cze 072022
 

Sprawa, wbrew pozorom, jest poważna. Chodzi bowiem o to, w jaki sposób absorbuje się frustracje związane z fizjologią i używa ich w walce politycznej. Chodzi też o to w jaki sposób demonstruje się siłę i jak na te demonstracje reaguje opinia publiczna.

Pornografia w polityce była obecna zawsze, albowiem pornografia to nie jest goły tyłek czy biust jakiejś pani, która ma przymus zwracania na siebie uwagi, ale pewna postawa zawierająca szereg jednoznacznych sugestii. Te zaś mają wzmocnić towarzyską pozycję osobnika, który owe sugestie z premedytacją do swojego emploi włącza. I tu ważna konstatacja, o wiele łatwiej jest spotkać mężczyznę uprawiającego towarzyską pornografię niż zajmującą się tym kobietę. Ta bowiem nawet jak przyjdzie na imprezę pół goła to stara się wyglądać tak, jakby była całkiem ubrana. Narzuca to także innym, a co za tym idzie cała reszta może albo przyjąć jej warunki, albo coś tam szeptać po kątach. Ewentualne awanse ze strony jakichś panów, osoba stosująca taką taktykę traktuje z dystansem, no chyba, że jest kompletnie głupia wtedy nie. Nie rozmawiamy jednak o idiotach i idiotkach, ale o pewnej strategii.

Uprawiający pornografię mężczyzna jest dobrze widoczny, skupia na sobie uwagę, stara się za wszelką cenę zrobić odpowiednie wrażenie i zaprzęga do tego wszystkie dostępne mu jakości. Najbardziej rozpoznawalnym pornografem w polskiej polityce jest poseł Mikke, który o pewnych rzeczach mówi wprost, co wielu osobom bardzo się podoba. Najważniejszym elementem stylu porno reprezentowanego przez posła Mikke, jest jego poza dżentelmena sprzed stu lat. To jest fikcja, która ma zdeprawować możliwie wiele osób. Poseł Mikke bowiem usiłuje połączyć w sobie elementy zaczepnej bezczelności z uprzedzającą grzecznością. Ktoś mu kiedyś powiedział, że to skutkuje i on się tego trzyma do dziś. Być może rzeczywiście jakoś na tym wychodzi, ale jego rola w polityce jest zdecydowanie negatywna i służy wyłącznie dewastowaniu emocji młodych mężczyzn. Poza tym poseł Mikke nie jest żadnym dżentelmenem, ale produktem warszawskich frustracji końca lat siedemdziesiątych. To znaczy imponują mu samochody, restauracje, dziewczyny w mini i znajomość z dziećmi członków Komitetu Centralnego PZPR.

Teraz kolejna istotna kwestia. Czy towarzyską pornografię można odłączyć trwale od rozwoju intelektualnego i dojrzałości politycznej? To jest najważniejsze zadanie tych ludzi, którzy mienią się być wychowawcami pokoleń. Niestety większość z nich nie rozumie, jak ważna jest ta kwestia i próbuje uwodzić studentów tak zwanymi pieprznymi dowcipami i jakimiś zachowaniami, które nawet w śmierdzącej łuszczącą się politurą sali wykładowej nie uchodzą. Powtarza się to jednak w każdym pokoleniu, a to oznacza, że jest częścią jakiegoś systemu. Nie wierzę bowiem w to, że ludzie specjalizujący się w jakiejś dziedzinie wiedzy nie mogą skupić na sobie uwagi studentów, bez powtarzania wyrazu „dupa” co jakiś czas, albo namolnych sugestii dotyczących życia intymnego.

Metoda ta łatwo przenosi się na rynek treści i jest stale obecna w książkach, szczególnie książkach historycznych. Ludzie bowiem zawodowo parający się historią nie potrafią zainteresować przedmiotem swoich badań nikogo. Nie rozumieją dlaczego i korzystają z najłatwiejszych wytrychów jakie sami sobie gdzieś tam na zapleczu wyszlifują, czyli z pornografii emocjonalnej. Jeśli to nie skutkuje pozostaje już tylko jeden wytrych czyli wskazywanie agentury w różnych środowiskach. To jest stosunkowo proste, szczególnie dla tych, którzy są częścią takich środowisk. No i załatwia polemikę, bo wiadomo, że jak ktoś nawet zasugeruje cień krytycznej opinii, to jest podejrzany. Innych sposobów, na zainteresowanie publiczności przedmiotem swoich dociekań kadra naukowa historii nie zna. Pomiędzy uniwersytetem a polityką mamy sprzężenie zwrotne i siły z jednego obszaru napędzają drugi. Nie ma doprawdy sensu wymieniać tu żadnych nazwisk, bo wszyscy wiemy o kogo chodzi. Okoliczności te prowadzą to totalnego zdegradowania komunikacji, a próby jej odbudowania są jeszcze gorsze. Polegają bowiem na kreowaniu postaw i bohaterów, tak jakby byli oni wprost wyjęci z pierwszego filmu serii „Gwiezdne wojny”. Są żenująco naiwni i żenująco skoncentrowani na tym, co – ponad wszelką wątpliwość – uznane zostało, za najbliższe emocjom wyborcy – relacjach intymnych. Różni je tylko wektor.

Dowodem, że wszystko co napisałem powyżej jest prawdą, mogą być dwa przypadki. Obydwa są patologiczne, ale obydwa są cały czas lansowane w sieci. Co trudno uznać tylko za przejaw głupoty masowej. Pierwszym przypadkiem jest oczywiście Marianna Schreiber. Osoba, której postawa i sposób bycia wyklucza jakąkolwiek polemikę. Pani ta stosując – bez związku całkiem z realnymi walorami – wszystkie pornograficzne chwyty, próbuje zaistnieć na scenie politycznej. Mniejsza, czy robi to z głupoty czy na zlecenie. Na jej mitingi nie przychodzi nikt. Po prostu nikt? Czy to trwale usuwa Mariannę Schreiber z życia publicznego i komunikacji? Rzecz jasna nie. To ją w tym życiu utrwala. Dzieje się tak ponieważ nasza emocjonalna dojrzałość i dojrzałość intelektualna są od dawna poddawane systematycznej dewastacji. I nawet, jak ktoś próbuje się temu przeciwstawiać, nie ma szans, albowiem zawsze znajdzie się jakiś naukowy autorytet, albo autor poczytnych książek, który dewastację podniesie do rangi misji. To jest jedna z najbardziej ponurych tradycji PRL, o której nie wspomina się wcale, albo mówi półgębkiem. A przecież wszyscy dobrze wiedzą o co i o kogo chodzi. Marianna Schreiber, o czym jestem przekonany zostanie zainstalowana w polityce, choćby nie wiem co. Spełnia bowiem swoją rolę znacznie lepiej niż poseł Braun i niż Klaudia Jachira. Usuwa bowiem ze swojego emploi wszelkie niedomówienia. No i wskazuje, podobnie jak niektórzy publicyści treści historycznych, że w polityce i na rynku treści jest miejsce dla każdego. Także dla osób zaburzonych i jawnych przestępców. Tylko oni bowiem potrafią skupić na sobie uwagę. Moment ten wskazuje jasno, że za postawami takimi jak reprezentowana przez żonę posła Schreibera ktoś jednak stoi. Ten ktoś próbuje, od długiego czasu, z dużą skutecznością, eliminować z życia wszystko poza pornografią. Czy to za pomocą lekceważenia i odbierania wagi i powagi tematom i postaciom. Liczy się już tylko naga prawda i nic więcej.

Czy podobnie jest w przypadku Trzaskowskiego, który wczoraj, w programie Wojewódzkiego, czołowego deprawatora PRL, wyraził się o sobie per „dupiarz”. Nie. Trzaskowski jest po prostu idiotą, który otrzymał gwarancje. Okazało się jednak, że one nie działają jak należy i teraz usiłuje się ratować. Uważam, paradoksalnie, że jest on mniej groźny niż Marianna Schreiber. Jego bowiem ma kto opuścić. Ona wejdzie do polityki przemawiając do pustych sal. Tak, jak to czynił swego czasu Kotarski, który dostał się do reklamy i na rynek treści występując w wielkich halach i przemawiając do pustych krzeseł. To jest możliwe, tak bowiem wygląda pornografia totalna – nie mamy nic, a wy i tak musicie to kupić.

Nie wiem jak wy, ale ja nie mam innego wyjścia, jak tylko promować produkty wypełnione treścią. I to będę czynił, nawet jeśli słuchać mnie będzie tylko parę osób.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/walka-urzetu-z-indygo/

https://www.youtube.com/watch?v=cWBOy_V4Gvg

  7 komentarzy do “O wątkach pornograficznych w polityce i publicystyce”

  1. Trzaskowski to cwaniak, tak jak nie mógł wygrać wyborów prezydenckich bo zostałby kłótliwą babą z Belwederu, tak teraz może robi unik w bok ( w d…).

    Chyba, że to był pokaz jego głupoty?

  2. Warto dodać jeszcze jeden przykład pornografa, który przeszedł tym razem sam siebie. Wzniósł się niejako na wyżyny pornografii, pornograf z tytułem doktora: https://www.youtube.com/watch?v=AJcjYdfx-XM

  3. To też jakiś homoseksualista ?

  4. Uważa się za postępowego geniusza więc możliwe, że eksperymentuje, by się odciąć od fanatyków watykańskich.

  5. Sądząc po akcesoriach które zgromadził ,lubi się przebierać .Albo niespełniony aktor albo gej biorący udział w różnych zabawach gdzie zakładają na głowy tylko hełmy albo peruki.

  6. Te przebieranki to chyba chęć bycia kimś innym niż się jest. Myśli, że jest jakąś głośną postacią z oświecenia i na dobranoc wyobraża sobie, że obcina na gilotynie głowy watykańskim fanatykom.  Czekam kiedy wystąpi z gilotyną w tle, a na kolanach będzie miał koszyk i opowie o tolerancji.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.