wrz 032022
 

Jak już wszyscy pewnie wiedzą, pan Arestowycz ma na ramieniu wytatuowany herb Rola, którym pieczętowała się jego polska babcia. My sami tutaj, z niejakim zdziwieniem skonstatować musieliśmy, że rodzina naszej Władzi mieszkająca w obwodzie kijowskim, to Polacy. Na dodatek jeszcze babcia Eugenii, z którą Władysława wystąpiła w Ojrzanowie także jest Polką, a mieszkała w Czerkasach. To jest coś niezwykłego i zaskakującego, dla nas, którzy przez ostatnie trzy dekady przekonywani byliśmy, że mniejszości ze wschodu, owszem w Polsce występują i mają prawo do ziemi, na której żyją, ale Polaków na wschodzie nie ma. Jeśli jednak jakiś się trafi, nie można go w żaden sposób utożsamiać z polityką i tradycją polską, bo to jest próba zagarnięcia ziem odwiecznie ruskich.

Nikt niczego nie chce zagarniać, chcemy się tylko dowiedzieć, dlaczego mieszkający w Polsce Ukraińcy i Białorusini stawali w kontrze do rządów sprawujących władzę w kraju, które nie reprezentowały opcji komunistycznej lub proniemieckiej. Rzekomo z tego powodu, że Polacy są nietolerancyjni i oblewają farbą pomniki UPA. Nikt nie wie, kto te pomniki oblewał i czym, a wskazywanie na swoją szczególną rolę i szczególne miejsce w politycznym folklorze mogło mieć inny sens. Tak sobie myślę dziś, kiedy widzę, jak wielu Ukraińców przybywających ze wschodu twierdzi, że mają polskich przodków, a także deklaruje chęć pozostanie w Polsce. I wiecie co jest najlepsze? Nie są to żadni potomkowie ziemian, obszarników i dziedziców gnębiących ubogiego ruskiego chłopa. To są właśnie owi chłopi, których ten dziedzic wyzyskiwał bez opamiętania. Można się długo zastanawiać dlaczego myśmy wcześniej o nich nie słyszeli, dlaczego tylu ludzi mieszkających na Ukrainie ma przodków Polaków, a w Polsce nie są oni reprezentowani w żaden sposób, jeśli nie liczyć tych dziwnych zespołów, które uprawiają kulturę kresową, na takiej samej zasadzie, na jakiej kiedyś kulturę ludową reprezentowały zespoły ze wsi występujące w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. To znaczy w sposób wykluczający jakiekolwiek zainteresowanie. Nie ma się bowiem co łudzić, że te występy kogoś zaciekawią, choć pewnie przez urzędników są odbierane pozytywnie, bo można się pochwalić organizacją jakiegoś tam festiwalu.

W zasadzie można by, na nawet należałoby, zorganizować debatę telewizyjną z udziałem naszych rodzimych mniejszości, utrzymywanych przecież z budżetu, które nie cholery nie robią, nie produkują żadnej kulturowej wartości dodanej, a jedyne co do tej pory potrafiły, to obrażać się na Polskę i jej aparat administracyjny. Niechby ich przedstawiciele spotkali się z tymi ludźmi, którzy uciekli przed wojną ze wschodnich obwodów Ukrainy i podyskutowali sobie o Polsce i jej roli politycznej i kulturotwórczej w tej części Europy. Mogliby też porozmawiać o wszystkich nieszczęściach, które ich w Polsce spotykają i porównać je z tymi, co to przeżyli je przybysze ze wschodu, uporczywie wskazujący na swoje polskie korzenie.

Wiem, wiem, do takiej debaty nigdy nie dojdzie, bo cała ta budowana przez ostatnie dekady fikcja, na której wypaśli się przedstawiciele mniejszości, realizujący nie wiadomo czyją politykę, musiałaby zniknąć. Tak samo, jak musiałby zniknąć folklor pogranicza, wliczając w to kreacje literackie takie jak Stasiuk, albowiem żadnego pogranicza nie ma. To jest fikcja służąca temu jedynie, by wskazać Polakom, jak mały obszar zajmują i jak niewiele im się należy. Wszystko zaś dlatego, że przez wiele stuleci byli uzurpatorami i kolonizatorami. Ten kurczący się stale obszar jest w dodatku sporny, albowiem jego część należała kiedyś do Niemiec i tak naprawdę nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Wymowa jednak owych filozofii pogranicza jest taka, że Polakom nie należy się nic, albowiem ich dawne, wielkie państwo rozciągało się na ziemiach zabranych. To jest wprost myślenie wielkoruskie i sowieckie. I trzeba być naprawdę nierozgarniętym, żeby tego nie widzieć. W Polsce przez ostatnie trzy dekady było ono lansowane, w różnych odsłonach, przez Gazetę Wyborczą oraz przez rozmaite fundacje podkreślające odrębność ziem pogranicza. Nikt jednak w tym całym folklorystycznym szale nie zainteresował się tym, co nas tu interesuje najbardziej, czyli tradycją ziemiańską i wspomnieniami, które po ziemianach pozostały. O tym, by ktokolwiek wspomniał nawet księży pełniących posługę na wschodzie i notujących swoje wspomnienia nie mogło być nawet mowy.

Dominującą bowiem figurą w tych rozważaniach jest niepiśmienny chłop, którego potomkiem może być co najwyżej działacz kulturalny zaczytany w gazecie Michnika, pobierający pensję z budżetu samorządowego. I nikt więcej. Praktyka dnia codziennego, oraz wypadki, które obserwujemy od kilku miesięcy całkowicie unieważniają takie formaty, a nie dość tego, jeszcze je demaskują. Są to bowiem – powtórzymy – kreacje sowieckie, które próbują – po innym nieco szyldem – utrzymać nad Europą Środkową panowanie komunistów, jaczejek i służb, dla niepoznaki przebranych w różne dziwne stroje i wykonujących jakieś rzekomo artystyczne misje.

Czy wojna to wszystko unieważni? Mam nadzieję, że tak, choć widzimy, z jak straszliwym wyciem spotka się postawa Polaków pomagających uchodźcom i jak nieprawdopodobne histerie wywołują posunięcia rządu PiS, który jawnie określany jest przez niektórych jako proputinowski. To jest klasyczne wołanie – łapaj złodzieja – służące odwróceniu uwagi od rzeczywistego sprawcy przestępstwa. Pytanie istotne, jakie należałoby tu teraz postawić brzmi – czy rząd PiS i urzędnicy będą potrafili w dłuższej perspektywie zmienić relacje pomiędzy państwem a roszczeniowymi mniejszościami, które – co wcale mnie nie dziwi – ucichły i skryły się gdzieś zaskoczone najwyraźniej postawą Polaków, uważanych do tej pory przed media postępowe za ksenofobów i wrogów. Milczenie to jednak za mało, ja bym był o wiele szczęśliwszy, gdyby organizacje mniejszościowe przyznały się do błędnej oceny swoich polskich sąsiadów i przestały kolaborować z organizacjami jawnie Polsce wrogimi. Czy to nastąpi? No nie wiem…myślę jednak, że prędzej sprawy wrócą w stare koleiny, jak tylko wojna się zakończy, albo przejdzie w fazę chroniczną.

Przypominam, że w przyszłą niedzielę siedzimy na kiermaszu w domu kultury Hugonówka, w Konstancinie, w ramach festiwalu Otwarte Ogrody Konstancina.

  10 komentarzy do “O Polakach mieszkających na wschodzie”

  1. Zabrał nam Wschód Polski dał ziemię wschodnie Niemiec i przywiązał PiS swój protektorat. Tak Stalin wiedział co robi. Do tego przesiedlić i wykorzenić z tradycji.

  2. Przywiązał swój protektorat, to PiS telefon dodal

  3. wchodzi na ekrany kin nowy film pt Grodno – 39

    o obronie Grodna przez młodzież harcerską itd

    jest w stolicy firma, chyba na Woli o nazwie Grodno, od wujka wiem że z nimi współpracuje i że zdaje się nazwa jest pamiątkowa ….

    ale konia z rzędem  młodzieży która wie coś więcej o Grodnie , obronie miasta,

    zdaje się że w jakiejś pierwszej stalinowskiej decyzji Grodno miało pozostać w granicach polskich …  ale może to legendowanie

  4. Niech Pan to jeszcze raz po polsku napisze bo nie rozumiem.

  5. Grodno to duża hurtownia elektryczna, ma wiele sklepów.

    Zawsze zastanawiałem się skąd ta nazwa.

  6. Temat przez lata zamilczany i zmanipulowany.

    A w propagandzie obowiązującej mieliśmy być kolonizatorami i prześladowcami. Do słusznego zabicia i przepędzenia.

  7. Zabrał nam Wschód Polski dał ziemię wschodnie Niemiec i przywiązał  swój protektorat. Tak Stalin wiedział co robi. Do tego przesiedlić i wykorzenić z tradycji.

  8. wykorzeniono z widocznym dobrym skutkiem, ilość wpisów pokazuje, że kresy jakoś istnieją w nas ale to są te kresy II RP i koniec ,  co było potem  nie wiemy..

    jedynie z opowiadań ciotek takie urywki zdań, że była w bartoszycach żeby nadać paczkę zywnościową na wileńszczyznę, że ruski sołdat drutami przekłuwał paczkę żeby sprawdzić czy w środku nie ma jakiejś tzw bibuły i wydawnictw religijnych i taki jeden z drugim mały słuchacz zastanawiał się co ruskim przeszkadza książeczka do nabożeństwa i dlaczego jej nie można zwyczajnie zapakować  ani przemycić w paczce z kaszą …

    te ciocie odeszły, odeszli też krewni/beneficjenci tych paczek /przetrzebionych/ … no i co powiedzieć o Polakach mieszkających na wschodzie … nie znam swoich krewnych

    zapewne komuś o to szło

  9. wykorzeniono z widocznym dobrym skutkiem, ilość wpisów pokazuje, że kresy jakoś istnieją w nas ale to są te kresy II RP i koniec ,  co było potem  nie wiemy…. brak kontaktu z krewniakami , rówieśnikami

    jedynie z opowiadań ciotek takie urywki zdań, że była w Bartoszycach żeby nadać paczkę zywnościową na wileńszczyznę, że ruski sołdat drutami przekłuwał paczkę żeby sprawdzić czy w środku nie ma jakiejś tzw bibuły i wydawnictw religijnych i taki jeden z drugim mały słuchacz słuchając tej relacji zastanawiał się co ruskim przeszkadza książeczka do nabożeństwa i dlaczego jej nie można zwyczajnie zapakować  ani przemycić w paczce z kaszą …

    te ciocie odeszły, odeszli też krewni/beneficjenci tych paczek /przetrzebionych/ … no i co powiedzieć o Polakach mieszkających na wschodzie … nie znam swoich krewnych

    zapewne komuś o to szło

  10. wraz z pojawieniem się na estradzie aktorki nazywającej siebie Kajra, uzmysłowiłam sobie że była w rodzinie linia krewnych -Kojrowicz  herbu Korwin-  , mieszkająca na ziemiach województwa nowogródzkiego  /II RP/  –  no i co z tego dzisiaj … nic ,

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.