób uznaniowy.
Przewrót nie dotyczył rynków, tylko pałacu
O żerowaniu na naiwnych dotyczy tylko oszustow, jak się domyślam. Tyle Pan pisze dobrego o kościele, a tutaj w poczatkowym fragmencie drugiego akapitu, taka dwuznacznosc. Poza tym, bardzo mnie zaiteresowala ta książka po Pana dzisiejszym artykule.
I czemu mam przeczucie graniczące z pewnością, że Pani chodzi o Litrugię Słowa?
O matko, oczywiście, że oszustów i nie jest to dwuznaczność, ale prowokacja…tak mało mnie Pani zna?
To małe pytanko: na jakich rynkach dwór i gospodarstwa kościelne pozyskiwały srebro by płacić robotnikowi i dawać mu upusty na piwo i papierosy. Jeżeli wszystko było zorganizowane na zasadzie autarkii to skąd bogacenie się dużej własności ziemskiej i zakonów. Musiały mieć rynki zbytu gdzie sprzedawały bez upustów. Ten styk musiał istnieć. Krótko mówiąc gdzieś trzeba było generować zyski. Jeśli zyski nie były generowane z grabieży to z czego.
No to już mam odpowiedź na pytanie, czemu moim przodkom pod koniec XIX w. powodziło się dużo lepiej, niż nam dziś. Trzeba koniecznie przeczytać Pańską książkę.
Oczywiście. Ale ponieważ sam system był felerny (ograniczał ilość pieniądza wprowadzonego na rynek) wymieniono go na lepszy. To ograniczyło ilość koniecznych wojen i przewrotów ale wymusiło zwiększenie ich zasięgu i „ciężaru właściwego”
Sprawa browaru i tytoniu to konkret z rzeczywistości przedrewolucyjnej. Srebro było po prostu w obiegu. Zyski były generowane z handlu. Chodziło z grubsza o to, by eksportować towar, a nie tanią silę roboczą i surowiec. Zawsze o to chodzi, dlatego Rosja jest państwem groźnym teoretycznie i służy do tego, by straszyć Niemców oraz to co leży pomiędzy nimi a Rosją.
……gdzie rządzi pomazaniec i działają organizacje kościelne nie ma kryzysów…… A wiec kiedy powstaja warunki na sukces rewolucji ? Wydaje mi sie, ze wtedy gdy, pomazaniec zdradza swoja misje – to jest erozja od wewnatrz. I ta erozja, ta slabosc, umozliwia atak rewolucji, atak zewnetrzny, oraz sil zla i zwatpienia istniejacych zawsze i wszedzie. Czyli pomazanstwo i wypelnianie misji wymaga ciaglego, nieustajacego wysilku. A niestety sukces prowadzi do samozadowolenia i lenistwa, tak mysle.
Teraz trzeba tylko odwrócić tendencję 🙂
I dlatego jest nałożony ban na wszystkie wspomnienia z epoki „przedrewolucyjnej” z życia dworu i okolicznej wsi, bo jak tak się zacznie wyliczać, ile Zamojscy postawili cukrowni, browarów, młynów etc. w efekcie nikt z Lubelskiego nie chciał jeździć do Hameryki, to się posypie wspaniała narracja o „postępie”. I „konieczności dziejowej”.
Słuszna uwaga, przykład króla Francji Filipa IV jest tu najwyraźniejszy. Pomazaniec zdradził misję i po okresie krótkotrwałej prosperity nastąpił trwający 100 lat kryzys składający się z wojny najezdniczej i wewnętrznej rewolucji.
Po przeczytaniu Pańskiej dzisiejszej notki aż korci mnie, żeby napisać trochę o tekście który piszę do planowanego SN, bo on koresponduje z treścią notki, ale nie chcę zdradzać kart…
No właśnie o lubelskie tu głównie chodzi. Mojego dziadka, niepiśmiennego robotnika folwarcznego z Karczmisk namawiali na wyjazd, ale machnął ręką. Nie pamiętam, żeby kiedyś opowiadał o tym, że był głodny, albo bez pracy. Zawsze był najedzony, miał robotę, a przy sobocie bijał się z różnymi na jarmarkach i zabawach i fundował dziewczynom słodycze.
Lepiej poczekać
A mój daleki przodek pracował na uniwersytecie w Kijowie- sprzątał sale po wykładach. Ale interesował się anatomią, zawsze oglądał tablice anatomiczne wiszące na uniwerku. I jeden z rosyjskich profesorów medycyny to zauważył i zaczął go uczyć. Był bezdzietny i chciał go nawet usynowić i obdarzyć majątkiem, ale niestety wybuchła rewolucja i wszystko się skończyło. Przodek sporo się nauczył i po powrocie do swojej miejscowości był cenionym felczerem, podobno najlepszym w okolicy…
Zyski generuja sie z pracy, ktora nie podlega grabiezy. Jak wsiadziesz na rowerek z dobrym dynamem, to naprodukujesz tyle prondu krecac nogani, ze starczy dla kilku rodzin. No, ale jek ten prond bedziesz musial sprzedac przez monopol zainstalowanyprzez panstwo-posrednika, to masz inna wersje obozu pracy.
W lubelskie, do Ordynacji Zamojskiej przyjeżdżali osadnicy przez całe 10-lecia. No, ale to wtedy była CK monarchia.
Chętnie poznam… być może na targach.:-)
Ładnie napisane. A za zdradę misji część odpowiedzialności zrzucę na bankowych sprzedawców szczęścia. Takie osoby już wtedy wydzwaniały do pomazańców i gadały w słuchawkę, że oferują im najkorzystniejszy kredyt, na rozwój oczywiście, bez żadnych formalności na oświadczenie.
Dzieci dzisiaj finansowi sprzedawcy szczęścia uczą takiej frazy. Jak weźmiesz 20 tyś kredytu to masz problem, a jak weźmiesz 20 mln kredytu to bank ma problem. No ale nie dodają, jak strony mogą rozwiązywać tej klasy problemy.
Bo jeśli ludzie w danym miejscu przestrzegają doktryny Kościoła i tradycji katolickiej, otrzymują z niebios wszystkie łaski potrzebne do dobrego życia i nie potrzebują ruszać się dokądkolwiek.
Demonkraci w takiej sytuacji nie dostają ani okruszka i żeby odnieść sukces, muszą kusić tych pierwszych kłamstwem, muszą zmieniać, zmieniać i zmieniać. Dla demonkratów struktura państwowa jest mesjaszem.
Aż prosi się o analizę zasad gospodarczych Łańcuta i Kozłówki /chociażby/ Ciekawam, czy istnieją księgi gospodarcze obiektów, czy tez rewolucjoniści zużyli je w latrynach, względnie do zawijania śledzi. To mógłby być absolutny hit. No i na końcu – aktualne koszty utrzymania obiektów przez podatnika.
Ceńmy Ją.
Tylko co zrobić z pieniędzmi…mega-wojna byłaby rozwiązaniem, ale chyba nikt jej nie chce. (Mam nadzieję)
Pojawia się też pytania, jak było możliwe utrzymanie w dobrym stanie milionów kościołów przez tyle wieków, i to jakich kościołów. Oszałamiająco, niewyobrażalnie pięknych. Jak to było w ogóle możliwe w sensie finansowym, że one w ogóle powstały? To samo tyczy pałaców, dworów i dworków.
Żeby prawidłowo odpowiedzieć na te pytania, trzeba kierować się filozofią realizmu, a nie szatańskiego subiektywizmu, w świetle którego zbudowanie tych obiektów było możliwe tylko za sprawą niemożebnego ucisku biednych przez bogatych.
Szanowny Panie,
Welles to był Orson a H.G. to Wells. Czytam Pana od dawna z wielkim zainteresowaniem i od dawna miałam zapytać, czy słyszał Pan o tym, ze Piotr I w czasie pobytu w Warszawie „napierał się” żeby zabrać kolumnę Zygmunta? Nie wiem, co to jest podpis, może umieszczę tu ksywkę, a imię itd jest w adresie. Pozdrawiam
Dziesiejsza młodzieżówka socjalistyczna mówi wprost że te wszystkie dworki powstały z pracy niewolniczej chłopów.
To był od 1809 r. jak najbardziej zabór rosyjski, z krótką, 22 – letnią przerwą na Królestwo Polskie, ale też pod berłem Romanowych. A przed 1809 nie było CK Austrii, tylko mocno antykościelna polityka józefińsko – terezjańska w ramach monarchii Habsburgów. Ale to oczywiście nie wpływa na ocenę działalności Zamoyskich i ich ordynacji. Po prostu drobna korekta historycznych faktów;-)
Przedstawiciele tej młodzieżówki kłamią nawet wtedy, kiedy śpią. Kłamią nawet wtedy, kiedy mówią prawdę – jak każdy towarzysz partyjny.
Z tym pomazaństwem Bożym w Prusach (a potem Cesarstwie Niemieckim) czy Rosji, to wobec praktycznego cezaropapizmu sprawa jest nieco problematyczna. Zwłaszcza, że Kościół katolicki był tam jak najbardziej odgórnie zwalczany, z męczennikami unickimi i kasatami zakonów oraz likwidacją seminariów duchownych, a w praktyce po latach (wobec braku „powołań”) także wielu majątków kościelnych. Albo poprzez Kulturkampf i działalność Hakaty (los arcybiskupa Ledóchowskiego nie był wyjątkiem). Podobnie było zresztą w arcykatolickiej z nazwy Austrii, gdzieś tak do Wiosny Ludów.
Emitować pieniądze wtedy, gdy urodzi się dziecko. Dysponentami (dużej!) części emisji – niewykluczone, że całości – uczynić rodziców. Likwidować pieniądz, gdy umiera człowiek. W ten sposób żywi mają zawsze dość środków obrotowych, a emisja – każda emisja – służy życiu.
Obecnie mamy cywilizację śmierci. Przed śmiercią jest dług. Ten decyduje o życiu. Tak być dłużej nie powinno, bo poddani rządom pieniądza śmierci nie będą chcieli posiadać dzieci i nie będą mieli dzieci, skończą się, wyginą. To dotyczy białego człowieka, szczególnie mocno Polaka*). Państwa 'zachodnie’ znają setki zaimplementowanych mechanizmów, łagodzących letalność pieniądza dłużnego; Polska nie ma tylu mechanizmów zasłaniających zabójczy wpływ pieniądza dłużnego, przez co zapada się wewnętrznie i wyczepuje emigracją, nieznaną co do rozmiarów w żadnej innej epoce: 10 milionów w 30 lat wyjechało na stałe. Cud, że społeczeństwo jeszcze istnieje. To już niedługo; upadek społeczeństwa, gdzie max. jedno dziecko, i to po korowodach „pojawia się” jest pewny – jak amen w pacierzu.
*) kobiety i mężczyźni czują to, że wydając dziecko na świat, skazują je na niewolnictwo, na wegetację w strefie śmierci i poddaństwa — nie chcą tego i w efekcie nie chcą dzieci. To „dzieje się samo”. Opór nie jest w ogóle uświadomiony, ani fakt, że wielkie społeczeństwa na naszych oczach popełniają kolektywne samobójstwo, nie jest uświadamiany, nie mówi się o tym, nie pisze.
Każdy kij ma dwa końce, podobnie jak rogi bumeranga. Można więc tę „mądrość” obrócić przeciw jej tfurcom i zapytać, z jakich to pieniędzy dzisiejsze świątynie Molocha powstają, czyli banki, siedziby zarządów korporacji, albo gmachy telewizji?
Zwłaszcza, że świątynie Pańskie jednak wszystkim służyły i nawet najbiedniejszy mógł przed ołtarzem swoje prośby zanosić (inaczej niż u etrusków), a z tych współczesnych tylko Los Perfectos korzystają, za specjalną przepustką. I biada temu, kto by tam nieproszony wejść spróbował.
W łódzkiej ODK dostane nową Baśń czy u Pana zamawiac bezpośrednio?
OT
Ho, ho, tak, tak
na forum Tradera21 w dyskusji pod każdym artykułem mini-dyskusja o globalnym resecie…
Napisałem – ślady. Chodzi o to, żeby władzę dziedziczną zastąpić władzą tajną, rzekomo wybieraną w wolnych wyborach
To jest uderzenie przedwstępne: idea socjalistyczna nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością, przeto ludzie rozglądają się za innym systemem i popatrują do tyłu. A tam – Polska z setkami i tysiącami majątków i pewną, lokalną autarkią. Bez dużych buntów chłopskich – nawet bolszewia, jak tu przyszła, nie zdołała „ruszyć” chłopstwa na panów. No więc młodzieżówka socjalistyczna grzeje temat, żeby nigdy już nic nie było.
No ale wystarczy pojechać na wieś i widać, że gdy ktoś tam mądry, porządny, ogarnięty gospodarczo vel zasobny, to lokalna społeczność gromadzi się wokół takiej osoby. To naturalne. Żeby to rozpieprzyć – musi przyjechać komisarz /przyszłość młodzieżówki socjalistycznej – wstęp do kolejnej jumy/ albo inny urzędnik państwowy, podparty ustawami sejmowymi /np. o ziemi/.
Jeszcze im nie wysyłałem
Klasyka działania wolskiej prawicy (?):nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi? Do wyborów się pogodzą.
Kopnęła, wyskoczyła, ale jak ją wiązali to leżała spokojnie, prawda?
W grypserze mówi się o takim sposobie neutralizacji: wyhuśtanie. A tle Rudi z kwadratowym łbem i jego piersiasta pomocnica plus lekarze, który uczciwy człowiek, nie powierzyłby chomika do leczenia, opętany poeta i narzeczony biegający u gangsterów na posyłki. Bajka.
Byłam, widziałam. Tam jest wielokrotny system zabezpieczeń, śluz, obrotowych drzwi, prześwietleń bagażu i osoby, bramek, elektroniki i rosłych misiów.
I czy te gmachy są rzeczywiście piękne, oszałamiająco piękne, czy szkaradne, czy przerażają ludzi doń wchodzących? Kto uważa szklany wieżowiec banksterski za piękniejszy od takiego kościoła barokowego? http://2.bp.blogspot.com/-1-HlLBc_sZY/U6wfbjjFr2I/AAAAAAAADT4/HvkJnQHUu5Q/s1600/DSC_3596m_i.jpg
Jelyty same pokazują, do czego im blisko:
Wieża Babel Breugla
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/50/Pieter_Bruegel_the_Elder_-_The_Tower_of_Babel_%28Vienna%29_-_Google_Art_Project.jpg/1200px-Pieter_Bruegel_the_Elder_-_The_Tower_of_Babel_%28Vienna%29_-_Google_Art_Project.jpg
US Bank Tower w Los Angeles
http://img.photobucket.com/albums/v627/skyscraperrot/usbankla02.jpg
Lenin mówił: wpierw zajmujcie banki i radiotelegrafy…wiedzą i strzegą.
A Imperium Lewiatana, które swoich poddanych Szkotów, czy Irlandczyków, nie mówiąc o tych nowych, zaoceanicznych, bez skrupułów poddawało eksterminacji, także głodem, to do jakich kategorii się zalicza? Zwłaszcza, jeśli się za ojczyznę współczesnej demokracji parlamentarnej uważa, choć ma monarchę, który „panuje, ale nie rządzi”?
Banki jako wróg ludu? Nie widziałem żadnego filmu o szturmie bolszewików na bank i potem jak wyrzucają przez okna pieniądze by lud sobie pozbierał trochę gotówki.
na pierwszym roku studiów przerabialiśmy teksty pierwszych „socjalistów” i nie pamiętam czy to nie był Tuhan Baranowski (?) – porównywał zamożność robotnika carskiego z biedą jaka wśród rodzin robotniczych zapanowała po rewolucji. Pamiętam porównanie , że ileś tam słodkich bułek mógł robotnik kupić dzieciom (za cara) na niedzielne śniadanie, i po rewolucji zakup słodkich bułek nie wchodził w grę (kłopoty z dostawami surowców, niskie wynagrodzenia, pożyczki państwowe itp.)
A co do Zamoyskich to wujek Władyś Zamoyski i jego projekt „Kuźnice” jest znakomicie opisany przez Jasia Gawrońskiego w „Wspomnienia … ” (600 stron).
To mi się w tym momencie przypomniał opis życia na wsi poczyniony przez uczestnika wydarzeń w Jedwabnem (przedostatni rozdział nowej baśni) w jego wspomnieniach z dzieciństwa. Ojciec bohatera tych wspomnień i proboszcz wiejskiej parafii spotykali się dwa razy do roku na ucztach.
Znudzeni jedzeniem kapłonów, przepiórek, kur i innego drobiu, urządzali sobie nasiadówki przy pieczonych młodych wróblach i pieczonych pisklętach wron. Węgorzami jak wspomina autor karmiono bydło – tyle ich wyławiano z rzek.
Ojciec małego Wincentego uwielbiał łowić ryby. Ale, że lubił wyzwania, to łowił tylko brzanę, bo była najtrudniejsza do schwytania na wędkę. Łowił jej po kilkadziesiąt sztuk dziennie, więc większość finalnie trafiała po obróbce do koryt.
Tak wyglądało życie na wsi na biednym Podlasiu pod koniec XIX wieku.
Ale o tych wspomnieniach też będzie odcinek na moim blogu – Makulektura.
Warto czytać stare książki.
Ważne ogłoszenie
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/wazne-ogoszenie
To by dopiero było….rewolucja by się zawinęła w dwa dni
Wróg ludu, ale kaskę się przejmuje, vide: Suworow, Żołnierze zwycięstwa.
No, ale towarzysz Wincenty to wszystko zmienił i dziś brzana w Narwi to jest gość rzadszy niż UFO w Emilcinie. Wstrząsające są te wspomnienia, ja nie doszedłem nawet do połowy. Zamurowało mnie. Roman taki jakiś lżejszy się wydaje, może więcej kłamie, sam nie wiem…?
Ossendowski wspomina coś o tym w Polesiu?
No właśnie. A to ponoć tylko przedstawiciele chwilowo (do kolejnych wyborów) dzierżący zewnętrzne znamiona ziemskiej władzy (copy: S. Michalkiewicz). Czasem te dekoracje zdradzają jednak ich prawdziwe zamiary, więc miejmy nadzieję, że nie będzie tak strasznie, jak dziś prorokuje Gospodarz. Zgodnie z zasadą: pycha stąpa przed upadkiem… Problemem mogą być dla nas rozmiary tego „zapadliska”. I latające odłamki. Ale może tym razem Pan Bóg będzie dla nas łaskawy, bo dziś inne zasady Polacy w świat niosą. Raczej ora et labora, QuD (Quis ut Deus), albo AMDG (Ad maiorem Dei gloriam), a nie „za wolność waszą i naszą”.
>młodzieżówka … mówi … dworki powstały z pracy niewolniczej chłopów.
Głupole i przestępcy. Niemożliwy jest taki kunszt artystyczny, genialność projektów, jakość wykonawstwa niewolnikami/bez płacenia za pracę. Taka ilość najwyższej jakości budowli przekreśla tezę o niewolnictwie w Polsce na obszarze panowania katolickich ziemian.
Siedze i nie mogę przestać myśleć o dzisiejszym tekście. Patrząc na historie opowiadane mi przez moją Babcię (rocznik 1904) to po pierwsze byli samowystarczalni od ubrania przez jedzenie po materiały budowlane, sprzedawać im można było tyle co nic bo sami wszystko mieli, dopiero jak ich okradli ze wszystkiego to musieli zacząć kupować (mięso, mąkę itp produkty żywnościowe nie wspominając o całej reszcie) A najbardziej mnie zastanawia jak Babcia wraz ze swoim mężem wybudowała dom bez kredytu, w tej wielkiej strasznej biedzie – wtłoczonej nam we łby przez tą całą bandę. Wtłaczaną od najmłodszych lat, do dziś siedemdziesięciolatkowie (oczywiście nie wszyscy) twierdzą że jak by nie komuna, to by dalej żyli w biedzie, pasając na boso krowy – tak silnie mają to wdrukowane w swe dusze.
Albo Soli Deo gloria, jak to robi sir Gardiner…https://www.bachmuziekshop.nl/soli-deo-gloria/bach-john-eliot-gardiner-complete-cantates
Racja. Ale osadnictwo kwitło jeszcze za Habsburgów, w XVIII wieku, wlasnie za czasów K.u.K. Monarchie.
Zwłaszcza z przypisem mogę zgodzić się w 100%. Ale sam pieniądz powiązany z ludzkim życiem to utopia. A nawet gdyby nie, to jak odwrócić obecny porządek nie wywołując ogólnoświatowej katastrofy?
Tyle, że to chrzanienie i straszenie kredytobiorców. Globalny reset nie jest możliwy.
Tak. To są wieże Babel, gdzie można nie tylko się zgubić w plątaninie korytarzy, ale przede wszystkim duszę zatracić. Nie musimy zresztą szukać za granicą. Od kilku lat mamy własne przykłady, jak choćby ten: http://www.sztuka-architektury.pl/article/3566/zawrot-glowy
A czy można się zgubić w kościele? Nawet, jeśli Najświętszy Sakrament gdzieś w bocznej kaplicy się znajduje, to zawsze w centrum jest stół ołtarzowy, gdzie każdego dnia, a w niedzielę szczególnie uroczyście, sprawowana jest Najświętsza Ofiara.
Ale to właśnie przeszkadza współczesnym barbarzyńcom – satanistom/socjalistom.
To wynika wprost z zaczadzenia lekturą Żeromskiego
A kto się sprzeciwia, uderza w demokrację. Pardon, w demonkrację.
„Profanacja” tych świątyń grozi śmiercią lub kalectwem już na etapie zamiarów.
U IT21 występuje takie samo stanowisko – II w.św. może tylko spowodować reset.
Albo kolejna bańka, która pęknie, reset po części, etc.
łe, hehehehe
To akurat dość wiarygodny opis zachowania chorego z psychozą. I opis działań zespołu nie mającego doswiadczenia z takimi pacjentami. Tylko to dalej nie wyjaśnia, czy to była choroba „samoistna” czy wywołana
Reset jako taki nie jest systemowi potrzebny, on jest otwarty. Tyle, że na resecie mozna szybko i dużo zarobić, jako i w drzewiej, za monarchii bywało.
To drugie K dopiero po uznaniu „odrębności” Królestwa Węgier, powiązanych z Austrią unią personalną, czyli od 1867. Pierwsze K od 1804 r. (reakcja na koronację Napoleona na cesarza). Wcześniej Królestwo Austrii, którego władcy często (choć nie zawsze, vide: Filip II) stawali się cesarzami Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Ossendowskiego jeszcze nie czytałem.
Jeśli Coryllus uzna, że podanie nazwiska towarzyszą Wincentego nie zbyt wczesnym odsłanianiem treści Baśni, to niech sam je poda.
W antykwariatach i tak są już nieosiągalne.
I zgadza się. Kolonizacja Jozefinska to lata 1781-1789, potem napływ osadników był już mniejszy, ale trwał do konca wieku mniej wiecej.
Nigdzie ich nie ma. Możemy podać. Wincenty Jastrzębski.
A to nie o Pana dalekim przodku był ten film „Buntownik z wyboru” z Mattem Damonem?
🙂
Myślę że bardzo celnie Pan to opisał. Pieniądz jako umowa społeczna powinien być nośnikiem wartości. Nośnikiem jakiej wartości jest dług? Dług jest nośnikiem niewoli. Stąd psucie pieniądza (inflacja) i grabież pieniądza (podatki) decyduja wprost o dzietności kobiet i chęci posiadania dzieci przez rodziców. Przy pieniądzu dłużnym rodzicielstwo jest heroizmem.
Wszystkie herezja zwalczały rodzicielstwo. Uzasadnienia były różne, ale chodziło o to samo zawsze – o poświęcenie całego czasu pracy. Potem zaś o cichą i niekłopotliwą śmierć poprzedzoną zrzeczeniem się wszystkich dóbr na rzecz wspólnoty.
Autorem i wydawcą. Dziś jeszcze trudno ocenić co ważniejsze 🙂
Szczepan przechodzi samego siebie
http://kresy.pl/wydarzenia/szczepan-twardoch-tusk-mnie-okradl/
Bo to chyba w ogóle hest clou herezji. Pieniądz nie jest ekwiwalentem pracy, tylko czasu.
Dupo godzin po prostu. Rozumianych nie jako uczestnictwo w akcie prokreacji bynajmniej.
Kiedyś w latach 70-tych trochę zazdrościliśmy góralom i ludziom z rzeszowskiego i białostockiego, że mają tych wszystkich kuzynów w Hameryce. I wtedy po raz pierwszy zauważyłam, że z naszych stron tj. z lubelskiego, zamojskiego i paru innych mini-regionów – nie wyjeżdżali „za chlebem”. Dziedzice i chłopi gospodarzyli na swoim a po wojnie chłopi w moich stronach za nic nie chcieli brać „pańskiej ziemi”. Nie chcieli brać „cudzego” i to jeszcze „od kumunistów”. Pierwszy człowiek, który przyznał się, że jego ojciec wziął ziemię z reformy rolnej był spod Lubartowa. Raczej nie zapunktował:))) Ale też chłopi w większym stopniu sami handlowali na jarmarkach.
Ciekawe, jak to się zbiegły dwa „strumyczki”: książka o socyalistach i nasze doświadczenia z zakresu „geografii emigracyjnej za chlebem”.
Zamojscy bardzo inwestowali w przetwórstwo rolne i czyli „tworzyli miejsca pracy” w zasadzie na wsi. Niezależnie , że dawali rynek zbytu dla produktów rolnych z gospodarstw chłopskich. Ale też przetwórstwo rolne poza Zamojskimi też istniało i miało długą tradycję: młyny, browary, powrozownie, uprząż dla koni, kowalstwo etc. Historia tego zjawiska była starsza niż CK Monarchia,
Chciałem tylko powiedzieć, że muszą istnieć rynki na których odbywa się wymiana towarowo pieniężna. Nasz gospodarz generalnie twierdzi, że imperia zaburzają działanie mechanizmów rynkowych poprzez sztuczne zaniżanie podaży (patrz RON z jej eksportem zboża i mięsa a także wyrobów hutniczych i surowców) przez dewastacje całych gałęzi rolnictwa i przemysłu, tak by sztucznie podnosić ceny i/lub spekulować na zaniżonej podaży. Taka gospodarka jak w RON i Cesarstwie rosyjskim przed rewolucją nie może zbyt długo istnieć, bo imperia doprowadzą do jej upadku. Pytanie czemu RON i czemu Cesarstwo rosyjskie i Austro Węgry też nie stworzyły anty imperiów do ochrony swojego stylu życia i gospodarowania. Czemu dały się wpuścić w kanał socjalizmu. Może dzisiejszy felieton jest jedną z odpowiedzi.
Naczynia połączone. Nie zdradzę szczegółów, ale mam w zanadrzu fantastyczne wspomnienia ziemian z Lubelszczyzny, w dodatku nie z żadnych tam Szczebrzeszynów i Zwierzyńców, ale od nas z Powiśla…Miazga po prostu.
Kultura dobrej roboty i solidaryzm społeczny zawsze wiązał się z silną pozycją Kościoła w okolicy – i to jeszcze z czasów średniowiecznych. W okolicy była tylko jedna wieś „komunistyczna”, traktowana jako siedlisko odmieńców. Nikt ich nie prześladował ale i nie naśladował czyli nikt nie zamierzał „rabować i wieszać dziedziców”.
Bo kręgi władzy nie rozumiały tego mechanizmu, a aparat urzędniczy był korumpowany przez imperia handlowe.
Która, która…?
Ale w ten sposób jego zasoby są nieskończone…
No tak. Kopalnia czasu, kamień filozoficzny, nazywaj to jak chcesz…
Prosić się prosi taka analiza ale obawiam się, że z Kozłówki kwity zniknęły za czasów komuny. Kozłówka przeżyła najazd niemiecki i nawet Armię Czerwoną, która nie weszła do pałacu, natomiast wieść gminna niesie, że to, co się uchowało przez dwie okupacje obcego wojska – „nie przeżyło” I sekretarza wojewódzkiego PZPR – niejakiego Kozdry, tutejszego „czerwonego barona”. Stryj ostatnich właścicieli bardzo bogaty samotnik zbierał dość egzotyczne instrumenty „mechaniczne” i miał bardzo pokaźną i drogocenną kolekcję. No i te wszystkie pianole i tym podobne stały sobie aż nagle – znakomita większość jednej nocy zniknęła – „a stróż się powiesił”. Nie sądzę, aby władza komunistyczna szanowała dokumenty gospodarcze majątków ziemskich. Zwłaszcza tytułów własności. A co dopiero mówić o raportach okresowych o zbiorach, plonach, wydajności z hektara i cenach na płody rolne. Zamojscy mogliby mieć takie dane z jakichś 7 wieków. Ale „po co to komu”.
Najlepszym ekwiwalentem czasu są odsetki. Kazać sobie płacić za sam upływ czasu.
Lenin mówił, że najważniejsze są sądy. Gdy startował NEP.
No to dawaj Gospodarzu te wspomnienia ziemian z Lubelszczyzny, niech ludzie poznają prawdę. Bo to lewactwo nic, tylko ględzi o „niewolniczej pracy chłopów na pańskim”.
Panie Gabrielu! No to z całym szacunkiem jest Pan odkrywcą „pierwsza klasa”. Mówiąc wprost gdyby Pan był doradcą kręgów władzy a oni by Pana słuchali to do tej pory żylibyśmy sobie jak u Pana Boga za piecem a w koło była by nędza, płacz i zgrzytanie zębów, że u nich nie ma tak dobrze jak u nas.
Coryllusie, w sobotę po południu sprzątnij działkę, bo (przejeżdżający ośmieleni bałaganem ) zaczną ci swoje śmieci wrzucać. Podobno podrzucanie worka śmieci to epidemia podwarszawy, ludzie mieszkają w wystylizowanych domach a sknerzą, kilkadziesiąt zeta rocznie na opłatę śmieciową. Ludzie bywają niehonorowi , proszę nie narażać swojej posesji.
Razem z II tomem socjalizmu wydamy
Taki ze mnie odkrywca, jak z koziej du…y parasol…wszystko jest napisane czarno na białym
Nie wrzucą, mam dobry widok z okna
Przeczytałam to jeszcze raz – bardzo ważna notka.
Swoją drogą – ten „wielki kryzys” w Ameryce jest dla mnie dalej tajemnicą…
A teraz „Bareja – powrót”: stoję przy recepcji do specjalisty w naszym ośrodku zdrowia /teraz to „Dom medyczny”/, a tam wydrukowane ogłoszenie: „Klucz do toalety znajduje się w rejestracji głównej”.
PE w Strasburgu:
https://www.google.pl/search?q=parlament+europejski+strasburg&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjs_MyL_PvTAhVFJ5oKHX_1C5QQsAQIQQ&biw=1366&bih=662#imgrc=t7X8a8rYMbWxsM:
która jest oczywiście zamknięta na głucho…
Rynki zawsze istnieja. Zawsze i wszedzie tam gdzie jest zbiorowisko ludzi. Kazdy czlowiek to konsument. Musi zjesc, musi sie ubrac i potrzebuje tysiace rzeczy mniej lub bardziej przydatnych. Pytanie jest kto mu te rzeczy wyprodukuje, dostarczy i za ile. Ja uwazam, ze moge sie obejsc bez koncernowej oferty i ze swiadomie moge wybierac, komu i za co moge placic. Jesli nie liczyc sztucznie wytworzonej kasty darmozjadow, ktorzy niczego wartosciowego nie produkuja w patologicznym systemie – to rowniez kazdy czlowiek jest producentem dobr, gdzie w naturalny spososob – czyli bez kredytu i sztucznch ograniczen i regulacji, bedzie sie wymienial za posrednictwem pieniadza na inne dobra i w tym procesie generowal rowniez zysk – w postaci gotowki. To stanowi problem dla wielu dziwnych ludzi, ktorzy ten normalny stan usiluja wywrocic i to sie nigdy nie dzieje bez rabunku i mordowania.
„Za wolność waszą i naszą” wciskają nam w brzuch rządy tutejsze. Ale – fakt – posłuchu nie mają.
W książce z 2005 roku w przypisie bibliograficznym zatytuowanym Syjonizm : fasada i kulisy, [miałem oryginał francuski w ręku, więc nie znam polskiego tłumaczenia] zamieszczony został fragment z dzienniczka Ojca Założyciela ruchu syjonistycznego, który tenże dzienniczek prowadził równolegle z pisaniem Der Judenstaat. Dzienniczek został wydany zgodnie z wolą autora.
Pozwolę sobie zacytować ten fragment po niemiecku i w moim tłumaczeniu na polski.
12.VI. [1895]
Poprzez nabywanie gruntów przyczynimy się do wzrostu dobrobytu w kraju nas przyjmującym. Własność prywatną dóbr [nam] przypisanych musimy delikatnie wywłaszczyć.
Biedną ludność postaramy się niepostrzeżenie wyprowadzić przez granicę stwarzając jej w krajach przejściowych zatrudnienie, ale odmawiać jakiejkolwiek pracy na naszej ziemi.
Ludność majętna przejdzie na naszą stronę. Wywłaszczenie jak i usuwanie biedoty należy przeprowadzić delikatnie i ostrożnie.
Właściciele nieruchomości mają wierzyć, że nas oszukują, sprzedając nam po zawyżonych cenach.
Ale nic nie będzie im sprzedawane z powrotem.
Recepta albo wyjazd na stałe czyli saksy: z Polski do Anglii a z Ukrainy do Polski,
[Bei der Landnahme bringen wir dem Aufnahmestaate gleich Wohlfahrt zu. Den Privatbesitz der angewiesenen Ländereien müssen wir sachte expropriieren.
Die arme Bevölkerung trachten wir unbemerkt über die Grenze zu schaffen, indem wir ihr in den Durchzugsländern Arbeit verschaffen, aber in unserem eigenen Lande jederlei Arbeit verweigern.
Die besitzende Bevölkerung wird zu uns übergehen. Das Expropriationswerk muß ebenso wie die Fortschaffung der Armen mit Zartheit und Behutsamkeit erfolgen.
Die Immobilienbesitzer sollen glauben, uns zu prellen, uns über dem Wert zu verkaufen.
Aber zurückverkauft wird ihnen nichts.]
Rozumiem duchową potrzebę monarchicznej sielanki jako systemu polityczno-gospodarczego będącego punktem odniesienia do rozważań. Tak się złożyło, że rzeczywista monarchia przegrała najpierw ekonomicznie, a potem politycznie z powodu niższej wydajności gospodarczej w stosunku do demokracji oraz takich silników natury ludzkiej jak siedem grzechów głównych, a szczególnie pychy i chciwości oraz zawiści i gnuśności. My musimy się znaleźć i żyć w demokracji, bo nie mamy innego wyjścia, na powrót mądrej monarchii nie ma co liczyć. Jednocześnie nie możemy dać się zniszczyć mechanizmom demokracji ale wypracować lub przyjąć takie formy i treści, które zwiększą szanse na przetrwanie i rozwój. Ja to rozumiem jako możliwie szeroka prawdziwa wiedza /działalność Gospodarza jest nie do przecenienia/, ciągłe stawanie w prawdzie, mądre gospodarowanie tym co mamy, organizowanie się-niekoniecznie formalnie- i domaganie się ciągłej obniżki podatków. Demokracja nas wkręca w swoje tryby za środki przez nas wypracowane i metodami na które mamy mały wpływ. Dalej wiele zależeć będzie od umiejętności zorganizowania się i wywierania roztropnej presji na aktualne władze. Tak jak działał św. pamięci Edward Woyniłłowicz. Musimy też pamiętać, że poniósł za życia klęskę. Może gdyby miał internet, ugrałby trochę więcej.
Brytyjska też przegrała?
Pomorze chyba też nie wyjeżdżało do Hameryki.
Pieniądz powiązany z ludzkim życiem już jest – to 500+
To nie jest (do Valsera) „forsa z budżetu”. Obecne 500+ to kreowany pieniądz, lub raczej namiastka kreacji namiastki pieniądza. A ja, zamiast tej namiastki…
Proponuję prostą rzecz:
1.
Całość emisji powiązać z narodzinami i tylko z tym.
2.
Całość wdrożenia emisji (urynkowienia wykreowanych pieniędzy) pozostawić rodzicom, którzy stopniowo, przez 14 lat, wprowadzą ją do obiegu, na jasnych zasadach, tyle dla mnie na dom, tyle dla gminnych infrastrukturalnych instalacji, które są narodzonemu potrzebne, tyle dla przedsiębiorcy, budującemu fabrykę dla rodziców narodzonego. Od 15 r.ż. dziecko, dorosłe dostatecznie, pracuje dla społeczeństwa (ucząc się pracuje, wytwarzając pracuje, biorąc karabin znakomicie pracuje), bo emisja, na dziecko wytranszowana, się po 14 l. skończyła.
To się DA zrobić. Co ciekawe, to się da z dziś na jutro zrobić. Trzeba chcieć. Acha: kto umiera, pociąga za sobą likwidację – przymusowy odpis – funduszy banku, który daną gminę obsługuje, redukcję kapitału bankowego. Kapitał znika ze społecznego rachunku gminy, nie zabiera się niczego rodzinie. Gmina traci człowieka? Traci też określony wkład, traci standing finansowy. Bo nie zadbała o nowe narodziny, o zakładanie rodzin, ani o przyjazny rozwojowej rodzinie klimat gospodarczy. Tak właśnie ma być w Polsce, czyż nie – solidne wsparcie finansowe dla prorodzinnych gmin, natomiast żadnych środków dla notorycznych wysyłaczy młodzieży na emigrację. Powiedz sam.
To znaczy np, że gminy, z których ludzie wyemigrowali, lub umarli, musiałyby oddawać środki bo ja wiem, jak je dziś nazywają w Polsce – inwestycyjne? Szybko by nauczyło to te gminy, nie dbające o mieszkańców, rozumu. Za to, rozwijające się – to by dodatkowo dostawały; zawsze proporcjonalnie do narodzin, co nauczyłoby rozumu „ełropejskie miasta” takie jak np. Hankowo Bufetowe. Warszawkowo Niżnie, wystawione na konkurencję ze wsią, dostającą tyle samo na narodzonego, co metropolia, zaczęłoby nagle oszczędnie gospodarować. A o to chodzi. Prawda?
A teraz, rybka po zdjęciu z haczyka i zapozowaniu do fotografi, dostaje „buzi” w pyszczek i jest wypuszczana do wody. A mnie cholera bierze, bo chętnie bym zjadła choć raz na tydzień, a w pobliżu świeżej ryby nie można kupić nawet na lekarstwo.
A mówię o czwarkowym magazynie wędkarskim w TV trwam. Sportowcy… zboczeni, fuj.
Nie biorą ryby do domu, ale pozwalają na to kłusownikom, ekologia rządzi a ryby nie ma…
Bo to jak zwykle jest półprawda. Bardziej prawdziwe jest:
Jak weźmiesz 20 tyś kredytu to masz problem. Jak weźmiesz 20 mln kredytu to bank ma problem. Jak weźmiesz 20mld kredytu to mamy wojnę.
K.
Zacytuj Adama Doboszyńskiego.
Niezwykle ważne są inwentarze gospodarcze majątków dla naszych tu poszukiwań i rozważań.
To papiery. Zapewne – jak rzekłam – poszły w ogień, w kible, względnie służyły do zawijania śledzi.
Taaak!!!
> przy dobrej organizacji wszystko co produkował folwark przetwarzane było na miejscu.
> Potem zaś sprzedawane w sieci sklepów należących do dworu. Ho, ho, tak, tak…bywały
> takie rzeczy, ale ja na razie nie zdradzę gdzie, bo to będzie w II tomie Baśni.
Kojarzy się z dystrybucjonizmem G.K. Chestertona, ale już chyba to kiedyś pisałem.
Przypomnę przykład klasyczny: spośród pierwszych dwunastu biskupów Kościoła Świętego pod krzyżem został jeden, a obok stały trzy niewiasty, w tym Matka Boża; jeden biskup okazał się TeWu i zamiast paść na twarz pod krzyżem, poddał się rozpaczy i zabił się; dziesięciu pozostałych biskupów dokonało pierwszego aktu kolegialnego w dziejach Kościoła Świętego – uciekło i schowało się w mysiej dziurce. Wszystko przepadło? Nie, nastąpił gigantyczny triumf, ale nie za darmo. Kościół Święty, zanim zwycięży, musi cierpieć tak samo, jak cierpiał Zbawiciel.
Kościół Święty wróci w chwale, król wróci.
Urodziłem się na Mazurach.
Jako dzieciaka ojciec często zabierał mnie na ryby. Łowiliśmy kilogramami płocie, wzdręgi, krąpie, ojciec nawet węgorze.
I któregoś dnia popłynęliśmy łódką a ja przeżyłem „dzień, w którym wpłynęły ryby”, kiedyś o tym napiszę, bo to jak ulał pasuje do dzisiejszej notki. Dziś wiem, że te ryby w tym dniu zabił socjalizm.
przeglądałam kiedyś roczniki „Łowca Polskiego”. No i myśliwi strasznie narzekali na pastuszków poleskich, którzy objadali się codziennie jajecznicą z jajek podebranych ptactwu wodnemu, grillowali młode zające i sarenki, nie mówiąc o wędkowaniu.
Bieleckiemu i innym architektom-arogantom do sztambucha; jeden z piękniejszych tekstów o roli i symbolice katedry, tu gotyckiej.
http://www.pch24.pl/piekno-i-swiatlo—o-symbolice-gotyckiej-katedry,21090,i.html
Tak być powinno. Tylko czy rzeczywiście jest z tym gromadzeniem się wokół ? Czy w ogóle „współczesna” wieś zabezpiecza przed czymkolwiek ? Magazyny z płyt warstwowych, zasiewy w kredycie, karczma zaopatrzona w trunki fabrycznej produkcji, zyskowność tak niska, że jeden przymrozek w maju może zmieść gospodarstwo z powierzchni – w telewizji pocieszają, że z tego względu będzie drożej, z drugiej strony otworzy się szerzej import na inne owoce czy warzywa. To o czym Pani pisze istnieje i to „trzeba” zniszczyć. Bo jeszcze się ostoi. Wraz z tradycjami ? To już ostatnie podrygi, nawet porównując z czasem sprzed 20 lat czyli dobrze po upadku komuny.
Dla odmiany: wczoraj widziałem w amerykańskiej tv króciutki reportaż jak to upadają tzw. „shopping mall” w USA, budowane w latach 90-tych. Te średnie i mniejsze. W zastraszającym tempie. Bo handel internetowy. Buty, ubrania, sprzęt agd, media – wsystko bez sklepów.
Może to jest szansa dla polskiego rolnika – internet, transport i codzienny odbiór świeżego towaru, a tylko nadwyżka do przetwórstwa ? Zmienić model handlu „zieleniną” i produktami wiejskimi ?