gru 272024
 

Od wczoraj pół twittera pokazuje, jak świat zachodni retweetuje występ zespołu Mała Armia Janosika, w kościele w Rabce. I jak się tym występem zachwyca. Ja też się zachwycam i serce mi rośnie, jak słucham kolęd w ich wykonaniu. I myślę też o tym, jak dobrze się składa, że pojawiło się to nagranie, albowiem my wczoraj, wskazaliśmy tu na moment, w którym skończyła się Polska szlachecka i zaczęła się polska ludowa. Ludowa w sensie dosłownym, a nie komunistycznym. Doszliśmy też do wniosku, że zainicjowanie owej Polski dla wszystkich nie odbyło się niestety z intencją szczerą. A kiedy się głębiej zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że nigdy takiej intencji w stosunku do ludu w Polsce nie było. Nie ma jej także dzisiaj. A co jest? Szereg nieszczerych eventów wykorzystujących ludową naiwność, pobożność i kilka innych cech jeszcze. Mają one wskazać, że ci, co obecnie zajęli miejsce Czartoryskich i Potockich, traktują lud zupełnie inaczej niż tamci. Przyjmijmy, że traktują ich jednak nieco lepiej, albowiem nie ingerują w życie ludu bezpośrednio i nie dewastują tego życie dla wyciśnięcia milionów. Intencja jednak pozostaje niezmienna. I nie jest wcale szczera.

Występy Małej Armii Janosika są więć potrzebne, albowiem one wskazują, jak wygląda naprawdę Polska i jak powinna się prezentować. I sposób tej prezentacji sprawdza się za każdym razem. Każdy zapewne widział już przegląd tytułów w mediach postępowych, gdzie wigilia i w ogóle święta określane są wyrazami obelżywymi, albowiem taka tam panuje tradycja. I, dla przykładu, Blanka Lipińska, nazywana pisarką, mówi, że dzielenie się opłatkiem jest obrzydliwe. Inni piszą, że nienawidzą prezentów, albo choinki, albo czegoś tam jeszcze. Na tym samym portalu X zwanym niegdyś twitterem, ksiądz profesor Marcin Kowalski napisał, że Jezus obchodził Chanukę, a przez to nie można stawiać kwestii Boże Narodzenie czy Chanuka?, jak czyni to poseł Braun. Nie wiem, kto księdzu ten pomysł podsunął, ale nie był on dobry. Nie chodzi bowiem o to, jakie święta obchodził Jezus i kiedy, ale o to, jakie święta my obchodzimy. To po pierwsze. Po drugie, nie ma powodu, by za pomocą Ewangelii i domniemanych treści, które powinny się w niej znaleźć ze względu na kontekst kulturowy, ale się nie znalazły przez szereg innych kontekstów, polemizować z prowokacjami w mediach. No chyba, że ktoś chce być sławny i tą sławą się napawać, ale o to chyba księżom profesorom nie chodzi, prawda?

Inny ksiądz zdziwił się, że na księdza profesora Kowalskiego wylała się fala hejtu. Wszedłem z nim w polemikę, ale chyba mnie zablokował. Powoływał się na dorobek naukowy i pozycję w świecie uniwersyteckim księdza Kowalskiego. Jakby to miało jakieś znaczenie w medialnej nawalance. Użył też zwrotu, że ci co atakują księdza  profesora nie są otwarci, ale tworzą hermetycznie zamkniętą społeczność. Zupełnie jak lud, z którego można wyjść i zostać profesorem, ale wejść doń nie sposób. Trzeba się w ludzie urodzić. I to jest społeczność bardzo hermetyczna.

Mamy już więc dwa punkty podparcia, które porządkują nasz świąteczny świat – Blankę Lipińską i księży profesorów wchodzących w medialne polemiki. A Mała Armia Janosika wciąż gra. Czy znajdzie się trzeci punkt? Oczywiście. Wskazano mi go wczoraj. Oto premier Mateusz Morawiecki, który najwyraźniej chce uchodzić za intelektualistę i człowieka przerzucającego się swobodnie skomplikowanymi pojęciami i argumentami z różnymi polemistami, wskazał jakie książki powinniśmy przeczytać w czasie świąt. Nie było wśród nich o dziwo książek Blanki Lipińskiej. Były jednak większe zaskoczenia.

Na przykład książka prof. Nowaka, o której istnieniu nie wiedziałem. Jest to zbiór wywiadów ze współczesnymi intelektualistami, w tym z Twardochem i Leszczyńskim. I tu znów dochodzimy do Małej Armii Janosika i jej bezwzględnej autentyczności, albowiem Leszczyński to autor „Ludowej historii Polski” i książki pod tytułem „Obrońcy pańszczyzny”. Są to bardzo nieszczere wykwity, które stawiają Leszczyńskiego po tej samej stronie, po której stoi ksiądz prof. Kowalski upierający się by polemizować z Braunem za pomocą kontekstów ewangelicznych. Czyli usiłuje zepchnąć objawienie w szaleństwo polemik, co niewątpliwie w dłuższej lub krótszej perspektywie doprowadzi do herezji. Leszczyński podobnie jak księża profesorowie ma dorobek, a jak mi powiedział ten drugi ksiądz wczoraj – jak ktoś ma dorobek, to wie co mówi, a jak ktoś nie ma, to polemizując z tamtym, tylko się ośmiesza. Tak samo mówili właściciele dóbr zapędzający chłopów pańszczyźnianych do roboty – nie mają oni nic do gadania, albowiem niczego nie posiadają, bądź posiadają niewiele. Polemiści, którzy oburzyli się na tę Chanukę także nic nie mają, a w związku z tym nie mają też prawa głosu. To proste.

Wracajmy jednak do ulubionych książek premiera. W życiu bym się nie spodziewał, że prof. Nowak uzna Twardocha za intelektualistę. No, ale jak widać można i tak. Skoro Blanka Lipińska jest dla Gazety Wyborczej pisarką? Czemu tu się dziwić.

Dam Wam link do tych polecanek premiera, bo są ciekawe i niektóre dotyczą nowych form feudalizmu, których zdaje się Leszczyński w rozmowie z prof. Nowakiem nie zauważył. No, ale jak miał zauważyć, jak jest przejęty swoim dorobkiem naukowym? Tego zaś lud, z istoty posiadać nie może.

Poleca nam premier jeszcze jedną książkę. Napisał ją mój najbardziej nieulubiony pisarz czyli Jacek Dukaj. Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak człowiek ten może pisać liczące po ponad tysiąc stron książki, i na okładce, wielkimi literami wydawać czytelnikowi rozkaz – DUKAJ!

To taki żart, wcale już dziś nie śmieszny. Bo Dukaj zrobił krok dalej. Po napisaniu serii książek, z których każda nadaje się do tego, by zatłuc nią barana, stworzył dzieło o tym, że świat pisma się już kończy. I teraz będziemy się porozumiewać wyłącznie za pomocą obrazków. Widocznie Dukaj zrozumiał, że jego książki nie są z jakiegoś powodu czytane i teraz usiłuje się wydostać z pułapki złudzeń, w której tkwił przez całe lata. Pomaga mu w tym premier Morawiecki. No więc świat liter się kończy. Niedługo będą tylko obrazki. Dlaczego? To jasne – żebyś ludzie prosty, o którego troszczą się wszyscy, nie peszył swoimi niewczesnymi polemikami wybitnych autorów, a także ich promotorów, którzy starają się, jak mogą ulżyć twojemu nędznemu losowi. A Mała Armia Janosika wciąż gra. I to nie jest symbol bynajmniej, ale argument w polemice. Bo jak nie umiesz śpiewać, ani grać, a jedynie tak pieprzysz trzy po trzy, licząc na atencję, to lepiej się zamknij. Zgadnijcie do kogo kieruję te słowa?

Ciekawe jak Dukaj przełoży na obrazki Ewangelię i jak będzie wyglądała jej interpretacja? O Starym Testamencie boję się nawet myśleć. Wielu już próbowało tej sztuki, ale nie udała się ona wcale. Teraz, nie dość, że Pismo będzie przełożone na ilustrację, to pewnie jeszcze ujawni się nowe, a dziś ukryte konteksty, na przykład nastoletniego Jezusa świętującego Chanukę. Ja zaś czekam na zilustrowanie Ksiąg Królewskich i na ich nową interpretację, której dokonają ludzie z dorobkiem naukowym.

Tu zaś macie coś do posłuchania. Bo wiecie jak jest. Pisarza może udać każdy, nie tylko blanka Lipińska, ale też Twardoch i nawet Dukaj. Z muzyką jest trochę inaczej, a ze śpiewem całkiem dobrze. Umiesz – śpiewaj! Nie umiesz – zamknij się i nie zawracaj ludziom głowy swoim dorobkiem naukowym. Teraz sobie posłuchajcie

https://www.youtube.com/watch?v=wJqY08sudQc

https://www.youtube.com/watch?v=y-AF7vQh2-k

 

A tu link do polecanek

https://wpolityce.pl/polityka/716871-top-5-ksiazek-ktore-poleca-mateusz-morawiecki?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR2hmerPv-8BjmOencbN6oscpKYOWLQDFIBC8bzy_sKg4aFyup4Worp0oAM_aem_Fcp-0AuUwk0pADWIvMcQ3g

Polecam Wam także nową książkę, w której są same litery

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/imperia-i-barbarzyncy/

 

  3 komentarze do “Odklejenie”

  1. „właściciele dóbr zapędzający chłopów pańszczyźnianych do roboty” – podobno owi właściciele dóbr osobiście pańszczyźnianych do roboty nie gonili. Zatrudniali do tego ekonomów i karbowych. A złośliwa plotka głosi, że ekonomowie i karbowi wywodzili się głównie z pewnej mniejszości religijnej/etnicznej. Jeszcze bardziej złośliwi twierdzą, że owa mniejszość to ani wyznanie ani narodowość tylko wredny charakter. 

  2. Właśniem sobie dzisiaj ich obejrzała ten dziewczęcy zespół Janosika (ino chtórego?) no i piknie sie to prezentuje,narybek zdrowy puszcza w świat dobrą energię i to jest rozumiane pod każdą szerokością geograficzną. Jak mówią fizycy że „tam” czyli w strefie niewidzialnej nie istnieje pojęcie miejsca czy czasu,dlatego pewne rzeczy są nie do przewidzenia. Ta Armia muzyczna to żywa duma polskich rodzin jednak ich muzyka mnie nie przekonała,dzieci ze szkoły Braci Golców grają bardziej oryginalnie,to zaiste twórcza grupa idąca z duchem czasu,właśnie to czego szukamy w duchowym, narodowym skarbcu. Kultura dworu niosła sie pod strzechy,i rzecz dziwna że nie da się jej wymazać z polskości,seriale w rodzaju 1670 o bucie szlacheckiej to jednak hołd temu z czym walczyć sie nie da,bo niewidzialne a żyje w kolejnych pokoleniach. Restauracje krakowskie podają bigos szlachecki czyli mięso w owocach bez jakiejś kapusty. Jedzenie podróżnych w tamtych czasach musiało być kaloryczne i proste w obsłudze,fajnie było skosztować tego frykasu w klimacie średniowiecza w restauracji „Pod Aniołami”. No ale na tym sie sprawa nie kończy,wiadomo że szlachta uważała sie za duchowych spadkobierców Rzymian i my również mamy podobnie. Mimo że w Kościele łaciny w ząb nie znają to przynajmniej teraz znowu drogi wszystkie prowadzą na Rok Jubileuszowy w Watykanie. Można i trzeba skorzystać z przynaglenia papieża i odwiedzić boską Italie i zadziwić się jak to wiara prawdziwa zdobyła tron świata i w jakim celu to sie stało i co ja z tego na co dzień mam.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.