wrz 112022
 

Na początek ogłoszenie – od 10 do 18 siedzimy dziś w konstancińskim domu kultury „Hugonówka”. Odbywa się tam kiermasz książki, a uczestnikami są wydawnictwa moje, Kamila Staniszka oraz Huberta Czajkowskiego. Jest także Agnieszka ze swoimi obrazami i Michał z FOTO MAGU.

Uwaga, nie wyrażamy w ten sposób żadnego protestu, choć można by – choćby przeciwko fatalnej pogodzie.

Nie tak dawno pisałem tu o fikcji jaką jest publiczna przestrzeń wymiany myśli. Złudzeniu temu ulegamy łatwo, albowiem wierzymy, że mamy możliwość swobodnego wyrażania wszystkich swoich poglądów. Ufamy także, że można kierować dyskusją i prowadzić ją w kierunkach, które nas interesują i będzie to z pożytkiem dla wszystkich. To nie jest do końca prawda. Wiem o tym najlepiej. Szczególnie głęboka jest moja wiedza dotycząca prowadzenia dyskusji. Trzeba być naprawdę stanowczym i zdecydowanym, żeby nie ulegać presji, jaką wywierają na wymianę myśli i fora takie jak nasze, różni prowokatorzy. W zasadzie jesteśmy bezpieczni, ale tylko dlatego, że Wojtek zablokował na razie możliwość logowania się trolli. Jesteśmy bezpieczni także z tego powodu, że wielu z nas nauczyło się brać odpowiedzialność za słowo i umiejętnie prowadzi dyskusję na swoich blogach. Jesteśmy bezpieczni także dlatego, że ja nie mam wahań i kłopotów z podejmowaniem decyzji. No, ale te wszystkie zabezpieczenia znacznie ograniczają ruch i dynamikę naszego portalu. Złudzenie bowiem wolności wymiany myśli w przestrzeni publicznej polega na tym, że wymianą tą sterują prowokatorzy. W dodatku pozbawieni wstydu i całkowicie pewni siebie i zabezpieczeni. To wobec nich orientują się ludzie piszący na twitterze i na różnych forach bardziej specjalistycznych. To oni rządzą w domenie publicznej i całkowicie degradują uczestników dyskusji. Dlaczego degradują? Albowiem wszyscy, którzy mają potrzebę zabierania głosu w dyskusjach sieciowych, uważają, że przede wszystkim powinni manifestować swoje czyste i dobre intencje. To nie jest do końca prawda. Przede wszystkim bowiem powinni oni produkować interesujące narracje, które oprą się prowokatorom i nie zostaną przez nich zdemontowane. W zasadzie to co napisałem wyżej jest już nieaktualne, albowiem ludzie o szczerych intencjach czynni w sieci są już w tak dalekiej defensywie, w tak koszmarnej pułapce, że w zasadzie można by zamknąć internet. Dzieje się tak albowiem prowokatorzy nie czują nawet potrzeby by wdawać się z kimś w dyskusje. Od bardzo dawna to oni są gwiazdami sieci i nikt się nie zastanawia nad tym, dlaczego tak się stało. Wszyscy koncentrują się na tym, jak wyrazić protest przeciwko ich postawie. Nie rozumiejąc, że protest ten nie ma żadnego znaczenia wobec hucpy w jaką wciąga się naiwnych i prostodusznych ludzi. Oczywiście można powiedzieć, że tamci się kompromitują, bo firmują swoimi twarzami i słowem chamskie bardzo kłamstwa i przeinaczenia. Zdziwilibyście się ilu ludzi składa hołdy tym kłamstwom i przeinaczeniom. Ja miałem wprost niebywałą okazję przekonać się o tym niedawno. Przyznam, że mnie zamurowało. Uważam, że uczestnictwo w życiu publicznym, jakie gwarantuje nam internet jest koniecznością tak, jak w dawnych czasach koniecznością było żeglowanie. Nie każdy jednak rodzaj żeglowania gwarantował zyski i przygodę. Łatwo było wpaść w różne pułapki i pomylić kierunki o czym wie każdy, kto czytał powieści o przygodach podróżników. Internet jest o tyle trudnym morzem, że nie powstał naturalnie i nie Pan Bóg stwarza wyzwania, przed którymi stają nawigatorzy, ale czynią to ludzie, którzy zasady funkcjonowania Internetu wymyślili. I trudno przypuścić, by nie zdawali sobie oni sprawy z tego, jak może wyglądać konfrontacja pomiędzy ludźmi mającymi naiwne wyobrażenie o warunkach żeglowania po sieci z tymi, którzy instalują tam swoje poglądy z jawni złą lub uporczywie głupią intencją.

Niestety nie mogę jakoś reagować uśmiechem i lekceważeniem na wysp komentarzy i tekstów oskarżających PiS o współpracę z Moskwą. To jest, w obecnej sytuacji, już nie demaskacja, ale próba zachowania możliwie dużego przyczółku, z którego będzie można w przyszłości – za pół dekady lub dekadę – wyprowadzić jakąś medialną ofensywę skierowaną do pokolenia najmłodszych internautów. Dzisiejsi trzydziestolatkowie, którym się zdaje, że nigdy się nie zestarzeją, a wszystko będzie wyglądać jak teraz i oni zawsze znajdą potwierdzenie dla swoich argumentów u innych trzydziestolatków, bawiących się w różne rekonkwisty w sieci, nie wierzą w takie rzeczy. No cóż…nie ma możliwości by ich do tego przekonać, albowiem właściwością sieci – najgroźniejszą w mojej ocenie – jest ułuda powagi i lekceważenie wszystkiego poza siecią. To znaczy, że jak ktoś może odpowiedzieć Tomaszowi Lisowi, który wynajmuje kogoś do prowadzenia konta na twitterze, to czuje się tak, jakby – co najmniej – napisał ze trzy książki, dyskutowane przez czterech mądrych profesorów. Tymczasem ludzie tacy, jak Lis, a także całą Wyborcza i TVN, w sposób jawny kierują swoje okręty ku oceanom hucpy, wciągając w tę pułapkę wszystkich, którzy chcą być poważnie traktowani w sieci. Ludzie ci nie rozumieją na czym polega degradacja. Tworzą mniejsze lub większe flotylle, które podążają ku zagładzie za syrenim głosem generała Pytla pieprzącego już całkiem trzy po trzy i kompromitującego nie tylko polski mundur, ale wszystkie możliwe uniformy, poza cyrkowymi.

Ostatni wywiad z tym człowiekiem, opublikowany w gazowni, nie służy już niczemu poza utwardzeniem zestawu kłamstw, w której uwierzy spory procent ludzi, albowiem wynika to ze statystyki. Problemem prowokatorów będzie za chwilę to, w jaki sposób tych wszystkich ludzi zagospodarować i jak sprawić, żeby grupa ta stale się powiększała. I będziecie ciężkimi frajerami ufając, w to, że im się ta sztuka nie uda. Przypomnijcie sobie wszystkie bajki o smokach, którym odrastały odcięte głowy. I spróbujcie zrozumieć jak głęboka jest ta metafora. Prowokatorzy zajmują się przede wszystkim integracją własnego środowiska, szczególnie w momentach, kiedy jasno widać, jak bardzo złe są ich intencje. Oni nie mogą ani przyznać się do błędu, ani wycofać, albowiem ich celem jest realna władza nad przestrzenią publiczną, dokładnie w takich samych wymiarach, w jakich władzę te sprawowała telewizja za komuny. Ich jedynym celem i narzędziem w czasie kryzysów jest integracja środowiska, które musi być – i jest co widać gołym okiem – ubogacone o medialne i akademickie autorytety. Co ci ludzie będą mówić, nie ma żadnego znaczenia. Mają emitować komunikaty kontrowersyjne, głupie i bezczelne, ale mają się przy tym nie oglądać na nic i nie proponować nikomu żadnego porozumienia. Tylko to bowiem gwarantuje im przetrwanie. W takiej sytuacji każda próba głośnego wyrażania protestu przeciwko ich postawie w rzeczywistości ja wzmacnia. Kierunkiem właściwym są próby dezintegracji środowisk hucpiarskich, czego niestety nie da się dokonać przez komentarze w sieci. Można tylko zablokować swój kawałek medialnej przestrzeni przed tą zarazą, albo liczyć na to, że organizacje działające na zlecenie państwa znajdą jakiś sposób i chęć przede wszystkim, by temu chamstwu położyć kres. Na razie jednak nie widać nawet takich tendencji, a przez to Pytel traktowany jest jako nie równorzędny bynajmniej, ale nadrzędny w stosunku do wszystkich komentujących jego wypowiedź, uczestnik dyskusji.

Prowokatorzy nie mogą być zdegradowani, zdegradować można ich jedynie jako całość, jako środowisko. Powtórzę jednak to, co już napisałem wcześniej, zdziwilibyście się jak trwała jest hucpiarska narracja, i jak trudno jest przekonać ludzi, że nie ma doprawdy potrzeby manifestowania wszędzie swoich poglądów antyrządowych, szczególnie, że nie są to niczyje poglądy, a jedynie wyraz uwikłania w zależności, które lepiej by było z siebie strząsnąć.

Na tym kończę, bo muszę lecieć na kiermasz

Jeśli ktoś chce pomóc Władysławie, tutaj jest numer jej konta

Władysława Rakowska

98 1020 1055 0000 9902 0529 0566

 

  Jedna odpowiedź do “O sposobach wyrażania protestu”

  1. bardzo dobry tekst. to tak się właśnie prezentuje – nagonka, ofensywa, pułapka-

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.