mar 182018
 

Nie może mi wyjść z głowy ten film o holenderskim admirale. Wziąłem sobie do poczytania taką najprostszą historię Holandii, co po 2,50 na allegro lata i uzupełniłem wrażenia z filmu lekturą. Powierzchownie rzecz jasna, bo czasem trzeba być bardzo powierzchownym, żeby cokolwiek dostrzec. Przyszło mi do głowy, że sukces Niderlandów ma różne źródła, ale jedno jest najważniejsze – nic nie było tym czym się zdawało. To ważne, albowiem daje organizacji o takim charakterze o wiele więcej mocy i wyłącza ją z wszelkich konwencji, jakie przyjmuje świat poza nią. Podobne efekty uzyskiwało się na polach bitew lekceważąc dotychczasowe, wypracowane w akademiach strategie. To się oczywiście odbywało z narażeniem życia żołnierzy, ale zwykle miało jakąś podbudowę ideologiczną, za którą szedł sukces. Potem taki generał czy marszałek, który wykonał jeden i drugi udany manewr, który nie był tym czym się wydawał, okrzykiwany był geniuszem strategii. Tymczasem w rzeczywistości chodzi o stworzenie pewnego złudzenia i zasłonięcie się nim. Tak było w Niderlandach XVII wieku. Wojna z Hiszpanią była zakwestionowaniem praw dziedzicznych Habsburgów do ziemi niderlandzkiej. Praw jakby nie było świętych. Żeby to zrobić trzeba było dysponować nie tylko pieniądzem i armią, ale szeregiem instytucji, które wyglądałby jak instytucje państwowe, a w rzeczywistości byłby tylko przybudówką korporacji handlowych. Książę orański, który dysponował jakąś tam armią, potrzebny był nie jako król ale jako dowódca armii lądowej. Można było takiego człowieka gdzieś wynająć, ale jego lojalność, nawet po zapłaceniu honorarium, byłaby wątpliwa. Rodzina orańska robiła politykę dla Niderlandów z nadzieją, że ktoś z nich kiedyś zostanie rzeczywistym władcą kraju. Tymczasem pozostawał im tytuł namiestnika. I to musiało wystarczyć, albowiem zhierarchizowane gangi rządzące krajem nie miały ochoty pozwolić na więcej. Polityka Niderlandów nie była polityką ekspansji terytorialnej, była polityką ekspansji pieniądza, a wobec tego imperium niderlandzkie, złożone wyłącznie ze spółek skarbu państwa, państwa, którego nie było, dodajmy, ujawniało się w najlepsze, ku zaskoczeniu wszystkich. Ujawniało się w momentach krytycznych dla organizacji rzecz jasna. Tak jak to miało miejsce w czasie Potopu szwedzkiego pod Gdańskiem. De Ruyter podpłynął pod miasto, wycelował w stojące za nim czworoboki szwedzkie 1800 armat i czekał, co tamci zrobią. Tamci nadzwyczaj dobrze zrozumieli sytuację, zabrali zabawki i odjechali gdzieś dalej, gdzie nie dolatywały kule z armat admirała de Ruytera.

Ekspansja pieniądza i spółek, taka jaką dziś oglądamy wszędzie, jest dużo poważniejsza niż ekspansja terytorialna, albowiem wymusza doskonalenie technologii, a także oszczędność. Stąd tak charakterystyczne dla niderlandzkich polityków łączenie różnych funkcji i talentów. To byli ludzie wszechstronni, bo inaczej nie było można. Jan de Witt był prawnikiem, matematykiem, i Bóg jeden wie kim jeszcze.

Wróćmy jednak do ekspansji. Ekspansja terytorialna niczego nie wymusza i może być kaprysem pijaka, krzywym dealem zapłaconym gdzieś na zapleczu, albo zemstą. Zostają po niej nieregulowane rachunki, mnóstwo trupów i zgliszcza. Przynosi, poza chwilową orgią rabunku, same straty. Potem trzeba jeszcze ładować kasę w propagandę, żeby tę hańbę jakoś przykryć piosenkami, obrazami i różnymi bibelotami. Zanim omówię szerzej ekspansję pieniądza, jeszcze słów kilka o flocie. Niderlandy przez długi czas nie posiadały w zasadzie floty wojennej, a jeśli już to bardzo skromną. Na morze wyruszały statki handlowe przerabiane na chybcika na jednostki liniowe. Zmienił to dopiero de Ruyter. No, ale te statki handlowe radziły sobie jakoś, może nie rewelacyjnie, ale też nie było mowy o klęskach. Niderlandczycy nawet jak nie wygrywali, to trudno było powiedzieć, żeby przegrywali. Ponieważ nic w Niderlandach nie było tym czym się zdawało, ich mieszkańcy nie czuli się zobowiązani do przestrzegania zasad narzucanych światu przez monarchie. Dotyczyło to przede wszystkim morza. Brytyjczycy domagali się regulacji żeglugi w taki sposób by morza były zamknięte i wydzielone. Holendrzy odwrotnie, a swoje racje udowadniali w praktyce. Oto bitwa na płyciźnie Downs, która rozegrała się 31 października 1639 roku. Hiszpańska flota, przepłoszona przy brzegach Holandii, a licząca 77 okrętów, schroniła się na angielskich wodach terytorialnych. Admirał Trump, wymusił na korporacjach udających frakcje parlamentarne decyzję natychmiastowej budowy floty. Natychmiastowej budowy floty!!!!!!!! Zobaczcie jak świadomi celów politycznych byli ci ludzie! W książce za 2,50 piszą, że w stoczniach Amsterdamu w ciągu 3 tygodni zbudowano 117 jednostek!!!! Jaka to musiała być organizacja…..Jest tam taki fragment z jakiegoś źródła, w którym autor nie może ukryć zachwytu nad tym zjawiskiem, albowiem wydaje mu się, że statki nie są budowane, ale rosną w stoczni i natychmiast zapełniają się marynarzami. To czym Tromp dysponował wcześniej plus te 117 nowych okrętów popłynęło natychmiast do Downs. Tam admirał wydzielił część floty, która odgrodziła siły główne od nadpływających Anglików i zajął się niszczeniem hiszpańskich jednostek, jednej po drugiej. Anglicy nie mogli nic zrobić, bo musieliby zaatakować mniejszą flotyllę, na to nie mieli szans, albowiem ich jednostki były większe, cięższe, mniej zwrotne, woda zaś była za płytka, żeby na niej w sposób skuteczny manewrować. Kiedy Tromp skończył z Hiszpanami, zasalutował Anglikom i spotkał się z ich admirałem, któremu wyjaśnił, że przecież nic się nie stało. Taka była konieczność chwili, a honor i cześć króla Karola I, to są, wybaczcie państwo, drobiazgi wobec racji stanu republiki. Tego mu Anglicy oczywiście nie darowali nigdy.

Pierwsze moskiewskie poselstwo przybyło do Amsterdamu w roku 1636. To może kogoś zdziwić, ale tak niestety było. Moskwa stała się dla Holendrów początkowo rynkiem zbytu towarów luksusowych, surowców dostarczała cały czas Rzeczpospolita. Statki Trumpa zbudowane zostały z drewna wyciętego w Prusach i na Pomorzu, a także spławionego Wisłą do Gdańska. Holendrzy, by handlować w Moskwie, by podbić ją ekonomicznie i wprząc w swój system, musieli po pierwsze wykopać stamtąd Anglików czyli kompanię, po drugie pozostawić widome, reprezentacyjne oznaki miejscowej władzy. To bowiem dawało im nad tą władzą bezwzględną przewagę. To oni ją gwarantowali i nie musieli jej szanować. – Wiemy już kto będzie królem Tartarii – jak napisał jeden z nich kiedy okazało się, że na tronie zasiądzie Piotr Romanow, syn cara Aleksego. Oczywiście, z władzą miejscową obchodzili się Niderlandczycy dużo łagodniej niż Anglicy za cara Iwana. Nie traktowali Rosjan jak bydła, nie kazali ich mordować ani przesiedlać. To był wyraźny postęp i to się w Moskwie bardzo podobało. I teraz tak – los Rzeczpospolitej zależał już w połowie XVII wieku od dwóch tylko rzeczy – od tego czy uda się doprowadzić do fuzji korporacji brytyjskich i niderlandzkich, a także od tego czy Moskwa będzie zdolna przejąć funkcję naszego królestwa, to znaczy czy eksport przekroczy tam import. Sprawy próbowano skrócić i po prostu mianować cara Aleksego przedstawicielem handlowym Niderlandów na całą Europę wschodnią. Stąd właśnie wielka wyprawa na Litwę podjęta przez cara Aleksego, a także Potop, który zaczął się w chwili kiedy Francuzi nie musieli się już użerać na lądzie z Holendrami i mogli zatrudnić swojego szwedzkiego sojusznika gdzie indziej. Okazało się jednak, że nie będzie łatwo. Poza tym w Anglii nie było króla, Cromwell zaś przejął jego interesy, także wokół Morza Czarnego i zaczął tam montować różne koalicje z tym no, z Chmielnickim na czele, a potem z jego następcami. Szwedzi zaś poczuli się na tyle niezobowiązani, że chcieli zająć Gdańsk, co jak wiemy się nie udało. Próba uczynienia z Moskwy głównego gracza na wschodzie została więc na razie odłożona ad acta, a my ocaleliśmy.

W systemie niderlandzkim były jednak duże minusy. Anglicy szydzili, że nie są to United provinces, ale Disunited priovinces, wszystko przez to, że frakcje mieszczańskie, którym przewodzili przez długi czas bracia de Witt domagały się jak największej niezależności miast i poszczególnych prowincji. Tak więc w siedmiu prowincjach, z których tylko pięć utrzymywało własną armię i flotę, było tych armii aż pięć i pięć flot. Na czele każdej z nich zaś stał osobny dowódca i osobny admirał. To nie wpływało znacząco na los kraju, bo zwornik lojalnościowy był gdzie indziej, była nim ekspansja pieniądza i ukryte przez wzrokiem innych polityków imperium finansowe, przeszkadzało jednak w planach naprawdę wielkich, czyli w połączeniu interesów domu orańskiego i Stuartów. To znaczy w połączeniu interesów Londynu i banków należących do oranżystów. Dlatego właśnie bracia de Witt musieli zginąć w tak okropny sposób. Stanęli na drodze naprawdę wielkiej fuzji. Opozycja wewnętrzna była dwupiętrowa, konflikt pomiędzy żywiołem miejskim a domem Oranje wzmocniony był konfliktami pomiędzy poszczególnymi miastami. Dominował oczywiście Amsterdam, który nigdy nie zrezygnował z żadnego, przynoszącego mu korzyść interesu. W czasie wojny z Hiszpanią, kiedy najemnicy i sami Niderlandczycy wykrwawiali się w bitwach, kupcy z tego miasta sprzedawali żywność Hiszpanom. W czasie wojny z Francją dostarczali zboże do największego, francuskiego magazynu, jakim w tej wojnie było miasto Bonn. Sił odśrodkowych było sporo, ale jak wiemy nie były one dość silne by rozerwać więzi łączące siedem prowincji. W Rzeczpospolitej, która posiadała wszystkie atrybuty poważnego państwa, wystarczył jeden zdrajca Radziejowski i trochę pieniędzy z pożyczek zagranicznych, żeby wszystko zaczęło się sypać. Rzeczpospolita przyjmowała, jak swoje, wszystkie powierzchowne konwencje i rytuały władzy, czynne na zachodzie, w przekonaniu, że ją to wzmacnia, że naśladując innych, czyni się podobną do nich i zyskuje moc. Było na odwrót. I nadal jest.

Trudno powiedzieć, by bracia de Witt byli zdrajcami kraju, oni jedynie inaczej niż oranżyści rozumieli jego przyszłość i politykę, a spotkała ich za to okropna śmierć. W Polsce zaś każda łachudra, która brała pieniądze od obcych, mogła liczyć na łaskę i przychylność władcy. To ciekawe i warte, ponownych, jeszcze głębszych studiów. Studiów nad lojalnością i sposobami jej egzekwowania.

A oto najnowsze nagranie „u Michała” w księgarni Foto-Mag, tym razem:

O kwartalniku Szkoła Nawigatorów o protestantyzmie:
https://www.youtube.com/watch?v=mPtOH0VMOq0

 

poprzednie nagrania:

O filmie Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”:

https://www.youtube.com/watch?v=69RcKACAUZI

O książce Hanny Koschenbahr-Łyskowskiej „Zielone rękawiczki”:

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

O Bibliotece Historii Gospodarczej Polski:

https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

O kwartalnikach: Szkoła Nawigatorów o bolszewikach, herezji  i in.

https://www.youtube.com/watch?v=5cXv6kzVA9A

 

Przypominam o promocjach na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl

  50 komentarzy do “O sukcesach Holendrów”

  1. Film „Admirał” obejrzałam wczoraj na cda, no i dobre to uproszczenie filmowe, w Europie nie ma finansów, nie ma floty, nie ma handlu, nie ma interesów Europy,   a ważne sa ambicje słowne młodego księcia. Dla nadchodzących zmian (wg reżysera) ważna  jest ta rozmowa Orańskiego ze Stewartem, Orański mówi że ma niską samoocenę, że brakuje mu zasług a Stewart mówi nie martw się ja mam pewien pomysł.  I się dzieje.

    Tak świetnie funkcjonująca republika, musiała mieć mądrych obywateli, którzy na pewno rozumieli po której stronie jest chleb posmarowany, ja myślę że rozruchy zostały zainicjowane i podtrzymywane i uskutecznione przez wrażą bojówkę. W filmie jest to pokazane, że tzw  lud, to Holendrzy, nie wierzę w spontaniczność ludu.

    Nie ma interesów, ale wystarcza ambicja młodego księcia, który zazdrości innym ich zasług. A lud ni z tego ni z owego głupieje i niszczy linię męską rodziny zarządzającej. Ładnie przekierowane.

  2. Jak zwykle zapuściłem kwerendę na googlach i w paru innych wyszukiwarkach, w języku polskim jest wzmianka o interwencji niderlandzkiej w Gdańsku, oczywiście bez żadnej otoczki. Tylko wzmianka.

    W trzy tygodnie 117 jednostek, pewnie mieli zleżakowane, zgromadzone drewno na ciężką zimę, bo Winetou im przepowiedział kilka lat wcześniej, a z lenistwa nie porąbali na szczapki, więc mieli z czego budować. A wiedzę na temat budowania wszczepił prostym chłopom Morpheus z Neo, elektronicznie. Na żagle, niderlandzcy malarze oddawali płótno ze swoich obrazów. Tak było.

  3. Przyjmowała rytuały i zwyczaje zachodnie. Ale wygląda, że nie do końca się przyjęły, bo metody badawcze szczególnie nauk humanistycznych, przymierzone do Polaków jakoś działają tylko podgatunek europejczykowatych.

  4. „…nic nie było tym co się zdawało…” – no tak wpisuje się ta scena,  kiedy jest pokazana okrutna i niezorganizowana reakcja ludu, czyli „pogrom” skierowany przeciwko męskiej linii rodu  de Witt. Taki paradoks, lud wystąpił przeciwko tym którzy pilnowali świetności republiki.

    Obraz projektu, idealnie zrealizowanego przez dobrze opłaconą obcą bojówkę .

  5. Osiejuk na SN opisał wrażenia z „Wesela” Wyspiańskiego, no właśnie aktorzy to też bojówka.

  6. Nie ma co wierzyć w bajki (117 okrętów w 3 dni) szczególnie kiedy kupiło się i przeczytało książkę „Budowa jachtów” ale w polskiej Wiki jest ciekawe zdanie na temat bitwy na płyciźnie Downs, a brzmi ono tak:

    „Bitwa miała miejsce na angielskich wodach terytorialnych, na które wtargnęli Holendrzy z pogwałceniem angielskiej neutralności. Dla Anglików było to upokorzenie, szczególnie iż angielska flota, mimo posiadanych rozkazów, nie odważyła się interweniować w obronie Hiszpanów”.

    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Bitwa_na_płyciźnie_Downs

    W to, że okręty holenderskie były zdecydowanie płytsze od brytyjskich to jaja n wierzę. Sądzę że były inne powody wstrzymania się od interwencji.

    Pozdrawiam

  7. 117 w trzy tygodnie oczywiście.

  8. Widzę, że wszyscy są specjalistami bez czytania czegokolwiek. Może trochę przesadziłem z tym powierzchownym spojrzeniem. To była tylko taka metafora

  9. jeszcze ci o powierzchownym śpią, a paru zająłem na SN 🙂

  10. Po co Anglikom wody terytorialne, po których nie mogą pływać z racji zbyt dużego zanurzenia?

  11. Na SN Stanislaw-Orda  napsiał:

    Tekst świetny .

    Tylko te 117 statków w trzy tygodnie. Chodziło raczej  o dozbrojenie w działa   jednostek handlowych, czyli dodanie im możliwosci stricte  bojowych. Artylerię okrętu  bowiem mozna zawsze zdemontować, by znowu przewozić więcej towarów. Taka elastyczność kupiecka.

    Czyli  nie tyle zbudowano (poczynając od stępki), co przebudowano istniejące.

  12. Może nie przewidzieli takiej „bezczelności”. Pokrywało by się to z tym, że statki handlowe miały najpewniej mniejsze zanurzenie, aby dotrzeć dalej niż bojowe jednostki budowane od początku z takim zamierzeniem.

  13. Z Rijksmuseum (holenderskie muzeum narodowe) zapamiętałem trzy rzeczy – pięknie oświetlony model statku na wejściu, bardzo mało wystawionych przedmiotów i ich chyba „główny obraz” przedstawiający wynurzającego się na brzegu włochatego psa patrzącego spode byka (anglia) na śnieżnobiałego łabędzia dzielnego z złamanym skrzydłem (holandia) nie oddającego tego brzegu – (a było to dawno z przed anglii Coryllusa 🙂 )

  14. Ostatnie dwa zdania należy wyryć w marmurze.
    Bardzo ważna notka, bowiem w programie nauczania historii powszechnej w Polszcze – tematy holenderskie czy też „niderlandzkie” stawały zazwyczaj na linii „spekulacja tulipanami”. I dalej ani kroku.
    Teraz rozumiem, dlaczego w II WW Anglicy walczyli o interesy Niderlandów „do ostatniego polskiego żołnierza”. I wcale im nie przeszkadzał Książę Małżonek w Domu Oranje Nassau – Claus Georg Wilhelm Otto Friedrich Gerd von Amsberg ur. w Dolnej Saksonii w1926 r., który zdążył wstąpić do Hitlerjugend i jakichś niemieckich nazistowskich wojsk pancernych.

  15. Jakby to powiedział Kochany Mnich.

  16. Przeszkolenie żołnierzy trwa. Skąd parę tysięcy walających się dział w typowo handlowym kraiku?
    Najemnikom ufać nie wolno za bardzo, może Anglicy pożyczyli paru majtków i puszkarzy wraz z wyposażeniem, a żeby się nie wydało wystosowali oficjalny  list protestacyjny?

  17. Dla 117 okrętów potrzeba 1117 dział licząc skromnie po 5 dział na burcie, a działa jak wiadomo leżą zawsze na składzie składzie nic tylko brać. Do dział potrzebne są okrętowe łoża i obsługa,która nie boi się morskich wyznawań do tego proch i kule oraz podstawowe przeszkolenie. Wychodzi na to,że musiano załadowpodstawowe artylerią na 117 okrętów. Jaka jest morska dzielność takiej armii i jej możliwości bojowe? A może po prostu wynajęto piratów?

  18. Teraz patrzę, że te oczy spod byka pochodzą z mojego zapamiętania:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Sp%C5%82oszony_%C5%82ab%C4%99d%C5%BA

    I nie ma w opisie wiki nic o psie jako Anglii. Tak mówili pamiętam to ludzie koło tego obrazu, który był na głównym miejscu i teraz czytam, że jako pierwszy został zakupiony dla muzeum podobno i „W 1790 obraz znajdował się w kolekcji Jana Gildemeestera i został umieszczony w katalogu jego zbiorów wydanym w 1800. Opisany był jako „alegoria pensjonariusza de Witta””

  19. Czekaj, to Anglia była psem, a byk spod którego patrzyła -Hiszpanią?

  20. Piratów wynajęto by razem ze statkami i dano tylko banderę. Wtedy statki by zniknęły po wydarzeniu. Tu wersja z przeróbką jest bardziej prawdopodobna Poza tym piraci nie stosowali strategii wojskowych, czyli grupowego starcia do zatopienia, raczej abordaż i łupy.

  21. @tomciob

    Możliwe. Możliwe także, że większą część załogi stanowiła pierwotna obsługa skatów kupieckich – a ta obsługa w takich warunkach do strzelania musiała być przyzwyczajona -jeśli nawet wprost część z nich była wcześniej też w armi. Do tego działając tak nieschematycznie – zatapianie na płyciźnie staków niemogących się dobrze bronić nie musiało wymagać takiego kunsztu jak od rasowych wojaków morskich. Info o wielkości Holandii jako budowniczego od postaw floty może być specjalnym mąceniem.

    Co do dział to rzeczywiście jest trudne – ale chyba nie nie wykonalne. Mając fortuny do operowania i działający rozsiany wywiad  można przebijając 5 krotnie cenę   plus inne bonusy i szantaże    chyba ściągnąć ponad tysiąc dział w kilka tygodni z całej Europy niekonieczne podając port docelowy zakupów i z racji tempa zaskoczyć inne wywiady, które nim się zorientowały, to działa były w Holandii.

  22. uważasz, że w czasie kilkudziesięcioletniej wojny, jakikolwiek kraj pozbyłby się swoich dział? Albo że taka ich ilość czekała w magazynach? A jakby podkupili na przykład zamówienie przeciwnika, to przecież byłoby o tym głośno. Musieli te działa „pożyczyć”

  23. Kiedy czytam o tych Anglikach, którzy podobno nie wykonali rozkazów to przypominam sobie rozmowę Gospodarza z panem Józefem o secesji Katalonii. Jeden z jej ciekawszych fragmentów dotyczył ligii w której mogła być grać FC Barcelona gdyby recesja doszła do skutku. Padła jedyna oczywista propozycja ligi angielskiej. No i okazuje się że problem z FC Barceloną w przypadku secesji był szeroko emocjonalnie omawiany w internetach (i nie tylko). Najbardziej oficjalna propozycja padła ze strony francuskiej. Rozważano również Monaco i oczywiście Premiere League. Jak wiemy do secesji nie doszło, a Carles Puigdemont siedzi w Danii, a ja czytam sobie w Wiki o wojnie osiemdziesięcioletniej i o Hiszpanii Habsburgów.

    Pozdrawiam

  24. @Shork, Brzoza

    To jest fikcja. Trzy tygodnie w czasach kiedy wiadomości przesyłano konno to jest sekunda. Niczego się nie da „zorganizować” w tak krótkim czasie.

  25. No to Holendry oszukują i od dawna gromadzili działa – przeczuwając, że będą potrzebne – a jak nie, to na pewno odsprzedadzą bez większej straty 🙂

  26. o i to jest słuszna koncepcja, ale nadal pozostawia otwartą kwestię przeszkolonej i bitnej załogi. Nie szło się na majtka do handlowej krypy, po to aby ginąć na wojnie, ale żeby zarobić kaskę.

  27. Dzień dobry wszystkim .

    Mnie od pewnego czasu nurtuje pytanie czy Pomarańczowa Rewolucja w Kijowie ma jakiś związek z ulubionym kolorem Holendrów.

  28. Operowały całością mafie. Może jakoś przyspawali załogę do ich łajby – i nie dali im innych możliwości. To spowodowało załogi jeszcze większą determinację i skupienie, aby wygrać, bo to była ich jedyna szansa wyjścia z opresji.

  29. legendy o przymusie marynarskim w Anglii mają ślady w literaturze, o przymusie w Niderlandach nie czytałem, ale też i nie szukałem.

  30. Dokładnie, piraci to nie mogli być, zwłaszcza, że jak czytam zastosowano w tej bitwie szyk okrętów zwany po angielsku line of battle.

    https://en.wikipedia.org/wiki/Line_of_battle

  31. Tak…

    … ja z dawnych lekcji  CHistorii pomietam, ze Holandia – Niderlandy to kraj tulipanow… no i jeszcze wiatrakow… potem doszlo, ze jeszcze kraj kanalow… kraj, ktory morzu wyrwal ziemie… a ostatnio, ze to kraj niezliczonej ilosci rowerow… pedalstwa i wszelkiego innego popapranstwa…

    … choc corcia Putina mieszka wlasnie w Holandii…

    … wpis  kapitalny  !!!

  32. Cz nie za mało poświęcają uwagi polscy autorzy sukcesom Hiszpanów

    na morzu w tym rejonie?

    Większość ataków na holenderskie statki przeprowadzano z Dunkierki,

    gdzie operowały hiszpańskie okręty wojenne oraz kaprowie działający

    za zgodą króla określani jako: „Algierczycy Północy” , „plaga Morza Północnego”.

    Kaprowie odnosili znacznie większe sukcesy niż flota wojenna (pływali na niedużych i zwrotnych statkach).

    Zadali Holendrom straty oceniane na około 12 000 000 guldenów.

    To  tyle co równowartość łupów z zdobytej przez Pieta Heina

    hiszpańskiej srebrnej floty pod Matanzas w 1628 roku. Utrudniali połowy śledzi

    wywołując kryzys w rybołówstwie prowincji Holandia i Zelandia….

    Niewiele brakowało a nie zostawili by Holendrów nawet w skarpetkach….

    Potrzebna była interwencja od strony lądu i tym zajęli się Francuzi

    Rozejm  w Sztumskiej Wsi umożliwia przekierowanie kasy na pomoc Holendrom.

    Od 1635 roku z Hiszpanią jest już tylko coraz gorzej…..

    Jeszcze w 1642 i 1643 udaje się kaprom przechwycić 18 i 30 statków

    z moskiewskiego konwoju koło wybrzeży Norwegi.

    Rzeczpospolita jest też uwikłana w niszczycielskie wojny

    z Szwedami Moskwą i Tatarami. Idą na to pieniądze też i z Francji….

    Tatarzy Kantymira z Budziaku dość często pustoszą sporą część Rzeczpospolitej.

    Ponoć są sterowani przez „kupców tureckich” z Kili i Białogrodu.

    Centrala jest w Stambule gdzie rezydują ambasador Francji i Anglii.

    Tak na marginesie – Czy jest książka w języku polskich opisującą

    Handel Francji z……… w XVII wieku.

    Przecież rządził Francją w XVII wieku całkiem sprawny merkantylistyczny

    gang, który przeznaczał sporą kasę na zniszczenie dwóch katolickich państw….

  33. „Ekspansja terytorialna niczego nie wymusza i może być kaprysem pijaka, krzywym dealem zapłaconym gdzieś na zapleczu, albo zemstą. Zostają po niej nieregulowane rachunki, mnóstwo trupów i zgliszcza.”

    Niemcy na przyklad calkiem niedawno bo chyba gdzies w koncu lat 80-tych skonczyli splacac raty odszkodowan za …..I Wojne Swiatowa. Splacanie II WS im jeszcze troche zajmie.

    Dlatego oni juz na wariant silowy chyba sie nigdy nie zdecyduja. Ale po co im to?

    Mozna zastosowac inna strategie: Der Onet, portale, gazety, filmy. Zamiast wysylac okrety czy samoloty lepiej otwierac okienko do ktorego ustawi sie kolejka chetnych w dniu wyplaty.

  34. Poważnie? Nie stosowali strategi wojskowych? A kim byli ci wynajęci do niszczenia kolonialnego imperium hiszpańskiego? Weterani wojen religijnych , 30 letniej i innych. Ci, którzy zagnieździli się na Tortudze to żołdacy holenderscy i tfu „katolickie” francuziki.

  35. Rzeczpospolita (Republika) od 1569 roku, czyli pierwsza na świecie – i wcześniej – niż domniemana „jedyna na świecie” Republika Niderlandów, z filmu „Admirał”.

  36. Oczywiście w przypadku tej historii monarchiści powinni się cieszyć, gdyż jest to jeden z ostatnich przypadków gdzie republikanie dostają po dupie.

    Ciekawe jest dzisiaj motyw opisywania rezultatów bitew. Zaczyna to być notoryczne, ale też wyjaśniałoby niejako bezsens wojny w ogóle, gdzie jedni wykrwawiają się na polach bitew w imię jakiejś chorej idei chociażby „za naszą i waszą wolność” a inne podmioty „zwaśnionych” stron w tym samym czasie robią krociowe interesy. Ja pamiętam w II WŚ naziści walczyli z aliantami, wielkie machiny propagandowe w ruchu a jednocześnie znamienici przedstawiciele stron konfliktu robili interesy używają neutralnej Szwecji jako pralni pieniędzy.

    Chodzi mi natomiast o to, że podaje się uczestników bitwy, w której nikt nie odnosi porażki, obie strony odnoszą zwycięstwo z tą różnicą że jedni strategiczne a inni taktyczne. Bardzo mnie to bawi.

    Więc niedługo trzeba będzie te wszystkie bitwy przepuszczać przez jakiś filtr, bo jak widać bitwy bitwom nierówne. Są bitwy, które zmieniają bieg historii a są też takie, których zadaniem jest prztykanie komuś w nos, takie ustawki. A widać to po niskich stratach po obu stronach. Tylko wielkie wojny zeszłego stulecia są wojnami rzeczywiście wyniszczającymi, mielącymi wszystko na swojej drodze.

  37. Trofea Demokratycznej Sprawiedliwości czyli Prawdziwy Majestat Ludu

    Holenderski sztych zacytowany w angielskim tłumaczeniu przez Lorda Macaulay w Historii Anglii (1913).

  38. Według wiki flota holenderska liczyła 50 okrętów i 50 uzbrojonych statków. To jest naprawdę ogrom (Wielka Armada https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_Armada  liczyła 22 galeony i 108 uzbrojonych statków handlowych).

    Statki handlowe wtedy były zawsze jakoś uzbrojone i przygotowane do dozbrojenia (kwestia ładowności). Technicznie samo tylko zazbrojenie floty handlowej, przy gotowych działach mogłoby się dokonać w trzy tygodnie.

    Jednakże nawet dozbrojenie 50 okrętów o powiedzmy 500 dział to zajęcie dla Niderlandzkich ludwisarni  na lata. Tutaj trochę ciekawostek  https://books.google.pl/books?id=imJnDM1Z0JkC&pg=PA49&lpg=PA49&dq=ludwisarnia,+produkcja+dzia%C5%82a&source=bl&ots=Wja24OVgcL&sig=ls535dTeX4AHzjrDeI4kUOTWPjY&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiCiJSk7PbZAhXjYpoKHaMoAZMQ6AEIUjAG#v=onepage&q=ludwisarnia%2C%20produkcja%20dzia%C5%82a&f=false

  39. Szkoda, że dwutomowy „Dziennik Samuela Pepysa”, kończy się 31 maja 1669 roku, byłoby ciekawe przeczytać co w ówczesnych czasach urzędnik robiący karierę przy Stuarcie, mógł w pamiętniku odnotować. Dobrze, że chociaż jest opis pożaru z 2 września 1666 roku.

  40. Dziękuję za linka.

    Wyczytałem tam również że u szwedów:

    „niekiedy uciekano się do pociągnięć dość drastycznych a mianowicie siłą wcielano do służby żeglarzy i oficerów floty handlowej bądź awansowano na oficerów prostych marynarzy lub podoficerów – np. Lars Bubb i Lars Matsson – doszli do Admirałów i członków rady państwa

     

    I że w Polsce o bojowej flocie dla Polski myśleli magnaci, wojewodowie (np Jan Wejher), rybacy Kaszubscy 🙂

  41. poważnie? wpływali w szyku na prerię i w dżunglę i dawali salwę z jednej burty!

  42. Jeszcze raz napiszę. Piractwo, o którym pisałem to świetnie zorganizowana i uzbrojona bojówka stworzona i finansowana przez min. anglików, francuzów , holendrów i kogo tam jeszcze do „dyscyplinowania” hiszpańskiego imperium kolonialnego. Rekrutująca doborowych żołnierzy z wojny XXX letniej. Pan tu o jakiejś prerii i dżungli. Szkoda, że o piractwo komputerowe Pan nie „zahaczył” ( albo Pani, tego nie wiem).

  43. Piraci (Anglia), korsarze (Francja), kapry (Niderlandy) ale w anglosaskiej pop kulturze sprzedaje się wersję jakoby piraci to była jakaś wyjęta spod wszelkiego możliwego prawa frakcja, a tak nie było no chyba, że przedstawiali tylko ostatnie lata piractwa, kiedy resztki piractwa były likwidowane (murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść).

  44. Być może odpowie na to pytanie, nagranie na kanale Chrisa Miekina: Polaraxa #26 „Yellostowne, GMO i geopolityka”. Krótka uwaga, trzeba przetrwać długi początek na tematy bieżące. Stawiana jest teza:

    masowa produkcja taniej zywnosci – GMO – Monsanto – IG Farben – Rosja – walka o to kto zostanie mocarstwem.

  45. za stolicą na Tortudze.

  46. Jaky nie patrzeć Holandia stala przemyslem stoczniowym, wiec zapas budulca to u nich był standardem.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.