sie 232015
 

Dziś będzie takie wakacyjny misz masz. Zacznę od Gustawa Holoubka, który na innym nieco przykładzie niż silnik samochodowy zilustrował moją obecną sytuację. Opowiadał mianowicie Gustaw Holoubek taki żart ( a mówił przy tym swoim charakterystycznym głosem): to co braliśmy za orgazm, okazało się astmą. Ze mną było trochę inaczej. To co brałem za kontrolkę ładowania akumulatora, okazało się kontrolką płynu w chłodnicy. Dobrze się jednak stało, że sprawdziliśmy alternator, bo nie ładował, dobrze się stało, że zerwał się pasek alternatora, bo wymieniliśmy i pasek i napinacze. Dobrze się stało, że zainteresowaliśmy się akumulatorem, bo klema była poluzowana. Teraz chłodnica. Okazało się, że gdzieś jest minimalny wyciek. Leci po silniku, ale na ziemię nie kapie i poziom płynu utrzymuje się w zasadzie w normie. Gdyby było inaczej nigdzie bym nie dojechał, a byłem przecież na słowackiej granicy i wróciłem jadąc przez miasta i miasteczka, średnią prędkością 80 km/h. Podczas trzeciej wizyty w warsztacie, po napełnieniu zbiornika z płynem chłodniczym, co oczywiście nie powstrzymało kontrolki przed zapaleniem się, panowie zaczęli odpowietrzać chłodnicę i dolewać płynu. Pomogło, kontrolka się nie świeci. W przyszłym tygodniu stawiam go jednak jeszcze raz do warsztatu, żeby dokładnie zbadali gdzie jest ten wyciek i czy związany jest on tylko z zapowietrzeniem.
Teraz o socjalistach. Powolutku sobie studiuję ten polski socjalizm, ale także troszkę zagraniczny i głowa zaczyna mnie boleć. Taki na przykład Bolesław Limanowski, nestor polskiego socjalizmu, działacz nie tylko robotniczy, ale także niepodległościowy. Zwolennik formuły, że socjalizm można budować tylko w państwach narodowych, bo tylko równi z równymi mogą się dogadywać w sprawach wojny i pokoju, jakaż to jest inspirująca postać. Nikt na takiego Limanowskiego nie napadnie, bo dożył sędziwego wieku i traktowany był przez PPS jak mistrz Yoda przez rycerzy Jedi. Nawet wyglądał podobnie. Kiedy zaglądamy do jego biogramu i czytamy o tych wszystkich prześladowaniach, których doznał od wstrętnego cara, serce nam się kraje. Nie możemy się tylko nadziwić, jak w tych straszliwych okolicznościach zdobył wykształcenie i dlaczego z taką łatwością podróżował po świecie. Czytamy i czytamy, aż nagle dochodzimy do fragmentu biografii, który stawia nam włosy na głowie, wręcz paraliżuje całe ciało. Ja go przytoczę w całości, żeby nie było żadnych podejrzeń, iż coś zmyśliłem.

W tym czasie borykał się z kłopotami finansowymi. Odmówiono mu zgody na powrót do Galicji, jednak dzięki protekcji Adolfa Warszawskiego-Warskiego uzyskał pracę biuralisty w amerykańskim towarzystwie ubezpieczeniowym na życie „New York” w Paryżu. W tym czasie napisał i opublikował znane publikacje Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość, oraz Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej.

Musimy sobie ten fragment przetłumaczyć na język ludzki, bo przecież w takiej formie jak go zamieścili w wiki nie jest on w żaden sposób do pojęcia. Uwaga: twardy komunistyczny gangster, Adolf Warschauer, prześladowany przez wszystkie reżimowe policje Europy środkowej i wschodniej, załatwia swojemu koledze, teoretykowi socjalizmu robotę w amerykańskiej ubezpieczalni o nazwie „New York”. Firma ta ma siedzibę w Paryżu. UFFF. Tamten zaś, wypisując polisy, tworzy w międzyczasie dzieła życia – Stuletnia walka narodu polskiego o niepodległość oraz Historia tej no, demokracji….Każdy kto pracował kiedyś w ubezpieczalni wie jak mało czasu wolnego ma tam człowiek, o tym, by napisać coś poza tymi papierami, co się je w ramach godzin pracy wypełnia mowy nie ma. A tu proszę….Jeszcze dziwniej robi się kiedy przypomnimy sobie, że sam towarzysz Stalin kazał rozwałkować towarzysza Warschauera za różne nadużycia względem idei komunistycznej, za co tenże Warschauer został mianowany później patronem stoczni w Szczecinie.
Do czego zmierzam? Do tego, że relacje pomiędzy towarzyszami socjalistami, a towarzyszami komunistami miały w przededniu I wojny światowej inny charakter niż nam się to przedstawia. Innego więc również kolorytu nabierają deklaracje takie, jak ta najsłynniejsza: wysiadłem z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość. Być może tak było, ale czerwony tramwaj pojechał za człowiekiem składającym tę deklarację, ignorując zupełnie fakt, że nie było tam szyn, a prowadzący go motorniczy Warschauer, wychylał się co i rusz z okna i wołał – oddawaj, ch…u pieniądze, oddawaj złodzieju pieniądze….Oczywiście, towarzysze socjaliści ignorowali te wołania, mieli różne swoje protekcje, których w trakcie walki o lepsze jutro towarzysze komuniści nie zauważyli. No, ale one się wyczerpały po 20 latach, w czasie kiedy towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu nie mogło już inwestować w komunistów, bo tych jako niepotrzebnych pośredników rozwałkował towarzysz Stalin. Doinwestowało za to niejakiego Adolfa Schickelgrubera pseudonim Hitler, który lepiej rokował. Z nim zaś nasze rodzime socjały, co do niepodległości podróżowały tramwajem nijak dogadać się nie mogli. Głównie przez tę niepodległość, co to tramwaj czerwony do niej nie dojeżdżał.
I tak to się moi mili plecie, choć nie wszyscy chcą te proste fakty zauważyć.
Teraz rzeknę słów kilka o literaturze. Oto przeczytałem właśnie jedną z ostatnich powieści Floriana Czarnyszewicza zatytułowaną „Losy pasierbów”. Rzecz opowiada o losie polskiej rodziny w Argentynie. Jest to książka absolutnie wstrząsająca, w której dokładnie widać jak działa socjalizm. Oto Polak z rodziną przybywa do obcego kraju, gdzie wszystkie ważne zakłady pracy, czyli te stojące na końcu linii produkcyjnych kluczowych gałęzi argentyńskiej gospodarki należą do Brytyjczyków. Przed tymi zakładami, głównie rzeźniami i chłodniami przerabiającymi wołowinę kłębi się tłum ludzi z Europy wschodniej, wśród nich jest kilku takich jak nasz bohater, weteranów walk z bolszewikami. Reszta jednak, wśród której przeważa żywioł ruski, z północy i południa, to szczerzy komuniści. Szczerzy to znaczy tacy, którzy nigdy nie byli w ZSRR, a za największego wroga uważają Polaków i obszarników. To oni właśnie są rzeczywistymi stróżami robotniczej nędzy, to ich jaczejki i gangi pilnują, by brytyjski właściciel miał najtańszy towar na świecie, to oni trwając w obłędzie, którego nie rozumieją, uważając się za awangardę postępu i bojowników o lepsze jutro. Najśmieszniejsze jest to, że tam nie ma nawet żadnego pośrednika z ubezpieczalni. On jest niepotrzebny, bo warunki są tak upiorne, że komuniści pilnują sami siebie i strzegą niski płac jak oka w głowie nie dopuszczając do pracy nikogo poza sobie podobnymi. Cała zaś ich wywrotowa działalność ogranicza się do gadania przy wódce i składania wrogich deklaracji wobec Polaków i Kościoła, całkowicie wycofanego i niewidocznego w tej sodomie. To jest jedna z tych demaskacji, które nazywam czasem absolutnymi.
Na koniec trochę o naszych rodzimych, współczesnych socjalistach niepodległościowych. Takich wiecie, od tysiącletniej i barwnej historii Polski, od poszumu husarskich skrzydeł i innych poważnych spraw. Oto Krzysztof Wyszkowski ogłosił, że Jarosław Marek Rymkiewicz zdobył nagrodę Rejtana, za propagowanie idei niepodległej Polski i wskrzeszenie figury romantycznego wieszcza (nie wiem czy dobrze powtórzyłem, sami sobie przeczytacie). Oto link: http://www.polskastart.com/nagrodarejtana/item/250-nagroda-rejtana-2015-jaros%C5%82aw-marek-rymkiewicz

Wiadomość ta, jest moim zdaniem równie wstrząsająca jak poprzednia, o protekcji Warschauera dla Limanowskiego. Rymkiewicz dostanie nagrodę, ale jak my wszyscy, znaczy cały naród zrobimy ściepę. To jest lepsze niż amerykańskie towarzystwo ubezpieczeniowe New York z siedzibą w Paryżu, którego przedstawicielem handlowym był Adolf Warszawski-Warski. Mamy Fundację, która wymyśla nagrodę, ale nie ma na nią pieniędzy i musi zwrócić się z prośbą do narodu o kasę. Mam dla pana Wyszkowskiego złą wiadomość, pan Rymkiewicz, nie jest już wcale popularny, a jego projekcje większość ludzi uważa za chybione. Przykro mi. Sama zaś fundacja stawia się w pozycji wielce niewygodnej, w pozycji pośrednika, w załatwianiu różnych rzeczy. Jaki zaś jest los pośredników, kiedy w grę wchodzi pieniądz i robota polityczna, niech nas pouczy przykład towarzysza Warschauera. Na dziś to wszystko.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, do księgarni Tarabuk przy Browanej 6 i przypominam, że 4 września w Piastowie, w tamtejszym domu kultury, odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 17.00. Zostawiam Wam jeszcze nagranie z Zielonej Góry i z Bielska Białej.

  25 komentarzy do “O silniku i socjalistach”

  1. Sponsorzy na psy schodzą. Od Etrusków powinni się uczyć. Ale ich kabały nie znają 😉

  2. Warszauer – Wyszkówauer.
    …a najlepsze bylo to, jak kolega wolno-zwiazkowiec Wyszkowauer (we wspominkowej rozmowie z Braunem) nabijal sie intelektualnie, zamist dac wtedy kopa w doope, z kolegi wolno-zwiazkowca Bolka-Kohna z powodu pomyslu rzucania wiazek granatow na dachy komend milicji.

  3. Bezlitosny tekst. Patriotyczny socjalizm ze spuszczonymi gaciami made by Coryllus. O ile Warschauer byl podpiety pod budzet, to Wyszkowski jest nedza. Smierdzi to bieda, a wiadomo, ze jak ktos biedny to musi byc glupi.

  4. Co to za diabeł ta „romantyczna figura wieszcza narodowego”?

  5. Myślę, że chodzi o pośredników w handlu angielską wełną.

  6. Na stacjach benzynowych są proszki uszczelniające małe wycieki w chłodnicy, użyłem kiedyś i pomogło.

  7. z romantyczną figurą wieszcza narodowego w tle – Holoubek w biograficznym filmie o sobie opowiada jak był zafascynowany Ludwikiem Solskim, zresztą Holoubek jako młody aktor pomagał L. Solskiemu pokonywać pewne odległości (dojście do teatru i z powrotem) bo L. Solski był już kruchą fizycznie postacią. I tak sobie myślał Holoubek że kiedy wieszcz Adam Mickiewicz umierał to Solski miał prawie rok życia, że wszystko się w życiorysach zazębia i że jakby tak się cofnąć co 100 lat (nawiązanie do wieku Solskiego) to „9 Solskich i jesteśmy u Mieszka”.

    A dzisiejszy temat ma dobre zakończenia: auto naprawione, lansowanie czerwonego trendu zakończone, choć szkoda tych ofiar ludzkich jaki pochłonął „czerwony terror” , fundacje bez budżetu są nieważne, a w Ameryce płd koncerty księdza Nawrota są znane na całym świecie.

  8. Z wyjątkiem Polski, to tu znane są koncerty Maryli R.

  9. Tak, tylko w Polsce polski ksiądz Nawrot, pracujący w Paragwaju, wysłany tam przez polskiego papieża Jana Pawła II – jest „bliżej nieznany”.
    Ta niewłaściwa sytuacja jest do naprawienia.

  10. W sklepach motoryzacyjnych jest wiekszy wybor i ceny sa atrakcyjniejsze.
    Kupowanie na stacji paliw czegos innego niz paliwo jest niepowazne i wspiera monopole lub pomniejsze mafie.

  11. czytam na PCh24 że uchodźcy sforsowali granicę grecko – macedońską… i prą na Węgry ….to jestaktualny sposób na kraje niepokorne , jak się zdaje ..

    Czytałam niedawno na dakowski.pl taki artykuł przetłumaczony ze szwedzkiego …. jakaś tamtejsza dziennikarka podniosła sprawę zatopienia Szwecji przez imigrantów …podawała ona , ze dawniej stref wykluczenia było w kraju kilka …. potem to przekroczyło setkę….a teraz od długiego czasu już się o tym nie mówi . Rząd nie panuje nad sytuacją..Ona to wiąze z czasem po zabójstwie Palmego ….

    Nie przytoczę całego artykułu i nie umiem podać linka …. może to tam jest gdzieś w archiwum .

    Przeciez ten szturm na tunel pod kanałem la manche …..to wszystko nienaturalne ….Mistrz Pługa wypatrzył kiedyś , ze na zdjęciach ci szturmjący wcale nie byli ubrani jak typowi uchodźcy ….Markowe , nowe koszulki … nie szmatex ….itp …

    Socjalizm jako metoda władania społeczeństwem się zużył … Metody stalinowskie , czy nazistowskie w prostej formiev tez już passe … no więc uchodźcy i terroryzm ….

  12. w tytule artykułu o Szwecji było określenie – absurdystan …

  13. Obejrzałem ostatnio konferencje prasową z 1990 r. Wałęsa-Tymiński. Jest tam Krzysztof Wyszkowski (od 45 minuty). Wpisał się on tam w chór dziennikarzy, których zadaniem było zdyskredytowanie Tymińskiego. Metody dyskredytowania się nie zmieniły. Świetnie się to ogląda – polecam 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=uugEHwkqqxs

  14. Tymińskiego nie trzeba było dyskredytować. On sie sam dyskredytował.

  15. Polakom się nie argumentuje – Polakom stwarza się atmosferę.

    Hans Frank

  16. Wręcz przeciwnie. Cały kwiat dziennikarstwa III RP (m.in. Olejnik, Miecugow, Paradowska, Łętowski, Czabański) oraz np. Czesław Bielecki i Wyszkowski i inni dwoili się i troili, żeby go ośmieszyć. Olejnik zarzucała mu że jest rozwodnikiem. Dzisiaj już bardziej jest postępowa. Miecugow zadał jakieś pytanie, po czym po odpowiedzi wstał i oświadczył „jak może być ktoś prezydentem jeśli nie rozumie pytań?”. Zanim jednak zadał pytanie powiedział: „Nie chcę pana krytykować – próbuję pana zrozumieć”. 🙂 W dodatku dziennikarze zagraniczni dziwnym trafem wyraźnie sympatyzowali z Wałęsą. Pan Margerite (czy jakoś tak) drwił, że żona Tymińskiego nie mówi po polsku. Kiedy Tymiński mówił z sali co rusz ktoś rzucał drwiną i cała sala w śmiech! A jak Wałęsa rzucał jakiś drętwy dowcip, to obiektywni dziennikarze boki zrywali.
    Tymiński jednak dzielnie to znosił. Był naturalny i uśmiechał się niejednokrotnie szczerze. Kandydaci antysystemowi mogliby się uczyć. Ale najważniejsze jest to, że Tymiński wiedział co jest grane, że cała ten plan Balcerowicza był po to, żeby rozwalić polską gospodarkę.

  17. …bo my som narod artystow!
    My, Polacy, zyjemy nastrojami!
    Nawet jak przychodzi nam rozwalac r-nia rozniczkowe.

  18. A czy Pan odrzuciłby nagrodę za swoją twórczość, kiedy ktoś obcy mentalnie chciałby przyznać nagrodę w dutkach /100 tys. zł/ Panu? Tak jak zrobił to Pan Rymkiewicz.

  19. Immanuel Kant natomiast pisał:

    „Polska jest to szczególny kraj. Posiada on poniekąd tylko jeden rzeczywisty stan, a mianowicie szlachtę. Tylko oni tworzą państwo. (…) Polaków opisuje się jako lekkomyślnych, niestałych ludzi, niezdolnych do stanowczych rozstrzygnięć. Czynią długi, nie myśląc o zapłacie. Nie dzieje się to jednak z zasady, lecz dlatego, że są złymi gospodarzami. Dostrzega się u nich brak porządku, wielkie dobra, lecz wiele długów. Są bogaci, ale brakuje im bez mała wszystkiego, już to butów, już to szkieł itd. Podnoszą krzyk o wolność, ale chcą jej dla siebie, nie dla państwa. Ponieważ nie ma tam żadnego stanu średniego, to i niewiele mają kultury, zarówno w aspekcie sztuki, jak i nauk, albowiem zazwyczaj kultura wywodzi się ze stanu średniego. Nie jest łatwo znaleźć wśród Polaków kogoś, kto by się szczególnie zasłużył w jakiejś nauce. Wprawdzie zalicza się tu niektórych, ale niesłusznie. Brak im zupełnie serca do korzyści wspólnoty, jakie mają Anglicy (public spirit), bo każdy uważa się za jakiegoś suwerena”.

  20. Mógliby jeszcze dodać, że Polacy (niektórzy) uwielbiają oglądać się w zagranicznych zwierciadłach. 😀

  21. „Wydaje mi się, że największymi polonofobami są sami Polacy. Pełni kompleksów, zarazem żądni sukcesów, rzadko szanują się nawzajem. Wbrew ogólnemu przekonaniu raczej wstydzą się swojego kraju niż go kochają. Oczywiście w żadnym kraju nie brak sceptyków i krytyków, szczególnie w kręgach akademickich czy artystycznych. W Polsce jednak ten sceptycyzm i niewiara obejmuje także klasy, które gdzie indziej są nośnikiem spontanicznego patriotyzmu”
    Zdzisław Krasnodębski Drzemka rozsądnych

    Coryllus bardzo celnie stwierdził na jakimś spotkaniu, że Polakom trzeba odbudować poczucie własnej wartości. Jak ktoś nas krytykuje to znaczy, że się nas boi. A jak chwali to znaczy, że coś kombinuje.

  22. Mi się spodobały dwa cytaty z Rymkiewicza:

    „Życie polskie toczy się w małych miasteczkach, na przedmieściach, na wsi. To życie jest tam, gdzie ludzie żyją po swojemu, po polsku, to znaczy – jak chcą. W taki sposób, o którym prawie nic nie wiadomo – ponieważ to jest nieopisane. A jest to nieopisane, bowiem nie da się tego opisać i zrozumieć z perspektywy życia wielkomiejskiego, międzynarodowego, europejskiego.”

    „Jeśli się spojrzy z takiego miejsca, które ja zajmuję – miejsca człowieka, który mieszka w małym miasteczku – to widać, że w polskim życiu dzieje się wiele pięknych rzeczy. Polacy kochają się i pracują, rodzą się im dzieci. Mieszkają w swoich własnych domach ze swoimi własnymi zwierzętami i darzą się wzajemną miłością. Koty i psy śpią u ich stóp. Potem wszyscy umierają – to także jest dobre. Te fundamentalne sprawy ziemskiego istnienia mają tu swój szczególny rytm i swoją niepowtarzalną melodię, znaną tylko tutaj – to jest rytm i melodia naszego istnienia, krok polskiego tańca. Krok trzynastozgłoskowca – jak w Panu Tadeuszu. To jest życie rdzennie i pierwotnie polskie, które świadczy o wielkiej sile polskiej tradycji i polskiego obyczaju. Ja tu nie tworzę jakiejś utopii. Jest też wiele złości, nienawiści, złodziejstwa, tupania na siebie – ale tak ma być. Jak to w polskim tańcu, gdzie się przytupuje”.

    Coś podobnego powiedział kiedyś Grzegorz Braun o disco polo.

  23. Znać zdanie innych, a zwłaszcza wrogów, jest koniecznością.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.