lip 182024
 

Tak zwana niezależna publicystyka jest już całkowicie zdewastowana i mowy nie ma by się podniosła i zalśniła blaskiem znanym nam z czasów dawnego salonu24. Cała wymiana opinii bowiem monitorowana i sterowana jest w taki sposób, by ludzie pieprzyli wyłącznie o wódce albo o sporcie. Cofnęliśmy się więc mentalnie do roku 1974 tyle, że nasza drużyna niczego nie wygrywa i w zasadzie nie ma o czym gadać. No, ale wszyscy gadają. Dawniej nie do pomyślenia by było, żeby blogerzy czy komentatorzy ominęli taki temat, jak ten, o którym zaraz napiszę. Oto okazało się, że jakaś literaturoznawczyni, mniejsza o nazwisko, wykazała na łamach GW, że świętej pamięci Jerzy Ficowski badacz i znawca Schulza, a także folkloru i życia Romów zwanych niegdyś Cyganami, nieco podrasował utwory Bronisławy Wajs, znanej jako Papusza. Podrasował to chyba jednak jest złe słowo, bo w czasie odczytywania wymiany różnych opinii, przeleciał mi przez ekran wyraz „falsyfikat”. Wydrukowała to Wyborcza, co nie jest bez znaczenia, albowiem zamach na poetkę reprezentującą istotną kulturowo mniejszość w rozumieniu doktrynerów z Czerskiej, raczej do tego pisma nie pasuje. Choć mogę się mylić, bo co ja tam wiem? Żydów by nie ruszyli, to jasne, a jakie mamy gwarancje, że ktoś sobie tam nie wymyślił, że używanie na biednych Cyganach wzmocni rynkową pozycję periodyku? To oczywiście takie żarty, bo wśród samych szlachetnych ludzi, którzy pracują na Czerskiej z pewnością nie ma ani jednego, którego mózg mógłby wyprodukować takie herezje. No, ale fakt jest faktem – zdeklasowano Papuszę, a z Ficowskiego zrobiono może nie oszusta, ale człowieka z dziwnymi ambicjami. Jeśli sobie przypomnimy, że Bronisława Wajs nie miała łatwego życia, że była zamężna z człowiekiem, który prał ją bez litości, a także zaangażowana była w jakąś uczuciową aferę, co skończyło się pocięciem jej twarzy przez zazdrosną konkurentkę, zrobi się trochę dziwnie. Dołóżmy do tego jeszcze całkowite niezrozumienie przez społeczność romską intencji Ficowskiego i samej Papuszy, która – poprzez te swoje wiersze, czy też niby wiersze – stała się ofiarą ostracyzmu bardzo poważnego i groźniejszego niż zwykłe naigrywanie się. Te wiersze były dla Bronisławy Wajs może nie przekleństwem, ale na pewno były kłopotliwe. Nie mam pojęcia czy Ficowski dał jej trochę zarobić na tej poezji, jakie tam deale było robione, ale dzieci w całym województwie Zielonogórskim musiały słuchać o Papuszy, która była ich krajanką. Gazety pisały o niej potężne teksty i telewizja pokazywała reportaże o jej życiu. Myślę, że całkowicie sfingowane. Romowie zaś wzruszali ramionami, bo nie widzieli w tym sensu. Dziś organizacje reprezentujące Romów piszą protesty przeciwko tej kobiecie określanej dziwacznym mianem literaturoznawczyni, która usiłuje niszczyć legendę Papuszy, prawdziwej cygańskiej poetki, a do tego jeszcze legendę Ficowskiego, człowieka, który tłumaczył Polakom nie tylko Schulza, ale także życie Cyganów. Czasy się zmieniają, tak można to skwitować. No, ale przecież wiemy, że to za mało. Za komuny programy o Ficowskim i Cyganach puszczane były w telewizji często, sam je oglądałem. Byłem dzieckiem i wielce mnie to dziwiło, bo przecież widywałem Romów na ulicach i nie wydawali się oni tymi osobami, o których mówiono w tych programach. Może więc literaturoznawczyni z Wyborczej ma rację i Ficowski wszystko zmyślił? Tylko co to ma za znaczenie, w chwili kiedy GW promowała takiego Grossa? Ficowski przy nim to anioł, który być może się zakochał, a być może miał takie upodobanie w tych Cyganach, że po prostu chciał stworzyć ich na nowo w wyobraźni ludzi nie będących Cyganami. Takie rzeczy się zdarzają, wcale często w dodatku. Nie potrafię porównać tekstów Papuszy z tym co z nich zrobił Ficowski, ale przecież dla każdego jest jasne, że ledwie umiejąca pisać Cyganka nie mogła zdziałać zbyt wiele dzierżąc w ręku długopis kupiony za dwa złote w kiosku Ruchu. Być może więc to, co niby odkryła ta cała literaturoznawczyni było dla wszystkich oczywiste od dawna i chodziło o to jedynie, by wśród Romów utrzymał się mit Papuszy. Czy ten mit jest Cyganom potrzebny? Niektórym na pewno tak, ale czy tym, którzy podjeżdżają Maybachami pod targowiska i tam wręczają patelnie swoim biednym współbraciom, by próbowali je wciskać gadziom czyli nam, jak spieszymy na targ po ziemniaki? To już jest problematyczne.

Nie rozwiążemy tej kwestii, ale przynajmniej podejmijmy jakąś próbę. Kosze w Biedronce i półki w Empiku zawalone są grafomanią propagandową. Oczywiste idiotki i osoby z zaburzeniami promowane są na rynku jako genialne pisarki. Próba wyjaśnienia tego dziwnego zjawiska dzieciom łaknącym kontaktu ze słowem pisanym, takim jak moja córka, kończy się za każdym razem uderzeniem głową w mur niezrozumienia. Intencja bowiem jest przez dzieci odczytywana zawsze w jeden sposób – ktoś, kto pisze musi być człowiekiem szlachetnym i pracowitym. Żadne dziecko zainteresowane literaturą nie uwierzy w to, że można wykreować na pisarza całkowitego analfabetę, lenia, śmierdziela i wypierdka. To się nie pomieści w żadnym wrażliwym sercu. A tu jakaś literaturoznawczyni czepia się Ficowskiego? Że jakieś wiersze podrasował? A nie, że na polecenie służb penetrował środowiska Cyganów? To jest tak samo autentyczne jak proza Żulczyka i jej ekranizacje.

Na tle tego co mamy dzisiaj Papusza i Ficowski to tytani intelektu i wrażliwości. Cały zaś współczesny rynek literacki służy do tego, by dewastować emocje. Ludzie, którzy zlecili Ficowskiemu misję wśród Cyganów, być może nie byli aniołami, ale oni z całą pewnością nie wpadliby na pomysł, żeby wykreować na pisarza kogoś takiego jak Mróz. Nie mieliby dla niego nic do roboty, no może, kazaliby mu jeździć na szmacie po korytarzach urzędu, ale to wszystko. Czy oni też chcieli dewastować emocje? Zapewne, ale osiągnęli efekt odwrotny. I to jest pewnie przyczyna dla, której dokonuje się dziś tych nędznych demaskacji. Ficowski wymyślił Papuszę, a ta stała się jakimś tam symbolem. Trzeba to zepsuć, żeby na tym miejscu postawić coś innego, całkowicie już fikcyjnego i wymontowanego z mózgu małpy. Niebawem się przekonamy, co to będzie.

Ludzie, którzy dokonują takich dekonstrukcji, lekceważą intencje jakie stały za całym projektem „Papusza”, albo uznają je za nieistniejące. Sami bowiem chcą, by z ich intencji wyrosły jakieś trwałe symbole. Tak się nie stanie, albowiem na naszych oczach, rękami tych ludzi, dokonuje się, być może, najważniejsza dekonstrukcja kulturowa wszech-dziejów – dekonstrukcja sławy literackiej. Oni ją niszczą, a jednocześnie wierzą, że uda im się tę sławę zachować dla tak zwanych „swoich”. Ludzi, którzy zostali na pisarzy wyznaczeni. I nie mówię tu już o takich egzemplarzach jak Tokarczuk czy Stasiuk, ale o tej mierzwie, która tłoczy się za nimi. Sława i pieniądze staną się wkrótce wspomnieniem, a na jaw wyjdzie prawdziwa intencja dekonstruktorów. Wspomniałem o niej już na samym początku – chodzi o to, by wszyscy dyskutowali o wódce i sporcie. W dodatku w sposób całkowicie nie korespondujący z realiami pijaństwa i sportu.

Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że żadna literaturoznawczyni nie będzie o nas pisać, bo jak się odwiniemy, to baba nakryje się nogami i wleci do rowu. Wszyscy jednak mianowańcy i naiwni, są w zasięgu rąk takich istot jak ona. Czas literatów powoli się kończy. Przestaną być potrzebni, podobnie jak czytelnicy. Cieszmy się więc tym co mamy.

Ja, na przykład, wznowiłem dwa tytuły, napisane ręką ludzi, którzy spokojnie mogliby tę rękę podać Papuszy, bo żaden z nich nie był tak zwanym literatem zawodowym, czyli nie był grafomanem z pakietem zadań do wykonania. Oni już są skazani na zapomnienie, choć ich książki powinny być czytane przez wszystkich, młodych i starych, szczególnie zaś przez młodych profesorów dotkniętych chłopomanią. Oto one:

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/nadberezyncy/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pamietniki-wloscianina-jan-slomka/

Jak codziennie, kołaczę też do waszych serc i portfeli, byście mnie wspomogli w zbieraniu pieniędzy na Saszę i Anię, którzy muszą gdzieś mieszkać przez kolejny rok, zanim wojna się nie skończy i nie wrócą do siebie, nad morze Azowskie.

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

  17 komentarzy do “O prawdziwych Cyganach i funkcji literatury”

  1. Dzień dobry. Ja tam jednak nie mogę się oprzeć zwykłej Schadenfreude, że komuna przedobrzyła i teraz musi odkręcać co sama namotała. Wyciągnęła też wnioski i teraz to już tylko poziom  ostatnich noblistek. Dawniej jakoś rozpędem chyba idiotyzmy były mniej rażące. Na Cyganów były akurat, a i na gadziów przeważnie. Ja pamiętam jak mi rodzice delikatnie tłumaczyli, że to co powie Pani w szkole należy traktować z dystansem. Jedno pokolenie później ja miałem dużo łatwiej…

  2. Co GW zrobi z „Kubusiem Puchatkiem” przetłumaczonym przez Irenę Tuwim?

  3. Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma i literatów również 😉

  4. Przypuścili atak na Ficowskiego, bo to Polak z AK. Żydzi korzystają z inspiracji kulturą cygańską i robią pieniądze, ale żeby to wykazać to trzeba znać się na kulturze, a który bloger zna się na kulturze?

    Poza tym wiadomo, że „Regiony wielkiej herezji” Ficowskiego były prekursorskie w stosunku do „Ksiąg Jakubowych” oraz, że jest wojna między festiwalami literackimi Tokarczuk a tym, co dokonali w kulturze samodzielnie Polacy.

  5. Patryk Jaki, Edyta Górniak

  6. a za komuny szklankę o pojemności 100 mililitrów nazywana literatką , czy to z tego powodu że literaci z takich setek  pili wódkę

  7. Ta Papusza coś tam na Niemców działających na Wołyniu napisała i może się o to rozchodzi, że niezgodne z mądrością etapu i trzeba powiedzieć, że Ficowski z Tuwimem to wymyślili

  8. Tuwim za chwilę zleci z piedestału, razem z Ireną

  9. Żaden proszę pana, żaden bloger nie zna się na kulturze…

  10. Proszę wymienić jakiegoś żyda, który zrobił karierę na motywach cygańskich.

     

    Pracując w kulturze można się dobrze bawić i żyć na wysokim poziomie, ale trzeba się rozpychać łokciami, żeby utrzymać dobre miejsce. Wg mnie Wyborcza zwalcza konkurencję z tych właśnie powodów, a uzasadnienia GW może wymyślać dowolne.

  11. Chodzi o rynek i kasę.

  12. Papusza napisała, że uczyła ją pisać znajoma Żydówka, a ona płaciła jej kradzionymi kurami.

  13. „Tuwim za chwilę zleci z piedestału” – do tego momentu można sobie robić jaja z postępaków:  „Murzynek Bambo” NIE jest utworem rasistowskim! Kto tak twierdzi popełnia myślozbrodnię antysemityzmu. 

  14. „wymyślił Papuszę, a ta stała się jakimś tam symbolem. Trzeba to zepsuć” – to może być element jakiejś szerszej akcji przeciw Cyganom. Skoro dzieje się właśnie teraz, być może ma związek z relokacją imigrantów z Niemiec? Ktoś uznał społeczność Cygańską za potencjalne zagrożenie czy tylko niepożądaną konkurencję do „socjalu” ? 

  15. Żyd znad Balatonu Imre Kálmán, żydowskie otoczenie Franza Lehára – współpracownicy, żona, librecista Georgesa Bizeta (tego od opery Carmen) żyd Ludwik Halévy, żona Bizeta z domu Halévy – oni wszyscy traktowali folklor cygański, jak maszynkę do zarabiania pieniędzy i o prawach autorskich ani oryginalności wtedy nie mówili.

    Można powiedzieć, że legenda cygańska została powołana do życia przez żydów europejskich w XIX wieku, jako źródło zarobku podobnie, jak później legenda mafii sycylijskiej i inne zjawiska w kulturze i zostało to wykorzystane do robienia interesu. Ficowski jest dyskredytowany, jak również jego źródło natchnienia, ponieważ jego obecność w świadomości ludzi psuje te interesy i stanowi niebezpieczny precedens, który mógłby złamać monopol.

    Największą wartość mają jego teksty do piosenek śpiewanych przez polskie gwiazdy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

    Mit Papuszy został wykreowany przez Ryszarda Wójcika („Zatrzymane w kadrze”) oraz przez film nakręcony później.

    Teraz ten mit burzy środowisko Wyborczej.

     

    Wiersz Papuszy o Niemcach na Wołyniu nie zawiera żadnych sformułowań, do których można by było się przyczepić.

  16. Kálmán jako pierwszy próbował ożenić muzykę cygańską z amerykańskim jazzem, czego owocem dzisiaj są takie projekty:

    https://youtu.be/pT4IufMeyYA?si=7S7kNeO3GFLa7C6t

     

    natomiast Hitler był tak zauroczony twórczością operetkową Lehára, że żona kompozytora mogła liczyć na specjalne względy mimo, że była żydówką. Lehárowi nie udało się jednak uratować współpracującego z nim librecisty, który zginął w Auschwitz.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.