cze 192017
 

Na początek dwie anegdoty, jedna wesoła, a druga smutna. Moja córka zainstalowała sobie Simsów i gra w to, razem ze swoją koleżanką Laurą. Ona sama ma w tej grze rzeczywiste imię, a więc jest Michaliną. No i okazało się, że tam się robi jakieś kariery zaczynając od bardzo poślednich stanowisk. I tak moja córka wyznaczyła swojej przyjaciółce Laurze pracę pomocnika osoby zmywającej naczynia. Jak to usłyszałem o mało nie zleciałem ze stołka – pomocnik osoby zmywającej naczynia! Sama zaś zaczęła z zupełnie innego punktu. Jej kariera rozpoczęła się od stanowiska asystentki pisarza. Uznała bowiem, pewnie słusznie, że przeznaczeniu trzeba pomagać.

Teraz anegdota smutna. Jak w każdą niedzielę, byłem wczoraj na mszy o godzinie 18. Ksiądz zaś w ogłoszeniach zapowiedział, że odwołuje zapowiedzianą na lato pielgrzymkę do Gietrzwałdu i Świętej Lipki, bo jest małe zainteresowanie. Ja co prawda nie jeżdżę na parafialne pielgrzymki, bo na szczęście każdy może się rozwijać towarzysko gdzie chce, ale jednak zrobiło mi się smutno. Kiedy ksiądz organizował piekielnie drogą pielgrzymkę do sanktuarium w Gwadelupie zgłosiła się masa ludzi. Nie było problemu z naborem chętnych. Tak tu bowiem jest, że ludzie mają pieniądze i nie żałują ich na ciekawe przedsięwzięcia. A do tego jeszcze na koniec tej meksykańskiej wyprawy zażądali od księdza, by następnym razem zabrał ich do Brazylii. Jak to dobrze, że tam nie pojechałem – pomyślałem sobie. Do Gietrzwałdu zaś pojechać mogę w każdej chwili i pewnie pojadę, bo rodzina nigdy nie była na Mazurach i domaga się wycieczki w tamte okolice. Dobra, dobra, wiem, że Gietrzwałd to Warmia, używam powszechnie znanych skrótów myślowych (zaraz tu Wiesiek zadzwoni i będzie mi klarował, że wiesz Gabryś, to nie wolno tak pisać o Warmii Mazury, bo to są ważne rozróżnienia). Fakt pozostaje faktem. Parafia do Gietrzwałdu nie jedzie i to jest smutny znak czasów i lokalnych uwarunkowań. Oni tam nie jadą, bo po prostu czują się przeznaczeni do lepszych rzeczy i ciekawszych wycieczek. A skąd wiedzą, co by ich tam spotkało w tym Gietrzwałdzie? Dobra, lepiej dam spokój, bo jeszcze ktoś to przeczyta i księdzu doniesie.

Spędziłem wczoraj cały dzień na przygotowaniu czeskiego numeru nawigatora. Muszę się niestety sprężać, bo roboty i planów coraz więcej, a czasu mało. To, co powinno być już uważane za standard, będzie najlepszy numer z dotychczasowych. Następny w kolejności, czyli hiszpański, będzie jak mniemam jeszcze lepszy, bo Sylwia i Magda, które pomagają go przygotować wybrały naprawdę ekstra tematy. No dobra, ale na razie mamy te Czechy. Zaplanowałem to jak zwykle tak, żeby wiodący temat oświetlony był w kilku skrajnych punktów. Nie zdradzę wszystkiego, ale powiem, że mamy bardzo ciekawe materiały archiwalne, w tym fragmenty powieści „Jasne wrota” Jerzego Bandrowskiego. To jest z pewnych powodów książka wstrząsająca, którą powinniście przeczytać. Jerzego Bandrowskiego się dziś nie wznawia, a to pewnie z tego względu, że on jest uważany za autora dużo słabszego niż jego brat Juliusz. To nie jest prawda i łatwo się o tym przekonać. Jerzy Bandrowski to nie jest Llosa, umówmy się, ale z Egonem Kischem mógłby się równać spokojnie. Na pewno zaś mniej niż tamten kłamie. „Przez jasne wrota” to jest rzecz opowiadająca o Polakach i Czechach na Dalekim wschodzie w czasie rewolucji i interwencji armii państw obcych. Bandrowski wyjawia nam bez skrępowania rzeczywisty cel tej interwencji, którym nie była rzecz jasna pomoc dla upadającej monarchii, ale rabunek i wykupienie wszystkiego co się da, zanim nadejdą bolszewicy. Ciekawa jest ocena postawy Czechów i Polaków, w dodatku jest ona podana bez zbędnych komentarzy. Z opisu widzimy, że Polacy to gamonie bez polotu, którzy niczego, ale to niczego nie rozumieją, Czesi zaś to organizacja, która potrafi stworzyć z niczego propagandę, dyplomację i zaopatrzenie dla armii i ludności cywilnej. Ja osobiście czytając to miałem kilka momentów szczerej satysfakcji. Na przykład wtedy kiedy Bandrowski napisał, że dla ludzi na całym świecie liczy się w zasadzie tylko praca. Tak więc czeski oficer, który sam z siebie zaczął organizować służbę dyplomatyczną na Dalekim Wschodzie, spotykał się zawsze z ciepłym przyjęciem i wszyscy gotowi byli mu pomagać. Nie miał facet zbyt wielkiego pojęcia o tych sprawach, ale był bardzo zaangażowany, więc każdy widząc, że się stara, ułatwiał mu co się tam ułatwić dało. Polacy zaś wybierają się na paradę narodów zwycięskich w Tokio nie są w stanie znaleźć żerdki do sztandaru, który mieli nieść przed całą grupą. Do tej parady zaprosili ich Czesi, bo uznali, że trzeba Japończykom pokazać zgodę narodów Europy Środkowej. Polacy jednak nie poszli razem z nimi, bo nie potrafili znaleźć żerdki do chorągwi.

Wyjawia nam Bandrowski, nie rozumiejąc do końca tego dramatu, że rolą Polaków na Dalekim Wschodzie w latach wojny domowej, było nadstawianie głowy za Francuzów. Ci zaś Francuzi, w osobach obrotnych bardzo oficerków, sprzedawali armiom jako pośrednicy co się dało z towarów japońskich. Czesi się wkurzyli i powiedzieli, że towary w hurtowniach mogą sobie kupić sami, bez francuskiego pośrednika, co też zaraz uczynili. Nasi jednak pozostali przy skrupulatnym wypełnianiu zobowiązań sojuszniczych i płacili drożej. Mnie te opisy irytują w najwyższym stopniu, tym bardziej, że Bandrowski robi z siebie jakiegoś wczesnego Hemingwaya i jego podstawową troską jest szukanie tematów na epopeję wojenną, bez przerwy także myśli o ubogacaniu treścią kultury polskiej. Tymczasem sam błąka się po wielkim japońskim mieście i szuka żerdki do sztandaru, której uporczywie nie można znaleźć. Im bardziej tej żerdki szukają tym bardziej jej nie ma. I to jest czysta groza.

Czytałem to i myślałem o mojej córce, która pomogła przeznaczeniu i mianowała się asystentką pisarza, normalnie jak jakiś czeski oficer rozpoczynający w Yokohamie działalność dyplomatyczną bez uzgodnienia tego z nikim, ale z dobrą i szczerą intencją. Zacząłem się też zastanawiać co by było, gdyby jakiś polski oficer widząc rodaków błąkających się po mieście w poszukiwaniu żerdki, zaczął coś organizować naprawdę. Kiedy wszystko by okrzepło, przyjechałby na miejsce redaktor Sakiewicz z profesorem Zybertowiczem, oskarżyliby faceta o szpiegostwo i malwersacje, przejęli na własność mienie, które zgromadził z darów od Japończyków i doprowadziliby do rozprawy przed sądem wojennym, w wyniku czego oficera by rozstrzelano. Nasz naród bowiem jest jako lawa….I takie są nasze przeznaczenia. Nie upadajmy jednak na duchu. Moja córka pokazała, że można inaczej. Nie trzeba kupować ubrań i mundurów od pośrednika oszusta z armii sojuszniczej, nie trzeba rezygnować z udziału w paradzie z powodu braku żerdki. Można inaczej, naprawdę….

Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl

  79 komentarzy do “O przeznaczeniu, któremu musimy pomagać”

  1. Tak, nie pijmy nigdy więcej za błędy i nie wsiadajmy do pociągu byle jakiego.

  2. Taka osoba na zmywaku, choć nie wiem, czy też jej pomocnik, nazywa się z francuska plangeour (mam nadzieję, że dobrze napisałam). Brzmi poważnie !

  3. Ruskie Czechów tak półgębkiem oskarżają o to, że to złoto, co to je po drodze Kołaczakowi buchnęli, i z którego przy wydawaniu Kołczaka się nie rozliczyli, to im na założenie jakiegoś banku w Pradze posłużyło. Co z kolei podwładnemu Kołczaka – rotmistrzowi Siergiejowi Wojciechowskiemu – nie przeszkodziło zostać w 1921 roku czeskim generałem. W 1929 generałem armii, a w czasie II w.ś. jakoby ministrem wojny w podziemnym czeskim rządzie (? – tak w wikipedii piszą). W 1945 r. NKWD wywiozło go na białe niedźwiedzie…

  4. Drabinka hierarchiczna znana z serialu „Pan wzywał Milordzie?” 🙂

  5. Ktoś już (chyba na salonie 24) zamieszczał zdjęcia kamienic, których budowa w Pradze  była sfinansowana z tej Kołczakowskiej kasy.

    Ale czy ktoś wie, czy zasadnicza ilość tego złota nie pojechała jeszcze dalej, we właściwe ręce,  zgodnie z założeniem wstępnym tego projektu. Nie wiemy.

  6. A nie można by tego Bandrowskiego wznowić.?

  7. Można by, ale nie ma kiedy. Może niech ktoś to zrobi, bo ja nie mogę robić wszystkiego

  8. Są parafie i parafie. Moja parafia w tym roku pojechała drugi raz na pielgrzymkę do Gietrzwałdu. Pierwsza była 2-3 lata temu. Teraz trasa została trochę zmieniona i pielgrzymi pojechali rzucić okiem na Mazury a następnie rzut na południe do skromnej Zuzeli, gdzie urodził się Prymas Tysiąclecia i jest maleńkie muzeum.  Pielgrzymki organizuje siostra bezhabitowa, która tylko zgłasza proboszczowi „zapotrzebowanie na wikarego”, żeby odprawił Mszę św. Krótkie pielgrzymki z jedną nocką spania to idealna forma pielgrzymowania w miastach przemysłowych z dużą ilością emerytów i osób opiekujących się np. niepełnosprawnymi rodzicami lub dziećmi.  Bogaci mają inaczej i „katolicy z banków” jeżdżą na pielgrzymki do Meksyku, Portugalii etc. :))) Może gdyby włączyć do programu pielgrzymki Stoczek Klasztorny ( za Lidzbarkiem Warmińskim, tylko 75 km od Gietrzwałdu), gdzie jest bardzo piękny zespół klasztorny i muzeum poświęcone Prymasowi Wyszyńskiemu oraz Świętą Lipkę  (40-50 km od Stoczka Klasztornego, nadal Warmii – kompleks klasztorny z organami – to jest to bardzo atrakcyjna trasa pielgrzymkowa , nie mówiąc o duchowych korzyściach.  Młodzieży męskiej młodszej i starszej można dorzucić do Świętej Lipki bunkier Hitlera w Gierłoży koło Kętrzyna – tylko 25 km na północny wschód i już Prusy:)))

  9. Od razu wiadomo, że Pink Panther była  „Prezesem ds. marketingu”.

    A jeszcze Ostróda i pochylnia . Pielgrzymka dziś musi być atrakcyjnie, a co do samej modlitwy to każdy sobie pomyśli tylko pomodlić się to ja mogę i na miejscu.

    A jaka fascynująca ta marszruta opisana przez ks. Klimka w książce  „Camino do Santiago i w głąb siebie”, 820 km na piechotę …. , marsz w głąb siebie…

  10. Nie mogę znaleźć tego numeru „Karty” gdzie były opisane przygody organizującego się na Syberii wojska polskiego,  ale tak jak pamiętam to Czesi są opisani jako programowi wrogowie Polaków . Wredni .

  11. I tak moja córka wyznaczyła swojej przyjaciółce Laurze pracę pomocnika osoby zmywającej naczynia. Jak to usłyszałem o mało nie zleciałem ze stołka – pomocnik osoby zmywającej naczynia! Sama zaś zaczęła z zupełnie innego punktu. Jej kariera rozpoczęła się od stanowiska asystentki pisarza. Uznała bowiem, pewnie słusznie, że przeznaczeniu trzeba pomagać.

    Przecież Twoja córka ma już karierę asystentki pisarza zaklepaną. Blogowicze świadkiem. Czekasz tylko, żeby podrosła.

    Zuch dziewczyna. 🙂

  12. Warto również odwiedzić Głotowo. Byłam w ubiegłym roku podczas pielgrzymki do Św. Lipki.
    Głotowo nie jest tak szeroko polecane, być może dlatego, żeby nie odbierać pielgrzymów Gietrzwałdowi.
    Ale naprawdę, odprawienie Drogi Krzyżowej wzorowanej na Kalwarii jerozolimskiej, to  głębokie przeżycie duchowe.
    Parę informacji z sieci.

    Od XIV wieku przybywały tu rzesze pielgrzymów oddających cześć Chrystusowi Eucharystycznemu. Bowiem kościół został zbudowany na miejscu cudownego znalezienia Przenajświętszej Hostii, którą ukryto w ziemi przed najazdem pogańskich Litwinów i Prusów. Nasilający się w ciągu wieków ruch pielgrzymkowy spowodował, że w 1726 roku wzniesiono barokową świątynię. Całe jej bogate wnętrze ukazuje teologię Eucharystii.
    Obok głotowskiej świątyni, w malowniczym wąwozie znajduje się wspaniała Kalwaria Warmińska, zbudowana w latach 1878-1894. Prace rozpoczął ks. Ferdynand Engelbrecht przy wsparciu Jana Merterna , dziedzica z Glotowa, który wcześniej odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Stamtąd przywiózł pomysł wybudowania w swojej wsi Kalwarii wzorowanej na jerozolimskiej.
    Wąwóz pod Kalwarię wykonano ręcznie wykorzystując przy tym niewielki jar ze strumykiem. Wiernie odtworzono długość i nachylenie Drogi Krzyżowej z Jerozolimy. W ciągu 16 lat budowy w pracach uczestniczyło około 70 tysięcy ludzi.
     
    Małe kamyczki, które Jana Merterna znalazł na Drodze Krzyżowej w Jerozolimie zabrał ze sobą jako relikwie. Umieszczono je w każdej stacji Kalwarii, w drewnianych krzyżach przykrytych kloszami.
    Do dziś zachowały się one już tylko w niektórych kaplicach. W murowanych z kamienia i cegły neoromańskich i neogotyckich kaplicach znajdują się artystycznie wykonane rzeźby, ukazujące naturalistycznie mękę Chrystusa.

  13. Korpus Czechosłowacki był złożony z 3 dywizji piechoty i jednej dywizji kawalerii. Pierwsza dywizja piechoty składała się z następujących pułków: 1 pułk piechoty „Jan Hus”, 2 pułk piechoty „Jirzi z Podebrad”, 3 pułk piechoty „Jan Żiżka z Trocnova” i 4 pułk piechoty „Prokop Veliky”. 5 pułk piechoty był już w 2 dywizji i się nazywał „T.G.Masaryk”. Złoto wzięli, Kołczaka i jego wojsko  wydali jakiejś agendzie rządu Kiereńskiego , który za parę dni został przejęty przez bolszewików. Przy okazji przyblokowali 5 Dywizję Strzelców Polskich (Syberyjskich), którzy przez francuskiego generała Janina zostali wyznaczeni do „ochrony tyłów”. Polacy zostali przesz bolszewików – zmasakrowani. Jakieś resztki ewakuowały się przez Pacyfik natomiast Czesi w liczbie 56.459 sołdatów i 11 tysięcy cywili – ewakuowali się do portów nad Pacyfik i przez porty Morza Śródziemnego wrócili na ojczyzny łono (wraz z tym złotem).  Myślę, że Polacy, podobnie jak biali Rosjanie byli wyznaczeni do zmasakrowania a Czesi – wiedzieli o co chodzi w tej całej rewolucji. Masaryk i Kiereński mieli chyba jakieś kontakty „na innej płaszczyźnie”. Zero zdziwienia. PS. Przypomniała mi się rzewna chała „Doktor Żywago” w reżyserii Leana na podstawie powieści towarzysza Borysa Pasternaka, w której najczarniejszym charakterem jest niejaki Wiktor Hipolitowicz Komarowski „polityk majętny i wpływowy”, który utrzymuje w charakterze kochanki właścicielkę zakładu krawieckiego a matkę bohaterki Lary, granej przez Julie Christie. I nie ma podłości, której by się tej Komarowski nie dopuścił: mając matkę Lary za kochankę jednocześnie uwodzi Larę lat 17 zapraszając ją do drogich restauracji i karmiąc delicjami i pojąc szampanem a w końcu gwałci dziewicę Larę, która zamierza wyjść za mąż za dobrego rewolucjonistę Paszę Antipowa, który zostaje czekistą. Ostatecznie na Syberii Lara spotyka swoją miłość frontową czyli żonatego lekarza Żywago (Omar Shariff) i oboje oddają się sielance w dworku syberyjskim ( z siedmioma kopułami cerkiewnymi) ale sielankę przerywa Komarow, który w środku Syberii odnajduje Larę ubraną biednie w sweterek z wełny jagnięcej w kolorze gołąbkowym i proponuje jej ratunek i miejsce w salonce w pociągu, który jedzie do Władywostoku. Ale miłość i rewolucja zwyciężają. Acha, córka Lary i doktora Żywago „gubi się w czasie rewolucji” i być może jest gdzieś w domu dziecka w Moskwie”. A wszystko to opowiada narrator filmu – dobry brat doktora Żywago pułkownik KGB Jefgraf Żywago grany przez samego Aleca Guinnessa. Film, zgodnie przez krytykę uznany za kicz i kit  zarobił 200 mln USD , co dzisiaj oznacza ponad 1 mld USD. Z grzeczności nie dodali, że była to sowiecka politgramota.  Polacy nie mają na razie żadnych szans w tych anglosasko-rosyjsko-czeskich narracjach.

  14. Jest książka: Stanisław Bohdanowicz, Ochotnik, Ośrodek Karta, Warszawa 2006. Czesi jechali przodem, zostawiali po sobie spaloną ziemię.

  15. Mnie tylko zlecano opracowanie marszruty w kilometrach aby wyliczyć budżet:)))  Reszta należała do siostry, która miała swoje kontakty i załatwiała bardzo dobre noclegi w domach pielgrzyma. To znaczy – załatwia nadal:)))

  16. Dzięki za info. To tylko 30-40 km od Gietrzwałdu. Ale widać, że złe działa- 2 września 2006 r. odkryto (!) , iż dokonana została kradzież i zbeszczeszczenie znacznej części „zabytków XIX-wiecznych” jak donosi docent wiki.

  17. Ale towarzysze radzieccy uznali, książkę za zbyt antyradziecką i Pasternak odmówił przyjęcia Nobla. Tylko czemu pozwolili mu ją wydać ?

  18. Do tej pielgrzymki dorzuciłbym warmińskie Krosno w pobliżu Ornety. Przepiękne jak Święta Lipka lecz w trochę mniejszej skali. A i proboszcz „dobry jak chleb”…

  19. Co by sie stalo, gdyby Polacy naprawde zaczeli sie organizowac i dzialac opisal Mieczyslaw Jalowiecki w pamietnikach ze swojej dzialalnosci w misji w Gdansku( „Na skraju imperium”).Rodacy doprowadzili do tego, ze zrezygnowal, jego miejsce zajeli fachurzy partyjni bez pojecia o zarzadzaniu.

    Ja chyba przestane Pana czytac, bo skutki tego sa takie, ze co tydzien kupuje albo Panskie ksiazki , albo przez Pana przeczytane – wlasnie zamowilam w amazonie” Wsciekle psy” J.Bandrowskiego, tej przez Pana polecanej nie bylo!

  20. Dlatego właśnie „nasi patrioci” organizują Polakom na zlecenie swoich sponsorów upuszczenie krwi i uszczuplenie stanu posiadania.

  21. jest w internecie książka Bandrowskiego – https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik%3AJerzy_Bandrowski_-_Przez_jasne_wrota.djvu&page=1

  22. wlasnie zamowilam w amazonie” Wsciekle psy” J.Bandrowskiego

    Bardzo ważna pozycja. Jestem właśnie w połowie. Opis grabieży Moskwy po rewolucji bezcenny.

  23. Z nowszych filmów mamy ruskiego „Admirała” o samym Kołczaku. Czesi pojawiają się jako obstawa transportu, kiedy się okazuje, że z jednej skrzynki złoto zginęło. Generałowi Janina (który miał podjąć decyzję o wydaniu Kołczaka) na stacji kolejowej rosyjscy oficerowie rzucają sakiewkę z brzęcząca monetą – że niby Judasz z niego… Kochanka Kołczaka trafia na 25 lat do obozu. I stary Bonadrczuk nie bierze jej do sceny balu w „Wojnie i pokoju”. I inne duszczypatielne kawałki… No i jest tam ten rotmistrz Wojciechowski.

  24. Dziekuje za potwierdzenie slusznosci zakupu tej ksiazki, kazda z zakupionych pozycji czy to „Jeszcze sie spotkamy” – z Kliniki Jezyka, czy ” W cieniu ustawy o reformie rolnej”, czy oczywiscie ksiazki naszego Autora, sa pozycjami, ktorych naprawde nie mozna pominac, sa wazne i potrzebne, czyta sie jednym tchem.

  25. To chyba niespecjalnie pora na takie jednodniowe pielgrzymki. Koniec roku szkolnego, te sprawy. Ale zgadzam się z Panterą, że zupełnie inny klient pielgrzymkowy jeździ po Polsce, a inny za granicę. I warto pamiętać, że pielgrzymkę do Gietrzwałdu można sobie tanio zrobić samemu, a do Meksyku już trudniej.

    A Czesi to inny naród, inna kultura. De facto nie-słowianie, a w każdym razie i kulturowo, i genetycznie odmienni od nas.

  26. De facto nie-słowianie

    Hmm, polemizowałbym ale każdy ma prawo do własnych opinii.

  27. A oto wspomniany ślyczny dworek z kopułami. Prosto z krainy Królowej Śniegu. I temat Lary z filmu Doktor Żywago.

    https://youtu.be/vXtFRl1nSs4

    Córka Magdy Gessler, też ma na imię Lara. Pewnie na cześć tamtej postaci.

  28. Wykupiłem domenę woyniłłowicz.pl

  29. >rzeczywisty cel tej interwencji, którym nie była rzecz jasna pomoc dla upadającej monarchii, ale rabunek i wykupienie wszystkiego co się da, zanim nadejdą bolszewicy…

    A Igor Newerly w wywiadzie dla J. Jastrzębowskiego uważa tak:

    Widzi Pan, takiej prawdziwej interwencji w sprawy wewnętrzne rewolucji, to ja się obawiam, że nie było. Obawiam się. Po prostu, w Archangielsku, Murmańsku, Odessie, w portach wyładunkowych alianci zgromadzili ogromne, niebywałe ilości broni dla Rosji, a w 1917/1918 roku wojna właśnie wchodziła w decydującą fazę. Więc alianci obawiali się, aby te ogromne arsenały nad Morzem Czarnym i nad Białym nie dostały się w ręce Niemców, z którymi bolszewicy zawierali pokój brzeski. Alianci posłali wojska dla zabezpieczenia tych składów broni. Na bardziej aktywną interwencję alianci nie mogli sobie pozwolić ze względu na wzmagające się w ich krajach nastroje pacyfizmu i rozbrojenie.

    Na to ja dokładam do tego dwugłosu zdjęcie syberyjskich twardzieli zaopatrzonych w ogromne arsenały.

  30. to jest trochę skomplikowane. Dużo na temat tego co się stało ze złotem mógłby powiedzieć Franciszek Antoni Ossendowski, ale on nie żyje. Być może jakieś przesłanie znajduje się w jego książce -„Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów.” Jednak by to odkryć trzeba by należeć do grupy szpiegów-okultystów. Część złota prawdopodobnie trafiła do Mongolii. Część przywłaszczyli Czesi. Tu by trzeba było pytać potomków byłych pracowników oddziałów Legiobanku w Szanghaju i USA, albo dotrzeć do dokumentów tych banków. Jeszcze umieć je czytać, gdyż prawdopodobnie konosamenty i inne dokumenty przewozowe były neutralizowane (czyli fałszowane). Księga złota w Legiobanku zaginęła (została zniszczona). Prawdopodobnie złoto płynęło nie tylko do Czech – tu byłaby potrzebna marszruta statków Legiobanku.  Gdzieś się ono rozeszło, może część leży na dnie Bajkału, może coś popłynęło  do Japonii, Chin, USA, Anglii, Francji.

  31. Szczerość pana Igora zwala z nóg. Trzeba ten wywiad opublikować w bolszewickim nawigatorze. Mamy go gdzieś w całości?

  32. W 2008 roku Oleg Budnickij wydał (po rosyjsku, rzecz jasna) książkę pt. „Pieniądze rosyjskiej emigracji: kołaczkowskie złoto 1918-1957”. Jest dostępna na rosyjskich serwerach. Dość szczegółowe losy rosyjskiej „państwowej” rezerwy złota od 1914 r. Jak się ją czyta, to nieuchronnie dochodzi się do wniosku, że bardziej kabaretowa od tej ruskiej emigracji, to była tylko polska po II w.ś., bo ta to dała sobie złoto odebrać już w 1945 r…

  33. Zawsze mnie fascynował pomysł reżysera Leana aby wnętrze tego dworku – było wypełnione soplami od sufitu do podłogi włącznie z krzesłami i stołami, otwory ścienne czyli drzwi i okna przeszklone jak na Riwierze francuskiej. Ale to nic nie szkodzi, bo zaraz bohaterowie w czystej pościeli lub na niedźwiedzich skórach odprawują ten, no, sex.  Gorący sex. To jest „Syberia wg Hollywood”:)))

  34. ale jakie są romantyczne takie widoki

  35. Wiadomo, że Czesi całego złota nie wzięli. Musieli się podzielić z innymi. Tak to działa między poważnymi gangsterami .

    Tego złota było tyle, że wystarczyło na zakup bodajże dwóch statków, którymi sami się ewakuowali z Dalekiego Wschodu, założenie Legiobanku i bicie złotych czeskich monet zaraz po wojnie.

    Opowieści o tym, że Legiobanka powstał ze zrzuty legionistów można włożyć między bajki.

  36. To mi przypomina trochę dialog między dr. Frankensteinem i jego Igorem.

    Doktor: Jestem świetnym chirurgiem, mógłbym ci pomóc z tym garbem.

    Igor: Jakim garbem?

    Chyba Igory tak mają.

  37. Kocio dał link do tego wywiadu, który fragmentami wali obuchem w głowę. Sądzę, że te fragmenty mogą być inspiracją dla autora odrębnego artykułu w SN.

  38. Sam Igor Newerly daje nam piękną przesłankę co do tego, że alianci zrobili wszystko, by bolszewikom nic złego się nie stało.

  39. Nie otwiera się PDF. Obejrzałem header, niby nic podejrzanego tam nie ma, wersja 1.5 wita was, no i co z tego, jak się nie otwiera. Kilka innych PDF-ów z tego chomika również choruje na nieotwieranie. To tak na marginesie piszę, gdyby kogoś chomiki urzekły nad miarę.

  40. Polecam stronę http://zeslaniec.pl/52/Bienias.pdf   oraz książkę Edmunda Stefańskiego „Wspomnienia z pociągu śmierci” o tym jak Czesi zdradzili Polaków na Syberii.

  41. Wspomnienia z pociągu śmierci są o czym innym

  42. jeszcze na kilka innych spraw, o czym będzie w nowym numerze SN

  43. To teraz kolektywnie opanowujemy łykipedie (l.mn.)

  44. Dzięki. Wznowienie papierowe pójdzie jeszcze raz na stół decyzyjny. Bo skoro pan Jerzy jest…

  45. było wypełnione soplami od sufitu do podłogi włącznie z krzesłami i stołam

    Parafina. Kręcone w Hiszpani. Żadnego śniegu tam nie było.

  46. Offtopicznie, dla P. T. Czytelników Urzędowych, napiszę, co następuje — pomagając przeznaczeniu, rzecz jasna. Słuchajcie misie wojskowe, i ty Misiu pomagagający Panu Ministrowi, i Panie Ministrze Obrony Narodowej, kupujący samoloty dla Prezydenta RP:

     

    Państwo Polskie nazywa się po angielsku „COMMONWEALTH OF POLAND”.

     

    Żebym nie widział was szmaciarzy znowu wypisujących na polskich samolotach „REPUBLIC – COŚTAM – TEGOŚTAM”. Rzeczpospolita to, powtórzę dla ciemniactwa,

    COMMONWEALTH OF POLAND.

    Możecie postawić „THE” przed nazwą państwa, ale niekoniecznie. Piszecie więc na tym przylatujacym do Polski gulfstreamie prezydenckim, „COMMONWEALTH OF POLAND” albo „THE COMMONWEALTH OF POLAND”, ale nigdy, przenigdy żadne „public”, bo to nazywanie ma znaczenie. Patrzą na nazwę i wiedzą, czy Polską rządzi litwacki desant, nasłana banda, czy szanujący Ojczyznę, wykształceni Polacy. Ci ostatni wiedzą, że poprawna nazwa państwa w języku angielskim to Commonwealth of Poland.

    Link:

    http://dlapilota.pl/wiadomosci/polska/trwa-odbior-pierwszego-gulfstreama

  47. Mnie się otwiera nawet na starym z 2004r Adobe Reader 6

    djvu też tu ocr z niego

    NA DALEKIM WSCHODZIE.
    Miły i piękny jest \\ladywostok ze swoim „Złotym
    Rogiem”, błękitną. zatoką., po której jeździłem „Śmiel-
    czakiem”, małym czeskim parowcem, Była to „łu-
    pina”, doskonała do przejażdżek po zatoce, malutki
    portowy parowczyk, ale pod czeską. banderą., którą
    'wojenne statki sojusznicze salutowały, z czeską. za-
    logą. i z czeskim kapitanem. Czupurny „Śmie1czak”
    dumnie i energicznie uwijał się po zatoce, gdzie w owym
    czasie stało kilka krążowników sojuszniczych, między
    nimi jeden japoński, ……..

  48. Sprawdzę – poległem na Androidzie, gdzie Acrobata nie mam. Dzięki za wskazówkę!

  49. Niestety Rzeczpospolita, to Res publica, jak w morde strzelił. Może angielski odróżnia republic od Commonwealth, ale języki europejskie tego nie łapią.

    Nie o to chodzi. Skandalem jest samo umieszczenie na polskim samolocie obcojęzycznej nazwy Polski.

  50. To jest jakiś sajans fajans.

  51. władze sowieckie uznały książkę za „antyradziecką” w tym celu, żeby nadać jej szlachectwo w oczach zachodnich naiwniaków. Ze to taki, wskazany palcem enkawudzisty,  owoc zakazany.

  52. jednakowoż  zabrakło we wspomnianym dworku białego niedźwiedzia leżącego na otomanie  w salonie

  53. Haplogrupy należą do tej części DNA która nie koduje żadnych cech fizycznych czy psychicznych. Rdzenny niemiecki blondyn może mieć haplotyp azjatycki, bo dwa tysiące lat temu jego pramatka puściła się z przystojnym mongołem (i na odwrót).

    To jest przydatne tylko do śledzenia w jakich kierunkach przemieszczały się plemiona przed tysiącami lat.

  54. Na pewno nie maja szansy poniewaz hollywoodzka superprodukcja zostala rozprowadzona odpowiednio kanalami dystrybucji i naglosniona zeby zapadla w umysly i serca.

  55. A II Wojne Swiatowa przeszli jak baletmistrze. Zginelo ich kolo 300tys., a nas 6 milionow.

  56. „Gdzieś się ono rozeszło, może część leży na dnie Bajkału, może coś popłynęło  do Japonii, Chin, USA, Anglii, Francji.”

    Do USA i Anglii na pewno. Oni, zwlaszcza Amerykanie, oblowili sie nieziemsko. O II wojnie swiatowej to juz nawet nie ma co wspominac.

     

  57. Józef Mackiewicz bezlitośnie flekował Aleksandra Sołżenicyna z prosowieckość w Archipelagu GUŁag. Niektórym wydaje się abstrakcją zdanie, że pan dysydent zajmował się mimo wszystko obroną Związku Sowieckiego.

  58. No, nie doczytałem: http://www.jozefmackiewicz.com/teksty19.html

    Mackiewicz o  Archipelagu GUŁag: ta ostatnia książka jest celnie wymierzonym, sumarycznym uderzeniem w zęby bolszewizmu, sowietyzmu, komunizmu, socjalizmu w ogóle.

  59. A potem Mackiewicz i tak napisał, że Sołżenicyn został wykorzystany w prowokacji, w ramach której bolszewicy chcieli stworzyć wrażenie, że nie trzeba obalać Związku Sowieckiego, tylko czekać na jego pokojową przemianę.

  60. Dokładnie. Ale, ponieważ są bardzo konserwatywne, dają właśnie informacje o pochodzeniu. „Słowiański” haplotyp R1a u Czechów występuje mniej więcej z taką samą częstością jak u wschodnich Niemców (czyli Prusaków). Prusacy, to wprawdzie również Słowianie, ale tacy trochę „inni”.

  61. Trudna do wypromowania domena (dwa „ł”) Właściwie nie wiadomo jak ją wykorzystać. Chyba tylko poprzez umieszczenia tam przekierowania do jakiejś już wypracowanej domeny (np: coryllus.pl)? Jeśli idzie o propagowanie sklepu w internecie, umieszczonym tam „contentem”, to taniej byłoby zawiesić np: na szkolanawigatorów.pl kilka dobrze powiązanych linkami i tagami felietonów na temat przyszłego katolickiego patrona Białorusi.

    Ale może informatycy którzy lepiej się znają na tej materii widzą to inaczej…

  62. Raczej niestety masz racje. Używanie znaków diakrytycznych w nazwach domen raczej się nie przyjęło i nie przyjmie.

  63. Coryllus kupił przez „ll”, tylko źle napisał.

  64. To po co Pan o tym pisze…

  65. Bez znaczenia czy ŁŁ czy LL Nie ma to żadnego wpływu na wartość domeny, która w zasadzie zależy od pracy i treści jakie właściciel w nią zainwestuje. W momencie startu domena może być dowolna. Oczywiście pewne słowa pomagają później w rozpoznawaniu i zapamiętywaniu adresu pod którym umieszczamy nasze treści. Pewne słowa natomiast utrudniają zwłaszcza takie zawierające polskie znaki i zbitki 2literowe, o dwuliterowych zbitkach polskich znaków już nie wspominając 🙂

  66. Czy Brytyjczycy pozwoliłoby Czechom na taką jumę? Wierzyć mi sie nie chce…

  67. no to się Pani skupiła na istocie sprawy, czy o to chodziło autorowi?
    pozdrawiam

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.