Telewizor jest niezwykle inspirującym medium pod warunkiem, że ogląda się go nie częściej niż dwa razy do roku. I ja akurat mam to szczęście, że udaje mi się utrzymać taką właśnie częstotliwość. To nie znaczy wcale, że nie mam ulubionych programów. Mam. Lubię na przykład serial „Kryminalne zagadki Las Vegas”. Jest on tak napompowany profesjonalizmem, tak przy tym inspirujący i zaskakujący, że zawsze kiedy mam okazję oglądam nawet te odcinki, które już kiedyś widziałem. Ostatnio zostałem uwiedziony przez twórców serialu po raz kolejny. Pokazywali tam bowiem szczególny rodzaj nieboszczyków. Takich mianowicie co to ich wepchnięto za życia w opony a następnie podpalono. Od razu poczułem się jak w domu, albowiem kiedy byłem dorastającym chłopcem naszą ulubioną zabawą było palenie opon na łąkach. Nikt nam nie przeszkadzał, nikt nas nie przeganiał, bo każdy wiedział, co to jest utylizacja opon w socjalizmie realnym kiedy nie działa właściwie wcale odbiór odpadów. Najfajniej było kiedy trafiła się opona od ciągnika, ale te mniejsze też nieźle się paliły. Myśmy zaś siedzieli wokół, wdychali ten okropny smród i patrzyli jak topi się, a następnie płonie guma, z której zostają na koniec tylko same druty. W filmie zaś, co mnie trochę zaskoczyło rzecz wyglądała trochę inaczej. Pokazywali zwęglone zwłoki nieboszczyka wciśnięte w całe i nie tknięte ogniem opony, a pan policjant oznajmiał, że oto widzimy efekt zbrodni niesłychanej – człowiek spłonął w oponach samochodowych. Jak spłonął – myślę sobie – kiedy opony są całe. I wtedy zrozumiałem, że mamy do czynienia z pewną umownością, z pewnym markowaniem profesjonalizmu policyjnego, który w praktyce musi wyglądać inaczej. Ten zaś, który pokazują w serialu „Kryminalne zagadki Las Vegas” wymyślony jest dla potrzeb ludzi, którzy nigdy niczego nie sprawdzali w praktyce. Po obejrzeniu odcinka z oponami zobaczyłem coś, co przekonało mnie, że zasada ta stosuje się w zasadzie do wszystkiego co pokazują w telewizji. Im bardziej zaś próbują nas przekonać do autentyczności przekazu, tym jest to gorzej zakłamany. I tak oto od serialu do pingwinów, poprzez urywane kawałki reklam doczekałem do wiadomości w telewizji państwowej. Tam zaś ogłoszono, że profesor Szwagrzyk wraca na tak zwaną łączkę. Nie odnaleziono bowiem jeszcze ciał dwóch najważniejszych bohaterów zamordowanych przez komunistów, czyli generała Nila i rotmistrza Pileckiego. Ciepło i miękkość z jakimi profesor Szwagrzyk mówił od zamordowanych, o ich bohaterstwie i poświęceniu od razu wyostrzyły moją czujność. Kiedy skończył kamera przeniosła się do jakiegoś pomieszczenia gdzie na ścianie, w bardzo ozdobnych ramach wisiały portrety Józefa Piłsudskiego i generała Fieldorfa, przed nimi zaś stał profesor Wysocki, ten wiecie, z fantazyjnie zaczesaną siwą czupryną. Uśmiechał się i mówił to samo co Szwagrzyk, okraszając jednakowoż swoją wypowiedź anegdotą. Rzekł mianowicie, że żona generała Fieldorfa mawiała, iż pierwszą miłością jej męża była Polska, drugą marszałek Piłsudski, a ona sama była dopiero na trzecim miejscu. Po wygłoszeniu tych słów profesor Wiesław Jan Wysocki uśmiechnął się tak promiennie, że od razu zawstydziłem się swoich krzywych i żółtych zębów. Dalej nie oglądałem, bo cały czas miałem w pamięci te niespalone opony i tkwiących w nich całkiem zwęglonych ludzi. I może nawet dałbym spokój tym opisom, ale przypomniałem sobie, że profesor Wysocki odwiedził mnie na targach, a ja pokazałem mu książkę o wołach. Bardzo się ucieszył, że są takie inicjatywy, uznał je za potrzebne i cenne, pożegnał się ze wszystkimi stojącymi wokół stoiska kolegami i popędził do swoich zajęć. Do tych zawieszonych na ścianie portretów jak mniemam, bo gdzieżby indziej było miejsce polskiego historyka, który podtrzymuje gasnącego w narodzie ducha? Napisałem „gasnącego”? Źle. Trzeba napisać – zwęglonego ducha. Dobrze jednakowoż jest przy tym zauważyć, że zwęglony duch tkwi w całkiem nowych i nie porysowanych nawet oponach. Czy to nie jest zaskakujące? Dla mnie jest. I dopóki się nie dowiem po co naprawdę Anders wysłał Pileckiego do kraju, nie będę mógł spokojnie słuchać anegdot opowiadanych przez historyków.
Powziąwszy, po raz nie wiem już który, takie postanowienie odszedłem na chwilę od telewizora i zerknąłem do poczty w komputerze. Znalazłem tam wiadomość od onyxa, który przesłał mi bardzo ciekawy link do dyskusji jaką na twitterze toczyli dwaj pisarze – Ziemkiewicz i Piekara. Proszę bardzo oto ten link https://twitter.com/R_A_Ziemkiewicz/status/852878258240716802
I pomyślcie teraz, w czasach kiedy ja paliłem na łąkach opony, Ziemkiewicz debiutował na łamach prasy! A był wtedy dopiero uczniem liceum! I jak ktoś tu przypomniał ostatnio chodził z tym Piekarą do jednej klasy. Przypomnijmy może kto jeszcze chodził z nimi do klasy. No, redaktor Wróbel przede wszystkim i ta dziewczyna, jak jej tam….o – Monika! Monika Jaruzelska z nimi chodziła, oni zaś już od 17 roku życia pisali tęgą prozę i drukowali to na łamach pisemek wydawanych przez nie wiadomo kogo. Jak to nie wiadomo? Wiadomo, przez RSW Prasa, Książka, Ruch. Przyszli tam, młodzi, zawstydzeni i przynieśli kartki zapisane swoimi kulfonami, a uprzejmy redaktor skierował ich do właściwego pokoju, gdzie inny redaktor, po przeczytaniu tych kartek zapisanych kulfonami aż podskoczył pod sufit, tak się nimi zachwycił. Nie wiem co tam było, ale obstawiam w ciemno, że zwęglony nieboszczyk w nowej oponie. Może jeszcze coś o miłości do ojczyzny, która musi być zawsze na pierwszym miejscu przed Piłsudskim, ewentualnie Dmowskim oraz żoną, czy tam dziewczyną, bo żon to oni wtedy jeszcze nie mieli. Pod tym linkiem trwa dyskusja o roli polonistek w kształtowaniu się młodych charakterów. I to jest niezwykłe, bo przecież to nie polonistki zdecydowały o debiutach Ziemkiewicza i Piekary. One pewnie były bardzo zaskoczone tym, że ludzie tak marnie piszący zadebiutowali na łamach pism ukazujących się drukiem, a do tego jeszcze – na swoją zgubę – zaskoczenie to zademonstrowały. I zobaczcie jak na tle tych dwóch prezentuje się wspomniany tu ostatnio Konrad T. Lewandowski, autor Ksina. On jest po prostu chodzącą uczciwością, a nie dość, że uczciwością to jeszcze krzywdą. Jemu się bowiem zdawało, że NCK pomoże mu wydawać i sprzedawać książki tylko dlatego, że zrobił sukces w niszy SF. Co za dziwny i niezorientowany człowiek? A my się go tu czepiamy i zarzucamy mu różne rzeczy. Niepotrzebnie. Pan Konrad jest uczciwym, tylko trochę pogubionym autorem. Teraz może coś mu tam zaświtało i zaczyna kombinować jak tu się ustawić z wiatrem, stąd to rodzimowierstwo. Wcześniej jednak w czasach orła bielszego niż gołębica był to pewnie autor mający szczerą chęć stanąć w szranki pisarskie z samym Ziemkiewiczem. O Piekarze nie ma co wspominać, bo nasz Przewodas wyprzedza go jadąc na pierwszym biegu, a Piekara w tym czasie ma już poważną zadyszkę.
Moim zdaniem warto poświęcić Piekarze słów kilka bo on się najwyraźniej szykuje do spalenia kogoś w oponie w taki sposób, by nieboszczyk się zwęglił, a opona pozostała nienaruszona. Dawał jakiś wywiad ostatnio, gdzie były zastosowane wszystkie chwyty mające zademonstrować moce przerobowe autora. Nie tylko pisarskie, ale także witalne. Było coś o dziwkach i okolicznych jakichś tematach, a Piekara ze swadą i powagą demonstrował swoje opinie na temat relacji damsko-męskich. To mnie trochę zaskoczyło, nie powiem, prawie tak samo jak te opony i zwęglone zwłoki. Myślę, że stosowanie takiej reklamowej dźwigni ma sens jedynie wtedy kiedy wygląd pisarza choć trochę koresponduje z deklaracjami. W przypadku Piekary zależność ta nie zachodzi i małym jest pocieszeniem, że w prawdziwym życiu bywa zwykle inaczej, to znaczy, że wygląd ma się nijak do możliwości. No, ale jesteśmy na rynku książki, w dziale promocji, musimy więc zachować się w sposób stosowny. Piekara chce nam zademonstrować swoje możliwości autorskie poprzez skorelowanie ich z tymi innymi możliwościami. A to nie jest są rzeczy idące w parze, wiem o tym na pewno. Wniosek więc z deklaracji Piekary płynie taki, te książki są tyle samo warte co zdjęcia trupów w oponach pokazywanych w serialu „Kryminalne zagadki Las Vegas”. I żeby się o tym przekonać nie trzeba nawet do nich zaglądać. Wystarczy wywiad z pisarzem. No, ale w takim razie kto zadecydował, że to Piekara ma być pisarzem? I to jeszcze w czasach kiedy był uczniem liceum? Ani chybi jakiś szczery patriota, zważywszy na tematykę książek Piekary. Na pewno patriota, który na pierwszym miejscu stawiał Polskę, a kobiety lekkich obyczajów, żonę i opony płonące w popularnych serialach dopiero na dalszych miejscach. Nie może być inaczej. Jakie to szczęście, że następnym razem telewizor będę oglądał dopiero za pół roku.
Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.
Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach
„profesor Wysocki” czyli Wiesław J. Wysocki?
Zezwolenie na publikacje Ziemkiewicza czy Piekary ma prosta calkiem przyczyne: w latach 80tych waaaadza potrzebowala wentyla, zeby sie mlodzi rzucili wyzywac w sposob kontrolowany, a nie przygladali sie przewalowi zalozycielskiemu. Ten sam mechanizm zadzialal z Jarocinem: dziesiec czy dwadziescia lat wczesniej czepiano sie Niemena za kolorowe skarpety, a tu na festiwalu punkowe zespoly wykrzykuja swoj bunt. Dziwne? Tylko do momentu, az czlowiek przeczyta zyciorys jednego z glownych organizatorow interesu, Waltera Chelstowskiego.
I jako manewr odwrocenia uwagi to zadzialalo, bo prawie nikt nie przeszkadzal monstrualnemu rabunkowi, ktory mial miejsce przez cale lata 80te – a nazwiska tych kilku, co sie wylamali i probowali robic raban, sa w raporcie Komisji Rokity i w dokumentach nt FOZZ. Wszystko z adnotacja 'sprawcy nieznani’…
Piekara ma etat stałego komentatora w „Warszawskiej gazecie”
Może to były opony fireproof (ogntiotrwałe)?
Są przecież te „runflat-y”, na których można jechać mimo przebicia.
No chyba, że się rozlecą…
ciota chełstowski to teraz prowodyr kodu
Jak nie mogli być „czerwoni, to mieli być przynajmniej „zieloni”. No i to im wyszło… Tusk i Ferajna np. czy też pewien Paweł…
I nie mieli dylemtów a la George McFly, że nie przeżyją gdy ich twórczość zostanie odrzucona 🙂
Wiem. Pewnie nadal na etacie.
Gratuluję.
Fama głosi, że scenariusze do wszystkich trzech serii Zagadek napisał człowiek wykonujący na co dzień zawód motorniczy.
Jak tu mieć avatar?
Tak
Nic tylko zazdraszczasz i zazdraszczasz, nawet w okresie wielkanocnym;-)))
To przebijam geniuszem, co już jako piętnastolatek (rocznik 1967) pisał, wydawał, drukował, konspirował! I miał chyba zdolność bilokacji, bo obstawiał imprezy w miastach odległych o 300 km, w czasie powszechnie obowiązujących przepustek na podróż! Mając tę wyższość moralną, teraz czuje się w obowiązku innych lustrować, sierota bez ojca i matki, którzy nawet nie mogą piersi po ordery wypiąć, że takie cudo wychowali (i mieszkanie na jego działalność udostępniali). Voila:
http://www.encysol.pl/wiki/Maciej_Gawlikowski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maciej_Gawlikowski
No zazdraszam, bo myślę sobie, że jakbym zamiast palenia opon drukował opowiadania, to dziś miałbym już ze dwa Noble….jeden z literatury, drugi z ekonomii za skuteczną sprzedaż
Tak, tak, dodajmy jeszcze rubrykę s-f w Młodym Techniku i pisemkach politechnicznych.
Dębski, Oramus…Zajdel, Żwikiewicz – nurt polskiej fantastyki socjologicznej, to bym jednak oddzielił.
To jest mistrz niedościgły. Dzięki jego filmom zwalniają z pracy nieuczciwych funkcjonariuszy. Ciekawe kogo przyjmują na ich miejsce?
A ja w piłkę grałem i pisałem proste programy na Atari, a mogłem zostać autorytetem albo chociaż dziwkarzem, eh…
No niechby ktoś spróbował przeszkadzać monstrualnemu rabunkowi, to by mu odpowiednie służby zaraz przypomniały gdzie jest jego miejsce.
Kogo w pierwszej kolejności kochał ten, który pił z sutka?
Jakby po paleniu opony wrócił do domu i zobaczył tam komputer atari, to bym chyba zemdlał.
Ziemkiewicz debiutował w stanie wojennym, w „świątecznym” wydaniu tygodnika z datą 23 lipca 1982.
http://s2.ifotos.pl/img/ziemkiewi_aaxpwhx.jpg
To grafika do jego tekstu „Z palcem na spuście”, na końcu opatrzonego datą wsteczną (nie wiem czy dobrego wyrażenia użyłem) „1 VIII 1981”.
http://s5.ifotos.pl/img/ziemkiewi_aaxpwar.jpg
http://s10.ifotos.pl/img/ziemkiewi_aaxpwrx.jpg
(+cd na kolejnej stronie)
początek:
Z palcem na spuście
„Leżał ukryty w bujnej, brunatnej trawie, kilka metrów przed okopem swojej kompanii. Lustrując przez lornetkę pobliskie wzgórza. Słońce zalewało upiornym blaskiem zbocza usiane rdzewiejącymi wrakami czołgów, niesprzątniętymi trupami. Porozrywane wypalone pancerze, poczerniałe od żaru ciała i walająca się po ziemi broń przypominały o stoczonej tam przed kilkunastoma miesiącami bitwie.” (…)
koniec:
„Szare drzwi rozsunęły się posłusznie. Bez słowa wyszedł z celi i nie patrząc na nikogo ruszył schodami ku górze, ku zamaskowanej na kształt pagórka kopule bunkra. Skinieniem głowy pożegnał sztabowców i wyszedł w jaśniejącą już u wschodu noc. Szedł powoli ku nabunkrzonym okopom i dopiero po dłuższym czasie zauważył, że bezwiednie gładzi pieszczotliwie palcami chłodną stal spustu, ciążącego mu na ramieniu, gotowego do strzału mortyfikatora”.
Być może warto się krytycznie pochylić czy tekst /treść/ pełnił porządane przez władzę funkcje. Ja się nie znam ale moim zdaniem, tak. Straszył.
Zdzisław obudził się przed świtem w ustach poczuł smak goryczy….inaczej nie potrafią.
spadam więc uściślę że chodzi o piłsudskiego
Bardziej chyba pasowałbym tytuł „Z palcem w du…ie”?
Ale my tu nie dyskutujemy o Piłsudskim.
Monika załatwiła u tate zgodę na te ciemne okulary nad spluwą, żeby wszyscy koledzy widzieli odwagę i tonkuju aluzju Rafałka AD 1982?
A swoją drogą, to po kilkunastu miesiącach od bitwy, z trupów niewiele by zostało. Nawet w naszym klimacie, nie tylko w Las Vegas. Nawet kości już by dawno deszcze i zwierzęta rozwłóczyły.
Dokładnie – mamy od 89 'wolną’ Polskę a tematu FOZZ nikt nie rusza, choč to kradzież, przy której wszystkie głśne afery (pzu, orlen, rywin) to drobne na waciki.
Co tu mówić o bajkowo – serialowych TV, kiedy nawet programy przyrodnicze są dla kretynów.
Na kanale National Geographic zastanawiali się jak to jest możliwe, że od ataków z natury łagodnych słoni w Indiach ginie więcej ludzi niż od agresywnych grizzly w USA i Kanadzie.
Nie było nic o wspólnym zamieszkiwaniu słoni i ludzi oraz odosobnieniu w jakim żyją niedźwiedzie.
Pół godzinny program bez tezy propagandowej z nierozwiązaną zagadką.
Strach pomyśleć co oni muszą bredzić w programach z tezą np. globalnego ocieplenia.
Samych uczciwych. Dziwne, że w przypisach w Wiki o tropieniu SB-ków są jednak w większości teksty „interwencyjne” innych dziennikarzy, a nie samego MG.
No i jakoś go komsomolska czujność zawiodła wobec własnego partyjnego szefa:
http://www.lustracja.net/index.php/tajni-wspolpracownicy/183-leszek-moczulski-tw-sb
http://niezalezna.pl/82203-leszek-moczulski-zostal-kodziarzem-zatail-wspolprace-z-sb-teraz-broni-demokracji
A gdybyś te opony, zamiast na łące, na właściwych szyjach palił, to miałbyś jeszcze Nobla pokojowego;-)
Zapewne
To było bardzo trafione jak gospodarz napisał o tym, że w telewizji do oglądania nadają się tylko Pingwiny z Madagaskaru 🙂 Uśmiałem się. Ale z drugiej strony jest też właśnie dużo dobrze zrobionych seriali. Jak dla mnie. Nie jestem w tym specjalistą ale mam wrażenie, że seriale dużo częściej w ostatnim czasie są lepsze niż filmy które puszcza się w kinie.
:))))
No bo to szkoła liderów była. Taka prawdziwa, na serio.
Ziemkiewicz, Wróbel, Jaruzelska(przydałaby się lista wszystkich uczniów tego latającego uniwersytetu) Sami liderzy.
Ten smak goryczy to od tego przedmiotu, co namaka w przelyku przez noc.
odniosłem się do „pierwszą miłością jej męża była Polska, drugą marszałek Piłsudski, a ona sama była dopiero na trzecim miejscu.”
Na Wiki RAZa nie ma słówka o Jaruzelskiej…
Życiorys zaczyna się od Ukończył dziennikarstwo…
To ci chyba umknęło Coryllusie.
Też naukowcy i sensacje niczym z Las Vegas.
http://niezalezna.pl/97279-ksiazeta-mazowieccy-pochodzili-od-celtow
Na łamach „Do Rzeczy” także niezwykła rozmowa. Z Moniką Jaruzelską, córką generała Wojciecha Jaruzelskiego, rozmawia Rafał A. Ziemkiewicz. Przecież chodziliśmy do tego samego liceum, byliśmy na tym samym roku polonistyki. Co wtedy o mnie myślałeś? – pyta Jaruzelska. – No, z tobą miałem kłopot. Nie pasowałaś mi do Jaruzelskiego. Powinnaś być rozpuszczona, bezczelna, straszyć, że „Czekajcie, zaraz zadzwonię do tatusia i on was wszystkich…” – odpowiada publicysta „Do Rzeczy”. I dodaje, że ten problem wrócił spotęgowany wraz z książką Jaruzelskiej. Nie tylko ty mi nie pasujesz do córki Jaruzelskiego – Jaruzelski mi w tej książce nie pasuje do Jaruzelskiego. Zrozum moją irytację – w całej polskiej współczesnej literaturze ze świecą szukać dobrego ojca, ojciec to zawsze jakaś ostatnia fujara, żałosny nieudacznik, tak jak u Pilcha czy Mentzla, albo wręcz sadysta i oprawca, tak jak u Kuczoka. I bodaj jedyny obraz ojca idealnego, kochającego, odpowiedzialnego gdzie znajduję? We wspomnieniach Moniki Jaruzelskiej – mówi Ziemkiewicz. – A ja twoją książkę, „Zgreda”, która mi się zresztą bardzo podobała, czytałam w tych miejscach, gdzie piszesz o swoim ojcu… no, z szerokim uśmiechem. Przecież ty go też usprawiedliwiasz – odpowiada Jaruzelska. Rozmowa Ziemkiewicza z Moniką Jaruzelską – w nowym „Do Rzeczy”.
https://dorzeczy.pl/981/nr-22-Polska-opluta.html
Oczywiście, że mi nie umknęło. Wstawiłem tu portret Zygmunta Augusta i zażądałem sprawdzenia jego haplogrupy
On naprawdę jest taki głupi?
To był czas, kiedy RAZ chadzał na imieniny do Giertycha.
A co do wywiadu – spijają sobie z dzióbków, wtedy przestałem nabywać prasę niepokorną.
to jak RAZ wróci z posiedzenia komitetu wykonawczego Endecji i zobaczy, że „Socjalizm” już w sprzedaży, to dopiero słabo mu się zrobi, pewnie 'brunatny będzie leżał w ukrytej trawie wśród kompanii rdzewiejących trupów, aż mu się zmasakrowana kopuła rozsunie posłusznie’
A może Pan sobie z nas zadrwił i RAZ Panu reklamę zrobił jedynie, tym ostatnim tekstem w gazecie? Myślę, że on/oni są przerażeni tak, jak jeszcze nigdy nie byli przerażeni, że tak zwyczajnie ktoś przychodzi i wywraca im stolik – i nie można się jego oficerowi prowadzącemu/red. naczelnemu poskarżyć, bo takiego nie ma.
Bo to już nie są żarty, to nie jest pozew od Michnika – „krzyż pluszowy”.
Nie o take polskie literaturie my walczyli.
Tacy to i 'niepokorni’: RAZ spija sobie z dziubkow z Monika Jaruzelska, a rodziny ludzi 'zmarlych’ wokol afery FOZZ niech sie wypchaja. Jasny przekaz dla wszystkich, ktorzy mysleli ze z tym obalaniem komuny to wszystko na serio bylo.
Boze, co za zenada.
Dobrze by bylo, ale nie wierzylbym za mocno w to przerazenie. Ten recycling z XVIII wieku jest straszny: z jednej strony Familia – tylko Zachod, Bruksela ponad wszystko, plunac na ten zascianek, z drugiej Konfederacja – wychowajmy mlodziez na nowych Wykletych. Obie te postawy kwalifikuja sie albo do psychiatryka, albo przed pluton egzekucyjny.
Tyle tu dziś o Ziemkiewiczu, nie wiem czy widzieliscie jaki collage urobili 🙂
https://dorzeczy.pl/_thumb/79/de/7ddfc2eb1ec7de1a9dcfa7596d3e.jpeg
Pozycjonują się chłopaki. My zaś jesteśmy tymi co trzymają z Hartmanem. Kolega Osiejuk zaś wręcz przygotowuje zamach na Kaczyńskiego.
On obstawia wszystkie opcje (teraźniejsze i potencjalne przyszłościowe).
Czyli Diabłu świeczkę, ale i Panu Bogu ogarek.
Nie kojarze kontekstu, ale srodek gornego rzedu to chyba Coryllus – jaki tu zwiazek z Holdysem? Jakas chyba abstrakcja, ja prosty statystyk jestem i nie ogarniam.
Z przykroscia musze powiedziec, ze im starszy sie robie, tym na tle takich elastycznych 'niepokornych’ wieksza sympatie budza we mnie ludzie tacy jak Miller – stary komuch, ale przynajmniej nie udaje i czlowiek wie, czego mozna sie spodziewac.
Az wszedlem na strone 'Do Rzeczy’ i jaki baner wyskakuje w srodku strony? Odziez patriotyczna z 'Red is bad’ przeceniona o 50pct.
Dobrze, ze nie jestem satyrykiem, bo z takim samozaoraniem nie bylbym w stanie konkurowac.
O minimalizowaniu strat, czyli pingwiny z Madagaskaru w akcji;-)))
https://www.youtube.com/watch?v=0H08giWG2As
Mnie się podoba „bujna, brunatna trawa”.
Ruszył Michał Falzmann…
Pełna zgoda. RAZ może zareagował emocjonalnie, ponieważ zdał sobie sprawę, że słabuje, a życie nie znosi próżni i ktoś ciekawszy może go zastąpić.
Googlnęłam sobie na grafikę przy tym Piekarze – okładki jego dzieł zapierają dech w oponach.
Uciekajmy!!! 😉
Dokladnie – i jak jego, profesora Panke (tudziez gliniarzy, ktorzy przyjechali pierwsi do wypadku Panki) 'ruszyli’ specjalisci od spiewu i mas, to glucha cisza. Pisal tylko s.p. profesor Przystawa, ale czy ktokolwiek zainteresowal sie tematem w parlamencie? A przeciez – jesli wierzy prof. Przystawie – Falzmann zasypal listami prezydenta, premiera, prymasa (serio) i w ogole wszystkich swietych. I co? I nic.
Jak to ujmuje niezawodny Michalkiewicz: obie strony dealu w Magdalence 'kopia sie po kostkach, ale nie wyzej’. Ochrona przekretu zalozycielskiego III RP – przypuszczalnie jedyne, co cala kasta polityczna uznaje za strategiczny interes nie podlegajacy biezacym przepychankom. Smutne.
No to „na grubo” już lecą. Żarty się widać skończyły i opony „gumy znaczy” zaczęły im się palić od tego buksowania. Wygląda to ciekawie.
Straszny jest los czlowieka, ktory uwaza sie za buntownika i nagle orientuje sie, ze dla wielu ludzi jest dokladnie takim samym establishmentem jak ci, ktorych (nominalnie) zwalczal. Zreszta w jakims rzadkim przeblysku szczerosci RAZ kiedys powiedzial, ze dla mlodego pokolenia on bedzie tym, czym dla niego kiedys GW.
Ale zeby nie bylo tylko negatywnie o panu Z: przeczytalem 'Jakie piekne samobojstwo’ i niektore wygrzebane tam klimaty odnosnie stopnia penetracji II RP przez sluzby sowieckie podnosza wlosy na glowie – poza prof. Wieczorkiewiczem u nikogo o tym nie czytalem. Wiec nawet Ziemkiewiczowi czasem wyjdzie cos dobrego, tylko niestety rozmienia sie chlop na drobne od bardzo bardzo dawna. szkoda.
a podstawówka to pewnie któraś z tradycji szkól TPD-owskich (tzw. o profilu świeckim, a de facto ateistycznym)
Nie ucieszę Cię gdy powiem, że do JK też pisał… JK wiedział o FOZZ.
Rywin nie jest aferą tam nie było i nie ma kasy to było usiłowanie dojścia do kasy
Dziś w tekście autora pojawił się wątek celu wysłania Pileckiego do kraju. Wczoraj zaś w komentarzach sprzężony z powyższym wątek WiNu. Twórca WiNu Jan Rzepecki, więzień oflagu (kiedyś pojawił się interesujący wątek oflagów), po powrocie aresztowany przez UB wydaje milion dolarów komunistom, które można było przeznaczyć np. na przerzut żołnierzy podziemia za granicę… Ja mam u siebie na półce wspomnienia żołnierza WiN Bogdana Zdrojewskiego (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa – stryj europosła), który w wieku okołomaturalnym, bierze czynny udział w konspiracji WiNowskiej. M.in. w ten sposób, że próbuje z kolegą zlikwidować we wrocławskim parku Szczytnickim jakąś bestię z UB. Akcja kończy się niepowodzeniem. Zaś Zdrojewski później w innych okolicznościach wpada w Warszawie i zostaje aresztowany. Następnie przechodzi przez okropną traumę przesłuchań i więzienia. Ja zwróciłem uwagę na co innego, na tę akcję z parku Szczytnickiego, dla mnie to była prowokacja na maturzystach. Oficer, który miał dojechać z Legnicy na akcję i dowodzić oczywiście nie dojechał. Osobiście pytałem autora, czy były jakieś przygotowania do akcji, kto to był co wydał rozkaz i miał dowodzić itp. Otrzymałem mglistą odpowiedź, i trochę zasłaniania się konspiracją. Nie chodzi o obarczanie p. Zdrojewskiego jakimś młodzieńczym brakiem wyobraźni, bo dezorientacja społeczeństwa po wojnie była olbrzymia, zaś on zapłacił olbrzymią cenę. Ale o to wrażenie, że nad tym podziemiem stał jeszcze KTOŚ kto faktycznie decydował.
P.S. Dziękuję autorowi za gratisową książkę dołączoną do zakupów.
Tak obstawialem, i niespecjalnie mnie to dziwi – JK chwilami wykazuje sie zastanawiajaca selektywna amnezja. No ale w koncu w Magdalence nie parzyl kawy…
Niefortunny skrot myslowy z mojej strony, przepraszam – nie ta liga co PZU czy Orlen.
Miller jeszcze nosi resztki etyki w sobie to taki relikt
Anatomia siły, dobrze się czyta
Parlament w RP nie jest od takich rzeczy jego misja wyklucza takie zainteresowania
Uważam Rze miało mocny pierwszy numer, jeszcze w formacie a4, na gazetowym papierze, lista tematów tabu w polskiej debacie publicznej.
A potem międlenie bieżączki, rozłam, półpornograficzna powieść w odcinkach europosła a teraz tępienie konkurencji za pomocą niewybrednych środków.
Te trupy były w całych oponach, bo palenie opon jest nieekologiczne. A palenie trupów wręcz zalecane. Zatem chodziło o aspekt dydaktyczny.
Chyba mierzone w ppm, i tylko wobec kumpli.
Chyba nie, bo komputer pracuje w wirtualu, a w realu… Eh!
Z rozrzewnieniem wspominam pieczenie na łąkach kradzionych z pola ziemniaków i niecierpliwe rozglądanie się wokół, czy nie zbliża się właściciel pola z grubym kijem. Aby zmniejszyć ryzyko złapania to należało mocno pohajcować ognisko. W tym celu wrzucało się przywleczone kawałki papy z rozwalającej się szopy. Nikomu zapach smoły pieczonych ziemniaków nie przeszkadzał. Jak dociągnę do osiemdziesiątki to będę robił za dowód, że benzo(a)piren nie jest szkodliwy.
A pisałem, że trza mu z plaskacza :/ Ech…
Jasne że tak
I nie tylko o tym ma wiedzę ale to nic nie zmienia
Świetny przykład. Podobny znam z Chełmna nad Wisłą – całą licealną młodzież patriotyczną wygarnęli na „byłego AKowca”.
Wiem.
Aktem założycielskim drugiejerpe i czeciejerpe było najprawdopodobniej uchwalenie Konstytucji Trzeciego Maja. Okres od roku 1989 stanowi ukoronowanie wysiłków pokoleń tych, którzy marzyli o ostatecznym zgnieceniu Polski przedrozbiorowej.
Wszyscy (ważni) wiedzieli.
I wszyscy się bali.
No i to było poza ich zasięgiem.
Faktycznym suwerenem w III RP była bowiem „wojskówka” ergo „ludzie ze wsi”.
A FOZZ to był ich „projekt”.
Nie jestem calkiem pewien na ile to skutek, a na ile przyczyna – ale w kontekscie polskich problemow (w szczegolnosci: upadku I RP) zawsze irytowalo mnie zle pojmowane milosierdzie i wynikajaca zen tolerancja dla zdrajcow (chocby ulaskawienie Radziejowskiego). Czego by nie mowic o Anglikach, pare rzeczy mieli historycznie dobrze pomyslane, zaczynajac od instytucji Traitors’ Gate w Tower.
Z jednej strony 'sprawiedliwosc spoleczna’ wpisana do konstytucji, z drugiej – zabojczo skuteczny manewr specjalistow, ktorzy zarzneli w Polsce idee wolnorynkowe wyrabiajac w ludziach skojarzenie wolny rynek = Korwin (facet zapraszajacy na swoje urodziny Urbana, ktory wpuszczal go do telewizji sporo przed ’89)…
off Taka kapela jak manu chao wzieli kase zeby propagowac czerwona gwiazde. Do tego beznamietnie kazali wtloczyc akcenty zydowskie. Co za bezczel.
Wydarzenia 10. 04. 2010 r. świadczą o tym, że nie tylko po kostkach…
Polecam dzisiejszą notkę Toyaha.
Albo daltonista, albo to od tej rdzy czołgowej;-)
Ten akurat chyba glupi jest sam z siebie, nikt mu nie musial placic dodatkowo…
Ta metoda czyszczenia przedpola z niepewnej młodzieży szła szerokim frontem przez całą Polskę. Czasem kończyło się tylko kilkudniowym aresztem i zakazem studiowania (anulowanym po październiku 1956 r.), czego doświadczyła moja śp. mama, czasem skutki bywały tragiczne.
No tak, tylko – zakladajac, ze to faktycznie byl zamach – nie poszlo przeciez o FOZZ i inne przekrety… Jesli juz, to o raport z likwidacji WSI (byly niepotwierdzone pogloski, ze ludzie Bula weszli na rympal do biur prezydenckich *zanim* przyszlo oficjalne potwierdzenie smierci LK), z ktorym – podobnie jak z lustracja – ekipa PiS bawila sie nie wiadomo po co zamiast ujawnic jak leci. Mysleli pewnie, jak wielu przed nimi, ze trzymajac w garsci teczki beda mieli haki i beda rozstawiac wszystkich po katach.
Kto przeżył gruźliczankę z saturatora, temu benzopiren nie straszny;-)
Byli tacy co probowali ruszyc ale szybko zajeli sie nimi nieznani sprawcy.
To drugie.
Totez ja ich nie winie, bo tez bym sie pewnie wystraszyl i nie czynie nikomu zarzutu z braku bohaterstwa – ale juz odrobiny mniej tromtradacji (Ruscy! zlo! agentura! Polska wstaje z kolan) chyba moge sie spodziewac. Bo polaczenie takiej retoryki ze skrzeczaca rzeczywistoscia jest straszno-smieszn.e
Ha! Gruźlicznaka na pętli tramwajowej w naszym mieście! Saturator /3 szklanki obtłuczone/ był stawiany na hydrancie ulicznym. Kolejka zawsze. Sok malinowy. Woda z bąbelkami. PYCHA! Przeżylim i żyjem! Taaaa, benzopiren to dla nas rybka po prostu.
Ale to nie mógł nie być zamach. Prawdopodobieństwo, że ten lot w ogóle się odbył, równa się zeru.
Skądinąd straszliwe te fragmenty wczesnego Ziemkiewicza. Kicz. Tzw. proza przymiotnikowa. Buuu….. (Ja nie pałam do RAZa żywiołową niechęcią.)
Znowu projekt „FYM”? Polecam projekt „Sumliński”, jest dużo bardziej wyrafinowany
Tego nie wiem – po kolejnych obalonych rewelacjach z obu stron (sztuczna mgla / bomba termobaryczna w GaPol – pijany LK / Blasik w kabinie / klotnia tegoz z pilotami na lotnisku w GW) pewne jest tylko jedno: nie wiemy co sie dokladnie stalo. Poszlakowe dowody (zachowanie Tuska i Grasia w kontekscie sledztwa / konwencji chicagowskiej, 'dowcipne’ uwagi Palikota i Bula ze 'poleci i juz’, pogloski o pruciu sejfu z raportem nt WSI zanim przyszlo potwierdzenie smierci LK) wskazuja na celowe dzialanie po stronie polskiej. Ale dowodow nie ma i znajac historie obstawiam, ze za mojego zycia nie bedzie.
Gdybym mial spekulowac, stawialbym na samodzielne dzialanie ludzi z wsi i okolic, na ktorym Ruscy skorzystali zorientowawszy sie, jak moga bezkarnie wywijac Tuskiem (dla Putina to czysty zysk: nie robili zamachu, nikt nie ma na nich dowodow, ale moga skorzystac wzmacniajac reputacje: patrzcie, jestesmy w stanie odwalic Polakom prezydenta – wiec lepiej nie podskakujcie. Jak w tym sloganie 'czysty zysk bez ryzyka’). Ale w sprawstwo kierownicze ruskich sluzb watpie.
– Poproszę wodę
– Z sokiem czy bez?
– Bez
– Bez malinowego czy bez pomarańczowego?
A dlaczego Anders zrobił to:
(fragment artykułu „Trzecia Lista Andersa”) Może wszyscy o tym wiedzą i się wygłupiłam, ale po wczorajszej naszej dyskusji szukałam pewnych informacji i znalazłam ten artykuł. Im więcej się wie o „naszych najwybitniejszych” tym bardziej przykro się robi. Ale jak powiedziała Pani KOSSOBOR trzeba zamknąć uszy na całą tą patriotyczną „narrację” o tych co „polegli za ojczyznę i ideały” i szukać.
„UAN liczyła około 50 tysięcy wojska. Generał Szandruk postanowił uratować skórę swoim ludziom, wiec 7 maja 1945 r. poddał się Amerykanom. Obowiązywało wówczas takie prawo, że – na mocy porozumień ze Związkiem Radzieckim – wszyscy jeńcy, którzy przed wojną mieszkali na terenach polskich, do których po wojnie rościł sobie prawa ZSRR, mieli zostać deportowani i oddani władzom radzieckim. W ZSRR groziła im śmierć albo łagier. Dotyczyło to, oczywiście, także Ukraińców z Galicji, do wojny – obywateli II RP.
Generał Władysław Anders postanowił jednak pochylić się nad nimi i uratować ich przed zemstą Stalina. Nie wiadomo, czym się wtedy kierował. Niemożliwe, by nie dotarły do niego wiadomości o zbrodniach popełnianych na Polakach przez ukraińskich SS-manów. Niemożliwe, by nic nie wiedział o pacyfikacji Huty Pieniackiej, Podkamienia czy Chodaczkowa Wielkiego. Niemożliwe, by nie zdawał sobie sprawy z morderstw popełnianych przez Ukrainców w czasie Powstania Warszawskiego. A jednak przystał na pakt z diabłem. Zgodził się mianowicie spotkać z generałem Szandrukiem, dowódcą Ukraińskiej Armii Narodowej, w szeregach której kryli się mordercy. Owo spotkanie zaowocowało tym, że generał Anders udzielił ochrony prawnej tym Ukraińcom, którzy byli wcześniej obywatelami polskimi. Po prostu – uznał 8 tysięcy żołnierzy tej jednostki za pełnoprawnych Polaków. Tych 8 tysięcy Ukraińców nie zostało dzięki temu deportowanych do ZSRR. Część z nich wyjechała potem do Kanady, część do Wielkiej Brytanii. W 2001 r. powstał dokumentalny film „SS in Britain”, z którego zdumieni Anglicy dowiedzieli się, że ich sąsiedzi, „spokojni” i „porządni” ludzie, w czasie II wojny światowej zabijali Polaków wraz z Niemcami. „
Kozakow walczacych po stronie Wehrmachtu odeslano ekspresowo Stalinowi, a Ukraincy w dziwnie duzej ilosci sytuacji mieli specjalne traktowanie – przeciez gdyby nie zawzietosc sowieckich sluzb, Bandera spokojnie dozylby swoich dni na emeryturze w Niemczech.
Ładne 🙂 No ale wtedy był tylko sok malinowy. Pomarańcze rzucali na Święta. Ekscytujące wiadomości z radia: statek z pomarańczami z Kuby płynie. Ludność ustawiała się w blokach startowych etc.. Skądinąd pomarańcze kubańskie były do kitu.
A czy były jakieś sztuczne soki pomarańczowe wtedy? Nie wiem. Była oranżada w proszku o smaku pomarańczowym i cytrynowym.
Mógł być sok wiśniowy. Znaczy: „bez wiśniowego” 🙂
OT, ale dobrze pokazuje liderów naszego dziennikarstwa.
Wczoraj przez media przemknęła informacja o epidemii żółtaczki pokarmowej w Ostrowie Wielkopolskim. Wszystkie „ważne” publikatory podawały ją w ten deseń (niemal słowo w słowo, niezależnie od opcji politycznej): http://zdrowie.radiozet.pl/Choroby/Zoltaczka-pokarmowa-atakuje-w-Ostrowie-Wlkp.-Kilkanascie-osob-w-szpitalach
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-ostrow-wielkopolski-epidemia-zoltaczki-pokarmowej-kilkaset-o,nId,2383443
I tylko lokalna telewizja internetowa podała taką informację:
http://www.ostrow24.tv/news/93978-gej-rozsiali-wirusa-zoltaczki-ostrowie-krotoszynie.html
Nie pamiętasz hasła reklamowego: „kubańskie pomarańcze – mamy więcej soku” 😉
Co przeważyło szalę, to my nie wiemy. Ale uderzenie było mocne i wymowne.
Mówiło się „poproszę z czerwonym”, „albo poproszę z żółtym”. Ciekawe kto wówczas produkował na dużą skalę te „soki” jak i oranżadę w proszku, kapiszony, złote oznaki szeryfa, maciupkie scyzoryki na łańcuszku, blaszane traktory na drucianą sprężynę, i inne badziewie niezbędne dzieciarni. Nigdzie nie widziałem fabryczek z odpowiednim dla takiej produkcji szyldem, a Chin jeszcze „nie było”.
Nie czytam sajens – fajens, więc tego rodzaju twórczości RAZ – a nie mogę oceniać, ale sądząc po jego „zaangażowanych” dziełach literackich, nie odszedł daleko od stylu młodzieńczego. I jeszcze ta niczym nie uzasadniona bufonada. Okropny typ.
Prawde powiedziawszy to nie wiem, co jest bardziej przerazajace: wariant wszechmocnych sluzb, ktore moga zalatwic prezydenta – czy scenariusz, w ktorym nie bylo zadnego spisku i to po prostu skumulowany balagan i ojtam-ojtam-jakos-to-bedzie, bedace podstawa funkcjonowania polskiego panstwa.
i Kossobor
Szklanka koniecznie na łańcuchu, jak na dworcu PKP w Krakowie;-)
Ja czytam, i z przykroscia mowie, ze odszedl – wlasnie w bufonade. Poki trzymal sie SF, bylo niezle: pozbyl sie mlodzienczych manieryzmow, mial niezle rzemioslo w sensie jezykowym i kilka ciekawych pomyslow fabularnych. No ale SF jest niepowazne, salony nie promuja, to nie jest prawdziwa literatura – wiec czujac gdzie stoja konfitury, zmienil front.
Ze tez – jako polonista – nie kojarzyl, ze takiego np Brzechwe uniesmiertelnily wiersze dla dzieci, ktore ponoc zaczal pisac zeby poderwac urodziwa przedszkolanke z sasiedztwa 🙂
Narracja pierwszych minut i zabawy z czasem zdecydowanie przeczą wersji z bardakiem i wypadkiem.
Osiejuk na „salonie 24” ma tekst jeszcze z dnia strajku ZNP, więc gdzie szukać Jego nowych tekstów?
Jedna stajnia i wozak ten sam
– Poproszę wodę z sokiem.
– Z żółtym czy z czerwonym?
– Z żółtym… albo z czerwonym dla odmiany.
Szklanka wody z sokiem 1 zł, czysta 30 gr.
Przeżyłam. Saturator miałam w pół drogi ze szkoły. Ze względu na cenę, gruzliczanke piłam rzadziej niż bym chciała.
Zakładka Polecane strony, u górybpo prawej. Jest Krzysztof Osiejuk i Pantera.
Tak jak napisalem powyzej: poszlaki wskazuja na sluzby, i to raczej polskie. Ale przekaz zostal utopiony w takiej ilosci szumu ze dojscie do prawdy nie bedzie latwe, o ile w ogole mozliwe.
projekt „Sumliński” ma dużo lepszego wozaka
Dziś te idee dość dobrze propaguje np St. Michalkiewicz m.in. w mediach katolickich. Teź np Waldemar Racja. W zasadzie na chwilę obecną to myślę że Najwyższy Czas nie jest najgorszy
Opony i ludzie to jedno. Ale tylko jeden na 25 robotników nadaje się do produkcji opon.
Myślę że to mogłbyc już sejm niemy albo nawet udana erekcja Wettinów
Anders miał drugą żonę Ukrainkę,to tez chyba miało wpływ.Jego dzieci z pierwszego małżeństwa odcięły sie od niego.
Dowiemy się czegoś tylko wtedy jak się pokłoca mocarstwa. Tak jak było z pierwszym Katyniem. Jeśli komuś będzie zależało by Polaków zmobilizować do czegoś
Ten komentarz miał być do notki Konrada o Korwinie