lis 072022
 

Nie należę do ludzi, którzy łatwo porzucają przyzwyczajenia i sentymenty, ale wiem, że są sytuacje kiedy absolutnie i bezwzględnie należy to zrobić. Nie jest bowiem w życiu tak, że wybieramy zawsze dobrze i wszystkie nasze fascynacje są samą jakością. Jest różnie i należy te różnice wychwytywać. Tym intensywniej należy to czynić, im więcej oznak dookoła, że czas ucieka, a my nie jesteśmy coraz młodsi. Kiedy więc palimy różne kadzidełka, przed figurkami bóstw dawno unieważnionych, musimy myśleć przede wszystkim o tym, że nasz czas będzie trwał wiecznie. Nie możemy też liczyć na to, że w tych nostalgiach towarzyszyć będą nam ludzie, którzy czują podobnie i to zorganizuje im i nam całe życie, aż do chwili kiedy do drzwi zapuka dobry wujcio Alzheimer, albo przyniosą trumnę. Ludzie tak czynią, ale mnie to irytuje w najwyższym stopniu, albowiem odbiera wiarę w sens działań. Mam na myśli wiarę tych, którzy próbując coś robić mimo trendów i nie sprzyjających okoliczności. Może przejdę teraz do konkretów, bo w tych ogólnikach za chwilę się pogubimy. Jak wiecie napisałem książkę, która kiedyś nazywała się „Dzieci peerelu”, a teraz nosi tytuł „I co?, kiedyś było fajniej?”. Tytuł zmieniłem powodowany okolicznością taką oto – cała sieć została zalana zdjęciami i tekstami z czasów PRL, opatrzonymi nostalgicznymi komentarzami, wyrażającymi tęsknotę za dawnymi dobrymi czasami. To jest moim zdaniem obłęd. Nie było żadnych dobrych czasów. Było okropnie i strasznie. Śmialiśmy się z tego, ale czyniliśmy to po to, żeby nie zwariować. I dobrze wiecie, że tylko niektórym się udało. Taka jest też w wymowie tak książka – trochę smutna, trochę straszna, trochę śmieszna. Reakcje na nią były różne, od straszenia sądem, przez teksty typu – o panie, żebyś pan był na wojnie -, po zdrowy śmiech. Nie byłem na wojnie, ale napisałem o tych wypadkach, które były moim udziałem, lekko je przejaskrawiając, w niektórych tylko miejscach. Uczyniłem to, by już nigdy później nie oglądać się za siebie i nie przeżywać tych wszystkich, rzekomo fantastycznych przygód na nowo. Dlaczego? Ponieważ wierzę, że jeszcze trochę czasu przede mną i muszę go zagospodarować tak, żeby było co wspominać w chwili kiedy zamiast wujcia Alzheimera pojawi się jego dobry kolega Parkinson. A nigdy przecież nie wiadomo, który przyjdzie pierwszy. Wolałbym, żebyśmy wtedy – z tym sanitariuszem, co będzie mi podawał barszcz czerwony na dużej łyżce – rozmawiali o wydanych przeze mnie książkach, a nie o tym, jak stałem w kolejce po kawał żółtej słoniny.

Sieć jest pełna stron, profili, i wypowiedzi wyrażających i, co gorsze, utrwalających nostalgię po PRL. To jest katastrofa. Ludzie którzy uprawiają tę dyscyplinę, domagają się od innych by przeżywali te same emocje po raz setny, by śmiali się w tych samych momentach, co oni, by przestali wierzyć, że coś jeszcze ekscytującego może być ich udziałem. Są jedną z wielu bardzo grup domagających się od użytkowników Internetu udziału w zbiorowych ekscytacjach na bardzo niskim poziomie. Tego oczywiście nikt nie mówi, albowiem chodzi o przywołanie emocji, które towarzyszyły nam w dzieciństwie, w czasie kiedy czytaliśmy prozę Zbigniewa Nienackiego. Nostalgia ta jest traktowana serio, jeśli Wam się zdaje, że można z tego trochę podrwić, jesteście w błędzie. Wszystko musi być odegrane tak samo, jak wcześniej z zachowaniem tych samych min i kostiumów. Przywołałem Nienackiego, albowiem  on jest najważniejszym chyba peerelowskim świętym. I żadne obciążające go okoliczności nie wpływają na współczesnych sprzedawców nostalgii. Nie rozumieją oni też, że ludzie mogą mieć inne, lepsze pomysły, albo przynajmniej ciekawsze, że mogą odnosić się do przeszłości w sposób twórczy. Nie rozumieją tego, bo chcą być kieszonkowymi kapłanami pogańskich kultów, a to oznacza, że w kreowanym przez nich świecie nie ma miejsca na nową twórczość. Można tylko coś naśladować, a to będzie poddawane osądowi jakichś gremiów, które wskazywać będą czy naśladownictwo jest stosowne czy nie. Najgorsze jest to, że ludzie ci domagają się też, by odbiorca śmiał się z ich żartów. To jest przymus najgorszy, bo każdy w istocie, jakoś się tam kiedyś ekscytował tymi wszystkimi publikacjami, ale chce teraz czegoś innego. I o to właśnie toczy się gra – czy duchy PRL, współczesne diabły i deprawatorzy z rynku książki, którzy chcą ten rynek dla siebie zawłaszczyć poprzez organizację targów w całym kraju, pozwolą jeszcze nam coś stworzyć? Czy to co nam zostało tu na ziemi będzie mogło być zagospodarowane według naszych pomysłów i planów, czy będziemy się musieli podporządkować jakimś podejrzanym indywiduom, występującym nie wiadomo właściwie z jakim programem. Na pewno nostalgicznym. Jedni bowiem tęsknić będą za Nienackim, a ci organizatorzy targów, których tu pokazywałem dwa dni temu za spontaniczną erekcją. Przepraszam, jeśli ktoś się poczuł urażony. Nie ma się jednak co certolić, bo sprawa jest poważna. Albo uda nam się zrobić coś nowego, albo będziemy kolekcjonerami starych pocztówek zapraszającymi znajomych na partyjkę domino w sobotnie popołudnie.

Powtórzę – sprawa jest poważna, bo za tą rzekomą nostalgią kryją się formaty ułatwiając sprzedaż. Formaty prymitywne, nie nadające się do akceptacji i w istocie deprawujące czytelnika. Nikt z obecnych tu osób nie czyta przecież książek Sławomira Kopera, który jest obecnie najważniejszym w kraju sprzedawcą zatęchłych nostalgii, działających jak gaz musztardowy.

Nie możemy kroczyć tą drogą, albowiem wtedy będziemy tylko jakimś zapleczem dla takich Koperów. Jasne jest bowiem, że żadne media, patriotyczne czy nie, nie postawią na nas złamanego centa. Nie wyrażamy się bowiem w sposób kojarzący się pracującym tam ludziom z czymkolwiek. Najmniej zaś z sukcesem. Po przygodę i sukces musimy niestety wyruszyć sami, a żeby to się udało, odciąć się najpierw powinniśmy od balastu nostalgii. Żyjemy bowiem ciągle jeszcze, ciągle mamy siły i możemy zrobić jeszcze wiele bardzo ciekawych rzeczy. Nawet jeśli nie spotka się to z masowym zainteresowaniem.

I choć jest jesień, ja myślę już o przyszłej wiośnie i lecie, kiedy trzeba będzie po raz kolejny zorganizować targi książki i sztuki. Nie wiem czy akurat w Grodzisku, bo nie wiem, jak będzie z wynajęciem sali. Chciałbym, żeby oferta na tych targach była możliwie różnorodna i nie obarczona żadnymi obciążeniami, także nostalgicznymi. By była świeża i dająca jakieś perspektywy na przyszłość, a przy tym trudna do skrytykowania i do zaszufladkowania. Wczoraj, na przykład, napisałem do znanej niektórym firmy o nazwie „Sztuka cięcia”, zajmującej się oprawą obrazów, obrazków i ilustracji. Firma ta była gościem ostatnich targów w Bytomiu. Było to co prawda ładnych parę lat temu, ale dobrze się zapamiętaliśmy. Jeśli termin będzie im pasował, na pewno przyjadą. Tu macie ich stronę na fejsbuku https://www.facebook.com/sztukaciecia/

Postaram się, żeby na naszych wiosennych lub letnich targach było wielu ciekawych wystawców. Podkreślam jednak, że to ja będę decydował kto się tam wystawi. Nie zamierzam uczestniczyć w żadnych prowokacjach, nie zamierzam budować żadnych stronnictw z kimkolwiek, ani snuć planów innych niż tworzenie nowych jakości i promowanie rzeczy w najoczywistszy sposób wartościowych. Takich, do których wszelkie komentarze są zbędne.

Wracając na koniec do nostalgii i jej zabójczych właściwości. Tomek wydał album, w którym na nowo zredagował wiele nostalgicznych treści. Powiedział też – sprawdzam – do kolporterów zwietrzałych emocji. Dostał pozwolenie na zilustrowanie „Solaris” Stanisława Lema. Jakoś jednak nikt nie podnosi jego w żadnych wpisach i nie wskazuje, że to ciekawa interpretacja. Musi być bowiem jak dawniej, wszystko tak samo, kropka w kropkę, musi być nostalgia za dawnymi dobrymi czasami, za ORMO i marzeniami o lotach w kosmos z Tytusem, Romkiem i A’tomkiem. Na koniec posłużę się oceną, którą swego czasu wydał niezrównany Papcio Chmiel – to są prochy nasenne dla paralityków. I ja w tym uczestniczył nie będę. Mam nadzieję, że wy też nie.

  17 komentarzy do “O zabójczych właściwościach nostalgii”

  1. widać każde  święta mają swoją magię, ostatnie ze świąt są nadzwyczaj refleksyjne  dla wszystkich, dla Coryllusa też ….

  2. Cały rok był magiczny, trzy pogrzeby jeden po drugim

  3. Ma pan rację, niektórzy ludzie domagają się od innych, pochwalnych peanów na rzecz minionych komuszych lat. Było tak cudownie, błogo, tylko zależy dla kogo, ja pamiętam wszechobecną szarzyznę, ciężką pracę za śmieszne pieniądze, stracone ponad dwa lata życia w wojsku, kolejki, wieczna walka o byt. Ostatnio widziałem zdjęcie wagonu kolejowego i śpiących pokotem na podłodze, leżących, ściśniętych jak śledzie ludzi i bagaże, i podpis „pamiętacie jakie wspaniałe wakacje, i te podróże pociągiem”, ja doskonale pamiętam, ile wysiłku kosztowało, żeby dotrzeć do zasyfiałej toalety, i ten smród, rzeczewiście wspaniała przygoda wakacyjna. Zawsze nerwowo reaguję na „och, jak kiedyś było wspaniale!”, można by jeszcze dużo opowiadać, ludzie mają jednak krótką pamięć.

  4. Dzień dobry. Dobrze, że Pan te „Dzieci” napisał i wydał, nigdy bowiem dość pisania o PRL-u, szczególnie, że jak glisty po deszczu wyłażą skądś jego późni apologeci. Ja w tym PRL-u się urodziłem i przeżyłem kawał życia, ale dla młodszych pokoleń to termin historyczny, któremu można nadawać różne znaczenia i wydźwięki, jeśli się umie i ma pieniądze. I to właśnie się dzieje, a dla mnie to sygnał, że jakaś powtórka się szykuje. Nie ma innego sposobu, żeby temu zapobiec, jak tylko pisać czym ten cały PRL był naprawdę i ile współczesnych patologii – z tymi księgarskimi włącznie – ma swoje korzenie właśnie w nim. Dekady minęły, a ludzie w Polsce nadal myślą i czują – PRL-em. To dla mnie prawdziwy rechot historii…

  5. Najgorsza jest zauroczenie śmietnikiem

  6. Tak, i chcą kiełbasy jak za Gierka, nie pamiętając przy tym, że jej wtedy nie było

  7. I po co to narzekanie na zgrzebność tego PRL-owskiego czasu, wszak znane przysłowie głosi:

    „Ci cię nie zabije to cię wzmocni”

    Pokolenia żyjące w trudnych okresach dziejowych Polski, stawały się odporniejsze i zdolne do podejmowania ryzyka walki o wolność Polski.

    Najnowsze badania pokazują, że w tym akurat stwierdzeniu jest sporo prawdy.

    A co obserwujemy obecnie w III RP, gdy nowe pokolenia żyją w coraz bardziej cieplarnianych warunkach?

    Następuje „zniewieścienie” dużej części młodych ludzi, dla których przysłowiowa „fura skóra i komura”, jest ważniejsza od spraw trącacych dla nich naftaliną takich jak np. „Bóg, honor, ojczyzna”, które były podstawą życiową tamtych pokoleń, wychowanych w trudnych warunkach.

  8. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych wzdychano za sanacją choć ludzie, którzy tę sanację przeżyli opowiadali, że był to czas powszechnej biedy. Dzisiaj wzdycha się za latami siedemdziesiątymi choć w tamtych czasach dobre było to, że byliśmy młodzi, ale znad morza do Lublina jechało się całą noc na stojąco 🙂 Nie mówiąc już o innych „wygodach” ówczesnego systemu.

  9. Młodzież niewieścieje nie z nadmiaru wygody ale z nadmiaru zatrutej propagandy, która robi z niej „bezmyślne stado”.

  10. Biedroń wychował się w PRL i Bęgowski także…

  11. Tak, moim zdaniem transport był czymś absolutnie najgorszym

  12. Ma Pan rację .Czasami myślę że ludzie tęskniący za komuną to nie są Polacy tylko Peerele .

  13. był felieton Rybińskiego, który to dobrze opisał, tęsknimy za czasami młodości, za komuny było lepiej …. bo …. więcej mogłem , byłem młodszy , wchodziłem na II piętro bez zadyszki , podobały mi się młodsze dziewczyny i tak dalej.
    Prawda jest taka że kolorowe firmy z tamtych czasów wyglądają teraz jak czarnobiałe, za PRL to dobrze miały tylko służby i ci co dorywali się do „bonów” i „talonów”.
    Jestem dziecko PRL , pamiętam czasy Gierka i czasy zimy Jaruzelskiego i biedy po przełomie.

    Dziękuję bardzo , tylko Ci co chcą kolaborować z nową komuna tesknią za starą komuną

    Ma pan racje robi pan impreze to tylko na własnych warunkach z ludżmi którzy szanują pana zasady gry.

  14. Dla mnie, jeszcze gorszym był ulubiony brudny, szary, popękany wszechbeton i tępi jak beton funkcjonariusze ze świńskimi oczkami tzw towarzysze.

    Czasami na taką nostalgię reaguję pytaniem: po której stronie pałki byłeś?

  15. no właśnie dziś w autobusie dziewczyna dość głośno rozmawia przez telefon, po rosyjsku, pytam ją, czy pani jest Ukrainką czy Rosjanką, odpowiada mi że Ukrainką więc pytam się jej to co pani robi, nie zrozumiała mojego zdziwienia co do języka, którym mówi.

    coś jak z tym PRL – był szary, gówniany a ludzie nie kojarzą że byli jedynie wypełniaczem we wrogim systemie. PRL był naszym wrogiem.

    a jeszcze ta bieda PRL -owskich  emerytów, te biedniutkie ciotki one dłużej żyły

  16. cd. emeryci nie mieli szans na godziwe życie a już samotne wdowy bez krewnych nie miały szans,  taki był prl

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.