W zasadzie każdy tekst jest propagandą. Im więcej rości sobie praw do obiektywnej oceny tym bardziej jest nasączony nieczystymi intencjami. To jest łatwo wykrywalne, a więc na dłuższą metę nieskuteczne. Musi zaś takie być, bo propagandę produkuje się po to właśnie, by tworzyć nowego człowieka, a ten ma wierzyć w to, w co mu się każe. Żeby propaganda miała większą skuteczność montuje się wokół niej zespoły eksperckie i zakłada blokadę na treści istotne, nazywając ją jakoś inaczej, na przykład wolnym zasobem treści. Zespoły eksperckie są ważnym elementem, albowiem wiadomo kogo i z czego rozliczyć, a ponadto eksperci uczestniczą w wyścigu szczurów, muszą więc, we własnym, dobrze pojętym interesie kłamać tak, by wyglądało to ze wszech miar wiarygodnie.
Mam przed sobą książkę, którą ściągnąłem z rynku, książkę Wydawnictwa Poznańskiego, którą należy przeczytać, albowiem nosi ona tytuł „Rekonkwista” i jest jedyną na rynku, nową pozycją dotyczącą wojen z Maurami w Hiszpanii. Jest to książka napisana przez autora amerykańskiego, który kieruje jakimś zespołem ekspertów i powołuje się na ich opinie oraz na ich interpretację źródeł. Na razie przeczytałem wstęp i powiem tyle, że nie ma chyba szans, byśmy za naszego życia doczekali się jakiejś reinterpretacji historii w duchu katolickim. Źródła według autora reprezentują opinię dworów – tak jest tam napisane – reprezentują opinie dworów, a nie reprezentują opinii zwykłych ludzi. To jest zdanie zupełnie fantastyczne, kiedy bowiem produkowane w kręgach władzy dokumenty i relacje reprezentowały opinię zwykłych ludzi? I co to jest za grupa – zwykli ludzie? Czy to są chłopi? Może mieszczanie? Czy też może zamieszkujący miasta Żydzi? Nie wiemy, a autor tego nie wyjaśnia. Ktoś powie, że nie powinienem krytykować książki, którą sprzedaję. Oczywiście, że powinienem, bo tego wymaga uczciwość wobec czytelnika. Na przykładzie zaś publikacji dotyczących wypadków odległych w czasie, najwyraźniej widać, jak działa mechanizm propagandy eksperckiej. Oto mamy źródła, które nie oddają opinii zwykłych ludzi. I to pisze historyk, którego macierzysta uczelnia wysyła za ocean, żeby siedział miesiącami całymi w Hiszpanii i badał teksty średniowieczne.
Najlepszy jest jednak wniosek kończący wstęp do tej książki. Pisze nam autor, że wobec wypadków takich jak te z 11 września 2001 trzeba jeszcze raz przeanalizować mechanizmy napędzające rekonkwistę, żeby uchronić się przed kolejnymi falami fanatyzmu. Tak właśnie – rekonkwista i 11 września, mają według wybitnego, amerykańskiego eksperta ten sam wymiar. Łączy je fanatyzm. I nawet nie zająknie się autor na temat przyczyn, mam na myśli rzeczywiste przyczyny, a nie wyssane z palce, inwazji Maurów na Hiszpanię w VIII wieku. Nie jest to w końcu tematem jego badań. On się interesuje fanatyzmem katolickim i już we wstępie pisze, że hrabiowie Asturii, Kastylii, Leonu, Aragonii i Katalonii są jedynie we własnym mniemaniu dziedzicami królestwa Wizygotów. To jest ciekawe podejście i moim zdaniem ważny moment demaskujący zespoły propagandystów. Jeśli bowiem mieszkańcy półwyspu Iberyjskiego są teoretycznymi jedynie spadkobiercami tradycji, to do kogo ona rzeczywiście należy? Od razu też cisną się na usta pytania o inne tradycje. Dlaczego Polacy uważali się za spadkobierców Sarmatów i kto im to wmówił? Czy współczesny Izrael jest rzeczywiście realnym spadkobiercą dziedzictwa Dawida i Salomona? Jaką tradycję reprezentują USA? Czy Polska współczesna musi czerpać wyłącznie z tradycji bojówkarskiej i socjalistycznej, czy może sięgać po jakieś inne wzory. I pytanie najważniejsze, którego autor nie postawił – co to znaczy realne, a co teoretyczne i roszczeniowe dziedziczenie? Czyżby uważał on, że jedynym prawem do dziedziczenia czy to nieruchomości, czy też kultury jest siła? I w takim wypadku jedynymi autentycznymi dziedzicami Wizygotów byliby Maurowie, bo przecież ich pokonali.
Najlepsze jest jednak to, co autor rozsnuwa na podobieństwo pajęczyny powołując się na innych badaczy ze swojego zespołu. Jest to mianowicie myśl taka – nie wiadomo dokładnie co to takiego była ta rekonkwista i do czego służyłą. Ja się z podobnym sposobem myślenia spotkałem już wcześniej, we wstępie do tłumaczonej właśnie biografii Ludwika Świętego autorstwa Le Goffa. Jacques Le Goff zastanawiał się czy ten król w ogóle istniał, czy nie był jedynie złudzeniem. Że też oni nigdy nie zastanawiają się, nad tym czy istniał Ryszard Lwie Serce, albo czy istniał Henryk VIII, a podważają za każdym razem istnienie kogoś takiego jak Święty Ludwik i jemu podobni. Mnie to na przykład zaskakuje, nie wiem jak Was. Powtórzę – innych książek nie będziemy mieli, bo nikt ich nie napisze, albowiem uczelnie obstawione są przez zespoły propagandystów udające pogodnych i spolegliwych mistrzów Yoda specjalizujących się w różnych dziedzinach historii. W rzeczywistości są to ponure i chamskie głąby, prawdopodobnie zdolne do rozpraw nożowych. Skąd to przypuszczenie? Z lektury tekstów do Baśni socjalistycznej tom II, która ukaże się niebawem, a poświęcona jest także tak zwanym „ludziom książki”.
Nie tylko historia pełna jest propagandowych kreacji zmieniających rzeczywistość teraźniejszą i przeszłą. Są one obecne także w prawie. Jechałem dziś samochodem i słuchałem radia, a tam akurat mówili o tym, że Polska złożyła protest w sprawie zapisów o prześladowaniach, zawartych w Karcie Praw Podstawowych. Otóż tam jest napisane, że trzeba przeciwstawiać się prześladowaniem kobiet, dzieci i homoseksualistów. Nie jest natomiast nic napisane o prześladowaniach chrześcijan i Żydów. I w tej sprawie zaprotestowali nasi. Ja zwracam uwagę, że chrześcijanie są wymienieni obok Żydów i jestem pewien, że gdyby nie Żydzi, to nasi by się nawet o tych chrześcijanach nie zająknęli. Ciekawe jest, gdzie dziś w Unii prześladuje się Żydów i kto to czyni? Zwracam uwagę na ten zapis, bo on wyraźnie wskazuje na to, kto będzie niebawem głównym celem prześladowań – ten kto sam się nie obroni i nie jest wspomniany w Karcie Praw Podstawowych. To znaczy, że będą to chrześcijanie, bo chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie, że ktoś napadnie na jakiegoś Żyda? I nie mówcie mi teraz, że jakiś szczyl walnął kamieniem w okno synagogi w Gdańsku i to jest prześladowanie. To jest prowokacja, a nie prześladowanie. I takie prowokacje będą się mnożyć. Po to, by raz na zawsze udowodnić, że fanatyzm to przyrodzona cecha chrześcijan. Bo to oni w końcu, roszcząc sobie niesłusznie prawa do dziedzictwa Wizygotów zorganizowali rekonkwistę.
Na dziś to tyle. Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl
Wikipedia o podboju państwa Wizygotów: „Historycy do dzisiejszego dnia nie są pewni dlaczego Arabom podbój ten przyszedł z taką łatwością”. Interesujące. Gdzieś przeczytałem, że Arabowie dysponowali bardzo małą armią. Nie podam liczby bo nie jestem pewny. Może ktoś ją zna?
Do protestu przyłączyły się Węgry
https://wpolityce.pl/polityka/416187-tylko-u-nas-nie-tylko-polska-ale-i-wegry-siegnely-po-weto
Chyba to jednak przeczytałem w wikipedii o tej armii: „Przy próbie znalezienia przyczyn upadku Wizygotów nie sposób nie zauważyć, że Arabowie mieli dużo szczęścia i trafili na bardzo sprzyjające okoliczności. Świadczy o tym choćby niewielka liczebność wojsk użytych do podboju Półwyspu Iberyjskiego, maksymalne szacunki mówią bowiem o zaledwie 7 tysiącach żołnierzy, a te bardziej ostrożne o zaledwie około 2 tysiącach.” Nie znam się aż tak bardzo na historii ale 2 tys. to brzmi niesamowicie dla mnie.
Bo to jest niesamowite. Armia wizygocka została najprawdopodobniej wytruta
gdzieś tak na początku roku, wspomniano w internecie, jakoby właśnie we Francji niebezpiecznie się żyło Żydom, że opuszczają oni ten kraj, no ale njus był tylko w internecie …
Oczywiście, bardzo niebezpiecznie….
Zeby zwiekszyc sprzedaz towaru, popularnosc i klikalnosc trzeba rzucic haslo typu, ze kazdy ma racje lub cos w tym stylu – ze kazda kobieta jest piekna, nawet nago, a kazdy mezczyzna godny i inteligentny. To przyciaga ludzi, to sie podoba. Bez tego radykalnego podejscia do historii – w koncu to tylko przeszlosc. Uwazam, ze nowy, unijny podrecznik do historii dla szkol, nie dyskryminujacy nikogo powinien napisac Andrzej Sapkowski.
Gospodarz pisze:
I pytanie najważniejsze, którego autor (omawianej książki) nie postawił – co to znaczy realne, a co teoretyczne i roszczeniowe dziedziczenie? Czyżby uważał on, że jedynym prawem do dziedziczenia czy to nieruchomości, czy też kultury jest siła?
Dzieki za ten wpis i te zdania pytające!
trzeba się nauczyć dyskusji z wrogami
w tym duchu myśłąc, trzeba też uprzednio poznąć włąsną słabość i … ją przezwyciężyć
Niestety u nas słabość brana jest za siłę
„Daj ać ja pobruszę…” nie jest że to dokument wytworzony przez zwykłego człowieka? Jakiego dobrego w dodatku.
Na temat dziedziczenia najlepiej porozmawiac z ks. Guzem w kontekscie filozoficznym i teologicznym. W jezyku niemieckim jest ciekawe podobienstwo grupy slow: Ahn – przodek, ahnen – domyslac sie, Ahnenerbe – „pradziedzictwo”, ein – jeden (jednostka), Eigenschaft – wlasnosc, wlasciwosc, ähnlich – podobny, Ehe – malzenstwo. Wnioski z analizy jezykowej sa nastepujace: zeby cos odziedziczyc, trzeba rozpoznac przodka (lub Stworce), byc do niego podobnym i wykazywac jakies jednostkowe, osobnicze wlasciwosci, rozmnazac sie z osobami podobnymi sobie, to znaczy z tego samego gatunku. Ponoc my, ludzie, mamy odziedziczyc „niebo”. OK. I teraz zobaczmy, co sie dzieje – wszystkie warunki dziedziczenia, ktore wymienilem maja byc zakwestionowane w nowoczesnym swiecie, do ktorego zmierzamy (ludzie bez wlasciwosci, bez pamieci, istoty trans, chore i znieksztalcone), wiec z tego dziedziczenia bedzie figa z makiem. Ciekawe bylo tez podejscie hitlerowcow z Ahnenerbe do manipulacji zwiazanych z dziedziczeniem i prawami do dziedziczenia, czy obecnie Zydow, ale to sa szczegoly dotyczace swiata materialnego. Sprowadzenie kilku milionow Ukraincow do Polski tez ma na celu utrudnienie nam dziedziczenia po polskich przodkach, gdy jednoczesnie prawo spadkowe w Polsce jest szalenie skomplikowane i czesto ludzie rezygnuja ze spadku, bo koszty procedury dziedziczenia sa wyzsze, niz wartosc spadku. Nie sadze, zeby to bylo przypadkowe. W tym kontekscie rozwazania na temat rekonkwisty, czy im sie nalezalo, czy nie, sa wazne, ale to jest zaledwie lizniecie tematu.
Może oni niewyraźnie mówili, i powinno być „chrześcijan przez żydów”?
Przyklad: prawo do spadku czlowieka z in vitro jest bardzo watpliwe, niejasne.
Mialem napisac cos w tonie pojednawczym, nie kontrowersyjnym, zeby czytelnicy byli zadowoleni, wiec spelnilem prosbe. Ja sie naprawde o tego Sapkowskiego martwie, bo jak on dostanie kase za „Wiedzmina”, to rzuci wszystko w cholere, kupi sobie dom na poludniu Francji i juz nas niczym wiecej nie ubogaci, a przeciez szkoda takiego talentu. Granty z Brukseli na podrecznik do historii moglyby z wyobrazni pisarza jeszcze cos wycisnac. „Gazeta Wyborcza”, zeby zwiekszyc sprzedaz, dawala czasem jako dodatek do wydania gazety Koran albo zestawy nozy kuchennych, wiec tak sobie pomyslalem, ze gdyby zakupic sa symboliczna zlotowke w duzych ilosciach egzemplarze prozy Sapkowskiego i dawac w prezencie jako dodatek do ksiazek tutaj polecanych i wydawanych, to rozkreciloby interes. Po pewnym czasie ludzie by sie zorientowali, ze ksiazki tutejsze sa naprawde ciekawe i Sapkowskiego rzucili by w kat i czytali wartosciowe rzeczy, albo nawet z nudow. Znam takich ludzi uzaleznionych od czytania, czytajacych wszystko, jak leci.
Tak na marginesie – we francuskim slowie „ę” (un) zawiera sie praktycznie cala Biblia i cala teologia, tzn. historia zbawienia. Dziękuję za uwage.
liczby nie znam. Ale coś wspólnego mają z tym – jakżeby inaczej – wzmiankowani w tekście Izraelici, którzy po podboju Hiszpanii przez Maurów zarządzali później miastami
liczby nie znam. Ale coś wspólnego mają z tym – jakżeby inaczej – wzmiankowani w tekście prześladowani, którzy po podboju Hiszpanii przez Maurów zarządzali później miastami
Przecież jest oczywiste, że Żydom najbezpieczniej będzie się żyło w Polsce. Trzeba tylko lokalną trzodę zapędzić do narożnika
To jest bzdura. Żydom najbezpieczniej żyło się w I RP, Polsce panów a nie trzody. W Polsce chamów jaka powstała po wytępieniu, zgodnie z żydowskim pomysłem, elity, nie będzie żydom bezpiecznie. Nie będzie miał kto ich bronić a sami zdolni są do obrony, co najwyżej, przed palestyńskimi dziećmi. Pycha i wiara w mamonę ich zgubi. To są kupcy, szpiedzy, bankierzy a nie wojacy. Ich obrzydzenie do fizycznego wysiłku widać w sporcie. Informatyzacja wojny, na którą liczą to ułuda. Przyjdzie bambus z maczetą i mosad nie pomoże.
o nie. jeszcze bezpieczniej żyło im się w zrewoltowanej Rosji. niszczenie cerkwi było tylko dekoracją. 70% w wierchuszce Czeka, 70% w wierchuszce KomPartii + karany śmiercią antysemityzm.
Bez przemocy by tego nie osiągnęli. Ale, panie, wiadomo, gdzie dwóch się bije…
Zgoda. Dlatego właśnie jedyne miejsce dla strwożonej trzody, po uprzednim wyrżnięciu panów, to narożnik!
Jakoś nie czuję się adresatem tej polemiki. Nie pozostaje ona w związku z moim spostrzeżeniem dotyczącym bezpośrednio fragmentu dzisiejszej notki naszego Gospodarza!!!
Temat – choć nawet interesujący – poruszany przez Pana dotyczy nie dziedzictwa historycznego i nie prawa materialnego stosowanego wobec władców ówczesnej epoki, a wiec tamtych realiów!!! Przenosi Pan sytuacje zawartą na kartach książki „Rekonwkista”, do której odnosi się nasz Gospodarz, do czasów nam współczesnych. Stawiam Panu poniekąd ten sam zarzut, który Coryllus stawia autorowi „Rekonkwisty”. W moim rozumieniu wykorzystuje Pan opisywaną materię jako pretekst do (w znacznym stopniu zideologizowanego) mówienia o współczesności. Wprawdzie historia … uczy, ale jest raczej przedmiotem „dla chętnych” !
Na marginesie jednak pozwole sobie zauważyć, że do Pana notki prawdopodobnie wkradł się błąd dotyczący zabaw słowotwórczych wykorzystujących fonemy „ein” oraz „ahn”.
Zacznijmy od „ein”. Tu sprawa jest dość prosta. Zapewne chodziło jednak o słówko „eigen”. W (staro)niemeckich realiach oznaczało to w pierwszej kolejności o rozróżnienie własności i poniekąd przynależości. Cząstka „eigen” występuje jako element rzeczowników: np. Eigenliebe = miłość własna; Eigenzucht = hodowla własna (czasem też uprawa). Po małym przekształceniu (zgubienie głoski „e” ) może być też występować w czasownikach: „sich eignen” = nadawać się (do czegoś, na coś) ale także: „sich aneignen” = przyswoić, nabyć (o umiejętnościach). W zupełnie dzisiejszym sformułowaniu „sich (etwas) zu eigen machen” napotykamy na teh historyczny rys słówka „eigen”, bo w gruncie rzeczy znaczy to „uczynić (coś) swoim”.
Jako odmienialny przymiotnik „eigen” będzie się odnosiło do osoby, która nie pozostawała w stosunkach poddańczych. Sam sobie jestem panem po niemiecku będzie: „Ich bin mir mein eigener Herr”. Ale już „Ich habe mein eigenes Zimmer” oznacza 'mam swój pokój”. Ta swojskość i zarazaem przynależność wyraża się również w oddcieniu lekko emocjonalnym: np. Meine eigene Tochter! (moja córka!!).
Istnieje też słówko „eigentlich”. Tłumaczy się je na język polski jako „właściwie”, ale to są dalekie echa własności rzeczy w rozumieniu materialnym.
A teraz poprawmy Pana postrzeganie „ahn”. Powinien Pan zauważyć, że w niemieckich słowach „ähnlich” oraz „ähneln” mamy zmienioną fonetycznie (tzw. przegłos = niemiecki Umlaut) cząstkę „ahn”. Słowo „ähnlich” znaczy podobny, zaś czasownik „ähneln” oznacza być podobnym. W kombinacji z zaimkiem zwrotnym „sich” użycie czasownika „ähneln” nabiera jeszcze wieszej siły.
Można spotkać czasownik „mahnen”, co rozumiemy jako ostrzegać (koniecznie w konotacji z przypomnieniem tudzież podtrzymywaniem tej pamięci. Tak mogą na ostrzegać osoby doświadczone. Co siekawe, w dawnej DDR używano dwóch słów na określenie pomników: Denkmal (denken=myśleć) oraz Mahnmal (ewidentnie pomnik dla upamiętnienia czegoś tragicznego i doniosłego zarazem).
A teraz puszczam do Pana perskie oko: w słowie „gähnen” mamy przegłos na cząstką „ahn”. Kończę, aby już nikt nie ziewał.
Pozdrawiam, ale proszę o powstrzymanie się od daleko idących analiz językowych.
W języku polskim nie jest często spotykane pojęcie „pradziwdzictwo” Jeśli już, to raczej w odniesieniu do bardzo zamierzchłych czasów. Prosze zauważyć, że w słowie „pradziedzictwo” nie wskazuje na łączność z osobą. Tak zamo jest w słowie „pradawny”, albo „prastary”, „Ahnenerbe” w języku lekko współczesnym nalżey rozumieć jako „dziecictwo ojców i dziadów”, albo prościej „dziedzictwo przodków”. W sensie materialnym używamy natomiast słowa „ojcowizna”.
Raz jeszcze pozdrawiam 😉
>co to jest za grupa – zwykli ludzie?
Magiczną Hiszpanię zbudowali ludzie niezwykli.
Magiczne drzewo i Barcelona Neo-Mudéjar
„Kredyt i Wojna” wybitnym dziełem jest. 🙂 Odwożę dziecko do szkoły Al KEN. Pyta sie mnie córeczka co to ta KEN. Mówię dziecku, że to taki organ państwowy do pilnowania by Polacy byli głupi, kontynuacja zdrady Kołłątaja. Dziecko wysiadło. A taksówkarz ja się z Panem całkowicie zgadzam mamy samych zdrajców na sztandarach ale w szkole prawdy dziecka nie nauczą. Nie potrzeba nam szlachty skoro taksówkarze prawdę znają a wiec nikt nas do żadnego rogu nie zagoni. A tekst fantastyczny, jak widać sprawdzone metody kreowania dziedzica się nie przedawniają…
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.