Pod wczorajszym tekstem Georgius wrzucił następujący cytat z Marksa: Myśli klasy panującej w danej epoce, są myślami panującymi, tzn. klasa będąca panującą w społeczeństwie siłą materialną, jest zarazem panującą w nim siłą duchową.
To jest bardzo uwodzicielskie stwierdzenie, ale by rzeczywiście pokryło się ono z faktami trzeba by wprowadzić doń szereg zastrzeżeń i warunków. Po pierwsze – Marks zakłada milcząco, że każda epoka ma swoją klasę panującą, co w ogóle jest dziwaczne, bo cóż to jest za termin – epoka? Ktoś wpadł na pomysł, by wskazywać na coraz krótsze interwały czasowe, nazywać je epokami i odróżniać jeden od drugiego na podstawie zjawisk występujących w tak zwanej kulturze. Marks oczywiście tego nie czyni, bo dla niego epoki wyznaczają zmiany w stosunkach pracy. No, ale to jest jedno oszustwo, bo nikt nie zastanawia się nad stosunkami pracy we wspólnotach heretyckich w średniowieczu, a sam Marks założył, że lud roboczy zdobywszy władzę stanie się dominująca siłą duchową i będzie wolny. My mamy przewagę nad panem Karolem, bo wiemy, że lud roboczy nie został żadną dominująca siłą duchową, a przypieprzać musiał za komuny ciężej niż wcześniej i mniej za to dostawał. No, ale co się pan Karol napisał to jego. Jeśli zaś chodzi o stosunki pracy, to socjaliści i komuniści oceniali i opisywali je zawsze – poprawcie mnie jeśli się mylę – w oderwaniu od specyfiki poszczególnych branż masowej produkcji. Wystarczyło im, że produkcja jest masowa, i tyle. Na tej płaszczyźnie snuli swoje rozważania. Tymczasem masowa produkcja stali, to nie to samo co masowa produkcja tkanin. Nawet jeśli obywa obszary scalone zostaną w jedno za pomocą masowej produkcji maszyn.
Sentencja pana Marksa jest w zasadzie pokusą. Po pierwsze dla tych, którzy samozwańczo wskazują na granice nowych, nie istniejących przecież epok. Po drugie dla tych, którzy nie wyrastając nigdy poza marne bardzo aspiracje, ale chcą lub są namawiani do tego, by przejąć tę całą władzę duchową. Jest kilka sposobów łudzenia się co do przejęcia tej niby władzy. Można to czynić inwestując w budowę aparatu przemocy i cenzury, co kończy się zawsze tak samo – kamiennym milczeniem tłumów. Ewentualnie można to czynić podstępem pomieszanym z deklaracjami na temat osobistego poświęcenia. I takie oto właśnie występu mogliśmy oglądać ostatnio. Chodzi o występy dwóch osób – Łepkowskiej i Miłoszewskiego. Ilona Łepkowska, jak wiemy, jest reprezentuje dobrą zmianę, choć za poprzedniej władzy też nie działa jej się krzywda. Jest to marna bardzo autorka, z wielkimi aspiracjami, które realizuje nie przez talent przecież, ale przez fakt, że ludzie z jej środowiska dostali pewnego dnia klucze to naszego bieda-rynku treści. No i ona zarządza tam swoim kawałkiem, czyli scenopisarstwem, jak umie. Efekty można oglądać wszędzie i nie muszę nikomu tłumaczyć o co chodzi. Ilona Łepkowska domaga się, by z podatków dofinansowywać tak zwanych artystów, czyli ludzi, którzy aspirują do władzy duchowej. No ale w myśl teorii Marksa, oni z istoty nie mogą dzierżyć tej władzy, albowiem nie mają władzy materialnej. Nie mają, ponieważ gdyby mieli to nie upominaliby się o pieniądze. Kim wobec tego są ludzie, w imieniu których występuje Łepkowska i kim jest ona sama? To są istoty, które liczą na to, że klasa panująca wykorzysta ich do tego, by zaznaczyć swoje panowanie duchowe. Absurd takich konstrukcji został opisany na początku, teraz tylko chcę wskazać na to, że Łepkowska jest marksistką, ale taką, która wyniosła głębokie doświadczenia z czasów realnego socjalizmu. To znaczy zdaje sobie sprawę, że żadnej władzy duchowej sprawować nie będzie, ale musi dostawać jakieś pieniądze za aspiracje. I o to jej tylko chodzi. Jasne jest także, że klasa panująca, nie da Łepkowskiej żadnych pieniędzy, bo cóż z niej za charyzmat. Jeśli zaś da, będzie to oznaczać tyle, że los tej władzy jest przesądzony. Jeśli ktoś chce manifestować swoją siłę za pomocą twórczości pani Ilony, to znaczy tyle, że jest bezsilny. A skoro jest bezsilny i jeszcze to manifestuje, to sam jest sobie winien.
Trochę inaczej sprawy mają się z Zygmuntem Miłoszewskim. Zacznę od tego, że powinien on wstawić między imię i nazwisko jakiś modny pseudonim. Tak, jak Cezary „Trotyl” Gmyz dla przykładu, albo Grzegorz „Moment” Płaczek. Proponuję taki – Zygmunt „Czopek” Miłoszewski. Dlaczego tak? Popatrzcie na ten link. https://twitter.com/Rozmowa_RMF/status/1174740359546585090?fbclid=IwAR3IDir3xgaoSzNM9UWD9E4M047QpZHQJBlxnjtUGcyhX0ImxkQsJ7YHqQ4
Zygmunt gotów jest do różnych poświęceń, byle tylko wskazywać, że władza która mu zapłaci jest tą dzierżącą panowanie duchowe w narodzie. To oczywiście nie jest prawda i wystarczy włączyć telewizję Kurskiego, by się o tym przekonać. No, ale coś słychać o rozdawaniu pieniędzy, a Zygmunt „Czopek” Miłoszewski najwyraźniej zrozumiał, że jego twórczość to nie jest opoka, na której można coś zbudować i zaczął szukać zapomóg państwowych. Wpisał się tym samym w poetykę uprawianą przez Łepkowską. Nie wiadomo jednak z jakim skutkiem. Być może Kurski każe mu tańczyć na scenie razem z Martyniukiem, co byłoby wcale fajne i ja bym akurat na taki występ poszedł. Sławny muzyk, sławny pisarz, cała sala śpiewa z nami, te sprawy…
Mnie najbardziej wzruszyły słowa Zygmunta o poświęceniu życia dla kultury. Od razu przypomniała mi się sławna niegdyś sztuka zatytułowana „Wystawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna”. To było coś fantastycznego, żywo korespondującego ze współczesnymi występami Zygmunta. Oto grany przez Rewińskiego wieśniak Czimurina pojechał (rzecz dzieje się w Jugosławii po wojnie) do Zagrzebia i tam zabrali go do teatru ( Pozoriszte po chorwacku), gdzie obejrzał Hamleta. Wrócił do Głuchej Dolnej i opowiedział o tym przedstawieniu miejscowemu partyjnemu kacykowi. Wskazał przy tym, jakie niesamowite możliwości otwiera przed władzą powtórzenie tego numeru, czyli wystawienie „Hamleta” w Głuchej Dolnej. Chodziło o to, żeby tam trochę pozmieniać w tekście i uczynić sztukę bardziej współczesną, a także wstawić kilka kawałków od siebie. Wszystko oczywiście po to, by umocnić władzę duchową partii komunistycznej nam mieszkańcami Głuchej Dolnej. W czasie prób, grany przez Adama Ferency wiejski nauczyciel mówi do Rewińskiego-Czimuriny: – Nawet nie chcę myśleć towarzyszu Czimurina ile zyskałaby kultura, gdybyście wy wtedy do tego Zagrzebia nie pojechali.
Miłoszewski, co może być uznane za niesamowitą koincydencję, jest bardzo fizycznie podobny do granego wtedy przez Rewińskiego towarzysza Czimuriny, może więc zamiast „Czopek”, lepiej by było Zygmunt „Czimurina” Miłoszewski? Sam nie wiem…Miłoszewski deklaruje się jako socjalista i także dużo podróżuje. Jego wyjazdy jednak nie mają tak humorystycznego charakteru, jak wyjazdy prawdziwego towarzysza Czimuruny. On bowiem nie chodzi do teatru, ale lata po lekarzach. O proszę, mówi o tym w tym wywiadzie: https://www.tvp.info/52281540/zygmunt-miloszewski-znany-pisarz-jak-ciaza-niechciana-robimy-z-zona-fajna-wycieczke-do-amsterdamu?fbclid=IwAR2Qc-QC1weJiq490at-V4qxact-Lp3VLYfQn9xEHsjWBKDSa6hSlnDNI7o
Niestety nigdy się nie dowiemy ile zyskałaby kultura, gdyby Miłoszewski z żoną nie pojechał raz czy dwa do tego Amsterdamu. Jedno wiemy z całą pewnością – ministerstwo powinno Zygmuntowi płacić. Jestem za. On wtedy zrobi coś takiego, przejęty osiągniętym sukcesem, że „Wystawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna” będzie przy tym wyglądać jak kraina Minionków. Niestety władza, która się na to zdecyduje bardzo szybko upadnie. Zabawy będzie przy tym jednak wiele i co się pośmiejemy to nasze.
https://m.youtube.com/watch?v=vZ9myHhpS9s
Informacja niemalże z pierwszej ręki: w Kazachstanie od dwóch tygodni upały do 35 stopni i ani kropli deszczu, więc jak by ktoś chciał zrobić sobie fajną wycieczkę, to polecam gorąco.
Kulturnyj czieławiek powinien od czasu do czasu gdzieś wyjechać, żeby poznać świat.
Czego potrzeba, żeby władza w Polsce składająca się z Polaków i chcąca coś zrobić dla Polaków wreszcie się wyemancypowała?
Płoszy pan i zniechęca klientów
Można bardziej?
Może chciałby Pan zaproszenie do Kazachstanu?
Fajny tekst, obśmiałam się przy każdym zdaniu, Ilona też mnie zadziwia, skąd się u niej bierze przekonanie o własnej świetności, może to zasługa męża, bo on też nietuzinkowy architekt
To ich ego jest wielkości budynku telewizji
będę litościwa i powiem, Boże wylecz tych ludzi z ich przypadłości
A tego pisarza nie znam , może mu pasuje Czopek może Czimurina . nie wiem
Może jedno i drugie
Kultura na tym zyska. Dobrze byłoby Pana zasponsorować na wyjazd poprzez grono fanów, a Pan by coś fajnego napisał. Sponsorzy czuliby się współtwórcami.
Oni się raczej wyalienowali.
Nie, dziękuję…
Dzień dobry. No i się pięknie wszystko jednak zamknęło w pewną całość. Aż mi się przypomniał taki stary obraz zdrożonego wędrowca, któremu wreszcie udało się dojść do krańca świata, tam gdzie sklepienie niebieskie zbiega się z ziemią (płaską…), wystawić głowę na zewnątrz i rozejrzeć się ciekawie. Otóż jednak jesteśmy jedną z zamorskich posiadłości Korony i zachowanie „tfurców” o których Pan pisze jak najbardziej mnie w tym upewnia. Oni muszą wisieć na tych państwowych (czyli jakby naszych…) budżetach i tforzyć. A my musimy to konsumować. Raporty na ten temat albo już (znowu) się pisze, albo zaraz będzie. Dobre maniery – których wielce użyteczną lekcję niektórzy z nas odebrali jeszcze za Gierka – to kolejny dowód. Inaczej niż w centrali nie zawierają one elementów niepotrzebnych – jak dbałość o obuwie – ale co do tematów i zasad konwersacji – są w zasadzie takie same. Wszystko już było. Wiemy jak się w tym poruszać, więc przeżyjemy. Najważniejsze to wiedzieć gdzie żyjemy. I nie mieć złudzeń.
Przynajmniej od tego wypadałoby zacząć
Myślę Łepkowska, widzę Hołdysa krzyczącego „okradają mnie” . Sprawdziłem ilu polskich muzyków mam na swojej platformie streamingowej. Jacyś dziwni ludzie z lat 80-tych, których człowiek słuchał, gdy był młody i bezkrytyczny. Polecieli wszyscy z list na wieść o wiadomej opłacie. Łepkowska jest ponoć po ekonomii. Słyszałem wywiad z nią w radio. Jak na ekonomistkę ciężko jej przychodzi liczenie procentów. Złapałem się na refleksji: Kto za nią stoi? To chyba efekt czytania wpisów z bloga.
Dziękować.
osoba co ma krótkie nazwisko i dużo słów krytyki wobec Polski – odchodzi z PO
Okręt tonie i szczurzyce uciekają pierwsze
Rzeczony tekst/pytanie 'oksymoroniczny/e’, w potędze.
Nie „alienacja”, przeciwnie przeciwnie wprost tzn. horda pierwotna stąd dostęp do żarcia i samic tzn. samolubny gen w pełnej krasie 'przeflancowany’ w XXI wiek.
I gra: „Twój wieprz jest mój. Mój kwit jest Twój. Droga Ojczyzno możesz spać spokojnie.”
Siłą duchową władzy jest chwytliwa propaganda dla ludu. Wiedzę tę posiadł Henryk IV z Navarry, ale zginął marnie.
POKÓJ DOBROBYT ŁAD
Karol Marks zabawnie rozgrzewa się na linii w 2:05
https://m.youtube.com/watch?v=LfduUFF_i1A
tak, tak plakatowe hasła jakie naiwne – przy wspólnym wysiłku dla dobra wspólnego dobrobyt wszystkich klas społecznych- coś nawet jak u Adama Smitha, gdzie wszyscy swoją pracą przyczyniają się do tworzenia bogactwa kraju ,
podobny do haseł pokój, dobrobyt, ład znany schlagworth – SPOŁEM – tyle że się spółdzielczość wynaturzyła
Spółdzielnia „Ład-plus”
#NowyWał
a wiesz była taka spółdzielnia artystów i rzemieślników o nazwie Ład, ale chyba się zlikwidowała, dzięki tym artystom meblarskim można była umeblować małe mieszkanie m-2 w całkiem niezły sposób oczywiście na bazie mebli tzw składanych
/typu foremna wersaleczka, stolik składany dający się schować pod parapet, sekretarzyk z półkami pod sufit, żeby było jednocześnie gdzie książki umieścić, wiszące półki na takich metalowych wspornikach że można było na tych półkach i albumy ułożyć/
moje pierwsze mieszkanie dużo zawdzięczało tej spółdzielni.
Miałem ją na myśli. Odniosła sukces przed wojną i po wojnie, szkoda, że zniknęła.
Czy nowe wcielenie w odniesieniu do budowy całego państwa go powtórzy ?
Czy będzie budowaniem składanych tapczanopółek w gomułkowskich gabarytach?
Lubię wolność, życzę sobie i wszystkim zamożności i nie wiem co to będzie.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.