Jak wiemy wszystkie filmy kręcone są zawsze z jakąś ukrytą intencją. Jej ujawnienie nie wchodzi w grę, albowiem nie po to się coś ukrywa, by potem to ujawniać. Ukrycie intencji jest ważne, by przeprowadzić lub wypromować jakiś plan lub ideę. Tego, dla przykładu, nie rozumieją tak zwani „nasi”, którzy produkując propagandę antytuskową, uprawiaj w zasadzie samą łopatologię. I jeszcze sądzą, że w ten sposób się promują. Piszę o filmie „Zgoda”, którego emisja rozpoczęła się wczoraj i który jest dokrętką „Resetu”. I niestety tak samo jak „Reset” nie spełni swojej funkcji, a może być jeszcze gorzej, bo władza Tuska zostanie utrwalona dzięki tym filmom na dwie kadencje. Takich kwestii jednak nie da się nikomu z naszych wyjaśnić, bo są oni jak dzieci, ich podstawową zaś rozrywką jest pokazywanie się na wizji, a potem porównywanie, który z nich wypadł lepiej.
Powróćmy do założenia pierwotnego – każdy film ma ukrytą intencję i ukryty przekaz. I to jest łatwo udowodnić. Ludzie jednak w to nie wierzą, bo nie wierzą w magiczną moc obrazu. Już prędzej uwierzą w to, że powtarzanie bez opamiętania słów – Tusk to rudy Niemiec – doprowadzi tegoż Tuska do klęski. Na razie doprowadziło go do zwycięstwa. I nikt nie wie co z tym zrobić, wszyscy, w mojej ocenie, zajmują się utrwalaniem władzy Tuska.
No dobra, powie ktoś – odczep się wreszcie od Tuska i gadaj o filmach. Proszę bardzo. Obejrzałem sobie wczoraj film o Murzynach co mieszkali w nawiedzonym domu. Oczywiście oparty na faktach. Cały czas zastanawiałem się po co taki szajs został wyprodukowany? Odpowiedź przyszła na końcu. Ja jednak zacznę od początku. Kolorowa pijaczka z trójką dzieci mieszka w nowym, jak na polskie warunki, luksusowym domu. My zaś mamy uwierzyć, że to bieda i patologia. W tym domu jest pełno much, które wylatują z piwnicy, ale pijaczce i jej matce, granej przez całkiem białą Glenn Close, nie wpada do głowy, by sprawdzić skąd się te muchy biorą. Matka ma nadzór opieki społecznej, bo jest przemocową pijaczką. Dzieci są dziwne, a matka pijaczki – jak to Glenn Close – jeszcze dziwniejsza. Chodzi do kościoła, gdzie nabożeństwa prowadzi czarna pastorka, która dostaje jakichś ekstaz w czasie kazania. I cały kościół razem z nią. I to się szalenie Glenn Close podoba, a jest ona jedyną białą w całym kościele Murzynów. W domu nie dzieje się za dobrze, a my już od samego początku wiemy, że mieszka tam demon. No, ale nie on jest problemem. Matka pijaczka ma dług w wysokości 30 tysięcy dolarów i nie wie co z tym zrobić, bo wszystkie pieniądze przeznacza na leczenie Glenn, która ma raka. I kiedy sobie chodzi na chemię, umawia się tam na ostry seks z doktorem Erikiem Formanem z serialu „Dr. House”, który w tym filmie gra innego jakiegoś lekarza, mniej oficjalnego.
Muchy latają po domu, napięcie rośnie, bo najmłodszy syn ma nietolerancję laktozy, a mleko żłopie jak matka wódę. Nikt nie wie kiedy pojawi się demon. I kiedy już przeczuwamy, że zaraz, zaraz…przychodzi gość z zakładu utylizacyjnego i wyciąga z piwnicy zdechłego kota. Potem akcja przyspiesza tak bardzo, że nawet ja nie mogłem za nią nadążyć. Babcia przymierza peruki i obserwuje tego najmłodszego, który zachowuje się coraz dziwniej. Matka wydziera się na dzieci i wygląda tak, jakby nie rozumiała o co chodzi. W pewnym momencie dochodzi do przesilenia. I teraz uwaga – niech wrażliwi nie czytają dalej. Niech ominą akapit i przejdą do kolejnego. Matka jest prześladowana przez grubą z opieki społecznej, która chce jej zabrać dzieci. Okazuje się jednak, że dzieci dostają szału w szkole. Najmłodszy defekuje na podłogę, potem to zjada, a tym co zostało rzuca w nauczycielkę. Córka prosi pana od muzyki, żeby jej wymienił tampon, a najstarszy też dostaje jakiegoś szału, ale nie pamiętam już jakiego. Wszyscy lądują w szpitalu, ale nikt nie wie co im jest. Badania wyglądają dobrze, ale najmłodszego trzeba krępować pasami, bo toczy pianę i wyje. Babka idzie do czarnej pastorki, która wyjawia jej, że nie prowadzi egzorcyzmów. No i robi się kłopot. Wcześniej jednak powiesiła – babka nie pastorka – krzyż na ścianie i z tym krzyżem chodzi po domu by odpędzić złego ducha. Matce nikt nie chce wierzyć, bo myślą, że to ona jest przyczyną złego stanu psychicznego dzieci. Na szczęście w życiu rodziny pojawia się inna gruba Murzynka. Okazuje się być ona apostołką i podejmuje się wyrzucenia demona z dzieci biednej pijaczki. W międzyczasie demon ten zabija Glenn Close, a dzieci zostają matce odebrane. Ta w przebraniu lekarki, porywa najmłodszego opętańca ze szpitala i wiezie go do domu, gdzie już czeka apostołka. Modlą się, wzywają Boga Wszechmogącego na pomoc, kropią dzieciaka wodą święconą, a ten wyje, przewraca oczami i toczy pianę. Apostołka przegrywa walkę z demonem, który rzuca nią o ściany i w końcu zabija. – Umieram – mówi na koniec do pijaczki – byłam słaba, ale ty musisz być silna. No i matka uzbrojona w matczyną miłość i pijacką desperację staje do walki z demonem, który w międzyczasie zamienia się w Glenn Close bez peruki, całkiem łysą, ze spiłowanymi w szpic zębami. Odstawia jakieś cyrki, znów zamienia się w małego Murzynka, a w końcu ulega płomiennej miłości matki i jej pijackim uporom – wraca do piekła. I nigdy nie zgadniecie co pokazują na koniec tych wszystkich eskapad. Nawet w najśmielszych snach Wam się to nie przyśni. Otóż, po całej serii scen z wariującymi od manii religiozy Murzynami, co wypełniają tłumnie kościół jednej z protestanckich destynacji, po szalonych pastorkach i jeszcze gorszych apostołkach, na sam prawie koniec, pokazują nam kopuły prawosławnej cerkwi. I możecie mi nie wierzyć, ale cały ten film nakręcony został po to, by pokazać Murzynom tę cerkiew. Być może są tam jeszcze jakieś zagadki, których nie zauważyłem, ale a rzuca się w oczy od razu. Na czym polega autentyczność tej historii? Na tym, że niejaka Latoya Ammons, gruba, czarna pijaczka, próbowała wymigać się od spłaty długów pozorując opętanie swoich dzieci. To się nie udało, ale afera była na całe Stany. Cerkiew zaś kieruje do takich jak ona pewną propozycję – uwolnimy cię od demonów, bo jak widzisz, lokalne, murzyńskie apostołki nie dały rady.
Tyle o jednym filmie. Teraz pora na kolejny. Oglądałem go przedwczoraj. Glenn Close grała tam żonę pisarza, który dostał Nobla. Film się zresztą tak nazywał – „Żona”. Akcja rozwija się w taki sposób, że pisarz czeka na Nobla i wreszcie go dostaje. Szwedzi dzwonią do niego w środku nocy i mu to mówią. Zaczyna się planowanie wyjazdu do Szwecji, a my poznajemy, w retrospekcjach, przeszłość i rodzinę pisarza. Najpierw syna nieudacznika, który chce nadążyć za ojcem, ale nie ma talentu. Potem córkę z pierwszego małżeństwa, a potem całą jego historię, która jest przekorna. Okazuje się, że Glenn to dawna studentka pisarza, który miał inną żonę, z nią dziecko i przeżywał okres impotencji twórczej. Tak to jest tłumaczone, choć wszyscy już się domyślamy, co będzie na końcu. Pisarz okaże się być impotentem totalnym, jego żona – druga – autorką całego sukcesu i rzeczywistym laureatem nagrody Nobla. Pisarz demaskuje w czasie przygotowań do uroczystości różne swoje obsesje, upokarza żonę, która w końcu zaczyna rozumieć, że jej mąż jest nikim, a do tego usiłuje nawiązać romans z młodą fotografką, którą mu przydzielili, by cykała foty w różnych sytuacjach. W końcu, po solidnej kłótni z Glenn, fałszywy noblista umiera na zawał, uwalniając rodzinę od swojej dręczącej obecności. Glenn zaś w końcu może przejąć jego schedę i powiedzieć światu, że to ona jest wielka. Co tu jest istotne?
O tym, że pisarz jest Żydem, a jego babka pochodziła z Rosji, dowiadujemy się dopiero kiedy są w Sztokholmie. Żartuje on na ten temat, a wszystkim sprawa ta wydaje się oczywista. Potem czyni zarzuty Glenn, że miała z nim wygodne i ułożone życie, bo „mieszkała z Żydem”. Dziś zaś, kiedy zbliża się wielki finał jego życia, chce mu to życie odebrać. I jest chyba kimś w rodzaju nazistki. My dowiadujemy się, że opcja iż nagrodę literacką Nobla dostaje ktoś niezwiązany z Żydami w ogóle nie wchodzi w grę. Dowiadujemy się też jednak, że kobiecość, tłamszona przez trzy dekady musi wreszcie zwyciężyć. Żony żyjące w cieniu swych mężów, nawet jeśli ci są Żydami, muszą wreszcie pokazać na co je stać. Ich mężowie zaś powinni się zamknąć i słuchać, a jeśli tego nie czynią, niech ich trafi szlag. To odważne – przyznam – ale takie jest przesłanie tego filmu. Widzimy więc, na przykładzie tych dwóch, jakże przeciętnych obrazów, że cerkiew prawosławna adresuje swój przekaz do uciekających w pogaństwo murzyńskich baptystów, zaś białe, heteroseksualne, protestanckie kobiety i ich talent są ważniejsze niż cała żydowska emigracja z Europy wschodniej. Po tej konstatacji czujemy się, jakbyśmy stanęli na styku dwóch płyt tektonicznych wzajemnie na siebie napierających, a to przecież tylko dwa słabe filmy. Tak, by je pewnie opisał czołowy polski krytyk filmowy z gazety Karnowskich, pan Adamski. No, ale my nie możemy zaniżać poziomu.
Wróćmy teraz na chwilę do „polskiego Hollywood” czyli do 24 odcinkowego serialu „Pogranicze w ogniu”, który był przedsięwzięciem koordynującym całe środowisko filmowe w taki sposób, by przez całą dekadę, a może nawet dłużej, Polacy nie zobaczyli na dużym ekranie nikogo poza bandytami i ubekami. By nie mogli tam zobaczyć siebie po prostu i swoich spraw. Filmy kręcone przez ludzi, którzy wyszli z tego serialu były traktowane, przez krytyków kupionych, lub krytyków idiotów, tak, jakby nie było tam żadnych ukrytych intencji. Bo niby skąd w filmie mają być takie intencje? Film to film…i tyle, a jak ktoś widzi jakąś cerkiew w obrazie o nawiedzonym domu czarnej patologii, albo triumf białej protestanckiej żony, nad jej żydowskim mężem impotentem, to sam powinien iść do lekarza, albo do egzorcysty.
Jak zwykle mam kilka nowych tytułów. W zasadzie dwie książki znalezione wczoraj w starych pudłach
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/raport-witolda/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ile-zydzi-polakom-zawdzieczaja/
Postanowiłem też obniżyć cenę jednego komiksu
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ta-ktora-mowi/
No i przypomnieć o konferencji w Kurozwękach
Szanowni Państwo, na konferencję 5 października w Kurozwękach, zapisało się 16 osób. Jak rozumiem wynika to poniekąd z faktu, że 7 września odbędzie się konferencja w Zielonej Górze, na którą pojedzie wielu naszych czytelników. Wynika to także, jak przypuszczam z faktu, że w Kurozwękach poza wielką salą jest niewiele pokoi i wszyscy raczej będą się musieli rozlokować w miejscowościach położonych nieopodal. Rozumiem, że ta niedogodność wielu osobom przeszkadza, ale proszę też o zrozumienie, bo czasem jest różnie. Jeden z naszych wykładowców – Pan Adam Nosko, który przyjedzie aż z Kwidzyna, gotów był zwolnić swój pokój w pałacu i chciał szukać noclegu na własną rękę gdzieś w okolicy. Sprawy mają się więc następująco – jeśli do 14 września nie zbierze się przynajmniej 50 osób, konfernecja zostanie odwołana, a pieniądze zostaną zwrócone uczestnikom. My zaś poszukamy wiosną innego miejsca, albo na razie przestaniemy organizować konfernecje, bo dla mnie jest to zbyt duży stres. A mam jeszcze sporo innych, równie stresogennych zatrudnień. Tak, jak powiedziałem, ja wszystko rozumiem, ale też domagam się zrozumienia. Jak zwykle dołączam link pod którym można wykupić udział w imprezie
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-x-konferencji-latajacego-uniwersytetu-leszczynowego/
Zaliczyłem dwa filmy w 5 minut! Dzięki serdeczne 😉
„Pogranicza w ogniu” nie oglądałam. A te dwa filmy? Kto je obejrzy? Przekonani?
To są hity na Netflixie
Na coś się jednak przydaję
W rzeczy samej ! Nie będę panu tutaj kadzić …ale przydaje się pan,co widać po tym ,jak chętnie utopiłaby pana strona przeciwna w przysłowiowej łyżce wody…Coraz więcej nadeptuje pan te cholerne odciski..I tak trzymać! A @Henry to krótko streścił…
Szok.
Oglądam w kawałkach trylogię spagetti – westernów „Za garść dolarów” i dzięki temu wiem, jacy są Amerykanie. Anglicy mawiają, że współczują sojusznikom i przyjaciołom Amerykanów.
Trylogia nie ma żadnych ukrytych intencji. Jeżeli dany bohater jest sqrwysynem, to wynika to z obrazu, scenariusza i tłumaczenia lektora [pl] albo napisów na dole a dziwka jest dziwką i dostaje po mordzie, jak mężczyzna, jeżeli tak stoi w scenariuszu.
Dzisiaj w Polsce na szczęście wszyscy zarabiają grube tysiące dolarów i możemy patrzeć na tych biedaków z wyższością.
Oglądanie filmów bez ukrytych intencji dobrze wpływa na trawienie.
https://youtu.be/yyV_eb3p3Zw?si=zQfU5RJRTcUqMQHi
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.