paź 072021
 

Mniej więcej w połowie lat dziewięćdziesiątych szukałem pracy poprzez rubrykę „ogłoszenia drobne” w GW. Wtedy innej metody nie było, a tam można było znaleźć właściwie wszystko. Od wyróżniających się od razu ogłoszeń werbunkowych UOP, które były bez ramki i najmniejszego nawet wytłuszczenia, po ogłoszenia jakichś dziwnych periodyków o zastanawiających profilach. I ja wtedy właśnie, nieświadom całkiem tego jak działa ten świat, pełen wiary w siebie, wkroczyłem do prywatnego mieszkania przy Tamce, gdzie mieściła się – tak napisali w ogłoszeniu – redakcja miesięcznika Militaria. Kiedy stałem w korytarzu nie miałem jeszcze pojęcia co to za pismo, które szuka młodych autorów przez ogłoszenia drobne, ale za minutę, kiedy znalazłem się w gabinecie naczelnego, zrozumiałem wszystko. Mogę się tym szczycić do dziś, albowiem będąc całkowitym i beznadziejnym frajerem, skapnąłem się jednak o co chodzi. Tym naczelnym był człowiek nazwiskiem Feldon, Antoni Feldon. Pan o bardzo charakterystycznych manierach, które później – kiedy rozpoznawałem je u innych ludzi – były dla mnie jasną wskazówką z kim mam do czynienia. O Antonim Feldonie możecie sobie poczytać tutaj

https://zbigniewkozak.pl/wp-content/themes/elements-of-seo_1.4/files/Zbigniew%20Kozak1.pdf

https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,1030157.html

Rozmawiając z panem Feldonem, zauważyłem, że w pokoiku obok urzęduje jakiś siwy pan w stopniu pułkownika. Pan Feldon zdradził mi w rozmowie, że reprezentuje środowisko, kultywujące tradycje przedwojennej, antysemickiej organizacji Zadruga, takiej współczesnej Wielkiej Lechii. Miał nawet na podorędziu jakieś materiały propagandowe, autorstwa Antoniego Wacyka, które mi wręczył https://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Wacyk

Były one ozdobione symbolem toporła, znaku graficznego zaprojektowanego przed wojną jeszcze przez Stanisława Szukalskiego. Wydawało mi się to trochę dziwne iż pan Feldon, o którym można było w ówczesnej prasie przeczytać iż z ZSRR do Polski przybył w latach pięćdziesiątych, a potem że był krewnym Lilpopów i Haberbuschów, reprezentuje faszystowską organizację o charakterze pogańskim. Nie zabawiłem jednak zbyt długo w tamtych okolicach, niczego tam nie opublikowałem, więc i to zdziwienie przeszło mi szybko, a o Antonim Feldonie zapomniałem. Przypomniał mi się niedawno, kiedy oglądałem dokumentalny film o ostatnich latach życia Stanisława Szukalskiego. Polecam ten film wszystkim. Szczególnie sceny, kiedy ojciec – chyba – Leonarda Di Caprio, kręci z niedowierzaniem głową próbuje wyjaśnić widzom i wszystkim zafascynowanym Szukalskim Amerykanom, że był to słowiański faszysta, który uczestniczył w nakręcaniu zbiorowej histerii w Europie, zakończonej zagładą. Absurd tych wstawek jest oczywisty. Stachu był takim samym faszystą jak Ziemkiewicz, był faszystą w stylu „pierwszy chrześcijański handel szmelcem” i nie wiele więcej z relacji pomiędzy Żydami a gojami rozumiał. Dla starego Di Caprio i kilku jeszcze osób występujących w tym filmie kamieniem obrazy było to, że Stach wydał w Polsce 12 numerów jakiegoś nędznego pisemka pod tytułem Krak, w którym umieszczał jakieś swoje wymysły. Wszystko to miało wyjaśnić i usprawiedliwić rzecz najważniejszą – całkowite zdyskredytowanie Szukalskiego. Proszę Państwa, Stach Szukalski był wielkim, niepowtarzalnym, samodzielnym artystą, którego sama tylko obecność demaskowała wszystkie mechanizmy globalnego rynku sztuki, a właściwie globalnego rynku dystrybucji wizerunków. Był to geniusz, który nie mógł żyć bez pracy. Kiedy nie rzeźbił, a przez większość życia nie rzeźbił, mógł wymyślać wyłącznie jakieś niestworzone historie, bo tacy właśnie są artyści. Musiał czymś nakarmić swoją wyobraźnię. Artyści bowiem muszą się nieustająco mierzyć z jakimiś wyzwaniami. Wyzwaniem dla Stacha i jego przeznaczeniem był warsztat rzeźbiarski. Kiedy mu go odebrano, oszalał całkiem i wymyślił alternatywną historię świata. Dziś próbuje się nas przekonać, że jest inaczej, że artysta to ktoś, kto – pardon – pieprzy coś trzy po trzy przed kamerą. Próbuje się nas przekonać, że Kamil Sipowicz jest artystą. Przyjrzyjcie się takiemu rysunkowi Stacha, który nosi tytuł Podwodne miasto. Wszystko od razu zrozumiecie.

Szukalski przyjaźnił się z żydowskim scenarzystą nazwiskiem Ben Hecht, laureatem kilku Oskarów za scenariusze. Faceci zaś w filmie zastanawiają się, co by się stało gdyby Ben dowiedział się, o antysemickich ekscesach Stacha. Jakim trzeba być durniem, żeby wierzyć iż on o nich nie wiedział? Albo inaczej – nie trzeba być durniem, trzeba być bardzo zdeterminowanym oszustem.

Film ten jest próbą zdyskredytowania twórczości Stacha poprzez postawienie go w jednym rzędzie z twórcami, poprawnych warsztatowo i mających wzięcie, amerykańskich komiksów porno. Taki niewinny zabieg, żeby pokazać, gdzie znalazł się on po wojnie gdzie tak naprawdę było jego miejsce. Nie chcę opisywać Wam całej historii, obejrzyjcie sobie film, szczególnie, że teraz bardzo wielu ludzi usiłuje poprawić swoje notowania lansując się na Szukalskim. Czyni to, na przykład, pisarz Pilipiuk.

https://www.youtube.com/watch?v=cW0JqVWJxD0

Z filmu wyprodukowanego przez Netflix, jasno wynika jakie były najcięższe grzechy Stacha, których nie można mu było wybaczyć wtedy i nie można mu zapomnieć dzisiaj. Oto Szukalski, powołując do życia ten swój Szczep Rogate Serce i organizując jego spotkania po lokalach, zajął i miał szansę wypełnić treścią, jeden z najistotniejszych kanałów dystrybucji tej treści, jaki przed wojną istniał. Mam na myśli kawiarnię. Można się w tym miejscu zaśmiać, ale ja będę się jednak upierał. Słabe merytorycznie, ale dobre graficznie pismo Stacha, nie mogło na nikim zrobić wrażenia, ale to, że gromadził ludzi wokół siebie i przemawiał do nich, a także coś im zlecał i to budziło zainteresowanie innych ludzi, którzy do tej grupy dołączali, było już sprawą poważną.

Kolejnym grzechem była – naturalna dla niego, bo nie wymyślona przecież – estetyka. Styl, którym Stachu się posługiwał był nie do podrobienia, choć próbowano tego wielokrotnie. Dlatego zestawiono jego rysunki z pornografią komiksową, by wywołać odpowiednie skojarzenie, choć publicznie Stach żadnej pornografii nie eksponował. Był oczywiście maniakiem seksualnym i rysował jakieś numerasy na listach do żony, ale to były sprawy prywatne. Robienie mu z tego zarzutu jest co najmniej niestosowne.

Szukalski był wrogo nastawiony do Kościoła, ale przychylnie do mediów, był polskim patriotą i tak się identyfikował wobec otoczenia. Nie sposób więc zrozumieć, że taki człowiek – bardzo komunikatywny, choć na swój sposób – nie dostał żadnej propozycji od episkopatu. A dostał – co próbowano wykorzystać jako zarzut – do Hitlera. Niemcy chcieli, żeby Szukalski zaprojektował pomnik Hitlera i Goeringa. No i Stachu wziął zaliczkę, a potem wysłał do Berlina projekt pomnika, gdzie Hitler był przedstawiony jako tańcząca primadonna w spódniczce. Może niech któryś z prawomyślnych, filosemickich, bohatersko broniących żydów i ich spraw pacykarzy wskaże kiedy zdobył się na taki akt odwagi? Niech wstanie i głośno to powie. Kościół nie powinien się oglądać na to, jakim szajbom oddają się ludzie z możliwościami twórczymi, ale powinien zamawiać u nich dzieła. Jak wiecie nic takiego nie nastąpiło i nie nastąpi nigdy, albowiem Kościół za bezdurno, za możliwość prowadzenia nędznych i śmiesznych pogadanek, pozbył się wszystkich możliwości oddziaływania na emocje poprzez wizerunki. Konsekwencje tego będą straszne. I niech mi tu nikt nie wyskakuje z hasłem, że nie przemogą. Niech się każdy zastanowi i przemyśli to co napisałem.

Obecność Stacha demaskowała rynek wizerunków, rynek sztuki. Jego rysunki i rzeźby pokazywały bowiem, że można nawiązać porozumienie pomiędzy artystą a odbiorcą bez pośrednika. Cały zaś rynek treści i wizerunków opiera się na pośrednikach. Jego obecność uniemożliwiała także spekulacje na gówno wartych obrazach, które stanowiły massa tabulettae całego tego rynku. Na tym samym Netflixie możecie sobie obejrzeć filmy o słynnych kradzieżach dzieł sztuki i różnych machlojkach, których ofiarami były zwariowane kuratorki wystaw nie rozumiejące, że dzieła artystów służą do prania pieniędzy, a towarem na rynku są tak naprawdę ci artyści, a nie obrazy które malują po pijanemu chlapiąc farba na płótno. Aktywność Szukalskiego niweczyła sukcesy pośredników i spekulantów ponieważ od razu przykuwała uwagę wszystkich. I każdy kto raz zobaczył rysunek Szukalskiego Podwodne miasto, albo jedną z jego rzeźb, na pewno nie dałby się przekonać, że obrazy Marka Rothko są cokolwiek warte. Nawet jeśli tłumaczyliby mu to najwybitniejsi znawcy i najbardziej elokwentni historycy sztuki. Dlatego trzeba było ze Stacha zrobić faszystę, antysemitę i pornografa, jego zaś znak graficzny, będący symbolem pogańskiej Polski, przejął pan Feldon, potomek Lilpopów i Haberbuschów. Tak się to robi w Chicago.

Przed wojną Stachu mieszkał w Mięćmierzu pod Kazimierzem Dolnym, a dziś w zasadzie w granicach miasta. Jego willa jest dziś w ruinie i porastają ją krzaki. Miasto zaś jest najbardziej znanym w Polsce ośrodkiem gdzie gromadzą się artyści i znawcy sztuki. Nie mam słów. Ta banda oszustów, która tam przyjeżdża co roku i druga banda oszustów zwanych historykami sztuki, która to miejsce zamieszkuje, nie jest w stanie zrobić niczego, co zbliżyłoby ich na odległość 100 lat świetlnych do Szukalskiego. A jednak to oni są artystami i znawcami, a on jest wariatem i antysemitą. To pacykarze paćkający te nędzne akwarelki, z tymi samymi od 100 lat motywami siedzący na kazimierskim rynku uważani są za malarzy. Dom zaś jednego z nielicznych naprawdę wielkich, polskich rzeźbiarzy i rysowników, stoi w ruinie. I w żadnym z tych pustych, aspirujących łbów nie zaświta myśl, by go odnowić i zorganizować tam muzeum. Co by na to powiedzieli potomkowie Lilpopów i Haberbuschów….strach pomyśleć.

Sprawy mają się tak – dopóki nie odzyskamy wyobraźni ludzi i nie zagospodarujemy na nowo ich wrażliwości, na nowo zredagowanymi treściami, będziemy wyglądać tak, jak Pilipiuk lansujący się na Szukalskim, czyli jak dupa zza krzaka. A dodam jeszcze, że w takim kierunku ciągnie nas Sumliński z Zelnikiem. Sukces bowiem polega na tym, by mieć klucze do serc i wyobraźni. My te klucze oddaliśmy za darmo.

https://patronite.pl/Coryllus?podglad-autora

  21 komentarzy do “O zawłaszczaniu wizerunków, ciąg dalszy”

  1. Kościół nie mógł zamawiać u Szukalskiego, ponieważ jego estetyka byłaby w tym przypadku oderwana od kontekstu.

    Göring mógł zamawiać bez problemu – bo kontekst estetyczny w odniesieniu do rzeczywistości III Rzeszy był.

    Trzeba by się zastanowić, skąd Szukalski czerpał. Była to sztuka pogańska.

     

    Paradoksalnie – kiczowata bazylika w Licheniu dobrze ilustruje posoborową rzeczywistość w Kościele.

  2. a kto był wykonawcą budowy tej bazyliki, może rozmach tej budowy był po to żeby inwestor zarobił,  bo o dopływ gotówki nikt się nie martwił, może ważne było żeby ten kurek na dopływ kasy otworzyć i może temu służyła ta inwestycja ,

    a już po nagłośnieniu celu inwestycji i jej rozmachu –  cegiełki płynęły z całego świata

  3. Nie docenia pan artystów, to źle o panu świadczy

  4. Budimex-Poznań. Lata 1990-te to były dobre czasy w budownictwie. Uczciwe.

  5.  Niemcy chcieli, żeby Szukalski zaprojektował pomnik Hitlera i Goeringa. No i Stachu wziął zaliczkę, a potem wysłał do Berlina projekt pomnika, gdzie Hitler był przedstawiony jako tańcząca primadonna (…)

    Chciałbym zobaczył te projekty monumentu z Hitlerem.

    Pomnik Duce wyszedł mu doskonale.

     

  6. Może jestem sentymentalny, lecz cieszę się, że tak pięknie podsumował Pan Stacha mimo tylu niezbyt pięknych „iwentów” w jego zyciou

  7. Bazylika wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony może nie zachwyt lecz podziw dla rozmachu i swoistego piękna obiektu. A z drugiej – byliśmy tam z żoną niedawno na mszy w piątek o jedenastej – trudno mi sobie było wyobrazić te tłumy, jakie bazylika może pomieścić (tysiąc kilkaset miejsc siedzących), gdy widziałem to nieliczne grono (chyba kilkadziesiąt osób) rozproszone po całej przestrzeni kościoła.

  8. Bo Mussolini to byl gosc, a Hitler byl jedynie agentem Wall Street i nie dostal sie na ASP.

    https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_xr608TqGKgTi16rw6XphUsduOhCo3CFC.jpg

  9. Lekki faszyzm o zabarwieniu narodowym, taki, który przebijał z pism bł. kard. Wyszyńskiego w latach 1930-tych to jest właśnie to, co by nas Polaków celnie charakteryzowało i w ten klimat wpisuje się zarówno twórczość Szukalskiego, jak i aura pisarska i polityczna wokół redaktora Ziemkiewicza. Nie ma co się tego wypierać i kopać z koniem.

    W roku 1938 po Monachium miała miejsce jednak gwałtowna i niespodziewana wolta elit sanacyjnych, które postawiły wszystko na jedną kartę przeciw Niemcom za namową państw sojuszniczych.

     

    Artyści tacy jak Szukalski, Witkacy i wielu innych z tego okresu zostało z ręką w nocniku, bo z dnia na dzień zostali oderwani od pewnej ciągłości estetyczno – kulturowej typowej dla Europy centralnej lat 1930-tych. Zostali przez manewr polityczny Becka i Śmigłego pozbawieni kontekstu i skazani na zagładę lub niepamięć, jak żołnierze wyklęci, pod sam koniec lat 1930-tych.

     

    Obydwa domy rodzinne Szukalskiego: w Warcie i w Mięćmierzu zmurszały i rozsypały się w proch.

     

    Tragiczne pokolenie kolumbów zaznało odrobinę szczęścia tylko w krótkim okresie naznaczonym ogólnoeuropejską modą na faszyzm.

  10. Odważna sztuka w wiekowym kościele: Pięść zza ambony

  11. No po prostu bomba! Z jednej strony: „Z pochodzenia Żyd w latach 80. zajmował się m.in. bardzo aktywnym donoszeniem na członków polonijnej emigracji pochodzenia żydowskiego w Republice Federalnej Niemiec, rozpracowywaniem środowisk związanych z Radiem Wolna Europa i Kościołem.” a z drugiej „Zamieszcza on swoje teksty publicystyczne na stronie internetowej http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3797 Ośrodka Nacjonalistyczno Sceptycznego im. De Voltaire’a.” jakie to… totalne 🙂

  12. i jeszcze taki passus „Sam zasiada we władzach kilku reaktywowanych przedwojennych spółek. „Rzeczpospolita“ z października 2009 r.: „Feldon – przynajmniej w Warszawie – ma kontrowersyjną opinię. Nie tylko ze względu na poglądy (mieni się kontynuatorem Zadrugi, pansłowiańskiej, narodowej i antyklerykalnej organizacji sprzed wojny)”

  13. Niech się pan odkrochmali od Błogosłowianego Kardynała Wyszyńskiego. Będę wdzięczna.

  14. Artysta, jego żona, Mussolini, Piłsudski, Mickiewicz, wymarzony dom i godło czyli

    Szukalski – wieczne genialne i swawolne dziecko

  15. W którym miejscu p. garnitur czepnął się prymasa Wyszyńskiego? Dopiero teraz czytam komentarze, być może coś zostało w ciągu dnia usunięte, jednak nie widzę w wypowiedziach p. garnitura ani słowa  o prymasie.

  16. Dziękuję. Rzeczywiście. Faszym jest notorycznie mylony z socjalizmem, szczególnie narodowym, a to dwie zupełnie różne ideologie. Jeśli wybierać między socjalizmem a faszyzmem, to ten drugi jest mniejszym złem, choć to nadal zbyt daleko od ustroju optymalnego, jakim jest christianitas.

    Nie czytałem jednak tych pism Wyszyńskiego w przedwojennych, więc nie mogę się wypowiedzieć, nie sądzę jednak, by posoborowy postulator procesu beatyfikacyjnego przeoczył  ewidentny faszyzm.

  17. Dokumenty dotyczace procesu beatyfikacji zostaly sfalsyfikowane, bo Wyszynski zostal przez Watykan ogloszony blogoslawionym za dzialalnosc na rzecz praw czlowieka, co jest jawnie sprzeczne z tym, co wiemy o kardynale. Mowil o tym Krajski na YT.

  18. O sfałszowaniu dokumentów nie wiem, natomiast przykładając tradycyjne, przedsoborowe kryteria śp. Wyszyńskiego błogosławionym, ani tym bardziej świętym, nie zostałby. Podobnie JXXIII, PVI i JPII nie mieliby najmniejszych szans na ołtarze.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.