sie 112018
 

Przez pół nocy wyły tu syreny alarmowe i jeździły karetki, nie spałem. Na portalach nie ma śladu p tym wyciu, bo pewnie rzecz była za mała, żeby pobudzić dziennikarzy, nawet lokalnych. Ćmi mnie do tego paszczęka po tych wszystkich dentystach, a więc nie ma mowy, żebym opisywał coś z zakresu spraw, które mi tu wczoraj podesłał mniszysko. Napiszę coś lżejszego i może sam się trochę rozerwę.

Z pewnym zaskoczeniem i niedowierzaniem zacząłem przeglądać wczoraj informacje dotyczące radnego z Bydgoszczy, zwanego dziś Rafałem P, oraz jego żony Karoliny P. Nie, żebym nie wierzył w istnienie takich facetów, albo nie potrafił rozpoznać ich motywacji, planów i pragnień. Co innego mnie zaskoczyło, ale o tym za chwilę. Najpierw streszczę sprawę. Radny P, rzecz jasna z PiS, znęcał się fizycznie i psychicznie nad żoną Karoliną, a ona tego w końcu nie wytrzymała, poszła do mediów, a wcześniej zrobiła kilka nagrań. Naprawdę ciekawych. On zaś kiedy się zorientował, że to nie przelewki, wystąpił w TVN i płakał rzewnymi łzami, a także pokazywał rekwizyty, które posłużyły żonie do zmontowania przeciwko niemu prowokacji. Jednym z nich była opróżniona w trzech czwartych butelka whiskey. Radny tłumaczył, że zanim doszło do gorszących scen, które zostały nagrane, on wypił prawie całą flaszkę, a potem „nie był już sobą”. Alkohol podsunęła mu żona, która dobrze rozpoznawała jego deficyty i chciała w ten sposób – poprzez prowokację – zakończyć ich sakramentalne małżeństwo. Sąsiedzi co prawda twierdzą, że on nie był sobą także wcześniej, że w ogóle rzadko bywał sobą, a częściej bywał kimś innym, ale to nie przeszkadza radnemu w utrzymywaniu takiej linii obrony.

Mnie w tym wszystkim zdumiewa najbardziej nie postawa radnego, ale postawa Telewizji Republika i postawa TVP. Dlaczego ani jedni ani drudzy nie zajmują się wyszukiwaniem zdegenerowanych polityków opozycji, a potem nie montują przeciwko nim prowokacji takich jakie TVN zastosował wobec tego świra? Dlaczego oni wszyscy demonstrują wyłącznie swoje własne deficyty, w dodatku czynią to przy dźwięku fanfar? Czy nie boją się, że jak już się TVN upora z tymi zwerbowanymi do PiS po Smoleńsku gogusiami, to weźmie się za nich? Widocznie nie, a moim zdaniem powinni. Nie obronią się, tak jak nie obronił się Rafał P. Kiedy na nich patrzę mam wrażenie, że to jest cała, wielka planeta zaludniona przez sobowtóry Rafała P. Kiedyś taki film widziałem – kosmiczna pustynia, a na niej identyczne roboty w ludzkiej postaci. On nawet płakał trochę jak robot, ten cały Rafał.

Było jeszcze coś co mnie poważnie zaskoczyło. Nie wymagania Rafała w stosunku do żony bynajmniej, bo te są zwykle powtarzalne, ciągle te same i, jakby to powiedzieć, żenująco biedniackie, zdradzające obyczajowe aspiracje tego osobnika, bynajmniej nie piękne. Najciekawsze jest, że on obrzucał żonę wyzwiskami w rodzaju męskim. Jako były pracownik działu porad tygodnika Pani domu, czuję się zaskoczony. To do tego stopnia zmieniły się obyczaje, że dziś radny z deficytami woła do żony – ty cwelu? Niesamowite! A nie dość, że cwelu, to jeszcze…gorzej….i jeszcze gorzej…I to wszystko przeplatane przemową i wrzaskiem przechodzącym w pisk. Bardzo teatralne i reportażowe jednocześnie były te występy. Polecam. No, ale muszę zapoznać czytelników z głębszymi przyczynami mojego zaskoczenia. Wychowałem się w rodzinie dotkniętej alkoholizmem. Był to poważny alkoholizm, a nie żadne ¾ flaszki, nie byłem sobą wysoki sądzie. Nie pamiętam, żeby moja świętej pamięci matka, osoba operująca w zakresach emocji dużo szerszych niż żona radnego P, Karolina, sprowokowała ojca kiedykolwiek do czegokolwiek. To się nie zdarzyło nigdy. A tatko miał swoje mocne wejścia i parę osób pewnie do dziś to wspomina z rozrzewnieniem. Na palcach jednej ręki policzyć mogę momenty, w których ojciec przeklinał słowami grubymi, oczywiście mówił d..pa, jak wszyscy, ale żeby gorzej to nie. Nawet w czasie trwających godzinami uroczystości alkoholowych. Oczywiście, mieszkaliśmy na ulicy, gdzie w zasadzie większość domów dotknięta była chorobą alkoholową, a były i takie domy, których mieszkańcy w przypływie wzburzenia i emocji biegali za sobą po ulicy z nożami, śrubokrętami, kawałkami krzeseł i innymi nadającymi się do zadawania ciosów przedmiotami, ale nikt tam nie wołał do żony – ty cwelu. To jest moim zdaniem niezwykłe. Z czego może wynikać? Mam dwie sugestie. Pierwsza – radnego ktoś wcześniej obrzucał takimi wyzwiskami, być może ktoś z rodziny i on dziś musi odreagowywać w ten sposób. Druga – radny poprzez owe awantury starał się ukryć inne niż deklarowane w czasie kłótni, a dotyczące spraw damsko-męskich deficyty. Chodzi mi o deficyty męsko-męskie. To tylko sugestia, ale nasuwa się ona nieodparcie, albowiem nigdy nie słyszałem, by jakiś facet do żony, partnerki, kochanki czy jakiejkolwiek kobiety wołał – ty cwelu.

Obfitość nagranego materiału, jego jakość i brak hamulców u Rafała P, demonstrowany w każdym nagraniu, każą przypuszczać, że czuł się on bezpiecznie, tak bezpiecznie, że brakuje w zasadzie skali na określenie takiego bezpieczeństwa. To dziwne, bo kiedy milicja podjeżdżała do domostwa mojego kolegi, za którym ojciec biegał z nożem, a on usiłował się obronić wkrętakiem krzyżakowym, to oni obaj, widząc sukę, solidarnie, jak na komendę owe narzędzia porzucali i już razem, w najlepszej zgodzie, przesadzali susami płoty sąsiadów, żeby ukryć się gdzieś za stodołami i przeczekać niebezpieczeństwo. A ten nic…zero stresu….Dopiero jak go ta dziundzia przesłuchuje, to płacze….Co się z tą policją wyrabia w dzisiejszych czasach, to strach pomyśleć. Pointa powyższych rozważań jest taka właśnie – szczerość i dynamika ludzi dawniejszych, ujawniająca się po wypiciu wódki, w stanie wzburzenia emocjonalnego określanego potocznie słowem „wku…ienie”, była malownicza i budująca, miała też w sobie wiele elementów inspirujących. Na przykład ja, jestem nieustająco zainspirowany poprzez przypadki, ludzi i sytuacja obserwowane przeze mnie w dzieciństwie i z tym umrę. Dziś zaś oglądamy terror w wykonaniu pana radnego Rafała, który nie jest ani szczery, ani inspirujący, ani malowniczy. Jest jedynie podejrzany na różne sposoby. I choć zademonstrowane przezeń sztuki i kwestie zaciekawiają mnie i przykuwają moją uwagę, myśl moja szybuje w kierunku wniosku jednego – tam jest jeszcze coś do ukrycia. Być może nie jedno.

Tyle o oszustach płaczliwych. Pora na hardych. Promocja filmu „Kler” wkracza w nową fazę. Właśnie podłączył się pod nią Szymon Hołownia. Okazuje się, że był on wczoraj na porannej mszy w kościele św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Otwocku, i tam doznał iluminacji niemal. Młody ksiądz zaczął nagle opowiadać o filmie Smarzowskiego, a Hołownia wystraszył się, że będzie coś o złym reżyserze i napaści na Kościół. A tu niespodzianka – młody ksiądz przeprosił w piątek z rana wiernych za łapczywość hierarchii. Niestety Hołownia nie ujawnił jego nazwiska. Zanim przejdę do omówienia tego co pan Szymon napisał później, chciałem tu zwrócić uwagę na pewien fenomen. Pamiętam ze szkoły i z ulicy wyjaśnienia składane przez pewną grupę chłopców, których łączyło kilka wspólnych cech. Oni tłumacząc się, zawsze dochodzili do takiego momentu, w którym okazywało się, że uczestniczyli, nie ze swojej inspiracji i winy, w wydarzeniach niezwykłych i przekraczających miarę codziennych doświadczeń. Jeśli nie domyśliliście się o kim piszę już wyjaśniam – o nieletnich złodziejach. Ten sam psychologiczny moment przeżyłem czytając wczoraj wieczorem gawędę Hołowni. – Jacy oni podobni – pomyślałem – ten Szymon, taki ułożony i chłopięcy i tamci, składający wyjaśnienia i uśmiechający się jak aniołki. To oczywiście tylko moje subiektywne odczucia, do których ma prawo. Rzeczywistość mogła być całkiem inna, Hołownia, jak codziennie, pędził z rana na mszę przed pracą, a tam młody ksiądz, już po obejrzeniu zajawki filmu Smarzowskiego, postanowił – wpędzony w poczucie winy – za wszystko przeprosić.

No, ale idźmy dalej. Pisze nam Szymon H, o przepraszam, Szymon Hołownia coś takiego:

To dwie naprawdę fundamentalne sprawy. Dopóki nie zrozumiemy, że Kościół traci realne zasoby, że traci coś za co „kupuje się” życie za każdym razem, gdy – na przykład tak jak wczoraj – u wybrzeży chrześcijańskiej Europy tonie łódź z siedmiorgiem dzieci i ich matkami, którzy chcieli szukać u nas gościny i ratunku (możemy tu wpisywać dowolne przykłady: z Grecji, z Polski, z USA, z Chin, z Irlandii), a nie wtedy gdy mu nie dadzą dotacji na jakieś tam muzeum czy spróbują obciąć Fundusz Kościelny, nic nie zrozumiemy i możemy sobie pitolić, ile chcemy o tym, że nam spadają powołania i pustoszeją parafie. Druga rzecz: „co łaska”. Dziś sobie uświadomiłem, że przecież to jest prośba (w tym wypadku księdza) o zmiłowanie, o hojny dar, to jest prośba żebraka! Oczywiście, że ludzie obejdą każdy przepis (gdy w Rosji jestem w sklepach z ikonami, tam zawsze obok ceny jest nie napis „cena”, a „ofiara”; nasze trayfikatory z gatunku „co łaska, ale nie mniej niż” to ta sama choroba), ale może chociaż dziś warto przypomnieć sobie, że wezwani jesteśmy nie do takich przedszkolackich kombinacji, a do dojrzałości. Jest przykazanie kościelne: troszczyć się o potrzeby Kościoła. O troskę tu chodzi. Gdy się o kogoś troszczę, nie wyznaczam kwot, gdy ktoś potrzebuje troski ode mnie – też nie musi ich wyznaczać, sam wiem, co mam robić. Tylko żeby tak się stało, znów musielibyśmy zobaczyć w sobie rodzinę, nie tłum, dom, nie punkt dystrybucji usług religijnych.

A kiedy to staje się faktem, rzeczy dzieją się same. Ja wiem, że temu młodemu księdzu, po tym co dziś usłyszałem, gdyby potrzebował, dałbym wszystko, co tylko bym mógł. Ludzie patrząc na papieża Franciszka, na to jak żyje, jak myśli o Kościele, wysyłają mu oszczędności życia, w ogóle o nic nie pytając (parę tygodni temu słyszałem, że ktoś wysyła do Watykanu, z przeznaczeniem na biednych, przelewy po 50. tys EUR dziennie od wielu dni, zastrzegając anonimowość, nic w zamian nie oczekując). Szalona jest ta ekonomia daru, ale jedynie ona może nas dziś uratować przed nami samymi.

Co nam się tu ujawnia…aż się boję pisać. Szymon deklaruje – w części pierwszej – że głos ludu to głos Boga, a to nie jest prawda, albowiem powiedzenie – vox populi, vox dei – ma wymiar szyderczy. Powołania zaś nie mają nic wspólnego z relacjami pomiędzy wiernymi a hierarchią. Po drugie dokonuje rozróżnienia metod wyłudzania pieniędzy pod kątem skuteczności. Pisze nam, że cenniki i taryfikatory są złe, a demonstracyjne bicie się w pierś, przyznawanie do winy i osiągane w ten sposób wyniki finansowe są okay, bo ludzie doceniają szczerość, szczególnie deklarowaną publicznie. Normalnie, jakbym słyszał radnego Rafała – nie byłem sobą wysoki sądzie…Ja oczywiście przepraszam wszystkich za to co tu powyżej napisałem, wiem, że przekraczam granicę, ale może będzie mi to wybaczone. Skoro Smarzowski może….Nie ma nad nami litości Szymon Hołownia pisząc o tych tonących imigrantach, którzy poszukują gościny…więc i my nie możemy mieć też litości nad nim, pamiętając, że jego on założycielem fundacji zbierającej pieniądze na biedne dzieci w Afryce. Co się dzieje z tymi dziećmi kiedy już na każde zbierze się odpowiednia kwota? Czy czasem nie pakuje się ich do łódki i nie wiezie tu, do Europy na zatracenie, żeby sobie utonęły u brzegów Włoch szukając gościny? Tak tylko pytam, bo pewności nie mam żadnej, szans na to, by Smarzowski nakręcił film o Hołowni także nie widzę. Wiem też, że nikt za mnie takiego pytania nie postawi…Ale chyba możemy pytać, prawda? Skoro Smarzowski może kręcić, ksiądz od św. Teresy może przepraszać, Rafał może nazwać żonę cwelem, to my możemy zadać kilka pytań, co nie…Póki co jeszcze żaden z nas nie chwycił za nóż, ani za wkrętak krzyżakowy…stoimy i patrzymy…policja i tak nie przyjedzie.

 

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl gdzie dziś umieścimy pogadankę o pogromie, którego nie było.

  29 komentarzy do “O oszustach płaczliwych i hardych”

  1. a to cwel z tego Szymona H…
    To wszystko przez dwie rzeczy. Nie uczy się skutecznie o związku przyczynowo-skutkowym, za to brak wstydu uchodzi za cnotę.

    Miałem to napisać wczoraj ale musiałem pojechać po bloczki. Czytałem kiedyś i wziąłem to za pewnik, że w latach 60-70 ubiegłego wieku SB masowo wysyłało agentów do seminariów. Zauważyli, że łatwiej jest mieć swoich od razu w środowisku, niż pozyskiwać tradycyjną metodą korka, worka i rozporka. Episkopat się cieszył z wzrostu powołań, a SB udało się nasycić seminaria w 16%. Jakby tak popatrzeć na wyczyny zawodowych księży można spokojnie wskazać którzy to.
    Smarzowski zastosował prymitywną manipulację w stylu Kwaśniewskiej, która będąc przy mężu wspierała jakąś tam fundację, którą to tanią dobroczynnością histerycznie była zasłaniana w przypadku jakiejkolwiek próby ujawnienia afer. Teraz Smarzowski może sobie nawet nakręcić pornola, bo zawsze na krytykę wyskoczy jakiś pajac z mordą, że nie wolno bo „Wołyń”
    Palikot, gdy jeszcze udawał przedsiębiorcę założył czasopismo OZON, które miało być katolickie do gruntu, oczywiście nie wpadł samotnie na ten pomysł. Niemal jednocześnie z nim, jako katolicy próbowali błysnąć Hołownia, Michalik i Michalski. Hołownia konsekwentnie udaje katolika, a pozostała dwójka wylądowała gdzie wylądowała. Coryllus obrał sobie cel i go konsekwentnie realizuje zbierając owoce czasem cierpkie, ale zdrowe. Zawodowi katolicy częstują owocami rajskiej jabłoni i z uśmiechem na ustach zaprowadzą swe ofiary za rączkę prosto do piekła.

  2. Przecudnej urody fake news podaje dzisiaj onet, że w Otwocku ksiądz podczas mszy przeprosił parafian za zachowanie kościoła po OBEJRZENIU ZWIASTUNA „Kleru” Wojtka Smarzowskiego przysłanego mu przez jakiegoś antyklerykalnego kolegę (???).

    Kto stoi za tą informacją? Ależ oczywiście namaszczony na czołowego katolika mediów, niejaki Szymon Hołownia. Umieścił ją na swoim profilu na FB (wiadomo idzie o młodych ludzi) po zapewne służbowej porannej wizycie w kościele.

    Co to będzie się działo jeśli jakiś kapłan obejrzy cały produkt pana Wojtka? Nawet tow. Lenin nie docenił organizatorskiej roli zwiastunów. 🙂

    https://wiadomosci.onet.pl/kraj/otwock-ksiadz-obejrzal-kler-i-przeprosil-parafian/em08421

  3. „Zawodowi katolicy”, piszesz

    faryzeusz Terlikujący opluwa Dmowskiego: http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/roman_dmowski:_polak-poganin_16793/

    żona terlikującego pisze sążniste felietony o tym, że karmienie piersią to świetna masturbacja – tak zachęca do dzietności. Czego się spodziewać po kimś, kto chwali się, że uprawia oral

  4. Czy możesz się zamknąć? Tak tylko pytam….

  5. Jako katolik chciałbym przeprosić wszystkich za Szymona Hołownię. Chce być bardziej protestancki od Lutra, najwidoczniej nie da się bezkarnie dla duszy pokazywać w TVN. Mea minima culpa!

  6. Wrzuciłam tę notkę na FB, dając jako lid parę zdań począwszy od „Nie ma nad nami litości Szymon Hołownia pisząc o tych tonących imigrantach (…)”. W ciągu godziny trzy osoby udostępniły post. Wcześniej z zamieszczanymi przeze mnie Pańskimi notkami to się nie zdarzało. Nie masz to jak chwytliwy temat!

  7. tylko takie pytanie, czemu w mieście gdzie się prawie wszyscy znają, żona tego człowieka nie mediuje sprawy w ścisłym rodzinnym gronie i nie ustala jak chronić dzieci przed bardzo negatywnym dla nich  procesem niszczenia autorytetu rodziców (skorzystać np. z separacji) tylko jest to ciągnione przez nią jak guma od majtek i z premedytacją narażanie dzieci na długotrwający w społeczeństwie śmiech.

    Może „służbowo” go nagrywała tak jak Hołownia „służbowo” był w kościele.

  8. AnKa – litości, nie w czasie weekendu, nie przy jedzeniu. Koszmar, koszmarów.

  9. O tyle ciekawe, że komuna nie upadła tylko zmutowała. Ciąg dalszy następuje ;).

  10. Z zajawki można wyciągnąć wniosek, że film „Kler” przedstawia agenturę WSI (dziś w podziemiu ;)) , dawnej SB, w KK w Polsce.

  11. Pomysł wydania Junoszy-znak czasu.

    Jak rozmawiać z ludżmi/Hołownia- vox populi, vox dei/,którzy zdają sie zapominać skąd sie biorą pieniądze.

     

    Junosza,

     — Trzeba czytać wprzód, zanim weksel będzie napisany. Weźmy naprzykład twojego pana Karola. Ja go tylko jeden raz widziałem i wiem bardzo dobrze, co w nim jest. Jego dusza jest, jak latarnia, widać w niej wszystko, jak przez szyby. Charakter dobry, a w tym charakterze jest jeden maleńki, ale bardzo drogi dla nas brylancik, co się nazywa ambicya. Wierz mi, Lejbuś, że z takiego materyału można pociągnąć dużo dochodu, więcej, aniżeli z dobrej propinacyi. Przez ambicyę on nie zrobi ci figla, nie ucieknie z Warszawy, nie ukryje nic, odda ci cały swój zarobek. On przez ambicyę dostał się w twoje ręce, aby spłacić Luftermana; przez ambicyę, aby spłacać ciebie, dostał się w twoje ręce jeszcze sześć razy i ma przekonanie, że wszyscy przez ciebie podstawieni są to jego prawdziwi wierzyciele, z którymi ambicya także każe uczciwie wychodzić. Gdyby nie ambicya, mógłby przecież odrazu potańcowac z Luftermanem; dać sobie zająć rzeczy, zrobić areszt na pensyi w fabryce. Wielka rzecz, alboż jeden tak robi? Nie znałby ciebie wcale, nie wiedziałby, czy jest na świecie jaki Chaim Beispiel, Mojsie Durch, Icek Szejte, Rubin Lejbik, Berek Latarnia, Uszer Rybieoko; nie znałby wcale twojej żony, pani Hapergeldowej, która też lubi brać porękawiczne.
     — Dlaczego ja nie mam brać porękawiczne? — spytała, trochę z gniewem, pani Regina.
     — Owszem, bierz, tylko pamiętaj, że to idzie z ambicyi. Wasz pan Karol chciał wychodzić z lichwy honorowo, a nie wiedział o dwóch rzeczach; naprzód, że honor, to bardzo drogi towar, drogi niesłychanie, a powtóre, że z takich interesów, które my robimy, nie wyciągnie nikogo uczciwość; szwindle i figle mogą zrobić chwilową ulgę i dać wytchnienie do jakiego czasu, ale gruntownie nie wyprowadzą nigdy. On nie myślał wcale o szwindlach, ani o chwilowej uldze, bo ma ambicyę i dlatego ty, Lejbuś, powinieneś jego szanować.
     Rzeczywiście, jeżeli pan Karol w chwilach bardzo krytycznych i ciężkich, podczas choroby żony lub dzieci, doznawał niejakiej ulgi ze strony swoich wierzycieli, jeżeli go wówczas nie gnębiono z taką zajadłością, jak zwykle, to zawdzięcza jedynie interwencyi, z jaką przychodził dziadzio Gancpomader, który powtarzał zawsze:
     — Lejbuś, Lejbuś, nie bądź ty kowal!
     Dziadzio Gancpomader nie czynił tego ze szczególnej życzliwości dla pana Karola, ale dlatego, że mając w rodzie tradycye pachciarskie, znał wartość dobrej krowy i chciał ją jak najdłużej dla swych wnuków zachować.
     Interwencya dziadka była zazwyczaj skuteczna, choć czasem krewki wnuczek oponował i oburzał się.
     — Niech go dyabli wezmą! — wołał — na co ja mam z nim robić takie ceregiele?
     Dziadzio uspokajał go wtedy kilkoma słowy:
     — Ja ciebie bardzo proszę, Lejbuś, nie bądź głupi.
     Po tem łagodnem przemówieniu, zwracał rozmowę na inny przedmiot, albo też brał małego prawnuczka na kolana i cieszył się jego wielkim dowcipem. Cieszył się i podziwiał.
     — Świat naprzód idzie, moje dzieci — mówił z westchnieniem. — Gdy ja miałem siedm lat życia, wiedziałem już, co jest rubel i mój ojciec cieszył się, żem taki mądry; mój syn znał się na rublach w piątym roku; mój wnuk, kochany Lejbuś, ledwie trzy lata skończył, bawił się z innemi bachorami w… lombard; ten zaś maleńki prawnuczek, ta źrenica mego oka, ledwie umie chodzić, a już trafi do mojej kieszeni, żeby z niej parę groszy wyciągnąć. Dobre i myślące dziecko!

  12. Michu – to samo pomyślałam i aż się przeraziłam, że mam w sobie tyle nieufności do ludzi. Ale coś w tego rodzaju skojarzeniach musi być.

    Wczoraj były imieniny Wawrzyńca, może „Wawrzyniec z Brzezin” zaproponuje jakieś wyjście z tych dramatów,  dramatów  które  wypływają z  bloga i  z komentarzy. Wawrzyniec z Brzezin miał  do tej pory dobre pomysły. Chyba że może idzie w słońcu i deszczu na Jasną Górę.

  13. tak ten tekst zaanonsował znak czasu w numerze specjalnym Szkoły Nawigatorów z sierpnia 2016 roku

  14. Jak idzie na Jasną Górę np w intencji Ojczyzny to chyba najlepszy pomysł. Już tylko liczenie na cud nam pozostaje, bo w warunkach jedynie przyrodzoności raczej nie mamy szans…. Na wojnie nie liczy się kto ma rację, tylko kto jest silniejszy…

  15. Dominikanin, o. Paweł Gużyński na swoim fb wciąż z nadzieją na udaną „Monachomachię”, oczekuje na premierę „Kleru”

  16. – Czasami musimy walić przeciwnika dechą w łeb, grzmiał Bronisław Komorowski w Poznaniu …na spotkaniu KOD. Ulica nie wypaliła, a zaraz są wybory. Odsłona druga: przyszedł czas na próbę przetrącenia generatora siły. „Kler”. W blokach startowych: ideowiec Dr. Misio na niby Aleksander Jakubik, „Janek Kos z Gdańska”,”Wałęsa – człowiek z nadziei”. Scenariusz „Kler” i reżyseria …orzeł publiczności – Wojciech Smarzowski „dom zły”. 

  17. Liebe und Alkohol czyli małpi rozum

  18. Będzie oglądał gołe baby ? Przecież to grzech.

  19. dobre ilustracje, wyraźnie wskazują że wódka szkodzi.

  20. To chyba wcześniej wymyśliła Brystygierowa, co to niby się nawróciła. Jej wyjazdy do Lasek to mogło być doglądanie agentury ukrytej przed SB.

  21. Ad.1 w każdym mieście wybory samorządowe już się wyczuwa. Takoż i w naszym. Z niejakim zdziwieniem dowiedziałem się, że właśnie z ramienia PiS kandydować będzie pan, który po pierwsze jeszcze trzeźwy z żadnej imprezy nie wyszedł, a po drugie ma na sztywno przyspawanego człowiek służb i to takiego z tradycjami jeszcze grubo sprzed 1989r. Nietrudno się domyśleć, że gdyby mu się udało to da do wiwatu tak, że w następnych wyborach ma zaklepane stanowisko od partii wręcz przeciwnej.

    Ad.2  Ja już naprawdę nie wiem co powiedzieć w sprawie tzw. co łaska, a to co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że najwięcej o rzekomym zdzierstwie rozprawiają ci (zadaniowców Wyborczej czy TVN, ateistów i innowierców pomijam), którzy kontakty z Kościołem ograniczają do dbania o ładną oprawę dla różnych swoich uroczystości rodzinnych. Drugi zaś powód jest taki, że od kiedy pamiętam słyszę w Kościele brzęk wrzucanych monet. I nie ma znaczenia, że parking przed kościołem już dawno jest za mały… Weźmy największą monetę 5zł pomnóżmy przez 5 mszy w miesiącu, to daje szalone 25,00zł od parafianina miesięcznie czyli rocznie całe 300zł…

  22. Hołownia nie jest żadnym katolikiem. Jest neokatolikiem. Czy wy nie rozumiecie, że mamy dwie religie, z których każda obwołuje się katolicką?

    Ta prawdziwa jest już w podziemiach. Ta oficjalna nic praktycznie już wspólnego z katolicyzmem nie ma. Tylko niektóre atrybuty, nawet mszy nie mają katolickiej.

    Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć,  że tylu mądrych ludzi tego nie rozumie.

    Jeśli chodzi o to przezwisko „cwel” sprawa ma głębsze dno. Rzecz w tym, że współczesne kobiety w większości przejmują rolę męskie. Mężczyzna systemowo natomiast jest poniżany. Z jednej strony wiec mamy demoralizację kobiet, które stają się nieudanymi mężczyznami.  Z drugiej demoralizację mężczyzn, którzy godzą się na swój ponizajacy los. Kobiety jednak wierzą w sens tej demoralizacji, mają swoją niezależność i pracę poza domem. Mężczyźni nie wierzą. Oczywiście ta demoralizacja kobiet jest nieuswiadomiona. To jak wychować źle dziecko a potem obwiniać młodego człowieka za czyny przestępcze. Od mężczyzn natomiast wymaga się więcej. To, że przegrywają swoją moralność oznacza, że uczestniczą nieświadomie w wojnie dużo groźniejszej niż wszystkie poprzednie.

  23. na te alkohole radnego ponoć jest  skuteczne  lekarstwo

    https://www.youtube.com/watch?v=fESCxbImOF4

  24. tam chyba były zakonnice przechrzczone i może to dawało L.B. asumpt do odwiedzin Lasek.

  25. moje komentarze wycina – absolwent technikum a mentalny wieśniak

  26. Czytałem o takiej jednej, co miała odpowiednie korzenie i po przyjeździe z Francji jeszcze przed wojną postanowiła zmienić wyznanie i zostać zakonnicą, chyba także w Laskach. Była znajomą jakiegoś żydowskiego poety, który umarł młodo.

    W zeszłym roku, w związku z upamiętnieniem ludzi ratujących Żydów w czasie wojny (organizowanym przez Danielsa) pojawiły się zakonnice -jedna nazywała się bodaj Rotenberg. Mówiły, że ratowanie życia ludzkiego jest najważniejsze. Teraz powiedział to Franciszek, czyli one trafnie  przewidziały trendy, a może miały właściwe źródła.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.