lip 052019
 

Do czego służy propaganda wszyscy mniej więcej wiemy. Tylko czy aby na pewno? Ja ostatnio sformułowałem taką oto, mocno kulawą definicję – propaganda jest próbą zniwelowania technologicznej przewagi przeciwnika. Chodzi o to, by podkreślić własną wyższość moralną i własne racje, kiedy z jakichś powodów, nie możemy dać sobie rady z wrogiem. No, ale to jest propaganda czasów wojny i to dość szczególnej, bo jeśli ona funkcjonuje to znaczy, że wróg nie jest taki groźny. W Polsce doszliśmy do mistrzostwa w formułowaniu założeń takiej propagandy, a jakby tego było mało do swojej wyższości moralnej nad przeciwnikiem dołożyliśmy jeszcze wyższość kulturalną. Wszystko to zostało potem sprzedane za socjalistyczne srebrniki, a my dziś stoimy w tym samym miejscu co dawniej nie mając ani racji moralnych, ani racji kulturalnych. Może więc zastanówmy się nad tym, jak sformułować propagandę czasów pokoju, propagandę, która da nam siłę i jakąś nową dynamikę.

Onyx co jakiś czas posyła mi newsy informujące o kolejnych projektach propagandowych, które mają budzić w Polakach entuzjazm, a także wiązać ich serca i umysły z tradycją patriotyczną. Co to znaczy tradycja patriotyczna? W Polsce to tradycja republikańska po prostu, czyli z istoty bezbożna, stawiająca państwo na miejscu najważniejszym. A jeśli państwo tam stoi, to także jego urzędnicy, którzy służą temu jedynie, by poddany tego państwa, bo przecież nie obywatel, nie dowiedział się za dużo o planach na przyszłość snutych przez aparat administracyjny. Tradycja republikańska jest utożsamiana z tradycją patriotyczną. Inne rodzaje tradycji istnieją, ale są traktowane po macoszemu, źle po prostu. Są jak śmieci wyciągane z panoptikum i pokazywane ku zadowoleniu gapiów. Jakie są konsekwencje takiego uprawiania propagandy? Proste. To jest ten sławetny kult klęski, którą maskuje się propagandą właśnie, formułowaną w mniej więcej znanych zakresach. O, panie, jakby jeszcze trzy lata popracowali nad prototypami samolotów, to byśmy dopiero tym Niemcom pokazali. Niczego byśmy nie pokazali, albowiem sukces zaczyna się od doktryny i od woli, a nie od marzeń i polityki życzeniowej. I tak szykuje się kolejny film o zatopieniu ORP Orzeł. Konkretnie zaś o dylematach, które przeżywa załoga płynąc na ostatnią akcję. To jest wyjątkowy wprost przykład nieudolności propagandowej. Zważywszy, że każdy mniej więcej zdaje sobie sprawę z tego, że polskie okręty podwodne wyprodukowane zostały w stoczniach holenderskich pod nadzorem Kazimierza Leskiego, słynnego Bradla, o którym zrobiono komiks patriotyczno-idiotyczny. Okręty te zostały zrobione od razu z przeznaczeniem dla Wielkiej Brytanii, ale za pieniądze polskie, Polska także płaciła za ich utrzymanie, polska była również załoga. Co nie zmienia faktu, że okręty zostały, natychmiast po wybuchu wojny ewakuowane z Bałtyku i przeznaczone do akcji na Morzu Północnym. O tym jednak filmów się nie kręci, bo publiczność mogłaby zacząć zadawać kłopotliwe pytania. No, ale zmierzajmy ku tak lubianym tu przez wszystkich uogólnieniom. Co cechuje propagandę republikańską? Szczery entuzjazm. Jakie zarzuty stawia się ludziom nie poddającym się szczeremu entuzjazmowi? Zwykle jest to zarzut zdrady stanu, ale czasem oskarżyciele pozostają przy tylko przy kunktatorstwie. Przy czym zaznaczyć należy, że producenci i dystrybutorzy propagandy republikańskiej nigdy nie działają, ani nawet nie myślą, według proponowanych przez ich produkcje schematów. Domagają się jednak, pozostając w jakimś psychotycznym transie, by odbiorca wierzył im we wszystko na słowo. Dla podkreślenia zaś wagi swojego przekazu posługują się schematami produkowanymi w Hollywood, albo jeszcze gdzie indziej. Potem zaś, domagają się uznania dla swojej oryginalności. To jest dziwne i zaskakujące jednocześnie. Głównie z tego powodu, że Hollywood robi propagandę służącą do załatwiania innych spraw niż sprawy polskie. Ostatnio, po raz nie wiem już który, próbowałem obejrzeć film pod tytułem „Czas Apokalipsy”. Tak strasznej, oszukanej nędzy nie widziałem już dawno. Bardzo przepraszam wszystkich wielbicieli filmów o Wietnamie, ale to było coś strasznego. Według podobnego schematu, ale w o wiele słabszych rejestrach robiona jest polska propaganda republikańska, którą my mamy przyjmować z entuzjazmem.

Teraz ważne pytanie – czy propaganda, o której tu mówimy wypływa w ogóle z jakichś doświadczeń osobistych? Moim zdaniem nie. Każdy film o ciężkich doświadczeniach Polaków w przeszłości, jest filmem wymyślonym, filmem z papierowymi bohaterami, którzy wygłaszają teksty napisane pod współczesnego, papierowego i wymyślonego odbiorcę. Każda filmowa produkcja polska jest robiona pod tezę. W dodatku robiona przez ludzi mierzących się z realiami całkowicie sobie nieznanymi. Rozmawiałem wczoraj z Tomkiem o serialach dotyczących Krakowa i początków niepodległości. One są wyjątkowo wprost nędzne, ale wszystkie próbują naśladować znany sprzed lat serial, nakręcony przez Wajdę, który nosił tytuł „Z biegiem lat, z biegiem dni”. Nędza tych współczesnych produkcji bierze się wprost z tego, że są one pozbawione ironii. Wajda, co by o nim nie mówić, nasycił swój produkt ironią, która na oczach widzów przekształca się w wielkie i małe dramaty. Nigdy nie zapomnę sceny, kiedy Nowicki umawia się na ostry seks, bez jednego wulgarnego słowa rzecz jasna, z Anielą Dulską, graną przez Annę Polony, a kiedy już wszystko jest dogadane i nie ma żadnych wątpliwości co do intencji stron, w drzwiach pensjonatu zjawia się Felicjan Dulski, grany przez Jerzego Bińczyckiego i mówi – przyjechałem! W tej jednej scenie ujawnia nam się cały dramat Anieli Dulskiej, która całe swoje życie poświęciła zemście, za tę niespełnioną miłość właśnie. To moim zdaniem ciekawe z psychologicznego i artystycznego punktu widzenia, ciekawsze niż dylematy marynarzy ORP Orzeł płynących na ostatnia akcję.

No, ale nie mogę tu dziś rozwijać za bardzo tego tematu, bo postanowiłem nawiązać do bardzo poważnego wykładu jaki w Kliczkowie wygłosili Państwo Wiszniowscy, czyli do autentycznych, niezakłamanych pamiętników rodzinnych, które – one właśnie, a nie republikańskie projekcje – powinny tworzyć historię Polski. Treść tych pamiętników i całej historii rodzinnej dotyczy postaw. Tak jako to słyszeli wszyscy uczestnicy konferencji, przodkowie Pani Anny Pruskiej-Wiszniowskiej, znaleźli się w carskiej marynarce wojennej. W czasie powstania listopadowego, ojciec wywiózł dwóch małych chłopców do Petersburga, by tam kształcili się w morskiej akademii. To jest niezwykłe i zagadkowe, jeśli by rzecz oceniać z punktu widzenia propagandy republikańskiej. Dlaczego ten człowiek, Polak w końcu i patriota, zdecydował się na taki krok? Może wiedział coś, czego my nawet nie podejrzewamy? Tym jest to dziwniejsze, że inny przodek Pani Anny, wziął aktywny udział w powstaniu styczniowym i poniósł wszelkie tego konsekwencje. Czy produkowanie filmów i pisanie powieści o takich postawach byłoby czymś nagannym? Rzecz jasna nie, tym bardziej, że w polskich domach jest dość pamiętników pisanych przez ludzi trzeźwych i przytomnych, oceniających wypadki historyczne, bez propagandowego zacięcia. Dlaczego się tego nie czyni? Otóż dlatego, że wprowadziłoby to do naszej historycznej optyki inny niż republikański sposób widzenia. A co za tym idzie dałoby nam nowe narzędzia do penetracji przeszłości i zmusiłoby nas do wykorzystania tego, co jest najbliższe, czyli wspomnień rodzinnych. Te zaś połączone z propagandową wykładnią historii kraju mogłyby stworzyć obraz niespójny co prawda, pełen dysonansów, ale na pewno bliższy prawdy niż to co mamy obecnie. Dlatego właśnie zaprosiłem do Kliczkowa Państwa Wiszniowskich, żeby podkreślić wagę pracy nad odzyskiwaniem rodzinnej pamięci o przeszłości Polaków.

Nagranie z wywiadem wrzucę jutro, żeby to wczorajsze także zostało zauważone. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl i przypominam, że do końca wakacji Baśń socjalistyczna kosztuje 35 zł za tom.

  16 komentarzy do “O wizjach propagandowych i prawdziwej historii”

  1. Proponuje zmiane formuly konferencji LUL. Obecnie potrzeba chwili jest nabycie umiejetnosci przezycia przez normalnego czlowieka w srodowisku wariatow i jest to wazniejsze, niz inne biezace kwestie, dlatego uwazam, ze to powinny byc bite piec godzin wykladow prowadzonych przez prof. Swiecickiego lub jego wspolpracownikow z oddzialu psychiatrycznego i z dluzszymi przerwami miedzy wykladami. Na przerwach zajecia w podgrupach, dyskusje w ramach podstolikow, rozwiazywanie testow i cwiczenia oraz nauka praktycznych umiejetnosci (kompetencji) np. jak rozmawiac z aktywista srodowiskowym (ekologiem), aktywista LGBT, gender, feministkami, jak rozmawiac z czlonkami rodziny, znajomymi oraz osobami trzecimi zainfekowanymi oficjalna propaganda, jak rozmawiac z lekarzem usilnie namawiajacym do szczepienia, badan profilaktycznych, procedur medycznych, agentami ubezpieczeniowymi i osobami oferujacymi rozne produkty finansowe, wolontariuszami zachecajacymi do angazowania sie w ciekawe projekty, jak reagowac na nachalna reklame i propagande, presje otoczenia itp. Aktualne wydarzenia i objecie waznych stanowisk w strukturach europejskich przez jednostki patologiczne sklonily mnie do sformulowania powyzszych wnioskow.

  2. Jak ktoś ulega entuzjazmowi albo podnieceniu to ulega diabłu trzeba szybko zacząć myśleć o czymś innym.

  3. Propaganda, bazując na technikach manipulacyjnych, w szczególności na konformizmie i micie o podziale odpowiedzialności proporcjonalnie do zaangażowanych osób, pozwala ludziom biorącym udział w zbrodni „oczyścić sumienie”. Upewnić się że postępują słusznie. Jest to w pewnym stopniu niwelacja polaryzacji technologii. Socjotechnologii

  4. To prawda nie jest to łatwe, ale jak do mnie przychodził to mu nie uległam.

  5. Ale do tego nie potrzeba Wiszniowskich, aby zdać sobie sprawę z tego, że koleje ludzkie w przeszłości czy obecnie są różne od republikańskiej ułudy. Ale republikańską ułudą dadzą skusić się ludzie osiadli, ludzie lokalni, ludzie, którzy są zmuszeni podróżować, ludzie nizinni bez percepcji. A ludzie lubią kisić się we własnym sobie a republika stwarza ku temu idealne warunki.

    Dobrze, że Wiszniowscy skompilowali tą książkę, jednak według mnie nie spełnili założeń tematu swojego wystąpienia, które po nitce do kłębka powinno dojść do wniosków mniej więcej nakreślonych przez Gospodarza oni natomiast utonęli w jakimś infantylnym przekazie. Z resztą ród, rodem, ale wielu ludzi nie wytrzaśnie go sobie z powietrza, więc treść też adresowana do jakichś rodowych aspirantów.

  6. propaganda i socjalistyczne srebrniki, koło Kościoła Św Anny fotogramy poświęcone pamięci Daszyńskiego, tego pana, co Gross go utrzymywał. A w Zamku Królewskim wystawa klejnotów naszych królów, magnatów i ważnych historycznie skarbów kościelnych. Polecam zwiedzanie wystawy i wnioski same nas ostudzą. Przetrwało to co było poświęcone Bogu, po królach zostały raczej ich portrety z namalowanymi klejnotami…..

  7. a po co ludzi nękać i uświadamiać?

    każdy człowiek ma ograniczony bufor przetwarzania danych i zawalanie go różnego rodzaju prawdami, rewelacjami jedynie go zeźli. I ten ograniczony bufor jest boskim zamysłem w przeciwnym razie jedyne co byłoby potrzebne to wgrać Jedyną Prawdę ludziom do głów. Wolna wola ma swoją istotną funkcję.

    Według mnie KK musi odzyskać wpływy w innych dziedzinach życia człowieka, bo kościelni laicy nie zdołają przeciwstawić się korporacjom. Tylko silny Kościół na którego czele stoi papież i biskupi z jajami powinni być w stanie przeciwdziałać. Ale kiedy w czasie rewolucji seksualnej Kościół został wydrenowany z męskich księży pozostali w większości ci zniewieściali, efektem jest emancypacja kobiet. W sumie szeregowi księża odznaczają się największym męstwem, ale niestety góra nadaje miałki ton.

    W przeciwnym razie wojskowa junta jak w Chile, krótka piłka.

  8. Słysząc o tych rodach i podpinaniu się pod ich działania post factum, to myślę, że ci ludzie handlują historią swojej rodziny, która była (tzn. rodzina) przypadkowa, na którą nie mieli wpływu ani na ich działania, ale na tym etapie okazało się, że były słuszne. Ale ja żyłem (stety czy niestety) również w innym etapie, gdzie takie działania nie były „słuszne”. Ważne jest to kto coś zrobił i co może innym przekazać, pradziadka najlepiej zostawić historykom.

  9. przecież właśnie chyba chodzi o to, że historyków nasi pradziadkowie nie interesują, że jeśli rodzina nie opisze swojej historii, to raczej dokumentów pozostałych po rodzinie nie opisze nikt. Książki; Jałowieckiego „Na skraju imperium”,  Jana Gawrońskiego „Moje wspomnienia z lat 1892 – 1919”, Woyniłłowicza „Wspomnienia 1947 – 1928”, czy „Pożoga” czy sto innych pamiętników, czy tych o życiu skromniejszych warstw społecznych autorstwa np. J.K. Maciejewskiego „Zawadiaka” – to obchodzi tylko rodzinę, najbliższych krewnych, tam są ich listy, zdjęcia, ich emocje i oni to najlepiej opiszą. . Nikogo więcej takie wspomnienia rodzinne nie obchodzą a zwłaszcza historyków.

    Dopiero  trzeba grupy entuzjastów/blogerów „specyficznie” zainfekowanych historią przez Coryllusa żeby  odkryć tę wspaniałą przeszłość, wzruszyć się wspomnieniami rodzin polskich.

  10. Aleć w każdym czasie i wieku są niecnoty i cnoty. Nie masz owszem się czemu dziwować, żeby było wiele złych ludzi i wyrodków ojczyzny w takim kraju, który dąży do anarchii, gdzie prawa wszystkie moc straciły i są prawie wywrócone z gruntu […]. Kiedy ta Rzplita lepiej rządzić się będzie […] natenczas da się jawnie widzieć, że więcej daleko w niej jest dobrych i poczciwych ludzi i obywateli cnotliwych, niżeli niecnotów.
    Stanisław Konarski, O skutecznym rad sposobie, cz. III
    Czyli tradycja republikańska o nazwie POLSKA WIELKI PROJEKT
    http://polskawielkiprojekt.pl/republikanizm/

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.