Zacznę od definicji odwagi lub ściślej od definicji odwagi w polityce. Cóż to takiego? To jest umiejętność podejmowania niepopularnych decyzji. Czy ktokolwiek w Polsce taką umiejętność posiada? Śmiem wątpić, bo nie bierzemy pod uwagę ministra Antoniego i jego decyzji personalnych. Dobrze wiemy jaki jest zakres „decyzji niepopularnch” i co one oznaczają. Nikt, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim takich decyzji nie podejmie, a jeśli idzie o opozycję to jest ona moim zdaniem skompromitowana ostatecznie decyzją o wynajęciu agencji PR, która miała im powiedzieć czy przesunięcie się na lewo ułatwi wygraną w wyborach.
Nieumiejętność podejmowania takich decyzji wiąże się automatycznie z wiarą w nieuchronność i łatwość dziedziczenia politycznego spadku. To jest idiotyzm, trzeba to napisać wprost. Nie ma czegoś takiego jak nieuchronne i łatwe dziedziczenie politycznego spadku. Nie ma tego w rodzinach panujących i nigdy nie było, a co dopiero w systemie tak ułomnym jak nasz. Jeśli takie zjawisko jednak występuje i jest łatwe do zaobserwowania, oznacza to tyle, że system jest kontrolowany przez organizację zewnętrzną, która gwarantuje mu stabilizację. Na tym więc polegać będzie polityczne dziedziczenie w Polsce, czego musimy być świadomi już teraz. I teraz pytanie – czy Smoleńsk był nieudaną próbą likwidacji politycznej masy spadkowej? Wygląda na to, że tak. Masa jednak nie została zlikwidowana, przeciwnie rozrosła się dzięki temu wydarzeniu i do pewnego momentu rosła stale. Teraz już nie rośnie, albowiem zbyt wiele osób oczekuje stabilizacji politycznej gwarantowanej z zewnątrz, a co za tym idzie pewności dziedziczenia. Przypomnę, że obejmowanie schedy politycznej odbywało się zawsze w niesłychanym stresie, a w państwach poważnych, takich jak Imperium Rzymskie stabilność tej schedy gwarantowały organizacje wewnętrzne. Na przykład pretorianie. Nie żadne organizacje globalne, choć takowe zapewne także wówczas były. Można rzec, że władza w takich warunkach denegerowała się łatwo. To prawda, łatwo, ale nie ostatecznie. Można było wyjść z upadku i historia zna mnóstwo takich przypadków. Czy bezstresowe dziedziczenie ustrzeże nas przed degeneracją władzy? Mowy nie ma, a omawiany tu od dwóch dni casus jest tego najwyraźniejszym dowodem. Bezstresowe dziedziczenie, po pierwsze – może nigdy nie nastąpić, to znaczy może okazać się pułapką. Po drugie – oznacza ono – powtórzę, że istnieje zewnętrzna gwarancja. Ona musi na coś opierwać, zwykle takie gwarancje opiewają na różne rodzaje bezkarności. Nie będę już tu omawiał dokładnie na jakie, bo nasz portal nabierze charakteru plotkarskiego.
Przyjmijmy takie założenie – wierzchołek każdej władzy jest mocno zdeprawowany i tak zwane losy zwykłych ludzi nie interesują w sposób istotny tych, którzy na tym wierzchołku żyją. Mają oni jedynie stwarzać pewne złudzenia, eksportowane potem w dół. Takim eksportem zajmują się dziś coraz bardziej idiotyczne programy telewizyjne, na przykład takie, jak ten prowadzony przez dziennikarza nazwiskiem Grzegorz Jankowski. One są niewiarygodne z istoty, ale formuła ta i natężenie jej eksploatacji, a także brak alternatyw powodują, że ludzie się przyzwyczajają i zaczynają w nie wierzyć. To pogłębia deprawację władzy, bo ta zaczyna z kolei wierzyć, że wyborcy to kompletni durnie. Jeśli do tego władza ma nawyki rozrywkowe i lubi wydawać, przekonanie to pogłębia się w tempie wykładniczym. Zaworami bezpieczeństwa bywają w takich razach liderzy liczący wprost na zderzenie z aktualnym liderem, którzy poszukują sojuszników, oparcia, współpracowników, posiadających umiejętności dawno na szczytach władzy zapomniane, a do jej sprawowania potrzebne koniecznie, stwarzają i gwarantują alternatywny układ. Czy u nas w Polsce może dojść do takiej sytuacji. Nie. Nie może, albowiem w Polsce dziś dominuje wiara w nieuchronność dziedziczenia politycznej schedy. Jak zabraknie Kaczyńskiego to będzie Morawiecki. Oczywiście, tak może być, ale już wyżej napisałem co to oznacza – dalsze degenerowanie się władzy.
Po czym poznajemy, że proces ten następuje – po całkowitym pogubieniu się Marty Kaczyńskiej. I nie chodzi tu już o to, że ona podejmuje szeregi niekonsekwentnych decyzji. To w ogóle nie jest problem. Myślę, że nie ma systemu, który liczyłby na to, że bliska władzy i dotknięta tragedią kobieta, uporządkuje swoje życie sama. To jest niemożliwe. Każdy za to system liczący się z możliwością innego niż nieuchronne i łatwe do przewidzenia dziedziczenie władzy zagwarantowałby takiej osobie bezpieczeństwo lub po prostu by ją ukrył. W przypadku PiS i ludzi otaczających prezesa wiara w ten humbug – łatwe przejęcie politycznej schedy – jest wprost paraliżująca. A to wcale nie musi tak być. Może, oby prezes żył wiecznie, dojść do czegoś innego zgoła. Do gwałtownego i symbolicznego unieważnienia dynastii. Ja się tu nie będę ekscytował opisywaniem możliwych do zaistnienia szczegółów takiego zdarzenia, ale każdy je sobie może wyobrazić. Szczególnie po Smoleńsku i po tym co się wokół ekshumacji dzieje teraz. Mam na myślę emitowaną z mediów w lud wykładnię tej, koniecznej do przeprowadzenia operacji. Nie będzie żadnego dziedziczenia politycznej schedy, może za to dojść do czegoś odwrotnego. I to będzie dla tych degeneratów, którzy Martę Kaczyńską otaczają sporym zaskoczeniem. Nie mam zamiaru tego oglądać, ale niech mi potem nikt nie pisze, że nie ostrzegałem. Dlaczego ja napisałem – degeneratów? Otóż dlatego, że ofiara, którą ktoś złożył w Smoleńsku, a także wszystko co działo się później utwierdziło tych ludzi, mam na myśli strukturę hierarchiczną PiS, że wszystko co najgorsze już się stało, teraz zaś, mając zewnętrzne gwarancje, można już tylko dyskretnie zerkać na co ładniejsze koleżanki i oczekiwać na swoją kolej do objęcia jakichś dobrz epłatnych i nie wiążących się z odpowiedzialnością funkcji. Nie mówcie mi, że to tak nie wygląda…na pewno tak jest. Tam nie ma nikogo, kto zrozumiałby sytuację Marty Kaczyńskiej i zaproponował jakieś rozwiązanie, a to oznacza, że nie ma tam ludzi oceniających sytuację w sposób emocjonalnie uczciwy. Są za to tacy, którzy – w najgłębszych zakamarkach duszy – liczą na to, że dzięki szaleństwu Marty Kaczyńskiej uda im się zrealizować jakiś własny plan. I to jest właśnie problem największy – uspokojenie, a w istocie otępienie i degeneracja całej struktury.
Żeby nie pozostać przy jednym przykładzie podam inny – Kornel Morawiecki. Trudno o człowieka, który – sądząc po wypowiedziach – głębiej wierzyłby w bezstresowe przekazanie schedy politycznej jego synowi, a także w to, że wyborca to miałki i labilny kretyn oczekujący od polityka tak zwanych ciekawych wypowiedzi. To są dwa przypadki, nad którymi musimy się niestety zastanawiać, bo ich zachowanie informuje nas wprost o tym, jaka jest rzeczywista sytuacja w strukturze władzy, z tego zaś wnioskować możemy o przyszłych zdarzeniach. Są to oczywiście wróżby ułomne i pełne wad, ale przecież innych mieć nie będziemy, a nikt poważny nie będzie już przecież oglądał tych durniów robiących publicystykę telewizyjną. Na tym kończę, bo przed nami daleka droga.
Aha jeszcze jedno, a raczej dwa, dwa – informacja i film:
https://www.youtube.com/watch?v=QmpQIXWSM4U&feature=youtu.be
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl
Z rzecznikowaniem w TK Marii jakoś nie poszło. Info zalinkowane przez Gospodarza info jest z 2017 r. Zaś w 2018 r. Marię Pereirę przytuliło Ministerstwo Środowiska (pytanie, czy na wyłączność): http://www.proto.pl/aktualnosci/maria-mackiewicz-pereira-w-ministerstwie-srodowiska
Tu zaś insynuacja, że ta cała Maria Pereira, była spokrewniona z Marią Kaczyńską. Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina… http://natemat.pl/190213,ale-tupet-szefowa-wiadomosci-przekonuje-ze-zona-pereiry-pracuje-u-szydlo-za-psie-pieniadze
Uff, a już myślałem że p.Maria zajmie się stylizacją Trybunału ……
Kornel to socjalista, ale premier zostanie odblokowany dopiero po jego śmierci. Z PiS sytuacja jest groźna, ale Twoja analiza powierzchowna. Przez opór okrągłostołowców, czyli służb specjalnych PRL, oraz bezsensowną opieszałość w pierwszych miesiącach rządzenia, kiedy zamiast złapać za mordę, zaczęto rozdzielać posadki, mamy taką sytuację, że w tej kadencji zmian radykalnych, zrobić się nie da. Należy wygrać wybory. Stąd skręt w kierunku leminżerii, czyli zwolenników partii grilla i mocnego piwa, przy jednoczesnym przecweleniu jedynej alternatywy dla patriotów, czyli narodowców. Dzięki temu PiS straci niewiele głosów rozczarowanego elektoratu, który zaciśnie zęby i zagłosuje ponownie, a zyska głosy madeg z horymi curkami oraz obiboków.
Demiurgizując śmierć Kornela przyspieszy przemianę kraju w coś normalnego (wg norm niezmiennych), a śmierć Kaczyńskiego wpakuje nas w gówno.
Dokładnie tak, śmierć Kaczyńskiego to na pewno upadek PiS a skoro władza podporządkowała sobie wiele, to również problem dla Polski. Stary Morawiecki to tylko symbol. Wg mnie należy patrzeć na to co się dzieje w kategoriach zwycięstwa myśli socjalistycznych pod płaszczykiem ideologii „propaństwowej”, a jak wiadomo w socjalizmie pomysły są dobre, tylko ludzie źli. Więc ludzie będą źli i na stanowiskach (albo coraz gorsi) i jako elektorat a stąd do wrzenia niedaleko. Tylko Kaczyński sprawia wrażenie, jakby wiedział o co chodzi na wyższej płaszczyźnie niż stołki, stara się go trochę naśladować młody Morawiecki, co to liznął trochę świata ze wszystkimi tego konsekwencjami.
A w pewnym najmniej oczekiwanym momencie skończą się pieniądze a zaczną roszczenia. I wtedy będzie dopiero ulica i zagranica. I dalsza walka o zwycięstwo socjalizmu, tym razem międzynarodowego.
Klasyka – przesuwanie się do centrum z trzymaniem się prawej ściany, do pewnego stopnia się to udaje w naszych marketingowych czasach, ale do czasu. Merkelowa ze ścianą już straciła kontakt i wyrosło ARD. Mam poważne wątpliwości co do patriotyczności części narodowców, chyba że chodzi o patriotyzm „słowiański” w patriotycznych uniformach germańskich.
Pytanie jak to się dzieje, że system gwarantuje bezpieczeństwo córce Tuska.
Córka Tuska ważniejsza niż bratanica Kaczyńskiego. A jak z systemowym zabezpieczeniem syna Tuska? Dużo pytań, mało odpowiedzi.
Bo jego były doradca jest teraz premierem.
Otoz to !!!
À le nie martwmy sie o Kaczynska… Pana Kaczynskiego… i pozostaly „klan” Kaczynskich. Wszyscy swietnie sobie radza… i kantuja NA ZYWCA caly polski narod… przez narracje strugane w „naszych” i narodowych merdiach, z nieoceniona pomoca wszystkich „swoich” i „patriotycznych” presstytutek… na czele z Ssssakiewiczowym i Karnowskim pomiotem zasiedzialym juz w narodowej kurwizji czy „polskim” radio !!!
Naprawde martwmy sie WYLACZNIE O SIEBIE… zostawmy te bande zloczyncow samym sobie… niech sie nawet pozagryzaja, a my, polski narod obserwujmy i patrzmy na ten CYRK… z zimna krwia !!!
Nie docenia Pani jednak tej propagandy tzw. „Ciemny lud” (wg. głównego propagandysty) to „kupuje” bo chce mieć „święty spokój” a poza tym Partia daje „Chleba i Igrzysk” …
Poza tym ta bardziej świadoma część Narodu była tyle razy oszukiwana, że już nie wierzy w szansę na jakąkolwiek zmianę …
Serdecznie pozdrawiam
jakby jej podesłać stylistę pt SZADO, to też by wymiękła, kupiłaby sobie od razu torbę lui Witą, auto za 400 tys. i szukałaby partnera nie do życia.
Synowi Tuska to nawet podpisywanie się na dokumentach księgowych jako Józef Bąk nie zaszkodzi. W jego bliskiej okolicy nie działają takie typy jak SZADO.
https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/zona-samuela-pereiry-27-letnia-maria-pereira-bedzie-rzecznikiem-trybunalu-konstytucyjnego-aa-zt8B-XMvc-bhZm.html
https://www.youtube.com/watch?v=QmpQIXWSM4U&feature=youtu.be
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4269
Jakże w takim razie traktować buńczuczne deklaracje Jarosława Kaczyńskiego, że program UPR nie nadaje się do zastosowania, skoro właśnie usiłuje go zastosować desygnowany przez niego samego premier Mateusz Morawiecki? Najwyraźniej jego diagnoza nie była trafna, podobnie jak opinia, że UPR „bałamuci” młodzież, odciągając ją od angażowania się w realistyczne programy polityczne. Ale jakże młodzież ma się w te realistyczne programy polityczne angażować, kiedy ostatnio nie kto inny, tylko właśnie prezes Jarosław Kaczyński ogłosił, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”? Jeśli nie dla pieniędzy, to może dla idei – a to właśnie od samego początku głosiła UPR, w której Janusz Korwin-Mikke przeforsował nawet zasadę, że członkowie nie mogą zajmować stanowisk wykonawczych, dopóki prawo nie zmieni się zgodnie z ideologicznymi założeniami konserwatywnego liberalizmu? Prezes Kaczyński potrzebował aż 30 lat, żeby dojść do identycznych, a w każdym razie podobnych wniosków, co potwierdza tylko moje przypuszczenia, że jest on wprawdzie wirtuozem intrygi, ale zawsze potyka się o własne nogi właśnie dlatego, że nie ma żadnej ideowej perspektywy. Obawiam się tedy, że i z panem premierem Morawieckim też eksperymentuje oportunistycznie po to, by spuścić go z wodą, kiedy tylko jego poczynania zagroziłyby interesom rozbudowywanej nieustannie biurokracji. Ale skoro nawet ja o tym wiem, to pan premier Morawiecki wie to jeszcze lepiej, a skoro tak, to nie uczyni niczego, co mogłoby zagrozić interesom biurokracji, która w naszym nieszczęśliwym kraju w ciągu ostatnich 30 lat rozrosła się „jak grzyb trujący i pokrzywa”. W tej sytuacji nawet dobre pomysły mogą przepoczwarzyć się we własną karykaturę i w rezultacie nasz nieszczęśliwy kraj zostanie jeszcze mocniej wtłoczony w jednokierunkową uliczkę, z której nie będzie odwrotu w warunkach utrzymywania procedur demokratycznych.
…. Podobnie trzeba by w ramach ukształtowania nowego systemu finansów publicznych, zlikwidować samorządy wojewódzkie i powiatowe, które z punktu widzenia państwa są całkowicie zbędne, a jedynym poborcą podatków uczynić gminę. Taka gmina musiałaby zapłacić składkę na państwo ustalana corocznie przez Sejm, ale nadwyżka pozostawałaby wyłącznie do jej dyspozycji. Chodzi o to, by zmusić samorząd gminny do dbałości o rozwój przedsiębiorczości na swoim terenie i do konkurowania na tym polu z innymi gminami. Która będzie miała więcej podatników, będzie bogatsza, a która nie będzie w stanie zapłacić składki na państwo, będzie musiała być rozparcelowania między gminy sąsiednie i nie będzie już żadnych posad. Dla zabezpieczenia finansowej autonomii gmin, trzeba by zmienić ordynację wyborczą do Senatu, ograniczając czynne prawo wyborcze tylko do tzw. obywateli kwalifikowanych, to znaczy takich, którzy sami piastują funkcje publiczne z wyboru http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4269
Doceniam…
… ale ta propaganda zdecydowanie przestaje dzialac… wielu z nas juz wie, ze tzw. swietego spokoju NIE BEDZIE… i wie o tym w duzej mierze mlode pokolenie Polakow, ktore widzi, slyszy… i odczuwa na wlasnej skorze, a odczuje jeszcze bardziej… to tylko kwestia czasu…
… a swiadoma czesc narodu, Panie Koliber – to wierzy w Pana Boga i Jego zrzadzenia… a nie w jakies chore szanse z d**y wziete… w gruncie rzeczy Polacy nie sa tacy glupi jakby sie zdawalo „naszej waadzy” kochanej !!!
Rowniez pieknie pozdrawiam,
https://www.facebook.com/OdzyskamyPolske/photos/a.213405828852828.1073741829.211493715710706/884287625097975/?type=3&theater
Pewnie, ze odzyskamy…
… to zadanie dla sredniego i mlodego pokolenia Polakow aby nie dali dalej robic sie w trabe… mamy Coryllus’a… mamy Nawigatorow… mamy najlepszy portal i telewizje w Polsce i w Europie srodkowej !!!…
… bo wolnosc nie jest nam dana raz na zawsze, ona jest nam ZADANA… jak to mowil swojego czasu nasz umilowany, swiety Jan Pawel II !!!
Dałem tam link do grafiki z cytatem: „demokracja skończy się wtedy, gdy rząd zrozumie, że może przekupić ludzi ich własnymi pieniędzmi”.
Niestety nie odtwarzam nic z „pejsbuka”…
… po prostu od zawsze nie mam tam konta… ale grafika sie pokazala, bez cytatu.
Nie ma kręgu dziedzicznej władzy bez kręgu dziedzicznego bogactwa
W „naszej” propagandzie – ich prawda jest nieprawdą.
W „naszej” propagandzie – dopiero ta sama prawda ale „nasza”, to jest prawda.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.