Targ mógłby być lepszy i nie wiem doprawdy co się stało przez ostatnie trzy lata, kiedy mnie tu nie było, że osłabł tak znacznie. Narzekać niby nie można, ale to nie jest to samo co wcześniej. Być może zgranie terminów z targami historycznymi tak tę imprezę osłabiło, że potrzeba kilku lat, by wróciła do formy. Sam nie wiem.
Przy stoisku, jak zwykle rozpoczynają się dyskusje. Przedwczoraj odwiedził mnie młody anarchista. Anarchista, jak anarchista, suchy, czarniawy, mówił szybko, z wielką namiętnością. Myślałem, że się pokłócimy, ale okazało się, że pogawędziliśmy sympatycznie. Wskazałem mu stoiska z wydawnictwami lewicowymi, a on – przechodząc ze mną bezwiednie na ty – rzekł – to nie jest żadna lewica, to oszuści. Uśmiałem się jak pszczoła. Na koniec podarowałem mu memiks i opowiedziałem historie Jeana Jauresa.
Wczoraj zaczęła się dyskusja o Sumlińskim, po raz nie wiem który. Wnioski po jej zakończeniu są następujące – mam w nosie sławę rozumianą w taki sposób, jak to prezentują pisarze zwani prawicowymi. Wolę nosić paczki z własnymi książkami, siedzieć na stoisku na targach i gadać z ludźmi. Nie mam zamiaru występować w mediach i przemawiać do tłumu na imprezach plenerowych. Niech ta frajda będzie zarezerwowana dla ludzi takich jak Sumliński czy Gadowski. Nawet nie popatrzę w tamtą stronę. Wolę nie przekonać nikogo do swoich wydawnictw i treści, niż przekonywać ludzi tak, jak się to odbywa w omawianym przypadku. I niech tak zostanie.
Wymieniliśmy jakieś uwagi co do targów z Wojtkiem z wydawnictwa Wektory, on ma podobne odczucia – targ słabnie i nie ma na nim żadnych wydawnictw o profilu podobnym do naszego. Tylko ja i on. To zaskakujące. Tak jakby ludzie zapomnieli o Wrocławiu. Ja w każdym razie nie zamierzam rezygnować z przyjeżdżania tutaj. Na pewno będę w przyszłym roku. Na dziś to tyle, bo muszę się pakować, prosto spod hali jadę do domu.
a gdyby spróbować scharakteryzować grupę kupującą książki, to jakie miałaby ona cechy charakterystyczne ?
np.. wiek:
(urodzeni od 1945 – 1960) przez 15 lat ten sam model edukacji, lubią literaturę klasyczną, książki historyczne, lubią czytać
(ur.1961 – 1971) tworzenie szkół zbiorczych, może jeszcze jakieś zmiany programowe, co czytają ?
(ur 1070 – 1980) czytają tylko literaturę zawodową czyli podręczniki, podczas wakacji przeczytają wspomnienia Coryllusa z lat szkolnych, przeczytają komiksy i zdziwią się że było coś takiego jak złupienie Rzymu i ta noc św Bartłomieja taki miała przebieg.
(ur.1981 – 1999) nie wiem co czytają ?
(ur.2000- 2015) czytają książki Kazdepke, komiksy różne, oraz książki tkwiące w pamięci rodziców z lat ich rodzicielskiej młodości
Sława, sponsor.
Sponsor, sława.
Jak jest sponsor,
Jest zabawa ☺
1981-1999 to są co najmniej dwie grupy. Ci dorastający w kontrastach transformacji, którzy jak ich starsi koledzy pamiętają różnicę w bogactwie między Zachodem a 3RP („żelazny elektorat PO:) „, wyż demograficzny) i nie załapali się na wielkie przetasowanie po 1989) oraz tacy, co de facto jedyne co pamiętają po Polskę w Unii („milenialsi”), czyli bez (pod)świadomych kompleksów wobec Zachodu, bardziej „roszczeniowi” (są z niżu demograficznego, więc im pracodawca może nagwizdać, bo od ręki znajdą kolejnego, za taką samą niską stawkę).Powiedziałbym że „millenialis” w ogóle już nie czytają książek (w znaczeniu = główne miejsce znajdowania wiedzy o świecie). Ci rozgarnięci czytają dużo, ale to są ludzie z których najstarsi dopiero kończą studia, więc ich mieli mało czasu na czytanie poza obowiązkami(„dla nich Wiedźmin to gra”)
Ci starsi raczej są zafascynowani TEDem i wszelkimi nowymi próbami przedstawienia faktów. W większości po anglosaskich liniach narracji, czasem po naszej przaśniej teorii spiskowej. („dla nich Wiedźmin to saga książkowa”)
Myślę, że jest tak jak piszesz, ale przypomnę dwa momenty, związane z czytaniem książek, ewidentnie nie typowe, bo nie związane z kształceniem w szkole ale wynikały z polityki.
Ci urodzeni w dekadzie lat 60 – do 1970, którzy potem w stanie wojennym wprowadzili modę na noszenie plecaków, żeby zniechęcić patrole wojskowe do przetrząsania zawartości takich plecaków w poszukiwaniu wolnościowej „bibuły”, stali się wtedy czytaczami tej bibuły, książek drukowanych miniaturową czcionką po piwnicach 'Solidarnościowych, i ci wszyscy polscy pisarze, co na emigracji pisali do szuflady, zostali wtedy przez nich przeczytani. Kiedy po 1989 roku książki te wyszły normalnym drukiem, były to serie tzw wielkich nieobecnych jak Ossendowski, Sergiusz Piasecki, Mackiewicz i inni , to przeczytało już te ładne wydania, pokolenie urodzone w latach 70 do końca lat 80- tych… a może i ci później urodzeni.
No ale to były takie dwa nietypowe okresy w życiu wydawnictw tych nielegalnych i później uznanych za patriotyczne.
No i zapewne nie przekłada się to na czytelnictwo dzisiejsze, chociaż kto wie..
Rocznik84 i czytam dużo wiec pomylka w analizie.
Rocznik 76, uwielbiam czytać, czytam namiętnie klasykę i historyczne, nie pogardzę kryminałem a nawet S/F 😉 zawsze podejrzewałem że mój mózg jest starszy.
Pochopne stwierdzenie, jesteś po prostu z Gauss-owskiego ogona ☺
pracujesz w korporacji, masz rodzinę , dzieci, zajmujesz się nimi, to nie masz czasu na nic poza literaturą zawodową.
uważam że jakimś wyjściem z kłopotliwej sytuacji czytelniczej są e booki,
no to się uchowałeś, bo ja pamiętam destrukcyjne znaczenie tego czasu, od października 1984, połowie Polaków świat się zawalił (śmierć ks. Jerzego) a potem nie było lepiej, ale była ta ucieczka w literaturę „bez debitową” poza cenzurą.
Kiedy miałeś 15 lat to już dobrej literatury było zatrzęsienie – zwłaszcza „wielkich nieobecnych” i dobrze zacząłeś
Wg Orwella miał się zawalić w 1984?
dla części Polaków świat się wtedy zawalił nie dlatego, że Orwell coś napisał, ale dlatego że wiedzieliśmy że społeczeństwo w drugiej kolejności będzie załatwione bez pardonowo, ale jeden pan pojechał do NY spotkał się tam z drugim panem i ustalili, że ma być spokojnie … ale kto z nas w 1984 roku miał tą wiedzę ??
Hmm? Całe szczęście nie pracuję w korpo, dzieci jakieś tam posiadam, więc zajmują mi trochę czasu, dom też, ale czas na książkę musi być, choćby godzinka dziennie, ebooki czytałem do czasu dezintegracji mojego czytnika, teraz nie mogę się przełamać aby zakupić kolejny, tym bardziej że cena książek analogowych nie jest dużo wyższa od elektroksiążek, choć całego Chestertona i część dzieł Flawiusza czytałem właśnie na czytniku.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.