paź 292019
 

Jak wszyscy wiedzą, w ogóle nie przypominam pisarza. Nie noszę nawet okularów, nie noszę szalika do marynarki, i w ogóle marynarki nie posiadam. W ostatniej, którą miałem i która na mnie pasowała, przetarły się rękawy. Jeśli idzie o lans mojej osoby, to przez cały czas aktywności na fejsie wrzuciłem tam jedno swoje zdjęcie. To, które widać z lewej strony, z włosami obciętymi do gołej prawie skóry. Już dawno tak nie wyglądam. Nigdy nie umówiłem się na sesję z żadnym fotografem, który zrobiłby mi jakieś stylizowane zdjęcia, podkreślające jakość tego co robię. Nie ma to z mojego punktu widzenia sensu, ale wiem, że są inne punkty widzenia, z których sens takich działań widać. Można śmiało powiedzieć, że im mniej autentyczne i słabsze dzieło, tym wyraźniejsza stylizacja autora. I ja dziś, trochę żartem a trochę nie, chciałbym o tych oczywistościach opowiedzieć. Oczywistościach, bo w zasadzie wydawałoby się, że nie ma o czym mówić. Okazuje się jednak, że jest, bo ludzie mają tendencję do popełniania tych samych idiotyzmów, pokładając wiarę w coś, co rzekomo tkwi w ich sercu, a czego ja z całą pewnością nazwać nie potrafię.

Nie wiem czy pamiętacie taki niemy film z Haroldem Lloydem, który uważa się za podrywacza i chce wydać książkę o swoich podbojach. Koledzy z biura gdzie pracuje kradną mu jednak maszynopis i pokładając się ze śmiechu latają z tym po całej firmie. Lloyd bowiem jest zwykłym gryzipiórkiem, który poci się na widok spódniczki i nie wie co powiedzieć kiedy jakaś koleżanka poprosi go o ogień. Wydawać by się mogło, że formaty takie mamy dawno za sobą, wszak Lloyd kręcił swoje filmy w latach trzydziestych, jeszcze bez dźwięku. Okazuje się, że nie. A jeśli nie, to trzeba się zastanowić, co powoduje ludźmi, którzy podobne rzeczy prezentują. Sprawa nie jest prosta, albowiem nie chodzi w mojej ocenie o kompleksy. Oto przykład. Mamy powieść człowieka, który podpisał ją nazwiskiem Jorge Lewin, a w rzeczywistości nazywa się Liberski i pisze coś w portalu Tomasza Lisa. Powieść Lewina-Liberskiego nosi tytuł „Spowiedź libertyna” i jest utworem nasmarowanym całkiem serio. A skoro tak, to znaczy, że autor w sposób istotny nie rozumie funkcji takich dzieł jak „50 twarzy Greya” i sądzi, że wystarczy powtórzyć te dyrdymały, żeby odnieść sukces i pokazywać się publicznie, z tym charakterystycznym dla zwycięzców błyskiem w oku. Być może Liberskiemu zdawało się, że portal Lisa zapewni mu promocję i załatwi dystrybucję, ale tak się stać nie mogło. Powodów jest kilka, a autentyczny idiotyzm jaki Liberski demonstruje w tej książce jest najmniejszym z nich.

Po co w ogóle pisze się tak zwaną literaturę erotyczną? W mojej ocenie po to, żeby kanały dystrybucji się nie zatkały treścią niepożądaną przez wielkich graczy rynkowych. To jest biznes planowany z wielkim rozmachem, bez grama emocji, z promocją na dużych obszarach, połączoną z filmami i gadżetami. Drugim powodem jest chęć wylansowania jakiejś aktorki, bądź aktora, z kimś spokrewnionego, ale w normalnych warunkach, czyli w tej hollywoodzkiej rzeźni, nie mającej/ego żadnych szans na zaistnienie. Trzecim powodem jest chęć zarobienia pieniędzy za nic. Koszta bowiem takiego przedsięwzięcia są minimalne, a zyski wielkie. Segmentacja rynku treści wygląda bowiem tak, że do każdego przedziału wiekowego przypisane są odpowiednie treści stymulujące emocje. I tak każde pokolenie musi mieć swojego skandalistę, który deprawuje lub przynajmniej usiłuje to zrobić z ludźmi w przedziale wiekowym 25-35 lat. O młodszych nie rozmawiamy, bo to osobna kwestia. Dla starszych też się coś ciekawego zawsze napisze, a dla tych zramolałych są teorie spiskowe. Autorzy działający w tych segmentach dziedziczą swoje funkcje i tylko czasem zdarzy się coś takiego, jak nasza tutaj grupa, która tego nie rozumie. Czasem też jakiś Liberski, bez pojęcia o rynku i jego mechanizmach, napisze coś takiego jak ta „Spowiedź libertyna” z nadzieją nie wiadomo właściwie na co. Bo chyba on nie rozmawiał nigdy z żadną kobietą, jeśli produkuje takie kawałki. Może on gadał do sztachet w płocie, albo do owiec na hali i z tego mu się wzięły te swobodne strumienie świadomości, bo niby skąd? Sami zresztą zobaczcie. Oto kilka fragmentów.

https://twitter.com/JanZelig/status/1186326196440711168

https://www.wattpad.com/625088035-spowied%C5%BA-libertyna-wersja-autorska-przedredakcyjna

Do tego mamy owo wystylizowane zdjęcie autora, w okularach, w czerni i bieli, z trzydniowym zarostem i jakąś taką miną, która przypomina szwejkowego „kota srającego w sieczkę”. Przepraszam wszystkich.

I teraz przeskakujemy do innej książki, która ukaże się już na dniach, a ma ona identyczne pretensje do autentyczności, jak książka tego całego Liberskiego. Jej autorem jest Donald Tusk, a dzieło nosi tytuł „Szczerze”. To jest moim zdaniem lepsze niż ten fragment o rozsuwaniu ud i pokazywaniu Liberskiemu gustownej bielizny podczas wsiadania do samochodu. Były premier napisał książkę o kulisach polityki, pod bezpretensjonalnym tytułem „Szczerze”. „Spowiedź libertyna” kontra „Szczerze”, czy to się w ogóle da wytrzymać? A wszystko na pół roku przed wyborami prezydenckimi! A to wszystko z nadzieją na sukces! Premiera książki Tuska już w listopadzie, a Liberskiego możemy czytać już dzisiaj. Myślę, że obaj panowie powinni połączyć siły i wystąpić w jakimś programie prowadzonym przez Tomasza Lisa.

Pomijając już wszystkie, trafione czy nie, egzegezy rynkowe, które mogą wyjaśnić intencję tych autorów i ich promotorów, zapytać trzeba jak można liczyć na skuteczność tych formatów? Moim zdaniem nie można, ale to jest przymus. Ludzie, którzy są uwikłani w pewne sprawy, w kłamstwa i formaty towarzyskie, a także polityczne, ludzie, których największym problemem jest utrzymanie swojego wizerunku, nie mają innego wyjścia. Ich przyrodzony brak wszystkiego, z talentem do czegokolwiek na czele, skazuje ich na takie wybory. Nie wiem do czego przeznaczono Liberskiego, że musiał napisać ten fajans, ale co do Tuska, sprawa jest jasna i czytelna. On ma być prezydentem. Czy będzie? To już nie zależy od nas, ale od tej masy ludzi, którzy kierując się lękiem o siebie i swoje najskrytsze emocje, pozbawieni sił do tego, by dokonać jakiejś analizy i wyboru, zagłosują zgodnie z tym co im narzuca rynek treści. Za tą krótko tu opisaną segmentacją. I to jest groźne, bo może się okazać, że żadne szyderstwo nam nie pomoże. Strach i niemoc w sercach bliźnich będą zbyt wielkie.

Poruszane tu sprawy dotyczą także „naszych” i modlić się należy o to, by nikt nie podsunął prezydentowi Dudzie pomysłu na napisanie książki. Rzecz jasna o wyborach życiowych, religijnych i o przywiązaniu do rodziny, a także o wielkiej miłości do Polski. To może się zdarzyć, albowiem słyszałem już w radio, jak premier Morawiecki mówił o tym, że ksiądz Jerzy Popiełuszko był dla niego wzorem i wraz z rodziną jeździł on do Suchowoli pomagać rodzicom błogosławionego przy żniwach. Tak powiedział premier. Zupełnie jakby nie był na ostatniej mszy i nie słuchał przypowieści o faryzeuszu i celniku. Niesamowite.

Ludzie, żeby wygrać, musimy zrezygnować ze stylizacji i na nowo sformatować rynek treści, w opozycji do globalnych trendów. Bez tego skończy się wszystko znów dyskusją o bezpartyjnych fachowcach, będących lekiem na całe zło. A w księgarniach pojawi się nowa jakaś powieść o macaniu kur przed wejściem do samochodu. Dziękuję za uwagę.

  13 komentarzy do “O technologii pisania książek, segmentacji rynku i autentyczności wizerunku”

  1. Zderzenie czołowe tych książek rynek wytrzyma, bo to wszystko jest nadzorowane, nic nie jest pozostawione samo sobie. Ja myślę że odnotujemy wysoką sprzedawalność książki pt „Szczerze” – bo choćby tylko z powodu tego, że nie wiemy jak się nazywa córka p. Donalda aspirującego do fotela prezydenckiego . Domyślamy się że córka pana Donalda nazywa się Katarzyna Cudny – Tusk albo Katarzyna Tusk – Cudny (nie wiem jaka forma bo nigdzie w internecie  nie została opisana z podaniem nazwiska – jakby tego unikano) , to myślę że książka taty pt. „Szczerze” będzie zawierała tą informację.

    Uważam, że książka się cudnie sprzeda.

  2. I najpewniej do programów śniadaniowych oraz do pism kobiecych będzie zapraszana żona Donalda Tuska, która będzie pytana o swój stosunek do dzieła swojego męża.

  3. A ja uwazam wprost przeciwnie…

    … wlasnie chocby z tego powodu, ze  tusk i jemu podobne kreatury sa tak potwornie uwiklani… takze jego cala rodzina jest uwiklana – do tego   SA  i  BEDA  NADZOROWANI  do konca zycia  !!!

    Ten  GNIOT  „szczerze”,  a szczegolnie jego „autor”  jest wart  dobrego  kopa w d**e,  zeby lecial dalej niz widzial… tu nie ma zadnej, innej alternatywy  !!!

    Sadze, ze znaczna czesc spoleczenstwa polskiego zdaje juz sobie sprawe z tego  MODUS  OPERANDI… ze to czego jestesmy i bedziemy  swiadkami  jest  PERFIDNA  USTAWKA… dlatego tez licze mocno, ze narod  ominie tego  tuskowego gniota szerokim lukiem… licze, ze narod przypomni sobie kazdy sprzedajny gest i slowo tego  folksdojcza,  zdrajcy i sprzedawczyka Polakow i Polski  !!!

  4. A może to Pana kolega copyrighter napisał „Szczerze”? Do Tuska bardziej by pasowało „wytrzeszczam” niż „szczerzę”

    Będą mówić, że schodzi jak świeże bułki, tysiącami, ale ja nie wierzę, że ktoś to kupi, i nie wierzę, że będą próbowali sprzedać Tuska po raz trzeci. Będzie ktoś inny, bardziej od strony ekologizmu się objawi. Tak myślę

  5. I jeszcze druga myśl: Ojciec Mniszysko ma rację- takie książki jak „Libertyn” i cały ten przemysł przede wszystkim demotywują. Bo degradacja i deprawacja demotywuje. To głęboka myśl Ojca do głębszego przemyślenia

  6. Paryżanko po dzisiejszej odmowie pisowskiej prośbie co do ponownego przeliczenia głosów (znaczenie sędziów niebagatelne) , zapewniam Cię, że sędziowie na pewno zakupią tą pozycję książkową, choćby po to by zrobić przyjemność aspirującemu do fotela i staną w kolejce po autograf, żeby aspirujący widział i zapamiętał.

    Nakład książki „Szczerzę”  nawet może się okazać za mały.

  7. I tak kolejki do grobu Karela Gota nie przebiją .Kolejka do Tokarczukowej w Krakowie była mniejsza .

  8. W życiu nie kupią. Albo ktoś im to rozda jako gratisy (może po to jest to w ogóle wydane?), albo zwędzą z półki w Biedrze, albo dostaną na imieniny. Innych możliwości brak

  9. Szczerze piszac…

    … nie interesowala mnie ta prosba o ponowne przeliczenie glosow, a juz zgode na ponowne przeliczenie potraktowalabym jako niebywaly precedens…  wczesniejsze kanty wyborcze  NIGDY  nie zostaly rozliczone, wiec dlaczego tym razem mialoby stac sie inaczej.

    Ta sedziowska  klika  NIE  KUPI  tego gniota… to jest  NIEMOZLIWE  !!!   Musialoby im calkiem odjac  rozum  zeby ten dety badziew kupic…  ta  klika wcale nie jest monolitem podobnie zreszta jak klika broniarza… ale beda pompowane temu podobne chucpy,  bo Lunja  naprawde  ZDYCHA,  a byt tych wszystkich politycznych  zombi baaardzo niepewny  !!!

  10. Voila…

    … nawet nie ma takiej opcji  !!!

  11. Mam sąsiada który lubi takie „perełki” książkowe a  po przeczytaniu zostawia je na skrzynkach pocztowych, tak przeczytałam o Anastazji z sejmu, o D.T. który pod nieobecność kolegi deptał jego marynarkę na oczach pozostałych (takie ma słabe nerwy, albo silną potrzebę natychmiastowego odwetu) , itp. zapewne treść  „Szczerzę” , też sąsiad udostępni pozostałym …. Ksiąg Jakubowych jeszcze w skrzynkach pocztowych nie było.

  12. Ciekawe czy do wyborów dzieło Tuska wyląduje w Biedronce z ceną 5 zeta?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.