Ponieważ wczoraj mieliśmy bardzo dynamiczną dyskusję, która zapewne będzie się ciągnąć jeszcze dziś, napiszę coś spokojniejszego.
Oto dawno temu, za każdym razem kiedy przekraczaliśmy bramę cmentarza w Nałęczowie idąc najpierw na grób babci, a potem ich obojga, matka mówiła do mnie – patrz, a tu jest pomnik żony Baszanowskiego. I ja patrzyłem, a tam rzeczywiście był ten pomnik, z piękną rzeźbą wyobrażającą głowę młodej kobiety – Anity Baszanowskiej, która zginęła w wypadku samochodowym pod Kazimierzem Dolnym. Każdego roku, kiedy tylko byłem na tym cmentarzu, matka powtarzała te same słowa. Nie wiedziałem wtedy jak zginęła Anita Baszanowska, bo nie lubię dopytywać się o takie rzeczy, ale doskonale wiedziałem kim był jej mąż Waldemar Baszanowski. Był to ulubiony sportowiec mojego ojca. Byłem za mały, żeby oglądać jego wyczyny, bo kiedy ze zrozumieniem zacząłem wgapiać się w telewizor Waldemar Baszanowski już nie podnosił sztangi. Wszyscy, którzy pamiętają tamte czasy wiedzą kim był, dwukrotnym mistrzem olimpijskim w podnoszeniu ciężarów. Szczupły, niewysoki mężczyzna, ostrzyżony na jeża, podchodził do tego olbrzymiego żelastwa i wyrywał je w górę jednym szarpnięciem. Ludzie go uwielbiali. O tym, że to on był prowadził samochód tamtego feralnego dnia, kiedy zginęła jego żona Anita, dowiedziałem się niedawno. Nie zaglądałem też już od wielu lat na jej grób, bo cmentarz trochę się zmienił i chodzimy dziś wszyscy, całą czwórką do dziadków, inną drogą.
Nie myślałem też nigdy o tym, że Waldemar Baszanowski mógł mieć brata i że brat ten także próbował swoich sił w podnoszeniu ciężarów. Miał jednak poważną wadę wzroku i musiał zrezygnować z kariery sportowej. Został historykiem, pracował na uniwersytecie w Gdańsku. Baszanowscy bowiem pochodzili z Grudziądza i Gdańsk był najbliższym ośrodkiem akademickim. Jan Baszanowski zajmował się wielce nieatrakcyjną, jeśli patrzeć z punktu widzenia ludzi powierzchownych i ubogich duchem, dziedziną – historią gospodarki. Jego żona napisała mi, że miał dużą wyobraźnię, a pisząc swoją pierwszą książkę chciał dać w niej taki opis Rzeczpospolitej, który były choć trochę zgodny z prawdą. Analizował więc mnóstwo danych liczbowych, z których wyłaniał się obraz niezwykły, obraz przypominający południe Stanów Zjednoczonych w połowie XIX wieku, w czasie wielkich przepędów bydła na północ. Jan Baszanowski napisał bowiem książkę „Handel wołami w Polsce od XVI do XVIII w.” Jego odwadze i wyobraźni zawdzięczamy to niezwykłe, całkowicie zapomniane dzieło, które wraz z innymi książkami dotyczącymi kluczowych obszarów gospodarki powinno znaleźć się w kanonie lektur człowieka aspirującego do ilorazu. Wiemy dobrze, że się nie znajdzie, bo różni durnie zrobili tam miejsce dla pani Bondy. Książkę Jana Baszanowskiego, brata słynnego Waldemara, dostałem kiedyś w postaci kserówki. Leżała tu przy mnie długo, trochę zakurzona, a ja co jakiś czas podczytywałem fragmenty. Co jakiś czas też wysyłałem maila do jakiejś osoby noszącej nazwisko Baszanowski z pytaniem, czy nie jest czasem spadkobierczynią praw autorskich po Janie Baszanowskim. Nigdy mi nie odpowiedziano. Dopiero w zeszłym roku, puknąłem się w głowę i przypomniałem sobie, że przecież znam Sławomira Cenckiewicza, a kto jeśli nie on ma wiedzieć takie rzeczy? Uniwersytet gdański to jego teren i jego matecznik. I rzeczywiście, od razu dostałem telefon do Pani Anny Baszanowskiej, niezwykłej osoby, z którą porozumiałem się w przysłowiowe pięć minut. Natychmiast podjąłem stosowne decyzje dotyczące składu i okładki i książka byłaby już dawno z nami, gdyby nie obsuwa w drukarni. Podjąłem też inną ważną decyzję – przesunąłem druk wspomnień księdza Wacława Blizińskiego, dając pierwszeństwo wołom, albowiem stwierdziłem, że nie wolno lekceważyć znaków – patrz, mówiła mi matka, tam jest pomnik żony Baszanowskiego….
Gdzie jest pomnik samego Jana Baszanowskiego tego nie wiem, ale wiedzą to z całą pewnością mieszkańcy Gdańska. Autora książki „Handel wołami w Polsce” nie będzie niestety z nami, ani na premierze, ani w czasie promocji. Zmarł bowiem w czasie pisania swojej drugiej, monumentalnej pracy „Przemiany demograficzne w Gdańsku w latach 1601 – 1846”. Praca ta została wydana w równie małym nakładzie co woły, staraniem jego żony Anny. Jan Baszanowski kończył ją, będąc już w zaawansowanym stadium choroby. Zmarł mając 47 lat. To też jest znak, jak sądzę, który nam mówi, że są rzeczy ważne i mniej ważne. Tych ważnych pilnują nie tylko ludzie mający złe zamiary, ale także różne ciemne siły, których nie możemy rozpoznać. Gdyby Jan Baszanowski kontynuował swoje dzieło, być może mielibyśmy dziś piękną, obfitą bibliotekę jego książek dotyczących handlu Polski w epoce nowożytnej i nie musielibyśmy męczyć się z rozwiązywaniem różnych zagadek. Stało się inaczej. Nie możemy jednak pozwolić na to, by ważne książki, książki potrzebne, a celowo lekceważone, ze względu na niemożność zastosowania ich w bieżącej propagandzie politycznej, ginęły i szły w zapomnienie. Ja na pewno tego nie chcę i myślę, że nie chce tego nikt przytomny. Nie możemy bowiem, staraniem sił ciemności i różnej ziemskiej podłoty, zamieć się w stado wołów pędzone na rzeź do miasta Brzeg na Śląsku. Do tego zaś prowadzą nas lektury pobieżne, oszukańcze, słabe lub nasączone propagandą, lektury łatwe, omijające ważne i konieczne dla zrozumienia naszej historii problemy.
Pani Anna Baszanowska powiedziała, że włączy się aktywnie w promocję naszej nowej książki. Miała zdaje się na myśli gdańskie środowisko naukowe oraz tamtejsze media. Nie będzie to dla niej łatwe, jak się domyślacie, mam więc nadzieję, że wszyscy, którzy znają i lubią ten blog pomogą Pani Annie w tym ważnym dziele. I wspólnie ocalimy pamięć o Janie Baszanowskim, człowieku wielkiej pasji, który odszedł od nas zdecydowanie za wcześnie. Pozostawiając dwie ważne książki i wyznaczając kierunek dalszych poszukiwań.
Tak jak już pisałem książka ta otwiera całą serię publikacji, które będą się ukazywać pod wspólnym tytułem „Biblioteka historii gospodarczej Polski”. W kolejce czeka już siedem tytułów. Mam nadzieję, że będzie to sukces. Książki będą wyróżniać się specyficzną, bardzo atrakcyjną szatą graficzną, nakłady nie będą wielkie, ale nie będą też mikroskopijne. I będą miały jedną ważną zaletę – zawartych w nich treści nie da się przerobić na koszulki patriotyczne. A to oznacza, że nasi wrogowie i nasi fałszywi sojuszniczy ni cholery z nich nie zrozumieją. I to będzie sukces największy. To tyle na dziś.
A tutaj proszę – zajawka nowej edycji Bytomskich Targów Książki „Rozetta”.
https://www.youtube.com/watch?v=W-ijzjo1XjE
Przypominam także, że w sprzedaży mamy już II tom wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego
Teraz ogłoszenia
Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:
http://www.natusiewicz.pl/coryllus/
Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.
Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta
41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl
…treści nie da się przerobić na koszulki patriotyczne…
Czemu? Sama kupiłabym taką koszulkę (albo zaprojektowała). Skoro jest okładka super…
🙂
Chwała Bogu w niebiesiech, skoro takie dobre wieści przychodzą na początek świętej niedzieli.
Jan Baszanowski (1943-1989) leży na Cmentarzu Łosowickim w Gdańsku.
http://www.cmentarze-gdanskie.pl/cmentarze/chapter_77037.asp?smode=2&p1oid=05E5F6DF91154139962F40B0103DB69A
Piękna historia. Szkoda, że nikt nie poszedł w ślady Jana na UG.
Temat handlu wołami w Polsce w okresie nowożytnym przypomniał mi coś, co działo się na drugim krańcu Europy, w katolickiej Hiszpanii już od średniowiecza. Tam przepędzano ogromne stada owiec z południa (Estramadura i Andaluzja), na północ, do Kastylii (nazywa się to dziś pasterstwem transhumacyjnym. Kierowała tym potężna organizacja, zwana w skrócie Mesta, która wysyłała na różne rynki wełnę z owiec merynosowych. Mesta mogła działać dzięki przywilejom królewskim, które dawały zezwolenie na przepęd owiec.
Te książki z dziejów handlu bardzo nie pasują propagandzie politycznej i uczelnianej…
Dlatego nie można się doczekać wznowień tych co się kiedyś ukazały…
i dlatego np. J.Ptaśnika i Schipera to sobie musiałem wydrukować i zbindować…
Pomyślę o tym Shiperze i Ptaśniku…oni robią rzecz gorszą, digitalizują to i mówią, że jest dostępne w PDF, ale nikt z tego nie korzysta i nikt o tym nie mówi
Raz napiszę komentarz do „ogłoszeń”. Czytelnicy gabrielowego webloga, wpłacajcie dowolne kwoty na konto 41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
Nie jakieś, nie wielkie, nie najmniejsze, ale dowolne, takie, na jake wola Wasza i stan trzosa pozwala. Do woli. Bez myślenia „czy wypada tyle”. Tak, wypada. Wolna wola tu zadecyduje. Tę mamy dostatecznie dużo, parę zet też. Do woli nie znaczy pozbawić się potrzebnej domowi kwoty; to znaczy nie myśleć tyle, a swobodnie zadziałać. Wolno działać, wolno być zadowolonym z najmniejszej pomocy, wolno ruszyć w podróż, stawiając pierwszy, decydujący krok.
To ostatnie zdanie dedykuję tym, którzy jeszcze na ten projekt wydawniczy nie wpłacili nic, bo to, bo tamto, bo nie wypada. Duch dąży dokąd chce. Dowolną kwotę wrzućcie na to konto. Zadowolenie nagrodą; to będzie prezent – wręczony przez najbliższą osobę, czyli samego/samą siebie. Bliskiej Osobie zrobiona radość, że 'moja część tam jest’.
Szczytowym osiągnięciem koszulek patriotycznych pozostaje egzemplarz z giełdy Merywilskiej; w którym powstańcza kotwica na piersi zachowuje kształt do momentu rozpięcia suwaka. W gorący dzień rozpada się na litery J P; których znaczenia kibicom tłumaczyć nie trzeba.
W Macondo realizm magiczny był bardzo frapujący dla czytelnika, a tu realizm historyczny produkuje takie zakrętasy. Na pewno pomaga fotograficzna pamięć i użycie własnego
…a produkt jest równie frapujący.
Zajmij się czymś konkretnym:
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/rewolucja-w-urzedach-skarbowych-krajowa,165,0,2249637.html
Może trochę nie na temat, ale jak już jesteśmy przy sławnych Janach z Gdańska, to może i o Janie Dantyszku by gospodarz coś napisał..
Pozdrawiam serdecznie.
Nie mogę sobie przypomnieć momentu kiedy przeszliśmy na ty. Może pan zajmie się czymś konkretnym, co? I przestanie nam zawracać głowę.
Aha, a w ogóle to precz mi stąd.
@ Coryllus
Po prostu FANTASTYCZNIE!!!
Byli przecież historycy, badający stare inwentarze, ale my, studenci, mieliśmy ich w nosie i uważaliśmy ich za wydziałowych dziwaków. Dla nas tylko historia polityczna się liczyła… No ale trzeba było dorosnąć :), nawet będąc poza zawodem. Najwięcej informacji o sytuacji ziemiaństwa w II RP wyciągnęłam czytając te szczątki archiwaliów z majątku K.. Dosłownie – szczątki.
Wiesz co, ja już tyle piszę, że może nich kto inny to zrobi. Zresztą pisałem o nim w II tomie Baśni.
W temacie tych wołów – nie mogę się doczekać, jak położę na tym oczy.
Pamiętam do tej pory, gdy Gabriel pierwszy raz o tym wspomniał na blogu – to będzie ile, z 6 lat temu?
O tym jak na jednej komorze celnej na Wiśle rocznie odprawiano tych wołów z Mołdawii czy skąd kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy rocznie, a tych komór było też kilka czy kilkanaście.
Przy ówczesnej ilości ludności.
To jest, używając języka Coryllusa, „wiedza porażająca”.
<img url=”http://weekend-warriors.pl/images/smilies/ww_kot.gif”>
Zwracam uwagę na dość istotną sprawę. Oto poruszamy temat ważny i z każdego punktu widzenia ciekawy. I zaraz pojawiają się trole, którzy już wiedzą, że ni diabła nie będą mogli się popisywać erudycją i tym swoim charakterystycznym bełkotem i próbują zepchnąć dyskusję na tak zwane „ważne sprawy bieżące”. Nie radzę nikomu podążać tym tropem. Pan Waldemar cośtamcośtam został już usunięty
Z wczorajszego wytrząsania takie coś mi jeszcze wpadło. Nikogo pewnie to nie zaskoczy….
Tajne. TW. Ewa. 1 października 1968 . „ Na rynku w Kazimierzu spotkaliśmy 21 września mec. Siłę Nowickiego. (…)Będąc z nami na kawie stwierdził, że towarzystwo w Warszawie nie dzieli się teraz na partyjnych i bezpartyjnych, lecz na ludzi potępiających agresję w Czechosłowacji i uważających tę interwencję za słuszną. Spytałam, do jakiej grupy on się zalicza. Natychmiast zerknął na zegarek i oświadczył: znam panią tylko pół godziny, to za mało na szczerość. Przed samym wyjazdem do Kazimierza PJ był u Władysława Bartoszewskiego, który dostał 1000 dolarów nagrody im. Irzykowskiego od Polonii amerykańskiej. 13 września wyjechał on z żoną do Wiednia na miesiąc, będzie mieszkał (tu adres). Spodziewa się spotkać w Wiedniu z ambasadorem Izraela i innymi wpływowymi Żydami.(..)
http://www.helenakowalik.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=58:ubeckie-donosy-z-sypialni-&catid=3:reportae&Itemid=4
Ciekawe w jaki sposób odbierało się nagrody, jak organizowało wyjazd do Wiednia i jak się aranżowało spotkania z ambasadorem i wpływowymi Żydami.
Ciekawe też, że się takie rzeczy (łącznie z adresem) mówi przy osobie znanej od pół godziny. Oczywiście o interwencji w Czechosłowacji już mówić nie wypada.
Biorę, biorę całą serię!
A pana Bereźnickiego, gdyby udało się go namówić na adekwatne projekty koszulek, koszulki też wezmę!
Pomyślę o tym.
Ciekawi mnie czy prężny przed trzema dziesiątkami lat przemysł garbarski w okolicach Radomia to właśnie pokłosie tego handlu wołami. Musiała pozostać tradycja i technologia przerobu skór. Co ciekawe był to towar ściśle reglamentowany.
Mnie znajomi opowiadali, że szczególnie nudne były wykłady z historii medycyny. Nikt nie chodził na nie, a potem Thorwald napisał różne bestsellery – Stulecie chirurgów itp.
Proszę dokładnie to przeczytać.
TW Ewa relacjonuje, co dowiedziała się od swojego męża PJ na temat wyjazdu bartoszewskiego, a nie cytuje rozmowę z b., w której nie uczestniczyła.
Rozmowa z sila-Nowicki nie poruszała tego tematu.
Pieniądze po prostu przemycano.
Tylko żeby te woły nie były za duże. Osobiście lubię dyskretne loga na koszulkach, nie na całej powierzchni 😉
Wszystko jest inne niż Pani myśli….
Jasne…
Lubię niespodzianki.
Historia to ciekawe bydlę, lubi fajerwerki, no może macherzy od historii je lubią? Ja z lat gówniarza pamietam część opowiadań Ojca, która dała się wpisać w tamtym czasie w klimaty westernowo-przygodowe. O II WŚ wiedziałem i od Ojca i od Mamy. Pamiętam opowieść o chłopaku z sąsiedztwa mojej Mamy, który zginął na zwale węgla podczas kradzieży, zastrzelony przez Bahnschutza, że jedli chleb z ościorami, marmoladę z buraków, pili kawę z żołędzi, a myli sie mydłem-gliną i zamiast butów nosiło się drewniaki. Dopiero później trafiła w moje ręce książka – niezbyt dobrze pamiętam tytuł, może Życie codzienne Polaków w GG? – i dopiero czytając co ludzie jedli, jak zdobywali pożywienie, jak trudno było z opałem to dotarło do mnie o wiele więcej niż z opowieści rodzinnych, że nie wspomnę o oficjalnej historii.
Rzeczywiście. Dzięki.
Natomiast okazuje się, że ta nagroda to nie Irzykowskiego, tylko Jurzykowskiego mocno współpracującego z Mercedesem….
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Alfred_Jurzykowski
Nikt nie poszedł w jego ślady, bo nie tworzył klubów konserwatywnych i nie należał do żadnego literackiego, eh!
Ja jednak mam nadzieję, że ta seria gospodarcza Coryllusa pobudzi wielu młodych do podjęcia tej ścieżki bez przechodzenia przez różne centra werbunkowe.
W XVII wieku w Radomiu był duży majdan dla bydła. W Wierzbicy (ok. 20 km) cystersi wąchoccy mieli folwarki rolne, wokół Wierzbnika i Świętego Krzyża był zwarty pas hut i kuźnic. Tam był Staropolski Okręg Metalurgiczny a wzdłuż Kamiennej stawy i browary. Nie można też zapominać o równie bliskiej biskupiej Iłży.
Thorwaldem się zaczytywano, fakt. U mnie w domu też /ja nie/.
Jak i o ile pamiętam, co coś gmerano przy ETYCE na Akademii Medycznej. Może ktoś tu coś pamięta?
W każdym razie w Krakowie nad etyką dla medyków czuwa Hartman. Potem i na szczeblu ministerialnym. Strach się bać, normalnie…
Cieszę się ,że udało się Panu zrobić reedycję tej książki. Próbowałem od dawna kupić tę książkę o demografii Gdańska Ś.P Baszanowskiego ale nic z tego. Biały kruk. Jest może Pan szczęśliwym posiadaczem tej pozycji? Pozdrawiam.
Ja niestety czytac w PDF nie lubie… i nie bede…
… nie ma to jak ksiazka.
A poza tym cudowna historia… to Pan Jan Baszanowski byl bratem… tego zanego Waldemara… ja podobnie jak Pan Waldemara Baszanowskiego „znam” z tego, ze moj tata tez go bardzo lubil ogladac… i mu zawziecie kibicowal…
… no i znowu Pana historia rodzinna laczy sie… z moja historia rodzinna… i znowu – po czesci w sposob „przypadkowy” z rodzina Panstwa Baszanowskich…
… mianowicie…
… na cmentarzu w Naleczowie jest pochowana najstarsza siostra mojego sp. dziadka ze strony mamy, ciotka Wichta… jako maly dzieciak uwielbialam ja… szczegolnie… a i ona ze wszystkich dzieciakow mnie wlasnie kochala najbardziej… od kilku lat, zwlaszcza jak jestem tu we Francji ona czesto „przychodzi mi na mysl”… nigdy jednak nie bylam na jej grobie… ani w pieknym Naleczowie… no i chyba w tym roku jak przyjade do Polski to chyba „sie zmobilizuje” i pojade na grob do cioci… i przy okazji nawiedze grob Pani Anity, zony Waldemara Baszanowskiego…
… naprawde… dla mnie cudowna historia.
Ufajmy, że tak będzie!
Ufajmy, że tak będzie!!!
Tadman – jeszcze w GG tubylcy pili herbatę z ususzonych obierek jabłkowych i ciasto piekli z marchwi. Jak mi dzisiaj ktoś mówi o cieście z marchwi to zaraz mi się te opowiadania przypominają i tracę apetyt. Ta GG to było autentyczne przetrwanie.
A dziś teraz wystarczy spojrzeć na resztę kraju (wczorajsza mapa wyborcza prezydentury 2015 roku) i myślę kto to rządzi w połowie Polski, czyżby Werwolf i przesiedleńcy z Ukrainy z dokumentami ukradzionymi wołyniakom ?
Na uniwersytecie Gdańskim, w Oddziale IPN też jakoś dziwnie, albo nazwiska niemieckie albo ukraińskie. Polacy nie chcą w tych instytucjach tj Uniwersytet i Oddział IPN pracować?
Obawiam się, że nie. Wśród tych tak zwanych młodych dominuje chęć wystawiania tyłka na sprzedaż….mówię wprost, bo często to widać w czasie rozmaitych spotkań i mityngów. Podnoszą się tacy młodzi zagadywacze i perorują co też by zrobili, gdyby byli ministrem finansów, albo chociaż wiceministrem zdrowia…Ktoś to obserwuje i myśli – o, młody, zdolny, nada się…
Książkę oczywiście też zamawiam. Mam też pytanie: czy znajdę w książce zestawienia porównawcze typu Polska hodowała tyle i tyle, a Francja tyle i tyle.
W ogóle czy są jakieś wiarygodne opracowania porównujące wydobycie surowców, hodowlę, produkcję? Bardzo mi brak takich informacji przy czytaniu wszelkich książek historycznych. (to pytanie kieruję do wszystkich komentatorów:)
Nie jestem, ale Pani Anna ją ma i jak tylko sprzedamy trochę wołów zabieramy się za demografię…musimy być ostrożni, bo ta seria to pewien eksperymentalny ewenement
Znaczy się książek o wołach – Yes?
Byłem ochrzczony w tym kościele przy którym jest cmentarz. Moi rodzice brali ślub w innym nałęczowskim kościele – na armatniej górze. Piękne tereny, zachęcam, bo warto. Nawet zatrzymać się na dzień, pochodzić po parku, po wąwozach, pojechać do Kazimierza. Wichta to nazwisko?
Czytam hasło w wiki na temat Ptaśnika, a tam spis jego uczniów. Na pierwszym miejscu Luna Brystygierowa tłumaczy się porządkiem alfabetycznym; podążam jej śladem i dociera do mnie, że ona „robiła” w historii Polski i dosktorat obroniła u Ptaśnika na temat Mikołaja Lasockiego, co poprawiła drugim doktoratem z filozofii w Paryżu. Uniwersytety i doktryna jak widać pięknie współgrają.
Dzięki. To stąd te nazwy Ruda Wielka i zaraz obok Kuźnia. W pobliskich Chlewiskach o ile pamiętam jest stara huta muzeum. Iłża i zamek bskupi strzegł szlaku handlowego. Iłżanka to też stawy,młyny wodne . Nie mam pojęcia czy używano jej do transportu.Towar i rogacizna musiał w jakiś sposób się przemieszczać. A i jeszcze jedno od Wierzbicy w kierunku na Iłże bardzo urodzajne ziemie -2,3 klasa
Zacytuję zdanie ze wstępu:
Brak opracowań dotyczących handlu wołami wynika przede wszystkim ze szczupłej i rozproszonej bazy źródłowej, a głównie z braku materiałów statystycznych do tego tematu…Zestawienia dotyczą danych z hodowli i przepędu w poszczególnych województwach RP, z komór celnych, oraz przepędów dokonywanych przez szlachtę, mieszczan i żydów. To tak na szybko…
Sami mędrcy
Czy to nie lokalne nazwanie Wikty, czyli Wiktorii? Mój Ojciec miał męski odpowiednik tego imienia, ale Babcia nazywała go Biniu. Kiedyś zapytałem jak to z tym imieniem jest i okazało się, że Ojciec miał na drugie Zbigniew i stąd ten skrót. Podejrzewam, że Karl Dodecius by się na tym wyłożył przy tłumaczeniu..
Dlatego pytam, czy to nazwisko czy zdrobnienie imienia…
Będę jeszcze dopytywać po lekturze:)
„Codzienność dawnej Francji” właśnie czytam i takich informacji w tej książce mi brak. Kto, ile, po ile, i jak to wygląda na tle reszty Europy.
Nie lubiłam historii w szkole właśnie ze względu na to, że każda informacja była zawieszona w kompletnej próżni niestety:)
Źródła są rozproszone, ukradzione, albo utajnione…tak to wygląda…propaganda zaś pracuje na pełnych obrotach
I dlatego tak bardzo potrzebny jest poprawnie udokumentowany kontekst.
Z cierpliwą niecierpliwością ;-)))) czekam na monografię o wołach!!!
Zajrzałam na stronę Katedry Historii Gospodarczej SGH i jej publikacji. Można powiedzieć, że tu historia zaczyna się tak mniej więcej od I wojny światowej. A przed I wojną Polska żadnej gospodarki po prostu nie miała – tak by wynikało z tematyki podejmowanych prac badawczych.
http://kolegia.sgh.waw.pl/pl/KES/struktura/KHGiS/publikacje/Strony/default.aspx
Moja część tam jest;- to piękne zawołanie
Witam.
Bardzo mnie cieszą takie notki. Z punktu widzenia marketingowego majstersztyk, a widzeć prawdziwych profesjonalistów w działaniu to wielka przyjemność. Ale jest coś jeszcze w tej notce. Odcisk liścia paproci w węglu. Przeminie Pan, przeminę ja, przeminą komentatorzy tego bloga, a książka o wołach zostanie. Zostanie dla innych. I kiedy ją wezmą do ręki zapragną wiedzieć jak to się stało, że ona się pojawiła. I ta notka odpowiada na to pytanie. Ma więc wymiar zdecydowanie większy niż ściśle marketingowy. I przede wszystkim dlatego za nią serdecznie dziękuję i pozdrawiam oraz proszę nie zapomnieć o wysłaniu co najmniej jednego egzemplarza do „Przy Agorze”. Nie ma to jak rozmowa z miłośnikami książek podczas zakupu.
🙂 pozdrawiam
Daj Boze, zeby ci wszyscy mlodzi nie dawali sie nabrac na te rozne WERBUNKI… za pare groszy… daj Boze!
Moja żona pisała magisterium o zbójnikach w średniowieczu na terenie obecnej Małopolski i jednym z wniosków jest, że karawany kupieckie były zasobne i było ich dużo- to i zabójców były gromady
Czy Wy wiecie, że w Warszawie działa nawet Polskie Towarzystwo Historii Gospodarczej?
http://www.pthg.pl/index.php/o-towarzystwie
Wielu myśli i marzy że będą rozgrywającymi a potem płacz łzy i bywa że tragedia za tragedią
Zbójców
No pewnie, że nie miała. A „IRP upadła przez samowolę szlachty” (autentyczny cytat z pana od historii).
Wiem, ze Naleczow jest piekny z opowiadan rodziny, bo tam jeszcze ciagle mieszkaja… i zapraszaja… pojade tak na 2-3 dni… Kazimierz znam, tez piekny… a Wichta to od imienia… Wiktoria.
też tak myślę, że skoro I RP upadła, bo szlachta nic tylko rozbijała się po badach, warcholiła, gospodarować nie umiała, więc po co tym się zajmować.
Biniu… przeslicznie !
A moja ciocia to Wiktoria… czyli Wichta albo Wikta.
Polskie osiągnięcia gospodarcze. Perspektywa historyczna i Dzieje gospodarcze Polski- te dwie książki tam lekramują. Spróbuję przeczytać:) Coś cieniuchne te książczyny
Teraz juz wiemy, ze to kolejne ZEROWISKO dla tych wszystkich „cfaniakuf” podpietych zapewne pod budzet i „granty”…
… napewno dzisaj duzo jest takich cwanych pijaw z budzetu i zwyklych ZLODZIEI jak ta banda wymieniona w tym PTHG… no i jeszcze wielki znak zapytania czy to polskie?
Dobrze wiedziec, zeby tych DZIADOW omijac szerokim lukiem… a zwlaszcza ich „projekty” albo „inicjatywy” albo jeszcze „programy” do wyciagania pieniedzy od Polakow.
Ja pamiętam swoją maturę. To byl prawdziwy wtedy egzamin, język polski i matematyka pisemnie, potem to samo ustnie i chyba jeszcze byla fizyka u mnie ustna, jako przedmiot dodatkowy.Ja przez całe liceum nie miałem języka polskiego praktycznie. Co roku był inny nauczyciel, co roku inne cele. W czwartej maturalnej klasie przejęła nas pani wicedyrektor szkoły, polonistka. Dopiero ona w przeciągu paru miesięcy do matury, rozpoczęła z nami prawdziwą naukę j. polskiego. Ja na próbnej maturze w lutym dostałem ocenę niedostateczną za błędy ortograficzne. Ale jak ja miałem się nauczyć tego, gdy w ogóle przez trzy lata nic nie napisałem praktycznie. Ojciec, były student polonistyki na UJ w Krakowie (wojna przerwała mu edukacje) zaczął ze mną dyktanda. Na maturze nie miałem problemu. Ale właśnie już wtedy wyczułem instynktowie, no bo jak inaczej, gdzie jest prawda i wielkość. Byłem jedyny na cale cztery klasy maturalne, który pisał na temat literatury i historii staropolskiej. A przygotowując sie do matury właśnie z tej epoki, bo zawsze taki temat byl, reszta to romantyzmy i współczesność byla, byłem tak bardzo zdziwiony, ze tak malo jest materiałów na ten temat.
Mlodzi ludzie… zakladam, ze po maturze, to juz jako-tako musza miec – chocby blade pojecie… jak dzisiaj dzialaja te rozne „uczelnie”… szkoly europejskie… stypendia… etc… ze to jest „cos za cos”… to nie jest DARMO…
… musza wiedziec, ze dzis GRANT to CYROGRAF… no i najwazniejsza sprawa, ze swiat dzis to… BANKRUT… ze lepiej zejsc na ziemie, a nie bujac w oblokach.
Wg autora Dziejów gospodarczych Polski, tylko jedna epoka zasługuje na szczególny literacki podtytuł. Brzmi on:”Na drodze do emancypacji chłopów”. Także tego… chyba sobie daruję. I czekam na woły.
Tutaj próbka o Staszica.
https://pbn.nauka.gov.pl/polindex-webapp/browse/article/article-2153e079-078c-403d-9eb2-412a888ee7ab
Jestem zaskoczony, o istnieniu w ogole Jana Baszanowskiego i jego pisarstwie dowiedzialem sie z panskiego tekstu. Zajrzalem tez do polskiej Wikipedii ale niestety jest tylko biogram Waldemara Baszanowskiego. Obszerny dosyc, nawet jest wzmianka o jego zyciu prywatnym, o tragicznym wypadku ale nie nie ma ani slowa o tym ze mial brata historyka.
Wstyd.
Zapomniał skończyć zdanie, powinno być – na drodze do emancypacji chłopów w mieście. Zakaz wyjazdu chłopa ze wsi to w istocie zakaz wydania tego chłopa na żer miejskich gangów i zapędzenia go do roboty w kopalni albo szwalni na 20 godzin…Tu o ten rodzaj wolności chodzi.
Cytacik:
Szczególną niechęć żywił Staszic do zakonów i zakonników49. Stosunkowo dużo miejsca poświęcił uwagom dotyczącym mnichów, których uważał za pasoży-tów, żerujących na społeczeństwie polskim; zajmujących się teologią, czyli karko-łomnymi spekulacjami niby myślowymi. Z biegiem czasu jego wypowiedzi stawały się coraz bardziej krytyczne, a nawet rubaszne. Dla oddania swoich myśli używał takich określeń jak gniazdo próżniaków (klasztory), opasłe Augustyny, sobie szkodliwe i ziemi nieużyteczne Kameduły, mnichy samodzierże. Jego wypowiedzi na temat papieży tchnęły gryzącą ironią50.
5. Uwagi końcowe
W ostatnich latach swego życia Staszic oddalił się od Boga. Ludwik Kamykowski twierdzi, że stał się faktycznie ateistą. Powołuje się na odpowiednie fragmenty Rodu ludzkiego, ale w moim przekonaniu nie podaje wiarygodnych argumentów51. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Staszic był deistą. Nie uznawał hierarchii kościelnej, a do Boga miał stosunek ambiwalentny.
W tej sytuacji zrozumiałe były długie perypetie, które towarzyszyły przygotowaniom do pogrzebu S. Staszica. Zostały one wywołane stanowiskiem wyższego duchowieństwa, a zwłaszcza arcybiskupa Skarszewskiego, co do tego, czy Staszic ma być pochowany w stroju kapłańskim, czy też świeckim. Autor Przestróg dla Polski według relacji Kazimierza Bartoszewicza miał umrzeć bez pociech religijnych.
Biskupa Woronicza odprawił przed śmiercią, mówiąc: Nie potrzebuję widzieć się ze sługą, bo niezadługo obaczę Pana52. Ostatecznie zorganizowano pogrzeb katolicki, który przerodził się w okazałą manifestację ludności Warszawy na cześć zmarłego.
Jan Baszanowski napisał tylko dwa dzieła – woły i demografię Gdańska, zmarł bardzo młodo. I to jest wielka szkoda, bo w tych pracach widoczny jest ogromny potencjał faceta i możliwości, że hej…
Dzisiejszy temat, aż prosi się na dobry scenariusz i ekranizację! Pasuje schemat filmu drogi, pełen nieoczekiwanych zdarzeń i zawadiackich bohaterów oraz pięknych kasztelanek.
„Na przodzie orszaku smyczki dotąd w powietrzu sterczące na struny opadły; z dźwiękami skrzypiec i basetli wygrywających…. zmieszał się turkot kół i tętent koni…[…]
A w tle muzyka, którą sobie w takiej scenerii potrafię wyobrazić, muzyka łącząca stare i nowe czasy, jak choćby Józef Zaraś czy Kajocy:
https://www.youtube.com/watch?v=WcH0h0F1la0
ps. ciekawe jak nazywał się człowiek najmujący się do spędu bydła, może bydlak ?
czaban, nazywał się czaban, a teraz lecimy po nazwiskach z końcówką -ski i już wiemy czym parali się przodkowie szanownego pana.
Miejskich gangów? Nie, przemiłych grup szerzących demokrację, różnorodność, tolerancję i inkluzję, czyli okoliczności, w których każdy może zasiąść do maszyny do wytwarzania tekstyliów.
Autor poświęcił średniowieczu od czasów wczesnopiastowskich do końca XV wieku całe 14 stron. Czekamy na woły.
Na wjeździe do Zawoi jest karczma, a na niej wisi naprawdę spory spis zbójców – zabójców. Każdy jeden zbój ma swoją deskę z życiorysem – skąd był, gdzie i jak długo zbójował. Gdzie złapany i sądzony. Większość skończyła „za poślednie ziobro” na rynkach okolicznych miasteczek. Przez tę Zawoję musiał iść rzeczywiście bogaty szlak handlowy.
Tak widziałam. Wzruszyłam się:) Na pewno są tam kultowe zdania z podręczników szkolnych:”Mieszko zjednoczył plemiona słowiańskie” i kochane dzieci idziemy dalej…:)
…i osiągnąć osobisty sukces zawodowy. A także dostać mieszkanie w bloku
To było do pani Ewy o 17.15
Mieszko zjednoczył plemiona słowiańskie z przedstawicielami handlowymi domu bankowego Ibrahima ibn Jakuba
SGH zajmuje się przewalaniem budżetów a tymczasem Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie za polskie pieniądze wydaje autentyczne pamiętniki gdańszczan z 16-17 w., czyli z miejsca, gdzie swoją wędrówkę kończyły woły. Niestety po niemiecku.
http://www.wbc.poznan.pl/Content/335755/00-Kizik_RH_76_2010a.pdf
idziemy dalej, bo to było przecież państwo peryferyjne.
Otóż właśnie, czemu on tym się nie zajął?
Kumpli szuka, czy co?
Słuchajcie Mieszko, my wIBN Banku wierzymy, że to Wy zmieniacie świat. Wy, czyli Wasze wizje i cele – duże czy małe. Chcemy dostarczać Wam rozwiązań i narzędzi, aby realizacja tych celów stawała się prostsza. Śledzimy trendy na rynku, aby pokazywać Wam nowe produkty, usługi czy rozwiązania nowoczesnej bankowości.
gorąco polecam:
Tadeusz Bednarczyk
1/ Obowiązek silniejszy od śmierci: wspomnienia z lat 1939-1944 o polskiej pomocy dla Żydów w Warszawie
Wyd. Grunwald, Warszawa 1986
2/ Życie codzienne warszawskiego getta
Wyd. Ojczyzna, Warszawa 1995
Obie pozycje przemilczane w tzw. mediach naszych i nie naszych.
Polaków się nie dopuszcza.
Nie umiem tego otworzyć.
Ciekawy zarzut o tych karkołomnych spekulacjach myślowych, teraz to tylko pedofilia i pedofilia…nuda
A poważnie: to kto w Polsce dorobił się na grabieży jezuitów? A może transfer był zagranicę?
To tylko tytułem takiego wstępniaka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Komisje_Rozdawnicze_Koronna_i_Litewska
Ja to samo pomyślałam. To byłaby bardzo fajna koszulka.
W każdym razie chłop w mieście nie miał szans na naukę zawodu, bo miasta były na prawie niemieckim i tylko ktoś kto miał niemieckich dziadków po ojcu i matce mógł robić papiery mistrzowskie, ale jak wiadomo „narodowość to pomysł dopiero z XIX w.” Dopiero w 1791 zniesiono te chore prawa magdeburskie.
Dziękuję
Najważniejszy jest w tym nie sam majątek. On utrzymywał katolickie szkolnictwo. Dzięki kasacie padł potężny system edukacji stojący na wysokim poziomie. Po kasacie jezuitów już taki Staszic może się bezpiecznie produkować … eh!
Swiec Panie nad Jego dusza…
… ale rzeczywiscie musial byc czlowiekiem nietuzinkowym… taka rodzina… wspanialy, brat sportowiec Waldemar… nb. urodzony 15 sierpnia… w Matki Boskiej Zielnej… i drugi brat wspanialy historyk… i tylko 47 lat… wlasciwie ledwo co zaczal, a juz musial odejsc do Pana…
w archiwach żywieczczyzny jest b.bogaty materiał dot. zbójowania, że hej
Krzysztof Karoń pisze o tym tak:
Walkę z chrześcijaństwem prowadziły w końcu XVIII wieku oświeceniowe elity, których ustrojowym ideałem był tzw. absolutyzm oświecony, czyli oświeceniowy despotyzm. „Oświeconość” despotyzmu polegała na realizacji przez monarchę formułowanej przez ideologów oświecenia idei postępu. Dla realizacji idei postępu oświeceni despoci potrzebowali postępowych kadr administrujących absolutystycznym państwem, ale do tej roli nie nadawał się pełniący tę rolę, konserwatywny kler. Z tego względu źródłem nowej intelektualnej elity stało się mieszczańskie środowisko wolnych zawodów, którego status społeczny gwarantowany przez państwo wynikał z jego kwalifikacji, a nie z urodzenia lub majątku. Symbolem tego środowiska był niemiecki działacz państwowy Wilhelm Humboldt, twórca reformy systemu oświaty i założyciel Uniwersytetu w Berlinie (1810). Ta nowa mieszczańska inteligencja wydała dwa zwalczające się nurty, z których jeden stworzył kadry administracyjne liberalnego państwa kapitalistycznego, drugi zaś stworzył antyliberalny marksizm. Wspólnymi cechami obydwu nurtów była oświeceniowa tradycja antychrześcijańska i naukowy światopogląd.
Oj nadaje sie…
… z ta muzyka to tez tak wlasnie bylo… pamietam doskonale… u moich dziadkow tak bylo w starej, drewnianej chalupie… sciany pomalowane farba i na nich jakis walek we wzorki puszczony… na scianie taki obraz Pana Jezusa nauczajacego nad Jordanem albo Matka Boska Karmiaca… lozko zascielone takim kilimem tkanym na krosnach…
… i nieraz sasiedzi dziadka schodzili sie do nas na podworko, pod stara, duza jablonke… bo duzo cienia robila… i tak wlasnie grali jak ten pan z linku… a za niedlugo cala wies sie schodzila… i zabawa byla… do polnocy…
… alez bylo pieknie !
ad Szpotański- jego los jest pokazaniem jak dwa obozy [brązowe buty i niebieskie mundury] toczyły, toczą i będą toczyć rywalizacje o władzę i kasę w RP; ktoś kto był na etacie w wojsku prlu jest żolnierzem tej właśnie strony, miał talent ale taki jednokierunkowy, bo nie jest problemem czasowo poniewierać ideologami z msw z jednej ppr-owskiej linii licząc, że druga opcja weźmie górę lub musi utrzymywać stan konfrontacji – i tak jest po dziś dzień, jutro zapada wyrok w sprawie jednego z brązowych butów i zobaczymy jak idzie wymiana, kiedyś wydamy książkę [jest gotowa czeka na moment wejścia do gry] o meandrach wojny o kasę i władze nad figurantami i pokażemy na przykładach co to znaczy wiedza operacyjna
Chłop wyrwany ze wsi służył do najcięższych i najbardziej podłych prac, albo do osadzenia na innej wsi. Jeszcze werbunek wchodził w grę…
Czabanski… z PiS’u… ooo, tego misia przodkowie to napewno trudnili sie takim „spedem bydla”… a dzis on, stary kiejkut tv chce nam urzadzac!
Naprawde bezczelne i zuchwale sa te stare ku**y czerwone !
Dobrze, że udało się wydać tą publikacje. Bardzo dobrze.
Mam nadzieje, że drukarnia niedługo zrealizuje zamówienie.
W czwartek ma przyjechać nakład
tak na marginesie nie każdy kto na murach malował 'precz z komuną’ zwalczał komunę – wielokroć szło o zupełnie coś innego [także o sterowanie pretekstami do selektywnych represji]
Paris, a popatrzmy tak: czy aby nas jak to bydło nie przepędzają i nawet nie bardzo wiemy dokąd?
Teraz może iść do innowacyjnej montowni telewizorów słynnej marki obecnie chińskiej. Zachęcają głoszeniem iż praca nie wymaga żadnych kwalifikacji. Nadzorcom starcza matura, inżynierowie z Chin, centrum badawcze w Holandii.
No właśnie. Jest to pokazane w „Ziemi obiecanej”
Wielki przepęd bydła w 1573
Widzę, że Pani odwołuje się do jakiegoś opracowania. Czy mogę poprosić o namiary na nie? Będę wdzięczny… 😉
Czaban – to nazwisko popularne na Podkarpaciu zdaje mi się.
chyba zostałem zablokowany
chyba nie
sa rozproszone, a kwerenda po nich to zadanie dla zespołu [pasjoinatów na długie miesiące.
Np.
Taki fragmencik o Radomiu:
(na podstawie: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich w haśle : Radom (Tom IX , strona 405)
W 1394 r. pierwszego stycznia skarb królewski uzyskał od Marcina „domownika i łucznika żupy”
w Radomiu 40 grzywien [za: Aleksander Przezdziecki „Życie domowe Jadwigi i Jagiełły z regestrów skarbowych z lat 1388-1417”; skład główny w Ksiegarni Komissowej Z. Steblera naprzeciw banku Polskiego, Warszawa 1854; z czego wynika, iż pod koniec XIV wieku była w Radomiu żupa, czyli komora celna dla soli dostarczanej z Wieliczki, Bochni i być może
z Drohobycza dla ziemian na południowym Mazowszu. Cła na konto kasztelanii radomskiej pobierały również „przykomorki” działające w Zwoleniu, Sieciechowie, Kozienicach, Szydłowcu, jastrzębiu, Bzinie i Blizinie. Cło wynosiło od 2 do 4 groszy polskich od jucznych bydląt, po 1 groszu od koni oraz bydła, a od owcy po 3 denary.
(…)
Bywały wpływy znaczne, zwłaszcza od wołów, których pędzono tędy do 8.000 sztuk (dane lustracji za rok 1564)
Szkoły zawodowe polikwidowane, została najtańsza siła robocza…wracamy do punktu wyjścia.
http://www.historiasztuki.com.pl/index-kultura.php
trzeba zjechać na dół strony i jest to pod hasłem „spór o kapitalizm”
świetne, brawo
tak, obecna matura to przygotowanie jak przed szkołą zawodową, ale przyuczenia do zawodu [skończony zakres zaordynowanych umową o pracę czynności] eliminują konieczność dyskontowania szkolnictwa zawodowego, toz zawodówka/technikum mogłaby nadmiernie usamodzielniać – obecny nacisk na reaktywację szkolnictwa zawodowego to de facto wizja kursów przygotowawczych do pracy w sektorze który zamawia siłę roboczą, jaskrawym przykładem ponad 40 quasifabryk przy zakładach karnych – i to ewokuje nowy system naboru do takich 'zakładow pracy odosobnionej’
Jeżeli dobrze pamiętam to obierki z jabłek lekko się przyprażało dla lepszego koloru herbaty. Tak jak Ty reagujesz na ciasto z marchwi, tak moja mama reaguje na soczewicę, z tym iż jadła z niej zupę. A była jeszcze margaryna o konsystencji i smaku mydła. Zapomniałem, że przydział był na kartki.
Na temat cabana Czabanskiego Rowienski 24 lutego 2017 o 12:38
Z WIKI ” Typowymi atrybutami czabana była fujarka albo piszczałka.” Wszystko się zgadza, no może czabany teraz innym bydełkiem się zajmują.
Jest sporo w necie , a także na youtubie. Krzysztof Karoń.
Decyzje zapadają szybko. W maju na Zespole Szkół Elektronicznych (chyba specjaliści na czasie) wisiał duży transparent reklamujący drzwi otwarte szkoły. Po wakacjach widzę, że nie ma młodzieży i szkoła chyba jest pusta. Dorywam ciecia sprzątającego liście i pytam o szkołę i uczniów i czy czasem ktoś nie wykupił szkoły. Facet macha ręką i powtarza:
– Panie zlikwidowali, zlikwidowali szkołę, a ja pilnuję.
Minęło półtora roku, szkoła stoi, tablice i godło wiszą. Na coś czekają, tylko nie wiem na co.