sie 092018
 

Zastosuję tu dzisiaj metodę znaną z szyldów tych specyficznych, rozsianych po całym kraju sklepów – wszystko po 4 zł i nie tylko. Zaczynamy. Całkiem przypadkiem dowiedziałem się dzisiaj, że historycy od dłuższego czasu prowadzą badania nad dyplomacją papieską wobec Polski od XVI do XX wieku. Niestety nie dowiedziałem się co to za uczeni i kto im te badania finansuje. Ponieważ z historią sprawa ma się tak, że uzyskanie dostępu do ważnych archiwów nie jest łatwe, każdy kto taki dostęp uzyska już na starcie traktowany jest niemal jak prorok. Kiedy więc na podstawie odnalezionych lub tylko przedstawionych mu dokumentów nakreśli jakiś obraz wydarzeń, ma on sam i otaczający go ludzie ciężkie bardzo złudzenie, że oto odkrył prawdę. Z dziennikarskiego punktu widzenia nie jest to prawda, ale jedynie zbiór komunikatów zawierających się w instrukcjach dla dyplomatów i różnych dokumentach z obiegu wewnętrznego. Część prawdy uzyskalibyśmy dopiero wtedy kiedy kiedy do publikacji zbudowanych na podstawie badań archiwalnych przeprowadzonych na przykład w Watykanie dodalibyśmy inne publikacje, zbudowane, na przykład, na podstawie badań w archiwach londyńskich lub weneckich. Taką operację przeprowadzić może jedynie czytelnik lub popularyzator historii, przy założeniu rzecz jasna, że istniałyby wymienione tu przeze mnie publikacje. One jednak nie zaistnieją, bo nie po to się otwiera archiwa dla historyków, żeby poznać prawdę. Jeśli zaś idzie o archiwa watykańskie, to mam dziwne i graniczące z pewnością przeczucie, że otwiera się i przegląda je zwykle po to, by znaleźć tam jakieś brudy polityczno obyczajowe, których efektem będzie później tak zwana popularyzacja. Tej zaś efektem, w końcowej fazie sublimacji, są filmy takie jak nakręcony właśnie przez Smarzowskiego „Kler”. Zajawkę tego filmu wiele osób już widziało, ale w zadziwiających okolicznościach znika ona z portali tuż po zalinkowaniu jej, choćby tutaj. To zaskakujące i nie wiadomo o czym może świadczyć. Być może chodzi o to, by Smarzowski i jego koledzy mogli mówić potem o tym, że prześladowały ich prawicowe portale namówione przez księży do hejtu. Tak tylko gdybam, bo nie wiem przecież tego z całą pewnością.

Nie wiemy o czym dokładnie będzie ten film i trudno to wywnioskować ze scenariusza, jedno jest pewne – został nakręcony z wielkim rozmachem. Zastanawiające jest przy tym to, że aktorzy, którzy otwarcie deklarowali obrzydzenie związane z proponowanymi im rolami w filmie „Smoleńsk” grają w tym filmie jak z nut. Myślę, że chodziło i chodzi im nadal o poziom profesjonalizmu zawodowego, który gwarantuje Smarzowski, a którego nie moli zagwarantować „nasi”. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że pokazani w tym filmie księża mogą być postaciami jak najbardziej autentycznymi, podobnie jak sytuacje, których Smarzowski nawtykał do scenariusza. Podobny film można by było zrobić o nauczycielach, o wychowawcach z domów poprawczych, o wojskowych i o listonoszach traktujących książki, które do Was wysyłam, jak śmieci. Takich filmów się jednak nie kręci, albowiem wymienione grupy zawodowe nie posiadają takiej władzy nad duszami i takich wpływów bezpośrednich na ludzi, jak księża właśnie. I to jest praprzyczyna podobnych posunięć propagandowych. Zwalczać ich nie ma sensu, bo utkniemy w dowodach przeprowadzanych nie wprost, dowodach, na które różni Smarzowscy tylko czekają. A kiedy się już doczekają wyciągną z kieszeni kamizelki zdjęcie jakiegoś tłustego katabasa z małą dziewczynką i powiedzą, że to jego kochanka, albo córka, co w istocie żadnej różnicy nie robi. Oburzanie się na takie filmy i organizowanie przeciwko nim protestów nie ma najmniejszego sensu. Trzeba pozwolić, by się ta fala przetoczyła. I doprawdy nie będzie miało znaczenia to, czy episkopat będzie w tej sprawie milczał czy protestował, bo każda reakcja spotka się ze stosowną kontrreakcją. Oczywiście są proste i dostępne sposoby na zniwelowanie działania różnych Smarzowskich, ale przy ich zastosowaniu zaczynają się poważne trudności. Zaraz je opiszę, powiem tylko jeszcze, że nie wynikają one z niezrozumienia, ale z perfidii. Czasem też z głupoty i ograniczeń księży. Otóż żeby filmy antykościelne nie czyniły takich szkód jakie czynią, trzeba nakręcić, na podobnym lub lepszym poziomie inne filmy. Pokazujące Kościół i kapłanów w innym świetle. I tu się zaczyna problem. Dotyczy on zaś tych historyków, którzy siedzą w watykańskich archiwach i profilują starannie narracje, których celem jest pokazanie jak polityka Watykanu wpływała niekorzystnie na te czy inne kraje. I jak się tym krajom polepszyło, względnie pogorszyło, kiedy już Watykan się od nich odczepił, albo kiedy one same się od niego odczepiły. Ocena jest zwykle taka sama, bez względu na to czy kraj po opisanej wyżej operacji zrobił karierę czy podupadł – Kościół to zło i trzeba się odeń trzymać z daleka. Wobec tak prostej konkluzji, przed którą drżą prałaci, bojąc się o to, żeby z tych archiwów nie wypłynęły czasem jakieś naprawdę poważne kompromaty, nikt nie podejmie decyzji o wyasygnowaniu budżetu na poważny film o tym czy innym świętym. Reżyserzy związani z Kościołem skupiają się więc na bezpiecznych narracjach, które zadowolą wszystkich – od papieża począwszy na ostatniej zakonnicy obierającej ziemniaki w kuchni łagiewnickiej kończąc. Tylko to wchodzi w grę. Taka metoda jednak jest to metoda powolnego usypiania królika, którego się już dawno temu przeznaczyło na pasztet. Zarżnąć go tak po prostu nie można, albowiem zbyt wiele dzieci i zbyt wielu prostaczków kocha go szczerze i chce by królik żył. Wiedzą o tym również co cwańsi księża i przedłużają to usypianie jak mogą, bo tylko w takich okolicznościach ideowo-duchowych potrafią się odnaleźć. Postawienie zaś jakiejkolwiek kwestii związanej z Kościołem i wiarą, a także żywotami świętych inaczej niż to zostało przyjęte w tym infantylnym kanonie, nie wchodzi w grę. Stąd właśnie – i niech mi nikt nie mówi, że to logika pokrętna – Smarzowski jest przez wielu księży traktowany przyjaźnie i ciepło, albowiem jego działania, gwarantują kontrdziałania, na poziomie drastycznej nieskuteczności, która jednak gwarantuje jakąś tam intelektualną stabilizację. Jeśli ktoś nie rozumie, to trudno, niech poczeka na reakcje księży po tym filmie. Smarzowskiego i jego produkcję można by było załatwić jednym w zasadzie obrazem nakręconym według dobrych amerykańskich wzorów, a może nawet i bez nich. Myślę, że produkcja i promocja filmu o księdzu Stanku, który został przez Niemców powieszony w czasie powstania warszawskiego załatwiłaby sprawę. Jeśli zabrałby się za to jakiś mocny i nie mający wahań kościelny propagandysta. No, ale takich rzeczy nie będzie i to już mam nadzieję wyjaśniłem. A teraz wracam do roboty, bo trzeba Baśń zesłać do drukarni

Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl

  39 komentarzy do “O zajawce filmu „Kler” i nie tylko”

  1. Oprócz Amerykanów, również Włosi kręcą filmy religijne i np. obraz „Jak Bóg da” oglądałem bez zażenowania, przyjemnie mnie zaskoczył. W Polsce skopiowano włoski format Don Matteo i to chyba nie jest najgorsza pozytywna propaganda, ten „Ojciec Mateusz” ?

    W popkulturze o kościele opowiada się na ogół mimochodem, natrętna propaganda jest mniej skuteczna, niż aluzje. W „Najwyższym Czasie” była (jest?) rubryka wyłapująca lewacką i antykościelną poukrywaną propagandę w dziełach mass-culture.

  2. Jak myślą księża to niestety nie przewidzimy do końca. Kiedy znaleziono zwłoki zamordowanego ks. Jerzego Popiełuszki i nie było już najmniejszej wątpliwości, że to mord polityczny, to wiele osób było wstrząśniętych tym faktem i dawało temu wyraz w rozmowach. Znajomy ksiądz powiedział tylko, że Pan Bóg zechciał go powołać do siebie. Przyznam, że byłem wtedy zawiedziony tą odpowiedzią.

  3. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to w gorących tematach na poziomie wydawniczym skojarzyły mi się dwa tytuły „W obronie Świętej inkwizycji” Romana Konika,  który wertował archiwa watykańskie oraz o Wyprawach Krzyżowych Grzegorza  Kucharczyka, świetnie wydaną.Obie pozycje rozprowadzają peleton emocji.

  4. Ojciec Mateusz to fajans jakich mało

  5. Coś w tym musi być, bo Ruskie nakręcili według tego formatu swój seria. Z popem w roli głównej. 🙂

  6. Przed chwilą przeczytałem, że Jacek Międlar podjął decyzję ws. startu w wyborach na prezydenta Wrocławia. Swoją decyzję upubliczni jutro. Czy ma to związek z promocją tego filmu?

  7. Smarzowski chce być Hypatią z Aleksandrii. Pogański męczennik.

    http://krzysztof-osiejuk.szkolanawigatorow.pl/hypatia-z-aleksandrii-patronem-obchodow-setnej-rocznicy-odzyskania-niepodlegosci

    Aby tłum „zcyrylałych” katolików go     zlinczował.

  8. IMO bardzo dobrym przykładem pozytywnej propagandy prokatolickiej jest „Młody papież” Sorentino. Ma wszelkie atrybuty nowoczesnej ambitnej rozrywki, ale nie poprzestaje na tym i porusza frapujące pytania o tożsamość i przyszłość Kościoła. Przyciąga widza w dobrze przemyślany i wielostronny sposób – gwiazda w otoczeniu znakomicie dobranych i poprowadzonych aktorów drugoplanowych, świetne zdjęcia, doskonała muzyka, wciągająca narracja, suspensy i zwroty akcji, inteligentne i dowcipne dialogi. A wszystko to w jakimś zbożnym celu, choć nie podane zwyczajową łopatą. Nasza „Jedynka” serial kupiła i trzyma pod kluczem, bo Kura nie wie, czy się spodoba szefowi – Toruń bowiem woli standardowe formaty bogoojczyźniane (podobno, ale czy na pewno?)

  9. Czy to prawda,że za Smarzowskim/Kler/ stoją Urban z Michnikiem

    Falsyfikat?
    List otwarty do Jerzego Urbana
    Redakcja „Szpilek”,
    00-499 Warszawa,
    Plac Trzech Krzyży 16-a
    Ja, niżej podpisany Izaak Mosze Goldberg, obywatel polski żydowskiego pochodzenia, który narodowości swej się nie wstydzi i dlatego nie zmienił nazwiska na Kościuszko, Potocki, Zarzycki, Kulczycki, Różański, Michnik, czy Żółkiewski. Piszę do Pana, Panie Urban, ponieważ w felietonie pod tytułem „Pejsy w lustrze” („Szpilki” nr 12/2065 z 22.03.1981) nie napisał Pan całej prawdy, tylko jej połowę. Napisał Pan, że jest Pan Żydem i to jest połowa tej prawdy. Bo Żyd mieszkający w Polsce taki jak Pan, Panie Urban, to nie jest – jak Pan napisał – „odmiana polska”, tylko jest to odmiana Żyda. Tę połowę prawdy też ujawnia Pan trochę ze wstydem: „raz na parę lat w teksty, które drukuję, wpuszczam wzmiankę o moim parchatym pochodzeniu(…) pokazuję pejsy raz na parę lat, gdyż częściej nie przypominam sobie o swoim semickim pochodzeniu”. Nieprawda, Panie Urban! Pan, tak jak ja i jak każdy Żyd na świecie pamiętamy o naszym pochodzeniu o naszym pochodzeniu każdego dnia, każdej minuty i sekundy, działamy, piszemy itp. Pamiętamy, bo jak można zapomnieć nagle do jakiej się należy rodziny, albo kto jest naszym bratem i siostrą? W tym miejscu skłamał Pan, ale trochę niżej znowu napisał Pan prawdę: „… niezależnie od mojej woli, to jaki jestem, myślę i co myślę – wynika przecież z żydowskiego pochodzenia”. I zaraz potem znowu Pan kłamie, twierdząc, że nie wiąże Pan tego stanu „z żadnymi niezmywalnymi właściwościami rasy”, gdyż Pan „nie wierzy w takie bzdury”. A hitleryzm – to też była bzdura? Pan wie dobrze, Panie Urban, że żadna siła nie jest w stanie odebrać nam naszego żydostwa w charakterze, w myśleniu, w postępowaniu. I dlatego, jeśli Pan pisze, że Pańskiej osobowości „nie współkonstytuuje żadna żydowska tradycja kulturalna, obyczajowa, religijna, czy językowa”, to Pan wie dobrze, że Pan i w tym miejscu kłamie, bo to jest nieprawda. To, że nie mówi Pan w domu po żydowsku, chociaż ten język nie jest Panu obcy, tak jak Pańskim dziadkom, to, że nie szanuje Pan szabasu, ani nie nosi kury do rzezaka wcale nie oznacza, że nie czuje się Pan Żydem, tak jak ja, tak jak wszyscy Żydzi w Polsce, czy gdziekolwiek na świecie. Pan przecież wie dobrze, Panie Urban, Co mówi na ten temat Talmud i co powiedział nie tak dawno Sąd Najwyższy naszego państwa Izrael: „zgodnie z żydowskim prawem wyznaniowym Żyd pozostaje Żydem praktycznie w każdej sytuacji, choćby nawet świadomie zmienił religię”. Wie Pan o tym doskonale, ponieważ zna Pan dobrze tych Żydów w Polsce, którzy się dawno przechrzcili jak Jerzy Turowicz czy Tadeusz Mazowiecki, a będąc od lat działaczami i publicystami w ruchu katolickim pozostają nie tylko wierni więzom i nakazom swej krwi, ale mając dostęp do najwyższych czynników Kościoła działają zgodnie z uchwałami Sanhedrynu, Kahału i zgodnie z naszą narodową racją stanu. Najlepszym tego dowodem może być cytat z listu Kazimierza Koźniewskiego, opublikowany w „Literaturze” (8.IX.1977): „… nie gdzie indziej, ale w samym „Tygodniku Powszechnym”, gdy rozpoczął się proces beatyfikacyjny Ojca Kolbego, opublikowany został (przez Jerzego Turowicza) artykuł krytyka Jana Józefa Lipskiego, w którym informował on opinię o pewnych kartach przedwojennej działalności O. Maksymiliana Kolbego i dawał wyraz swemu krytycznemu zaniepokojeniu, jakie całkowicie podzielam”. Pan nie wie dlaczego p. Turowicz napadł na bohaterskiego polskiego męczennika? Pan wie tak samo dobrze jak Turowicz: był to polski zakonnik. O tym, że Żydzi nie dadzą się zasymilować napisał wyraźnie w „Życiu Warszawy” nr 88 z 15.IV.81 w artykule pt. „Dzieci jednej ziemi” Stanisław Podemski. Napisał, że od XIII wieku do dziś żyją w Polsce dwa narody: polski i żydowski. Napisał o współżyciu i współistnieniu tych narodów i ich kultur. On ma, Panie Urban, takie same kepełe jak i Pan: wiemy wszyscy, ze to prawda, ale po co o tym pisać? Przecież my gojom wmawiamy, że nie jesteśmy Żydami, tylko Polakami pochodzenia żydowskiego. Więc po co te bajki o dwóch narodach? Nie podoba mi się też, Panie Urban, to co napisał Pana kolega Jerzy J. Wiatr w „Życiu Warszawy” (nr 89/11705). Po co przypominać gojom, że my Żydzi w Polsce od XIII wieku nie ulegliśmy asymilacji? Od czasu, gdy nasi ziomkowie tacy jak Kuroń, Modzelewski, Mazowiecki i inni członkowie KOR-u opanowali „Solidarność”, podporządkowując sobie jej głównych działaczy, w „Polityce” , która od dwudziestu lat jest przecież naszym organem, chociaż adresowanym do polskich gojów – na temat poparcia dla „Solidarności” i jej korowskich protektorów wylewacie kubły pochwalnego atramentu. Główne pióra tego naszego organu z p. Rakowskim na czele popierają „Solidarność”, cmokają na samo brzmienie tego słowa (zaczerpniętego nota bene z naszej, żydowskiej historii). Uważny czytelnik, czy to nasz czy gojowski, wie dlaczego tak jest: to droga która prowadzi nas do objęcia władzy w Polsce. Ale z drugiej strony – jest to także demaskowanie naszych planów i metod przed opinią tych mądrzejszych gojów polskich, którzy taktykę naszego narodu przejżeli na wylot. Więc po co to robić tak otwarcie i z takim szumem? Po co zaraz pchać Rakowskiego na wicepremiera? A najgorsze jest to, Panie Urban, że nie umie Pan zamaskować swej żydowskiej pewności siebie i naszej pogardy dla gojów, których lubi Pan kopnąć, albo napluć im w twarz, bo są goje. W numerze 5(1248) z 31 stycznia 81 „Polityki”, namawiając rząd polski do uznania systemu dwuwładzy porównał Pan te dwa polskie obozy (rząd i „Solidarność”) do „dwóch psów, które stojąc na przeciw siebie szczekają z obnażonymi zębami”. Pan wie, Panie Urban, że rządu w naszej prawdziwej ojczyźnie, w Izraelu, nie porównałby Pan nigdy do szczekającego psa. Takie porównanie nie przyszłoby tam w ogóle Panu do głowy. Ale dla Pana jako wojującego Żyda wypełniającego przykazania Talmudu i uchwał Mędrców Syjonu każdy gojowski rząd w państwie diaspory jest sforą psów. To prawda, ale dlaczego zaraz o tym pisać? Czy nie może Pan naprawdę trochę pohamować swej nienawiści? Pan słusznie zauważył w swoim felietonie w „Szpilkach”: „To jaki jestem, jak myślę i co myślę – wynika przecież z żydowskiego pochodzenia”. Ale po co Pan obraża gojów, zasiadających w centralnych władzach państwowych i politycznych? Po co Pan na nich publicznie pluje? „Nie było – pisze Pan – w moim domu choinek, Święta i obyczaje o katolickim rodowodzie (np. imieniny) ignorowano. Nie wisiał też Kościuszko ani na ścianie, ani w atmosferze.” Nie wisiał bo Pańska i rodziców Pańskich żydowskość na to nie pozwalała: Kościuszko dla Polaków – to sztandar to ich symbol narodowy – dla nas zupełnie obcy jeśli nie wrogi. Bo my zgodnie z nauką Talmudu – uznajemy tylko jeden naród: naród wybrany, do którego i Pan należy – naród żydowski. Pisze Pan: „Ta nieprzylepność do polskokatolickich tradycji bogoojczyźnianych, Abramowskiego, Boya a nie innych infantylnych wieszczów: Konopnickiej i Sienkiewicza czyni mnie takim, jakim jestem. Właśnie takim na przykład, że nic mnie nie obejdą listy, które przychodzą: ‚Toś Pan właśnie nie Polak, bo Polak łamie się opłatkiem i płacze jak grają Rotę’. Po prostu jestem głuchy na dźwięk tego języka podobnie jak kanarek na godowe ryki jelenia”. To wszystko prawda Panie Urban. Ale nie powiedział Pan dlaczego tak jest, dlaczego wielka patriotyczna polska literatura będzie dla Pana zawsze infantylna a na dźwięk Roty zatyka Pan uszy watą. Bo Pan jest obcy w tym kraju i w tym narodzie. Pan zawsze będzie nienawidził wszystkiego, co jest z ducha tego narodu, co dla niego jest wielkie i święte. Nienawiść ta ukierunkowana na wszystkie narody gojów – jest niezależna od naszej woli, tkwi w naszych sercach i duszach, tkwi w naszej świadomości i nawet podświadomości. Na tego rodzaju stan pracowały tysiąclecia, znaczone pogromami i wielowiekową gehenną naszego narodu rozsypanego w diasporze. Nas obu nigdy nie wzruszy Konopnicka czy Sienkiewicz, ani melodia Roty, ale, Panie Urban, gdybyśmy posłuchali szeptu modlitewnego przy ścianie Płaczu w Jerozolimie – płakalibyśmy jak bobry, wszystkie hymny narodowe z całego świata gotowi oddać także za jeden dobrze wykonany Majufes. Bo Żyd w Polsce nie jest – jeszcze raz powtarzam – odmianą Polaka, tylko odmianą Żyda. A żydostwo, to nie tylko język, obyczaj, religia – to charakter, styl osobowości i myślenia, poczucie wywyższonego wyodrębnienia ze społeczności ludzkiej. Ja też nie jestem obrzezany i chętnie jadam kotlet wieprzowy, ale niech kto zaczepi Żyda choćby na końcu świata – zaraz stanę po jego stronie choćby to był największy bandyta. I Pan zrobi to samo, w poczuciu zagrożenia własnego naszego bezpieczeństwa, w poczuciu wspólnoty, która zapewnia nam, jako narodowi żydowskiemu pozycję i władzę w większości krajów świata. Nikt nie ma prawa narodu żydowskiego atakować ani ujawniać tajemnic jego wewnętrznej organizacji. Pamięta Pan, jak napadł Pan na polski serial telewizyjny, mieszając z błotem ten film i aktorów? Opluł Pan ten film dlatego, że pokazał on rąbek prawdy o przedwojennych polskich Żydach. Tylko o to Panu chodziło. I słusznie, bo Żydzi muszą być solidarni, w tym nasza siła. Pan wie dobrze, że nie pisze Pan rzeczy mądrych, czy ciekawych. Ktoby zresztą mógł pisać mądre i ciekawe rzeczy, gdy nałapał z dziesięć stałych rubryk, do których co tydzień wypaca Pan swoja gadaninę. Ale w niedzielnym dzienniku telewizyjnym, w „przeglądzie prasy” zawsze – ile razy słucham – słyszę cytaty z artykułów Jerzego Urbana. Dlatego, że mądre albo ciekawe? Nic z tych rzeczy – dlatego, ze ten przegląd w tych dniach robi Pan Ludwik Krasucki. On jest od naszych. Jego psi obowiązek – pamiętać o swoich. I on pamięta. I tak jest wszędzie. A niech kto spróbuje zaczepić Krasuckiego – oh, to mu Jerzy Urbnan pokaże!… I nie tylko Urban! Parę dni temu widziałem Pana w telewizji w dyskusji na temat, o którym Pan nie ma najmniejszego pojęcia. W dyskusji brały udział cztery (z Panem) osoby, w tym ani jednego goja. Czy to specjalnie po to, żeby tych gojów ze złości szlag trafił? Ja, Żyd, nie mogłem na to patrzeć i wyłączyłem telewizor. Bo to wyglądało jak prowokacja. Prowokacja nasza, żydowska przeciwko polskim gojom. I po co? – się pytam. Jest nas w Polsce może sto, może dwieście tysięcy Żydów. A jak się popatrzy czasem w telewizję, wygląda tak, jakby nas było w Polsce kilkadziesiąt milionów! Jak p. Rakowski prowadził audycję zatytułowaną, zdaje się, „Świat i Polska” – ciągnął zawsze za sobą dwóch albo trzech Żydów. A raz widziałem dyskusję, w której brał udział jeden tylko goj Woźniak, przy pięciu naszych. To nie jest dobra polityka, Panie Urban, oj, niedobra… Dnia 14.IV.81 w dzienniku wieczornym telewizja podała wiadomość o tym, że przebywa w Polsce reżyser Roman Polański. Tę samą wiadomość podał dziennik wieczorny już w dniu 18 marca br., a „Pegaz” następnego dnia poświęcił mu całą niemal audycję. Czy nasi współziomkowie w Telewizji nie przesadzili? Ja myślę, Panie Urban, że to była niepotrzebna prowokacja. Podobnie jak te wszystkie wywiady i notatki prasowe, które mają reklamować naszego ziomka, ale równocześnie muszą w umysłach gojów budzić protest. Pan wie, kto to jest Polański? Pan wie dobrze, że to żaden talent filmowy, że to zwykły tandeciarz i hucbiarz, ale, że Żyd – trzeba wokół niego robić reklamowy rwetest. Ale nie teraz – po zabójstwie mansonowskim jego żony, które ujawniło z jakiego środowiska wywodzi się nasz Polański i po skazaniu go na więzienie przez sąd amerykański za gwałt dokonany na nieletniej dziewczynce, którą podstępnie zwabił do mieszkania, odurzył ją alkoholem i narkotykami a następnie zgwałcił. Pisała o tym prasa całego świata. Wszyscy wiedzą, że przed ogłoszeniem wyroku Polański uciekł z Ameryki, ale przez to samo nie przestał być zbrodniarzem, który w każdym goju musi budzić wstręt. I takiemu Żydowi oddajemy do dyspozycji telewizję, prasę, cały aparat propagandowy i jeszcze teatr na Woli? Pan uważa, Panie Urban, że polskie goje są takie głupie, że nic z tego nie rozumieją? Czemu Pan nie napisze, żeby władze polskie wydały zbrodniarza Ameryce? Nie napisze Pan, bo zgwałcona była gojka, zbrodniarzem jest Żyd. Gdyby było odwrotnie – i „Polityka” i „Szpilki”, a z nimi cała prasa i telewizja polska trzęsły by się od ataków na gwałciciela i na tego durnia z MSW, który wydał mu wizę, zezwalającą na wjazd do Polski. Pan, Panie Urban powinien rozumieć, że antyfeminizm robimy my, Żydzi. Przez własną naszą głupotę. I nic to Panu nie pomoże, kiedy pisze Pan: „moje żydowskie pochodzenie zwisa mi między nogami małą nieobrzezaną glistą. Jako przynęta nadaje się ona już niestety na ryby.” Pan nie zdaje sobie sprawy, ale niech Pan się zapyta starego Goldberga, to on Panu powie, że takie właśnie zwroty w felietonie są też dowodem Pańskiego żydostwa. Żaden goj-publicysta nie użyje takiej metafory, nie pozwoli mu na to jego gojowski purytanizm językowy. Tak pisać może tylko Żyd i to w prasie przeznaczonej dla gojów. Bez znaczenia, że rodzice nie chcieli Pana obrzezać, jeśli to oczywiście jest prawdą, bo do spodni nikt przecież Panu nie będzie zaglądał. Tak napisać może tylko Żyd. Jest to język Żyda piszącego dla Polaków. Pan pisze i równocześnie ich miesza z błotem, obraża. Bo Pan, tak jak każdy prawdziwy Żyd w diasporze, nienawidzi narodu, w którym przyszło Panu żyć i nienawidzi jego języka, jego rodzimej kultury, jego obyczajowości. Będzie Pan zawsze przeciwko porządkowi w tym narodzie, przeciwko jego obyczajom, które wykształcił na przestrzeni wieków, przeciwko jego kulturze. Bo tylko tą drogą możemy wypełnić historyczne posłannictwo wybranego narodu w dążeniu do zaPanowania nad światem, zgodnie z proroctwem, zawartym w naszych Księgach Mądrości. Pamięta Pan, jak napisał Pan artykuł w Polityce”, żeby do tego polskiego języka wepchać różne świństwa słowne i obrzydliwości z gwary uczniowskiej? Na pewno do żargonu czy do hebrajskiego nie chciałby Pan takich rzeczy wsadzać. Dała Panu wtedy nauczkę Alina Reutt z „Prawa i Życia”, ale było do przewidzenia – już jej tam dawno nie ma. Pańskie felietony i artykuły, Panie Urban, to jeden wielki ciąg poniewierania polskiego języka, zohydzania go, deptania, maltretowania. Jak Pan napada na jakiegoś goja, to „z podręcznika historii Polski niczym z rozporka wypływa ewidentnie jego korzeń”, który – pisze Pan na końcu – „nie ma prężności”. Jeśli pisze Pan o biciu żony, to „po ryju”, albo takie enuncjacje: „wszyscy wielcy reporterzy są wałachami, którzy postradali zawodowe jaja”, a „kto raz wyciął sobie jaja temu już nie odrosną”. A wszystkie Pańskie i Pańskich kolegów po piórze wystąpienia w „Polityce” w obronie pornografii, Wisłockiej, homoseksualizmu, onanii, hipisów, zbrodniarzy i gwałcicieli – w obronie wszystkiego, co podważa gojowski porządek prawny, obyczajowy, społeczny i polityczny? Najwięcej tego w „Polityce”, która przed wojną była nie tygodnikiem a dziennikiem i nazywała się „Nasz Przegląd”. Mój wuj był jednym z trzech głównych redaktorów „Naszego Przeglądu”. Ale oni gojów tak nie prowokowali, jak to wy teraz robicie. Nie tylko treść Pańskiej mizernej pisaniny, ale i używany przez Pana język stanowi nieprzerwany ciąg demaskacji naszych, żydowskich poglądów, naszej żydowskiej taktyki działania. Pan przedobrza sprawę, Pan niepotrzebnie prowokuje, Pana nierozważna pisanina wyrządza wielką szkodę narodowi żydowskiemu przez pobudzanie antysemityzmu, który w takich warunkach jest nieuchronną i zrozumiałą reakcją świata gojów. I to wszystko teraz, kiedy oPanowaliśmy wiele ogniw państwowych i społecznych, stowarzyszenia twórcze, prasę, radio, telewizję, estradę, miliony Polaków zrzeszonych w „Solidarności” są sterowane przez naszych ludzi? Kiedy mamy szansę na IX Zjeździe partii zagarnąć całą władzę w Polsce? Pan jest nieodpowiedzialny, Panie Urban! Pan nie musi chodzić z wnukami do obrzezacza, ani z kurczakiem do rzezaka – z tego Kahał nie będzie Pana rozliczać. Ale nie wolno Panu przed gojami odkrywać planów naszego narodu, jego taktyki i zamysłów w dążeniu do objęcia władzy w krajach diaspory! Panem musi się zająć Kahał albo może nawet Bet-Din przy Warszawskiej gminie żydowskiej. Pan został ustawiony, Panie Urban, w kilku miejscach tzw. publikatorów, w tym również w „Polityce” i w „Szpilkach” po to, żeby Pan wspólnie z innymi naszymi uprawiał dywersję obyczajowa, społeczną, polityczną i kulturalną w jednym z najważniejszych dla naszego narodu krajów diaspory – w myśl wskazań Talmudu, Tory i wytycznych, które świat gojów nazywa „Protokółami Mędrców Syjonu”. Pan powinien to robić nie dla przyjemności, tylko z obowiązku rasowego i z posłuszeństwa nakazom naszej narodowej polityki. A Pan napada na gojów nie zawsze z pożytkiem dla nas, bo napadanie na nich sprawia Panu przyjemność, taką samą jak bicie dla masochisty. W „Szpilkach” nr 4(2057) napisał Pan: „…przepraszam, iż to nie był felieton, gdyż ulegając nastrojowi powagi zaniedbałem dać komukolwiek po ryju”. Sam Pan się przyznaje, że daje Pan „po ryju” komukolwiek, byle to był goj, bo Żyda w ciągu swej długoletniej działalności jeszcze Pan nigdy nie zaczepił. Czy to dobrze, Panie Urban? Myśli Pan, że nie potrafią i Panu kiedyś dać po ryju? Dostanie Pan, zdaje się, i od gojów i od nas, Żydów, których wystawia Pan bez żadnej potrzeby na front antygojowski. Pisze Pan: „polskość jest klubem, do którego się należy w mocy urodzenia, paszportu, miejsca zamieszkania, języka (…) wykluczyć z polskości można się tylko samemu np. przez emigrację (…) Dla Pana i dla nas wszystkich Żydów Polska jest rzeczywiście tylko klubem, z którego urządzeń usług życiowych korzystamy, a żeby były one dla nas jak najlepsze – w zarządzie tego „klubu” ustawiamy naszych ludzi. Ale dla gojów ojczyzna to nie jest tylko klub: to cały splot głębokich więzi, które my też zachowujemy w naszym własnym, żydowskim narodzie. Po co Pan ujawnia całą prawdę o Żydach? Pan mówi, że „nie czuje się w żadnym procencie Żydem”. Pan, Panie Urban jest Żydem w stu procentach, a nie w jednym i wszystko, co Pan pisze jest wymierzone przeciwko gojom, chociaż oni pozwalają Panu dobrze żyć. Pan nie pisze po polsku, Pan po prostu pluje tym językiem, bo Pan go nie cierpi. Pan napadł kiedyś na Klimuszkę dlatego, że nie dobrze leczył Nie, Pan napadł na Klimuszkę, bo to był ksiądz, i jeszcze gorzej: zakonnik katolicki. Pan napisał kiedyś, że cmentarze pełne są wdów i sierot, usiłujących wszystkie te i inne łajdactwa odrobić pracami ziemnymi, sadzeniem i układaniem kwiatów oraz paleniem świeczek”. To było napisane dla gojów na ich zaduszki. Bo dla Żydów tego by Pan nie napisał. I tak jest z całym Pańskim pisaniem, które rodzi w Polsce antysemityzm. Bo dość, że publikują Panu wszystko, chociaż co dziesiąty felieton nadawałby się do druku, to jeszcze pcha się Pan do telewizji i wypowiada się Pan autorytatywnie na tematy, o których nie ma Pan zielonego pojęcia. Co o tym myślą polskie goje? Lepiej nie mówić. Nie tylko Pan tak postępuje, bo robią to, niestety, także inni Żydzi w Polsce. Pchają się tłumnie na wysokie stanowiska, niektóre branże i dziedziny oPanowali prawie w stu procentach, a nie wiedzą, że pod polskimi i fałszywymi nazwiskami dzisiaj nie można się już ukryć, bo jest telewizja, która demaskuje. A co Pan powie, że Pański tygodnik „Polityka” zatrudnia w charakterze publicystów samych tylko Żydów? I tak jest wszędzie, a Polacy, choć przecież goje, ale nie są znowu tacy głupi, kiedyś będą chcieli upomnieć się o swoje prawa. Długo się rodził tygodnik „Solidarności” – „Solidarność”. Pan wie, dlaczego tak długo: bo Pan Tadeusz Mazowiecki biegał po Warszawie kilka miesięcy za Żydami. Nazbierał ich ze dwudziestu i teraz boi się podać ich nazwiska w stopce redakcyjnej. I znowu się ja pytam Pana, Panie Urban: czy to mądrze? Czy wszędzie muszą być sami nasi jak w „Polityce”. Napisał Pan, że czytelnicy Pańskich felietonów „mają więcej z małpy, niż Pan z Żyda”. I znowu obraża Pan gojów bez powodów i bez potrzeby. Po co to nam, Żydom? Po co Pan ściąga na nas nieszczęście? Odpis tego listu wysyłam do rabina, może on potrafi przemówić Panu do rozumu, Bo Pan, będąc Żydem i chcąc pomagać Żydostwu – swoim pisaniem pobudza gojów do antysemityzmu, robi Pan złą robotę. Dlatego właśnie, Panie Urban, ja Izaak Mosze Goldberg przywołuję Pana do porządku: przestań Pan przywdziewać na siebie ten krakowski strój, bo swego Żydostwa Pan i tak nie ukryje i przestań Pan, do diabła, podskakiwać bez przerwy w tym polskim „klubie”, demaskując nie tylko siebie, ale całą żydowską populację w Polsce. Niech Pan nie budzi i nie prowokuje antysemityzmu, bo licho nie śpi. I pisząc dla Polaków w ich języku felietony niech Pan nie używa naszego, żydowskiego stylu i słownictwa, bo po tym najłatwiej poznać Żyda. Mówi to do Pana z dobrego serca i z obowiązku współziomka stary polski Żyd Goldberg. A jeśli chce Pan naprawdę iść na ryby „z małą nieobrzezaną glistą co zwisa (Panu) między nogami”, to zabierz Pan ze sobą swoją połowicę, niech po drodze wstąpi z Panem do Mykwy, tam jeszcze może Panu uda się co złapać na taką „przynętę”. Wątpię tylko czy to będzie ryba.
    Izaak Mosze Goldberg Wałbrzych, 7.V.1981

  10. Proponuję wklejać linki a nie całe teksty.

  11. Oglądałem „Wielkie piękno” i „Młodość” Sorrentino – niegłupie kino dla dorosłych. Trzeba będzie zobaczyć i „Młodego Papę”. Dzięki za polecenie.

  12. Nie, Toruń woli płaskie formaty protestanckie, o ile chodzi o fabułę.

  13. Wartościowy komentarz:

    A ja czasem słuchając RM też wydedukowałem że idzie na dno. Ano z czego? Jakieś lat temu 20 czy 15 często słuchałem RM, głównie publicystyki. I jak to wyglądało. Często ciekawi goście i wiele ciekawych telefonów od słuchaczy. Tyle że często słuchacze prosili aby „rozmowy niedokończone” przenieść na wcześniejsze godziny bo oni rano muszą do pracy. Oczywiście godzin nie zmieniono. Teraz jak słucham RM to takich co chcą do pracy już nie słyszę, nie ma już ich. Za to wiele emerytek, często nieco pomylonych czy zwyczajnie rozhisteryzowanych, sklerotycznych czy zidiociałych ( niestety to starość, też już mnie łapie to powoli ), no i zazwyczaj mocno oderwanych od rzeczywistości. Przypomina to jakiś zoopark, nie wiem jak to nazwać. Goście w studio też coraz mniej ciekawi. Więc domyśliłem się że mało kto ma ochotę to słuchać, a i też płacić.Warto rozważyć specyficzną politykę Ojca Rydzyka. On od początku stawiał świadomie na emerytki, zapewne wiedząc od fachowców że to grupa społeczna najłatwiejsza do manipulowania ( poza małymi dziećmi). Niech ktoś zauważy że „aktualności dnia” są nadawane w godzinach 13.10 – 14, a rozmowy niedokończone 21.30 – 23.35. Więc proszę się zastanowić, zrobić grafik, jak mógłby ktoś pracujący na dowolnej zmianie ( I, II czy III ) to słuchać bez zarywania zdrowia. Spróbujcie zrobić zestawienie, nie da się po prostu. Jakoś nie wierzę w przypadki, to jest celowa gra Ojca Rydzyka prowadzona od dawna, powinien kiedyś się z tego wytłumaczyć. On celowo odciął od swoich informacji pracujących i uczących się Polaków. Inna sprawa że nie ma to już obecnie znaczenia, mamy internet i po prostu przez te lata namnożyło się tyle portali i serwisów mniej i bardziej patriotycznych, mniej i bardziej katolickich, że już o RM pamiętają tylko sfiksowane emerytki. Życie jest już gdzie indziej.

  14. 1. Autor?

    2. Mój komentarz dotyczył innej sprawy.

  15. punkt 2 sprawia, że punk1 traci sens.

    Traci go, bezapelacyjnie.

  16. Pewnie tak, ale ciekawam 🙂

  17. Coś o dyplomacji watykańskiego pisał bp Jan Kopiec – Uniwersytet Opolski. Ale tytułu nie pamiętam.

  18. Właśnie oglądam jakąś pakistańską telewizję, ale jest ona po angielsku. Wszystkie reklamy takie jak polskie tylko z arabsko wyglądającymi twarzami. Polska jak Polska, ale każdy dobrze, wie, że w Pakistanie nie ma takich „standardowych” rodzinek zasiadających do stołu (z kobietami w koszulach na guziki i z kołnierzykami – jak nasze). Widać za pośrednictwem takich telewizji w ten sposób próbuje formatować się ich pojęcie obowiązujących standardów, ale nie wydaje mi się ma to jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wypadałoby zobaczyć jakąś lokalną stację pakistańską dla porównania.

    W Polsce natomiast mamy wszystko bez względu czy stacja satelitarna czy lokalna prezentowane tylko w wersji „najlepsiejszej” tzn. tej zamerykanizowanej. Bo w przeciwieństwie do muzułmanów nasza religia nie narzuca żadnych stylów. Nie idzie odróżnić katolika od poganina czy protestanta.

  19. gieptil z prawy.pl, mimo wieku pisze postępowo we właściwym tego słowa znaczeniu.

  20. Księża do 19 czy 20 roku życia uczyli się w tych samych szkołach publicznych, o tej samej podstawie programowej, tak samo ukształtowanych i sformatowanych nauczycieli, jeżeli nie było odpowiedniej wiedzy przekazanej z domu, to gdzie mieli przejść szok termiczny. W seminarium nie ma takich przedmiotów jak Historia Powszechna Kościoła czy Historia Kościoła w Rzeczypospolitej. Są uznane za zbędne przedmioty w seminariach, mało przydatne (uważam za błąd), czyli bez wiedzy o tym co wniósł Kościół, stają się księża bezbronni.
    Obawiam się, że takiego chętnego reżysera nie znajdziemy, szukać będziemy ze świecą. Dokument dobry nakręciłby zapewne Grzegorz Braun a film – pewnie Mel Gibson.

  21. Wojtek S. wszystko to robi z troski o Kościół. Jego tak boli zło w Kościele, że on nie może spać spokojnie: „Myślę, sobie, że my Polacy możemy wiele księżom wybaczyć. Albo wiele rzeczy nie dostrzegać. Jeżeli ksiądz ma gdzieś partnerkę albo zrobił dziecko, to nie problem. Jeżeli ma kochanka, to też nie problem, w końcu dwudziesty pierwszy wiek. Tak naprawdę ludzi ruszają dwie rzeczy – pazerność na pieniądze i właśnie pedofilia. No i najważniejsze: są ofiary, nimi się trzeba zająć. To jest coś, co mnie uwiera, co mnie boli. I co pewnie znajdzie to odbicie w moich kolejnych filmach. Bo nie ma u mnie na to zgody.”

    „Występne, rozwiązłe i szkaradne życie, jakie się co dzień widzi w […] domach religijnych zakonników i zakonnic; złe prowadzenie się i nierząd przełożonych, którzy niszczą kościoły, zakony, gospodarstwa i przybory kościelne, ubliżając przez to Panu Bogu i Kościołowi […] wszystko to stało się powodem do użycia środków celem położenia końca tak wielkim nadużyciom. […] to panu Bogu będzie się podobało, gdy posiadłości tych zgromadzeń, których dochody trwonione bywają tylko na podtrzymanie grzechu, obrócone zostaną na lepszy użytek.”

    500 lat temu za swoją działalność Wojtek mógłby się wystarać o niezgorszy mająteczek na wyspie, a dziś tylko za drobne musi się troszczyć o religijne wychowanie ludu niczym pan Jozue Watson, „który nie dawno temu był kupcem wina i wódek przy ulicy Fenchurch”.

    Reklama: polecam książkę „Historia reformy protestanckiej” W. Cobbetta. Młodzi! Kupujcie! Kto nie czytał ten trąba

  22. Żaden podręcznik tego nie napisze wprost: przez protestantyzm cały zachód został wpędzony w stuletnią wojnę, Polska się przed tym obroniła.

  23. mam na mysli że bez wyciągnięcia prawidłowych wniosków nie ma co sięgać po książki. Zwłaszcza młodzi.

  24. Dziękuję Paniom, ale mam pewne doświadczenie w pracy ze studentami.

  25. Co do Smarzowskiego, który wypłynął w czasie, gdy moje zainteresowanie filmem przygasło, miałem od początku złe przeczucia. Że może być idolem wykreowanym na siłę, podbijającym ego bezrobotnych, rozegzaltowanych absolwentek psychologii czy afrykanistyki, taką udziwnioną  formą Na Wspólnej zmiksowanej  z Kiepskimi.

    Przeczucia mnie raczej nie myliły.

    Teraz tylko pojawia się pytanie – czy doczekamy się apogeum twórczości Wojtka np. w autorskim filmie „Świniopas”, w którym obok reżyserii czy scenariusza popełni główną rolę zagraną z wrodzonym wyczuciem?

  26. Absolutnie nie zgadzam sie z tym komentarzem… ab-so-lut-nie…

    … choc widac golym okiem, ze i w Toruniu  DIABEL  miesza ogonem… ze obsiadly go rozne gadowskie… sowince… itp.  czereda  „farbowanych lisow”  !!!

  27. A co Pani na godziny opisanych programów?

  28. Pierwsze było „Wesele” – ponury obraz prowincji, panorama chciwości i nędzy z symboliczną sceną wybicia kanalizacji. Smarzowski umiejętnie wplatała w to dosadne elementy komediowe i ludzie kupili taką narrację. Na przeciwnym biegunie był Jakimowski, jego „Zmruż oczy” mitologizowało prowincję, ale inaczej niż u Kolskiego i inaczej niż w ciekawej „Konopielce”. Z drugiej strony jesteśmy narodem par excellence chłopskim, stąd wiodący chłopski rys kultury masowej, dosadność, rubaszność… bekania, dłubania w nosie… Sprostujcie mnie, jeśli się mylę.

  29. „Co do Smarzowskiego (…) może być idolem wykreowanym na siłę, podbijającym ego bezrobotnych, rozegzaltowanych absolwentek psychologii czy afrykanistyki”

    ******

    Tego z całą pewnością nie wiemy, za to ja znam trzy osoby będące zajadłymi miłośnikami Smarzowskiego. Wszystkie trzy są najniżej usytuowanymi pracownikami korpo, przy czym dwoje to absolwenci uniwersytetow na kier. humanistycznych (historia). Wykonują prace odpowiedni dla osób o wiele poniżej ich formalnego wykształcenia. Tu aż sama nasuwa się jakaś diagnoza psychologiczna. 🙂

    Wyższe szarże (menedżerowie operacyjni itp.) w d***e mają Smarzowskich i podobną „kulturę wysoką” – zajmują ich amerykańskie komiksy i ich ekranizacje. 🙂

  30. Zaden problem…

    … programy informacyjne byly powtarzane  o roznych porach, nawet w nocy…

    … dla chcacego nic trudnego.

    RM zaczelam sluchac gdzies 2002/03… bardzo lubilam RN… i muzyke… no i ten niebianski spokoj… cierpliwosc ojcow prowadzacych… w tamtych latach media Ojca Dyrektora byly naprawde  FENOMENALNE  !!!

    No, a potem, moze jakies 6-7  lat temu to przeszlam na odbior Coryllus’a… i tak sobie z Nim jestem do dzis… ale absolutnie nie moge powiedziec, ze to byl czas stracony albo zmanipulowany… nic z tych rzeczy…

    … dzis tez uwazam, ze te media z Torunia sa bardzo narodowi polskiemu potrzebne.

  31. Część orientuje się, że propaganda Smarzowskiego jest cienka jak barszcz, że facet wcale się nie trudzi zbytnio żeby komuś przywalić, że kostiumy się zmieniają, a postaci potrafią tylko chlać, bluzgać plus jakiś seks ewentualnie. Niektórzy podejrzewają, że w następnym filmie obnaży patologie polskiej edukacji:

    https://www.filmweb.pl/film/Kler-2018-810402/discussion/smarzowski+przynudza,3022984

  32. Paryżanka ma rację co do roli RM , teraz np. leci w RM audycja pt Polak Węgier dwa bratanki, nic tylko słuchać a potem brać za telefon i opowiedzieć na fali radia Maryja o komiksie „Święte Królestwo”.

  33. Bardzo złośliwe i celne, polecam!

  34. Chyba trzydziestoletnią.

  35. ludzieeee, toż ten PiSF trzeba zlikwidować, jak można pozwalać na taką deprawację za nasze pieniądze.

  36. Chciec a moc u niego to odlegle sprawy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.