cze 302022
 

Zapomniałem dodać wczoraj, że na imprezie w Torzymiu, gdzie spotkali się ludzie naprawdę wolni, czyli tacy, którzy gotowi są kupować czereśnie na sztuki i płacić za nie po złotówce, był także Wojciech Cejrowski. Jak na prawego katolika, który zawsze chodzi z różańcem, to jest jednak coś niezwykłego – pojawić się na imprezie szurów wierzących w UFO. Jakby tego było mało, zjawił się tam także Witold Gadowski, który dla wielu jest ultima instancia, jeśli chodzi o politykę i różne poboczne, ale istotne kwestie. Obaj panowie zrobili sobie zdjęcie z Iwanem Komarenko, który też się tam zjawił, by śpiewać i opowiadać różne rzewne historie z czasów kiedy mieszkał w Rosji.

Jak już to zostało ponad wszelką wątpliwość ustalone, żadne demaskacje nie wpływają na ocenę postaw takich bohaterów. Mogą oni robić wszystko, co chcą, a publiczność im to wybaczy. Mają bowiem coś absolutnie koniecznego, by przetrwać – gwarancje. Wszyscy ci ludzie wywodzą się z kręgów bliskich władzy, a w najgorszym wypadku bliskich mediom. I każdy wierzący im gamoń, przeczuwa, że kto, jak kto, ale taki Cejrowski będzie pływał niczym zepchnięty z pokładu kontener po oceanie. Będzie też można bezpiecznie się na niego powoływać. To samo z Gadowskim i Sumlińskim. Wszyscy oni zapewniają czytelnikom i widzom konsumpcję tych samych emocji, które są zrozumiałe i akceptowalne. Ilość bredni, które ludzie ci wyprodukują i wyemitują nie będzie miała żadnego znaczenia. Bo w końcu pokazywano ich w telewizji, która dla wielu ciągle jest instancją ostateczną. Przekaz wymienionych panów utrwala się jeszcze z jednego powodu, mają oni dziwną moc nadawania znaczenia i podkreślania wagi oraz doniosłości chamstwa i nienawiści. W sytuacji wojennej, Cejrowski z Gadowskim zajmują się wyłącznie wskazywaniem ile zła wyrządzili Polakom Ukraińcy i na nic przypominanie im o miłości bliźniego i ewangelicznej dobroci. W końcu nie po to człowiek się popisuje różańcem nawiniętym na pięść, żeby zawracać sobie dupę jakąś tam ewangeliczną dobrocią. Ten numer zresztą przećwiczył już wcześniej poseł Braun, któremu wszystko uchodzi na sucho. Dzieje się tak, albowiem wszyscy ci panowie orientują swój przekaz na tchórzostwo i nienawiść, którą każdy nieudacznik nosi głęboko w sercu. Jest jednak jeszcze coś, co ułatwia im przeżycie. I nie chodzi mi bynajmniej o to, że Gadowski ma przymus naśladowania bohaterów kina noir.

W Polszcze naszej mamy głęboką bardzo tradycję trywializowania narracji. W zasadzie żadna niestrywializowana gawęda się nie liczy. Każda historia musi zostać utytłana w ogranych schematach, unieważniona przez nie, żeby zacząć normalnie funkcjonować. To się zaczyna już w podręcznikach szkolnych, które mają za zadanie zapoznać dzieci z historią i literaturą. Ich funkcja zaś, ukryta rzecz jasna, polega na tym, by pozbawić młodych ludzi frajdy płynącej z obcowania ze słowem i treścią. Kolejnym etapem są wycieczki szkolne i w ogóle turystyka. Jeśli kogoś interesuje coś poza leżeniem na plaży bądź samotnym spacerem po górach, ten skazany jest na obłąkane narracje przewodników grup turystycznych, którzy starają się zainteresować zwiedzających jakimiś historiami. Wszystkie one są tak autentyczne i tak podane jak wiara katolicka Cejrowskiego. Nie lepiej jest na studiach humanistycznych, gdzie idiotyzmy mają status dogmatów i nie dyskutuje się z nimi oficjalnie. No może gdzieś w kuluarach, półgębkiem. Potem to wszystko przenosi się do rodzin, w których całkowicie oczadziali rodzice próbują opowiadać dzieciom coś ciekawego, żeby odciągnąć te dzieci od pokus i zła. To się prawie nigdy nie udaje. Nie można bowiem wzbudzić niczyjej ciekawości, poprzez trywialne narracje.

Każdy intuicyjnie wyczuwa, że coś z tym przekazem jest nie tak i tu dochodzimy do sedna. Żeby nadać mu trochę szwungu i temperatury trzeba go zaprawić polityką. Najlepiej polityką opartą o resentyment. Wtedy dopiero młodym i starym odkrywcom otwierają się oczy – aha, mówią, to dlatego tyle czasu musieliśmy słuchać tego ściemniania, albowiem nie chcieliście nam powiedzieć, że za wszystkim stoją Żydzi (Ukraińcy, reptilianie, PiS, rezerwa federalna – niepotrzebne skreślić). I zwróćcie uwagę, że innej pointy w takiej sytuacji być nie może. Trywialna narracja bowiem wyklucza wszystkie opcje, które nie odnoszą się do osobistych emocji albo najgrubiej krojonych schematów propagandy. A przekaz, o którym piszę, kierowany jest wyłącznie do emocji osobistych. Żeby tam trafił, wprost do serca jakiegoś biedaka, nie rozumiejącego absolutnie niczego, nośnik, czyli w tym wypadku każdy z naszych bohaterów, musi być osobistością niezwykłą i przez swoją niezwykłość wiarygodną. I w ten właśnie sposób narracja pozbawiona jest elementów atrakcyjnych, a ubrany w nie zostaje facet, który ma kłamać na czyjeś polecenie. Nigdy nie zapomnę, jak Cejrowski opowiadał, że pisze swoje książki po hiszpańsku, a potem tłumaczy je na polski. Tak jest mu po prostu wygodniej, albowiem mieszka w Ameryce Południowej i posługuje się na co dzień miejscowym narzeczem. Wielu ludzi mu wierzy, dokładnie tak samo, jak wielu ludzi wierzy Neli, małej podróżniczce, która opowiada ciągle te same historie o zwierzętach z egzotycznych krajów. Nigdy nie zapomnę, jak w wydrukowanej fontem 16 książce Cejrowskiego przeczytałem, że pisał on ja trzy lata. Ludzie w to wierzą całym sercem, podobnie jak wierzą, że Gadowski jeździ na Bliski Wschód i tam naraża swoje życie, żebym im, małym zahukanym nienawistnikom przekazać kawałek prawdy o świecie.

Jak wiecie bardzo lubię używać słowa „tradycja”, często go nadużywam nawet, dobrze jednak jest przyjrzeć się skąd bierze się tradycja takich gawęd. To jest dość łatwe do odkrycia. Jak pamiętamy komuna, także ta, w latach pięćdziesiątych, zamykając przed ludźmi możliwość podróżowania, jednocześnie wypuszczała na rynek różne ciekawe pisma, przybliżające każdemu wiedzę o świecie. Był, zdaje się, taki tygodnik „Dookoła świata”. Potem zmieniło się to w programy telewizyjne, różne „Kluby sześciu kontynentów” aż w końcu wyewoluowało w Halika. Potem był już tylko zjazd w dół, aż do tego, co mamy dzisiaj, czyli Cejrowskiego opowiadającego o hodowli świnek morskich i Gadowskiego udającego, ze schodzi na dno piekła, żeby pokazać nam jak tam jest.

Ponieważ jednak nie ma już policji politycznej, twardej cenzury, jest internet i wokół rozkwitają przeróżne konkurencyjne narracje, które nie mają jednak aż takich forów, jak omawiane, albowiem wyrastają z innego niż nawieziony czerwoną zarazą grunt, coś się w postrzeganiu tych gawęd zmienia. To znaczy nie da się utrzymać za ich pomocą dużej popularności, nawet jeśli Cejrowski wskaże, że rząd, chce doprowadzić do upadku Polski wiążąc ją sojuszem z USA. Trzeba coś zmienić. I tu na scenę wchodzą Reptilianie, oni także wyrastają z pewnej tradycji. Z tradycji, której polityczne konteksty rozpoznajemy słabiej, ale coś tam przeczuwamy, z tradycji, którą w PRL kultywował Arnold Mostowicz, autor książki „My z kosmosu”. Ciekawe co będzie jeśli okaże się, że i to nie zadziała? Głębiej jest już tylko twarda pornografia, a za nią ucieczka, gdzieś, gdzie nie sięgają macki opresyjnego, nienawidzącego prawdziwej wolności, polskiego rządu.

  10 komentarzy do “O ślepocie i narracjach trywialnych”

  1. Sa wolni jak te krowy z Cybinki biegajace samopas.

  2. Dzień dobry. Istotnie, z tą trywializacją to ma Pan dużo racji. Ale to chyba zjawisko szersze, mam na myśli rodzaj uproszczenia, podobno koniecznego żeby jakakolwiek bardziej złożona myśl została zrozumiana przez trochę więcej niż garstkę ludzi. Z tym uproszczeniem to jest tak jak ze wszystkim – czasem potrafi ono zabić pierwotny sens. A czasem może pomóc. Ja tam lubię dzielić włos na czworo – „bo mogę” 😉 – ale też i czasem z tego rezygnuję w imię szybkości i skuteczności komunikacji. Dawno temu niejaki Jacek Fedorowicz popisywał się takim bonmotem, że potrafi w przysłowiowych szachowych trzech ruchach wykazać związek każdej codziennej patologii z socjalizmem, który rzekomo wtedy zwalczał, a sporo ludzi mu wierzyło. To rodzaj socjotechniki, ale traktując to jako rodzaj techniki pracy można próbować wykorzystać to do swoich celów. I na przykład wykazać związek dowolnego cejrowskiego z Henrykiem IV Salickim. W trzech ruchach…

  3. To akurat proste, ale Fedorowicz nie potrafił wykazać swojego związku z socjalizmem, który ujawniał się już po pierwszym ruchu

  4. A tymczasem taki Glazayev mówi otwarcie, że to nie żadna Ukraina itp tylko wojna światowa. (licząc od Wojny o Sukcesję Hiszpańską to chyba V wojna śwatowa).

    https://translated.turbopages.org/proxy_u/ru-en.en.438a1a50-62bd35a5-47cf3344-74722d776562/https/russtrat.ru/analytics/16-iyunya-2022-0010-10743

  5. Niesamowite, co za odkrywca! I co zrobimy? Może go skontaktować z Bartosiakiem?

  6. Po prostu ktoś zauważył potencjał (raczej ilościowy) w grupie zgromadzonej kiedyś wokół NTV Janusza Zagórskiego. I teraz są dyskretne podchody, żeby tych ludzi jakoś zagospodarować.

  7. może to jeszcze nie ślepota co wyrabiają ci z nazwiska wymienieni w tekście, ale raczej zaćma łatwa do usunięcia

    i którą to zaćmę należy usunąć

  8. Pyta Pan co oznacza zalinkowany wcześniej materiał dla nas, Polaków?

    Oznacza to, że gdy opadnie kurz to pomoc Polski dla Ukrainy będzie miała znaczenia. Nie wcześniej. A wtedy nikt nie będzie o tym pamiętał.

    Aktualnie najważniejszym tematem jest uniknięcie działań wojennych na terytorium Polski. A to nas czeka pod światłym przewodnictwem aktualnej klasy rzędzącej za wyjątkiem 2 posłów, pana Brauna i Pana Mikke.

    Za recyclingu już możemy sobie pooglądać plakat, którzy postawili nam nasi Anglosascy sojusznicy:

    https://artsandculture.google.com/asset/poland-first-to-fight/UwGTDjUFS3t5hw

  9. zapewne masz rację, zapewne w dużej mierze masz rację, zwłaszcza że doświadczenia z sąsiadami i angielczykami , mamy nietęgie, ale jeśli powiedzieć, że czynione przez nas dobro składamy  – Panu Bogu na chwałę – to o nic się nie martwmy.

    Istotne jest uniknięcie działań wojennych i w tym przypadku pomocne są  jednak nie te nazwiska co wymieniłeś.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.