Nikt nie ma takiej siły, by wyjaśnić tłumowi, że uczestniczy w zdarzeniach preparowanych. Każdy bowiem marzy tylko o tym, by ekscytować się w grupie i stanąć naprzeciwko innego tłumu, który składa się z istot jednoznacznie złych. Nie można nikomu nawet wyjaśnić, że używanie języka, jaki proponują dziś media, prowadzi wprost do katastrofy, albowiem ludzie, którzy ten język narzucają, którzy do tej katastrofy prą, mają też władzę rozgrzeszania tłumu z czynów, które może popełnić. I nie chce mi się tu już doprawdy pisać o moralnym sprawstwie, jeśli ktoś nie zrozumie bowiem tego mechanizmu od razu, nie pojmie go choćby mu tłumaczyć, jak działa, przez pół nocy.
Podżeganie weszło wczoraj w nową fazę, bo oto głos wydał z siebie sławny pisarz Zygmunt Miłoszewski. To jest coś nieprawdopodobnego, mamy to przed oczami wszyscy, ale tylko niektórzy, niewielka część zaledwie, potrafi tę sytuację opisać tak, jak ona faktycznie wygląda. Oto spreparowany rynek literacki służy do uwiarygodnienia akcji politycznych wymierzonych w państwo, w spokój i jakąś tam stabilizację obywateli. Widzimy to i nie wierzymy. Dlaczego? Otóż dlatego, że pisarz w socjalizmie był zawsze świętą krową. Ludzie zaś tacy jak ja uwierzyli kiedyś, że można być pisarzem i nie płacić żadnego frycowego. Nie można. Czego dowiaduję się niestety dopiero po latach. Czytelnicy z aspiracjami, którzy uważają, że książki podnoszą ich moralnie, towarzysko i tak w ogóle czynią ich lepszymi, dadzą się prędzej zabić w obronie swojego złudzenia niż uwierzą, że Miłoszewski to oszust, wystawiony specjalnie po to, by kanalizować emocje. To się nie może udać także z tego względu, że tak zwana prawica, natychmiast reaguje na wypowiedzi Miłoszewskiego, jak pies Pawłowa. To znaczy, nie ma możliwości, by nie odezwał się Wencel albo Terlikowski. Istoty te profilują dyskusję w taki sposób, że samo w niej uczestnictwo degraduje człowieka do poziomu dżdżownicy, bo nawet nie psa. Czyni go łupem, ofiarą i, jak to mawiał jeden z ukraińskich biznesmenów – biomasą. No, ale od kilku dni wszyscy marzą tylko o tym, by stać się częścią biomasy. Cóż robić? Wszak chcącemu nie dzieje się krzywda. Rozmawiałem wczoraj z kolegą, który zwrócił mi uwagę na kabaretowy wymiar tych konfrontacji. Oto jedni mają na swoich profilach błyskawicę, co ma oznaczać wściekłość z powodu orzeczenia TK, a drudzy mówią, że ta błyskawica, to takie prawie SS. To jest właśnie spektrum dyskusji. Nie możemy niestety brać w tym udziału. Jeśli więc publicyści, działacze, politycy i urzędnicy PiS chcą nam ten udział narzucić, niech się, pardon, pocałują w dupę. Żeby zwyciężyć musicie zmienić język jakim komunikujecie się w wyborcą. Tego zaś nie zrobicie, albowiem macie coś do ukrycia. Co?
Na razie to zostawmy. Popatrzmy co powiedział Miłoszewski.
Aż się chce zapytać – kto Miłoszewskiemu udziela gwarancji? Jasne jest przecież, że jemu na tej wojnie, do której wzywa, nic się nie stanie. Włos mu z głowy nie spadnie, przeciwnie będzie miał tysiączne okazje do tego by się wyjęzyczyć. I jeszcze pozować na bohatera. Powtarzam – to jest próba narzucenia nam spreparowanej dyskusji, w tej próbie niestety dobrowolnie, przez głupotę, albo z pychy uczestniczą ludzie popierający PIS. Czekam, aż Miłoszewski znajdzie się w programie Pospieszalskiego, bo przecież warto rozmawiać. Nie warto rozmawiać z człowiekiem, który jawnie wzywa do konfrontacji i mówi o wojnie. W czasie kiedy jego ideowi bracia, oskarżają innych o mowę nienawiści i faszyzm.
Jak wiemy mechanizm ten jest bardzo stary, ale nie został nigdy właściwie opisany, a wynika to wprost z socjalistycznych korzeni obecnej władzy i z faktu, że opiera się ona na kilku nie nadających się do użytku paradygmatach. Proszę bardzo, oto przykład.
Nikt nie jest w stanie podnieść tak, jak na to zasługują, ofiary braci Lutosławskich. Ludzi, którzy zostali rozstrzelani przez bolszewików dlatego, że ujawnili szczegóły traktatu brzeskiego. Nie można dziś opowiedzieć o Lutosławskich, albowiem bratem Mariana i Józefa był sławny Kazimierz Lutosławski, ksiądz katolicki, którego lewicowa historiografia oskarża o podżeganie do zabójstwa prezydenta Narutowicza i o moralne sprawstwo tej śmierci. To jest doprawdy niezwykłe, kiedy widzimy, że wszystkie te nitki prowadzą do jednego kłębka – do wypadków grudniowych roku 1922. Bracia Lutosławscy już wtedy nie żyli, ale ich ofiara miała pójść na marne, a to z tego względu, żeby utrzymać mit lewicy, która sama, bez niczyjej pomocy wyzwoliła Polskę. Powtórzę to jeszcze raz – bez wyjaśnienia i dyskusji o tych sprawach, wpadniemy znów w jakąś dziejową pułapkę, z której już nie wyjdziemy.
Sprawa braci Lutosławskich powinna być fundamentem rozważań politycznych o niepodległości Polski, ale nie jest. Nie może być, bo zasłaniają ją kłamstwa na temat zamachu z dnia 16 grudnia 1922. Na początek może przypomnę, że pierwszy punkt tajnego traktatu sowiecko niemieckiego brzmiał – politykę polską prowadzić będą władze niemieckie. Proszę Państwa, znajdujemy się przez cały czas dokładnie w tym samym miejscu, z którego nie ruszymy bez gruntownej rewizji pojęć politycznych i gruntowej rewizji ocen politycznych. To co mamy dziś na ulicach, to spór o to, czy politykę polską prowadzić będą władze niemieckie czy kto inny. Odpowiedź na to znajduje się, na nasze nieszczęście w Waszyngtonie. Polskie władze zaś uważają, że ukrywanie tego faktu pod jakimiś nic nie znaczącymi komunikatami, prowokacjami, zarazą czy czym tam jeszcze jest najlepszym wyjściem. Nie. Musimy to powiedzieć wprost – za ujawnienie faktu, że czerwoni zgodzili się na uznanie rzekomo niepodległej Polski trzeba było zapłacić uzależnieniem od Niemiec, rozstrzelano dwóch działaczy niepodległościowych. Dopiero ujawnienie tego otworzyło Polsce drogę do niepodległości, która wykoleiła się 16 grudnia 1922 podczas prowokacji w Zachęcie, w wyniku której lewica przejęła władzę. To zaś sprowadziło się w roku 1939 do kolejnego rozstrzygnięcia tego samego problemu – czy politykę polską prowadzić będzie rząd niemiecki i czy kto inny?
Dziś Jarosław Kaczyński próbuje rozwiązać ten sam dylemat, nie rozumiejąc, że ma on już ponad sto lat. Uważa też zapewne, że jest to problem stały, którego nie można się pozbyć za pomocą sił lokalnych. Proponowałbym zacząć od nazwania tego problemu po imieniu. Bracia Lutosławscy zapłacili za to życiem, ich brat ksiądz, został nazwany moralnym sprawcą mordu na prezydencie Narutowiczu, a dzieła kolejnego brata Wincentego nie zostałbym wznowione nigdy chyba, gdyby nie działalność muzeum w Drozdowie, no i moja.
Zaniechanie i odwracanie oczu to ciężki grzech. Historia zaś nie zaczęła się w roku 1989, jak się wydaje niektórym. Na dziś to tyle do sprawy braci Lutosławskich będę jeszcze wracał.
Ale jak obrona kościołów przez naród ma wyzwolić Polskę od prowadzenia niemieckiego. Wczoraj JK wzywał … Gdyby był tylko szefem PiS rozumiał bym . Ale on ma resorty siłowe pod sobą.
Ja żadnego wezwania nie posłucham.
Do usadzania Sorosa, jego ziomali i ich najemników oraz pożytecznych idiotów jest (a raczej powinna być) policja a nie narodowe kontrmanifestacje ☺
Czytałem biografię księdza Lutosławskiego, chyba ten sam wydawca co niedawno będący w sprzedaży „Koniec świata Lutosławskich”. Tam o tej sprawie jest sporo, bo on miał być chyba też aresztowany. Ten ksiądz też miał wiele ciekawych poglądów o biurokracji czy edukacji, a się robi z niego tępego antysemitę.
Jak to czytałem, o tej sprawie braci, to ze zdumienia aż mi oczy wyszły. Kurde, przecież o tym w ogóle się nie mówi.
Dzień dobry. To prawda, Panie Gabrielu, że tłumowi trudno cokolwiek wytłumaczyć. Ba, nawet pojedynczej osobie, jak to Pan określa „z pretensjami do ilorazu” też trudno. A najtrudniej wytłumaczyć takiej osobie to, że oto przez większość życia pozwalała się za przeproszeniem dymać w każdy możliwy sposób i jeszcze przyklaskiwała temu procederowi. Zrozumienie tego faktu bywa tak bolesne, że ludzie wybiorą raczej udział w dowolnie kretyńskim i szkodliwym przedsięwzięciu, żeby tylko zagłuszyć takie tłumaczenie. Spotkałem wiele takich przypadków, obojętne czy chodzi o czyjeś sprawy prywatne czy „los kraju”. Ułomna jest natura ludzka. A co do błyskawic, cóż, ja sam nie mogę się oprzeć skojarzeniu. Podobno nie ma przypadków. Są tylko znaki…
Po cichu bardzo liczę na interwencję pruską w celu przywrócenia w Polsce starego porządku, bo bym mógł triumfalnie wkroczyć i odwiedzić normalnie rodzinę bez tych nowych obostrzeń przy przekraczaniu granic (niemiecko – polskiej i polsko – niemieckiej).
Analogiczna bitwa pod Valmy 20 września 1792 r. była jednak przegrana albo nierozstrzygająca.
Niekiedy los ważnych bitew rozstrzyga podszept masona wysokiego stopnia, a sprawy zmieniają wtedy kierunek w sposób zaskakujący dla wszystkich.
Nie podejmuję się wyrokować, jaka będzie przyszłość Polski, ale warto prowadzić własną walkę partyzancką i działania rozpoznawczo – zaczepne.
https://m.youtube.com/watch?v=8aiPykG2-J4
Nie komentuję indywidualnych przypadków, natomiast co do tłumu myli się Pan całkowicie (tłum nie jest sumą jednostek). Czy widział Pan, jak mały pies pasterski świetnie sobie radzi ze stadkiem owiec? One strzygą uszami i błyskawicznie reagują na ruchy psa, który biegnie w odległości kilku, kilkunastu metrów od nich. Chodzi mi o działania prowodyrów, którzy mają swoich panów. Bez nich tłum nie wykona żadnego sensownego posunięcia.
Ja uważam tak: trudno komuś wytłumaczyć, że w dyskusji racja jest bez znaczenia. No bo jak to wytłumaczyć? Jak można powiedzieć, że w dyskusji nie chodzi o dyskusję? Należałoby ustalić, że to nie jest dyskusja, walka, szturm, wojna, czy jak to tam zwał – lecz pokłony. Jeśli zgodzilibyśmy się, że ustalamy jedynie kierunek pokłonów – wiele by się wyjaśniło. Ale się nie wyjaśni, bo dzięki demokracji jesteśmy przekonani, podskórnie, że nasza racja lub nie-racja ma znaczenie. I że nasz głos ma znaczenie. I że, bez względu na to, po której jesteśmy stronie, walczymy o wolność.
No cóż, w takiej sytuacji zalecam pielęgnować mięśnie nóg.
Zasadniczo więc powszechna edukacja polega na tym, żeby kursanci zrozumieli dokładnie dwa bodźce: ugryzienie w dupę lub pogłaskanie.
https://m.youtube.com/watch?v=xWa5ILqYfmg
Porównanie do psa i owiec uważam za nietrafione. Tłum może nie jest sumą jednostek, ale decyzja o dołączeniu do tłumu jest decyzją jednostki. Potrzeba „ekscytowania się w grupie” a dokładniej potrzeba bycia częścią jakiejś większej całości, po której stronie jest racja, jasno sprecyzowana i w socjotechnicznie sprawny sposób pokazana jednostce sprawia, że staje się ona częścią tłumu. „Ten tłum ma rację!” – krzyczą i szepczą prowodyrzy a słaba intelektualnie i charakterologicznie jednostka łyka to i dołącza. Lenistwo też robi swoje; po co tu główkować, jak wszystko podane na tacy i jasne jak słońce…
I teraz proszę sobie zadać pytanie, czy ma Pan osobiście odpowiednie środki do tego, żeby ten tłum ugryźć w dupę albo pogłaskać?
I to by było na tyle.
Ale może Pan się zgłosić do RN. Dostanie Pan pałkę i kombinezon. Na pałce można wygrawerować jakiś napis.
Chyba mnie Pan źle zrozumiał. Nie chciałem zgłaszać akcesu do tłumu czy kontr-tłumu. Miałem na myśli tylko to, że tłum zawsze jest ofiarą walki prowodyrów. Wygrywa skuteczniejszy. Ten mniej skuteczny w krańcowym przypadku zostaje zadeptany przez liczniejszy i bardziej agresywny tłum przeciwnika.
me too.
Patrząc chłodnym okiem naukowca nie można mieć do nikogo pretensji, że prawa natury działają tak, a nie inaczej.
Wygrywa silniejszy.
Człowiek, humanista stara się nadać dodatkowy wymiar swoim działaniom, co podlega ocenie moralnej albo estetycznej.
Na pałce można wygrawerować cokolwiek – Baśń jak niedźwiedź albo Gott mit uns – i wtedy, jak ktoś dostanie pałą po plecach to musi jeszcze uklęknąć i przeżegnać się, bo operator (gestor) pałki na przykład tak chce.
no, to teraz, to wyjaśnienie o roli braci Lutosławskich w historii II RP i naszej obecnej wszystko tłumaczy, dlaczego premier Mazowiecki, dlaczego prezydent Jaruzelski i jeszcze ta gadka że się czerwoni dogadali z kimś tam,
bzdura, rozgrywka idzie cały czas na innym poziomie nie jest ważne co będzie z czerwonymi z PRL, ważne co z realizacja Paktu Brzeskiego
– granice nasze po wojnie to radziecki prztyczek w niemiecki nos /też ręce Churcilla/ ,
– transformacja i wejście kapitału niemieckiego do naszej prasy i przemysłu to wygrana niemiecka
– teraz obie strony dewastują społeczeństwo polskie bo zapisy traktatu brzeskiego nie sa realizowane , no bo wtrącił się jeszcze ktoś zza oceanu
– jak to jednak banalnie wygląda, wojna o środkową europe i żeby było śmieszniej to opozycja nawet idzie w zaparte i się obraża za porównanie, … , bo panna Basieńka co wołała w sobotę do katolików – drżyjcie – oburzona jest za porównanie jej ślicznej osoby do ruskiej agentury, – to porównanie usłyszała na sali sejmowej
– no niemiecka obsada jest już zajęta /ludzie pióra/, ruska agentura też jest obsadzona i właśnie się odzywa i gra rolę pierwszej naiwnej , udaje obrażoną
– rzeczywiście znikąd ratunku
– ratunku rzeczywiście znikąd, ale jak tak się te wszystkie myślniki jeden pod drugim zestawi, to – jak w starych filmach o skarbach Inków – promień słońca o określonej porze się od nich poodbija i może komuś coś wskaże. Coś, czego – jak mówi młodzież – nie da się odzobaczyć…
A ja jestem ciekawa, co też ustali Niemcy z Rosją w trakcie tajnych rozmów i podpisanych porozumień, gdy godzono się na zjednoczenie Niemiec.
albo na molo w Sopocie ,
i ten traktat brzeski i…. wszystko jasne…. strony traktatu ciągle dzielą łupy
A Amerykanie??? Już przecież stacjonują w naszym kraju.
No właśnie Amerykanie zasponsorowali Ordo Iuris i Kaję Godek.
Wstyd, że nie zrobiliśmy tego sami.
Są poszlaki, że ostatnią ofiarą traktatu brzeskiego, albo szerzej ówczesnego sowiecko – niemieckiego porozumienia, był ćwierć wieku później Stanisław Wańkowicz. Tylko tak można zrozumieć sens mordu w Zbydniowie…
Na traktat brzeski to się powołują nasi umiłowani bracia ze Wschodu.
Zapytajmy więc o czym rozmawiali Obama z Putinem w Helsinkach.
Albo przeczytajmy w książce „Masoneria polska 2020. Na skraju przepaści”
Panurg znalazł sposób na tłum. Wrzucił tryka – prowodyra do morza, reszta stada sama wkoczyła.
Panurg: ein äußerst schlauer Schurke, Libertin und Feigling (niezwykle sprytny łotr, libertyn i tchórz)
Kaczyński?…
Motyw zerżnięty i zmodyfikowany przez Sienkiewicza?:
https://fr.wikipedia.org/wiki/Panurge#/media/Fichier:Panurge_embroch%C3%A9.jpg
Nie, to ma sens ogólny i tak fukcjonuje w kulturze. Tego typu motywy po to są , by je wykorzystywać. Sienkiewicz należał do starej szkoły pisarzy, nie miał kręćka na punkcie oryginalności, to zabobon późniejszych czasów. Przepraszam, ale taki wizerunek Jarosława Kaczyńskiego kreują propagandyści i trzeba być owieczką ze stada, by tego nie dostrzec. Wcześniej pojawił się motyw, że jesteśmy wobec tłumu bezradni, dlatego napisałam, to co napisałam. Parany Panurga można sobie pooglądać w czasie występów kabaretów, kiedy kabareciarze opowiadają cieżkie, w niemieckim stylu dowcipy, a sala rechocze.
Podpalacze świata
Tak. Ci niszczyciele i truciciele ludzkich dusz są najgorsi.
Kościół (hierachiczny) jak na to ilu z „arcykapłanów” ma bliżej demencji niż objawień zachowuje się nader rozsądnie próbująć odkleić się od politycznej awantury na lini PiS-lewica podczas gdy Naczelnik kusi konfrontacją i rostrzygnięciem siłowym. My pamiętamy takiego króla który marzył by Polaków sprowokować, wziąć za mordę i wprowadzić absolutyzm: August II Mocny – ku przestrodze.
Paradoksalnie z całego obozu rządowego jedynym „mężem stanu” dążącym do deeskalacji i status quo ante okazała się być Kinga Duda, co jest po wielokroć kuriozalne.
Może Opatrzność znow nas uratuje.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.