sie 242021
 

Musimy porozmawiać poważnie. Taka myśl mnie naszła po przeczytaniu komentarzy pod wczorajszym tekstem. Mam bowiem wrażenie, które ująłem w słowa zawarte w tytule, że wielu ludzi marzy o tym, by żyć w czasach ostatecznych. Proszę Państwa, powiem tak – lało wczoraj przez cały dzień i lało przez całą noc. Mieszkamy na bardzo niskiej działce. Wszystko jest zalane i podtopione. Postanowiliśmy znów wyjechać na parę dni, bo nie da się tu siedzieć. Nie sposób wyjść z domu po prostu, wszędzie woda. No, ale nie jest to biblijny potop. Dwieście metrów dalej jest w miarę sucho, tyle, że tam mieszkają już inni ludzie.

Oczywiście, że pandemia, czy jak chcemy to nazwać, jest uciążliwa, ale to nie jest koniec świata. Jeśli więc ktoś mówi, że czuje się w czasie pandemii bardziej prześladowany niż za komuny, bo każą mu w kościele zakładać maskę, a do tego jest to osoba duchowna, to znaczy, że gdzieś się zagubiła skala oceny zjawisk. Nie będę zgadywał gdzie. Noszenie masek to edykt cesarski, a jak wiadomo chrześcijanie oddają cesarzowi co cesarskie. Chrześcijanie nie idą też na wojnę z nikim, a na pewno nie deklarują tego głośno. Jeśli więc ktoś wypowiada z ambony takie słowa to znaczy, że uprawia bardzo niewyjściową kokieterię. Nie możemy iść na wojnę, bo się do tej wojny nie nadajemy z przyczyn oczywistych, nie wymagających dodatkowych wyjaśnień. Ja na pewno się nie nadaję, a jeśli ktoś uważa, że on jednak tak, chciałbym zobaczyć go w akcji. Chciałbym też sprawdzić, jak na słowa tego księdza zareagowali jego wierni. Poszli na wojnę czy nie? Przypuszczam, że nie zrobili nic. Dalej prowadzili spokojne życie, zasiadali do obiadków niedzielnych i przy niech, bez masek, dyskutowali o tym, jak strasznie są prześladowani. Powrócę teraz do wczorajszych wątków – nie zaglądajcie w oczy potworowi. To jest zła strategia, a Wam się wydaje, że nic się nie stanie, bo on mądrze patrzy. Nie mówcie, że jesteście na wojnie albo że Was prześladują. Bo nic takiego się nie dzieje. Może się jednak tak stać, a wtedy nikt z Was nie będzie mógł wydobyć z siebie głosu, by zaprotestować. Przeciwnie, wszyscy będą ochoczo klaskać.

Przyznam, że nie mogę już słuchać o tym, że zbliża się depopulacja, a jednocześnie o tym, że pandemii nie ma. Dokonałem w swoim sercu różnych wyborów, rozumiem ich konsekwencje i mam swoje obawy, ale mam też różne pewności, które mnie utwierdzają w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. Nie wiem co będzie. Ludzie umierają, w zasadzie codziennie o tym słyszę. No, ale umierali także wcześniej. Ci starsi gęściej, a młodsi jakby z mniejszą częstotliwością. Nasz problem polega nie na tym, że nagle okazało się iż jesteśmy śmiertelni. To było wiadome już wcześniej. Teraz tylko ktoś nam o tym przypomniał ze zwiększoną intensywnością. Ja zaś przypominam, że słowa memento mori, można było dawniej odczytać w każdym niemal kościele. Nasz problem polega na tym, że ktoś wmawia nam iż jedyną reakcją na edykty cesarskie jest histeria. Nie wiem czy ktoś zwrócił na to uwagę, czy jestem pierwszy. Cały czas mamy do czynienia z przeskalowaniem emocji. Odwrotnie niż na prawdziwej wojnie, gdzie sierżant przygotowujący piechurów do szarży na bagnety mówi do porucznika – ludzie czekają na gwizdek, są w świetnym nastroju. On wie, że połowa za chwilę zginie, ale uważa, że warto podkreślić to, iż wszyscy są w świetnym nastroju. My zaś będąc w o wiele bardziej komfortowej sytuacji uważamy, że jesteśmy na wojnie, niektórzy z nas umrą, a w dodatku, że to jest temat do dyskusji. Nie jest, albowiem wszyscy umrzemy. To nas jednak nie zwalnia z obowiązku normalnego życia, załatwiania spraw, budowania czegoś wokół, tworzenia i nie popadania w histerię. Mamy jednak okoliczności takie, że histeria stała się towarem najbardziej chodliwym i każdy chce ją przeżywać grupowo i indywidualnie. Pilnują tego media. To jest szaleństwo, od którego przede wszystkim powinniśmy się uwolnić. Najmniej zaś powinni tej histerii ulegać kapłani. Ktoś powie, że ksiądz Koczwara, którego wystąpienie tu omawiam, nie ulega histerii, bo jest całkowicie spokojny. Można być histerykiem i przemawiać do ludzi z kamienną twarzą. Nie będę tego oceniał w jego akurat przypadku. Chodzi mi o to, że lekkomyślne używanie retoryki wojennej jest mocno nie fair. Mam wręcz całkowitą pewność iż ksiądz Koczwara czyni to, albowiem inaczej nie umie. Tak to już bowiem jest z ludźmi, którzy wierzą, że potrafią radzić sobie ze słowem – wpadają w pierwszą pułapkę, jaka zostanie zainstalowana na ich drodze. I za nic na świecie nie dadzą się przekonać, że należy z niej wyjść. W tym przekonaniu utwierdza ich ekscytacja wiernych, jakże nieadekwatna do sytuacji.

Bez przerwy piszemy tu o komunikacji i o potrzebie tworzenia nowych formatów, które ją ułatwią. To jest konieczność, w mojej ocenie, by wyjść z kryzysu, w którym się znajdujemy. Bo jest to jakiś kryzys, z tym się zgadzamy, ale nie jest to sytuacja ostateczna, jest to podtopienie, a nie potop. Nawet jeśliby tak było, ludzie podsuwający nam narzędzia, rzekomo nadające się do zastosowania w czasach ostatecznych, są po prostu oszustami. Nie ma bowiem takich narzędzi. Retoryka wojenna jest zaprzeczeniem komunikacji, nie służy też wojnie. Bo na wojnie ludzie czekają na gwizdek i są w świetnym nastroju. Retoryka wojenna służy rozrywce i dozowaniu histerii. Tej zaś zwykle ulegają stada bydła. Na Dzikim Zachodzie nosiło to nazwę stampede.

Powtórzę – nasz problem nie polega na tym, że musimy się przygotowywać do wojny, albowiem nie mamy o niej pojęcia. Jeśli zaś komuś wydaje się, że chodzi o wojnę propagandową, a on jest na tyle sprawny w posługiwaniu się słowem, że da sobie radę, ten już całkiem zwariował. Wojna propagandowa, jeśli się zacznie, oznaczać będzie wielką ciszę. Tego nie spodziewa się nikt. Nasz problem polega na tym, by przetrwać w stadzie przerażonego bydła, które gnane jest nie wiadomo dokąd. Dlatego każdy kto sieje popłoch i histerię, nawet jeśli jest księdzem, nie budzi mojego zaufania.

Na razie nie ma żadnej wojny. Poznajemy to po tym, że wszyscy wrzeszczą, próbują zwrócić na siebie uwagę tanią bardzo retoryką i występują gromadnie i pojedynczo w obronie rzekomo uciskanych. Czynią to z jawnie fałszywymi intencjami, nie rozumiejąc czym jest chrześcijańska posługa. Zachowują się, jak modelowi zaprzańcy, których – jednego po drugim – można wskazywać jako zły przykład. To nie jest żadna wojna, to nie jest nawet prowokacja. To wariactwo może się w coś przekształcić, ale liczę na to, że jednak im się nie uda. Do Frasyniuka zaś zadzwoni wreszcie ktoś, kto mu wymieni po kolei nazwiska klawiszy z więzień, w których siedział i telefon ten sprowadzi na niego wreszcie wielki spokój.

Kościół też nie jest na wojnie. Podkreślanie zaś, że czasy w których żyjemy nie są porównywalne z żadnymi wcześniejszymi horrendami, jakich Kościół doświadczał, to coś więcej niż nadużycie. Tak po prostu nie wolno. Przypominam, że chrześcijanin żyje w oczekiwaniu. I to oczekiwanie pełne jest spokoju i pewności. Nie lata jak wariat po podwórku, bo napadało trochę deszczu i mu się wydaje, że przez to rozmięknięta ziemia się rozstąpi. Nie nazywa papieża zaprzańcem, albowiem nie ma podstaw, by oceniać jego decyzje i zachowania. Jeśli bowiem wierzy w wojnę, która w dodatku prowadzona jest wewnątrz Kościoła, powinien też uwierzyć w to, że papież może być w sytuacji przymusowej. Jeśli odrzuca taką możliwość, to znaczy, że myśli wyłącznie o tym, by zwrócić uwagę na siebie i stworzyć dla swoich występów jak najbardziej wyraziste tło. Czy może być lepsze tło dla prawdziwego, zatroskanego o przyszłość Kościoła chrześcijanina, niż zlewaczały i błądzący wśród heretyckich doktryn papież, którego każdy może oceniać i krytykować? No przecież nie. Każdy bowiem rozważył wszystko już dawno w swoim sercu i doszedł do wniosku, że z jego punktu widzenia sytuacja jest oczywista. A skoro jest oczywista, o czym tu gadać? Idziemy na wojnę. To znaczy gdzie konkretnie? Do płotu, porozmawiać z sąsiadem, na proszony obiad, na spotkanie zorganizowane przez innych ludzi, dla których sytuacja jest także oczywista i dojrzała do poważnych rozwiązań. Jakich? Tego nikt nie wie. Czekam jednak kto pierwszy rzuci hasło odstąpienia, bo o to przecież chodzi. W wymiarze indywidualnym, cała ta wojna i całe to gadanie sprowadza się właśnie do tego – do odstąpienia. A jaką przy tym wszyscy poczują ulgę, bo już nie będą się musieli wstydzić za papieża heretyka. Wreszcie staną w prawdzie.

Nie będę dziś komentował, albowiem jadę postać gdzieś na suchym gruncie. Może też zafunduję sobie podwójną porcję placków na prozie. Miłego dnia życzę wszystkim.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-ii/

  31 komentarzy do “O przemożnej chęci życia w czasach ostatecznych”

  1. Dzień dobry. To ja  zacznę od konkluzji; najrzadszym minerałem w przyrodzie jest równowaga. O nią też bardzo warto się starać i to wychodzi na ogół tak sobie. Jesteśmy wszak tylko słabymi ludźmi… Mam na myśli równowagę rozumianą jako środek na skali, na której z jednej strony znajduje się histeria o czasach ostatecznych – jakże malowniczych – a z drugiej pełny spokój, żeby nie powiedzieć „luzik” – bo przecież nie przemogą. Każdy czasem daje się popchnąć w stronę jednego czy drugiego ekstremum, w środku przebywa się rzadko i niechętnie, bo to żadna atrakcja przecież. Co zaś do argumentów; wojny oczywiście nie będzie ani większych prześladowań, bo wyklucza to rola, jaką zwycięskie Cesarstwo nam przypisało – rola farmy ludzi. Nie dadzą nam też żyć po swojemu, bo hodowla ma swoje prawa i trzeba inwentarz tak kształtować, żeby wychodziło skutecznie i tanio. I to moim zdaniem wystarczy, żeby się obawiać o los naszego Kościoła, on bowiem jest ostatnią przeszkodą na tej drodze i jakkolwiek niedoskonały – jest nasz, a my – Jego. Ja też wyglądam jakiejś prokatolickiej kampanii, póki co – nie widzę. Pozostaje mi jedynie żyć po bożemu i tym dawać świadectwo. Na wojnę się nie nadaję, ale jako mentalny co najmniej partyzant od pokoleń – różne rzeczy mam zakopane na czarną godzinę…

  2. Ja nie mogę nic zakopać, bo ziemia rozmiękła

  3. – w smołowane szmaty się owija, albo lutuje w cynkowaną blachę. Ja bym parę „Baśni” zakopał…

  4. że też Estraicher tego nie zrobił kamuflując dokumenty UJ przed Niemcami

    szkoda

    źle zapakowano archiwa i skoczogonki ….

  5. całe życie byłam przekonana że ks Koczwara to  jezuita, zajrzałam do wiki, okazuje się że jest ks. diecezjalnym,

    no nie wiem skąd ta pomyłka

    mnie się jego wystąpienie podoba

  6. – cóż, był, za przeproszeniem, humanistą, a to znaczy, że niczego porządnie zrobić nie umiał, ani też – nie chciał.

  7. Proponuję zacząć sadzić ryż.

  8. Czasy muszą być takie aby chętni mogli zostać bohaterami, tchórzami, prorokami, oprawcami, męczennikami i czym tam sobie Wybiorą.

  9. Pax. O ile się nie mylę drogą do nieba jest 7 uczynków miłosiernych względem fuszy i ciała. Krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, grzeszących napominać, nieumiejętnych pouczać. Itp itd. Tego nikt nie może nam odebrać. Nikt ponadto przemocą do piekła nie pójdzie. W wyborze tym musi panować całkowita dobrowolność. Zatem nie ma takiej mocy z zewnątrz, która może nas odłączyć od Celu i drogi do Niego.

    Thus said..:

    wydają się być uprawnione pytania/wątpliwości względem władz duchowych i cesarskich:

    1. Najpierw mniej ważne: te nieszczęsne maski – jeśli tak to w imię czego?

    2. Ważniejsze: jeśli Papież mówi jednym głosem z (szeroko pojętą) ofensywą cesarsko-lewacką – to w imię czego? Pam Jezus powiedział do Piotra: ty zaś umacniaj braci…

    … 3. i tu pytanie najważniejsze (z mojego punktu widzenia): umacnia? (nieumiejetnych pouczać, grzeszących upominać…)?

    Obojętnie jakie są odpowiedzi – powrócić należy do podstaw – 7 uczynków miłosiernych takich i owakich… Względem Kowalskiego zza płota. Takie więzy niełatwo później rozerwać..

  10. Smutne, bo założenie autora felietonu jest od początku chybione:

    https://en.wikipedia.org/wiki/Churches_Militant,_Penitent,_and_Triumphant

    (polskiej wersji nie ma)

    Cały Kościół Katolicki na świecie to z definicji „kościół wojujący”. Zatem dokładnie jesteśmy na wojnie, bo jesteśmy katolikami.

  11. Wszak cnotą chrześcijanina jest roztropność. W wersji ludowej : „Strzeżonego, Pan Bóg strzeże.”

  12. Wydawało mi się, że właśnie o tym napisałem

  13. Jasne, jak wszystkie moje założenia. Pan już dużo zwojował?

  14. Miałem taką nadzieję.

    🙂

  15. COVIDIANIE i antyCOVIDIANIE to tak naprawdę dwie strony tej samej monety w KoronaKryzysie. Jedni i drudzy od początku zadymy z C-19 napędzają swoim zamordyzmem sanitarnym z jednej strony oraz wolną amerykanką vel. wolnościowym anarchizmem z drugiej ,, retorykę wojny i totalnej paniki ” po to by ugrać co swoje w polityce. Efekt ? Zgodnie z zasadą jako pierwszy umarł zdrowy rozsądek…

  16. Gospodarz w doskonałej formie (jakość tekstu!). Zresztą kiedy nie był?

  17. Papieżem Franciszkiem jest problem.  Ostatnio w trybie pilnym odwołał dwóch biskupów. Jednego za nieobyczajność, drugiego za homofobię… ale jak się wczytać w dokładniejsze doniesienia, to jeszcze chyba za nacjonalizm. Ten ostatni domagał się energicznie niepodległości Katalonii. Jak wnikliwiej poczytać, to w tej Hiszpanii dzieje się źle i będzie armagedon. Wypędzeni z Hiszpanii nie będą więcej dostawać paszportów i nie uda się chyba zadośćuczynić za zbrodniczą inkwizycję, ale tym razem to władze Hiszpanii  zawiniły, nie Kościół. Są jednak dobrzy ludzie na tym podłym  świecie, bo Airbnb org. chce rozwieźć za darmo po świecie 20 tysięcy Afgańczyków uciekających przed Talibami.

  18. Z jednej strony masz rację , ale z drugiej strony (monety?) prawdy trzeba szukać.

  19. Spodziewam sie, ze wybory do Bundestagu pod koniec wrzesnia moga byc preludium do III WS, ale oczywiscie konca swiata jeszcze nie widac w bliskiej perspektywie…

  20. Świat będzie znowu w szoku, gdy spokojni dotąd Niemcy gremialnie oddadzą głosy na AfD i ugrupowania jeszcze bardziej na prawo, a monstrum pompowane gazem rurą od Putina ukaże się zdumionym narodom w pełnym kształcie.

    Chciałbym się mylić…

  21. Szanowny M. tak prawdy trzeba szukać tylko problem w tym że nie ma jak i nie ma z kim w obecnym bajzlu. Bo tak po prawdzie właśnie to obu stronom konfliktu mimo tego co oficjalnie głoszą zależy na dalszym  podtrzymywaniu KoronaKryzysu. Otoczenie władzy w ten sposób przykrywa pod dywan inne problemy dla siebie trudne a otoczenie opozycji  tylko na tym może zbijać ułamki poparcia dla siebie będąc mielizną intelektualną. Prawda i Polska nie ostoi się w masie krzyku i gróźb miotanych dzień w dzień tak przez Covidian i antyCovidian. Ostoi się tylko propaganda i chaos a ich zwieńczeniem , swoistym ukoronowaniem będzie przejęcie władzy przez lewicowo-liberalny fołksfront z gębą Tuska który pogodzi dążenia wszystkich zafiksowanych pajaców – i pisiorów i kucfederatów polityką jednoczesnego dobicia Narodu zamordyzmem sanitarnym i Państwa ideologią wolnościowego anarchizmu. I już ,, polskość ” przestanie być problemem. Ona już nie będzie nienormalna. Jej już nie będzie…

  22. Jak WALNIE, to każdy będzie wiedział, że to JUŻ.

  23. Posypanie kadzidełka dla bóstwa i uznanie absurdu że cezar jest boski też było oddaniem cesarskiego cesarzowi, ale chrześcijanie kładli za to głowy

  24. Posypanie kadzidełka dla bóstwa i uznanie absurdu że cezar jest boski też było oddaniem cesarskiego cesarzowi, ale chrześcijanie kładli za to głowy

  25. Pańskim obowiązkiem jest taka właśnie walka do jakiej jest Pan zdolny. Pan walczy o pamięć i Prawdę. I dobrze. Czy Fizycznie czy mentalnie musimy mieć mentalność wojowników, bo alternatywą jest zwycięstwo drugiej strony i pakiet „Zenek Martyniuk+Kiepscy+pizza i cola”

  26. Czego nie założyłby Pan na głowę mimo, że byłby to „edykt cesarski”?

  27. Słuszne spostrzeżenie. Jednak to było zmuszanie do łamania przykazania „Nie będziesz miał bogów…”. Do łamania którego przykazania zmusza nakaz maseczkowy?

  28. No, już się bałem, i zazdrościłem, że Autor zaczął wykazywać jakąś nadludzką, natchnioną przenikliwość, bo przeczytałem kilka jego zadziwiająco przenikliwych tekstów na istotne tematy. Na szczęście teraz mam to. Aby powyższe ująć krótko i prosto: absolutnie się nie zgadzam.

    Autor niezwykle kompetentnie analizuje kwestie z zakresu swych kompetencji, a te kompetencje często okazują się zadziwiająco szerokie i chyba się nawet wciąż rozszerzają. Szacun! – jak pono mówi młodzież.

    Jednak wolność, totalitaryzm, kowidowe „maseczki”, „pandemia”, przyszłość zachodu, czy ew. depopulacja w mojej skromnej opinii leżą, i leżeć raczej będą, spory kawał poza tym obszarem. (Tak jak i zresztą, spoza aktualnego, tajemnice psychiki wojowników i kochanków. 😉

    Co nie zmienia faktu, że to niemal zawsze wysoki poziom analiz i często lepiej zgubić… itd.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.