maj 092019
 

Jeszcze raz podkreślę, że lektura dzienników Karola Estreichera jest obowiązkowa dla wszystkich. Należy je czytać po to, by zorientować się jakie są rzeczywiste zadania środowiska naukowego. Zdanie to napisałem nie tylko dlatego, że cieszą mnie te zapiski, ale także dlatego, że w sieci pojawiła się dziś z rana informacja, która jest ukoronowaniem pychy tego środowiska, wyhodowanego w warunkach, zaprowadzonych w Polsce dekretem Bieruta z 1953 roku, powołującym do życia PAN. O co chodzi? O to, że Zybertowiczowi odmówiono tytułu profesora zwyczajnego, zwanego też czasem belwederskim. Profesor Tadeusz Gadacz opublikował zaś na twitterze taki oto tekst:

Środowisko naukowe stanęło na wysokości zadania. Wczoraj Komisja do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych odmówiła przyznania tytułu profesora panu Andrzejowi Zybertowiczowi.

Myśmy tu wielokrotnie szydzili z Andrzeja Zybertowicza i jego dziwnych niekiedy pomysłów, teraz jednak powinniśmy (wiem, że to nie ma znaczenia) rzec jakieś słowo w jego obronie. Narzędzi zaś do tej obrony dostarczą nam ludzie tacy jak Karol Estreicher oraz sam Tadeusz Gadacz. Zacznę może od tego ostatniego. To kolejna postać warta zastanowienia, albowiem zanim stał się mądrym profesorem, był Tadeusz Gadacz zakonnikiem, bratem pijarem. Jak widzę byłych zakonników robiących kariery medialne i akademickie, to mam ochotę zakupić sobie rewolwer. Jak do tego ludzie ci, na każdym kroku demonstrują brak pokory właściwej zakonnikom, którzy w klasztorach pozostali, to nie muszę zgadywać dlaczego ich wyrzucono ze wspólnoty i jakie motywy kierują nimi dzisiaj. Jeśli do tego dodamy listę prac prof. Gadacza, które składają się z kilku gawęd o duchowości i opracowań encyklopedycznych, to musimy zadać pytanie – a w jakich okolicznościach pan został profesorem i kto oceniał pańskie dorobek naukowy? To jest ciekawe, tym bardziej, że naukowa kariera prof. Gadacza rozpoczęła się na AGH gdzie był pracownikiem tamtejszego zakładu nauk humanistycznych. Ja tu nie będę wypisywał co można sobie postudiować na AGH będąc zapisanym na ten wydział humanistyczny, ale sami się możecie domyślić. Już z tej wzmianki wnosić możemy, że jest prof. Gadacz miłośnikiem błyskotliwych paradoksów. Tu AGH, a ty wydział humanistyczny, a tam prawda, kierunek o nazwie „współczesne formy duchowości”. To nie wszystko. Tadeusz Gadacz był w tym zakonie nie byle kim, bo dyrektorem krakowskiej szkoły pijarów, którą rozwalił, tak to trzeba nazwać, wprowadzając do niej koedukację. Ciekaw jestem na czyje polecenie. Potem, jak podaje wiki – został prowincjałem pijarów przedstawiając program otwarcia się na zmiany posoborowe i rzeczywistość świecką. Następnym krokiem było opuszczenie zakonu. Ponieważ my tu uporczywie tłumaczymy wszystko z polskiego na nasze, możemy również zaryzykować z tym zdaniem – „otwarcia się na zmiany posoborowe i rzeczywistość świecką”. Zacznę od pytania do mieszkańców i mieszkanek niewielkiego przecież miasta Krakowa – jakąś to interesującą panią poznał wówczas Tadeusz Gadacz, że tak szeroko otworzył się na zmiany posoborowe i tę świecką rzeczywistość? Może ktoś wie?

I ten człowiek, będący w prostej linii potomkiem hodowanych od lat pięćdziesiątych pożeraczy budżetów przeznaczonych na wydawnictwa encyklopedyczne, człowiek zajmujący się rozwalaniem klasztornych szkół, mówi, że środowisko naukowe stanęło na wysokości zadania, odmawiając Zybertowiczowi profesury? Bardzo przepraszam, ale z niecierpliwością czekam aż przyjdą do mnie najpóźniejsze tomy zapisków Estreichera, bo tam z pewnością coś o Gadaczu będzie. Wszak w latach osiemdziesiątych był już aktywny. Póki co mam wcześniejsze tomy, a w nich całą galerię postaci, które nie mając dorobku, albo mając dorobek w postaci leksykonów i leksykoników, piastowały najważniejsze stanowiska we władzach placówek i przybudówek naukowych, jak kraj długi i szeroki. Oczywiste jest, że to co pisze Gadacz, jak i decyzja w sprawie Zybertowicza mają charakter polityczny. I uważam, że to dobrze, bo pewność siebie i pycha osób publicznych, zawsze dają gwarancję, że publiczność będzie się dobrze bawić. Niedługo wybory, jestem przekonany, że zostaną przez Gadacza i jego bandę przegrane. Mam też nadzieję, że ich postawa wymusi wreszcie na Zybertowiczu i jemu podobnych jakieś aktywniejsze i ostrzejsze działania, skierowane właśnie w ich kierunku. Nie można bowiem zbyt długo aspirować, znosić kopniaki w tyłek i znowu aspirować. Gadacz i jemu podobni zachowują się tak, jakby w stojaku na parasole trzymali miecz ekskalibur, ana pawlaczu pudełko ze świętym Graalem w środku. Tymczasem nie jest to prawda. Oni nic nie mają poza niejawną, dziedziczoną przez kooptację tradycją zapoczątkowaną przez towarzysza Bieruta, która wymaga ofiar w każdym następnym pokoleniu aspirujących naukowców. To znaczy, żeby ta banda nie traciła spójności należy złożyć ofiarę z człowieka. Oczywiście w sensie metaforycznym. To znaczy, należy kogoś „utrącić” a następnie skakać wokół niego i robić zygu, zygu marchewka….Tak jak teraz czyni to Gadacz w odniesieniu do Zybertowicza. No i rzecz jasna namawiać do tego innych, a także pilnie obserwować, który z nich skacze najwyżej i jemu to proponować różne awanse. Tak się właśnie buduje spójność środowiska naukowego i tak się kreuje autorytety. Akurat nadarzyła się dobra okazja by to zmienić i mam nadzieję, że dr hab. Andrzej Zybertowicz to rozumie, tym głębiej powinien to zrozumieć, że przecież to nie pierwszy atak na niego i jego pracę. Niedawno chcieli go pozywać za zacytowanie słów Andrzeja Gwiazdy. I wtedy, o ile dobrze pamiętam, nikt nie napisał słowa w jego obronie. A czemu tak? Bo tak zwani naukowcy, skupieni wokół dobrej zmiany nie mają żadnych narzędzi by przeciwstawić się tej bandzie, która siedzi w PAN i innych naukowych instytucjach. To jest środowisko pokrewne środowisku sędziowskiemu, tyle, że o wiele mniej widoczne i działające w oparciu o mniej rozreklamowane budżety, a przez to dyskretniejsze. Tak zwani nasi mogą, póki co tylko aspirować i znosić upokorzenia jakie tamci im serwują, wyszydzając jawnie ich pracę. Odpowiedzi na to żadnej póki co nie ma, a być powinna. Im szybciej wypracuje się mechanizm obrony przed takimi histeriami, jak ta która spotkała Zybertowicza tym lepiej.

Na dziś to tyle

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  25 komentarzy do “O zadaniach środowiska naukowego”

  1. no to pan Zybertowicz nie jest w zbiorowości Gadaczy, Hartmanów, Engelkingów, Bilewiczów i wielu im podobnych  – interpretacja nasuwa się jedna –  Pan Bóg Go zachował od takiego towarzystwa ….

    (nie sprawdziłąm tytułów naukowych w/w osób, ale chyba się nie mylę oni na pewno są w utytułowanej gromadzie).

  2. Jaka jest definicja faryzeusza?

  3. Nie nazywajmy heglistow naukowcami! Pan Gadacz (tlumaczac doslownie z laciny slowo „profesor” to jest wlasnie „gadacz”, tj. osoba posiadajaca uprawnienia publicznego gadacza) zostal uksztaltowny swiatopogladowo przez Hegla i niejakiego Rozencwajga z Kassel. To jest taki Michnik polskiej nauki, wiec nie wymagajmy cudow czy obiektywizmu. Podpisal rowniez jako katolik list do KEP, w ktorym pisza, ze Matka Boska nie ma prawa do ochrony swojego wizerunku.

  4. Uwazam, ze na razie nie ma sie co „odwijac”, a przynajmniej nie dzialac pochopnie. Najgorsze jest to, ze srodowisko patriotyczne przy PiS nie tylko nie dba o biezace interesy, do ktorych nalezy systematyczna likwidacja „gadaczy”, albo nie chce tego robic, ale ustawia Polakow znowu na przegranych pozycjach. Mam na mysli wyznaczenie pani Anders na ambasadora w Rzymie. Hucpa byla planowana na 18 maja. Jezeli nie bedziemy traktowac bitwy pod Monte Cassino jako przegranej (z punktu widzenia celow, w jakich zostala przedsiewzieta oraz strat) i bedziemy sie wstydzic podawania informacji o defiladzie zwyciestwa w Moskwie na 9 maja, to nie oczekujmy cudow w innych sprawach!

  5. Pan Gadacz jest alchemikiem, jak John Dee (albo jak kto woli – czarnoksieznikiem). Tradycja powierzania uniwersytetow lub nadzoru nad ogolem zycia naukowego alchemikom jest bardzo dluga. Nauka w Polsce tez znajduje sie w rekach religijnej sekty, oficjalnie zas mowi sie o racjonalnosci, swiatopogladzie naukowym itp. Zupelnie nie wiem jednak, jak zdefiniowac srodowisko skupione wokol PiS i mam z tym duzy problem tym bardziej, ze pan Zybertowicz nie jest z mojej bajki, a jednak nie chcieli go uznac za alchemika patentowanego. Jakas trzecia droga?

  6. Nie zal mi pana Zybertowicza… absolutnie…

    … i pozostalych  NIELOTOW,  ktorzy  wywindowali sie na RM… takich „zybertowiczow”  to jeszcze cala masa do mediow torunskich jest  PRZYKLEJONA… ile tam tego dziadostwa jeszcze jest – to glowa mala,  a teraz po 4 latach „rzadow DZ”  pokazywali,  juz nie raz i nie dwa swoje prawdziwe oblicze.  Mysle, ze pan Zybertowicz  „swietnie by sie odnalazl”  wsrod tych wyzej wymienionych  POpapranych miernot… poza tym on jest  NIEWIERZACY  !!!

    Wiecej… chcialabym aby podobny los spotkal tych wszystkich  ZAPRZANCOW  i  DARMOZJADOW  z tzw.  „dobrej zmiany”,  ktorzy  DIAMETRALNIE  zmienili swoje zdanie… nie ma w nich odwagi,  charakteru,  woli walki  i nie potrafia dotrzymywac  danego slowa… zamiast tego  wdali sie w gorszace,  politowania godne  i zalosne tyrady „intelektualne w zaprzyjaznionych mediach  i  tabloidach”  !!!

     

    PS.  A za co – tak po prawdzie – miano mu przyznac ten „profesorski tytul”  ???   Chyba tylko za te zmiane „wizerunkowa”… nooo, tego calego  „imidzu”  !!!

  7. SZOK  !!!

    Ta polprzytomna dziunia na ambasadora  !?!?!?

     

    No  cos  nie-praw-do-po-do-bne-go  !!!   !!!   !!!

  8. Jaroslaw Gowin mialby szanse na profesora, ale jest na tyle inteligentny, ze wie, ze teraz jest nieodpowiedni moment i nie chce sie ponizac. Andrzej ma swoje lata i nie mogl czekac. Jezeli chodzi o kwalifikacje, to nie ma absolutnie zastrzezen, bo jeden znal kogos, kto znal Turowicza, drugi calowal w stule ks. Tischnera albo nawet bp Zycinskiego albo pil z Mackiem Zieba, wiec wymagania merytoryczne sa spelnione. Najszybciej awansuja ci, co pisza dysertacje na temat wolnosci w Kosciele, chociaz nie wiedza, co to jest wolnosc, a w kosciele to moze nawet byli. Kiedys bylem na wykladzie tego towarzystwa – nie zaimponowali.

  9. Zybertowicz to marksista a jego jedyny dorobek to publicystyka

  10. No tak…

    … rzeczywiscie Gowin doskonale wie, ze moment jest nieodpowiedni,  a Zybertowiczowi sie spieszy, ma te swoje lata… i znacznie mlodsza zone…

    … a tu taki pech  !!!

    Pan Bog nierychliwy, ale sprawiedliwy.

  11. Faryzeusz to człowiek fałszywy i obłudny.

    Zasługi ważne w awansie uczelnianym to kolesiostwo, bycie obłudnym lizusem, recenzowanie w sposób taki aby sobie krzywdy nie zrobić, oportunizm, noszenie teczki za  profesorem, robienie za niego zajęć, rozpinanie parasola nad jego szanowną głową w razie deszczu, praca w bibliotece ,….. itp.

    No pracownik nauki musi sobie cały czas zdawać sobie sprawę z tego gdzie jest chleb posmarowany, stąd się wzięło to, że dopiero te kilka ostatnich, co  lat Coryllus z kolegami  uświadamia nam prawdy wyczytane z dokumentów historycznych, bo naukowcy wcześniej nie zaglądali do archiwów, albo zaglądali ale ostrożnie…

  12. a ta ustawa o uczelniach, dyskutowana jesienią,  gdzie to rektor jest panem i władcą uczelni to czyja to robota ….?

  13. „szeroko otworzył się na zmiany posoborowe i tę świecką rzeczywistość? Może ktoś wie?” znając reali postawiłbym raczej na jakiegoś tutora roczej…

  14. Ciekawa jestem…

    … jakie „zaslugi” trzeba posiadac w „dyplomacji”  zeby taka  TEPA,  FALSZYWA  i  OBLUDNA  dziunie jak Anna-Maria  Costa Anders  „pchac na sile”  w ambasadory  !!!

    Najpierw pan Kaczynski  PCHAL  ja do  Sejmu, ale nie wyszlo… potem do  Senatu, gdzie jakims cudem ten  TLUK  przeszedl… a teraz  SZCZYT  GENIUSZU  PREZESA  –  „pchnac”  TOTO  w ambasadory  !!!

    I kto  PERSONALNIE  przepycha takie  NIEMOTY  i stawia  narod na  z gory przegranej pozycji… wlasnie wbrew uswiadamianej nam dokumentacji i wiedzy historycznej,  do ktorej  naLukAFcy,  dyploMATOLY  i  presstytutki nie zagladaja ani jej nie znaja  !!!

  15. A oczywiscie, ze tego…

    … POpapranego  gamonia  mOnistra sprawiedliwosci… od ostatnich 4 lat  juz  NASZEGO,  PiS’owskiego… z wystruganej napredce  KRECIEJ  partyjki „razem”  !!!

  16. Aleksander Maksymilian Fredro o pogardzie dla gadaczy.

    Polskie przysłowie.

  17. Szanowni Państwo, podejrzewam, że wsadzam kij w mrowisko, ale czy nie wydaje się wam, że to dno, które reprezentuje humanistyczno-społeczne środowisko naukowe w naszym kraju ma jakiś związek z tym, że kisi się ono od czasu PRLu do dziś we własnym sosie ? Czy taki pan Gadacz lub Hartman mogliby brylować na naukowych salonach, gdyby zanim to nastąpi musieli wykazać się jakimś dostrzegalnym w świecie dorobkiem ? Jakoś tak się składa, że fizycy lub chemicy muszą, i w związku z tym znacznie trudniej tam wypromować miernotę na profesora lub zablokować karierę człowiekowi który ma znaczące publikacje w czytanych nie tylko w Polsce czasopismach, jest znany nie tylko lokalnie, i szeroko cytowany. Humaniści w większości wolą nie poddawać swoich manuskryptów ocenie ludzi spoza zamkniętego i starannie wyselekcjonowanego środowiska. Publikują swoje pozytywnie zrecenzowane przez kolegów prace w czasopismach prowadzonych przez innych kolegów i tak to się kręci. A potem ci sami albo inni koledzy decydują, kto zasługuje na podstawie tych publikacji na profesurę, a kto nie. I co im kto zrobi ?

  18. Kadry proszę Państwa, kadry!

    Zaszczepione jadowite sadzonki na poranionej historią polskiej tkance. Służalczy, dyrektywni, konformistyczni osobnicy. Płyną teraz na fali heretyckiego tsunami. Płyną jak rzeka wściekłych mrówek, pożerających wszystko co zielone, by na koniec wymaszerować z ust biskupa …..

    Niech ten bunuelowski akapit o ustach biskupa i mrówkach zostanie odebrany jak ulubiona przeze mnie formuła groteskowego horroru 🙂 Mamy noc żywych trupów uwielbiających świeży, biały móżdżek ….

    Co dalej? Praca organiczna? Dyskusje? OK, można, trzeba, ale to nie zatrzymuje tej rzeki, zło niestety jest wpisane w nasz świat i jak będzie trzeba to wredne robale dojadą z kosmosu!

    Tak na serio – jak neutralizować te wrzucane trutki? Nie mam pojęcia – są mocni, mają poparcie, rzeczowa krytyka spływa jak woda po kaczce, wytykany absurd wywołuje co najwyżej szatańskie spazmy kwiczącego śmiechu…

    Kiedyś zdarzał się np. bojkot. Muniek Staszczyk potrafił zerwać koncert w 1995 roku, gdy w Auli Politechniki zobaczył przed scenę paru SLD-owsko/PZPR-owskich dygnitarzy. Powiedział krótko – dla nich nie gramy. Czy by zrobił tak teraz? Mimo jakichś fantastycznych nawróceń itp? W Polsce z PZPR tak jak w Niemczech z NSDAP – przynależność nie oznaczała żadnej eliminacji z wpływowego życia po wojnie, wręcz przeciwnie ….

    Teraz kolesie o komunistycznych korzeniach dostają bezpośrednie, jawne wsparcie z Unii Europejskiej.

    I na koniec takie skojarzenie budzące grozę w czym tkwimy:

    Parę lat temu pięciu ministrów spraw zagranicznych wsparło chyba Komorowskiego, stając w jednym szeregu do zdjęcia. I nie obawiali się ani oburzenia, ani demaskacji. Przypomnę – stanął Cimoszewicz, Rosati, Olechowski, Rotfeld i Sikorski (https://s7.dziennik.pl/pliki/7790000/7790983-900-609.jpg). I tak mi się skojarzyło, że zobaczyłem w wyobraźni grupenfuhrera Wolfa. Nie bardzo wiedziałem jak umieścić w tym skojarzeniu Sikorskiego, ale odpowiedź przyszła niedawno w dyskusji z kolegą – to był grupenfuhrer Wolf i James Bond…

  19. Ja wiem, jak z tym walczyc, ale mam teraz kupe roboty, wiec nie odpowiem ad hoc.

  20. piszesz …. drukują u swoich kolegów ….. a zobacz rektor UW od 10 lat nic nie napisał i nic nie wydrukował, chociaż ma kolegów, którzy jego artykuł o nieważnej jakości ,  na pewno drukneli – aż taki leniwy ????

  21. fajna fotka cenniejsza niż fanty wywiezione z leśniczówki, albo kasa z FOZZ

  22. Czy będzie jakieś wznowienie „Dziennika Wypadków”, czy też pozostaje mi tylko szukać go w antykwariatach lub na aukcjach? (Cyfrowo dostępny jest, zdaje się, tylko pierwszy tom.)

  23. Tak dla ścisłości. Tytuł naukowy „profesora” nadaje Prezydent na wniosek Centralnej Komisji ds stopni i tytułu naukowego. Tytuł „profesor” otrzymuje z reguły osoba zatrudniona na stanowisku „profesora nadzwyczajnego” danej uczelni, czyli profesor uczelniany zwany złośliwie „podwórkowym”. Jeżeli po otrzymaniu tytułu „profesora” dana osoba wykazuje się dorobkiem naukowym (już po otrzymaniu tytułu) może otrzymać stanowisko „profesora zwyczajnego”.  Jest wiele osób, które otrzymały tytuł „profesora”, ale ze względu na zbyt mały dorobek naukowy nie są zatrudniani na stanowisku „profesora zwyczajnego”.

    To tak dla ścisłości, a co do Zybertowicza, to nie chcę bronić Centralnej Komisji, ale nie znam przypadku, aby odmówiono tytułu nawet bardzo kontrowersyjnym osobom, jeżeli mają duży dorobek. Nie ma co robić politycznej ofiary, po prostu nie ma odpowiedniego dorobku. Jak popracuje to może wnioskować ponownie.

  24. Żeby dostać tytuł, musiał mieć coś tam wydrukowane. Teraz jest prof. dr hab. i do tego rektor, więc już nic nie musi …. . Teraz już myśli o emeryturze.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.