kw. 062019
 

Jak zapewne wiecie, wszyscy w zasadzie są już teraz „nasi”, z wyjątkiem nas tutaj rzecz jasna, my bowiem staniemy się niebawem, w miarę jak władza PiS będzie się wzmacniać, najłatwiejszym i najbardziej wyrazistym wrogiem ideologicznym. Nie dość tego. Nasi stają się powoli ichni, ale to nie zmienia wcale ich sytuacji, bo dalej pozostają nasi. I to jest coś, czego pozornie pojąć nie można, choć jest to dość proste do wyjaśnienia. W czwartek z rana wysłałem do Józefa Orła sms treści następującej – czy wiesz, że Warzecha pisze dla „Polityki”?. Nie uwierzył. Zasugerowałem, żeby kupił sobie ostatni numer i zajrzał na stronę 21. Nie kupił, ale uwierzył mi na słowo. Napisał, że to równia pochyła. Ja nie wiem czy taka znów pochyła, bo chyba należy to rozpatrywać w kategorii awansu. Ktoś powiedział, że w „Polityce” płacą 4 tysiące za tekst. To jest solidna stawka i ja chętnie bym takie honorarium zainkasował. No, ale na razie zaproponowali pisanie znanemu pilotowi boeinga, a nie mi. Czy to oznacza, że Warzecha zostanie teraz poddany towarzyskiemu ostracyzmowi i wszyscy nieprzejednani przestaną podawać mu rękę? Oczywiście, że nie. Będzie dokładnie na odwrót, wszyscy będą mu gratulować i zastanawiać się co też takiego on zrobił, że mógł opublikować tekst w „Polityce”, bo do tej pory takie dziwne ruchy mógł wykonywać tylko Ziemkiewicz. Ja nie wiem co, bo nie zamierzam tracić czasu na czytanie tekstu Warzechy, ale wy możecie sobie go przeczytać, może coś pouczającego z tego faktu wyniknie. Z pobieżnej lektury leadu zorientowałem się, że Warzecha pisze coś o niestosowności emocji w polityce. Nie jest to istotne, albowiem najistotniejszy jest zrównoważony podział budżetów. Sądzę nawet, że wielu ludzi uzna publikację Warzechy za sukces. A niech tam…Mnie interesuje coś innego. Oto wczoraj pan Waldemar, który odwiedził mnie na targach wyrzekł takie oto słowa – wie pan co jest w tym najsmutniejsze? Pokręciłem głową. – To – on na to – że tu wszyscy walczą za wiarę. I rzeczywiście, kiedy rozejrzałem się wokół to właśnie wydało mi się najsmutniejsze. Podobnie jest z naszymi i nie naszymi. Oni wszyscy walczą o lepszą Polskę. Mogliby przestać to robić i wtedy wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, ale nie przestaną, bo Polska jest jedynym uzasadnieniem ich istnienia i w tym zawiera się właśnie największy dramat Polaków – że Polska jest jedynym uzasadnieniem bytowym dla rzesz nieudaczników. Podobnemu procesowi poddawany jest teraz Kościół. Wczoraj rano odwiedził mnie pewien Pan i rozmowa zeszła się na te różne zakony współczesne, a także to dlaczego Kościół nie inwestuje w media. Zasugerowałem odpowiedź taką – nie inwestuje, bo to nie jest jego rola. Kościół zajmuje się wskazywaniem charyzmatyków, a sam jest strukturą, która ma wyłącznie cholerne kłopoty i wygląda na instytucję w krańcowej fazie ostrego kryzysu. I to jest stan chroniczny. Pan zgodził się chyba ze mną, ale pewien nie jestem. W związku z taką konstatacją Kościół musi wskazywać i powoływać organizację, które muszą mieć z kolei zdolność kreowania niezależnych budżetów. I o to chyba, mam wrażenie, idzie ziemska walka z Kościołem. Czy hierarchię stać jeszcze na to, by wskazała organizację potrafiącą wykreować budżet? Nie będę tego rozsądzał, pozostawiam Wam odpowiedź. Wiem na pewno, że Polska nie potrafi kreować budżetu, potrafi jedynie i to bardzo nieudolnie ściągać podatki. Ludzie deklarujący chęć służenia Polsce, ludzie „chorzy na Polskę” i tacy, co ją tylko lubią, nie mogą żyć bez niej, albowiem ona im płaci. To co widzimy jako polityczną walkę jest więc jedynie kłótnią o budżety, która cichnie natychmiast, kiedy jakaś partia zostaje bezapelacyjnym zwycięzcą. Ci, którzy się załapali otwierają szampana, a ci, którzy są na aucie szukają zdrajców Polski. Podstawa tych rozważań i sporów jest stała i niezmienna – budżet. Przewaga Kościoła nad Polską i przewaga Kościoła nad wszystkim zaznaczała się w tym właśnie między innymi, że organizacje kościelne mogły kreować budżety i nie były przez centralę okradane. Z Polską jest trochę inaczej, nie ma raczej mowy o tym, by ktoś występujący w jej imieniu wykreował budżet i został potem ciepło przywitany przez władzę. To jest mrzonka. Liczą się bowiem tylko ci, którzy gotowi są do poświęceń w ramach godzin pracy i do kreacji w ramach propagandowego briefu. I tak od ściany do ściany. I tylko ktoś tak nieskończenie naiwny i prostoduszny jak ja, może jeszcze wyrazić zdziwienie faktem, że Warzecha jest publicystą „Polityki”. To nie jest nic nadzwyczajnego. Wkrótce dołączą do niego inni.

Na dziś to tyle, lecę na targi. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  7 komentarzy do “O spektakularnych transferach”

  1. Polityka pozyskuje tzw. prawicowych publicystów w nadziei odzyskania budżetów reklamowych od spółek skarbu państwa. Świetny ruch. Przecież spółki nie mogą karmić tylko naszych. Trzeba było coś zrobić

  2. Pan Ł. Warzecha nie jest publicystą Polityki. Artykuł zamieszczony w ostatnim numerze jest tekstem  gościnnym, pisanym na zamówienie w ramach szerokiej dyskusji o polskiej scenie politycznej. Swoje opinie prezentują tu dziennikarze z różnych stron ideowych. Tak więc Panie Coryllusie pudło.

  3. Wildstein pisał u Wolka w gazecie, ale prawicowe media to ukrywają. Tak samo dużo pismakow po prawej pisze dla wyborczej. W radiu pracują z pismakami z wyborczej TVN i polityki. Witold Gadowski pracował w TVN.

  4. co się dziwisz jak wydawca prawicowego „od rzeczy” kierowanego przez gościa bez matury (wybranowski) siedzi w areszcie za malwersacje to trzeba się ratować.

  5. Między redakcjami są wrogami, poza pracą kolegami.

  6. Magiczny transfer czyli Przenikanie materyi – z morałem

    Zatrzymałem dziś samochód na parkingu naprzeciw smażalni pączków i z nudów przypatrywałem się samochodowi stojącemu pod drucianą siatką, przy krawężniku po przeciwnej stronie wąskiej ulicy (foto 1). Ze smażalni wyszła kobieta z pudełkami i ruszyła wprost do samochodu. Pomyślałem, że pewnie chce podać pudełka przez te duże oczka w siatce, ale ze zdziwieniem zobaczyłem, że ona otwiera drzwi wsiada.

    Nastroiłem ponownie ostrość mego wzroku (foto 2). To ja byłem za siatką a nie ona.

  7. Dokladnie…

    … i reka reke myje dalej…  a przed tym  ZAPRZANCEM  Warzecha juz  TYLKO  „kariera” na Onet’cie czeka… chociaz tam tez juz „pracuja  prawicowi”  publicysci i dyplomaci  !!!… jak chocby  Witold Jurasz…

    … ten knur,  ex-POpapraniec   Saryusz-Wolski tez od dawna jest juz  „nasz”… a nam pozostaje tylko  ZAGLOSOWAC  na te  TARGOWICE  publicystyczno-polityczna  !!!

     

    NIEDOCZEKANIE  !!!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.