sty 312022
 

O tym, że naród jest podzielony i trwa wojna polsko-polska słyszymy od dawna. Tyle, że to nie jest żadna wojna polsko- polska, a wojna pomiędzy agenturą niemiecką, która tymczasowo nie jest wspomagana aparatem gestapo, a słabo rozumiejącymi o co chodzi tak naprawdę lokalnymi sitwami, wspomaganymi przez sojuszników zza oceanu. Tak wygląda realny podział na patriotów i zdrajców, zdrajców i patriotów i on może być w każdej chwili unieważniony, kiedy tylko Niemcy złożą Amerykanom, jakąś sensowniejszą ofertę. To się w tej chwili nie stanie, albowiem nasi zachodni sąsiedzi uważają iż zaczęli grać w poważniejszej lidze i walczą teraz o dominację nad kontynentem i szlakami z Azji, w czym ma im pomóc Rosja i bałtycka rura. To z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Kiedy bowiem Niemcy zorientują się, że nic jednak wskórać nie mogą, powrócą do swoich dawnych zajęć, czyli urządzania po swojemu spraw w Polsce. I wtedy może się zdarzyć, że zatęsknimy za Tuskiem, jako kimś normalnym i przewidywalnym. Bo łatwo mogę sobie wyobrazić, że w ciągu dekady lub tylko pięciolatki sytuacja zmieni się tak znacząco, iż kandydatem na premiera w Polsce zostanie Conchita Wurst. A jeśli nie ona, to ktoś bliski jej stylem życia. A wtedy i za Biedroniem możemy zatęsknić.

Na razie jest jak jest i telewizja publiczna wałkuje i griluje Tuska ile razy jej się to uda. Mam święte przekonanie, że słusznie czyni, albowiem wszyscy pamiętamy co się działo, kiedy prezydentem został Lech Kaczyński. Miał nie takie sznurówki, nie taką reklamówkę, nie takie zęby i nie takie wszystko. Dziś w jego roli występuje Tusk i radzi sobie całkiem nieźle, z tą kartką zapisaną kulfonami, na której stoi jak byk – donosiciel Kukiz. To swoją drogą ciekawy pomysł, żeby nabijać sobie klikalność oskarżaniem Kukiza o donosicielstwo, współpracując przy tym z rodziną Wałęsów.

Ciekawe jest jednak nie to, co pokazuje telewizja publiczna, ale to, czego ona nie pokazuje. Chcę zadać tu ważne pytanie – czy poza ofertą dla ludożerki, ofertą zgrilowania Tuska i wskazania swoich, jakże wybitnych bohaterów, ma telewizja publiczna i w ogóle publiczna propaganda jakąś ofertę? To nie musi być nic wielkiego, bo ludzie zadowolą się naprawdę byle czym. Oto przykład – zajrzałem ostatnio – przysięgam, że pierwszy i ostatni raz – na vlog Matki Kurki. Wyłączyłem głos prawie od razu, ale zerknąłem na komentarze. I tam jedna pani napisała – uwielbiam tę pańską monotonię…Oczywiście kurak wyprzedza – jeśli chodzi o ilość odsłon – wszystkie nasze przedsięwzięcia, ale jednakowoż wolałbym nie czytać takich komentarzy pod swoimi występami. Widzimy jednak wyraźnie, że nie jest trudno zadowolić ludzi, wystarczy im dwa razy dziennie powtórzyć to, co i tak już wcześniej słyszeli. Tylko czy w takich realizacjach ma się ujawniać państwowa i narodowa doktryna? W każdym programie emitowanym codziennie o 19.30 mamy żelazny zestaw wpadek Tuska, które są nawet zabawne, a im częściej się je powtarza, tym moim zdaniem, są śmieszniejsze. Powinni do tego dokładać Palikota, jak reklamuje swoją wódkę, ale bez głosu. Byłoby prawie jak w Kabarecie moralnego niepokoju. Prócz tego mamy tam jeszcze zatroskanych emerytów, sunących zimowymi ulicami miast i miasteczek, którzy mówią, że żyło im się dawniej ciężko, ale teraz jest lepiej. W tym pojeździe opancerzonym prostymi emocjami rząd i wszystkie jego agendy zamierzają dojechać do nowych wyborów. Te zaś, mają być skutecznie przeprowadzone, z korzyścią dla obecnej ekipy rzecz jasna. Czy tak się stanie? Nie wiem. Każde bowiem rozwiązanie będzie niezadowalające. Jeśli przegrają, Budka z resztą bandy zaczną dewastować wszystko, jak za dawnych czasów i szpanować zegarkami, fotografując się jednocześnie w gaciach. Jeśli wygrają zaczną puszczać stare odcinki przygód krecika i pszczółki Mai, albowiem tylko takie nostalgie zostaną do wyeksploatowania. Inne wydadzą się zwycięskiej ekipie za trudne w odbiorze dla nas biednych prostaczków, którym starają się ułatwić i uprzyjemnić życie. Dlaczego opadły mnie aż tak czarne myśli? Wszystko przez to, że pół internetu omawia film pod tytułem Gierek, ale nie tylko. Mam wrażenie, być może błędne i nie poparte głębszą analizą, a jedynie płytkimi intuicjami, że wokół toczy się dyskusja na temat tego, czy komunizm był naprawdę zły, czy tylko trochę? Tak, jakby nie było lepszych tematów. Trwa nieustająca promocja książki Adama Leszczyńskiego, samozwańczego obrońcy ludu polskiego. Zestaw tematów do dyskusji i eksploatacji kurczy się z dnia na dzień i wszyscy w zasadzie czekają na wojnę, żeby móc ją – kiedy już wybuchnie – porównywać do przygód krecika i pszczółki Mai. W zasadzie wszelka twórczość, rozumiana jako stawianie pytań i poszukiwanie odpowiedzi innych niż kupowane w pakietach zamarła. Wszystko po to, by zadowolić lud prosty, który jest czystym abstraktem opisanym w kapowniku agitatora. Twór taki nie występuje bowiem, a jeśli już gdzie się pojawia – raz na 300 lat – jest przeważnie niemy. W jego imieniu występują przedstawiciele różnych organizacji, którzy zamierzają poprawić swoją sytuację materialną kosztem tych, co negują istnienie ludu, a także kosztem samego ludu. Dziś mamy to szczęście, że Leszczyński nie ma pozwolenia na broń, agitatorzy zaś przenieśli ciężar swoich propagandowych planów w sferę obyczajową. Sfera społeczna interesuje tylko wzmożony samorządowców, którzy traktują ją jako odpoczynek od codziennej rutyny i okazję do wygłoszenia kilku frazesów, które pozostaną bez wpływu na cokolwiek.

Ponieważ jednak każdy może dziś zabierać głos, a do tego jeszcze anonimowo, ilość obrońców ludu, tych obrabiających ugór obyczajowy, gdzie starają się wskazać nieświadomym, czym jest pełne, dobre i właściwe życie, nie można tego wszystkiego zostawić i nie skomentować. Tym bardziej, że opisana tu niedawno wszechnica publikująca wykłady na tematy dotyczące wsi i obyczajowości, a także zalet komunizmu rozwija się w najlepsze. I nie widać końca tego obłędu. Mnie on niepokoi albowiem realizowany jest w ciszy. To znaczy, że stoją za tym jakieś poważne plany. Jakie? Być może dowiemy się wkrótce.

Przypominam, że promocja trwa jeszcze tylko dzisiaj.

Oto lista tytułów z obniżonymi cenami:

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jedwabne-historia-prawdziwa/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kosciol-w-krzyzanowicach-fundacja-hugona-kollataja/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/biznes-w-kraju-dziadow/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zle-czasy-pamietnik-stanislawa-karpinskiego-z-lat-1924-1943/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/stulecie-krakowskich-detektywow/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/feliks-mlynarski-biografia/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czerwiec-polski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-czyli-gdzie-pada-cien-na-ss-mantola/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/twoj-pierwszy-elementarz/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kto-sie-boi-angielskiego-listonosza/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/stanislaw-poniatowski-kasztelan-krakowski-ojciec-stanislawa-augusta/

 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

 

  9 komentarzy do “O podziałach w narodzie i ludzie prostym”

  1. Dzień dobry. Napisał Pan, zdaje się w „Socjaliźmie”,a le też w paru innych miejscach, że cały ten polski patriotyzm zespawany na sztywno z rewolucją jest i logistycznie i merytorycznie organizowany przez różnych Kronenbergów i Natansonów. No a oni, jak też ich krajan Rotszyld, pracują raczej dla Korony, która nie lubi sobie brudzić rąk własnych, ale Żydka czy też Niemca chętnie wykorzysta do realizacji swoich celów. Gdzie indziej – chyba w którymś numerze Nawigatora – było o tureckich wyprawach po niewolnika na południowo-wschodnie kresy RON, które szły gładko i bez zakłóceń. Dziś Anglicy i Niemcy zgodnie przyznają, że bez polskiej taniej siły roboczej ich gospodarki popadłyby w poważne kłopoty. I Polska – wbrew temu, co my moglibyśmy sobie myśleć albo czego życzyć, widziana jest tylko tak. To i tak jest nieźle, bo gwarantuje nam to względny spokój. Do poważniejszych rozgrywek ani nas nikt nie dopuści, ani nas nawet o nich nie poinformuje. My mamy oglądać telenowelę o tych dwóch – jeden w brudnych butach, drugi niemiecki agent. I może nie wszyscy – ale duża większość – oglądamy. Zamiast poczytać o tym socjaliźmie, co to nie był taki zły, jak ten sympatyczny pan Gierek z filmu mówi…

  2. omg… to może i „czarną Wołgę” odkopią…

  3. W temacie tego, ile Ukraina poświęca uwagi wydarzeniom XVII wieku a ile my, zupełnie przypadkowo napatoczyłem się na taki wykład / kanał:

    https://www.youtube.com/watch?v=vqnVU2rNafY

     

    Mała część wykładów jest po polsku, większość po ukraińsku(rosyjsku?). Przekrój tematów wydaje się spory, nie zmienia to faktu, że o samym XVII wieku jest tam kilkanaście ponad godzinnych wykładów. Niestety nie rozumiem tego języka, więc nie wypowiem się co do ich treści. Sprawdzę te po polsku.

  4. Pszczółki Mai nie puszczą, z powodu Gucia. Wszak Gucio to truteń, zaraz naród zacznie kojarzyć z rządzącymi i zrobi się niebezpiecznie.

  5. Tak, u nas jest tylko standardowe pieprzenie, bez zrozumienia czegokolwiek.

  6. Wysłuchałam dwu wykładów po polsku. Profesjonalne. Moją uwagę zwróciło nerwowe zachowanie pań i strasznie politycznie prawny język. Druga strona czuje się na tych wykładach swobodnie, na luzie…

  7. Gdzieś około przełomu wieków przyjechał starszy kolega, wielki oryginał na pograniczu nieuleczalnego dziwactwa, pasjonat historii, polskości, Ukrainy, szlaków bitewnych, zwolennik wyprawy na Moskwę z Genialnym Adolfem, jak mawiał, i oczywiście wielki przeciwnik komunizmu. Gdy w czasie wieczornej pogawędki użyłem sformułowania „ach ten komunizm” gwałtownie zareagował stwierdzeniem: „Czego chcesz od komunizmu?! To był przezaeb system!” Do dzisiaj nie wiem, na ile żartował, a na ile wyraził pospolitą nostalgię za czasami, gdy w akademiku można było waletować w nieskończoność, korzystać ze stypendiów przepijanych w hulackich imprezkach, prowadzić niekończące się rozmowy o niemożnościach, alternatywnych historiach, świeżo zarobione dolary przepijać w najlepszych warszawskich restauracjach jeżdżąc za bezcen taksówkami. Do dzisiaj nie wiem, bo uległ wypadkowi i popadł w obłęd, a wymagający dyscypliny rynek pracy nie pomógł mu się z niego wydostać, dociskając do gleby ołowianym butem.

    Tak więc komunizm ma duże pole do popisu, jest traktowany przez rzesze ulepionych przez system edukacyjny kandydatów na intelektualistów jako poważna, dobrze wyasfaltowana ścieżka do sprawiedliwości i dobrobytu, u starszych wyzwala prostą tęsknotę za tanim mlekiem i węglem, stosunkami międzyludzkimi podszytymi zwalniającym z życia brakiem perspektyw i zajęć.

    I jest to jeden z podziałów, odchodzący w przeszłość. Nowe podziały wyznacza stosunek do tradycji, religii, kościoła, patriotyzmu, gospodarki, polskiego obywatelstwa, Europy i świata. I to one tworzą nowe zagrożenia, zagrożenia dla tożsamości, państwowości itd. Kto je rozgrywa, nie wiem, ale w zarysie zostało to zasygnalizowane w tekście. Jedno jest pewne – rozgrywający nie traktują Polski, jej dobra, jako priorytetu, a rozgrywani nie wiedzą przeważnie, że są rozgrywani. Tak było, jest i niestety chyba będzie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.