sie 272020
 

Wiem, że wracam do tematów ogranych, ale czasem trzeba. Chodzi znów o tak zwaną promocję Polski, ale także o promocję regionów. To jest, jak wszyscy wiemy, sposób drenażu budżetów, które na taką promocje muszą być wyłożone. W związku z tym mechanizm promocji jest prosty. Im większy szajs się wyprodukuje, tym lepiej, bo można oszczędzić parę złotych i podzielić się potem nimi z kolegami. Kłopot jest taki niestety, że jacyś niezorientowani ludzie na fali wewnętrznego wzmożenia, też chcą robić tę popieprzoną promocję Polski i wychodzi im to jakoś lepiej. Pewnie dlatego, że nie kradną i trochę się wstydzą tej siary, którą każdy urzędnik czynnie biorący udział w promocji Polski musi sobie zeskrobywać z brwi i całej twarzy dwa razy dziennie. Zwykły człowiek by tak nie mógł, no ale on nie troszczy się o cały pion w ministerstwie czy fundacji, gdzie siedzą jego kumy, pociotki, wujek Rysiek i Mietka żony brat rodzony na dodatek. To wymaga poświęceń, a te niestety nie polegają na wymownym milczeniu, ale zmuszają człowieka do akcji. Jakiej? Najczęściej do jumy, ale myślę, że dojdziemy to takiego momentu, kiedy trzeba się będzie wziąć za łby, a może też chwycić za noże. System jest tak urządzony, że podobną metodę zaczynają stosować różne organizacje „niezależne”. Ich celem nie jest promocja niezależności, jakby mogło się wydawać naiwnym, ale promocja nieskuteczności. Mam tu na myśli takie organizacje jak firmowana przez Grzegorza Brauna „Pobudka”. W chwili kiedy cała propagandowa aktywność polega na tworzeniu memów, albo szukaniu nowych kanałów komunikacji i sprzedaży, priorytetem powinno być, bardzo ryzykowne, ale jednak prawie zawsze skuteczne, kreowanie nowej oferty publikacji, które mogą jakoś zmienić ludziom światopogląd. W dodatku trwale, a nie na chwilę. Publikacje te, nie powinny być dystrybuowane niszowo, ale w jak najszerszej przestrzeni. To jest naprawdę łatwe do zrozumienia, albowiem powiedział Pan – ja was posyłam jak owce między wilki. Nie powiedział zaś, zamknijcie się w chlewiku i wspólnie śpiewajcie. Jak owce między wilki, nie oznacza bynajmniej, że mamy chodzić po ulicy w te i nazad, tupać głośno i wznosić okrzyki. To jest błędne rozumienie misji, podobnie jak błędnym wyrazem rozumienia misji są wszystkie kontrowersyjne wystąpienia sejmowe. Proszę mi teraz wymienić 10 ostatnich publikacji Pobudki i wskazać jakie wyniki sprzedażowe osiągnęły. Jeśli żadnych nie ma, to pardon, nie zawracajcie dupy.

Wracajmy do promocji Polski. Jest taki film, „Exterminator”. Oglądałem go dwa razy i uważam, że film ten zrobiłby więcej dla promocji Polski, a szczególnie Polaków za granicą, niż wszystkie działania Polskiej Fundacji Narodowej razem wzięte. Ja wiem, że wielu z obecnych tu film ten by się nie spodobał, bo jest niepoważny, a oni są za starzy, by go w pełni zrozumieć. No, ale ci sami ludzie – a jestem tego całkowicie pewien – będą długo i rozwlekle opowiadać o potrzebnie trafienia do młodzieży.

O czym jest ten film? O facetach, którzy się starzeją, ale kiedyś mieli zespół i ten zespół grał ciężką muzykę metalową. Mieli widoki na jakiś koncert, ale się nawalili i wszystko zepsuli. Lider musiał wyjechać do Londynu, żeby zarobić i tam zginął w wypadku. Po jego pogrzebie odżywa idea ponownego wypromowania zespołu. To jest oczywiście niemożliwe, bo nie ma kasy, miejsca, a czterech żyjących członków, nie ma już do siebie takiego zaufania. No, ale od czego jest władza? Władza lokalna potrzebuje sukcesu i wykłada kasę na reaktywację zespołu, który promował będzie władzę i miasteczko, gdzie ona rządzi. Władza uosobiona jest przez rozchwianą emocjonalnie burmistrzową i walniętego sekretarza gminy imieniem Ewaryst. I tu, jak mawiają zdolniejsi ode mnie autorzy, wszystkie problemy, jakie chcę omówić, skupiają się, jak w soczewce. Zespół jest dobry i chce grać, ale chce grać swoje, bo wie, że publiczność szeroka na to poleci. Władza zaś chce, by zespół grał coś innego, covery, albo wręcz piosenki grupy Papa Dance. Dochodzi do serii kłótni, zakończonych kompromisami, które nie prowadzą do niczego. Promocja gminy za pomocą trash metalowców przerobionych na disco polo kończy się katastrofą, ale najważniejsze dla władzy jest to, że trasa koncertowa została odfajkowana i pieniądze wydane.

W filmie występują aktorzy, którzy wyglądają jak zwykli ludzie, a do tego prawie wszyscy mają jakieś mniej więcej autentyczne problemy. Nie mówię tu o problemach głównego bohatera, ale o relacji pomiędzy Jaromirem z Lizzy’m, to znaczy o tym, że jeden drugiego okantował sprzedając mu kredyt z ukrytymi kosztami. No i oczywiście o Julii i Makarze, postaciach, które są boleśnie prawdziwe i momentami nawet tragiczne. Jak mówię – ten film to dobra promocja Polaków, bo o to tak naprawdę chodzi, o pokazanie twarzy, której wyraz zrozumieją wszyscy, bez względu na to w jakim języku będą mówić. Nie zaś o pokazywanie ryja, pomalowanego na tęczowo czy czarno, czy jakoś inaczej jeszcze.

Film ten, jak powiadam, nigdy nie stanie się elementem promocji Polski w zagranicznych kinach, albowiem on dewastuje całą promocyjną hierarchię do samego spodu i odbiera złodziejom możliwość bogacenia się na niczym. To prosta historia, ale wszyscy poważni gracze promują się na prostych historiach. My oglądamy te ich proste historie i potem się krzywimy mówiąc – ale fajans, też byśmy mogli tak zrobić. Otóż nie moglibyśmy, bo taki film, jak Exterminator jest w istocie bardzo subtelny, jeśli porównać go z produkcjami, które chcą wywoływać emocje, a są po prostu skończonym syfilisem, takimi jak „Wino truskawkowe”, czy „Boże ciało”. Poza tym ludzie z pokolenia o 10 lat młodszego niż ja mieli takie właśnie przygody jak widać w tym filmie. I to oni mogą dziś o nich opowiadać, bo jest o czym. Za 10 lat będzie na to za późno, a komunikacja z tymi, którzy dziś mają lat 20 będzie już całkowicie zablokowana i niemożliwa. Służyć będą jej tylko centralnie produkowane memy, w których nie ma ani jednego prawdziwego słowa, ani jednego autentycznego pomysłu, ani odrobiny emocji, z którymi ktokolwiek mógłby się utożsamić.

A teraz popatrzcie w jaki sposób Polska Fundacja Narodowa mierzy sukces swoich publikacji. Tylko przytrzymajcie się mocno krzeseł. Mocno, ale nie za mocno, żebyście ich nie połamali z wrażenia.

https://twitter.com/Fundacja_PFN/status/1298670750568796163?s=20

Powtórzę raz jeszcze. Przez najbliższe lata zamierzam zajmować się wyłącznie produkcją rozrywkową. Nie ma ważniejszej rzeczy. Prawda tak prosta, że aż osłupia, kto się wymądrza ten się wygłupia. Powiedziała to kiedyś Joanna Szczepkowska, ale nie ma ów fakt znaczenia, bo cytat jest nie do zdarcia.

  25 komentarzy do “O poważnym i niepoważnym promowaniu Polski”

  1. … no jakoś tak to wygląda nieciekawie, że jedno wytłumaczenie takiego stanu rzeczy to miejsce pracy dla takich jak: Mietka  żony brat rodzony i pobitego Antka syn

     

    zaraz obejrzę ten film

  2. Też kiedyś grałem w zespole trash metalowym jakieś z 15 lat temu, ale u nas była sytuacja odwrotna niż w filmie. Kiedy zespół był w dobrej kondycji i na horyzoncie pojawiła się trasa po europie i wydanie płyty,  jeden z członków się przestraszył i wszystko się rozpadło, hahahahaha Tak to jest kiedy robi się coś wokół nas poważnie, zawsze znajdzie się ktoś kto wszystko zepsuje.

  3. Czyli jeżeli idea nie jest kupowana to jest do doopy; materialista jesteś  ☺

  4. Dla mnie interesujący jest sam fakt promocji państw. Wszyscy powinni się promować. Kto nam to zasugerował? Chyba ci, którzy promują się od wieków i z jakichś względów brakuje im tła.  A może chodzi o to, by pokazać, ile mamy w kieszeniach?

    Skoro wiemy już, że bing bang zainicjował powstanie wszechświata i wolnego rynku, to nie pozostaje nam, jak to mówią, nic innego, jak odnieść się do tego (rym).

  5. Jedyne co wiadomo to, że „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” ☺

  6. Moja promocja z cyklu Baśniowa Polska dla Ciebie

    Część I: Baśniowe Podlasie dla Ciebie

  7. Była kiedyś taka rozmowa ekspertów (nieistotne na jaki temat) i w zagajeniu do dyskusji usłyszałem coś takiego: „Opinia publiczna jest mocno zaniepokojona, że tej sprawie nic się nie mówi.”

    Wyobraziłem to sobie – ubaw po pachy.

    A tu (przywołany tweeter) widzę że są liderzy a więc też jacyś inni z podziałem wg kryteriów.

    Ciekawe, ilu z nich jest zaniepokojonych, że nie pisze się o Maciejewskim.

  8. Pozostaje tajemnicą (lub kwestią wiary) skąd się wziął proch.

  9. Eksperty miał widzenie z opinią publiczną?

  10. ten ekspert, skoro tak bardzo był zaniepokojony, tym że ta opinia publiczna jest też zaniepokojona to jednak musiał mieć to widzenie z  tą opinią …. może posiłkując się Georgiusem….  miało to miejsce na jakiejś romantycznej popowstańczej ścieżce, czy może na jakimś trakcie … może nawet i napoleońskim…

    a tak naprawdę z cytatu Mukarnasa, widać, że to wielu dotyka , ten jakiś tam ekspercik ,  jak i ta PFn, nie ma pomysłu, czeka aż inni coś zaczną …

  11. Niech pan założy koniecznie wytwórnię filmową. Nazwa robocza Bearywood. Mel Gibson wejdzie w to.

  12. Jedyną poważną promocję jaką znam z ostatnich lat robi Korea Płd. Promują się muzyką pop i kosmetykami i państwo ma z tego miliardowe zyski. Ja sama kupuję tylko kosmetyki koreańskie i wiem, że to tylko marketing, ale jednak kupuję. Na promocji muszą być zyski, a nie, że się wyśle Dar Pomorza i jakiś szwagier wsadzi se do kieszeni. Tak robili Amerykanie i tak robi Korea. U nas można by zacząć od Chopina i coś rozkręcać w tym temacie, bo miliardy Azjatów to uwielbiają. Ale po co?

  13. Trzeba to robić. Xiao Bang był wielkim muzykiem, a przy tym Polakiem.

  14. Rozmawiałem z pewną Chinką na ten temat, starając się sprzedać temat, ale po naszej stronie nie było partnera, tylko …

  15. Niepoważne to mało powiedziane. Próbowałem odnaleźć Andrzeja Nowaka w wyszukiwarce na stronach FT. Wśród 86 Nowaków począwszy od roku 2012 jest sporo o Sławomirze. Nie ma Andrzeja. Dlaczego? Bo w reklamach płaci się za czas wyświetlania, więc kto się nie załapał na czas, ten nie poczyta i nie powiadomi swych anglojęzycznych przyjaciół. Jak dobrze, że FT to lewacki ale profesjonalny dziennik. Tekst profesora można nadal znaleźć z uczciwą adnotacją:

    Paid Post by Polish National Foundation. The contents was produced by the advertising department of the Financial Times in collaboration with Polish National Foundation.

    Opłacone przez PFN. Treść wytworzył departament reklamy FT we współpracy z PFN.

    PS. Umieszczenie treści przychylnych (nie reklamowych) w gazetach nie jest rzeczą trudną, ale wymaga zaprzyjaźnienia się z dziennikarzami i podtrzymywania znajomości. FT nie jest wyjątkiem, o czym wiem z własnego doświadczenia.

  16. „Bohemian Rapsody”się zaczyna od takiego samego momentu, że wokalista speniał. No to może regułą jest i nie byliście wyjątkowi. Na filmie momentalnie pojawił się wtedy Fredek.

  17. Oni są po to właśnie, żeby nie mieć pomysłów

  18. To jest coś znacznie gorszego od żenady

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.