kw. 092019
 

Zawsze jak gdzieś wyjadę na dzień lub dwa przychodzą mi do głowy świeże pomysły i zwykle jest ich tyle, że połowa ucieka gdzieś zanim zdążę zabrać się za opisywanie pierwszego. Może jednak tym razem się uda.

W tym roku wydawcy katoliccy nagrodzili Feniksem tom dramatów niejakiego Tomczyka. To jest dla mnie coś niezwykłego, a także inspirującego. Zajrzałem bowiem do tego tomu, który leżał na ladzie stoiska PiW, gdzie stał mój kolega. Zajrzałem i pomyślałem zupełnie jak Marek Hłasko po przeczytaniu powieści „Kierowcy” napisanej przez radzieckiego mistrza pióra – tak głupio to i ja potrafię. Tomczyk specjalizuje się bowiem w opisywaniu fikcyjnych emocji u fikcyjnych bohaterów, a jego szczytowym osiągnięciem jest dramat „Moja Norymberga”. Dramaty Tomczyka zainspirowały mnie jednak i postanowiłem zostać przedsiębiorcą teatralnym. Zupełnie jak teść Lope de Vegi, którego tekstami kiedyś się mocno ekscytowałem. Nie powiem co zamierzam zrobić, bo to na razie tajemnica, ale opowiem o piętrzących się przed tym projektem przeszkodach i szansach, które widzę. Marcin Dudziak wyśmiał mój pomysł od razu, a to ze względu na system dotacji, w który uwikłane są teatry, system, który nie wymusza niczego właściwie poza zdejmowaniem gaci i markowaniem współżycia na scenie. Nie przejąłem się uwagami Marcina i skreśliłem w myślach schemat, który tu zaraz opiszę. Polska jest pełna dobrych, niedocenionych i zepchniętych na margines aktorów, którzy zapomnieli już dawno o tym, po co poszli do zawodu. Zapomnieli, albowiem system, w którym działają szkoły aktorskie i teatry, skonstruowany jest nie po to, by dać im szansę, ale po to by ich zdegradować. Tak działa każda machina propagandowa, która jak wszystkie szatańskie machiny żywi się krwią i sercami niewinnych. To ich zaangażowanie i ich wysiłek napędzają tę machinę, a firmuje ją kilka znanych nazwisk gotowych ściągać gacie za każdym razem kiedy sponsor tego zażąda. To ściąganie gaci stało się w zasadzie miarą profesjonalizmu. Ja tego nie wymyśliłem sam, ale zapożyczyłem z wywiadu z Janem Nowickim, który dawno temu ukazał się w komunistycznym tygodniku „Przegląd”. Ponieważ pomysł, by napisać dramat, towarzyszy mi w zasadzie od dzieciństwa, bardzo zwracam uwagę na takie wypowiedzi i to co rzekł wówczas Nowicki zapamiętałem sobie dobrze. A rzekł słowa następujące – z czego zrobiono rezultat? Z braku rezultatu. Niestety dobry pan Jan, nie wynalazł żadnego sposobu na zaradzenie tej degrengoladzie. Nie szkodzi. Ja go wynalazłem. System jest tak skonstruowany, by obarczyć aktora odpowiedzialnością za wszystko co dzieje się na scenie. Reżysera nie widać, autor sztuki mógł pisać ją w stanie całkowitego upojenia alkoholowego, albo po dragach, scenograf coś tam powycinał z papieru i to są w zasadzie rzeczy nieważne, albowiem wszyscy patrzą na aktora. To on trzyma poziom sztuki i to on, bez względu na to co gra, ma to podnieść na jakieś wyżyny, albo przynajmniej sprawić, by publiczność nie wychodziła z sali. Kunszt bowiem aktora jest dziś jedyną zauważalną jakością. No, ale – Jan Nowicki powiedział nam przecież jak wygląda sytuacja – czegoś tu więc nie rozumiemy. Myślę, że etap tresury aktorów zakończył się wraz z komuną. Potem zaczął się etap tresury publiczności. Ci aktorzy, którzy wykształcili się w wolnej Polsce musieli gorzko przeżyć rozczarowanie związane z zawodem, który ich po prostu nie przyjął. Gorycz ta związana była – to może kogoś zdziwić – z repertuarem. Nie chodziłem za często do teatru, ale też nie było to konieczne, wystarczyło czytać afisze oraz recenzje w gazowni. Jedynym autorem ogrywanym „na wielkość” był Szekspir, po nim było już tylko zdejmowanie gaci i pretensje do aktorów, że nie czynią tego odpowiednio wzniośle. Podstawowe więc założenie jakie przyjąłem brzmi – aktor nie może być jedyną osobą odpowiedzialną za przedstawienie. Dla niego przedstawienie musi szansą. Reżyser zaś nie może być tym, który lansuje się na Szekspirze. To jest pomyłka wynikająca z aspiracji i kultu cargo, którym otacza się Szekspira. Musi być ktoś – tylko taka postawa może troszkę ukruszyć system – kto zdejmie z aktora ciężar odpowiedzialności i pozwoli mu grać. Tym kimś może być tylko – jak w czasach Lope de Vegi – przedsiębiorca teatralny. To nie koniec jednak. Jest jeszcze ktoś, kto w sposób najbardziej jawny i czytelny zdejmuje z aktora ciężar odpowiedzialności i pozwala mu grać. Tym kimś jest kreowana postać. I tu włącza się autor, który również musi wziąć odpowiedzialność za sztukę. Ja wiem, że tak zwani fachowcy, mogą mieć niezłą bekę z tego o czym piszę, ale mam to w nosie, albo jeszcze głębiej. Niech pobierają te swoje dziadowizny i szkolą się w zdejmowaniu gaci, to im się przyda na emeryturze, jak już będą robić pod siebie w domu aktora weterana w Skolimowie. My tutaj zajmować się będziemy prawdziwym teatralnym eksperymentowaniem, a nie defekowaniem do słoika po musztardzie.

Mechanizm degradacji sztuki działa tak – najpierw zdegradowano postać, potem aktora, który musiał grać pajaców, pijaków w powyciąganych gaciach, z przodu żółtych, z tyłu brązowych, zboczeńców i inne podobne indywidua, przy całkowitym obarczeniu go odpowiedzialnością za wymowę sztuki i reakcje publiczności. Teraz mamy etap degradowania publiczności. Ten etap jest najważniejszy, albowiem w nim dochodzi do wyselekcjonowania grupy aktorów, którzy mogą już wszystko. Nie ciąży na nich odpowiedzialność, bo są wtajemniczoną grupą deprawatorów, degradujących widza i wmawiających mu, że nic poza ich kunsztem nie stanowi o jakości. Tego kunsztu zaś nie ma już od dawna, albowiem jak powiedział Jan Nowicki rezultat zrobiono z braku rezultatu i to jest metoda. Jan Nowicki jednak nie dostrzega jak głęboko destrukcyjne jest to wszystko. Jemu się może zdawało, że chodzi w tym mechanizmie o unieważnienie jego ukochanego zawodu, ale tak nie jest. Chodzi o udrożnienie kanałów z fekaliami płynącymi do serca i mózgu. Co z tym zrobić? To proste. Nie pisać sztuk, których bohaterami są postaci karykaturalne już na poziomie tekstu i nie pisać sztuk o fikcyjnych emocjach, jak Tomczyk, sztuk, które reklamuje Libera, kolejny macher od najdelikatniejszych drżeń serca niewinnych młodzieńców. Trzeba kreować takie postaci, które będę zaskoczeniem dla aktora i zaskoczeniem dla widza. Postaci, które pomogą aktorowi dźwignąć odpowiedzialność za tekst, a przed widzem otworzą nową zupełnie perspektywę. Raczej wzniosłą niż parszywą. To proste założenie, ale mam pewność, że nikt wcześniej, a na pewno nie w ostatniej dekadzie, takiego programu nie sformułował. Pomimo licznych zajęć zabiorę się za pisanie dramatu. Zabiorę się też za szukanie aktorów, w zasadzie już się zabrałem. Zejdzie się z tym trochę, a więc nie ekscytujcie się na razie za mocno. Może się okazać, że to wszystko mrzonki i Marcin miał rację.

Na razie zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  8 komentarzy do “O odpowiedzialności aktorów”

  1. Ten amerykanski model aktora po fylmach pokazywany to jest ciekawy bardzo .Grają po teatrach a jednocześnie pracują np. jako kelnerzy .A w Polsce udaje się ,że żyją z teatru jakby nie pracowali jeszcze w innych profesjach .Takie socjalistyczne udawanie ,że się należy bo tu frają wielkie sztukie I jeszcze wydają książki a że mało są czytane to napewno wynika z niedofinansowania  kultury wysokiej .No bo się należy a jak już się dostanie dotację to I tak nie dba się o resztę .Kasa wpłynęła to można leżeć .Wszystko się samo zrobi .

  2. Życzę powodzenia.

    Tak mi się skojarzyła z tym rozlewającym się strumieniem brudów (fekaliów) wczorajsza awantura w której uczestniczyłam. Było to zderzenie przedsiębiorczości oświatowej (muzycznej) ze strajkującą rzeczywistością. Stowarzyszenie zajmujące się od 16 lat kształceniem w obszarze muzyki wynajmuje od szkoły (utrzymywanej przez państwo i samorząd) lokale dla prowadzenia swojej muzycznej działalności. Wczoraj w tej szkole do strajku dołączyły panie szatniarki i sprzątaczki, więc szkoły nie otworzono i prywatna działalność gospodarcza Stowarzyszenia, uczniowie i rodzice zostali z ręką w naczyniu nocnym. Milczenie ze strony Dyrektora szkoły wobec podnajemcy czyli Stowarzyszenia, unieważniły zobowiązania wynikające z Umowy Najmu.

    Tak jakoś mi się to skojarzyło to zachowanie personelu pomocniczego szkoły z milczeniem Dyrektora szkoły, bez odpowiedzialności za cokolwiek – właśnie z falą rozlewających się fekaliów.

  3. Tak, mam wrażenie, że nic ich nie obchodzi

  4. Roszczenie odszkodowawcze przywróci rozum.

  5. Panowie Coryllus i Jimmy,

    jest jeszcze lepiej, bo w internecie teraz przywołano wypowiedzi Kramka na temat zrobienia majdanu w Polsce (taki instruktaż anarchisty) , więc wygląda że strajkiem nauczycieli szatniarek i sprzątaczek rządzi Kramek, a Broniarz u niego tylko antyszambruje.

    Anarchizm jako stały element gry, gdy zaistnieje potrzeba zdestabilizowania kraju wysyła się  przeszkolonych anarchistów z gałązką oliwną w dzióbku i już na nich czeka lokalna grupa która anarchizm zaimplementuje. Ta gałązka oliwna to dbałość o dobro nauczycieli którzy to umierają z głodu. To złotouste jątrzenia co to dla nauczycielskiego dobra to wbijają  rozdźwięk między rodziców a nauczycieli. To dbałość o teatr który ma  być nowoczesny. Pamiętamy  jaka była hucpa w teatrach Polski?. Obserwowano jedynie ambicje demoralizowania wszystkiego i wszystkich. Zero artyzmu.

    Pamiętam taką sztukę Hemara z TV  z Gabrielą Kownacką i ….. (zapomniałam nazwiska aktora). Ona w roli aktorki, która (w towarzystwie garderobianej) wjeżdża do Poznania na występy teatralne, on sklepikarz, który już był gotowy się w aktorce zakochać, ale w porę się połapał że nie ma to sensu. Ile tam było prawdziwej psychologii, estetyki ubraniowej, dobrej gry, taktu, dynamiki. No było ….

  6. Coś mam wrażenie ,że skoro udają się konferencje i publika  dopisuje a wykładowcy nie zawodzą to widzę jedynie światłość . Dobrze jest obserwować rozwój tych kolejnych misji .

  7. Kiedy miłośnicy teatru zamienili się w bezmyślnych fanów? Pewnie wtedy, gdy nauczycielami zostali nieudacznicy z dyplomami, a dziennikarzami sprzedawcy bełkotu. Komedianci i komediantki też nie są bez winy.

    We wczesnej erze wiktoriańskiej w Anglii dobrze sprzedawały się w teatrze golasy bez gaci, które pozowały na antyczne rzeźby. Dziś tłumy golasów pozują zawsze w słusznej sprawie, ale robią to na ulicach i placach za darmo, więc teatr robi bokami.

    Wszystko na sprzedaż

  8. Dobry teatr Tomczyka o Piłsudskim, polecam:

    https://vod.tvp.pl/website/marszalek,34990472

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.