maj 072022
 

Powoli zaczynają się materializować plany, które przedsięwziąłem jeszcze na jesieni, a które zatrzymała wojna. W związku z tym mam nieco mniej czasu na pisanie tekstów zwanych czasem głębszymi, po które przychodzi tu większość czytelników. Dlatego odnoszę się do bieżących wydarzeń, ale mam nadzieję, że nikomu to za bardzo nie przeszkadza. Będzie dużo nowych książek niebawem, ale nie więcej niż dwie miesięcznie, bo budżet tego nie wytrzyma.

Ponieważ w nieunikniony sposób dotykamy tu często kwestii związanych z postawą Ojca Świętego wobec wojny pomyślałem, że napiszę o tym słowo, choć do tej pory starałem się milczeć. Proszę Państwa, siedząc na twitterze zauważyłem, że każdy absolutnie katolicki celebryta, z wyjątkiem tych, którzy to czynili do tej pory, lansuje się ujadając na papieża Franciszka. Nie czynią tego tylko ludzie zwani tradsami, czyli zwolennicy mszy trydenckiej, której nasz ojciec mniszysko, czyli Wincenty za takową nie uważa. Przed wojną właśnie oni stanowili główną masę krytykującą papieża, ale teraz zamilkli. Na czele peletonu znajduje się Terlikowski, Lisicki i Górny. Krytyka jest jednak bardziej z zakresu sugestii, choć nasz ulubiony redaktor na literę T, posuwa się czasem za daleko. Uważam, że rozpętywanie jakiejkolwiek polemiki z postawą papieża nie ma sensu, albowiem nie znamy okoliczności, w jakiś papież żyje i nie wiemy kto preparuje dla niego informacje ze świata. Zakładam bowiem, że on się poświęca głównie modlitwie i błogosławieniu wiernych, nie siedzi przed telewizorem i nie śledzi twittera. Ludzie, którzy tak czynią przypominają trochę tych wiernych, którym w latach osiemdziesiątych zdawało się, że Jan Paweł II złagodzi jakoś kwestie dotyczące aborcji i antykoncepcji. Były to środowiska lewicowe, które uważały, że ojciec święty jeżdżący odkrytym samochodem to dobry znak i ta jego niecodzienna postawa dotyczyć będzie także kwestii dogmatycznych. Dla tych, którzy oburzają się dziś na Franciszka, że nie powiedział tego czy tamtego, że chce jechać do Moskwy, że nie zamierza jechać do Kijowa, przypominam, jak wyglądała postawa Jana Pawła II wobec śledztwa w sprawie zamachu na jego życie. Papież powiedział, że nigdy nie wierzył w tak zwany bułgarski ślad. Być może dodał coś jeszcze, ale dla wszystkich przytomnych jasne było, że ucina w ten sposób wszelkie dywagacje sensatów na temat udziału Andropowa w tym zamachu, choć dla wszystkich było przecież także jasne, że właśnie na Łubiance zaplanowano ten zamach i jest to oczywiste do dziś. Perspektywa dziennikarzy i obserwatorów postronnych jest jednak inna niż perspektywa głowy Kościoła Powszechnego. Polemiki z tą postawą nie mają innego sensu poza tym, że zwracają uwagę ludzi na wygłaszającego je człowieka. I tylko o to chodzi. Wobec wypowiedzi papieża bowiem, które się raz podobają, a raz nie, buduje się formaty propagandowe, służące potem do okładania bliźnich po głowach i odbierania im różnych małych nadziei. Papież nie zakończy wojny, jak wielu się zdawało i zdaje, albowiem – poprawcie mnie jeśli się mylę – nigdy żaden papież tego nie zrobił. Przeciwnie, wielu z nich wojny rozpętywało. W ostatniej pogadance, albo jednej z ostatnich próbowałem to wyjaśnić, ale chyba za mało przejrzyście. Ci, którzy pragną pokoju i podchodzą z gałązką oliwną, a także z pakietem umów do podpisania, w rzeczywistości wciągają nas w pułapkę. Chodzi o to, by negocjować z samą tylko gałązką. I taki charakter miała rozmowa Franciszka z Cyrylem, który przez dwadzieścia minut odczytywał mu uzasadnienia dla wojny, jaką rozpętał jego szef. Powinniśmy się cieszyć, że określanie się wobec takich uzasadnień nie spoczywa dziś na głowie Kościoła, jak to bywało w czasach dawniejszych, że papież może powiedzieć Cyrylowi – bracie, nic z tego nie rozumiem, powinniśmy przerwać wojnę. Papież, odwrotnie niż Innocenty III, nie musi ogłaszać krucjaty, nie musi zajmować stanowiska wobec okoliczności, za które odpowiedzialność ponoszą ludzie polityki. I ci ludzie reagują właściwie, tak jak prezydent Biden, to znaczy nie dają się uwieść uzasadnieniom dla inwazji przedstawianym przez udających duchownych agentów szatana i nie dają się zastraszyć. Papież został z tego ciężkiego obowiązku zwolniony. W tej bowiem sytuacji postawili, go ci, którzy grali na zmniejszenie roli Rzymu w realnej polityce. Wzywa więc do pokoju. Ktoś może powiedzieć, że jego słowa nie mają mocy. Karol Wojtyła, gdyby zaczął domagać się śledztwa w sprawie zamachu na swoją osobę, też zostałby pozbawiony mocy, a do tego jeszcze skompromitowany. W sytuacji bowiem, w jakiej Rzym jest dzisiaj pewne granice nie mogą być przekroczone. Podsumujmy więc – odpowiedzialność za wojnę spoczywa dziś nie na papieżu, ale na mocarstwach. I te mocarstwa wobec postępów i podstępów moskiewskiej herezji, najbardziej nam zagrażającej, zachowują się w sposób właściwy. Domagają się też przede wszystkim ochrony życia osób bezbronnych. Czego Moskwa uznać nie chce, albowiem jej słabość podsuwa jej inne rozwiązania czyli goły terror.   Papież zaś nie może brać odpowiedzialności i zajmować stanowiska w kwestiach, z których został wyłączony. My zaś nie możemy obarczać go odpowiedzialnością za zaniechania. Czy gdyby Franciszek użył  wyrazu wojna to wojna by się skończyła? Putin by się tym przejął? Nie – Watykan stanąłby wobec zmienionej nieco komunikacji. Nam może się wydawać, że to jest nic wielkiego, bo papież, bo powinien, bo tan nakazuje to czy tamto. Nie wiemy jakie są konsekwencje wypowiadania pewnych słów w pewnych obszarach aktywności misyjnej, która graniczy z polityką. Wydaje nam się, że to wiemy, jak siedzimy w domu i śledzimy newsy na twitterze. Nikt, póki co nie czepia się ONZ i nie domaga się, by zgromadzenie to, którego siedziba mieści się na terenie USA przecież używało w swojej retoryce wyrazu „wojna”, bo wcale go nie używa. Powinien zaś robić to papież Franciszek, żeby paru osobom poprawiły się humory. Zapewniam Was, że jako katolicy i ludzie o wrażliwych sercach spokojnie ten moment przeczekamy, albowiem nikt póki co nie domaga się od nas niczego więcej poza okazywaniem serca właśnie. Pozwólmy więc papieżowi robić to, co dziś do niego należy. I sami zajmijmy się tymi wyzwaniami, które stawia przed nami wojna na ziemi naszego sąsiada.

Każdy niech to czyni na swój sposób,  ja zaś będę się zwracał do wszystkich z prośbą, żeby wspomogli Władzię, która chce śpiewać w operze, a na razie sprząta mieszkania, bo na jej akademię muzyczną, gdzie studiuje właśnie lecą rakiety.

 

link do zrzutki https://zrzutka.pl/5pmpg2

 

I konto na moje nazwisko, z którego mogą korzystać ci, którym nie podoba się zrzutka 41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

 

  13 komentarzy do “O posłuszeństwie czyli dlaczego nie krytykujemy papieża Franciszka”

  1. Papież jest dobry jak mówi to co chcemy usłyszeć. Wszyscy świeccy publicyści tylko się lansują na klaskaniu lub niezgadzaniu z słowami. Obawiam się że ich nie interesuje dobro Kościoła tylko swoje dobro

  2. Niestety dzisiaj się zawłaszcza w bardzo sporej części nauczanie Kościoła a robi to właśnie z jednej strony Terlikowski z jemu podobnymi, z drugiej strony youtubowi guru z tadycjonalistami, fałszywymi prorokami i prywatnymi objawieniami na czele.

  3. Problem tkwi w pośrednikach, przekazujących informacje

  4. Cisza zapadła też na temat kardynała Dziwisza, a tyle było dęcia. Mamy nie dziennikarzy, a ordynarnych plotkarzy?

  5. najmłodszy w rodzinie powiedział a co się dziwić papieżowi , papież ma trudniej , bo np u Niego w Argentynie jest zupełnie inaczej,

    u nas wiosna czyli narcyzy, tulipany, bzy, itd

    a w Argentynie jesień i liście opadają z drzew .

    może z tych różnic biorą się nieporozumienia

  6. Od nas wymaga się bardzo wiele. Nieznajomość prawa nie jest okolicznością tłumaczącą przed sądem czy urzędem. Nie każdego stać na doradców, konsultantów, ekspertów, asystentów, sekretarzy. Sami płacimy swoje rachunki, większość ma ograniczony czas i budżet.

    Ktoś, kto praktycznie na kiwnięcie palcem ma ułożone dywany, przedstawione rzetelne analizy i oddane do dyspozycji prawie dowilne środki grzeszy, jeżeli analizy pomija, rady odrzuca, a środków nie uruchamia.

    Nam zaś zawsze pozostaje prawo do oceny czy wyrażenia poglądów, chyba, że żyjemy w putinowskiej Rosji czy innej poprawności politycznej.

  7. można rzucić robotę, olać swojego bossa, separować się z mężem lub żoną, zmienić kraj, obywatelstwo, kolor skóry, płeć nawet, ale katolik ma jednego tylko papieża, osobę i funkcję, ma go z nadania boskiego i krytykowanie tego jedynego naszego ziemskiego bossa to strzał w stopę, w kolano, woda na diabelski młyn i tak dalej. trzeba się za niego modlić zawsze, chwalić gdy dobry i trzymać gębę na kłódkę gdy nie tak się dzieje, jak chcemy. nie wiemy co będzie dobrego z tego, co teraz nam się nie podoba, gdy już nas nie będzie. Duch duje kiedy chce i tylko On to wie. to tyle o nas cywilach. nie możemy, my, szary lud boży, krytykować klucznika ziemskiego, no frakkin’ matter what, bo to obmowa, pomówienie, verbositas, grzech główny siódmy, pogaństwo, tak na początek. on ma swój wielki job, my mamy swoje małe robótki do wykonania. howgh.

  8. Zapewne dlatego nie nagłośniono, ponieważ ta narracja jest już tak głośna, że jedna trąbka więcej w tej orkiestrze jest słyszalna jedynie przez koneserów.  W odpowiednim jednak momencie wyciągną oni te smakowite kąski, aby zabłysnąć w świetle jupiterów by móc dalej się wspinać po drabinie medialnej kariery.

    Zresztą, należy pamiętać, że Państwo Kościelne a potem jego spadkobierca Watykan to nie jest państwo z 30 letnią historią, ale 1200 -letnią. Państwo to więc posiada dużo większy horyzont czasowy jeśli chodzi o przeszłość a zatem też jeśli chodzi o przyszłość. Działania tego Państwa są naznaczone i wyznaczone przez historię  w ten sposób, aby tworzyć przyszłość.

    Państwo bez historii jest państwem bez kompasu wyznaczającego przyszłość.

    Skoro jednak Pani  nagłaśnia słowa tamtejszych biskupów to może warto nagłośnić inne, za to polskie – O tamtejszych biskupach… Czy bardziej nie powinniśmy się zajmować przyczynami dla których nie nagłośniono słów, Tych słów…?

    https://marucha.wordpress.com/2015/08/10/list-ofiar-ludobojstwa-do-papieza-franciszka-ws-arcybiskupa-szeptyckiego/

  9. https://outreach.faith/2022/05/pope-francis-speaks-to-lgbtq-catholics/

    Nic nie krytykuję tylko pogubiony jestem. Pasterz co innego Słowo Boże co innego. Jezus nie potępia Marii Magdaleny ale nie błogosławi jej przygód miłosnych i zachęca do zmiany zachowania. Pasterz Papież, w swym liście do ojca Martina z 8 maja tego roku, wprowadza nieco zamętu, chyba że czasy się zmieniły i czas przeprosić środowiska LG+ za Sodomę. Pogubiony jestem.

  10. Po II Soborze Papieże albo „Papieże” weszli na ścieżkę zdrady Nauki Kościoła. Oczywiście nie robili i nie robią tego otwarcie, bo byłoby to zbyt łatwe do zdemaskowania.

    Stąd Pana zagubienie, zresztą Wielu z Nas. Ciągle się łudzę, że nie może to być prawdą. A jednak. Prawdziwy Kościół już od dawna de facto jest w katakumbach. Można się łudzić i siebie dalej okłamywać- nie zmienia to faktów i wniosków pochodzących ze zwyczajnego logicznego myślenia.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.