Produkty polityczne dzielą się na: imperialne, misyjne i bankowe. Pierwsze i trzecie istniały zawsze, a drugie powołał do życia Pan Nasz Jezus Chrystus, mniej więcej dwa tysiące lat temu. Ich charakterystyczną cechą jest to, że są niezależne od produktów imperialnych i toczą stałą walkę o uniezależnienie się od produktów bankowych. Proces ten nazywamy historią chrześcijaństwa. Bywa różnie, przyznam, czasem jest górka, a czasem dołek. Teraz mamy dołek, a ja w nowej książce o kredycie opisuję moment kiedy była górka.
Wszystkie trzy rodzaje produktów pozostają ze sobą w nieustającej interakcji. Wewnętrzne mechanizmy działania każdego produktu są niezmienne od początku istnienia. Wymianie ulegają jedynie narzędzia, jakimi posługują się użytkownicy produktów politycznych. Owo wymienianie narzędzi stwarza przed naszymi oczami złudzenie zmian istotnych. Te jednak nie zachodzą. Są dwa rodzaje narzędzi, których używają użytkownicy produktów politycznych. Jedne służą do maskowania istotnej misji, czyli do tego, by stworzyć wrażenie iż produkt bankowy lub imperialny jest w istocie misyjny, drugie zaś przeznaczone są do ekspansji. Szczegóły działania pojedynczych narzędzi stanowią główną treść publikacji pisanych przez głębokich myślicieli, politycznych, wizjonerów i wieszczów, którzy wierzą w tak zwaną przyszłość. Tymczasem nie ma żadnej przyszłości, jest tylko przeszłość i tam należy szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Im dalej tym lepiej, bo tam nie sięgają imperia i banki. Muszą bowiem pilnować zbyt wielu spraw tu i teraz.
Dlaczego wizjonerzy, publicyści i myśliciele nie sięgają w czasie produkowania swoich analiz politycznych w daleką przeszłość, koncentrując się na tej najbliższej? Dzieje się tak ponieważ są elementem jednego z narzędzi, konkretnie zaś narzędzia maskującego idee imperialne lub bankowe. Nie mogą więc napisać jak jest naprawdę, muszą „analizować” politykę tego czy innego prezydenta i wyciągać z niej jakieś wnioski, z reguły nie przystające do okoliczności, które stworzyła konkurencyjna organizacja, okoliczności nazywanych czasami epoką, a czasami momentem historycznym. I tak się to plecie. Od kiedy mamy ten stan, bo przecież nie zawsze tak było? Myślę, że momentu kiedy wymyślono postęp. Można sobie to ustawiać różnie na osi czasu, nie ma to znaczenia, bo też i żadna oś czasu nie jest instrumentem wiążącym kogokolwiek. No, ale dla ułatwienia można tak zrobić i powiedzieć, że to wszystko przez oświecenie i rewolucję francuską. Można też powiedzieć, że to przez reformację, albo, że jeszcze wcześniej wszystko się zaczęło, w chwili kiedy Roger Bacon przeprowadził swój pierwszy eksperyment z prochem strzelniczym. Dla nas tutaj wiążącym momentem będzie ten, w którym Imperium Brytyjskie sformułowało swoją doktrynę. I bardzo proszę byśmy nie ustalali czy stało się to w czasie panowania Elżbiety I w XVI wieku czy może już w czasie panowania Henryka II w XII wieku. To jest w istocie bez znaczenia.
Mechanizm działa inaczej. Chodzi o to, by odwrócić uwagę od sposobu konstruowania i używania narzędzi przez użytkowników produktów imperialnych i bankowych, przeciwko produktom misyjnym. To zaś można uzyskać jedynie wtedy kiedy podsunie powstanie następująca opozycja: masa – ośrodek dystrybucji informacji. Zgromadzenie dużych ilości ludzi w jednym miejscu i narzucenie im zasad życia, z gruntu im obcych jest początkiem działania imperiów i banków. Masy podpięte są pod ośrodki informacji, dystrybuujące złą nowinę. Po tym się właśnie poznaje, że mamy do czynienia z bankiem lub imperium. Kiedy więc słyszymy Tymańskiego, jak śpiewa pieśń zawierającą słowa: mam znowu doła, znów pragnę śmierci…musimy go zapytać, który bank reprezentuje. To jest kluczowe dla sprawy.
Produkty misyjne podporządkowane Kościołowi zajmują się głoszeniem dobrej nowiny, a tamci złej. Katarowie w Langwedocji posiadali ruchome ośrodki dystrybucji informacji i one właśnie kładły ludziom do głowy, że wszystko jest do deeeee….A światem rządzi szatan. Socjaliści i komuniści w ogóle zrezygnowali z szatana bo oszczędzali na produkcji religijnych gadżetów. Boga nie ma, świat jest zły trzeba go naprawiać. Ruszajmy z posad…itd, itp….
Należy więc pilnie obserwować ludzi, którzy gromadzą się gdzieś w masach, rzekomo sami z siebie. Należy ich pytać o źródła finansowania oraz o to ile mają gotówki przy sobie (im mają więcej i im jest ich więcej tym lepiej, oznacza to, że od nikogo nie są zależni i mogą robić ze swoimi pieniędzmi co chcą). Jeśli jednak napotkamy na swojej drodze jakąś gromadę gołodupców słuchających co tam gadają z głośnika ustawionego na ulicy, musimy wiać w drugą stronę, chyba, że mamy przy sobie rewolwer. Czy narzędzie zbudowane na tej zasadzie: masa+ośrodek informacji głoszący złą nowinę jest niezniszczalne? Rzecz jasna nie, można prowadzić wśród tych ludzi misję, tak jak wszędzie, ale do tego potrzebna jest wola, charyzmaty, polecenie z góry i inne podobne rzeczy. No, a przede wszystkim odwaga. Szybko bowiem okazuje się, że ta rzekomo przez nikogo nie zorganizowana masa jest sterowana nader sprawnie i jak ktoś będzie ich próbował nawracać, wyjdą spośród nich tak zwani samozwańczy liderzy z pałkami w rękach i będzie zamiecione.
Cechą charakterystyczną konstrukcji używanych przez imperia i banki jest niezgoda na zastany porządek – bynajmniej nie zawsze firmowany przez misję, a często przez same imperia i banki, które próbują z zastosowaniem nowego narzędzia wycisnąć jeszcze więcej potu i krwi z mas. Prócz niezgody na zastany porządek, ważne jest też dążenie do prawdy. W misji problem ten nie istnieje, bo Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. Imperia i banki muszą jednak używać tego narzędzia, jakże uwodzicielskiego, bo inaczej masa się zatomizuje każdy zacznie skrobać swoją rzepkę, pożenią się i jeszcze jeden drugiemu coś w testamencie zapisze. Same kłopoty. Dążenie do prawdy jednoczy ludzi i daje im cel. W czasie ich wędrówki ku prawdzie niepostrzeżenie zmienia się cel i podnosi koszty tej podróży, ale nikt tego nie zauważa, bo wszyscy są zahipnotyzowani. Dążenie do prawdy za wszelką cenę, prawdy historycznej, filozoficznej, politycznej wyklucza sukces i wyklucza zbudowanie czegokolwiek. Jest samą destrukcją. Ja to opiszę na przykładzie dawnym, po który na pewno nie sięgną współcześni myśliciele.
Oto doktryna polityczna królestwa Franków opierała się na legendzie o św. Dionizym, a właściwie na dwóch legendach, które zlały się w jedno. Święty Dionizy zamordowany pod Paryżem i Dionizy autor dzieła o hierarchii niebieskiej. W świadomości Franków była to jedna i ta sama osoba, choć nie było to prawdą. Badacze zaś w pewnej chwili zaczęli określać Dionizego, tego od serafinów, cherubinów i tronów mianem Pseudo-Dionizego. I dalej tak o nim piszą. Nie ma to jednak dla nas żadnego znaczenia. Dzieło Pseudo-Dionizego trafiło do Francji z Bizancjum, a podarunek ten, o czym nie przeczytałem nigdzie, ale sam to tak zinterpretowałem, miał być delikatną polityczną sugestią dla króla Franków, że jest kurcze jakaś hierarchia, tak w niebie jak i na ziemi. No i w hierarchii tej cesarz z Konstantynopola umieszczony jest wyżej niż król jakiegoś barbarzyńskiego plemienia. Mijały lata i Paryż bardzo się przywiązał do św. Dionizego i jego legendy. Dzieło zaś Pseudo-Dionizego znalazło wdzięcznego odbiorcę w opacie Sugerze, o którym już tu pisałem. I on tknięty jakąś mocą, zaczął przebudowywać chór bazyliki opackiej w swoim klasztorze poświęconym św. Dionizemu. I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się w pobliżu Piotr Abelard i zaczął grzebać w papierach. Doszukał się jeszcze jednego Dionizego i w ogóle zaczął robić dym, że z tymi Dionizymi to jest wszystko nieprawda. Oskarżono go, jakże słusznie o zdradę stanu i wsadzono do więzienia. W tym czasie Suger budował swój chór, a z czasem inni zaczęli naśladować jego metodę. Wszystko dzięki temu Pseudo-Dionizemu, co to nie był tym Dionizym, któremu ścięto głowę na Montmartrze. I co? Prawda, nieprawda, Dionizy, Pseudo-Dionizy, a katedry stoją. Czyż nie? I w tym właśnie realizuje się potęga misji. O czym my nie pamiętamy, bo jesteśmy skupieni na zabawie narzędziami, które podsuwa nam zarządca imperium i zarządca banku. Najpełniej widać to w deklaracjach prawicowych myślicieli takich jak Ziemkiewicz, który publicznie ogłasza, że nieważne jest czy ktoś umie na czymś grać czy nie, ważne, żeby tacy jak on i jego koledzy mieli publiczną przestrzeń do wygłaszania swoich opinii, które mają nas – a my odgrywamy tu rolę mas – doprowadzić do prawdy. To jest, wybaczcie, herezja. I to z gatunku tych bardziej prymitywnych i głupich.
Misja nie funkcjonuje bez momentu realizacji dzieła zaznaczającego wielkość i prawdę misji. Prawdę istotną, a nie przepraszam za wyrażenie „historyczną”. Do tego zaś potrzebne są umiejętności zwane czasem mistrzostwem, czasem warsztatem, a czasem jeszcze inaczej. Związki pomiędzy sztuką a misją były głębokie i imperia oraz banki strawiły sześć stuleci nad tym, by je rozerwać. Mogę nawet stwierdzić wprost, że ikonoklaści to przedstawiciele banków.
Nie pytajcie mnie więc co robić i co mówić, albo kogo popierać. Bo ja zawsze Wam odpowiem to samo: trzeba nauczyć się rysować kotka, albo budować jacht. Inaczej nie da rady. Zbawianie cywilizacji łacińskiej i inne, podobne formuły to pułapki, dla ciężkich frajerów, wymyślone w gabinetach zarządców imperiów i zakamarkach banków.
Prócz takich prostych pułapek czekają na nas także inne, najgorsze są te związane z interpretacją tak zwanych faktów historycznych, czyli momentów znajdujących się w obrębie narzędzi stosowanych przez banki i imperia. I – wybaczcie – mi tutaj przychodzi do głowy jeden tylko przykład. A mianowicie to w jaki sposób Grzegorz Braun łączy treść Przepowiedni Fatimskiej z Rosją. Po pierwsze, nie jest naszą rolą zgadywać co chciała powiedzieć dzieciom Matka Boża, tak jak nie było rolą Sugera wnikanie w to który Dionizy jest tym właściwym. Stwierdzenie więc, że nie wiadomo kto kogo będzie nawracał w najbliższym czasie, jest chybionym i niestosownym bon motem, który w mojej głowie utkwił mocno i siedzi tam już od dłuższego czasu. Nie miałem nigdy okazji by się o to z Grzegorzem Braunem pokłócić, a i sądzę, że już się taka okazja nie zdarzy. Wspominam więc o tym teraz. Nie mogę także zgodzić się na to co Grzegorz Braun opowiada czasem o wielkim księciu Konstantym, który miałby zostać królem Polski. I przez to tradycja korony miałaby zostać zachowana. Wielki Książę Konstanty był elementem produktu imperialnego, jakim była od czasów wielkiej smuty Rosja. Produktu imperialnego z istoty wrogiego misji Kościoła nawet jeśli przez moment wydawało się, że jest inaczej. Wielki Książę Konstanty nie nadawał się na króla Polski, bo ta nigdy nie była imperium, a cała jej historia to dzieje misji walczącej z bankami i imperiami. Podobnie jak historia Francji. Nie można uratować korony sięgając po inną koronę wystruganą w imperium. To się nie może udać, a opowiadanie takich kawałów jest równie niestosowne jak samodzielna interpretacja Przepowiedni Fatimskiej. Ewentualne wykorzystanie czegoś co przychodzi z Rosji, może się odbyć – w mojej ocenie – na takie zasadzie, na jakiej Suger przebudował chór swojej bazyliki korzystając z wizji zawartej w dziele Pseudo-Dionizego, który jego królowi ze złą i polityczną intencją podsunął cesarz Bizancjum.
Upraszczając rzecz do jednej formuły: banki i imperia to porządek globalny a misja to porządek uniwersalny. Banki i imperia dążą do ortodoksji i niewoli, ponieważ zależy im na tym, by przepisy i zasady przez nie narzucane obowiązywały zawsze. Misja dąży do wolności i piękna albowiem działa w wymiarze ponadhistorycznym. My zaś jesteśmy tu po to, by prostować ścieżki. Na dziś to tyle.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy i przypominam, że od piątku do niedzieli trwają w Białymstoku targi książki, na których będę. Odbędą się w tym czasie dwa spotkanie autorskie, jedno w Białymstoku przy uli. Ciepłej 15, w piątek o 18.00, a drugie w Sokółce w domu kultury, w sobotę o 18.00
Z Ciebie jeszcze kaznodzieja będzie 😉
Już za późno, ale może jacyś księża skorzystają.
Teraz o Grzegorzu Braunie!
Będzie on w pełni wiarygodny jak nakręci trylogię o Geremku, Kuroniu, Mazowieckim 😉
Bardzo dobry tekst, z takich które lubię najbardziej u Pana.
Mam też takie pytanko, czy może sugestie. Może na to będzie osobny tekst?
Mianowicie skoro jest w tekście poruszany problem imperium i banku, jest wspomniane też imperium angielczyków, mi się pod moją skromną czupryną zapaliła lampka z napisem giełda londyńska. Czy istnienie giełdy londyńskiej(pod różnymi nazwami oficjalnymi o których informuje chociażby wikipedia) można uznać za fuzje imperium i banku(banków)? Jeśli tak to który podmiot jest tu tym wiodącym? To imperium przejęło banki? Czy może banki przejęły imperium? Czy to zagadnienie rodziło Pana rozważania?
AMEN
Trudno ocenić kto jest ważniejszy po fuzji, ale też trzeba się zastanowić czy ma to dla nas znaczenie, takie rozstrzyganie…
Coryllusie nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę , ale w tym tekście spotkałeś się z myślą Jana Pawła II i niektórych teologów (np. J. Maritain), którzy głosili wyższość tzw. „środków ubogich” (małe grupy, pisma, nieduże inicjatywy, świadectwa osobiste) w działalności Kościoła ponad tzw. środki bogate (wielkie masowe ruchy czy nazywane jako katolickie partie polit. z dużą kasą, ale i otwartością na złe wpływy, na chciwość i interesy). To ważny element Soboru Watykańskiego II.
Ubrać myśli w słowa, zacząć myśl i ją zakończyć – to sztuka wielka. Tym artykułem mądrych można nawet nawrócić.
Nie, nie miałem tej świadomości. Ja w ogóle nie czytam pism kościelnych.
No i już namawiacze do herezji
🙂
Rodzinę ma, niech się rozmnaża, a dzieci rozwijają własne talenty, Ty burzycielu!
Pięknie napisane; co do roli myślicieli to nie ma zmian istotnych, nie sięgają do przeszłości tylko wpasowują nas w wyznaczone wzornictwo, maskują swoje role strojąc się w misyjne piórka, wynajdują okoliczności a właściwie je budują i nas wpychają w te intrygi .
Ile haniebnych zdarzeń miało miejsce odkąd Marks z Engelsem uzasadnili korzyści z ludobójstwa, a przecież oni nie byli prekursorami tego pomysłu. Ci dwaj, jacy byli misyjni, jakich mieli wyznawców, sto milionową społeczność przekonali do swojej ideologii no może trochę proces przekonywania wsparli terrorem, ale co tam, grunt to podwaliny pod nową epokę robotniczej międzynarodówki.
Za chwile będzie rocznica ludobójstwa Ormian, tam też zapewne myśliciele niemieccy położyli duże zasługi pod zbudowanie podstaw moralnych dla usuwania ludzi niepotrzebnych a szczególnie dla faktu przejmowania majątków tych ludzi.
Tak się plączę wokół filozofii niemieckiej, bo niedawno ks. Guz, miał audycję (Radio Maryja) o roli Hegla w rozbijaniu małżeństwa i rodziny i tak sobie słuchając tej audycji pomyślałam że wielce uzasadnione jest określenie „ukąszenie heglowskie”, no jest ono jadowite, zamaskowane.
Panie Coryllus, przepraszam za odejście od wątku komentatorskiego do artykułu (z innej beczki). Jestem po zakupie i lekturze Swiętego Królestwa i mimo że przedostatni komiks kupiłem jakieś 25 lat temu to z wielką uwagą go przeczytałem. I mam pytanie, czy ktoś ze strony węgierskiej jakieś towarzystwo historyczne(sic), prywatny wydawca, ambasada …byłyby zainteresowane wydaniem takiej publikacji nad Dunajem?Czy Pan eksplorował ten wątek? Jeżeli na Wegrzech żywa jest pamięć o kraju z przed traktatu w Trianon, to wydaje się że tym bardziej tego typu publikacja znalazłaby by wielu potencjalnych czytelników a Panu dodatkowe „żródło dystrybucji”.
Pozdrawiam i gratuluję.
Znakomity tekst. Ale jakiś taki niepokojąco „epilogiczny” (?)
Bardzo trudno wytłumaczyć, że „wzmożenie patriotyczne” może być narzędziem zarządzania masą przez zagrożony system bankowy (to się zapowiada), trudno się mu nie poddać ludziom dobrej woli, zwłaszcza mniej doświadczonym. A nic (poza herezją) lepiej nie wyciska potu i krwi. Jednakowoż jak głęboki nie byłby obecny dołek oznacza to, że kiedyś będzie górka.
Od „akcji bezpośrednich” zwolenników Marksa i Engelsa groźniejszy jest fabiański „gradualizm”. W jego działaniu brak widowiskowych zwałów trupów choć w istocie jest jeszcze bardziej morderczy. A milionów nie trzeba przekonywać terrorem.
Co do Ormian, to przywódcy „nowoczesnego” państwa tureckiego studiowali raczej we Francji (jak wielu innych późniejszych zbrodniarzy).
Dlatego te małe są lepsze? Bo te duże, z natury rzeczy nieliczne, bywają łatwo przejmowane przez imperium lub banki. A tych małych jest za dużo i tworzą co? Ano, strukturę sieciową 🙂
Sobór Watykański II to Rewolucja anty-Francuska w Kościele Katolickim
Przemożny wpływ dogłębnie fałszywych idei Jakuba Maritaina zwłaszcza na niektóre dokumenty Soboru Watykańskiego II, na samą osobę Pawła VI, którego był przyjacielem oraz na myślenie tak wielu katolików jest znany filozofom, historykom idei, teologom i nie tylko. Poniżej pragnę przedstawić bardzo zwięzłą krytykę idei politycznych francuskiego filozofa i dyplomaty autorstwa argentyńskiego kapłana, xiędza Juliusza Meinvielle, wybitnego tomisty, działacza politycznego, niezmordowanego obrońcy społecznego nauczania Kościoła i nieprzejednanego wroga liberalizmu (kapitalizmu) i socjalizmu (marksizmu).
https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2014/12/18/bledy-maritaina/
(22) To znaczy, zharmonizować stanowiska Kościoła i współczesnego świata. Według Zizoli, „W kulminacyjnym punkcie okresu antykomunistycznej krucjaty, Jacques Maritain wezwał katolików by otwarli oczy, by w głębiach sumienia i świeckiej egzystencji odkryli chrześcijaństwo czynu o formach czasem heretyckich a nawet buntowniczych, co jawiło się niemal jako zaparcie. «To nie wierzącym oddanym katolickiej doktrynie… lecz ateistycznym komunistom dane było obalenie w Rosji absolutyzmu prywatnego zysku. Ten ostatni proces zostałby mniej wypaczony przez siłę błędu i spowodowałby mniej katastrof gdyby został dokonany przez chrześcijan. Starania o wyzwolenie pracy i człowieka spod dominacji pieniądza są ubocznym skutkiem pojawienia się na świecie prądów uwolnionych głoszeniem Ewangelii, takich jak wysiłki w kierunku obalenia niewoli i doprowadzenia do uznania praw osoby ludzkiej»” (The Utopia of Pope John XXIII). Maritain miał się stać osobą o dominującym wpływie na Pawła VI, który napisał wstęp do włoskiego tłumaczenia jego pracy Humanizm integralny. Maritain był modernistą, na co zwracało uwagę wielu badaczy
http://ultramontes.pl/posoborowi_1.htm
Przy typowaniu źródeł terroru tureckiego wobec Ormian, nie kierowałam się wiedzą tylko tym, że Parvus był doradcą twórców tego ludobójstwa, a ponieważ on był agentem wpływu (co najmniej niemieckiego) więc tak sobie pomyślałam, że filozofie niemieckie były przy tym ludobójstwie czynne .
A potem (gdzieś czytałam) była adaptacja tureckich metod przez Hitlera.
A zresztą Ententa ogłosiła w maju 1915 że to co się dzieje w Turcji to ludobójstwo, a Ententa to Anglia, Francja i Rosja, to może Francja nie krytykowałaby swoich byłych tureckich studentów? No nie wiem .
Tak co do fabianizmu też się zgadzam.
Krytykowałaby.
Czyli znowu pod górkę?:) Zawsze słyszałem, że pod górkę to gorzej (trudniej i znojniej). Z drugiej strony nie ma nic za darmo. Jeśli to będzie jednak górka misyjna, to warto będzie się wysilić.
a w jakim sensie te bogate nazywane katolickie są gorsze niż te ubogie? Pius X i Akcja Katolicka przeciwstawione dyrdymałom kogokolwiek? źle zrozumiałam pewnie.
To jest szpica do nastepnego „the best of Coryllus”. Pada zaraz na poczatku slowo „ekspansja”, co ma na ogol jakies pozytywne konotacje, ale w przypadku bankow, imperiow, korporacji „ekspansja” oznacza zorganizowany rabunek przykryty mitologia sukcesu.
Autor: Banki i imperia dążą do ortodoksji i niewoli.
A co z ortodoksją katolicką?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo_Ormian#/media/File:John_Bull_Hated_to_Drop_His_Bundle.jpg
Maritain, Jan Paweł II, II Sobór ….
Modernizm w najczystszej postaci, herezja….
Sugeruję nie ślinić się z zachwytu. To źródła współczesnego upadku Kościoła a nie jego zwycięstwo…
Jestem przekonany, że ten tekst bez wycieczki byłby zdecydowanie słabszy, zdecydowanie.
w końcu znowu wśród nas – jak idzie rządzenie??
Ponad 2 godziny expozycji Twojej notki i brak riposty ze strony entuzjastow SW2. Coryllus (dyplomatycznie (?)) zaznaczyl, ze nie czyta pism koscielnych. W zwiazku z tym pytam sie sam siebie – ilu wchodzcych tu i na s24 pojmuje tezy pisarza Maciejewskiego, a jak text jest za trudny, bo styl p. Coryllus ma „ciezki”, to ilu pojmuje tezy pogadanek na YT prelegenta Maciejewskiego, bo mowa zawsze jest klarowniejsza od textu.
Ententa nie ogłosiła, że zbili fortunę na dostawach broni i amunicji dla Turków,
w celu dokonywania ludobójstwa Ormian. Chyba przodowali w tej ,,pomocy humanitarnej” Anglicy i Niemcy.
,,Ludobójstwo na Ormianach”; https://www.youtube.com/watch?v=OfnHSDcXYn8
Widzę powyżej demonizację Soboru Watykańskiego II. Spodziewałem się tego. Ja jestem przychylny do tradycjonalizmu ale nie uważam że Vaticanum II to tsunami w Kościele. Co do środków ubogich: cóż tak twierdził JPII, Maritain i wielu znamienitych. Jak chcecie polemizować z Janem Pawłem II to wasza sprawa. Ale
I jeszcze jedno: Coryllus w samo sedno trafił w to co jest logiką misyjności Kościoła w rozumieniu dokumentów soborowych (!!!) a nie niektórych teologów z czasów soboru i liberałów w sutannach.
A wielkie organizacje czyli środki bogate: z Christeros się rozprawili (nawet filmu w Meksyku nie puścili jak donosił Cejrowski), chadecja włoska padła pod aferą korupcyjną, Buttilione nie został komisarzem UE bo go oskarżyli za zbrodnię homofobii. A polskie partie z określeniem „katolicki” w nazwie co osiągnięcie dla rozwoju misji Kościoła? CORYLLUS MA WIELKĄ RACJĘ!!
Sprzeciwiam się rozpatrywaniu Soboru jako tsunami w Kościele, bez uwzględnienia i jego dobrych rezultatów, bez rozpatrzenia całości zmian kulturalnych i politycznych w Europie, które wpłynęły na Kościół. Ale też zdają sobie sprawę z tego, że były i skutki negatywne – jak powiedział Benedykt XVI był sobór Kościoła i sobór dziennikarzy. Ten ostatni wprowadził zamęt. Poza tym Kościół nie żyje w próżni ale w konkretnych czasach, kulturze i z konkretnymi wrogami na zewnątrz.
Bardzo bym chciał być tak głębokim katolikiem i mężem jak Maritain. Poza tym on sam napisał książkę „Wieśniak z Gargony” gdzie (!!!) skrytykował posoborowe zjawiska przypisywane Ojcom Soborowym a będące złą interpretacją Soboru. Pisał o tzw. „klękaniu przed światem”.
Zetknalem sie z interpretacja, ze ok. 80% tekstow II SW jest zgodnych z dogmatyczna wykladnia prawd katolickich, ok. 15% jest dwuznacznych (nieostrych) a ok. 5% jest sprzecznych. Problem wiec z tymi 20% i to one sa zrodlem problemow wspolczesnego Kosciola, dziwnych synodow czy protestantyzacji mszy. Zwalanie odpowiedzialnosci na dziennikarzy jest zalosna proba zrzucenia odpowiedzialnosci z biskupow za ustepstwa wobec swiata i odejscie od prawdy katolickiej. Kosciol zamiast walczyc zaczal „sie poklepywac” po plecach z wrogami. I zaczal przegrywac.
To racja. Co do podziału 80% na 15% i 5% pełna zgoda. Sprzeciwiam się głownie separowaniu Soboru od reszty rzeczywistości i jego demonizacji.
dziękuję za uściślenie, w takim razie nie można się powoływać na II sobór, bo to nie ma nic do rzeczy, a nawiązując do powyższego o soborze to na spokojnie dodam, że on nie wytrzymuje normalnej zdroworozsądkowej analizy, można go nie nazywać rewolucją ani spiskiem, ale to degrengolada widoczna na każdym kroku, banalne byłoby wspominać o Mszy katolickiej, szkoda czasu. nie ma co się rzucać na barykadę w obronie tego soboru, on sam by tego nie chciał , brzydził się katolickim nauczaniem i po co mu przypisywać te przestarzałe nie pasujące do epoki poglądy 🙂
Cały czas znajdują się tacy, którzy próbują „przejąć” papieża.
Najlepszą strukturę sieciową mają „kościoły” protestanckie.
A indywidualne doświadczenia mistyczne i mówienie językami to najlepsze są na kozetkę, albo na hipnotyczne seanse regresywne.
JPII w „Redemtor hominis” i wielokrotnie potem wskazywał na to, że 1- sobór spowodował spadek ilościowy ale wzrost jakościowy katolicyzmu i że 2 – dopiero za lat 80 będziemy widzieli pełnię skutków tego przedsięwzięcia. To tak na marginesie. Co do komentarza powyżej: Sobór tak to rozpatrywał – czas na środki ubogie bo wielka polityka pod szyldami katolickimi to jest nie to.
jakoś idzie, czasu ciągle mało 🙂 Ale zaglądam tu i poczytuję.
To co piszesz to jest właśnie demonizowanie Vaticanum II. O wszystko co złe się obwinia sobór, jakby nie było rewolucji kulturowej, jakby spadek religijności nie zaczął się przed soborem, jakby ludzie Kościoła nie krytykowali stanu katolicyzmu przed soborem, jakby nie było ostrej laickiej polityki wzmożonej od lat ’60 i ’70. A jak się zapytamy co jest nie tak w dokumentach soborowych to takie osoby ani me ani be, nic nie wiedzą, tylko plotą ciągle o degrengoladzie w kościele. Prawdziwi tradycjonaliści to ci co wskazują konkretne niuanse w nauczaniu tego soboru pastoralnego (bo nie był to sobór dogmatyczny, czyli z definicji nic w nauczaniu Kościoła nie zmienił bo i nie było to jego celem, tylko duszpasterstwo w nowej sytuacji). Inni zwani tradycjonalistami tylko jadą wyświechtanymi frazesami będącymi niczym tylko uproszoną i oderwaną od całości sprawy krytyką. O to mi chodzi. Proporcje powinny być zachowane.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.