sie 242019
 

Bardzo rzadko załatwiam na tym blogu sprawy prywatne, ale czasem muszę to zrobić. Zacznę jednak nie od tego co wydarzyło się wczoraj, ale od swoich własnych przeżyć w dawnych czasach. Częściowo opisałem jest we wznowionej właśnie książce „I co kiedyś było fajniej?” Chodzi o tak zwane chuligaństwo, które za komuny było po prostu częścią systemu. Zastanawiałem się kiedyś z kolegą Robertem z Dęblina, jak to było możliwe, że w mieście pełnym wojska, służb i policji, dochodziło do takich horrendów, jak walki uliczne po wyjściu z kościoła, w czasie rekolekcji adwentowych. To było możliwe, albowiem władza miała inne problemy na głowie i bezpieczeństwo młodocianych nie interesowało zbyt mocno. Oczywiście, w każdej społeczności znajdzie się tak zwany element, ale wtedy było tego elementu zdecydowanie za dużo, a poza tym rzutował on na zachowania młodzieży, która sama z siebie nigdy nie wzięłaby udziału w żadnych ustawkach. Ponieważ ja bardzo przeżywałem te bójki i bałem się oberwać, bo nie potrafiłem walczyć i byłem raczej dzieckiem refleksyjnym, ojciec odprowadzał mnie czasami na te rekolekcje, ale nie szedł ze mną do samego kościoła, tylko kawałek za szkołę. To był absurd, bo naprawdę groźnie zaczynało robić się dopiero od tamtego miejsca. Jakoś jednak udało mi się przetrwać te wariactwa, które w końcu, myślę, że dzięki działaniom dyrekcji wszystkich szkół w mieście i niektórych funkcjonariuszy milicji, w końcu zostały wyciszone. Do dziś jednak pamiętam jednego kolegę, który przepasał się długim kawałkiem czterożyłowego kabla, założył na to kurtkę, a jak przyszło do walki, to kurtkę rozpiął, zerwał ten kabel i zaczął nim wymachiwać. Przyznam, że zrobiło to na mnie odpowiednie wrażenie. Pomny tych swoich lęków, postanowiłem, że moje dzieci bać się niczego nie będą. Zostały one wychowane w poczuciu własnej wartości i gotowe są zawsze do tego, by upomnieć się o swoje. Szczególnie dotyczy to starszego dziecka. Właśnie przeżywa on ten moment, który nazywamy silną identyfikacją z grupą rówieśniczą. Jeździ z kolegami rowerem po mieście i spotyka inne grupy. Wszyscy prowadzą jakieś życie towarzyskie, w licznych tu miejscach rekreacji. Odkrywają też zasady rządzące takimi grupami, które dla nich samych są często zaskoczeniem. Mieli takiego kolegę, który od wszystkich pożyczał pieniądze. Od mojego syna też. Pożyczał też inne rzeczy, na przykład rowery. Po zwrocie okazywało się, że są one mocno uszkodzone. Pieniędzy oczywiście nie zamierzał oddawać, chciał za to zawsze, po każdej pożyczce „wyjaśniać sprawę”, zwykle w towarzystwie swoich kolegów spędzających czas na jednej z siłowni. Moje dziecko, które przywiązane jest do pewnych zasad i do skuteczności, zmęczone oczekiwaniem na zwrot długu, poszło wraz z dwoma innymi wierzycielami do rodziców tego dłużnika. Zapukali i grzecznie wyjaśnili o co im chodzi. To znaczy mój wyjaśniał, bo tamtych dwóch stało nieco z tyłu. Rodzice ci, ludzie uczciwi i nieco przerażeni wyczynami swojego syna, który – jak się okazało – uciekł z domu i jest poszukiwany przez policję, postanowili dług uregulować i mówili się z chłopcami na kolejny dzień. Mieli im wtedy oddać pieniądze. I rzeczywiście tak zrobili, za co im z tego miejsca dziękuję. Wczoraj jednak okazało się, że moje dziecko dostaje sms-y z pogróżkami. Akurat byliśmy na autostradzie, kiedy ten sms przyszedł. Wcześniej zaś zadzwonili koledzy mojego syna, którzy – mocno wystraszeni – twierdzili, że zostali napadnięci przez znajomych owego wierzyciela, on sam zaś zapowiadał srogą zemstę mojemu synowi. Od razu pojechaliśmy na policję. Pan policjant, do czego już się przyzwyczaiłem, niewiele mógł zrobić, ponad to, że podzielił się z nami kilkoma uwagami dotyczącymi owego chłopca, który jest znany policji, a „chodzi po wolności” tylko dlatego, że nie skończył jeszcze osiemnastu lat. Kiedy ten moment nastąpi przejmie jego sprawę dochodzeniówka i po zabawie. Na komendzie zajmowali się właśnie jakimś zaginięciem, a ponadto stwierdzili, że użycie słowa „kur..wa” oraz zapowiedź niedoprecyzowanych konsekwencji w postaci przemocy fizycznej, nie jest groźbą. Poradzili nam jednak byśmy wszystkie takie sms-y zgrali na nośnik i przynieśli do nich, a zostaną one dołączone do sprawy. Kiedy przyjechaliśmy do domu, koledzy mojego syna, trochę już uspokojeni, ale ciągle zdenerwowani jednak, już na nas czekali. Okazało się, że pojawili się na imprezie, która odbywała się na Paprociowej Polanie w Opypach i tam właśnie zobaczył ich ów chłopak, który uznał, że odzyskanie pożyczonych przez niego pieniędzy to jest potwarz i zgroza. Zrobiło się groźnie, ale nikt nikogo nie uderzył na szczęście. Chłopcy, co mnie zdumiewa, obawiali się, konsekwencji naszej wizyty na policji. Choć ja poszedłem tam w swojej sprawie, bo nie zamierzam ustępować gówniarzerii poszukiwanej przez Wydział do Spraw Nieletnich.

Oni jednak mieli obiekcje. Mój syn chodzi do szkoły w Warszawie, a oni tu na miejscu. Do tej samej szkoły chodzą też ci, którzy ich wczoraj zaczepili. I teraz uwaga. Mając w pamięci swoje własne doświadczenia i bezpieczeństwo tych dzieci, oświadczam, że jeśli w związku z tą sprawą, ktokolwiek zostanie poszkodowany, zjawię się w gabinecie dyrektora tej szkoły, który ponoć jest bardzo srogim i stanowczym człowiekiem. Ja taki wcale nie jestem, ale będzie to jedna z tych wizyt, które na pewno zostaną głęboko i na długo przez tego pana zapamiętane. Wiem, że wielu rodziców i wielu nauczycieli ma skłonność do lekceważenia takich wybryków. Ja takiej skłonności nie mam i nie mam zamiaru ustępować.

Grodzisk jest miastem przyjaznym, można to przeczytać na bilbordach umieszczonych przy wszystkich wylotówkach. Kiedy jednak, tego lata, nie wyjeżdżając nigdzie, bywałem w miejscowych ośrodkach rekreacji, których jest naprawdę wiele, nie czułem się zbyt pewnie. Ja wiem, że nie za wiele można z tym zrobić, bo młodzież się bawi, pije piwo, wrzeszczy i przeklina. Burmistrz wpadł na dobry pomysł i od jakiegoś czasu mamy w mieście prohibicję, nie można kupić alkoholu po 22.00 . Ja wiem, że szkoły nie mogą wiele zrobić w wakacje, ale zaraz będzie rok szkolny. Odpowiedzialność zaś za zachowanie uczniów na terenie szkoły spoczywa na dyrektorze i nauczycielach. Oni mają misję wychowawczą. I nikt ich póki co z tej misji nie zwolnił. Na pewno zaś nie zrobiłem tego ja, ojciec nastoletniego syna, szykanowanego przez poszukiwanego chuligana. Inni rodzice też tego nie zrobili, jak mniemam. Czekamy więc, co się wydarzy.

Na dziś to tyle. Na dziś to tyle, wracam do socjalizmu, którego już znieść nie mogę. Muszę to skończyć jak najszybciej.

 

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl

 

 

Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

  23 komentarze do “O przestępczych kreacjach wśród grodziskiej młodzieży”

  1. No powstają takie cywilbandy, czy z nudów, czy raczej dlatego że nikt im nie zabroni, (oczywiście do 18 roku życia). No i ta kultura „okantowania” bliźniego i twórca/bohater „okantowania” jest wtedy „zarobiony” i w środowisku kanciarzy cieszy się oczywistą estymą.

    Ciekawe czasy: szkoła bezradna, rodzice bezradni, policja czeka. Temat w samraźny do młodzieżowego pitavalu, może pan burmistrz ogłosiłby konkurs na wspomnienia młodocianego chuligana (w nagrodę kasa) i to może uspokoi okolicę i skoncentruje młodocianych na budowie zdań i ortografii. No takie zastosowanie Makarenki, czyli zmodyfikowanego poematu pedagogicznego.

  2. Ja myślę, ze pan burmistrz zrobi co innego

  3. kiedyś na wykładzie o społecznościach Warszawy i okolic powiedziano że od nastania rządów Sokrata Starynkiewicza zaczęło się porządkowanie osadnictwa tzw „pokryminalnego”. Wg autora wykładu, Sokrat Starynkiewicz był w carstwie wiceministrem ds. więziennictwa, stąd właśnie jego jako doświadczoną osobę skierowano do zarządzania (zrewoltowaną) Warszawą i np. on wprowadził zasadę, że krótkoterminowi więźniowie siedzący za pobicia osiedlani byli w rejonie Wołomina, a prostytutki i ich alfonsi po odsiedzeniu wyroku osiedlani byli w rejonie Pruszkowa (chyba to był dokładnie żbików). Zasada miała być taka że osadnictwo oddalone miało być od Warszawy około 15 km. Pani czy pan wybierający  się „na robotę” do Warszawy po odbyciu tak długiej trasy na piechotę,  przychodził do rogatek miejskich zgrzany, spocony, zakurzony czym od razu wzbudzał czujność rogatkowego, że może trzeba sprawdzić paszport takiej zakurzonej osoby. No i to było takie „sito porządkowo- rogatkowe”. Służyło nie wpuszczaniu do miasta osób takiej (pokryminalnej)   proweniencji. Od tamtego czasu minęło  ponad 100 lat, społeczności podwarszawskie mocno się przemieszały. Może nawet niektórzy by się obrazili gdyby im tą genezę osadnictwa podwarszawskiego przypomnieć, więc piszę o tym tylko dlatego, że być może pewne zaszłości osadnicze tkwią gdzieś na peryferiach, dziś są nieistotne, ale czasami dają o sobie znać.

  4. Kto niszczy mój kraj czyli Andzia ma wychodne

  5. Panie  wyślij pan syna  na  treningi jakiejś sztuki walki w  mieście  .Na pewno coś takiego się znajdzie  i rozgłoś pan w okolicy ,że dzieciak tam chodzi i dzielnie  trenuje . Skoro dojrzewa i się rozwija to pewnie będzie to darzone  respektem nie tylko u dorosłych ale  zwłaszcza u rówieśników  z którymi też mógłby wspólnie chodzić na  te treningi .Sam pan chodź na  strzelnice tak żeby ludziska wiedzieli . A najlepiej chwalić się znajomym i sąsiadom w  okolicy z  posiadania broni czarnoprochowej .Skoro coś ma  budzić respekt to zapewne tak będzie . Sam się ćwiczyłem kilka  lat z przyjemnością w  młodym wieku a koledzy silniejsi  i starsi ode mnie nie szukali ze mną zwady a  już na pewno nie  przychodzili ode mnie  pożyczać pieniędzy .

    Zapowiedź wizyty u dyrka szkoły też jest  jak najbardziej w porządku .Jeśli  robić wszystko co budzi respekt to agresja  nie  będzie potrzebna  . Drapieżnik nie  udowadnia  siły skoro wie  ,że konfrontacja  jest  skazana na  przegraną po jego stronie  .

  6. Niezłe, muszę to kiedyś wykorzystać

  7. Kiedy ona się wreszcie zamknie? Berlińska depresja, paryski spleen…kurna raz, żeby nie umieć wymyślić nic oryginalnego i jeszcze się przy tym sztuką zajmować…

  8. A pan w ogóle przeczytał ten tekst?

  9. Jest taka grupa wtymkraju, co zawsze ma inne zdanie na temat aktualnie w polskiej społeczności omawiany. P. Anda też to ma , kiedy knajackie dyskusje na podwórkowej ławce przeszkadzają lokatorom, to P. Andzie nie przeszkadzają. Np. jakiś facet poszukuje personelu do restauracji i napisał szczerze co myśli o kuchennych kwalifikacjach innych ludzi niż Polacy i żeby mu się ci inni nie zgłaszali. Dostał facet takiego hejtu że głowa mała. Oczywiście on wykłada kasę, on ma lokal, on chce zarabiać jako restaurator i …. nie wolno mu do pracy przyjąć tych co mu zapewnią funkcjonowanie restauracji czyli kogo chce.

    Prezydenta Ukrainy zdaje się nie obchodzić z czego żyją jego obywatela a  polski restaurator musi (wg opinii hejterów i tych co zawsze mają inne zdanie)  zatrudniać w kuchni np. ludzi z Ukrainy.

    Hejterze wyłóż swoją kasę i zatrudniaj kogo chcesz… ale za swoje…

    A skąd u pani Andy takie knajackie predylekcje do wysłuchiwania bluzgów podpitych ziomali siedzących na ławeczce.

  10. Pruszków, Wołomin, 100 lat historii… Może chłopak zgodzi się wydać swoje wspomnienia? Może także dorobić dźwigając książki, skoro wpadł w spiralę zadłużenia. Byłby to jeden z tych przypadków, gdy samo noszenie książek powoduje, że człowiek staje się mądrzejszy. Najlepiej jednak nie kłuć w oczy zamożnością, nie pożyczać i trzymać się z daleka od marginesu. Burmistrz Grodziska Maz. zapowiada, że miasto stanie się wkrótce czymś w rodzaju Doliny Krzemowej albo Beverly Hills dla Warszawy, a na razie to jest Trójkąt Bermudzki. Reakcje mogą być różne: albo lokalny establishment w osobach burmistrza i dyrekcji szkoły weźmie się do pracy, albo uznają, że malkontenci psują dobry wizerunek miasta, a przecież idą miliony złotych z budżetu na jego reklamę i promocje. Na początek radziłbym porozmawiać z adwokatem. Ja zawsze tak robię, bo wobec rodziny i obcych ludzi jestem miły, bardzo ugodowy i nigdy się nie kłócę – od razu idę do sądu. W opisanym przypadku jednak nie wiadomo, czy poza emocjami jest w ogóle możliwe sformułowanie płaszczyzny do prowadzenia sporu.

    https://www.youtube.com/watch?v=gX9y1i5Jeps

  11. Takie groźby powinno się na piśmie zgłaszać na policję, określając poczucie zagrożenia i ewentualne roszczenia. Na małą łobuzerkę na pewno wystarczy.

  12. @coryllus @nebraska

    Kucharka Andzia z przedwojennego tanga sięgała swymi ambicjami strażaka [z wielkim szacunkiem dla kucharek i strażaków]. Polska Ludowa podbiła te ambicje, ale Berlin i Paryż nie doceniły, mimo prywatnej kolekcji jej obrazów.

    Prywatnie powinienem być wdzięczny Andzie, bo dzięki jej „klimatowi” usunąłem się z Warszawy, bo nie byłem w stanie znieść nocnych pijackich burd w blokowisku pod moim oknem na ławce, która za Gierka (dziękuję Gierek), służyła rodzicom do pilnowania dzieci w piaskownicy. Gdy nastąpiła „wolność” ludzie dzwonili do straży miejskiej, a ta przede wszystkim podawała gangowi, kto interweniował. Nie opisuję teraz późniejszych horrorów, ale pewnie się w przyszłości skuszę.

  13. to trzeba nienawiść wyssać z mlekiem matki, żeby się tak zachowywać, czyli  podawać bandyterce info kto na bandyterkę donosił do straży miejskiej.

    Skąd u niej ta słabość do wysługiwania się marginesowi  społecznemu?

  14. Za wszystko trzeba płacić, wszystko kosztuje, bezpieczeństwo też. Świat się nie zmienia pod tym względem. Rada jest jedna , ojcowie skrzykują swoich szwagrów i trzema samochodami w piętnastu przyjeżdżają do domu tego cwaniaka (oczywiście ktoś musi sprawdzić czy jest w domu). Robią mu szkołę, inaczej będzie rósł młody bandyta. Może wyjedzie do większego miasta może się zapije lub zaćpa. Wiem że powyższy sposób nie jest łatwy i nie każdy ma trzech braci i dziewięciu szwagrów. Jak ktoś będzie pytał to chcieliśmy tylko porozmawiać z nim, a że był tłok to się to i owo rozbiło bo chłopy rosłe i niegramotne.

    Drugi sposób to sąd i proces cywilny i karny.

    U nas na „dzielnicy” , mój rówieśnik policjant, robił karierę. Tzn w okolicy z której pochodził lepił mandaty za wszystko, za picie piwa pod wiejskim sklepem za brak odblasku itp. Wszystkich karanych znał a do swoich kolegów policjantów chwalił się że robi porządek . Pewnego razu gdy był u swoich rodziców, przyjechało trzema samochodami dwudziestu chłopa. Zdążył przez okno wyskoczyć i uciekł do lasu. Rozmowy więc nie było ale poskutkowało.

  15. Brawo.Gonić budżetówkę bo to złodziejstwo tak samo zdegenerowane jak złodziej albo gangster i basta.

  16. Dokladnie tak…

    … w Warszawie tak sie zrobilo  OSTATNIO,  ze przecietny pasazer w komunikacji publicznej, miejskiej  NIE  ZDAZY nawet  SKASOWAC  BILETU  !!!

    „Kontrolerzy”,  a czesto sa to  bezrobotni  STUDENCI  „dorabiaja” sobie  bezpardonowymi, chamskimi i bezczelnymi KARAMI-MANDATAMI na boguducha winnych pasazerach.  Wyglada to tak, ze bedac w srodku komunikacji – takim dajmy na to autobusie czy tramwaju –  NATYCHMIAST  po zamknieciu drzwi  BLOKOWANE  sa kasowniki… nawet jak  ZDROWY pasazer ma bilet to nie ma mozliwosci skasowania go, bo kasowniki sa zablokowane… nie wspominam o osobach niepelnosprawnych czy matkach z dziecmi – i juz  PODSTAWA  do „ukarania” jest.  Tak „sie zrobilo”, ze dzis wsiadajac do srodka komunikacji w Warszawie  bilet trzeba trzymac  W  ZEBACH  i  BIEC  KLUSEM  do kasownika,  bo  mlodzi „kontrolerzy” sa  WYJATKOWO  zuchwali…  duzego „pecha” ma ten pasazer, ktory nie DOBIEGL do kasownika albo – nie daj Boze – musial „stanac w kolejce” do kasownika…

    … mowi sie, ze w Warszawie  MUSZA  „zbierac”,  a dokladnie WYMUSZAC  HARACZ… do co oporniejszych pasazerow  WZYWANA  jest  Policja  !!!

    Tak wiec,  ROZBOJ  „ciezko pracujacych”  biurew budzetowych  ma sie dobrze.

  17. Bardzo ładny przykład wiary rodaków w instytucje Państwa, które niestety ale nie służy do tego aby zapewniać tzw. zwykłym obywatelom spokój i bezpieczeństwo, a przede wszystkim bankrutuje wobec tego typu osobników jak kolega syna co „pożycza” pieniądze. Pan autor bloga pisze książkę o socjalizmie i jednocześnie sam wierzy w jego instytucje, jakimi są szkoła i cały system wychowawczo-sankcyjny naszego państwa. Większość komentatorów żyje w jakimś urojonym świecie, że administracja i sądy, coś w tym przypadku poradzą, a przynajmniej zapewnią jakaś ochronę, a sąd to najlepsze rozwiązanie (dobre). Jedynie Geolog napisał realnie jak to wygląda i jakie są skuteczne metody, aczkolwiek ryzyko jest takie, że po takiej akcji państwo zajmie się nami, a nie tym „biednym” chłopcem. Mam trochę do czynienia z tego typu osobnikami i instytucjami, i wszelka interwencja państwa w tym przypadku, tylko ukaże temu małemu bandziorkowi bezradność państwa i jego obywateli, a co się dalej przełoży dla niego na jeszcze większą bezkarność. Właściwie to sposób przedstawiony przez Geologa jest najbardziej skuteczny, aczkolwiek niesie za sobą pewne ryzyko, stania się w oczach państwa bandytą. Pan dyrektor szkoły natomiast, jak się dobrze postara, to zrobi tak, że koleś wyleci ze szkoły (do innej) i w ten sposób on będzie miał spokój. Tak to już w życiu jest, że można dostać w zęby i żadne państwo od tego nie uchroni. Niemniej życzę powodzenia w rozwiązywaniu sprawy.

  18. Według opowieści mojego dziadka, wieś Bartniki (koło Radziwiłłowa, 55 km od Warszawy) też była zasiedlona w końcu XIX wieku „elementem” z Warszawy i do tej pory, bartnicka młodzież, wyróżnia się na tle reszty. Takich wiosek mogło być więcej.

  19. W latach 80 i 90 mieszkałem pod Warszawa. W tamtych czasach w centrum mojej miesciny znajdował się sklep z żelazem a widok konia ciągnącego wóz na ulicy był normą. Bandy małolatów też – palenie papierosów picie alko i zażywanie narkotyków już wtedy było codziennością dla wieli młodych ludzi. Jeszcze takie smaczki z PRL jak kompot i wahanie butaprenu przechodziły od starszego elementu do młodego. Podzieleni byliśmy na szkoły i dzielnice – logiczne,  ze każdy chodził tam gdzie  najbliżej. Patriotyzm lokalny żywcem wzięty z „Chłopców z placu broni”. Kiedyś pojechałem na ustawkę (16lat) międzyszkolna – tylko ze od nas pojechalo nas 4 już nieważne powody. Po 2 stronie 30 chłopa z łańcuchami kijami etc. Skończyło się na wspólnym wypiciu piwa… w 1994 r w klasie wybuchła broń na lekcji plastyki. Gazowa – wyniosłem koleżankę z sali bo zemdlała. 95 – Piaseczno jestem na wagarach nieistniejący już pub Maskotka. Godzina 14 wpada Ukrainiec z bronią – (tak już wtedy byli naszymi sąsiadami :). Wszyscy leżymy jakiś 5 klientów – Marek 40 latek barman właściciel leje Ukraińcowi wódkę za wódka – my leżymy nikt nie chce zarobić kulki. Na szczęście Marek miał taka dziewczynę co u niego mieszkała i robiła w tym pubie a była podczas wtargnięcia na zapleczu. Przytomnie nie zadzwoniła na Policje tylko do mafii, której płacili haracz ze tzw. ochronę. Wtedy wszyscy płacili – każdy kto miał interes. I o dziwo ekipa się zjawiła spacyfikowała napastnika – nie będę opisywał co mu zrobili ja wdziałem tylko jak kufel pękła mu na twarzy a potem go wynoszą i oprawiają na zew. Miałem 17 lat. Pamiętam, że wczesne lata transformacji to był koszmar. Bylem z tych co mają – non stop próbowano mnie okraść lub okradano – nie wspomnę co było potem gdy miałem samochód – wybita szyba i wyrwane radio raz w miesiącu… Dzis bandyterka? bajki jakieś… 🙂 – apropo działania skutecznie – 3 lata „koledzy” wisieli mi duży hajs – policja adwokat wszyscy rozkładali ręce bo nie było umowy na piśmie. Przez lata mnie zwodzili oddając jakieś tam groszowe raty. W końcu postawiony pod ścianą zrozumiałem, ze muszę wziąć sprawy w swoje ręce – zaznaczam nie jestem Valserem starczyło jednak wywrzeć odpowiednie wrażenie – człowieka, który nie cofnie się przed niczym i ma w dupie procedury 😛 – Zapisz Pan syna na sztuki walki – każdy Rycerz musi umieć tańczyć walczyć i jeździć konno – do tego prawo i łacina a i poezją nie pogardzimy czyż nie? 🙂

  20. Przykra sprawa.

    Jestem w podobnej sytuacji. Poddałem się z rozsądku. Mógłbym walczyć ale ryzyko utraty zdrowia zbyt duże. A wiem że szedłbym na całość. Najgorsza jest walka z nienawiścią. Staram się oddać sprawy w Boże ręce. Bóg jest wszechmocny.

    Pozdrawiam.

  21. Jeszcze jedno.

    Myślę, że skoro ten chłopak znany był z tego, że nie oddawał pożyczonych pieniędzy, to chłopcy najwyraźniej postąpili mało rozsądnie. I to powinna być lekcja na przyszłość. A te sztuki walki, które są proponowane… hmmm… Mam ambiwalentne odczucia.

    Lepiej zapobiegać niż leczyć.

  22. Mądry głupiemu ustępuje – tak kiedyś uczono mnie – pan wybaczy ale nie lubię patrzeć w lustro i myśleć o sobie frajer, dałem się oskubać. Morda nie szklanka a facet co nie umie przywalić – pierdoła i ofiara losu najczęściej – kobiety nawet swojej nie obroni. Kiedyś za małolata baliśmy się dresów. Przyszli kiedys w 30 do naszego pubu i zaczęła się bitwa – wygraliśmy choć byliśmy tzw. dziećmi z dobrych domów a oni bida z blokowisk – tak podzielony był Konstancin w latach 90. Od tamtej pory nigdy żadnego z nas nie zaczepili… W naturze działa 1 prawo mimo religii ideologi i upływu czasu – prawo silniejszego. Jak się siły nie ma samemu to trzeba mieć silnych kolegów – takie życie…

  23. W naturze działa wiele praw, np. mądrzejszego, przebieglejszego, lepiej zorganizowanego. W naturze prawo silniejszego nie działa w sposób jaki Pan sobie wyobraża. Tym bardzej w czasach pokoju. Np. słabsza wrona przegoni myszołowa. Ale nie wydaje mi się aby został przeto frajerem. To jest trochę bardziej skomplikowane.

    A nie wydaje się Panu, że to patrzenie w lustro i widzenie frajera to może siedzieć raczej w głowie zainteresowanego i może być wynikiem np. jakiegoś niedowartościowania w przeszłości?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.