gru 242018
 

Jak widzimy, po konferencji w Tłokini, wielu dotychczasowych czytelników i komentatorów zamieniło się w autorów. To dobrze, ja mogę więc powoli wycofywać się do jakichś oaz spokoju i myśleć o autorskiej emeryturze. Mogę też przestać uprawiać agresywną i demaskatorską publicystykę zostawiając to innym. Od czasu do czasu tylko napiszę jakąś lekką historię. Tak jak dziś.

Wykład prof. Tryjanowskiego, którego wysłuchałem w Tłokini zainspirował mnie bardzo, wszystko z tego powodu, że w mojej biednej głowie świat przyrody łączy się nierozerwalnie z pierwszymi fascynacjami książką i kulturą w ogóle. Pierwszą poważną książką, jaką dostałem od mamy, był Atlas chwastów. Byłem naprawdę małym dzieckiem, a ten atlas dostałem poprzez wymuszenie, a także przez to, że nie było wtedy w księgarni zbyt wielu interesujących książek. Moja biedna matka poza tym, tak wtedy, kiedy byłem mały, jak i później, miała zwyczaj akceptowania wszystkich moich szajb i nigdy nie stawiała żadnych pytań. Tak więc, siedząc w małym mieszkanku dziadków, tuż przy wąskich torach w Nałęczowie, oglądałem sobie Atlas chwastów, który dziś stoi też tu niedaleczko i ni cholery z niego nie rozumiałem. Opisy roślin jednak fascynowały mnie bardzo. Atlas ten lubiłem ze względu na znajdujące się tam ryciny, które porównywałem z roślinami przynoszonymi do domu przez babcię. Ona je zbierała po rowach i przy torowisku, następnie suszyła nad kuchnią i potem, jesienią i zimą, piliśmy wszyscy napary z tego zielska. Dla zdrowia. Głównie był to dziurawiec, piołun, wrotycz i żywokost. Innych ciekawych roślin w tamtej okolicy, nie było. Nie było też za bardzo gdzie ich zbierać, bo dookoła były tereny uprawne i infrastruktura kolejowa. Można było iść na jakąś miedzę, ale cóż tam znaleźć na niej? Wrotyczu rzecz jasna nie piliśmy często, bo jest trujący i stosuje się go przeciw pasożytom układu pokarmowego. Smak herbatki z dziurawca pamiętam do dziś i powiem Wam, że różnił się on znacznie od tego, co sprzedają dziś w aptekach.

Całkiem inna sytuacja była w Dęblinie, tam – na łąkach – bogactwo roślin zapierało dech. Ilość siedlisk występujących na niewielkim w sumie obszarze również. Mieliśmy tam wszystko – półpustynię w postaci rozkopanego drumlinu, gdzie rosły błękitne, suche i twarde trawy, bagno porośnięte wielkim sitowiem i łanami żółtego kosaćca. Całe łany dzikich goździków, kępy macierzanki, storczyki z rodzaju Dactylohriza, ols jesionowy, w którym znajdowały się takie rarytasy jak czworolist. Ja najbardziej lubiłem chodzić w końcu zimy w ten ols jesionowy. Mokro, zimno, cisza upiorna, nic się nie porusza, woda kapie z gałęzi, a my brniemy przez to łamiąc patyki i grubsze konary, wszystko po to, żeby gdzieś w najdalszej głuszy znaleźć kwitnący okaz wawrzynka wilczełyko. Dziś takie wawrzynki kupuje się po prostu w sklepach ogrodniczych, ale kiedyś to było nie do pomyślenia. Krzew ten, silnie trujący, rozkwita przed rozwojem liści, już w końcu zimy i na przedwiośniu – przełom lutego i marca. Każdy wie, jak kwitnie wawrzynek, to jest nie do zapomnienia, kiedy człowiek idzie takim nieestetycznym lasem, w chłodnej wilgoci zimowego poranka, gdzie jedynym ciekawym akcentem są biało zielonkawe pnie jesionów i nagle trafia na krzaczek obsypany liliowymi kwiatkami. Na głowie czapka, na plecach ciepła kurtka, buty zimowe i rękawice, a tu taki maj. To było naprawdę niezwykłe i pewnie takie jest do dzisiaj, ale dziś już nikomu nie przyjdzie do głowy, by maszerować przez podmokłą łąkę wprost ku trzcinowiskom, za którym rozciągają się te olsy.

Wiosną dewastowaliśmy stanowiska widłaka goździstego, którego było całkiem sporo w takich sosnowych krzakach, rosnących tuż przy bagnie przylegającym do toru łukowskiego. To było rzecz jasna zabronione, bo widłak był i jest do dzisiaj rośliną chronioną. Widłaki były nam potrzebne do dekorowania koszyków ze święconką. Prócz tego wplataliśmy w te koszyki także gałązki borówki brusznicy, bo barwinka u nas nie było i tak z tym wędrowaliśmy do kapliczki przy ulicy Starej, gdzie przyjeżdżał ksiądz i święcił pokarmy.

W szkole średniej uczyłem się poważnego rozpoznawania roślin. Były to, przepraszam panie, niezłe jaja. Trzeba było wykuć na pamięć opisy gatunków, a do tego rozpoznać je „na sucho” czyli w zielniku i „na mokro” czyli naturze. Ta natura to była sprawa umowna, ponieważ chodziło o to, żeby w sobotę pojechać w teren, nazbierać tyle rośliny ile się uda i przywieźć je do internatu. Przetrzymać w umywalkach i brodzikach do poniedziałku, a potem zanieść do szkoły i tam poddać się testowi na znajomość poszczególnych gatunków. Jako jeden z nielicznych zaliczyłem rozpoznawanie „na sucho” od razu. Dostałem tróję i byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bywało, że koledzy zaliczali to rozpoznawanie po pięć, sześć razy. Nie można było zdać do następnej klasy bez zaliczenia rozpoznawania roślin.

Na początku rozpoznawaliśmy mchy, porosty, wszystkie niżej uorganizowane byty, żeby w końcu dojść do okrytozalążkowych. Nigdy nie zapomnę jak kolega Andrzej rozpoznawał mchy.

– Co to jest – pyta straszliwa Karolina, która parę lat temu żyła jeszcze ciesząc się dobrym zdrowiem. Jeśli żyje nadal, kłaniam się jej z tego miejsca nisko.

– Gajowiec błyszczący – odpowiada kolega Andrzej i robi minę, która ma świadczyć o jego absolutnym triumfie.

– Gajnik lśniący – mówi na to Karolina i stawia mu dwóję.

Potem ja musiałem opowiadać o skrzypie olbrzymim, którego wyschnięta łodyga leżała na blacie pierwszej ławki. Należało omówić biologię rośliny i opowiedzieć o jej charakterystycznych cechach. Z biologią jakoś się uporałem, ale te charakterystyczne cechy całkiem mi uleciały z głowy. Popatrzyłem na klasę licząc, że ktoś mi coś podpowie. Nic, cisza, same tępe gęby przede mną i żadna nie zdradza chęci do pomocy koledze. Patrzę na kolegę Andrzeja, a on w dziwny i niezrozumiały sposób zaczyna przewracać oczami. Raz w jedną, raz w drugą stronę, zupełnie jak ci, co wąchali klej i potem pokazywano ich w programach typu „Telewizja nocą”. Zrobił to raz, drugi i trzeci, a ja stałem i patrzyłem na niego niczego nie rozumiejąc. W końcu Karolina straciła cierpliwość i wstawiła mi dwójkę. Na przerwie Andrzej podbiegł do mnie silnie wzburzony i powiedział – przecież pokazywałem ci wzrokiem białe międzywęźla! Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że cechą charakterystyczną skrzypu olbrzymiego są białe międzywęźla. Te zaś kolega Andrzej usiłował wskazać mi z drugiej ławki wzrokiem, ale ja – biedny głupek – nie zorientowałem się o co chodzi.

Rozpoznawanie drzew i krzewów to przy białych międzywęźlach łatwizna. My co prawda musieliśmy także rozpoznawać gatunki drewna bez kory, ale to jest naprawdę proste i każdy może się tego nauczyć w krócej niż tydzień. Drewno ma bardzo dużo wyraźnych cech gatunkowych, które w zasadzie eliminują pomyłki. Choć dzisiaj, po tylu latach nie byłbym już pewien wszystkich swoich ocen.

Jak wiemy najważniejszym drzewem w życiu każdego z nas jest choinka. Do mnie do domu choinkę zawsze przywoził jakiś nieznany mi pan, który załatwiał wcześniej z ojcem różne interesy. Była to choinka świerkowa, kradziona w lasach położonych na północ od naszego miasta, albowiem w tych, które my penetrowaliśmy, świerków nie było. Jak pewnie wszyscy wiedzą w środkowej Polsce świerka właściwie nie było, a dziś jest on wprowadzany sztucznie i trzyma się jakoś, ale oszałamiających wyników z tej hodowli nie ma.

Kiedyś o mało nie podpaliliśmy z siostrą choinki. Dziś się już tego nie robi, ale kiedyś na gałązkach kładziono watę, która miała imitować śnieg. Myśmy tak właśnie robili. Jeśli na drzewku były elektryczne lampki nie było problemu, ale myśmy wpadli na pomysł, że zapalimy sobie tak zwane zimne ognie. One się niestety okazały wcale nie zimne i tylko przytomności mojej siostry zawdzięczam, to że nie spłonęliśmy. Zrzuciła na podłogę tę płonącą watę i zadeptała ją zanim rodzice zdążyli coś zauważyć.

Dziś wigilia, życzę więc Wam wszystkim dobrych, spokojnych i zdrowych świąt, Bożych Błogosławieństw i wszystkiego co najlepsze, dużo, dużo, dużo szczęścia. Jutro, jak to mam w zwyczaju, tekstu nie napiszę. No, ale w drugi dzień świąt zaczynamy od nowa.

  19 komentarzy do “Opowieści o roślinach”

  1. Doskonale to czuję, w ogrodniku było podobnie, pamiętam lekcje w terenie na których bałamuciliśmy nasze koleżanki zaglądając im głęboko w oczy, a jeszcze bardziej w dekolty.

  2. Wielu Łask Bożych dla całej Rodziny, spokoju i radości oraz późnej emerytury życzę

  3. Niestety romantyczny i melancholijny ze mnie typ i takie opowieści cisną wspomnienia z dzieciństwa mego i mych Rodziców do głowy i serca. Piękne. Obserwuję wysiłki Gospodarza i nie mogę się nadziwić zmysłowi i sile Autora. Tego samego na przyszły rok życzę oraz zdrowia i miłości najbliższych. Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!

  4. Moje najlepsze życzenia świąteczne dla Gospodarza i Czytelników

    W krakowskiej dekoracji

  5. zobaczyłem ten wrotycz i się wystraszyłem…
    Wesołych Świąt wszystkim.

  6. Błogosławionych, rodzinnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia !

     

    Z ciekawych zwyczajów świątecznych: stara pieśń Sybilli (pochodząca z X w.) rozpoczynająca Pasterkę w niektórych regionach Hiszpanii – tu przepiękna Katedra św. Marii (La Seu ) w Palmie na Majorce  – https://www.youtube.com/watch?time_continue=92&v=fz4OXgpY6r0

  7. Dla Pana Gabriela, całej jego rodziny oraz wszystkim czytelnikom i obserwatorom tu na blogu + strona SN, przesyłam najserdeczniejsze życzenia radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku.

  8. Oznaczanie rosnących dziś gatunków to pikuś w porównaniu z identyfikacją kopalnych szczątków roślin. Na studiach biologicznych mieliśmy egzamin z paleobotaniki, na którym dostawaliśmy fragmenty skał z odciskami, które trzeba było rozpoznać. Wcześniej, w ramach podpuchy dostawaliśmy do obejrzenia opisany nazwami łacińskimi zbiór odcisków (w tekturowych pudełkach), które były używane podczas egzaminu (po zaklejeniu nazw oczywiście). Mnie temat interesował, więc przez kilka godzin studiowałem cechy tych dość niekompletnych szczątków w celu bezbłędnego ich rozpoznania. Po egzaminie, który poszedł mi dobrze, dowiedziałem się od kolegi który zdał równie bezproblemowo, że zamiast studiować cechy szczątków, on i kilku innych zdających skupili się na zapamiętaniu nazw okazów i charakterystycznych cech pudełek, w których były one umieszczone (duże, brązowa, z naderwanym lewym rogiem, itd.). W obliczu prostoty tego rozwiązania, na które nie wpadłem, zrozumiałem na czym polega prawdziwa innowacyjność.

    Kolega poszedł w biznesy, a ja zostałem na uniwersytecie. W ramach tzw. obowiązków dydaktycznych prowadziłem przez pewien czas ćwiczenia terenowe z botaniki. Zaliczenie polegało na przedstawieniu przez studentów zielników, które oceniałem. Były to czasy, gdy piwo stanowiło rarytas, dostępny w sposób ciągły i w dostępnej cenie tylko w jednym lokalu w mieście (o nazwie „Europa”). Umawiałem się ze studentami w ogrodzie botanicznym, przeglądałem zielniki, wystawiałem oceny, a potem szliśmy na to piwo do Europy (o ile grupa składała się z osób miłych i towarzyskich …). Kiedyś jeden ze studentów zostawił zielnik do oceny i poszedł coś załatwić, umówiliśmy się że doszlusuje do nas później. Siedzieliśmy już od dłuższego czasu za stołem, do którego dosiadł się jakiś drobny pijaczek przysłuchując się naszym żartom i próbując od czasu do czasu wtrącić się do rozmowy, co nas trochę denerwowało. Spóźniony student wreszcie przyszedł, i w celu odfajkowania sprawy zaliczenia (o czym mógłby na dalszych etapach imprezy zapomnieć), podsunął mi indeks, do którego wpisałem mu zaliczenie. Pijaczek spojrzał z niedowierzaniem i powiedział: nie wiedziałem, że tak zdobywa się zaliczenia na uniwersytecie. I odszedł zniesmaczony. Oczywiście nie próbowaliśmy go wyprowadzić z błędu.

    Życzę miłych Świąt !

  9. Do życzeń dołączam egzotyczny kwiat, który wędruje kilka a może kilkanaście metrów rocznie. Zdjęcie z okresu przed Bożym Narodzeniem.

  10. Wszystkiego najlepszego w te Radosne Dni spiritusowi movensowi całego interesu i wszystkim uczestnikom, kibicom i sympatykom!

  11. Z najserdeczniejszymi życzeniami wpadam i przesyłam też od nich: https://swietatradycja.wordpress.com/2018/12/24/zyczenia-swiateczne/

  12. Zdrowia, szczęścia, błogosławieństwa! Życzenia proste i powodowane autentyczną wdzięcznością – do Pana i całej Rodziny.

  13. Błogosławieństwa Bożego Gabrielowi,Jego Rodzinie i wszystkim ludziom dobrej woli a także trolom (a co mi tam,niech i oni mają dobre słowo).Chrystus się rodzi,nas oswobodzi!

  14. Alez piekny wpis  !!!

    A przede wszystkim piekne wspomnienia, ktore on przywolal ze szkolnych lat… ilez tych zielnikow ja sie nakleilam, ilez suszonych roslin, kwiatow, lisci… to byly przepiekne albumy i praktycznie wszystkie moje Technikum sobie zatrzymalo dla kolejnych rocznikow, ale dzieki temu rozpoznaje jeszcze dzisiaj calkiem sporo Roslin…

    … co zas tyczy sie wrotyczu – to jego znaczenie zdecydowanie przybralo na wadze… w tym roku sprzedalam go kilkadziesiat peczkow… na mole, kleszcze, rozne muszki, mrowki, a takze nawet na depresje i bole reumatologiczne, a w niewielkich ilosciach napary mozna pic.

    Wzajemnie Panie Gabrielu milego, rodzinnego odpoczynku swiatecznego, blogoslawienstwa Bozego dla calej rodziny i we wszystkich poczynaniach… radosnych Swiat Bozego Narodzenia takze dla wszystkich Pana Czytelnikow, Komentatorow, a przede wszystkim Autorow na SN, ktorzy razem z Panem tworza to wspaniale dzielo-misje…

    … Podnies reke boze Dziecie, blogoslaw Ojczyzne mila i nam wszystkim  !!!

  15. Wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia przesyła geolog z Gór Świętokrzyskich

  16. Dla mnie najważniejszym drzewem jest olcha. dom niedaleko rzeki czy raczej strumienia i rosnące olchy, zagajniki olchowe.

  17. Ja jak miałem czas na marnowanie czasu czytałem jak zrobić sobie wędkę z kija znalezionego w lesie. A trzeba było czytać o trujących roślinach, jakaś wiedza praktyczna by została w głowie…

     

    Błogosławionych Świąt!

  18. Za bardzo na  drzewkach i roślinkach to się nie znam ale  w Lesie Krogulec pod Zgierzem (woj.Łódzkie) jest trochę takich przedziwnych miejsc . Może to coś to świerki ? Owszem las jest  mały i trudno mówić o jakiejś udanej większej hodowli ale  po wycinkach posadzono właśnie iglaki .

    https://www.facebook.com/tomek.gebicki.1/videos/1991123120968530/

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.