sie 282021
 

Znałem bardzo wielu zdolnych ludzi. Naprawdę zdolnych, a nie takich jak ja, którzy uprawiają sporty wysiłkowe, świadomi tego, że doświadczenia, które mają za sobą, pozwalają im uzyskać natychmiastową i nie dającą się zniwelować przewagę. Znałem ludzi, którzy w szkole średniej rzeźbili bardzo ładne figury w lipowym drewnie. Potem nie zostali jednak artystami, ale zaczęli pracować w administracji Lasów Państwowych. Znałem ludzi, którzy pięknie malowali, ale przestali, bo nie mogli się dalej kształcić, albo nie wiedzieli co ze swoim talentem zrobić. Mnóstwo osób jest uzdolnionych muzycznie na poziomie wręcz niesłychanym. Większość z nich nie robi karier, ale marnuje swoje życie. Nie mogą grać nawet do kotleta albowiem nie ma już chyba takich lokali, gdzie uprawia się tę dyscyplinę. No i nikt, w dobie elektronicznej dystrybucji dźwięków, tego nie oczekuje.

Czasem zastanawiamy się tutaj, jak to jest, że tyle osób obdarzonych autentycznymi talentami nie korzysta z tego dobrodziejstwa, a cała gromada miernot i gamoni demonstruje swoje deficyty i uważana jest za istoty obdarzone iskra bożą. Sprawy te są łatwe do wyjaśnienia. Wszelką dystrybucją zdolności ludzkich zajmują się organizacje o zasięgu regionalnym, takie jak państwo, albo globalnym – takie jak kościoły. Są też inne organizacje, nie mające charakteru religijno-politycznego, a wyłącznie biznesowy i one zagospodarowują, a przynajmniej powinny, większość talentów. To oczywiście nie jest prawda, albowiem od razu pojawia się problem selekcji. Ludzi zdolnych, naprawdę zdolnych, jest masa. O tym, by wybrać kogoś rokującego na duże zyski nie ma w zasadzie mowy. Dlatego właśnie powstają działy promocji, gdzie z osób średniozdolnych lub w ogóle niczego nie potrafiących, ale za to dobrze skoligaconych, robi się gwiazdy. Działy promocji są wszędzie, ale nie zawsze noszą taką nazwę. Czasem określane są wyrazami bardzo od spraw związanych ze sprzedażą dalekimi. Działalność działów promocji, bez względu na to jak się nazywają, jest koniecznością. Nie jest jednak koniecznością korzystanie z ich usług, albowiem prócz dystrybucji regionalnej i globalnej jest także lokalna. Czy jej ktoś pilnuje? W wymiarze biznesowym tak, czyni to urząd skarbowy. W wymiarze artystycznym, menedżerskim nie, leży to odłogiem. To szczęśliwa okoliczność, albowiem pozwala, z dużymi ograniczeniami, ale jednak na stworzenie jakichś obracających się wokół własnej osi kół generujących sprzedaż. Połączenie takich kół może stworzyć organizację subregionalną, czyli sieć, całkiem pozbawioną cech formalnych, a jednak działającą i przynoszącą zyski. Czy to aby nie za pięknie wygląda? Oczywiście, że za pięknie, albowiem w rzeczywistości nic takiego nie powstaje. Czemu? Ponieważ organizacje regionalne, a czasem także globalne, takie jak kościoły, zajmują się dewastacją rynków lokalnych, przenosząc na nie zwyczaje z działów promocji wielkich wytwórni muzyczych i filmowych. To znaczy rozdzielając dotacje wskazują kto jest bliski ich polityce i sercu, czyli dokonują selekcji według zasad niemerytoryczych. I to w zasadzie załatwia sprawę. Pomijając już wszelkie kwestie związane ze sprzedażą, nie mogę sobie wyobrazić człowieka pochłoniętego swoją działalnością, którą wychodzi mu dobrze i daje wiele satysfakcji, jak – miast próbować zainteresować nią odbiorców – pisze podania o granty. Raz napisałem takie podanie, a jestem tylko nędznym przedstawicielem kasty wyrobników, można rzec, że przerzucam obornik na czas i wzbraniam się przed skorzystaniem z urządzenia znanego jako rozrzutnik. Uważam, że o jeden raz za dużo. Nie mam zamiaru tego powtarzać. Usprawiedliwiam sam siebie tylko tym, że – jak mawiają Niemcy – einmal ist keinmal.

Świadomość istnienia ludzi zdolnych, nie jest skorelowana niestety ze świadomością innego rodzaju. Taką mianowicie, która dotyczy wrażliwości odbiorców. W zasadzie nikt się nią nie przejmuje, albowiem ludzie z działów promocji, świadomi są tego, że tylko oni mogą zorganizować dystrybucję, a wobec tego czynią to według siatki pojęć i wzorów, która najbardziej ułatwia im pracę. No i przynosi największe zyski. Te zaś biorą się przede wszystkim z zagospodarowania budżetów organizacji regionalnych i globalnych, a dopiero potem – w skali nieporównywanie mniejszej – ze sprzedaży biletów na imprezy, gdzie prezentuje się jakieś dokonania ludzi zdolnych. W zasadzie powinniśmy wymagać od państwa i jego urzędników, organizujących dystrybucję kultury na naszym terenie, żeby nie ulegali oni presji jaką wywierają organizacje biznesowe o globalnym zasięgu. No, ale to jest łatwizna, której żaden urzędnik nie obejdzie. W związku z tym realia dotyczące działalności artystyczno-biznesowej, nie tylko w Polsce, wyglądają mniej więcej tak: ludzie mają otwarte serca i głowy, a czasem zdarzy się, że wpadnie tam coś, co sprawi im naprawdę dużą frajdę. Nie ma jednak mowy, by to coś zostało tam na dłużej lub by ktoś wokół tego zjawiska zorganizował dystrybucję. Ta bowiem przebiega według sztywnego i nie dającego się zmienić schematu. Żeby nie wchodzić na teren, gdzie działają zależności, o których nie mamy pojęcia, opiszę te z nich, które pochodzą z rynku treści, najbardziej bliskiego naszym sercom. Oto ktoś namawiał mnie do wysłuchania wywiadu jakiego Komuda udzielił Bartosiakowi, czy też może na odwrót, nie ma to znaczenia. Niestety nie mogłem nawet rozpocząć takiej sesji, bo sama czołówka tego programu mnie zniechęciła. Fakt jednak, że on istnieje i nasze tu dyskusje o jego bohaterach, demaskują obydwu rozmówców. Pan Bartosiak buduje wokół swoich wystąpień atmosferę skończonego profesjonalizmu, a czyni to poprzez zabiegi techniczne oraz swoje, bardzo dyskretnie wystylizowane, emploi. Informacje, które przekazuje widzom, podawane są tak, jakby były jakimiś niesłychanymi tajemnicami, których nikt wcześniej nie posiadł i posiąść nie mógł bez certyfikowanego przewodnika. Do tego dostęp do nich kosztuje niemało, a w związku z tym mają one także charakter certyfikatów, z których nikt łatwo nie zrezygnuje i nikt się nie zechce ich wyprzeć skoro już zainwestował. W tym mechanizmie ujawnia się działalność nowocześnie rozumianego biura promocji, które z całą pewnością za Panem Bartosiakiem stoi. System ten ma jednak pewną wadę, łatwą do wskazania dzięki Komudzie. Oto mamy uwierzyć, że poważna polityka, a także poważne strategie na przyszłość, mogą być wskazywane tylko w tych zakresach, które demonstruje Bartosiak. Kiedy przychodzi do rozmów z Komudą, okazuje się, że wszystko co jest starsze niż ZSRR, ma charakter bajki o żelaznym wilku i jest podawane w konwencji innej zgoła niż poważa i dobrze skrojona gawęda Jacka Bartosiaka. Polacy, do których adresowany jest ten przekaz mają uwierzyć, że sprawy serio, relacjonuje wyłącznie Bartosiak, a cała reszta to gawędy z gatunku płaszcza i szpady, które mają jedynie walor rozrywkowy. Ja wiem, że nikt nie przejmuje się takimi drobiazgami jak logika wywodu, szczególnie jeśli ma za sobą poważny dział promocji. No, ale my się przejmujemy, a mamy przecież prawo do krytyki. No i, co najważniejsze, zmierzamy w innym niż Bartosiak kierunku. Nie mamy też zamiaru przekonywać tu nikogo, że bez nas nie poradzi sobie w życiu i nie zrozumie jak porusza się ten świat. Zrozumie albo i nie zrozumie, co to kogo obchodzi? Nasza oferta jest ofertą dla ludzi, którzy nie ulegają łatwej presji i są bardzo pewni siebie. I tacy tu przychodzą. To nie zawsze jest dobre, albowiem część z nich muszę od razu wyrzucać. No, ale nie mając za sobą żadnego biura politycznego, to znaczy chciałem rzec, działu promocji, nie mogę podjąć innej taktyki. W naszej wspólnej sytuacji zdumiewa mnie tylko jedno. Otóż jedynie ja próbuję organizować dystrybucję, choć każdy widzi, że to zdolności w tym właśnie zakresie są najważniejsze, ważniejsze niż talent muzyczny, graficzny, malarski, literacki i każdy w ogóle. Ma owo organizowanie dystrybucji także walor przygody, albowiem organizacje które dewastują talenty i pracowitość za pomocą dotacji i zapomóg, a także festiwali kultury ludowej, mogą się nieco zdenerwować widząc jakieś ruchy w obszarach, które uważały za swoje. Co innego bowiem dystrybucja w sieci, a co innego na wolnym powietrzu. Ja tu niczego nikomu nie wymawiam. Chodzi o to, że nawet jeśli powrócą konferencje i uda się na nie zaprosić bardzo ciekawych i zdolnych ludzi, którzy reprezentować będą organizacje regionalne, globalne i inne, nie zmieni to schematu sprzedaży. On będzie nadal podzielony na Bartosiaka i Komudę, na „poważną politykę” i trzech muszkieterów dla ubogich. Nawet gdyby cały skład profesorów historii UJ i UW zajął się krytyką tego schematu, który przecież jest jawnie szkodliwy, niczego to nie zmieni. Nie może, albowiem wszyscy ci ludzie razem wzięci nie mają najmniejszego wpływu na organizację dystrybucji treści, które produkują, przekonani o ich istotnym znaczeniu. Im bardziej chcieliby kogoś do nich przekonać tym komiczniej by to wyglądało. Oni o tym wiedzą i dlatego siedzą cicho. My zaś musimy wierzyć, że Bartosiak jest myślicielem politycznym, podobnie jak Sykulski, a Komuda pisarzem.

Tymczasem jest to pewien rodzaj atrapy, który nie naśladuje już niczego ani nikogo, bo wzory, do których sięgają działy promocji stojące za obydwoma naszymi bohaterami od dawna nie istnieją. Można by stworzyć inne, ale nasza organizacja regionalna, czyli państwo, nie jest tym zainteresowana. No, a niestety, tak poważne sprawy mogą się odbywać jedynie na poziomie państwa. Urzędnicy, i to jest obłąkanie prawdziwe, najchętniej doinwestowali by schemat prezentowany przez Bartosiaka i Komudę, albowiem ma on dla nich walor uspokajający. Łatwiej przyjąć do wiadomości te gawędy, a wyprzeć z niej informację, że szef dyplomacji amerykańskiej nie wie kto był do ostatnich dni premierem Afganistanu.

Na tym zakończę dzisiejszy tekst. Nie czuję się najlepiej, a ilość wyzwań, które czekają mnie na jesieni, jest trochę przytłaczająca.

  17 komentarzy do “O zdolnościach będących tylko jałową demonstracją”

  1. Agenda antykulturowa podchodzi poważnie do tematu. Wybrano tysiąc najzdolniejszych osób i zorganizowano dla nich campus w Olsztynie. Mogą przebierać w ofertach (współ)pracy.

    Jest to największy i najbardziej profesjonalny proces rekrutacji w Polsce, ale niestety przeprowadzony w złym celu.

  2. występy tych dwóch panów mają walor uspokajający, znany, nie zaskoczy niczym, nie ośmieszy urzędnika co złożył podpis pod wypłatą kasy na ten event Komudy i Bartosiaka i będzie spokojnie płynęło dalej urzędnicze życie, nie ma domieszki pogardy , urzędnik ma poczucie że wpisał się w obowiązujący nurt

    natomiast

    urzędnik szef dyplomacji nie wie, kto był do ostatnich dni premierem kraju istotnego dla jego dyplomacji  … i wcale się tego nie wstydzi i chyba tu jest domieszka pogardy …

  3. pełna premedytacja

    a że historia się powtarza to to widać

    zupełnie jak opisane na SN, historyczne z czasów wojen kozackich zebranie innowierców wszelkiej maści przeciwko katolickim Polakom,

    budowa rozłamu wewnątrz państwa

    polecam SN

  4. A strach ruszać temat dyskryminacji sanitarnej i związany z nią absurdów jakie serwuje nam rząd PiS (zdradzieccy socjaliści zadłużający nasze dzieci jakby ktoś nie wiedział). Tam dopiero jest profesjonalizm Rady Med. z których 12 osób brało kasę od koncernów a obostrzenia konsultowali mailowo biorąc pod uwagę tylko PR.

    Od „profesjonalistów” nie usłyszycie za to tego:

    https://dorzeczy.pl/zdrowie/196470/badanie-dlaczego-osoby-zaszczepione-zarazaja-sie-wariantem-delta.html

    https://dorzeczy.pl/zdrowie/196595/ponad-dwa-miliony-powiklan-ue-publikuje-dane-nt-szczepien.html

  5. Znalazłam taką oto informację, myślę, że wiele wyjaśnia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bractwo_(cerkiew)

    Jeśli dołożymy do tego informację o funduszach wysyłanych przez prawosławnych do Konstantynopola, to coś tam się wyjaśnia. Unia brzeska przekierowywała fundusze.

  6. Czego się boisz („aż strach poruszyć”). Po co te emocjonalne ataki, całkowicie bezsensowne? Czyje rządy proponujesz? No napisz – żeby można się było pośmiać.

  7. Promuję jawnie i z premedytacją rządy 2 rzeczy

    1/ Prawda

    2/ Zdrowy rozsądek.

    Polecam. Ponad podziałami

  8. Konfederacji.Niskie podatki ,powszechny dostęp do broni,zmiana społeczna  z korporacyjno urzędniczego generującego ogromne długi na społeczeństwo wytwórców małych rodzinnych firm generujących bogactwo by spełnić te warunki trzeba zapewnić tanią energię elektryczną,sprawne sądy i policję, niskie ppodatki i najtrudniejsze zmienić mentalność,moralność Polaków.A teraz możesz się śmiać.

  9. Na campusie około tysiąca wyselekcjonowanej młodzieży prezentuje wszelkie możliwe zdolności od polityki i dziennikarstwa przez wolontariat aż po kulturę, muzykę, sztukę i sport.

  10. I chcą zwrócić uwagę sponsorów.

  11. Kluczem jest słowo „sponsor”, inaczej mówiąc po sponsorach ich poznacie.

  12. tak, to jest obłęd, będący efektem absolutnej arogancji reszty świata

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.