paź 062022
 

Zdewastowanie komunikacji w sieci, polegające na unieważnieniu wypowiedzi dłuższych niż pięć linijek powoduje, że zmuszeni jesteśmy wyłącznie do powtarzania rzeczy oczywistych. Nasi oponenci bowiem, mają ułatwione zadanie i nie muszą już wysilać mózgów i placów, by napisać coś z sensem. Mogą po prostu przepisywać to, co im tam podsuwa patron, nawet bez szczególnego zrozumienia. Reakcja na to, jest zawsze taka sama – gwałtowne powtarzanie rzeczy oczywistych, których tamci nie mają zamiaru rozumieć, a co dopiero ustosunkowywać się do nich czy z nimi polemizować. Złudzenie intensywnej dyskusji daje ludziom chwilę triumfu, stymuluje ich emocje, a zbyt wielkie napięcie obniża się publikując zdjęcia grzybów lub kotów. Nie można jednak w ten sposób nikogo do niczego przekonać. Zwłaszcza nie można przekonać już przekonanych. Na to potrzeba polemik prowadzonych w obszarach innych niż oczywiste. Totalna i widowiskowa głupota Komorowskiego i jego całkowite podporządkowanie się Moskwie, będzie nadal tolerowane, a on sam znajdzie wdzięcznych admiratorów. Którzy podbijać będą zainteresowanie nim samym tylko poprzez tępy sprzeciw. Niechęć do jakiejkolwiek wymiany myśli stała się wręcz zaletą i celem samym w sobie. Chodzi tylko o to, by wyjść na ring i zamarkować jakąś wymianę ciosów, które trafiają w próżnię.

Uwierzytelnianie oczywistości, przenosi się z sieci do mediów, gdzie trwają od dłuższego czasu różne festiwale powierzchownych analiz, które nie kończą się odsunięciem od mikrofonów i kamer oczywistych prowokatorów i idiotów, ale czynią z nich bohaterów papierowych pojedynków na tekturowych koniach. Trwa nieustająco dyskusja o armii nowego wzoru, mimo iż doświadczeni wojskowi szydzą z tego pomysłu otwarcie. Jakiekolwiek próby wychodzenia poza schemat, w którym szermuje się oczywistościami spotykają się z niechęcią, albowiem odbierają wielu ludziom podmiotowość – wyczuwają oni, że nie byliby – przy zmianie zasad i przedmiotu dyskusji – jej pełnoprawnymi członkami. To nie jest nic złego przecież, w dawnym salonie24, ani razu nie wziąłem udziału w tak przez publiczność uwielbianych dyskusjach fizyków teoretycznych. Nie miałem o tym pojęcia, nie czułem się jednak z tego powodu szczególnie źle. Nikt nie zna się na wszystkim. Dziś każda wymiana wpisów polega na prezentacji odizolowanych, nie opartych na żadnych przesłankach zestawów opinii. Ich uwiarygodnieniu służą plastikowe autorytety, albo media, które mają markę opiniotwórczych. Żona Sikorskiego czuje przymus wypowiadania się na każdy temat dotyczący Polski i nikt nie widzi w tym niczego zaskakującego ani nagannego. Przeciwnie, możliwość polemizowania z nią uznawana jest za jakość samą w sobie.

Jeśli dodamy do tego jeszcze spostrzeżenie dotyczące formatów tak zwanej poważnej publicystyki, która nigdy – z obawy o brak zainteresowania czytelnika – nie wykracza poza ubite na miazgę schematy i międlenie ciągle tych samych wątków, okaże się że znajdujemy się w otoczeniu bynajmniej nie przewidywalnym. Chodzi bowiem o to, kto będzie miał większość w nadchodzących wyborach. Cała gra medialna od rozrywkowych portali począwszy na opiniotwórczych tygodnikach kończąc jest kampanią wyborczą. Sukces zaś osiągnie w niej ten, kto bardziej głupkowato, wbrew faktom i widomym znakom, będzie się upierał przy tworzonych przez siebie samego oraz organizację, która go wystawiła memach. Jest to dla mnie oczywiste, ale chyba nie jest oczywiste dla publicystów, którzy usiłują realizować jakąś misję w sieci. Liczą oni, jak sądzę, że prawda sama się obroni. Nic takiego nie nastąpi, albowiem prawda jest pierwszą ofiarą kompromisów. Na te na razie się nie zanosi, przynajmniej na naszym podwórku, ale przyjdzie moment, a raczej – może przyjść moment – że trzeba będzie je zawierać. Z kim? To ważne pytanie – z ludźmi jawnie kolportującymi kłamstwa i przeinaczenia tworzone w celach propagandowych. To zaś znaczy z osobami kompletnie zdeprawowanymi. Mającymi w dodatku same złe zamiary.

Złudzenie, że decyzje naprawdę ważne zapadają na innych poziomach jest niestety tylko złudzeniem. Gdyby tak było ludzie pokroju Sikorskiego, jego żony, wszyscy ci Sykulscy i Bartosiaki nie aktywowaliby się w sieci. Nie mieliby tam czego szukać. Taka konstatacja oznacza, że jednak jesteśmy do czegoś potrzebni, nawet w tak trudnych warunkach, kiedy w zasadzie wszystkie narzędzia jakimi się tu posługujemy, czyli druki okazjonalne i periodyczne, publicystyka, komentarze i eventy zostały przez mechanizm nowej propagandy unieważnione. Nie pozostaje nam nic innego, jak trwać przy nich i dalej je stosować, próbując jednocześnie tworzyć jakieś koniunktury, a także czekać na bardziej sprzyjające okoliczności. Te zaś, mam nadzieję, nadejdą.

Zadziwiające jest w tym wszystkim jedno, kwestia wielokrotnie tu poruszana – jawne zło, uporczywa głupota, sprzedajność i podstęp nie powodują wykluczenia towarzyskiego. Mnie to za każdym razem zadziwia, albowiem zdarzyło mi się kilka razy, że przestałem być całkowicie rozumiany tylko poprzez swoje, dobrze wiecie, jakiej próby, polityczne deklaracje. Okoliczność ta wskazuje więc wyraźnie, że środowiska są jedynie kamuflażem dla uwiarygodniania agentów wpływu. Taki wniosek wydaje się być dość oczywisty i obfitujący w konsekwencje. Z miejsca bowiem stawia na przegranej pozycji ludzi zbyt chętnie oglądających się za siebie i poszukujących gdzieś w sercu dawnych wrażeń, klimatów i dyskusji. To może mieć znaczenie dla literatury wspomnieniowej, ale w naszej obecnej sytuacji jest po prostu katastrofą. I PiS, a także sam prezes, wielokrotnie się o tym przekonywali. Mimo to sznyt ten charakteryzuje partię i jest do niej przypisany na stałe, wszystkie jej komórki i agendy są tym skażone. Można by to nazwać sentymentalizmem, ale nie o to chodzi, dobrze wiecie. Chodzi i demonstrowanie słabości i domaganie się za to uznania, zrozumienia i atencji.

Ważne pytanie brzmi – ilu obszarów i grup istotnych dla funkcjonowania państwa oraz dla sukcesu w przyszłych wyborach dotyczy ta zasada? Ilu ludzi gotowych jest na wszelkie kroki, byle utrzymać kłamliwą narrację w imię wydumanych celów i ilu gotowych jest im to wybaczyć, w imię na nowo przeżywanych wspomnieć z dawnych, dobrych czasów.

  6 komentarzy do “O przymusie powtarzania rzeczy oczywistych”

  1. Dzień dobry. Cóż, Panie Gabrielu, wczoraj zanurzyliśmy się w blasku Korony, pozwolę sobie zatem pozostać w tym światełku jeszcze chwilę. „First Things First” mówi tytuł dość dobrego podręcznika do angielskiego. Takie moje motto na dziś. Oczywiście, że jesteśmy potrzebni i dlatego właśnie zatrudnia się p.Applebaum i jej podobnych – żebyśmy nie daj Bóg nie zrozumieli – do czego… I to – niestety – dotyczy także Pana. Cały ten  „biały szum” (żargon zawodowy) jest generowany po to, żeby zagłuszyć ludziom myśli. I oderwać ich od prawdziwie istotnych rzeczy. Nie warto się tym zajmować. To produkcja nie dla Pana, nie dla mnie i nie dla ludzi, którzy tu przychodzą. Możnaby się tym zmartwić, wszak wszyscy jesteśmy równi, ale – przed Bogiem jedynie, a On dał każdemu według Jego zamysłu, nie naszego. Dlatego myślę, że trzeba to zostawić. Masy nie są żadnym rozwiązaniem, nawet jeśli siły zła tyle wysiłku wkładają w to, żeby je kontrolować. Na nic się to zda. W mojej ulubionej przypowieści Hiob ze Stwórcą liczą sprawiedliwych. Resztę wszyscy znają. Nie szkodzi, że będzie ich niewielu. ważne – żeby byli. Zły uruchomił te różne Twittery i Fejsbuki nie po to by ludziom ułatwić komunikację, ale żeby utrudnić. Dlatego nie korzystam. Wolę wpaść do Pana i poczytać, co też tam Panu do głowy wpadło. I może kupić jakąś książkę. Tak to działa i nigdy nie będzie działało inaczej. Róbmy swoje, jak śpiewał ś.p. p.Wojciech – i miał rację.

  2. Musiałem to wszystko sam ze sobą przegadać raz jeszcze

  3. Dzień dobry Wszystkim . Mój pierwszy wpis tutaj , decyzję podjąłem pod wpływem impulsu – po przeczytaniu artykułu ( utożsamiam się z przedstawionymi przemyśleniami ) i po przeczytaniu dwóch komentarzy , p.knecht i p.coryllus . Oj tam , zaglądam tutaj już od blisko czterech lat , czytam , myślę . Będę zaglądał . Robię swoje … Dziękuję , że jesteście .

  4. Komorowski, Tusk, Kwaśniewski i Hołownia pouczaja naród, że zakupy NATOWskie są spóźnione, że oni niby to daliby radę lepiej (lepiej to rozumiem jak za ministra Klicha…?). Wszystko to wyglądaloby komicznie, gdyby na spotkaniu nie było ambasadora USA, który w jakiś sposób pozwala na tą idiotyczna dyskusję i firmuje ją swoim nazwiskiem przez co sprawia to wrażenie troski o stan państwa. Przecież ci ludzie to nędza intelektualna i moralna. Jedynym zmartwienienem Komorowskiego był zerwany kontrakt na Caracale… Teraz natomiast cała opozycja martwi się o to czy Polacy dostaną węgiel na czas.

  5. Nie wiem który raz to powtarzam – kompromitacja musi być egzekwowana, inaczej staje się normą

  6. tak zwyczajnie , egzekwować zadośćuczynienie, jakieś słowo  -przepraszam- jakaś kasa na dom dziecka itp,

    ale przecież nie można wyegzekwować przeprosin, bo sąd jeszcze obciąży powoda … a poza tym powód winien bo np. wyszedł z domu, mógł nie wychodzić , mógł nie działać , itd  co tu się rozpisywać…

    a pani  z FUNDACJI LUX  VERITATIS , ile lat czekała na postanowienie sądu zgodne z prawdą … a czy sąd postanowił jakieś zadośćuczynienie wyegzekwować od watchdog

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.