sty 242022
 

Chyba już o tym było, ale temat ten jest istotny, a poza tym wypływa wprost z przemyśleń wczorajszych, będziemy go więc kontynuować.

Każdy już w Polsce chyba wie, że obecność agentury francuskiej manifestowała się dawnymi laty poprzez instytuty literackie i wydawnictwa, brytyjskiej poprzez sekty okultystyczne, a amerykańskiej przez sekty religijne. Stwierdzenie to ma dziś charakter anegdoty i nie ma sensu się do niego przywiązywać w wymiarach, w których miało ono kiedyś znaczenie pierwszorzędne. Ten podział od dawna jest nieważny, a na pewno w poważnej części nieważny. Aż się chce zapytać – a jak wobec tego manifestowała się i manifestuje obecność agenturalnych i propagandowych wpływów polskich za granicą? Nawet nie próbuję sobie tego wyobrazić. Skoro Francuzi odsłaniają w Dunkierce pamiątkową tablicę poświęconą Iwanowi Sirko, a nasi nie są w stanie zaakceptować nawet faktu, że ten Sirko zdobył Dunkierkę na Hiszpanach, dwa lata przed wojną z kozakami, to nie ma w ogóle o czym gadać.

Warto jednak podyskutować na ile wspomniane wyżej, anegdotyczne już sposoby uprawiania propagandy przydatne są dzisiaj. Można ten wątek rozwinąć w następujący sposób – skuteczna propaganda, to propaganda tania, nieprzeskalowana, interesująco zmontowana i mało pretensjonalna, a także osadzona w pewnej konwencji. Z chwilą kiedy pojawił się film, taniość i efektywność dawnej, literackiej propagandy francuskiej, którą obsługiwał na naszym terenie sam jeden Tadeusz Boy-Żeleński, została przejęta przez Brytyjczyków. Oni puszczają sobie cały czas Bonda i to im w zupełności wystarcza. Można oczywiście powiedzieć, że Rosjanie są jeszcze tańsi, bo oni robią bezkosztowe prowokacje medialne, którymi później podnieca się pół polskiego internetu. No, ale ta skuteczność wynika nie z ich zamysłów, ale ze zgłupienia nas samych. Nie liczy się więc jako jakość. Istotne jest to, by minimalnymi środkami osiągnąć jak najwięcej i połączyć – na co wskazałem wczoraj kategorie estetyczne, ogrzewające dusze i serca wysublimowanej lub zdemokratyzowanej publiczności z kategoriami politycznymi, zapewniającymi dominację na danym terenie.

Żeby to dokładnie zrozumieć, musielibyście przeczytać książkę takiego młodego Francuza, który w latach pięćdziesiątych wyprawił się do Indii autem przez Bliski Wschód. Podróż rozpoczął w Serbii, czyli w ówczesnej Jugosławii i był tam podejmowanych w mieszczańskich domach, gdzie to co uważamy za kulturę francuską, czyli wszystkie oszustwa i prowokacje III Republiki, było traktowane na równi z ikoną św. Mikołaja. Gdzieniegdzie ludzie przechowywali niczym relikwię wycięty z gazety artykuł podpisany przez Emila Zolę pod tytułem „Oskarżam” napisany przez Clemenceau w obronie Dreyfusa. Tak działa skuteczna, tania propaganda, w której kategorie estetyczne sprzęgnięte są z kategoriami politycznymi, przy zachowaniu dużej dyskrecji i świadomości celów długofalowych.

Wszystko to zostało unieważnione po II wojnie światowej, kiedy Amerykanie stworzyli cały rynek propagandy obsługiwany z jednego miejsca i nie pozwolili nikomu właściwie, nie licząc Louisa de Funes i Sophii Loren pokazywać się w seansach dla milionowych widowni. Dziś to wszystko się zmienia, albowiem mamy internet, który raczej będzie się rozwijał. I oby tak się stało. Z jakich wzorów więc mamy korzystać my, mali wydawcy niepopularnych książek, żeby osiągnąć sukces? Oczywiste jest, że z francuskich, albowiem technologia poszła naprzód tak daleko, iż książka stała się produktem, w zasadzie jedynym, nad którym autor, będący jednocześnie wydawcą, ma całkowitą kontrolę. Jeśli jest internet, nie musi się martwić o dystrybucję, ani o reklamę, którą może umieścić na YT. Nie ma obaw, że się te jego promocje znudzą, bo jeśli jest sprawny zawsze będzie miał coś nowego. Ponieważ nie reklamuje siebie, tylko produkt, zachowuje więc konieczną dyskrecję, która jest gwarancją sukcesu, a o długofalowych celach nawet nie wspomina, bo one nie powinny nikogo obchodzić.

Pokusa, by zwątpić w książkę, jako produkt archaiczny i mało znaczący jest oczywiście duża, ale ci, którzy jej ulegają, w pełni zasługują na miano debili. Pozbawiają się bowiem – wskazując, na przykład, na film, jako lepsze medium – kontroli nad produktem. Po pierwsze, nie będą mieli na ten film budżetu, muszą go dopiero zebrać. Jeśli to uczynią, na pewno zjawi się w ich pokoiku, jakiś dżin z butelką, który złoży im kilka propozycji nie do odrzucenia i wyciągnie przy tym z pugilaresu harmonię funtów szterlingów, czy choćby tylko euro. I oni na pewno ugną się przed tą pokusą. Kolejną sprawą jest produkcja filmu, której standardy znacznie się ostatnio obniżyły, a technologia umożliwia w zasadzie domową produkcję. To często nie wpływa na jakość, ale panuje dziś przekonanie, że od jakości ważniejsze są intencje twórców. To nie jest prawda, albowiem przyjmując to założenie pozbawiamy się tak koniecznej w dystrybucji dyskrecji. Poza tym jest jeszcze kwestia konkurencji. Wielu ludzi produkuje filmy i one są – pod względem merytorycznym – trudne do oceny. Można je za to oceniać, i to przychodzi łatwo, pod względem technicznym – albo coś jest ciekawie zaaranżowane z zastosowaniem dobrych pomysłów i nowoczesnych technologii, albo jest przegadaną ramotą. Większość twórców propagandowych filmów emitowanych w sieci, filmów nazywanych popularyzatorskimi, zrobiona jest przez autorów, którzy głęboko wierzą w swój urok osobisty i są przekonani, że poza muszką i białą koszulą nie im nie jest do sukcesu potrzebne. Najmniej zaś reżyser i aranżer. To oczywiście także prowadzi do katastrofy. Najgorzej jest oczywiście z dystrybucją. Pokazywanie filmu w sieci może być oczywiście satysfakcjonujące, ale zależy to już od ambicji twórcy. No i przeważnie nie jest – chodzi więc w kręceniu filmów autorskich o to, by zaistnieć w dystrybucji poza siecią. No, a to jest w naszych okolicznościach po prostu niemożliwe. Dystrybucja bowiem kinowa czy choćby tylko przez domy kultury, to w Polsce piekło.

Stąd naśladowanie celów i metod propagandowych brytyjskich, które są przecież tanie w porównaniu z amerykańskimi, a także tych ostatnich mija się z celem. Można za to pokusić się o tworzenie różnych – francusko-brytyjskich hybryd. Najgorsze co można zrobić moim zdaniem to uprawiać medialne prowokacje po taniości, wzorem Rosjan. To też jest demaskujące moim zdaniem, ale na razie ma jeszcze wielu zwolenników. Na dziś to tyle, bo zaraz przychodzi tu reżyser ze swoim asystentem i będziemy kręcić. Muszę się więc przygotować.

Przypominam o promocji

Niestety okazało się, że łatwo się nie wydobędę z pułapki, jaką było podpisanie umowy z pocztą na cały rok, przy zastrzeżeniu wolumenu sprzedaży. Tak, jak napisałem wczoraj fala dewastująca rynki, w tym rynek książki, dociera wszędzie z różnym opóźnieniem. Nas dotknęła w tym roku. Muszę więc ogłosić kolejną promocję, która potrwa do końca stycznia. Potem ceny wrócą do poprzedniego stanu. Obniżam też ceny niektórych książek z rynku. Bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy zrozumieli dokładnie na czym polega problem i składają po kilka zamówień na pojedyncze książki.

Oto lista tytułów z obniżonymi cenami:

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jedwabne-historia-prawdziwa/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kosciol-w-krzyzanowicach-fundacja-hugona-kollataja/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kredyt-i-wojna-tom-i-2/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/biznes-w-kraju-dziadow/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zle-czasy-pamietnik-stanislawa-karpinskiego-z-lat-1924-1943/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/stulecie-krakowskich-detektywow/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/feliks-mlynarski-biografia/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/czerwiec-polski/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperium-czyli-gdzie-pada-cien-na-ss-mantola/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/twoj-pierwszy-elementarz/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/kto-sie-boi-angielskiego-listonosza/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/stanislaw-poniatowski-kasztelan-krakowski-ojciec-stanislawa-augusta/

 

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-iii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-ii/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

  4 komentarze do “O rodzajach skutecznej propagandy”

  1. Dzień dobry. Cóż, nie wiem, nigdy nie nagrałem żadnego filmiku, oglądam też mało ostatnio, z wyjątkiem Pańskich oczywiście. Jako widz oglądający filmy i telewizję ponad już pół wieku mogę powiedzieć jedno; walka trwa. Ona teraz toczy się z wykorzystaniem technologii, a celem jest zdobycie widza masowego. W czasach kiedy nie ma cenzury, jest internet a kamery są tanie – każdy może próbować przebić się do widza. Kwestia – do ilu. Ja się posłużę przykładem własnym, rodzinnym. Otóż od dawna jest u nas w domu tak, że puszczamy sobie nawzajem filmy. To znaczy my – dzieciom, a one – nam. I muszę przyznać, że bardzo rzadko udaje mi się wybrać coś, co ich zainteresuje. I to nie z powodu treści. Nawet jak wykopię coś moim zdaniem super-atrakcyjnego, coś co ja oglądałem z wypiekami na twarzy lata temu – otrzymuję tylko komentarz; tata, ja w takiej rozdzielczości nie mogę oglądać. Mózg mnie boli…  Oni puszczają nam filmy bez treści, ale piękne plastycznie. Odkąd wynaleziono steam-punk – kryteria jakościowe poszybowały bardzo wysoko. A że rozumność publiczności z czasem spada – atrakcyjność wizualna zyskuje na znaczeniu. Do masowego widza dotrą więc ci jedynie, których na nią stać. I pozamiatane.

  2. Nie na temat ale chyba zainteresuje Gospodarza coś ciekawego o rynku usług leśnych.

    https://www.youtube.com/watch?v=dzENgQ9nD-M&t=622s

    Podobna sytuacja jest w budownictwie.

    Polski Ład potęguje te problemy do kwadratu.

  3. Co śpiewali ukraińscy „pseudobiali” w Hyde Parku w roku 1949:

    Piosenka zadebiutowała w filmie Cyrk z 1936 roku , w którym zagrali Ljubow Orłowa i Siergiej Stolyarov . Film opowiada historię Amerykanki , która ucieka przed rasizmem w Stanach Zjednoczonych po urodzeniu afroamerykańskiego dziecka. Przyjeżdża do ZSRR śpiewać w cyrku i wkrótce zakochuje się w reżyserze spektaklu Iwanie „Pietrowiczu” Martinowie. W miarę asymilacji w nowym otoczeniu jej miłość przeradza się w miłość nie tylko do Martinowa, ale do samej sowieckiej ojczyzny, ideałów, które ją udoskonaliły.oraz nowo odkryte wolności społeczeństwa sowieckiego. Melodia i refren piosenki pojawiają się w całym filmie, a obie części ostatniej zwrotki śpiewane są pod koniec, gdzie wszystkie postacie są widoczne w paradzie pierwszomajowej na Placu Czerwonym.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.