mar 112014
 

Krzysiek Osiejuk czyli Toyah, napisał wczoraj rewelacyjny tekst o tym, że nie można zbawiać ojczyzny w brudnych kalesonach, z przodu żółtych, a z tyłu brązowych. Napisał o tym, że przed każdorazowym występem w obronie godności, wolności i czci matki naszej Polski należy się ogolić, umyć dokładnie, a ci którzy mają włosy powinni się jeszcze dodatkowo uczesać. Wszystkie te czynności winniśmy wykonać nawet wtedy kiedy nasze wystąpienie może się zakończyć gwałtownym zgonem, a może właśnie szczególnie wtedy. Napisał nasz kolega Toyah o tym, że nie da się promować rzeczy wielkich nędzną i pretensjonalną formą, odwołującą się do najniższych instynktów, niewypracowaną należycie i mającą ten charakterystyczny młodzieńczo aspirujący rys, który zapomniany już nieco pisarz czeski, Jarosław Haszek opisywał genialną formułą zawierającą się w zdaniu: „patrzy jak kocur srający w sieczkę”. I tak właśnie patrzą wszyscy patriotycznie nastawieni wykonawcy piosenek od rapera Tadka począwszy na Malejonku kończąc – jak kocur srający w sieczkę, który marzy o tym, by ktoś go wreszcie pogłaskał i powyjmował mu kleszcze z karku. O tym wszystkim pisał wczoraj Toyah, a dziś ja dołożę swoje trzy grosze, bo temat ten wielce jest bliski memu sercu.
Dawno temu, jeszcze jako dziecko, czytałem sympatyczną książeczkę sprokurowaną przez francuskie ministerstwo propagandy z przeznaczeniem na małoletnich. Nazywało się to „Całe życie Marianny czyli historia Francji”. Byłem tą książeczką urzeczony i nastroiła mnie ona dobrze i ciepło do Francji i Francuzów na wiele lat. Spełniła swoją funkcję jednym słowem, była i jest nadal dobrym produktem, choć dzieci już pewnie jej nie czytają. Ja jednak mam ją w domu i czasem do niej wracam. Kiedy odczytywałem sobie fragmenty tej całej Marianny parę lat temu, znalazłem coś absolutnie kapitalnego, znalazłem informację dotyczącą lilii widniejących na chorągwiach królów Francji. To znaczy takie wyjaśnienie skąd się one wzięły. Oto my mówimy na to lilie, a tam jest wprost napisane, że to nie żadne lilie, ale żółty, bagienny kosaciec, który porastał brzegi Sekwany całymi łanami. Tak właśnie, pospolita roślina kłączowa, chwast najczęściej występujący na bagnach i rozlewiskach, który kwitnie w maju i w czerwcu, więdnie szybko po zerwaniu i nie nadaje się nawet do tego, by zrobić zeń bukiet. Przez 600 lat badyle to było symbolem jednej z największych potęg świata, a wielkie białe chorągwie z rzędami symbolicznie przedstawionych kwiatów budziły podziw, zazdrość, a nieraz i strach. I to jest moim zdaniem piękne, twórcze i właściwe podejście do tematu. Jego zaś realizacja nie pozostawia miejsca na żadne zarzuty.
W Polsce jest odwrotnie, my nie nadajemy nowych znaczeń i nie podnosimy rangi kwiatków i przedmiotów poprzez nadanie im znaczeń symbolicznych i zredagowanie różnych wizualnych i tekstowych komunikatów z ich udziałem. My się zajmujemy prawie wyłącznie destrukcją tych rzeczy, które dane nam zostały jako absolutne hity. I to się odbywa nagminnie, a ostatnim przykładem tej działalności są patriotyczne występy różnych młodzieżowych piosenkarzy. Ci, którzy wpadli na pomysł, by kwiatki kosaćca zamienić w lilie i uczynić z nich symbol królestwa, chcieli wywołać podziw. Nie potęgą jak łatwo zauważycie, bo to nie są ani lwy, ani orły, ani nic podobnego. Ten podziw jednak i to zastanowienie kiedy patrzymy na powiewającą chorągiew z liliami jest i ukryć się tego nie da. Skąd się bierze? Z wdzięku, jakim ten symbol emanuje i z pewnej dyskrecji, z którą został zredagowany, a która budzi ciekawość, co też może się za tym symbolem kryć. I to jest, a raczej „i to była” właśnie Francja. Nie sądzę, jak pewnie wielu naiwnych, by symbol ten został wybrany przypadkowo, bez świadomości, jakie wywoływać może wrażenie i jak ludzie będą się doń odnosić.
I tu dochodzimy do ważnego rozróżnienia: lilie to produkt eksportowy. Przeznaczony dla obcych, którzy mogą się doń odnieść w różny bardzo sposób. Nawet jednak gdy ktoś je lekceważył i uważał, ze są gorsze niż brytyjskie lwy, musiał zmienić zdanie i spieprzać gdzie się dało, kiedy tylko odezwały się francuskie moździerze.
Nasza twórczość okołopatriotyczna jest produktem na rynek wewnętrzny i wyrazem najgłębszej pogardy dla ludzi, którzy mają ją konsumować. Nie można bowiem traktować w ten sposób ludzi, jak to czynią polscy wykonawcy pieśni „prawiepatriotycznych”. To jest kokieteria „kocura srającego w sieczkę” i nic więcej. To jest poza tym robione na szybko, z podłą myślą i takimż planem, który da się opisać zdaniem: publika i tak to łyknie…Otóż nawet jeśli łyknie nie będzie to miało żadnego znaczenia. Nawet gdy uczynimy z pieśni Malejonka i Tadka produkt eksportowy i będziemy nimi katować bliźnich mówiących w obcych językach, nie uzyskamy nic. Nawet gdybyśmy zaczęli przy tym strzelać z najcięższych moździerzy, nic z tego nie będzie, nikt nie ucieknie. Wszyscy popatrzą na nas jak na wariatów, a w najlepszym razie zadzwonią po policję i pogotowie.
Nie zdobywa się popularności kokieterią, trzeba sobie z tego zdać sprawę. Szczególnie zaś popularności młodzieży, a ci wszyscy twórcy właśnie do młodzieży chcą trafić. W ten sposób jednak można tę młodzież co najwyżej oszukać po raz kolejny. Do niczego więcej się ta twórczość nie nadaje.
Młodzieńcze emocje są podstawowym tworzywem tych wszystkich dzieł. Tak muzycznych, jak i filmowych. O ile piosenki są po prostu prymitywne i nieskuteczne, o tyle filmy o treści patriotycznej odwołują się wprost do tradycji wodewilowej. A to jest gorsze moim zdaniem niż brudne kalesony. Mamy już reklamowe fotki filmu o Powstaniu Warszawskim i tam to widać dokładnie. Wszystko rozegrane jest jak w porządnej operetce, mamy amanta, pierwszą naiwną, femme fatale i zimnego drania, który na koniec przeżywa katharsis i ocala bliźniego swego w godzinie próby. I to jest przez naszych rodzimych propagandystów traktowane jako walor, to mydło, ta powtarzalność rodem z Offenbacha. Brakuje tylko kankana w biało-czerwonych spódnicach z takimiż piórami na głowie.
Jak ów walor jest motywowany? No tym, że nie trzeba młodzieży mącić w głowie. A bo to wiadomo jak było naprawdę? Trzeba im pokazać emocje, trzeba im pokazać przygodę i tragizm, ale nie daj Boże nie pokazywać zdrady, nie pokazywać podłości, która się za tym kryła i w żaden sposób nie naświetlać kontekstu. W zmian za to można dać gwałt zbiorowy, ulubioną dyscyplinę zespołową redaktora Zychowicza, albo scenę jak z Bratnego, jak Niemiec wbija dziewczynie butelkę między nogi. Wtedy wszyscy się popłaczą, będzie dużo emocji i efekt propagandowy zostanie osiągnięty. Oczywiście, że zostanie, ale czy to będzie ten efekt, z którego zadowolona byłaby matka nasza Polska? Mam głębokie przekonanie, że nie, mam całkowitą pewność, że będzie to efekt, z którego zadowoleni będą wszyscy tylko nie Ona. Ja doskonale wiem, że jestem w swoich ocenach odosobniony, bo ludzie niczego z takim trudem się nie wyrzekają jak wbitych i do głowy przesądów i fałszów. Do tego są zawsze przywiązani najmocniej. I wczoraj było to doskonale widoczne w komentarzach pod tekstem Toyaha. Część osób była zdegustowana tym co napisał, bo przecież niekoniecznie trzeba słuchać Meljonka, on chce dobrze, nie trzeba mu przeszkadzać. No tak, tylko Malejonek, udający kocura srającego w sieczkę, jest jeszcze w tym całym przedstawieniu clou, jest gwoździem programu i na nic innego poza nim nie ma miejsca. Ponieważ jednak w tym roku na festiwalu Eurowizji reprezentować nas będzie głupia z cyckami na wierzchu, wielu osobom wydaje się, że trzeba Meljonkowi dać szansę. No, ale to jest dokładnie jak z tymi kalesonami, obojętnie czy się odwrócimy przodem czy tyłem, one nadal będą brudne, tyle, że kolor się zmieni.
I mnie to zrozumienie dla nędzy i ubóstwa razi i boli. To jest ten sam mechanizm, który działa w przypadku nałogowych alkoholików pracujących w korporacjach. Ich zawsze wyrzuca się na końcu, albo wcale. Oni zawsze traktowani są z największą tolerancją i pozwala się im na dużo więcej niż innym. Dlaczego? Bo człowiek się liczy, prawda? I trzeba mu dać szansę….tak się te sprawy motywuję. Co tam jest u spodu? Rozmamłanie i litość dla samych siebie, rzeczy skrajnie niemęskie i parszywe, za to ukrywane bardzo głęboko i pielęgnowane z czułością. A co, jak mnie spotka coś podobnego? A co kiedy ja popadnę w alkoholizm, albo zechcę wydać płytę pod tytułem „Panny wyklęte”? Może na mnie też będą gadać i będzie mi przykro….Tak to jeździ. Nędzna litość dla własnych szajb plus strach przez tym co powiedzą inni. Ja już któryś kolejny raz zadaję to pytanie: dlaczego nie przygotowujecie produktów na eksport? Dlaczego Ziemkiewicz nie pisze książek, które dałoby się przetłumaczyć na angielski, dlaczego Malejonek nie robi aranżacji, które można by pokazać gdzieś poza Polską? Bo oni maja wrośnięte w serce przekonanie, że Polska to nędza i syf. Nienawidzą jej, ale sprawy tak się ułożyły, że muszą z niej akurat żyć i jakoś tę swoją niechęć usiłują przykryć.
Ja na całe szczęście mam inną drogę i inne zadania, właśnie przygotowujemy towar eksportowy, czyli komiks o Mohaczu, a na przyszły rok zaplanowałem coś ekstra czyli album o spaleniu Rzymu w roku 1527. Jak to wydamy, będę miał skromne poczucie, że coś się na świecie zmieniło. W niewielkim stopniu, ale jednak.
A ta książka o historii Francji jest po prosty fantastyczna, oczywiście przekłamana, jak wszystkie propagandowe dziełka, ale spełnia swoją funkcje znakomicie. I kiedy ją biorę do ręki myślę sobie o tym, że przecież ci wszyscy patrioci nawet nie potrafiliby nazwać tego żółtego kosaćca, co rośnie nad rzeczkami Mazowsza. Więcej – oni by go nawet nie zauważyli, a nawet jeśli, to żaden pomysł w związku z nim nie przyszedłby im do głowy.

Na naszej stronie www.coryllus.pl pojawił się już regulamin konkursu na komiks według „Baśni jak niedźwiedź”. No więc jest tak, mamy trzy kategorie: bitwy, kresy, święci. Do każdej kategorii przyporządkowane jest jedno opowiadanie i można sobie wybrać co się chce rysować. Czy bitwę pod Żyrzynem według opowiadania „Żyrzyn 1863”, czy historię księcia Romana Sanguszki według opowiadania „Baśń kresowa”, czy może historię św. Ignacego de Loyola według opowiadania „Trzydniowa spowiedź kochanka królowej”. Nagrody są niekiepskie, w każdej kategorii po trzy. Za pierwszą 5 tysięcy minus podatek, który w takich razach koniecznie trzeba odprowadzić, za drugą 3 tysiące minus tenże podatek, a za trzecią 2 tysiące minus wspomniany podatek. Myślę, że warto się pokusić, tym bardziej, że z autorami najlepszych prac chciałbym potem podpisać umowy na stworzenie całych albumów, według mojego scenariusza. Aha, jeszcze jedno: na konkurs nie rysujemy całej historii, ale jedynie od 4 do 6 plansz formatu A 4 w pionie. Szczegóły są już na stronie www.coryllus.pl w specjalnej zakładce „Konkurs”. Prace będzie można nadsyłać do 20 maja, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 czerwca.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.

Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.

  25 komentarzy do “O współczuciu dla pijaków i nieudaczników”

  1. Znow Coryllusie wyartykulowales ze szczegolami mysli tlukace sie od strony do strony. Nie my Polacy mamy byc przedmiotem propagandy tylko tworzacym ja. Niby kazdy to wie ale jakos nie mozna zlapac tego momentu. Ja teraz zalapalem, i nie jest za pozno!
    Mieszkajac za granica, jestem byc moze w stanie pomoc w nawiazaniu kontaktow w sprawie dystrybucji komiksu. Nie znam sie na rynku ksiazki ale poszukac moge.

  2. Rynki są kontrolowane, ale nigdy w całości. Jak już będzie komiks, daj znać, bo ja na pewno zapomnę.

  3. Niegorszy od lili francuskiej, jest biały orzeł z rozpostartymi skrzydłami, w złotej koronie i ze złotymi pazurami (wyobraź go sobie Coryllusie) na tle różowo – czerwonego zachodu słońca, też wygląda dumnie i budzi zachwyt a taki zachód słonca poparty piosenkami powstańczymi, które śpiewamy co roku 1 sierpnia o 20 na Pl Piłsudskiego (tylko w zeszłym roku miało to miejsce na Pl Zamkowym) ładuje nasze warszawskie serca na cały rok.
    I wszyscy ok 22 rozchodząc się po tych śpiewach mówią, że już tęsknią za kolejnym 1 sierpniowym odśpiewaniem powstańczych przebojów.
    Połączyłam tego orła i piosenki powstanie 44, bo to jest to co jest patriotyczne, jest gotowe, jest dobre i powstało w walce o Polskę i to nas buduje i jest eksportowane do polskich rodzin na świecie .
    Co do piosenek po powstańczych to widać b. trudno jest napisać przebój rangi „Sen o Warszawie” czy „Powrócisz tu…”, czy taką „Żeby Polska była Polską” (co miała być piosenką prześmiewczą a stała się prawie hymnem). No i dlatego zespoły Tadka i Malejonka tak ciągle są na etapie przedwstępnym przed przebojem.
    A że wg Toyaha trzeba zmieniać bieliznę no to oczywiste ” trza być w butach na weselu”……

  4. Będę bezwzględny. Wszystkie piosenki, które wymieniłaś to gnioty takie jak wymienione w felietonach Coryllusa i Toyaha. Każda na inna potrzebę. „Sen o Warszawie” to piosenka dla komuchów i awansu społecznego, który sprowadził się do Warszawy i zagrabił mienie polskie i żydowskie. „Powrócisz tu” by ckliwie się robiło wszystkim pomimo bryndzy lat siedemdziesiątych. „Żeby Polska była Polską” to wyciskacz łez dla Polonii i kasiorki dla Pietrzaka. Pewnie nie słyszałaś nigdy tych piosenek w kontekście kiedy świeciły triumfy w koncesjonowanym radio. Zastanów się – żeby pojechać Coryllusem – kto i kiedy dał budżet na ich promocję i czy były w stanie zrobić karierę na rynkach międzynarodowych.

  5. Posłuchajcie tego

  6. Słyszałem dziś news-a, w RadioKraków, że mianowicie Polska i Czech zgodziły się leczyć ukraińskich rannych nieodpłatnie. Niemcy i Izrael również pomagają, ale jak to powiedziała pani Ukrainka, zaproszona na tę okoliczność, za PIENIĄDZE.
    No i z panią ArGutową wyobrażamy sobie, że minister Bartosz Arłukowicz razem z panią marszałek Ewą Kopacz „latają” i pomagają. No bo przecież nie ma na taką okoliczność procedur i niemożna OD TAK wydatkować publicznych pieniędzy bo sobie jakiś urzędnik wymyślił, że pomożemy.

    No to jak pomożecie ? Nie, nie mamy procedur, sorry taki mamy klimat !

    Tak mnie jakoś tytuł zainspirował o tym współczuciu dla pijaków i nieudaczników.

  7. przed chwilą słyszałam na antenie informację , że Ukraińca z 4 kulami przyjęto tu na południu do szpitala , usunięto dwie kule i kupiono bilet powrotny ……………………………..
    Nic bardziej szczegółowego nie wiem , bo weszłam do domu …….

    no istotnie … sorry ….. takie mamy procedury …. Q……

  8. A dwie mu zostawiono?

  9. To pewnie słuchaliśmy tej samej audycji. W informacjach pan Marcin Kwaśny mówił, że szpitale wojskowe nie będą leczyć rannych Ukraińców bo MSW nie przekazało środków.
    No to nasze wyobrażenie, że pan minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i pani marszałek Ewa Kopacz biegają i leczą jest proceduralnie poprawne.

  10. Tak zostawiono, będzie mógł powiedzieć, że to przez Lachów.

    – Taka głupia baba co to w tej polsze gada na wiejskiej i mówiła, że pomożecie mnie te kule zostawiła.

    Ja bym tak powiedział.

  11. Tak , dwie zostawiono .
    Tak , Kwaśny .

    Gabriel przyznał się dwie notki temu do poważnej choroby maniakalnej . To chyba wylądujemy w tym samym szpitalu . Ja też mam manię , obsesję … psychiatra jeszcze coś dopisze ..
    ogladam przegląd tygodnia w klubie ronina …… namiętnie , do zachłyśnięcia np dzisiaj …. jest trzech tenorów … tych co to ich nasz Gospodarz tak lubi …. do zachłyśnięcia bo równocześnie słuchałam i jadałam obiad .
    Uczono mnie w domu , że się nie czyta przy jedzeniu … nawet nie czytam .. niestety w tamtych czasach nie było internetu i nie mówiono , że się nie ogląda klubu ronina ……

    wszelkiej maści maniakom którzy tu się czają nierozpoznani ten ostatni przegląd polecam …. warzecha , janecki ziemkiewicz … 3 w jednym …. jak się nic nie je przy tym to nawet nie boli ….

    może nie trzech tenorów … trzech tropicieli ……

    no i polecam komentarze na salon 24 pod coryllusem

  12. Nie wiem nic o Tadku i Malejonku ale przeczytalem kiedys u Ziemkiewicza o niejakiej Marii Peszek ktora podkreslala u Kuby Wojewodzkiego ze nie zamierza umierac za Polske. Znalazlem na internecie info ze Maria Peszek to aktorka I piosenkarka. Obejrzalem krociotki fragment jej koncertu na YouTube.
    Zobaczylem jakies stworzenie przypominajace wygladem krzyzowke sieroty z Buchenwaldu i dziewczynki z zapalkami (chociaz Andersen poczulby sie urazony gdyby zobaczyl Peszek).
    Ubrana w podkoszulek i wyciagniete spodnie od dresow i pioropusz na glowie cos skrzeczala, zdolalem zrozumiec : „Sorry Polsko!” i ta kotlujaca sie tluszcza przed nia.
    Zenujace widowisko.

  13. JK zobacz na YT „hymn kibiców Legii”, w wykonaniu wszystkich na stadionie, wszystkie wymienione przeze mnie piosenki żyją swoim życiem i co z tego że powstały w czasie koncesjonowania wszystkiego, to myśmy mieli podrastać ślepi i głusi, zdarzyły sie w czasach komuny 3 przeboje eksportowe i żyją swoim życiem i tyle
    Jak by Niemen przeczytał Twoje słowa o swoim „Śnie o Warszawie” i o tym że to dla ludzi z awansu społecznego … to by się mocno zafrasował.
    Ktoś mi opowiadał, że Wołodia Wysocki kiedy był w Warszawie, oglądał ją zaraz po przyjeździe z perspektywy Saskiej Kępy zachwycił się panoramą Warszawy, i Niemen podobno dla niego ten „Sen” napisał. No więc JK masz szansę jeszcze napisać brzydko o Wysockim, ale wiesz że on na złe słowa nie zasługuje.

  14. Maria Peszek to córka znanego aktora . Autentycznie chora na depresję .. nie złe nastroje które się nam zdarzają . Po prostu chora .
    Wymienieni przeze mnie dziennikarze są lubiani ,, inaczej ,, przez naszego Gospodarza i jak się cofnąć do archiwum notek , to są oni opisani w notkach . Ziemkiewicz przed Bożym Narodzeniem … niestety ja do spółki z kilkoma panami strollowaliśmy Mu tę notkę … ale ona jest do czytania .
    Klubowy przegląd tygodnia ogląda się np w przypływie masochizmu …. ale dziś wyjątkowa okazja , bo występują wszyscy trzej komentatorzy razem … i jeszcze głosy z boku …. Cudne ……Odkrywają tę Amerykę co ją Gabriel już odkrył kilka wieków temu :)))))))))

    Jeśli chodzi o Tadka Polkowskiego , to dobra rodzina , tylko on chyba chcąc dobrze , nie czuje co robi ….. Teledysk taki : izba w piwnicy w której rekonstruktorzy odgrywają scenę z ubeckiego przesłuchania żołnierza …… kopią biją … na koniec wykonanie wyroku … takie tło teledysku …… i na tym tle rapuje Tadek . Żyją ludzie których bliskich katowano w ten sposób ……. Np . ja ….

  15. Maria Weszek to zagubiony, kąsający insekt, niestety z dość dobrymi aranżacjami. Typowa bakteria gnilna powodująca zgorzel gazową zdrowej tkanki. Coś znacznie więcej niż pusta skandalistka, to skandalistka wyrafinowana i wyczuwająca krew ofiary z dokładnością do milimetra.

  16. tak 🙂 .. osoby z zaburzeniami psychicznymi tak maja . Po prostu należy wiedzieć , że są zaburzone . Gorzej z tymi innymi … zdrowymi . Jednych i drugich trzeba się strzec . 🙂

  17. Nie na temat.

    Dość późno skojarzyłem tytuł „Baśń jak niedźwiedź” z wierszem Nowaka.
    Nowak był mi znany dzięki naszej polonistce, przyszła zaraz po studiach do naszego liceum, do dzisiaj jednego z najlepszych w Polsce, po latach była jego dyrektorką, bardzo ambitna, opowiadała, że Nowak pochodził z tej samej okolicy co jej ojciec, tylko z sąsiedniej wsi. Nie pamiętam, czy to ona opowiadała, że amputowano mu obie nogi z powodu Burgera, czy ktoś inny, nie wiem do dzisiaj, czy to prawda.
    Nie pamiętam też, czy znałem już wtedy piosenkę Grechuty do jego wiersza, w każdym razie pamiętam, że kiedyś poszedłem specjalnie do Biblioteki Narodowej, jeszcze do okrąglaka za Halą Banacha, żeby dokładnie zapisać jej słowa. Robiły niesamowite wrażenie.

    No to sobie teraz muszę kupić te „Baśnie”….

  18. jest gdzieś w internecie nagranie audycji z radia Merkury , z naszym Gospodarzem …. i tam jest czytany min ten wiersz …. był tu gdzieś link podany przez coryllusa … ale nie pamiętam kiedy to było dokładnie …. może nasz Gospodarz jeszcze by podał tego linka ????? jeśli sam pamięta …. piękna ta audycja …… albo przelecieć arhiwum notek cierpliwie …tam jeszcze był inny tekst coryllusa czytany … ciarki chodziły :)))

  19. i jest na youtube rozmowa dawna … Maciejewski Braun o pierwszym Miśku … i skąd tytuł 🙂

  20. Jezeli jest chora to niech sie leczy a nie wystepuje na scenie lub wypowiada sie publicznie.

  21. Trochę było o muzyce i konotacjach, mniemanych, z aktualną dla ich powstania rzeczywistością. Rzeczywistość odeszła, a piosenki pozostały. Sen o Warszawie się broni, Żeby Polska była Polską nie za bardzo.
    Bogurodzica nieodmiennie robi wrażenie i nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić emocji niesionych z tą pieśnią tuż przed bitwą. .

    Na mnie kolosalne wrażenie robi krystaliczny głos Elisabeth Karsten, Norweżka, która śpiewała poezję Szekspira w swoim ojczystym języku, ale w jakiś czas później nagrała ten utwór ponownie, ale już w języku oryginału.
    http://www.youtube.com/watch?v=XMqjymw7vVQ

  22. Bogurodzicę można słuchać co wieczór . Np . przez internet po wpisaniu Jasna góra .. otwiera się strona sanktuarium i na dole jest o kółku kamera . po kliknięciu łaczy wprost z kapilicą z Cudownym Obrazem .. Czynna cały dzien , ale wieczorem przed dziewiątą zaczyna się apel jasnogórski …. i ludzie zgromadzeni na nocne czuwanie śpiewaja Bogurodzicę ….
    Jak to ludzie , jednego wieczora lepszy słuch i głos , innego niezbyt dobrze …
    Ale co wieczór od pokoleń ….. jak się to uświadomi …… potęga

  23. Stąd, podobno odniesienie Niemena do Wołodi w pierwszej linijce Snu o Warszawie: „mam tak samo jak Ty miasto moje a w nim…” ten Ty to Wołodia Wysocki (podobno).

  24. Ja między linijkami widzę kocią minę, kocie oczy. Nie te, co prawda, Haskowe ale Bułhakowowskie. Za cóż „Melionek” ma dźwigać nie gębę nawet ale pysk koci i to z gównem na zapleczu? Za to, że nie umie z jamajskich brzdąkań wyczarować czegoś na kształt fleur de lis? Wolne żarty. To tylko reggae. Co ważniejsze reggae exportowe! Może nie sprzeda się w Londynie ale w Moskwie- na pewno. Może stąd ten „Melionek” i to „sranie w sieczkę”?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.