paź 182022
 

Parę dni temu gazownia, która zamienia się w coś znacznie gorszego niż dwutygodnik „Na żywo”, z połowy lat dziewięćdziesiątych, opublikowała tekst o nawykach seksualnych Polaków. Oczywiście pełen szyderstw i tak zwanej beki z prymitywizmu sypialnianego, któremu oddajemy hołd. Żyję już wystarczająco długo, by stwierdzić, że jest to kolejna – a było ich dziesiątki – fala propagandy deprawacyjnej przetaczająca się przez media. Jej celem kiedyś było zainfekowanie mózgów młodzieży męskiej wchodzącej w wiek dojrzały treściami, które i tak tam się znajdowały w wyniku gry hormonów. Czy dzisiaj jest podobnie? Nie mam pojęcia, myślę, że nie, bo młodzież interesuje się dziś życiem płciowym o wiele mniej niż dawniej. Z względu na jego trwającą od lat, bardzo nachalną propagandę. Po coś jednak takie treści się publikuje. Być może z przekonaniem, że one ciągle działają, ale to na szczęście nie jest prawda. Ja chciałbym dziś zwrócić uwagę na jeden moment żywy bardzo, ale nie zawsze dostrzegalny, jaki tkwi w tym mechanizmie. Otóż chodzi o to, by poprzez takie i analogiczne, dotyczące innych wrażliwych obszarów życia, publikacje wpoić w czytelnika poczucie winy i zmusić go do wzięcia odpowiedzialności za coś, co wymyka się w ogóle takim pojęciom. W opisach życia intymnego stosunkowo łatwo jest przeprowadzić taki numer, bo wiąże się z tym życiem mnóstwo frustracji, wprowadzanych do mózgów i serc także poprzez takie publikacje. Mechanizm zwalania odpowiedzialności działa jednak powszechnie i trudno mu się przeciwstawić,  z przyczyn, o których za chwilę. Każde oszustwo, czy to gra w trzy karty, czy sprzedaż niekorzystnego kredytu, udaje się nie dlatego, że oszust jest sprytny, ale dlatego, że ofiara przyjęła na siebie odpowiedzialność. Powody takiej decyzji mogą być różne, od prostej głupoty i wiary w szczerość intencji oszusta, po sprawy bardzo wzniosłe, zahaczające o chrześcijańską miłość bliźniego. Wiele osób bierze na siebie odpowiedzialność, bo wydaje im się, że w ten sposób chronią kanciarza przed jakimiś nieprzyjemnościami. Na przykład ze strony szefa, który kazał mu te kredyty sprzedawać. W patologicznym przekazywaniu odpowiedzialności ze wszystkimi tego tragicznym konsekwencjami przodują oczywiście oszuści matrymonialni, których tu często przywołuję. Jest to jednak przykład skrajny, w dodatku wynikający z deprawacji bardzo prymitywnej oraz deficytów kobiet. Te deficyty nie zawsze świadczą o słabości, ale zawsze świadczą o bezradności wobec określonych komunikatów. Choć przecież od razu w zasadzie widać, czy ma się do czynienia z oszustem czy nie. Pokusa by wziąć na siebie odpowiedzialność jest jednak zbyt duża, a to z tego względu, że w naszej kulturze odpowiedzialność to wyróżnienie. Mamy ponadto wpojone przekonanie, że tylko jednostki patologiczne nie przyjmują odpowiedzialności za swoje czyny. Nie mamy jednak wpojonego przekonania, że człowiek zwalający na kogoś odpowiedzialność to jednostka patologiczna. Myślimy, że to nieszczęśnik jakiś, biedak, albo człowiek pogubiony lub uwikłany w machinę korporacyjną i przeważnie jest nam go żal. Nawet jeśli nie jesteśmy kobietami, które mają jakieś nie dające się wyrównać bez obecności mężczyzny deficyty. Powtórzmy więc raz jeszcze dobitnie i wyraźnie – żadne oszustwo nie uda się bez zgody oszukiwanego i bez przejęcia przezeń odpowiedzialności za oszusta.

Mechanizm zrzucania odpowiedzialności w polityce jest dość czytelny, ale obwarowany stalowymi niemal warunkami i tam nie ma się już całkiem jak bronić, kiedy przyjdzie do jego zastosowania. Uważam, że to co zrobił ostatnio PiS czyli wystosowanie noty z żądaniami reparacji od Niemiec jest bardzo dobrą próbą zrzucenia odpowiedzialności, jaką próbował na nas nałożyć oszust, czyli rząd federalny. Najpierw uosabiany przez Schroedera a potem przez Merkel. Odpowiedzialność zwalana na Polaków była częścią niemieckiego systemu, który współpracował z innymi systemami, nie tylko z rosyjskim, ale także z niektórymi organizacjami izraelskimi. Wszyscy ci zrzeszeni w poważnych organizacjach ludzie, próbowali zwalić odpowiedzialność na Polaków, w dodatku na młodych Polaków, nie pamiętających wojny, za najgorsze zbrodnie. Odbywało się to z zastosowaniem różnych formatów, także takich, jak ten opisany na początku. Ich celem było nakreślenie wizerunku mieszkańca Polski odpowiadającego aspiracjom tamtych – prymitywnego chama zdolnego do każdej zbrodni, podłego i źle wychowanego. Niezdolnego tylko do jednego – do wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Odruch mieliśmy wobec tych zakusów taki, żeby jednak tej odpowiedzialności nie brać, ale to wywoływało dalsze oskarżenia, zupełnie jak w wymiarze jednostkowym – o to, że zachowujemy się jak patologia. Żeby wreszcie zmusić nas do przyjęcia tej odpowiedzialności wytypowano alkoholika – Aleksandra Kwaśniewskiego, który uznał, że tak – Polacy są winni. Reszta była już tylko konsekwencją tego kroku. Ja zaś twierdzę, że także lekceważeniem opisywanych tu kwestii, które na pewno zajmują sporo miejsca w podręcznikach cybernetyków społecznych.  Polityczny mechanizm zrzucania odpowiedzialności, wymaga oczywiście tak zwanych autorytetów moralnych, które wskażą co jest, a co nie jest właściwą postawą. Ich wypowiedzi muszą być powielane, na szczęście także w innych niż ten interesujący nas zakresach, a to dobrze rokuje, bo jeden z drugim autorytet moralny na naszych oczach, nie raz i nie dwa, zamienił się w gracza w trzy karty. To jednak przy ciśnieniu medialnym nie ma dużego znaczenia niestety. Dlatego nasz przekaz musi być wzmacniany medialnie.

Domaganie się od Niemiec reparacji ma sens, nie można bowiem wygumkować II wojny światowej, zbyt wiele filmów o niej nakręcono. Nie można dziś już także przyjąć rosyjskiej narracji, że to Polska jest winna, bo gdyby się nie stawiała ZSRR zrobiłby porządek z Hitlerem i wszystko byłoby cacy. W zasadzie nic nie można, poza wyartykułowaniem stanowczego – Nein. To zaś oznacza otwarty bunt wszystkich krajów UE, które nie zostały umoczone we współpracę rosyjsko niemiecką, a także takich, które zostały umoczone trochę. Wszyscy bowiem widzą już dobrze, że Niemcy wcale się nie zmieniły, a pozwolenie im na jakieś propagandowe zagrywki, skończy się tak samo jak dawniej – marszem przez instytucje Europy, a potem przez jej miasta i ulice z pieśnią Horsta Wessela na ustach. Postawienie kwestii reparacji jest sprawą kluczową dla dalszych stosunków z Niemcami i da Polsce – z czasem – możliwość wpływania na wewnętrzne sprawy naszego sąsiada. Tak, jak on dziś na chama, z udziałem oszustów matrymonialnych, patologii przebranej za autorytety moralne i kolesi z bazary Różyckiego usiłuje wpływać na nasze sprawy.

  19 komentarzy do “Odpowiedzialność jako format propagandowy”

  1. Dzień dobry. Czy ja wiem…? Trzeba mieć dużo zasobów, żeby wpływać na sytuację wewnętrzną w takim sporym i skomplikowanym kraju jak Niemcy. Na przykład jakieś pozostałości kolonialnego imperium przeludnionego niechętnymi pracy a zintegrowanymi totalitarną religią młodymi mężczyznami, dość prostymi, by ich tanim kosztem zmanipulować i przenieść w granice Cesarstwa, być może by zastąpić te 200 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Efekt podobny a koszt mniejszy. O zainstalowaniu aparatu propagandowego nawet nie wspominam, duch bowiem doktora G, tak dobrze sprawdzony wcześniej („powtarzaj tak długo, aż sam uwierzysz” ) przebija tak wyraźnie z niemieckich mediów, że możemy odetchnąć ze spokojem, nic się bowiem nie zmienia i tylko nas już nikt raczej nie zdewastuje, nie ma już czego. Dlatego ja bym te klocki zostawił, a spróbował się pobawić takimi bardziej pasującymi. Ot, chociażby spróbowałbym wpłynąć na sytuację we własnym kraju. To się niestety nie udaje, bo pozwala się nam jedynie być widzami dość nieśmiesznym kabarecie. Możemy się nawet nie śmiać i nie klaskać, to nikomu nie jest potrzebne.

  2. To zależy jak będzie rozwijać się sytuacja

  3. – jasne, mogą przyjść jakieś okoliczności, w których coś tam będzie od nas zależało. Ja wtedy będę się uważnie przyglądał kto nas chce do czego nająć i ile zapłaci.

  4. Jak nie masz nic, to nie musisz się martwić, że coś stracisz.

    Po stronie wschodzącego słońca widać jak zmienia się : Tak nasz wuc robi dobrze to oni na nas napadli, tylko to „dobrze” zaczyna przebijać na „NEIN” jak front do pupci zagląda.

    Z drugiej strony- zachodniej, jak zaglądnie od tylnej strony mrozik z 30 na minus, to już chałupy z hełmów na głowie nie zagrzeją.

  5. Nie pozostaje zatem nic innego jak rozłożyć nogi i czekać?! Z takim nastawieniem to od razu lepiej z mostu skoczyć. Przyjmowanie z góry, że my nic nie możemy, a inni to owszem jest mówiąc delikatnie już nieaktualne i każdy kolejny dzień jest tego przykładem. Jeszcze niedawno ludzie z podobnym nastawieniem kreowali Rosję na regionalnego hegemona. No i co? Skucha! Teraz Niemcy mają być „nie-do-ogrania” bo to „wielkie zasoby”,a my jesteśmy za słabi, nie damy rady. Czy aby na pewno? Jeśli chce się wygrać to trzeba grać, a nie z góry zakładać swoją słabość. Na szczęście ludzie, którzy wyznaczają wektory w naszej polityce nic o tym nie wiedzą i wchodzą do „klatki” aby walczyć, a nie aby tylko po innych zamiatać. Wyolbrzymianie niemieckiej „mocy” to ulubiony sport politycznych masochistów znad Wisły. Daje im ten bonus, że zwalnia ich z wszelkich wysiłków bo i tak „wiadomo”, że muszą być bezowocne. Lepiej pozostać na swojej kanapie.

  6. – no właśnie ja bym tych nóg nie rozkładał, nie dobrowolnie w każdym razie. Niemcy, przy wszystkich różnicach między nimi z nami są w podobnej do nas sytuacji. Też im się zdaje, że coś mogą. I też mają „wolnościową prawicę”, jakże podobną do naszej. Oni są bardziej pilnowani niż my, bo uważani są za bardziej niebezpiecznych. Taką mają reputację, którą jak wiadomo można kreować. Prawda zaś jest taka, że są tylko bardziej bezkrytyczni i bardziej zdyscyplinowani od nas. Trochę bezmyślni. Taki naród łatwo jest popchnąć w różne strony, co wielokrotnie było ćwiczone w przeszłości. Wyszli na tym jak Zabłocki na mydle, może z wyjątkiem zrujnowania Rzeczpospolitej, na tym skorzystali i dlatego do dziś nie mogą się pogodzić z takim pojęciem jak „niepodległa Polska”, nawet jeśli ta niepodległość jest problematyczna. O Ruskich nawet mi się gadać nie chce. Brytyjska kolonia – z nielicznymi epizodycznymi wyjątkami w XIX wieku, jak się skończyło – wiadomo. Także wykorzystywani między innymi do pilnowania Polaków.

  7. „…nic się bowiem nie zmienia i tylko nas już nikt raczej nie zdewastuje, nie ma już czego…” Dlaczego opisuje Pan Polskę, a przez to również siebie, w ten sposób? Jak tu nic nie ma to po co te rozważania?

  8. Czy tylko ja zauważyłem bardzo ciuchutka reakcję niemieckich mediów czyt. Niemieckiego rządu na rozwalenie rury NS2. A co to Rzesza straciła wielki strategiczny projekt jednym wysadzeniem i siedzi cicho? Siedzi cicho rowniez oprócz blokowania Polsce pieniędzy z różnych planów odbudowy jako KE.? Die Welt pisze juz kolejny artykyl, ze trzeba z PL rozmawiać podmiotowo, bo sie zbroi i rosnie na lidera regionu? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: Niemcy armii nie mają i na strategiczne posunięcia nie mają wpływu przez USA, wyposażone w pociski jądrowe. Myślę, ze obecnie Niemcy nienawidzą PL wściekle tak, że niejedno biurko nad ktorym wisi portret carycy Katarzyny zostało roztrzaskane z nienawiści i pogardy nad tym co się dzieje na Ukrainie, w PL i na Bałtyku. Oto Niemcy tracą każdego dnia i mogą tylko kląć pod nosem i udawać, że kochają uchodźców z Ukrainy….

  9. – myślę, że człowiek przede wszystkim powinien widzieć siebie w prawdziwy sposób. W czasach kiedy Polska była solą w oku wielkich tego świata – dawno minęły. Moja gorycz bierze się z prostego zestawienia tej dawnej wielkości i tej dzisiejszej małości. Nie ma dziś sensu dewastować Polski, bo najwięcej straciliby na tym ci potencjalni dewastatorzy. To samo dotyczy Niemiec. Zostanie więc jak jest. Rosja – to inna para kaloszy. Tam chodzi o zasoby, a resztę się usunie, jeśli będzie trzeba.

  10. Rozumiem że dawniej zawsze znaczy lepiej. Chciałby Pan żeby Polska była solą w oku wielkich tego świata? Dowodziłby by Pan wtedy brygadą czy dywizją? Powiem Panu, że do momentu wprowadzenia sankcji na węglowodory z Rosji Polska kupowała gaz ze wschodu za około 4 mld dolarów.  Jednocześnie Polska ma nadwyżkę w handlu żywnością ze światem na poziomie około 10 mld dolarów. To chyba tak jak dawniej? Może warto o tym pisać? Mimo obiektywnie gorszych warunków środowiskowych dla rolnictwa niż w Europie Zachodniej, są w Polsce rejony które przebijają Holendrów czy Duńczyków w wydajności produkcji. I co teraz będzie?

  11. nie można wygumkować IIWŚ, jasne … Niemcy starali się jak mogli z zacieraniem śladów, tyle kasy wyłożyli na zakłamanie prawdy i na tworzenie v kolumny, a tu 77 lat po wojnie powiedziano im sprawdzam  … wnosimy o naprawienie szkody , w końcu naprawią

  12. nie można wygumkować IIWŚ, jasne … Niemcy starali się jak mogli z zacieraniem śladów, tyle kasy wyłożyli na zakłamanie prawdy i na tworzenie v kolumny, a tu 77 lat po wojnie powiedziano im sprawdzam  … wnosimy o naprawienie szkody , w końcu naprawią

  13. Tak mi jeszcze przyszło do głowy, bo temat jest a propos; kto nie czytał, niech przeczyta, Wydawca zrobił promocję 😉

    https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/jak-nakrecic-bombe/

    Ja nie mogłem przestać, czytałem do rana. No i mi się parę rzeczy wyjaśniło. A wtedy byli do rozegrania jednak Hohenzollernowie i Romanowowie, nie ktoś w rodzaju Putina czy Merkel. A jednak dali radę.

  14. – nie wiem ile tych miliardów na sprzedaży żywności Polska rzeczywiście zarabia. No i kto konkretnie na tym zarabia. 10 mld to nie jest tak dużo, odnosząc to choćby do zadłużenia RP (III, IV,..nie wiem już która teraz). Myślę, że z Ukrainy da się wycisnąć dużo więcej, dlatego też odbywają się tam różne zmiany własnościowe. W każdym razie to tam leży kontrola nad światowymi cenami żywności raczej niż w Polsce. I dlatego oderwanie Ukrainy w swoim czasie było pierwszym krokiem do zlikwidowania Polski, czyli RON wtedy.

  15. chyba to był tekst Pink Panther o możliwościach żywieniowych Ukrainy, ogromny tekst z wyliczeniem ilości zbiorów poszczególnych upraw i kierunkach eksportu  – tak Ukraina to jest spichlerz po tej stronie kuli ziemskiej

  16.  

    Reparacje….aby je uzyskać to trzeba wygrać wojnę z przeciwnikiem a Polska wojny z Niemcami nie wygrała ,de iure mamy zawieszenie broni i brak traktatu pokojowego co więcej niemiecki odpowiednik sądu konstytucyjnego,nie mają konstytucji,3x orzekał istnienie Niemiec w granicach z 1937 roku.Następna sprawa,Polska nie dostała ziem zachodnich na zawsze , 1 konferencja w Poczdamie,tylko do czasu zjednoczenia Niemiec,po ich zjednoczeniu kolejna konferencja aliantów przyznała te ziemie na dalsze użytkowanie Polsce na kolejne 50 lat czyli zostało 17 lat a dziwnym trafem Niemcy zaczynają potężne zbrojenia i dążą do likwidacji granic.Dodać należy dziwny układ graniczny z Niemcami którego pełny tekst zniknął z netu podpisany w 1990 roku PO zjednoczeniu Niemiec a podpisany przez nieistniejące wtedy podmioty NRD i RFN-tutaj nie mogłem sprawdzić informacji.

  17. Dobry wieczór, niemniej problem polega na tym, że także USA jak i ZSRR uznały potencjał III rzeszy i Niemców za wart więcej niż aspiracje Polaków. Jak tylko Niemcy wynegocjują z Putinem zgrabny unik i podporzadkowanie się USA to jankesi nas „oleją”, albo będziemy podrzegacztmi wojny – problem w tym, ze nie mamy wyjścia bo jesteśmy słabi jako Polska od upadku Wazów. Moim zdaniem trzeba przetrwać zamieszanie. Pytanie co zrobić aby Pana książki – zmuszające do myślenia – i nie tylko Pana ale np. Prof. Kucharczyka trafiały pod strzechy, na tablety itp. Rozbiory przetrwaliśmy bo: 1. Każdy zaborca chciał buntowniczy potencjał wykorzystać przecie innemu zaborcy. 2. Naród okazał się wspaniały – aby być godny  państwa. Pozdrawiam Autora i Czytelników

  18. Gazownia jest faktycznie taka wirtualna zydowska matka wzbudzajaca poczucie winy w narodzie polskim w oczekiwaniu na „wziecie przez niego odpowiedzialnosci”

  19. Dlaczego nikt wcześniej nie wystąpił o odszkodowania wojenne? Przecież to prostu wskaźnik suwerenności !

    A dla krytyków roszczeń odszkodowawczych – jest jeszcze na szczęście moment, w którym żyje bardzo wielu ludzi, kłutych wojna dotknęła jako dzieci.

    A Niemcy ? Jak pośrednio udowodnił prof.Musiał publikując notatkę wywiadowczą chyba z roku 90-tego szkodzili nam cały czas. I bądźmy pewni, że szkodzą cały czas.

    Wszystko co robili przeciwko Polsce odbywało się w świetle jupiterów, przy aplauzie przedstawicieli ogrywanego w trzy karty narodu.

    Strach pomyśleć co by było, gdyby nie okupacja Niemiec przez USA.

    Ale jak pomyślę jakie samochody dla rządu kupowało PiS to nie mogę zrozumieć o co tu chodzi.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.