Myślę, że wszystkie nasze problemy polegają na tym, że nie potrafimy sprostać wyzwaniu, które stawia przed nami globalizacja. Istota tego wyzwania, które musimy przyjąć ujęta została w tytule.
Nie będę tu definiował patologii, albowiem wielu z nas, a być może wszyscy, intuicyjnie wyczuwa co to takiego. Jeśli rzecz pogłębimy, problem streści się w innej nieco formule – jak komunikować się bez użycia formuł patologicznych? To jest w zasadzie niemożliwe, albowiem liczne przykłady wskazują na to iż słowa i zachowania patologiczne zamieniają się z czasem w normę. Tracą swoje pierwotne sensy i konteksty i nikomu nie przeszkadzają. No, ale nasz problem dotyczy nie tylko słów, choć komunikacja poprzez patologię jest w mojej ocenie kwestią najważniejszą. A rzecz dotyczy nie tylko słów. No, ale one są najważniejsze.
Zdarza się często, że wyraz nie mający znaczenia wulgarnego staje się taki, jeśli zaczynają go używać ludzie nie rozumiejący skąd on się w ogóle wziął i jaki ma źródłosłów i nie świadomi jego metaforycznego znaczenia. Tak było, sądzę, z najpopularniejszym, polskim brzydkim wyrazem na literę k. Tak jest dziś – tylko w drugą stronę – z najpopularniejszym młodzieżowym słowem oznaczającym zachwyt, czyli wyrazem „zajebiście”. Nie powinno się go używać, ale od mniej więcej trzech dekad kolejne roczniki przyjmują to słowo, jako swój manifest i używają w zapamiętaniu.
Komunikacja jednak to nie tylko słowa, ale także zachowania, styl i teatralizacje. Najczęściej używaną, patologiczną formułą z jaką mamy do czynienia, jest profanacja. Nie wiem czy wszyscy to widzą, ale osoby pragnące zwrócić na siebie uwagę już nie ściągają gaci, bo to się zrobiło nudne i nie niesie ze sobą żadnych treści, a o kompromitację łatwo, ale szukają jakiegoś miejsca, które miałoby charakter sakralny lub parasakralny i usiłują je sprofanować. I mowy nie ma, żeby skłonić takich ludzi do opamiętania, albowiem powszechne jest przekonanie, że tylko poprzez demonstracyjną profanację można trafić do serc i umysłów ludu. To jest oczywiście prawda, ale jest to także równia pochyła. Bo są na tym świecie organizacje, które nie uprawiają tego rodzaju hucpy, a posiadają wpływy, porozumiewają się i konsumują owoce porozumień, a czynią to dyskretnie, w ciszy i spokoju. To z kolei każe nam przypuszczać, że demonstracyjne profanacje mają charakter politycznych deklaracji dotyczących poddaństwa. Każdy kto dokonuje takiej profanacji wskazuje, do jakichś rzeczy jest zdolny, jeśli zostanie odpowiednio dostymulowany. Nie widzę innego sensu w tych zachowaniach. Wspominałem już o tym, ale chcę to jeszcze raz powtórzyć. Ludzie dokonujący publicznych profanacji, posługujący się patologiczną komunikacją, po pierwsze deprawują publiczność, po drugie oczekują propozycji, a to jasno wskazuje kim są i jak ich misja łączy się z najpopularniejszym, polskim wyrazem na literę „K”.
Jakie są rodzaje komunikacyjnej profanacji, która nie powinna mieć miejsca, a jest stosowana z takim samym zapałem, jak wyraz „zajebiście”, określający zachwyt? Myślę, że wystarczy wymienić trzy: religijna, polityczna i obyczajowa. Nie wszystkie są jednakowo ekscytujące, ale każda z nich przeznaczona jest dla innej kategorii ludzi, mam tu na myśli kategorie wiekowe, i każda ma charakter wtajemniczenia. Obyczajowa jest dla młodzieży, polityczna dla ludzi uważających się za dojrzałych, a religijna dla dziadków i dewotek. Stosują je oczywiście ludzie w różnym wieku, co nieraz powoduje, że występy te zamieniają się w karykaturę i to daje nam pewną nadzieję, choć przyznam, że coraz bardziej nikłą.
Możliwa jest też patologiczna komunikacja hybrydowa, ale ona daje stosunkowo słabe efekty po początkowych zachwytach i wypala się bardzo szybko, czego dowodem jest Skiba i jego idiotyczny film pod tytułem Ekler.
Kto zezwala na patologiczną komunikację? Wiele przykładów wskazuje, że sądy.
https://twitter.com/copone1dak/status/1454461916689096705?s=20
Mamy tu przykład zaakceptowanej przez sąd komunikacyjnej profanacji o charakterze religijnym. To jest wprost pozwolenie na dalsze tego typu akcje, albowiem sąd nie dopatrzył się w tym niczego dziwnego. I szkoda doprawdy strzępić sobie język na wskazywanie iż w każdej innej świątyni tego rodzaju zachowanie uznane zostałoby za naganne. Chodzi o to, by sformalizować, nadać kształt, żeby nie powiedzieć kanon, patologicznej komunikacji. I to się dzieje na naszych oczach.
Podobna decyzja, zezwalająca na patologiczną komunikację polityczną zapadła w sprawie obraźliwych napisów dotyczących prezydenta Kaczyńskiego. Sąd nie dopatrzył się w tym znamion przestępstwa, ani nawet działania na szkodę. Było to dawno temu, ale otworzyło drogę ku innym komunikacyjnym patologiom.
Co ciekawe wielu ludzi, w tym także polityków, uważa, że do obszarów kluczowych w komunikacji – religii, polityce, obyczajowości – można wprowadzić patologiczną komunikację, tyle, że „naszą”. Ludzie, którzy to czynią, nie rozumieją ani czym jest patologia, bo najwyraźniej są nią przesiąknięci, nie rozumieją czym jest powaga, a przede wszystkim nie rozumieją czym jest ich osobista skuteczność. Używając bowiem patologicznej komunikacji i kłamiąc, że czynią to w dobrej wierze, czynią się poddanymi tych osób, które – mając na względzie swój dobrze rozumiany interes – nigdy by takich formuł nie użyły. Chętnie jednak posłużą się durniem, który je zastosuje, zbierze oklaski i pójdzie do domu szczęśliwy, że wykonał dobrą robotę i że został zapamiętany. Powtórzę – szans na odwrócenie tej tendencji nie jest wiele, ale wierzę, że one jednak istnieją. Niweczy je jedna przemożna chęć osiągnięcia chwilowej popularności przez osoby aspirujące, czy to do sławy, czy to do polityki.
Skąd bierze początek patologiczna komunikacja? Ze zgody na patologię obyczajową. Tej nie ustrzeże się chyba nikt, a na pewno nikt z pokoleń, które urodziły się i dorastały w PRL. Ktoś powie, że patologia obyczajowa za komuny była słabo widoczna. To nieprawda, słabo widoczna była pornografia, która się wszystkim jednoznacznie kojarzy z taką patologią. Pijaństwo, rozboje i złodziejstwo były dobrze widoczne. Komuna jednak, poprzez aspiracje aparatu, starała się zachować pozory i w krzewieniu moralności zastąpić Kościół. Ten zaś był przez nią systematycznie deprawowany i niszczony, czego owoce widać dzisiaj. Dziś państwo jest nie tyle za słabe, co niezainteresowanie utrzymywaniem standardów komunikacyjnych, tak więc każdy poseł może robić co chce, a obecne w przestrzeni publicznej formuły komunikacyjne, czyli publicystyczne pyskówki, wzmacniane profanacjami lub wygłupami realizowanymi poza studiem są akceptowane, wręcz popierane.
Kolejna kwestia dotyczy polemiki. Nie można polemizować z patologią za pomocą patologii. Nie można bowiem bardziej zdjąć gaci. Albo się je zdejmuje, albo nie. Powszechne jest jednak złudzenie, że można, a bierze się ono z braku strategii komunikacyjnej. Ta zaś wypływa wprost z osobniczych ograniczeń strategów.
Na tym dziś zakończę, będę jednak wracał do tego tematu.
Dlaczego dzisiaj wpis pojawił się całą godzinę wcześniej?
Bo przestawili czas
To dlaczego mówi się, że w momencie zmiany czasu z letniego na zimowy „śpimy o godzinę dłużej”, chociaż prawidłowo byłoby powiedzieć, że „wstajemy o godzinę wcześniej” albo „budzimy się o godzinę wcześniej”?
Dzisiaj robię świątecznego grilla w ogrodzie. Możnaby zwyczajem gruzińskim albo cygańskim postawić zdjęcia zmarłych członków rodziny, żeby „jedli i pili razem z nami”.
Nie słyszałem, żeby jakikolwiek minister ostrzegał przed możliwością zarażenia się w czasie zabaw na halloween, bo na przykład przebierańcy chodzą od domu do domu i mogą zarażać i czy powinni być w maskach medycznych?
Halloween to jest dopiero patologia!
– i ani słowa potępienia!
rzeczywiście, sądy ubierając swoje uzasadnienia w elementy niby etyczne, stylizując się na etyków rozpoczęły ten zjazd w dół, ale prof. Mikołejko jakoś nie oprotestowywał tego zjawiska, albo ja nie doczytałam …
Patologia czy pobożność?…
https://youtu.be/R-Olr01ZfCo
Proszę znaleźć i zacytować paragraf, bo ja nie znajduję interesu prawnego skarżących. Być może nasze prawo jest niedoskonałe. Czy jest jakiś prawnik na blogu?
Tak się składa, że właśnie sam prowadzę sprawę i moim głównym argumentem jest, że skarżący mnie nie rozróżniają między interesem faktycznym i interesem prawnym.
Zjawisko to jest bardzo powszechne (na przykład zarzut dotyczący tego, że osoba bez maski lub nieszczepiona z samego faktu nienoszenia maski lub niezaszczepienia może zarażać innych jest oparty na interesie faktycznym skarżących, a nie na interesie prawnym i dlatego sądy stają po właściwej stronie). Polacy nie znają się na prawie!
Nieuzasadnione uogólnienie. Polacy będąc w swej większości, przynajmniej kulturowo, chrześcijanami idą za Chrystusową redukcją prawa do dwóch zasad miłości i za jego nauką nie roztrząsają zbytnio kwestii prawnych. Rekompensuje to nieliczna grupa Polaków obdarzonych osobowością pieniaczą, dla których prawo jest namiętnością główną. Znawcami prawa są uczeni w piśmie a także sędziowie, w Ewangeliach obdarzani zazwyczaj przymiotnikiem „przekupni”.
Profanacja komunikacji
Cyganie mają swoje zwyczaje i tyle.A Pan nie lubi alkoholu .
Schamienie języka dotyczy chyba wszystkich narodów europejskich .W Anglii ciągle słyszałem ,,faki,, .Na wyspach greckich Niemcy bez przerwy,, szajsują,, .Francuzi,, merdują,, .Rosjanie,, jobują ,,.Chyba to idzie z popularyzacją subkultury kryminalistów przez filmy.Złodzieje ,mordercy i zboczeńcy pokazywani są jako ,,swoje chłopy,, Wszyscy są inteligentni i dowcipni.Zawsze się nad tym zastanawiałem skąd np taki Lubaszenko bierze pierwowzory tych swoich bandytów w filmie ?Ja miałem kilku patologów w swojej klasie i ci chłopcy oprócz zrozumienia treści pornograficznych nie rozumieli nic.
Normalnie wymysł popkultury – najpierw był Robin Hood co to zabierał bogatym a dawał biednym (w domyśle ludowi a w rzeczywistości sobie i swoim ludziom), Janosik (to samo), złodziej gentelmen Arsene Lupin, A jak przyszło kino i telewizja to już poszło z górki – Bonnie i Clyde romantyczna para zakochanych złodziei i morderców (to akurat postacie autentyczne), kulturalny Don Corleone z rodziną. Choć zdaje się Smarzowski pokazuje kryminalną patologię – ale w tych filmach to wszyscy to patologia.
Hasło rewolucji we Francji brzmiało: „Liberté, égalité, fraternité, ou la mort”. Z tego wyłoniły się dwa nurty : komunistyczny działający pod hasłem „wolność, rowność” i nacjonalistyczny działający pod hasłem „wolność, braterstwo”. Patologizacja obyczajowa i językowa służy realizacji idei równości w praktyce. Święty i prostytutka stawiani na tym samym poziomie. Nie ma różnicy. Wulgaryzm i wykwintny język – nie ma róznicy. Równość. Zniszczyć stary świat oparty na hierarchii, by zbudowac raj na ziemi.
Skrajna lewica i skrajna prawica nakręcają ten proces. Jedyną siłą zdolną powstrzymać ten proces jest Kościół Katolicki. Stąd uderzenie idzie w tym kierunku.
Istnieje pokusa zwalczenia patologii patologią. Przekleństwo zgasić przekleństwem, oplucie opluciem. Takie gaszenie pożaru kontrolowanym wybuchem. Ale kto zagwarantuje, że gdy pyły i dymy opadną, zło nie spadnie na świat jak żelki w nowojorskim ZOO?
A może to ewolucja? Skoncentrowane w uniwersalne pakiety emocji jak rozgrzane pociski? Od formy wyższej, wyrafinowanej, do płaskiej i niskiej?
Ludzie punktowo coś budują, unoszą wyżej, ale to wszystko chce spaść, rozlać się na posadzce jak T1000. Te bluzgi, chamstwo i prymityw to siły destrukcji fizycznej w świecie kultury i znaczeń.
I czy ewolucja biologiczna nie powinna dążyć do podobnego uproszczenia? Rozpadu? Jakie siły pchają organizmy w górę, wbrew ciążeniu?
Tworzymy kulturę na przekór prawom fizyki, istniejemy wbrew tym prawom, ale one potem zawsze upominają się o swoje.
To żadne siły natury, a ludzka pycha i żądza władzy.
Chamstwo i patologia wynikają z pychy i żądzy władzy?
Postawiłem tezę, że to „paraewolucyjny proces upraszczania i rozpadu”, zgodny z entropią.
Kiedy psuje sie język , za tym idą złe czyny i narody tracą wolność. To z Konfucjusza.
Nie, to są narzędzia. Zanim wybuchła rewolucja we Francji mamy zalew pornografii, wulgarnego języka i przybytków rozkoszy organizowanych wokół kawiarnii. Maszyna drukarska i gilotyna to dwa symbole tej rewolucji.
Upraszczanie też ma taki charakter. Najpierw była propaganda – książki, gazety, broszury ulotki, potem zostały trzy słowa: liberte, egalite, fraternite.
mnie biega o to co sąd orzekł w sprawie tęczowej aureoli umieszczonej wokół głowy osoby świętej, do której zwracam się z modlitwą,
zrobiły to podobno wolontariuszki i podobno bez wiedzy władz fundacji /fundacja Dziewuchy dziewuchom/ a Dulkiewicz była na tym samym spacerze gdzie ten eksces miał miejsce ale nie zauważyła, albo była z tyłu ….
a sąd stwierdził, że to nie szkodzi
miała miejsce profanacja a sądowi to nie przeszkadzało,
gołym okiem nie uzbrojonym w okulary widać że ten event był bolesny i upokarzający dla katolików, ale sąd brnie w jakieś … pseudo wytłumaczenia bazujące… na pseudo etyce…
Spierali się też w co lud ma wierzyć. Wyszło maksymalne uproszczenie : Najwyższa Istota.
Ideologia współczesnej lewicy to przecież uproszczone slogany.
MM przytoczyły wyrok: https://www.youtube.com/watch?v=1kFVDq5NbS8 ok.42 min.
Ten wyrok nie trzyma się żadnych standartów. W uzasadnieniu jakieś politpoprawne stwierdzenia.
Zgadza się. Może Pani wszcząć sprawę cywilną jako strona.
Bo to prawo uniwersalne.
To znaczy wnieść sprawę, bo postępowanie wszczyna sąd.
Ta organizacja ma ciekawe powiązania. https://spis.ngo.pl/302822-fundacja-dziewuchy-dziewuchom
Klimat, uchodźcy, gender i szczepienia – pewnie mają to w pakiecie.
nie będę się kopać z koniem, nic nie uzyskam, bo sąd przecież się nie myli jedynie w uzasadnieniu napisze tak żeby Dziewuchy wybronić
ale ten gość z linka co mówi o tęczowym piątku i próbach rozchwiania uczniów w wieku adolescencji, to dopowiem, że w jednej warszawskiej szkole /może i nie jednej/ wychowawczyni kazała dzieciom w VII klasie napisać na kartce kim się czują, dziecko znajomych napisało że czuje się dźwigiem drogowym a jego sąsiad z ławki, że karetką pogotowia, pani wychowawczyni po zapoznaniu się z treścią lekko fuknęła, ale jak powiedzieli uczniowie było zadowolona … jak by jej ciężar spadł z serca
„Polacy nie znają się na prawie!”
I bardzo dobrze! Dobrobytu nie tworzą prawnicy, oni najwyżej konsumują owoce pracy innych. Dobrobyt wytwarza się w na polu, w lesie, w kopalni, w hucie, na budowie, w przemyśle.
Bardzo przepraszam, kancelaria adwokacka jest niewątpliwie również miejscem wykuwania dobrobytu.
tak, dobrobytu rodzinnego, zupełnie tak, jak w tym dowcipie o skarceniu syna za załatwienie sprawy na jednej rozprawie, która to sprawę tata adwokat ciągnął 20 lat i miał na utrzymanie rodziny i wykształcenie progenitury także w adwokackim zawodzie
Panie Gabrielu!
Napisał pan kiedyś, że jedyną bronią przed takimi prowokacjami i ekstremizmem jest obojętność lub przebicie oferty. Czy dałoby się to jakoś odnieść w kontekście do zwalczania tej całej, coraz bardziej normalnej „patologi”?
Nie dziś, ale pracuję na tym
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.