Jak wiecie nie mam słuchu muzycznego. Co jakiś czas, mniej więcej raz na 25 lat spodoba mi się jakaś piosenka i słucham jej do momentu, aż zacznie wywoływać u mnie wymioty. Wtedy znajduję inną. No, ale przez tę uporczywą powtarzalność i niewielką wrażliwość a dźwięki mam dużo czasu na myślenie o tym co kryje się za piosenkami i w ogóle za tak zwaną kulturą. Co jakiś czas gawędzimy sobie tu towarzysko o tych sprawach, temat podrzuca toyah, który zna się na tym znacznie lepiej i zawsze coś ciekawego wychodzi. Pamiętam jak odkryliśmy prosty w sumie i widoczny dobrze mechanizm promocji pewnego rodzaju artystów. Chodziło o Rodrigueza, Cesarię Evorę i tych staruszków z Kuby. Wiadomo, że świat jest pełen ludzi utalentowanych i wrażliwych. Jest ich naprawdę mnóstwo, wystarczy trafić w odpowiedni moment, dać takiemu szanse i będzie grał, śpiewał, tańczył, aż wióry polecą. Tych ludzi nie widać, a to z tego względu, że rynek nie jest aż tak chłonny i o co innego na tym rynku chodzi. Jak to wielokrotnie mówiliśmy powód istnienia rynku sztuki w ogóle, to propaganda, kanały zaś dystrybucji treści, nut i obrazów to w rzeczywistości narzędzia do formatowania. Wiele osób sądzi, że można to zostawić na poziomie umpa, umpa, tak jak się to dzieje w Polsce na przykład, ale jednak nie można. Pozory muszą być zachowane, to znaczy tłoczona przez artystów propaganda przeznaczona jest dla tak zróżnicowanego odbiorcy, że nie da się wszystkich tych ludzi po prostu przymusić do konsumpcji. Skoro tak, trzeba szkolić muzyków, malarzy i całą resztę tych gamoni, którzy powinni w zasadzie siedzieć przy krosnach i liczyć węzełki. Ktoś powie, że to nieprawda, bo istniała przecież sztuka sakralna. Istniała, ale już nie istnieje, a wobec tego faktu wszystko co napisałem wyżej jest jak najbardziej ważne. Na rynku sztuki, muzycznym i nie tylko najważniejszy jest dystrybutor. W jego interesie jest, by ten co śpiewa, tańczy czy recytuje, w jak najkrótszym czasie wyprodukował jak największą ilość łatwo sprzedawalnych rzeczy, a następnie zszedł dyskretnie z tego świata, podpisując wcześniej stosowną umowę, w której czarno na białym stoi, że nie posiada on spadkobierców. Stąd nagłe kariery tych nieszczęśliwych staruszków, obdarzonych rzeczywistym talentem, którym ktoś dał szansę kiedy już przymierzali się do trumny. Można rzec, że się czepiam, dziadki się wybawili, pośpiewali i mieli jeszcze trochę radości, a co kogo obchodzi co się będzie działo z ich utworami po śmierci, zwłaszcza, że rynek muzyczny, jak to napisał wczoraj kolega Gajek, wygląda już zupełnie inaczej. Co nie oznacza oczywiście, że rynek ten zostanie puszczony samopas, a w sprawie praw autorskich do utworów coś się zmieni. Zmienią się jedynie metody kreacji. Okay, a co z artystami, którzy mają trafić do młodzieży? Sami wiecie co, z nimi jest jeszcze łatwiej, dostają trochę dragów, popiją to wódką, a potem wszystkie gazety o nich piszą. Promocja jest w zasadzie darmowa. Jeśli dzieciaki te mają silne organizmy przetrwają, pójdą na odwyk i jakoś się utrzymają, jeśli oczywiście zainteresuje się nimi inna organizacja niż te, które rządzą rynkiem muzycznym. Jeśli przetrwają i stracą poparcie pies z kulawą nogą się z animi nie obejrzy. Przykład Micka Jaggera, którego obdarzono tytułem sir, jest tu znamienny. On się wydostał spod prasy po prostu i jeszcze fika. Korona się o niego upomniała, albowiem jest to człowiek Koronie potrzebny. Inni nie mieli tego szczęścia. Nie istnieją, a jeśli ktoś gra i promuje ich utwory, jasne jest, że podpisana została stosowna, korzystna dla dystrybutora umowa.
Czy to się przekłada na inne rynki? Oczywiście, że tak. Z pewnymi, niewielkimi modyfikacjami, ale się przekłada. Kiedy to sobie uświadomiłem, a było to już jakiś czas temu, postanowiłem ograniczyć swoje publiczne występy do niezbędnego minimum, pozostając jedynie przy blogu, książkach i edytorstwie. Nie, żebym się czuł jakoś przesadnie popularny, ale z tego prostego powodu, że nie mam pojęcia jak daleko w dół sięgają te uzależnienia. Oczywiście, rzeczy, którymi się zajmujemy są tak odległe o treści promowanych na rynku, że możemy czuć się bezpiecznie. Wiadomo, że sprzedaż masową gwarantują treści zunifikowane i proste. To dobrze widać w piosenkach. Tę zasadę ktoś próbował przenieść na rynek książki, ale przegrał, co widać gołym okiem. Jak się zorientuje w sytuacji może się zrobić dziwnie. Tym bardziej, że jak napisał wczoraj kolega Gajek, rynek muzyczny, który jest tu pewnym probierzem zmienił się bardzo mocno. Można rzec, że się zindywidualizował. I uwrażliwił jeszcze. To nie jest dobry znak wbrew pozorom. Bo ktoś może zechcieć kontrolować w ten sam sposób rynek książki. No, ale do tego jeszcze daleko.
Omówiliśmy sobie komercyjny aspekt rynku, który łączy się z propagandowym o tyle, że kanały dystrybucji mogą sobie wynajmować różne organizacje, w tym państwa. Tego nie widać na przykład w Wielkiej Brytanii czy w Rosji, bo tam państwo dzierżawi dystrybucję. Nie tworzy jej, to jest złudzenie, ale dzierżawi. Jeśli państwo jest słabe, albo głupie i niezorientowane w sytuacji, jak w Polsce, dystrybutorzy wypychają treści państwowe z każdego kanału, nawet takiego, za który państwo wcześniej zapłaciło czynsz dzierżawny. I taką sytuację mamy właśnie w Polsce. Jeśli do tego dołożymy lekceważenie z jakim traktują nas dystrybutorzy, oraz apetyty lokalnych faktorów – mam na myśli różne fundacje i instytucje promujące kulturę – dostaniemy odpowiedź na wszystkie nurtujące nas pytania, dotyczące nędzy polskiego rynku treści. Lekceważenie polskiego rynku przez poważnych dystrybutorów to wada i szansa jednocześnie. Wada, bo cały rynek wraz państwem, staje się przedmiotem manipulacji, a różnym lokalnym kacykom od sprzedaży i promocji wydaje się, że wsłuchując się w te dziwne dźwięki płynące gdzieś z czeluści, utrzymają się wśród nas – ludzi bądź, co bądź ciekawych różnych treści, dłużej niż jeden sezon. Zaleta, bo kiedy produkujemy rzeczy inne i dalece różniące się od tego co tamtym kojarzy się z sukcesem, jesteśmy bezpieczni i nikt się nas czepiał nie będzie. Nawet jeśli to zauważy. Nie jest bowiem łatwo przestawić produkcję, tym bardziej, że jak powiedziałem cały rynek wraz z państwem jest przedmiotem grubej manipulacji.
Słuchałem wczoraj cały wieczór jednej piosenki. W zasadzie dwóch jej wersji, choć są także inne. To prosta, łatwa do zaśpiewania, stara angielska piosenka o wojnie. W sieci, jak się domyślacie jest wiele jej wersji, ale ja wybrałem dwie. Jedną wykonuje brytyjski tenor Benjamin Luxon, a drugą Joan Baez. Obydwoje są artystami wybitnymi. Stylizacja oraz sposób prezentacji tego utworu przez Luxona może się komuś wydawać dziwny, ale to jest aktor operowy, z najwyższej półki, więc zdziwienie odkładamy na bok. O co mi chodzi? Oto utwór tej klasy, co pieśń „O mój rozmarynie”, wykonywany jest przez ludzi, którzy z całą pewnością nie pozwolili się zniszczyć systemowi dystrybucji. To oznacza zaś tylko jedno – mieli zlecenia od państwa i innych organizacji. Wybaczcie, ale nie uwierzę, że Joan zaśpiewała tę piosenkę w takiej aranżacji, bo jej się to podobało. Pani Baez to jest firma, przed którą należy uklęknąć i to niej różne ważne instytucje mogą mieć interes, a nie ona do nich. Jeśli zaś tak było jak mówię, to znaczy, że Koronie zależy, a do tego jeszcze rozumie sens tego posunięcia, by przebrać operowego śpiewaka, w dżinsy i dziwną koszulkę, by urządzić całą scenę tak, żeby każdy sądził iż stoją na niej dwaj ciężko doświadczeni przez życie weterani i wylewają z wielką ekspresją swoje frustracje. Efekt został osiągnięty, wystarczy spojrzeć na komentarze pod spodem. Tanio, dobrze i skutecznie. To jest dewiza państwa poważnego, jeśli idzie o rynek propagandy. My zaś, jak napisałem, jesteśmy w niewoli egipskiej dystrybutorów, rynek muzyczny jest kuriozalny, rynek filmowy omówiliśmy sobie wczoraj, a rynek książki wygląda tak, że Tokarczukowa zostaje uhonorowana obywatelstwem miasta Wałbrzycha.
Jeśli ktoś myśli, że ja piszę tu o śpiewaniu żołnierskich piosenek, to się myli. W Polsce, nawet jak państwo korzystało z dzierżawionych kanałów dystrybucji, a miało to miejsce za komuny, piosenki żołnierskie były śpiewane tak, że można się było od tego porzygać, wystarczy włączyć sobie festiwal w Kołobrzegu, a do tego od razu widać było, że ci co to lansują na pewno przegrają. Po wysłuchaniu pana Luxona i Joan, po zastanowieniu się nad tą dyskrecją w prezentacji siły organizacji poprzez autentyczny talent, mamy już tylko ochotę tłuc wszystkich „naszych” po łbach. Ze szczególnym wskazaniem na reżysera Zalewskiego.
No dobrze macie tu te nagrania
https://www.youtube.com/watch?v=RTYBtj0gFcY
https://www.youtube.com/watch?v=1QL-lKe-Pj4
Co mnie, półgłuchego obchodzą w końcu te piosenki. Wracamy do książek. Wymyśliłem kiedyś, że sukces polega na tym, by odnaleźć się na odległym, egzotycznym, a przez to bezpiecznym rynku, albo dystrybuować treści z takiego rynku u siebie. Zmierzamy w tę stronę. Komiks o historii Katalonii jest już po korekcie. Mam nadzieję, że w nadchodzącym tygodniu wyślemy go do drukarni. Od tego zaczynamy, a co tam będziemy sobie nucić po nosem, to już inna sprawa.
Na stronie www.coryllus.pl jest już dostępny specjalny numer Szkoły Nawigatorów poświęcony narracjom opisującym naród wybrany. Zwracam uwagę na tłumaczenie fragmentu książki Bernarda Bachracha o polityce Żydów w średniowiecznych Włoszech. Oraz na tekst Edwarda, który jest wstępem do tego tłumaczenia.
Na koniec jeszcze zostawiam Wam nagranie z amerykańskiej telewizji, występuje w nim Tomek Bereźnicki i opowiada o komiksach.
http://youtu.be/sPZTIqGKImE
Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.
Zapraszam też na stronę www.rozetta.pl gdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.
Masz Coryllusie swoją niszę rynkową i o nią dbasz, zacytuję Ci powiedzenie mojego dawnego promotora: „kałuża Twoja może i nie duża , ale Ty jesteś w niej największa żaba” – te słowa usłyszałam od niego przed obroną mojej pracy magisterskiej.
Życzę optymizmu, miłego weekendu Pozdrawiam
Nie znam się na muzyce i dystrybucji, ale się wypowiem, w domu słuchana jest na okrągło Margaret, mnie się wydaje że jest ona polskim wtórnikiem Britney Spears. Być może moja uwaga nie jest odkrywcza a może nawet mylna, ale odbieram muzyczny rynek w kraju, jako odbite światło rynków tamtejszych, tych wiodących.
Moja wypowiedź nie jest odkrywcza a może nawet jest mylna, czym się w ogóle nie przejmuję.
Jadę na Stokłosy może już dowieźli Szkołę Nawigatorów.
Jeszcze nie, dopiero w środę tam będzie
Przekladam sobie, mily Gospodarzu, rysowana przez Ciebie mape dystrybucji na anatomie. Aby utrzymac organizm w stanie poslusznego wysysania, niektore organy musza ulec nekrozie, inne permanentnemu znieczuleniu, jeszcze inne permanentnie produkowac toksyny. No i sa oczywiscie te, co maja byc w ciaglej nadystymulacji. Mam wrazenie, ze organ, czy tez wlokna „Polska” wcinaja od wiekow syntetyczna sacharoze biorac ja za pyszne bialeczko. Anabolizuja, znaczy, coby cos z tego wyprodukowac. I w ten sposob jestesmy produktem, glownym lub ubocznym, metabolizmu tej sacharozy w pozlacanym papierku.
Pozwole sobie dorzucic moj ulubiony kawalek o cargo kulcie, z Alfreda Bestera:
(Gwiazdy moim przeznaczeniem)
„Miedzy Marsem a Jowiszem rozciąga się szeroki pas asteroidów. Z tysięcy znanych i nie znanych, unikalnym dla tego Niezwykłego Stulecia był Asteroid Sargasso, maleńka planetka sklecona z naturalnej skały i wraków ściągniętych tu na przestrzeni dwustu lat przez jej mieszkańców. Byli ludem dzikim, jedynymi dzikimi dwudziestego piątego stulecia, potomkami zespołu naukowców badaczy, którzy po awarii statku zbłądzili dwa wieki temu w pasie asteroidów i pozostali już tam na zawsze niczym rozbitkowie na bezludnej wyspie. Z czasem, ich potomkowie odkryli na nowo, że potrafią zbudować swój własny świat oraz kulturę i woleli pozostać w kosmosie, łowiąc rozbite statki kosmiczne, łupiąc je i praktykując barbarzyńską parodię zapamiętanego u swych przodków naukowego podejścia do świata. Nazywali siebie Ludźmi Naukowymi. Świat natychmiast o nich zapomniał.
S. S. „Nomad” krążył w przestrzeni kosmicznej nie wszedłszy ani na kurs ku Jowiszowi, ani ku odległym gwiazdom, lecz dryfując przez pas asteroidów powolną spiralą jak zdychające żyjątko. Przeszedł o milę od Asteroidu Sargasso i natychmiast przechwycili go Ludzie Naukowi, by włączyć go do ich małej planetki. Znaleźli Foyla.
Ocknął się dopiero, gdy niesiono go triumfalnie na noszach przez naturalne i sztuczne korytarze śmieciarskiego asteroidu. Zbudowano je z metalu pozyskanego z meteorytów, z kamieni i z płyt poszycia kadłubów statków kosmicznych. Tłum zebrany wokół noszy wył triumfalnie. „W Stos Prop” –wrzeszczano. Żeński chór zaczął zawodzić w ekstazie:
„Bromekamonowy ………………………………………….. 11⁄2g.
Bromekpotasowy ……………………………………………. 3 g.
Bromeksodowy ……………………………………………… 2g.
Kwasekcytrynowy …………………………………….. wstos.prop.”
– W Stos Prop! – wrzasnęli Ludzie Naukowi. – W Stos Prop!
Foyle zemdlał.”
No to albo działalność na niwie kultury jest sposobem przekręcania funduszy publicznych i wtedy treść i system dystrybucji są nieważne, pozorne. oszukane. Albo ta działalność załatwia jakiś ważny propagandowy (perswazyjny) interes zleceniodawcy. Wtedy i treści i system dystrybucji są najważniejsze. Albo mamy do czynienia z przedsięwzięciem komercyjnym, które ma przynieść kasę. Wtedy kluczowy jest system dystrybucji bo treść, jak kit, można targetowi, używając całego arsenału marketingowego, wcisnąć (jak nie przymierzając Harrego Pottera).
Trochę się dzisiaj, czytając Twojego bloga, pogubiłem, drogi Coryllusie.
I jedno i drugie, a trzecie i kolejne też.
tak, to jest sepsa
bo nawet pozłotko sparciało
Są oszukane, ale w ten sposób, że usiłują naśladować prawdziwą dystrybucję i prawdziwe produkty. I tutaj mamy tego całego Roja. Prawdziwa dystrybucja jest nad naszymi głowami. Wplątane w nią są jedynie instytucje. Co widać po PISF oraz tymże Zalewskim, który do PISF aspiruje. On by chciał się zajmować prawdziwą dystrybucją, ale nie rozumie czym ona jest.
Margaret wygląda jak Merylin Monroe dla pedofilów. Malutka, a wzywająco umalowana i słodka. Przed chwilą mingęło mi info o niej. Tak, ją chyba robią na Britney Spears, nawet miała na głowie czarną bejsbolowke daszkiem do tyłu, z uszami myszki Miki.
Te wszystkie słodkie dziecięce czapeczki z uszkami, stanowia inicjację do satanizmu. Uszka jak rogi. Powtarzam to za siostra Michaela Pawlik.
Jeśli mnie pamięć nie myli Mick Jagger sam się upominał o ten tytuł szlachecki. I dostał. Dostali też tacy „wybitni artyści” jak Elton John i Paul McCartney. Pierwszy bodajże rozpowiadał kiedyś, że przespał się z połową Nowego Jorku, drugi został na krótki moment był zapuszkowany w więzieniu za przewożenie narkotyków. Wesoła ferajna, a i o tytule „sir” świadczy to nie najlepiej.
Niestety muzyka popularna umarła. Kilka lat temu Rod Stewart stwierdził „Kiedy zaczynaliśmy karierę, nie było tabloidów i internetu, a plotki na nasz temat tworzyliśmy sami. To była część kreowania wizerunku, owszem, może i nieuczciwa względem fanów, ale żeby stać się legendą rocka, trzeba było troszkę tę legendę podbudować. Dziś jest na odwrót – tabloidy i internet tworzą gwiazdy medialne, zanim którakolwiek z nich ma cokolwiek do zaproponowania słuchaczom.”
Moim zdaniem to świadczy jak najlepiej o tytule sir
Jak bardzo ważna jest dystrybucja świadczy m.in. przykład SDM. Zaraz jak się skończyły, ZAIKS upomnial się o wielkie pieniądze do organizatorów. Podobno trwają negocjacje, żeby te kwotę zmniejszyć.
No ja cie… tak to sobie można zarabiać.
I jeszcze jeden przykład w zasadzie z tego samego kręgu. Po śmierci Jana Pawła II nie wypadało grać umpa, umpa… właściwie oczywistym było, że powinny to być jakieś utwory sakralne. O co to to nie, z nastroju nie wyskakiwali, bo by się za bardzo zdekonspirowali, a przecież nawet Monika Olejnik z Jolanta Kwaśniewska płakały z rozpaczy na wizji przed kamerami. W okresie żałoby po Janie Pawle II przez kilka tygodni leciał jeden utwór.
Kayah i Wojciech Kilianski do znudzenia, bez obrazka to nawet nie brzmiało jak pościelówa, ale z obrazkiem i owszem.
https://youtu.be/sO_Vxs_jU3c
nema
Margaret jest zdolny dzieciak i zaskakująco niegłupi. Nie doprawiajcie jej rogów na siłę.
A, tak, racja. Spełnia swoją rolę ogłupiania ludzi i wysuwania na autorytety ludzi prymitywnych i niskich moralnie jak wzorce do naśladowania. Bo przecież o to chodzi, jak z większością tego typu tytułów czy odznaczeń. Zdaje się, że ten temat był już kiedyś przez Pana omawiany na tym blogu.
Tak tak Polska Rihanna ze Szwecji
Czyli PISF to instytucja państwa, która wyrwała się spod kontroli i zamiast działania na rzecz propagandy państwa stała się maszynką do przewalania budżetów. Nigdy nie miała własnego kanału dystrybucji bo jest on u nas w ręku firm amerykańskich i francuskich i dlatego mogła się urwać. Jest to przykład kradzieży zuchwałej tym bardziej, że to samo towarzystwo ma system nagradzania w swoim ręku. To samo zaczęło się w Koronie ale tam szybko dokonano korekty ucinając kasę BAFTcie i złagodniała. Korona ma jednak swój system produkcji i dystrybucji treści – BBC. Trzyma go twardo w swoim ręku i może spać spokojnie tym bardziej, że w odwodzie jest inny aparat dystrybucji treści pro państwowych – Królowa i system nagradzania w postaci tytułów lordowskich.
W Polsce nie przyjęła się Lady Gaga. To było jednak za dużo jak na nadwislanski gust, Madonna już się opatrzyla i zestarzala, Doda chamka, nie każdy to trawi, potrzebny był ktoś delikatniejszy, no i jest Margaret.
Rogi sobie sama funduje.
https://youtu.be/0gOrf2RUrfs
Ojciec Joan Baez był szefem Operations Research na Cornell University który był czescią programu MK Ultra (programowanie umysłów). Prawdopodobnie był tez częścia operation Chaos (wspólny projekt FBI i CIA). Baez była prawdopodobnie ofiarą tego programu, gdyż przejawiała symptomy multiple personality
Dla mnie jednak, wsrod tych wszystkich ww. Madonna byla
bezkonkurencyjna.
Ostatnio przegina strasznie i jest zwyczajnie zalosna… jej ostatni
koncert w Paryzu… to juz bylo dno… nie wiem po co tak sie szmaci
na starosc…
… LG, Doda czy ta cala Margaret… naprawde… szkoda slow!
dobrym jest wiedzieć, że mk-ultra to nie bajka, ale cóż my malutcy na to poradzimy?
A mnie sie wydaje, ze chwilowo PISF… ewidentnie przewala nasze budzetowe pieniadze…
z wielka zuchwaloscia i na bezczela! Ja mysle, ze im sie zdaje, ze te swoje haniebne gnioty
wepchna na sile… do szkol… i w ten sposob uda im sie znowu wyrywac kase od biednej
mlodziezy… mysle tez, ze jednak przymusu nie bedzie… bo jesli rodzice nie zgodza sie aby
ich pociechy ogladaly taka chale… to nic z tego nie bedzie. Kina beda swiecily pustkami!
Srodowisko „cielebrytow i filmofcuf”… wycietych z kartonu… pojdzie na… zasilek dla bezrobotnych
albo zmuszeni beda do wyjazdu… na zmywak… oczywiscie! Srodowisko to „wytnie sie” samo…
utrzymaja sie tylko tacy… jak Gospodarz bloga… ktorzy beda cos robic wlasnym sumptem…
i na najwyzszym poziomie… bo klient „robi sie” coraz bardziej wymagajacy!
We Francji produkcja filmowa… tez zdycha… coraz wiecej skandalicznych klotni w swiecie
filmowym jest ujawnianych… a walka miedzy nimi jest bez pardon’u… w tej chwili jest jazda
na… 16-letnia corcie Vanessy Paradis i Deep’a Lily-Rose… bo wlasnie tydzien temu zostala
„twarza Chanel” na ten rok… w swiatku francuskich cwelebrytow… po prostu wrze!
poniżej link referencyjny MK Ultra i postacie z Hollywood i sceny Rocka z Los Angeles
http://www.mygen.com/Laurel_Canyon-David_McGowan_report.htm
Tak to się robi: https://www.youtube.com/watch?v=WJVJ_OmbVGE
Hieny z ZAIKS’u fikaly juz znacznie wczesniej do organizatorow SDM… pierwsze info
o „rozmowach” obilo mi sie o uszy moze nawet ze 2 miesiace przed SDM. Chyba z racji
niemoznosci osiagniecia kompromisu temat zostal wyciszony i chyba przelozony po zakonczeniu
SDM.
To znowu kolejna hucpa ze strony cwaniakow w ZAIKS… mam nadzieje, ze organizatorzy
nie zaplaca tak bezczelnie wygorowanej kwoty. Na 14 lipca w Rennes byl urzadzany koncert
z okazji swieta narodowego w centrum miasta… na koncercie bylo parenascie tysiecy ludzi.
Stala oplata za tzw. dystrybucje muzyczna – jak to Pani nazwala – to bylo… 600€ !!!
A tu zlodziejstwo krzyczy sobie podobno 1,50 zeta od glowy !!! Ktos z komentatorow… ale
chyba u pana Osiejuka na blogu podal, ze w Hiszpanii jak byl SDM to ta oplata przy porownywalnej liczbie pielgrzymow wyniosla chyba 100.000€… a te hieny chca chyba
parenascie milionow zlotych!
Na wyspie juz dawno tylko komercja .Śniadanko noworoczne z królową 10.000 funtów .Tytuł „sir” od 100 do 500 k w zależności kto nas wprowadza. Wszystko na sprzedaż … pełna demokracja 🙂
w rewanżu może link bardziej bliższy nam względem czasu i możliwości z racji lato/jesień /kto z nas lubi las i grzybki / /nawiązując też do przemyśleń Niedźwiedzicy o organizmie zatrutym wszelakimi pasożytami, że układ krążenia i główne organy zawiadująco-wykonawcze zainfekowane do tego stopnia, że aż sepsa – to sposób na sepsę niby prosty, podać wreszcie najlepszy, najtańszy i najskuteczniejszy środek jakim jest witamina c w 'końskiej’ dawce – byle dożylnie – ale, że to nie sposób wykonać odgórnie, to pozostaje – jak ten narkoman ukradkiem, a to w żyłkę u nogi, a to w paluszek wstrzykiwać odtrutkę lub podrzucać po kawałku do głównych dań, przystawek i deserów, a też i drinków /z alkoholem lepiej działa/ ale są niestety takie paskudne i oporne pasożyty, co to którymi straszy nas w każdy sezon nasz naczelny Medyk Medialny – jakim jest taki zwierz, co się nazywa kleszcz, co tylko czyha na nas, jak tylko zbliżymy się do lasu i wywoła straszną boreliozę – i cóż z nią wtedy zrobić? zapominamy niestety, że prócz układu nerwowego i układu krążenia istnieje układ limfatyczny / chyba z niego Drodzy Internauci korzystamy/ ale i tak ta cholerna borelioza za ten układ też się zabiera – … dalsze do przemyśleń tu : Porada dla PT Leśników i osób lubiących lasy. http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-medycyna/item/93461-medyczny-holocaust-borelioza
rezjan mówi
28 sierpnia 8.28
A jednak i u nas można :
https://www.youtube.com/watch?v=NMntLg9ufYo
A Zwierza pewnie nie pamiętacie. To był gwiazdor Kołobrzegu. Teraz min Macierewicz ma gotowy hicior, tylko puszczać w TVP, a duch bojowy w narodzie zaraz wzrośnie.
https://youtu.be/ueaYsx1_jTs
Tak to rzeczywiście piękna pieśń, zapomniałam.
O w morde
„Projekt Madonna” był od razu rozplanowany na lata. Piosenkarka się sprawdziła i kontynuuje.
Pierwszy jej światowy przebój: Like a virgin razem z bluznierczym pseudonimem, obwieszeniem krucyfiksami i wyuzdanym zachowaniem już prezentował z kim mamy do czynienia. Zresztą śpiewała wtedy jeszcze niewyrobionym miauczacym głosem.
https://youtu.be/zHW5RVvg2v4
Potem były następne piosenki, z płonącymi krzyżami itd. Itp., w ogóle jak to ona. Za długo by wymieniać, bo przecież ona jest już na rynku od 30 lat.
Ja jak usłyszę La isla Bonita to jeszcze do tej pory od razu zaczynam podrygiwać, bo lubię latynoskie rytmy.
Ma przebój za przebojem, to fakt. Mam nadzieję, że skoro ja rozgryzlam Madonne, to przynajmniej część wielbicieli Margaret skapnie się, kim jest ta dziewczyna, i co i kto nią kieruje, wkładając w to mnóstwo kasy.
A co tam jeszcze raz ona
https://youtu.be/7YzW1nMB9fk
Zawsze był i jest tajemniczy ktoś, kto kieruje rynkiem treści, dystrybucją.
Mniej więcej co dziesięć lat następowala radykalna zmiana mody, wszelakiej, również muzycznej. Jednocześnie większość popularnych artystów, zostawala jak za dotknięciem różdżki wykluczana z rynku. Była sława, nie ma sławy, była kasa, nie ma kasy.
Oto na przykładzie jednego utworu zaprezentuje jak zmieniono melodyjny śpiew z lat 60-tych w krzyk, który zaczął coraz częściej dominować w następnych dziesięcioleciach.
Piękna piosenkarka.
https://youtu.be/jQGBIEOn-Fk
Wszystko prawie 30 lat temu podobalo mi sie w niej… oprocz
tego pseudo „Madonna”. Poza tym Pani Rozalio wtedy 30 lat temu
en „projekt muzyczny” dopiero sie zaczynal… to bylo cos nowego
w Polsce… dzis juz wiadomo, ze to potworna KG.
Dzieki za linki… bo moglam dzis na nie spojrzec zupelnie inaczej…
dzisiejsze projekty to jednak… marne kopie…
… Doda, Margaret… ja nie moge na nie patrzec… a co dopiero
sluchac.
Oooo, Pani Rozalio… Adasia Zwierza pamietam dosc dobrze… zreszta jak byly festivale
to cala rodzina ogladalismy z zapartym tchem.
A propos… ducha bojowego… no to musze przyznac, ze chyba szybciej by wzrosl w narodzie
od piosenek Zwierza niz od… smutow tego barda od 7 bolesci od Ssssakiewicza… tego
calego Piekarczyka albo tej drugiej „piosenkarki pudelkowej”… Alusi Wegorzewskiej!
Sluchalam go w Paryzu tego… barda. Pan Macierewicz musi sie zastanowic… bo nie dosc, ze
ten duch w narodzie… taki sobie… to Piekarczyk moze go jeszcze bardziej zdolowac!
Ssssakiewicz… i duch w narodzie… no to panu ministrowi chyba na dobre nie wyjdzie!
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.